|
|
Twórczość Andrzeja Michałka, Wyprawy krzyżowe & Słowianie
|
|
|
|
Mam pytanie: czy ktoś przeczytał/zapoznał się z najnowszym dziełem Michałka traktującym o Bizancjum. Interesuje mnie szczególnie, czy informacje zawarte w pierwszej części (o wojskowości rzymskiej) są wiarygodne. Jeśli nie, to dlaczego. Jeden chyba plus na pewno, że tym razem nie ma raczej powtórzeń z poprzednich książek.
|
|
|
|
|
|
|
Hagi
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 61 |
|
Nr użytkownika: 8.003 |
|
|
|
Stopień akademicki: Magister |
|
|
|
|
A z innej beczki - zauważyliście, że P.Michałek zakończył współpracę z Belloną? Dość to IMHO smutna wiadomość, bo stawia pod znakiem zapytania szanse na wydanie ostatniej części trylogii "Słowianie" :-(
|
|
|
|
|
|
|
|
Czy warto posiadać książkę A. Michałka: Wyprawy krzyżowe. Mehmed Zdobywca?
|
|
|
|
|
|
|
|
Moim skromnym zdaniem -nie warto.Polecam Z dziejów Imperium Osmanów wyd PIW Franza Babingera 1977.Może Aleg.....lub antykwariat.
|
|
|
|
|
|
|
cornelius marcylus
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 82 |
|
Nr użytkownika: 21.670 |
|
|
|
Stopień akademicki: magister equitum |
|
|
|
|
QUOTE(ConradP @ 5/02/2006, 14:56) Mam pytanie: czy ktoś przeczytał/zapoznał się z najnowszym dziełem Michałka traktującym o Bizancjum. Interesuje mnie szczególnie, czy informacje zawarte w pierwszej części (o wojskowości rzymskiej) są wiarygodne. Jeśli nie, to dlaczego. Jeden chyba plus na pewno, że tym razem nie ma raczej powtórzeń z poprzednich książek. z tego co pamiętam pomylił chyba lorica segmentata z l. hamata a powtórzenia są (krąg scytyjski jest w każdej z wyjątkiem etiopi) no ale po prostu pasuje do tematu
|
|
|
|
|
|
|
|
Zaraz się narażę całym tłumom krytyków Michałka...
Nie jestem na tyle zorientowany w poruszanych przezeń tematach, aby módz ocenić zasadność czy bezzasadność większości zarzutów. Co prawda sam zauważam takie cuda jak strzemiona u wojowników europejskich z III wieku, ale...
ALE podstawowy problem z Michałkiem jest podobny do problemu z Jasienicą - zwykła ludzka ZAZDROŚĆ. Czepianei się Michałka, że przypisów nie ma, że są niescisłości albo nawet i bzdury... Qrcze, cóż to jest wobec faktu, że dzięki temu facetowi tysiace ludzi dowiedziały się w ogóle o istnieniu Kaganatu Tureckiego?? Albo o Gwardii Wareskiej?? Walory edukacyjne książek Michałka są niezaprzeczalne, niezależnie od tego, czy pocisk z trebuszetu mógł przelecieć 100 czy 500 metrów.
Bo prawdziwy problem leży w tym, że Wy wszyscy, Panowie Historycy aż zgrzytacie zębami z zawiści. Wasze publikacje, pełne przypisów i napisane tak, że laikowi kiszki się wywrócą po przeczytaniu jednej strony, do końca świata pozostaną niszowe. A Michałka czytają tysiące. I za każdym razem, gdy się pojawi na Targach Książki w PEKINie, to wala do niego po autograf dziesiątki licealistów.
Bardzo podobnie było z Pawłem Jasienicą. Też na niego pluto, że nie jest żadnym historykiem. Że przypisów nie robi. Że stawia karkołomne teorie. Do dziś nie mówi się o nim inaczej niż - nie bez pogardy - jako o "eseista historyczny". Wszyscy mają gdzieś fakt, że dzięki Jasienicy i jego książkom, które czyta się jak najlepszą powieść kryminalną, historia trafiła pod strzechy.
Nie twierdzę, oczywiście, że Michałek będzie "eseistą historycznym" na skalę Jasienicy. Ale mechanizm wyczuwam podobny. Bez urazy
|
|
|
|
|
|
|
|
Stawianie "karkołomnych teorii" to nie to samo że że za Bazylego II budżet bizancjum był stale deficytowy, a armia tego państwa to zbieranina chłopów w porónaniu ze słowianami. Nie mówiąc już o takich cudach jak miotacze oszczepów, wyrzucające pociski na półtora kilometra. Zresztą można tak pisać i pisać... Reasumując Michałek nie jest godzien by porównać go z Jasienicą.
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie porównuję przecież obu panów, ale to, jak ich środowisko traktuje. Jak juz napisałem - Michałek może i robi błędy, ale jest wielkim popularyzatorem. I jest POPULARNY. A to się stosunkowo niewielu historykom zdarza...
Tylko czekam, aż w myśl tej samej reguły ktoś wsiądzie np. na prof. Wieczorkiewicza, który regularnie, w sposób arcyciekawy, wręcz narracyjny i zupełnie pozbawiony przypisów komentuje projekcje starych filmów w KinoPolska, a ostatnio jest współautorem świetnego dodatku do Newsweeka na temat PRL. Niech no tylko biedak zrobi kilka błędów...
No dobra, wyolbrzymiam. Jednak uważam i nie jestem skłonny do zmiany zdania, że lepiej aby ludzie w ogóle wiedzieli co to jest trebuszet, niż posiadali wielką i nie pozbawioną błędów wiedzę na temat osiągów takich machin. Dlatego cenię i podziwiam Andrzeja Michałka za to, że osiągnął sukces wydawniczy i że jego książki są tak chętnie czytane. A wiedza historyczna w narodzie na pewno dzięki temu WZRASTA.
|
|
|
|
|
|
|
|
Zdobyć popularność w taki sposób to nie problem. Powiedzmy Ironside pisze książkę o Bizancjum w której jest napisane że bizantyjczycy mieli np. samopowtarzalne kusze, a strumienie ognia greckiego sięgały na kilometr. Trebuszety strzelały tonowymi głazami na półtora kilometra. Fajne?Sensacyjne?Ciekawe? - Oczywiście. Widzisz, sęk w tym że on się z reguły nie myli, tylko z rozmysłem przeinacza. Bo nie sadze żeby człowiek co by nie było z grubsza będący w temacie pisał podobne bzdury.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE ALE podstawowy problem z Michałkiem jest podobny do problemu z Jasienicą - zwykła ludzka ZAZDROŚĆ. Czepianei się Michałka, że przypisów nie ma, że są niescisłości albo nawet i bzdury... Qrcze, cóż to jest wobec faktu, że dzięki temu facetowi tysiace ludzi dowiedziały się w ogóle o istnieniu Kaganatu Tureckiego?? Albo o Gwardii Wareskiej?? Walory edukacyjne książek Michałka są niezaprzeczalne, niezależnie od tego, czy pocisk z trebuszetu mógł przelecieć 100 czy 500 metrów.
Bo prawdziwy problem leży w tym, że Wy wszyscy, Panowie Historycy aż zgrzytacie zębami z zawiści. Wasze publikacje, pełne przypisów i napisane tak, że laikowi kiszki się wywrócą po przeczytaniu jednej strony, do końca świata pozostaną niszowe. A Michałka czytają tysiące. I za każdym razem, gdy się pojawi na Targach Książki w PEKINie, to wala do niego po autograf dziesiątki licealistów.
Problem nie leży w nienaukowości dzieł pana Michałka ze względu na brak przypisów czy proste byki od jakich roi się w jego pracy. Problem leży w tym że autor nie uznaje za stosowane poinformować czytelnika gdzie przebiega granica pomiędzy treścią udokumentowaną czy mająca opracie w poważnych opracowaniach, a fantazją autora. To, że myli się w datacji najazdu na Wikingów na Lindisfarne ma dla mnie małe znaczenie, bo takie pomyłki zdarzają sie znacznie większym autorytetom, to że w bibliogragii (obecnej od trzeciej ksiażki) jest b***el jak rzadko to też pal licho, ale pisanie (z olimpijską pewnością siebie) o rzeczach, o których nie posiada się nawet podstawowych informacji, dla mnie dyskredytuje autora i stawia wielki znak zapytania nad każdą przekazywaną treścią. Dodam jeszcze, że nie publikuję żadnych prac i nie zamierzam w przewidywalnej przyszłości więc zarzut zawiści jest tu raczej nietrafiony.
|
|
|
|
|
|
|
|
Ależ to zapewne wszystko prawda. Jednak cały czas obaj - zarówno Miko jak i Ty Corvinusie unikacie jak ognia ustosunkowania się do jednej kwestji: czy lepiej, aby ludzie czytali Michałka czy żeby nie czytali nic??
A zarzut zawiści nie był absolutnie skierowany do nikogo konkretnego - raczej do abstrakcyjnie pojmowanego "środowiska".
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Jednak cały czas obaj - zarówno Miko jak i Ty Corvinusie unikacie jak ognia ustosunkowania się do jednej kwestji: czy lepiej, aby ludzie czytali Michałka czy żeby nie czytali nic??
Ja nie bardzo rozumiem dlaczego nie mieliby czytać np. Nadolskiego, Nowakowskiego, Gumilewa, Wojny, Runcimana, Ostrogorskiego, Durdika, Potkowskiego czy Kałużyńskiego zamiast Michałka..
|
|
|
|
|
|
|
|
Bo michałek ma ładne obrazki??
A tak na poważnie - mniej więcej w środkowym l;iceum zaczynałem mój szał na średniowiecznawojskowość właśnie od książek Michałka. Następnie przyszła kolej na Runcimana i Nadolskiego, których oczywiście wolę pod względem merytorycznym. No ale ja - mówiąc nieskromnie - przeczytałem już multum książek historycznych i mogę uznać się za wytrawnego czytelnika. Także rozumiem, że są tacy, któzy poprzestana na Michałku. I nie mam zamiaru nad tym płakać ani szat rozdzierać. Powtarzając się: lepiej aby ludzie czytali popularnonaukowego, fantazjującego co nieco Michałka niż mieli uznać, że historia w ogóle jest do bani.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Jak juz napisałem - Michałek może i robi błędy, ale jest wielkim popularyzatorem. I jest POPULARNY. Daeniken również. Czy to powód, by nie ganić Daenikena? A choć obaj Ci panowie poziomem absurdu różnią się znacznie, poziomem naukowości niemal wcale. A to "niemal" (udawanie, że się podpiera dowodami) daje PEWNĄ przewagę Deanikenowi, nie Michałkowi...
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja zacząłem przygode z historią od książek z serii Tak Żyli Ludzie. Moim zdaniem to świetne poglądówki. Puźniej przyszedł czas na prace powazniejsze. Michałek jest popularny bo nie ma w tym względzie żadnej konkurencji. Książek ilustrowanych typu Osprey, na naszym rynku brakuje i przykład Michałka jest tu nad wyraz wymowny, bo ludzie muszą zadowalać się chałą.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|