|
|
Zapowiedzi i nowości - średniowiecze
|
|
|
|
QUOTE(Badacz 1954 @ 30/11/2018, 15:44) jedna z młodyych adeptek nauk histroycznych z niezłomnym przekonaniem wygłosiła wniosek (sam byłem na tej rozprawie doktorskiej) "Władza komunistyczna istniała już w Sredniowieczu! Dowodzi tego istnienie biliotek radzieckich!" Należało podpowiedzieć, że komun lombardzkich również.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Radagast @ 1/12/2018, 21:45) QUOTE(Badacz 1954 @ 1/12/2018, 4:33) To może od razu wprowadźmy w Polsce języko obowiązkowy-angielski? Ponadto, o ile dobrze pamiętam, obowiątkiem każdego naukowca w każdym kraju, jest krzewić naukę w języku ojczystym. W żadnym innym, wysoko cywilizowanym, kraju, nie ma takiego zjawiska, aby publikacje naukowe były wydawane w języku obcym, niezrozumiałym dla szerokiego kręgu społeczeństwa. Chyba że to powrót do czasów wczesnego Sredniowiecza. Tego rodzaju wypowiedź, na którą Pan sobie pozwolił, to siarczysty policzek dla wielu pokoleń Polaków, walczących o zachowanie języka i kultury narodu. Badacz1954 Szanowny Panie! Tutaj książki na rynek międzynarodowy wprowadza się najczęściej za pośrednictwem streszczeń, w jakie autor (lub tłumacz) zaopatruje daną publikację. Przy niektórych typach publikacji (np. rozprawy doktorskie z zakresu historii) autor jest zobowiązany zaopatrzyć taką pracę w kilku-lub kilkunastostronicowe streszczenie w języku angielskim (rzadziej francuskim). Umożliwia to zarówno "wyjście" publikacji w "szeroki świat" (na stronach internetowych), jak i orientację wydawców w innych krajach (np. w Stanach Zjednoczonych Ameryki Pąłnocnej), którzy w takim przypadku zlecają przetłumaczenie całości dzieła na język, chociażby angielski. Nikt więc nie mówi o zasklepianiu się w swoim wąskim kręgu kulturowym. Wręcz przeciwnie. Jednak wydawanie poważnych pozycji naukowych w Polsce w języku angielskim, a nie polskim, to, moim zdaniem, powrót do czasów, kiedy celowo publikowano nawet Pismo Swiete w języku łacińskim, greckim czy hebrajskim, aby uniemożliwić szerokiemu kręgowi preceptorów dostęp do prawdy. Takie jest moje zdanie w tej sprawie. Jeżeli moje wywody kieruję w poście, adresowanym do Pana, to tylko dlatego, że był Pan ostatnim w tym wątku tematycznym. A "ostatnich gryzą psy", więc Pana "pogryzłem". Wiem jednak, że posty te czytają nie tylko adresaci, ale wiele innych Forumowiczów. I to do nich wywody moje były głównie adresowane. Z wyrazami szacunku. Włodzimierz Johann Delekta. Z całym szacunkiem, ale polemizuje Pan z nie moimi poglądami. Napisałem, że trzeba szukać złotego środka, a więc publikować w języku polskim, ale nie zasklepiać się w swoim małym ogródku, do którego nikt z zewnątrz nie ma prawa zajrzeć. Pana zacietrzewienie pokazuje, że nie rozumie Pan współczesnych realiów. Nie ma takiego obowiązku jak krzewienie nauki w języku ojczystym; z perspektywy nauki, język raczej jest balastem, zwłaszcza taki, który nie pozwala na swobodną szeroką komunikację. Wiele innych nacji już to zrozumiało. Proszę spojrzeć na wiodące marki wydawnicze w dziedzinie historii jak Brill czy Brepols. Pierwsze jest holenderskie (r. zał. 1683) drugie belgijskie (r. zał. 1795). Od dawna ogromna większość prac publikowanych przez te oficyny jest w języku angielskim. Warto zajrzeć do danych. Wg najświeższych badań z roku 2014 w Polsce prace wydane w języku angielskim stanowiły 17,4% ogółu publikacji. A teraz odpowiednio w innych przebadanych państwach: Słowacja - 25,6; Czechy - 26,4; Słowenia - 49,9; Norwegia - 61,8; Dania - 63,4; Finlandia - 68,3; Flandria (region federalny Belgii) - 78.7. Obawiam się, że w tym gronie Polska nieprzypadkowo odstaje. Chyba, że wymienione kraje z najwyższym odsetkiem publikacji w języku angielskim nie należą wg Pana do wysoko cywilizowanych. Dane wg: http://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/czy-...w-europejskich/
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Badacz 1954 @ 2/12/2018, 15:22) Nikt więc nie mówi o zasklepianiu się w swoim wąskim kręgu kulturowym. Wręcz przeciwnie. Jednak wydawanie poważnych pozycji naukowych w Polsce w języku angielskim, a nie polskim, to, moim zdaniem, powrót do czasów, kiedy celowo publikowano nawet Pismo Swiete w języku łacińskim, greckim czy hebrajskim, aby uniemożliwić szerokiemu kręgowi preceptorów dostęp do prawdy. Takie jest moje zdanie w tej sprawie. Jeżeli moje wywody kieruję w poście, adresowanym do Pana, to tylko dlatego, że był Pan ostatnim w tym wątku tematycznym. A "ostatnich gryzą psy", więc Pana "pogryzłem". Wiem jednak, że posty te czytają nie tylko adresaci, ale wiele innych Forumowiczów. I to do nich wywody moje były głównie adresowane. Z wyrazami szacunku. Włodzimierz Johann Delekta.
Sam Pan sobie przeczy, przecież Pismo święte zostało spisane (oczywiście celowo) w językach hebrajskim (ST) i greckim (NT). To wydania w innych językach powstały w wyniku tłumaczeń. A te raz Pan uznaje, a raz nie, w zależności od tego, jak Panu wygodnie. Wg logiki, którą prezentował Pan wcześniej, liczyć mają się języki narodowe autorów a nie możliwości czytelników - wg tego wszyscy powinni czytać biblię w hebrajskim i greckim.
Przepraszam, ale muszę przyznać, że coraz mniej rozumiem Pana wypowiedzi i argumenty. Kończę tę dyskusję, pozostając przy swoim, mam nadzieję wyważonym, poglądzie. I jakoś nie czuję się pogryziony przez nikogo.
|
|
|
|
|
|
|
|
Rozumiem oburzenie kolegi Badacz 1954. Jeśli wyniki prac polskich naukowców utrzymywanych przez polskiego podatnika mają się ukazywać wyłącznie w języku angielskim, to bez wątpienia tworzy to barierę dla czytelnika, dla którego angielski jest językiem obcym (a takim w formie pisemnej, szczególnie naukowej, pozostaje bardzo często nawet dla osób codziennie się nim posługujących w mowie). Polski czytelnik wówczas ma prawo czuć się wykluczony z uczestnictwa w korzystaniu z dobrodziejstw polskiej nauki.
Przykłady podane przez kolegę Radagasta mówią jeszcze o jednym - o poziomie znajomości angielskiego w danych krajach. W Polsce nadal jest słabo pod tym względem i to z winy samych Polaków, to trzeba podkreślić. Nie ucząc się języków sami się zamykamy na świat i bogactwo literatury obcojęzycznej skazując się jednocześnie wyłącznie na to, co ktoś wybierze, przetłumaczy i nam podsunie pod nos. Dziwne czasy nastały - słynący z ukochania wolności i niezależności Polak zdaje się na wybór kogoś innego odnośnie tego, co może przeczytać.
Z drugiej strony dzisiaj dostęp do znakomitych prac polskich historyków jest de facto nieograniczony i wybór jest ogromny, jak chyba nigdy dotąd. A ile osób z niego korzysta? To wiedzą tylko wydawcy tychże prac i autorzy. Jeśli wydawanie po polsku książek jest po prostu nieopłacalne z uwagi na znikomy popyt i nie zwracają się nawet koszty druku (a to już podpada pod niegospodarność i marnowanie środków w przypadku finansów publicznych), a w wersji angielskiej ma szansę dotrzeć do sporego grona faktycznie zainteresowanych, to cóż się dziwić? Świat wciąż się zmienia. Historia czasem lubi zataczać koło. Może polski czytelnik, który pewnego dnia nagle zobaczy, że stracił dostęp do wiedzy (tak jak dawniej miał ograniczony dostęp do niej z powodu braku znajomości łaciny, lub w ogóle z uwagi na swoją niegramotność), obudzi się i zacznie się domagać powrotu literatury? Może taki zimny prysznic jest potrzebny?
Chociaż równie dobrze nawet może tego braku nie zauważyć, bo musiałby najpierw odkleić nos od smartfona, a przerwy na reklamy między kabaretami, a programami z tzw. celebrytami nie są aż tak długie, by czasu wystarczyło na przeczytanie książki.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Ree @ 2/12/2018, 22:27) Rozumiem oburzenie kolegi Badacz 1954. Jeśli wyniki prac polskich naukowców utrzymywanych przez polskiego podatnika mają się ukazywać wyłącznie w języku angielskim, to bez wątpienia tworzy to barierę dla czytelnika, dla którego angielski jest językiem obcym (a takim w formie pisemnej, szczególnie naukowej, pozostaje bardzo często nawet dla osób codziennie się nim posługujących w mowie). Polski czytelnik wówczas ma prawo czuć się wykluczony z uczestnictwa w korzystaniu z dobrodziejstw polskiej nauki. Przykłady podane przez kolegę Radagasta mówią jeszcze o jednym - o poziomie znajomości angielskiego w danych krajach. W Polsce nadal jest słabo pod tym względem i to z winy samych Polaków, to trzeba podkreślić. Nie ucząc się języków sami się zamykamy na świat i bogactwo literatury obcojęzycznej skazując się jednocześnie wyłącznie na to, co ktoś wybierze, przetłumaczy i nam podsunie pod nos. Dziwne czasy nastały - słynący z ukochania wolności i niezależności Polak zdaje się na wybór kogoś innego odnośnie tego, co może przeczytać. Z drugiej strony dzisiaj dostęp do znakomitych prac polskich historyków jest de facto nieograniczony i wybór jest ogromny, jak chyba nigdy dotąd. A ile osób z niego korzysta? To wiedzą tylko wydawcy tychże prac i autorzy. Jeśli wydawanie po polsku książek jest po prostu nieopłacalne z uwagi na znikomy popyt i nie zwracają się nawet koszty druku (a to już podpada pod niegospodarność i marnowanie środków w przypadku finansów publicznych), a w wersji angielskiej ma szansę dotrzeć do sporego grona faktycznie zainteresowanych, to cóż się dziwić? Świat wciąż się zmienia. Historia czasem lubi zataczać koło. Może polski czytelnik, który pewnego dnia nagle zobaczy, że stracił dostęp do wiedzy (tak jak dawniej miał ograniczony dostęp do niej z powodu braku znajomości łaciny, lub w ogóle z uwagi na swoją niegramotność), obudzi się i zacznie się domagać powrotu literatury? Może taki zimny prysznic jest potrzebny? Chociaż równie dobrze nawet może tego braku nie zauważyć, bo musiałby najpierw odkleić nos od smartfona, a przerwy na reklamy między kabaretami, a programami z tzw. celebrytami nie są aż tak długie, by czasu wystarczyło na przeczytanie książki. Widzę, że jest przynajmniej jedna osoba na tym Forum, która dobrze zrozumiała moje intencje. Dziękuję. Badacz1954
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Ree @ 2/12/2018, 21:27) Rozumiem oburzenie kolegi Badacz 1954. Jeśli wyniki prac polskich naukowców utrzymywanych przez polskiego podatnika mają się ukazywać wyłącznie w języku angielskim, to bez wątpienia tworzy to barierę dla czytelnika, dla którego angielski jest językiem obcym (a takim w formie pisemnej, szczególnie naukowej, pozostaje bardzo często nawet dla osób codziennie się nim posługujących w mowie). Polski czytelnik wówczas ma prawo czuć się wykluczony z uczestnictwa w korzystaniu z dobrodziejstw polskiej nauki.
Ja rozumiem, że taki argument może być podnoszony przez osoby nie znające języka. Ale kijem Wisły nie zawrócimy. Humanistyka w dużej części przejdzie na język angielski, czy to się komuś podoba, czy nie. Bo nauka potrzebuje jednego języka komunikacji. Z tego co pamiętam, podatki idą na rozwój nauki, konsekwentnie podatnikowi powinno zależeć na tym, aby jego pieniądze były jak najlepiej wydane, aby rezultat był jak najlepszy. Ten często dostarczają naukowcy obracający się w nauce międzynarodowej i właśnie ci, którzy publikują w językach obcych. Choć nie jest to regułą.
QUOTE(Ree @ 2/12/2018, 21:27) Przykłady podane przez kolegę Radagasta mówią jeszcze o jednym - o poziomie znajomości angielskiego w danych krajach. W Polsce nadal jest słabo pod tym względem i to z winy samych Polaków, to trzeba podkreślić. Nie ucząc się języków sami się zamykamy na świat i bogactwo literatury obcojęzycznej skazując się jednocześnie wyłącznie na to, co ktoś wybierze, przetłumaczy i nam podsunie pod nos. Dziwne czasy nastały - słynący z ukochania wolności i niezależności Polak zdaje się na wybór kogoś innego odnośnie tego, co może przeczytać.
Sama prawda. Można do tego dodać notoryczne bazowanie historyków na polskich przekładach źródeł łacińskich, nawet naszych średniowiecznych, które uchodzą za jedyne autorytatywne. A z lekturą oryginału, już jest problem. Ile z tego nieporozumień.
QUOTE(Ree @ 2/12/2018, 21:27) Z drugiej strony dzisiaj dostęp do znakomitych prac polskich historyków jest de facto nieograniczony i wybór jest ogromny, jak chyba nigdy dotąd. A ile osób z niego korzysta? To wiedzą tylko wydawcy tychże prac i autorzy. Jeśli wydawanie po polsku książek jest po prostu nieopłacalne z uwagi na znikomy popyt i nie zwracają się nawet koszty druku (a to już podpada pod niegospodarność i marnowanie środków w przypadku finansów publicznych), a w wersji angielskiej ma szansę dotrzeć do sporego grona faktycznie zainteresowanych, to cóż się dziwić? Świat wciąż się zmienia. Historia czasem lubi zataczać koło. Może polski czytelnik, który pewnego dnia nagle zobaczy, że stracił dostęp do wiedzy (tak jak dawniej miał ograniczony dostęp do niej z powodu braku znajomości łaciny, lub w ogóle z uwagi na swoją niegramotność), obudzi się i zacznie się domagać powrotu literatury? Może taki zimny prysznic jest potrzebny?
Dlatego lekarstwem na wiele bolączek jest publikowanie wersji elektronicznych w wolnym dostępie. Koszty druku lepiej zainwestować w dobrą korektę językową, albo właśnie w przekład angielski.
W ogóle uważam, że problem zgłaszany przez Badacza1954 i innych przedmówców można przynajmniej częściowo łatwo rozwiązać. Dobrym autorom powinno się umożliwiać publikowanie w języku angielskim ich prac poprzez dofinansowanie. Można jednak stawiać warunek upublicznienia wersji elektronicznej w języku polskim w otwartym dostępie, choćby miałby to być jakiś preprint. W naszych dość skostniałych realiach wydawniczych nie sądzę jednak, żeby ktoś na to wpadł.
Ten post był edytowany przez Radagast: 3/12/2018, 23:13
|
|
|
|
|
|
|
|
Frantisek Smahel, Rewolucja husycka t.2. Korzenie czeskiej reformacji, Oświęcim: Napoleon V, 2018, ss. 386
Link: http://ksiazkihistoryczne.pl/historia-pows...rmacji/p,365975
QUOTE Jak długo przyjdzie nam jeszcze czekać na prawdziwą historię husytyzmu, która ukaże wszystkie straty poniesione przez ziemie czeskie w kontraście do wielkości osiągniętej w czasie panowania Karola IV? Pytanie to padło w czasie dyskusji po wykładzie otwartym i brzmiało prawie jak groźba. Quo usque tandem! Nawet ruch husycki nie jest już tym czym dawniej. W końcu przez cały czas uważano go za okres, kiedy – według słów Františka Palackiego – „Czechy znalazły się u szczytu swojej potęgi i możliwości”? Wręcz przeciwnie, a nawet dziś nie jest inaczej.
(…)
Nie tylko na stronach tych rozdziałów, lecz również w interpretacji struktury administracyjnej i ideologii reformacyjnej pamiętam o czytelnikach, dla których wcześniej powszechne pojęcia, terminy i realia są same w sobie trudnym orzechem do zgryzienia. Mimo to, wysiłki zmierzające do większej przystępności pracy nie mogły zostać zrealizowane kosztem dokładności.
(…)
Celem tej pracy nie są dzieje ziem czeskich w wieku husyckim, lecz dzieje rewolucji husyckiej powstałe w oparciu o określoną analizę krytyczną świadectw wszelkiego typu.
(…)
Dla mnie husytyzm był przede wszystkim częścią ówczesnej historii, przez co powstrzymałem się od poszukiwania jego znaczenia dla historii Czech.
Ten post był edytowany przez Księgarz biblioteczny: 5/12/2018, 10:56
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Księgarz biblioteczny @ 5/12/2018, 11:56) Frantisek Smahel, Rewolucja husycka t.2. Korzenie czeskiej reformacji, Oświęcim: Napoleon V, 2018, ss. 386 Link: http://ksiazkihistoryczne.pl/historia-pows...rmacji/p,365975QUOTE Jak długo przyjdzie nam jeszcze czekać na prawdziwą historię husytyzmu, która ukaże wszystkie straty poniesione przez ziemie czeskie w kontraście do wielkości osiągniętej w czasie panowania Karola IV? Pytanie to padło w czasie dyskusji po wykładzie otwartym i brzmiało prawie jak groźba. Quo usque tandem! Nawet ruch husycki nie jest już tym czym dawniej. W końcu przez cały czas uważano go za okres, kiedy – według słów Františka Palackiego – „Czechy znalazły się u szczytu swojej potęgi i możliwości”? Wręcz przeciwnie, a nawet dziś nie jest inaczej.
(…)
Nie tylko na stronach tych rozdziałów, lecz również w interpretacji struktury administracyjnej i ideologii reformacyjnej pamiętam o czytelnikach, dla których wcześniej powszechne pojęcia, terminy i realia są same w sobie trudnym orzechem do zgryzienia. Mimo to, wysiłki zmierzające do większej przystępności pracy nie mogły zostać zrealizowane kosztem dokładności.
(…)
Celem tej pracy nie są dzieje ziem czeskich w wieku husyckim, lecz dzieje rewolucji husyckiej powstałe w oparciu o określoną analizę krytyczną świadectw wszelkiego typu.
(…)
Dla mnie husytyzm był przede wszystkim częścią ówczesnej historii, przez co powstrzymałem się od poszukiwania jego znaczenia dla historii Czech. Tym zagadnieniem zajęli się już dawno historycy czescy. Więc po co dublować badania? proponowałbym co innego. Zająć się chociażby sprawą "Sierotek Czeskich" i ich wpływu na polską kulturę tego okresu. Badacz1954
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Tym zagadnieniem zajęli się już dawno historycy czescy. Więc po co dublować badania? proponowałbym co innego. Zająć się chociażby sprawą "Sierotek Czeskich" i ich wpływu na polską kulturę tego okresu. Badacz1954 A nazwisko Frantisek Smahel (dokładniej František Šmahel) co może nam powiedzieć na temat pochodzenia autora pracy oraz tego, czy zdublował on badania autorów czeskich?
Dla ułatwienia biogram autora: https://cs.wikipedia.org/wiki/Franti%C5%A1ek_%C5%A0mahel
Ja bym proponował abyś wprowadził przed umieszczeniem kolejnego wpisu zasady czytania ze zrozumieniem. Inaczej Twoje posty coraz bardziej zaczynają się nadawać tylko na automatyczne usuwanie.
Tak przy okazji - wydawnictwo Napoleon V ma własny dział na forum: http://www.historycy.org/index.php?showforum=460, także tam można spokojnie wrzucać wszelkie informacje na jego temat .
|
|
|
|
|
|
|
|
Tym razem w ramach serii Origines Polonorum ukazał się tom, który może zainteresować szersze grono odbiorców: Gniezno. Wczesnośredniowieczny zespół grodowy red. Tomasz Sawicki i Magdalena Bis
|
|
|
|
|
|
|
|
stron 494 - liczba zachęca
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(welesxxi @ 8/12/2018, 23:52) Tym razem w ramach serii Origines Polonorum ukazał się tom, który może zainteresować szersze grono odbiorców: Gniezno. Wczesnośredniowieczny zespół grodowyred. Tomasz Sawicki i Magdalena Bis Tu -> spis treści. Ostatnio ukazał się też *Zawichost*
Ten post był edytowany przez Radagast: 9/12/2018, 18:33
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie wiem, czy ten tytuł już został tutaj podany, ale w razie czego wrzucam:
Hierofanie, wierzenia obrzędy… Kultura symboliczna w średniowieczu między pogaństwem a chrześcijaństwem, z serii Materiały V Kongresu Mediewistów Polskich, tom 2, red. Stanisław Rosik, Sylwia Jędrzejewska, Karol Kollinger, Rzeszów: Uniwersytet Rzeszowski, 2018, ss. 252
QUOTE Spis treści:
Stanisław Rosik, Wprowadzenie
Część I. Symbole i... idole — na styku kultur
Aleksandr Musin, Marija Żeltowa, Olga Tarabardina, Elena Tianina, Kamienne artefakty z epoki neolitu i wczesnej epoki żelaza jako amulety średniowiecznego Nowogrodu
Paweł Szczepanik, Wczesnośredniowieczne miniaturowe figurki antropomorficzne z terenów Słowiańszczyzny Północno-Zachodniej. Próba interpretacji
Janusz Cieślik, Idol ze Zbrucza. Zabytek z XI wieku?
Andrzej Pleszczyński, Krzyż - Drzewo Życia z wrocławskiego kościoła Świętego Krzyża. Znaczenie i kontekst kulturowy wyobrażenia
Część II. Pamięć, groby i zaświaty
Kamil Kajkowski, Symbolika wczesnośredniowiecznych depozytów szkieletów koni z ziem polskich
Andrzej Janowski, Czy groby komorowe z X i początku XI wieku z ziem władztwa wczesnopiastowskiego i Rusi są pochówkami pierwszych chrześcijan?
Mariusz Bartnicki, Ceremoniał pogrzebowy władców ruskich w XII i XIII wieku
Katarzyna Skrzyńska, Czekanowskie Ueu de Memoire. Obraz archeologiczny
Link: http://wydawnictwo.univ.rzeszow.pl/product...roducts_id=2700
|
|
|
|
|
|
|
lelek67
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 1 |
|
Nr użytkownika: 104.250 |
|
|
|
|
|
|
Tej pozycji chyba nie było. Srebro i władza Trybuty i handel dalekosiężny a kształtowanie się państwa piastowskiego i państw sąsiednich Dariusz Adamczyk Wydawnictwo Naukowe PWN Monografia naukowa powstała w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie i stała się podstawą habilitacji autora na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Gottfrieda Wilhelma Leibniza w Hanowerze. Jej pierwsze wydanie ukazało się w języku niemieckim w 2014 r
|
|
|
|
|
|
|
|
Zapowiedź Wydawnictwa DIALOG: Złoty Nosorożec. Historia średniowiecznej Afryki François-Xavier Fauvelle-Aymar
|
|
|
|
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|