Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
4 Strony < 1 2 3 4 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Wasza ulubiona brygada
     
miste
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 49
Nr użytkownika: 42.555

 
 
post 31/03/2008, 21:18 Quote Post

QUOTE(Nico @ 31/03/2008, 22:13)
QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:09)
BŁAGAM!!! Tylko bez pieśni pochwalnych na cześć Bragg'a.  wink.gif


Do pieśni daleko, ale z mitem 'It is all Bragg`s fault' się nie zgodzę nigdy tongue.gif.


IX 1863, plan był genialny, a wyszło zupełnie, jak u nas wink.gif
Ja bym sprostował, ale to temat innej dyskusji, "Bragg is all Davis' fault". smile.gif


QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:09)
która nawet w końcowym okresie wojny objawiała się relatywnie niską stopą dezercji w jego oddziałach.


A dlaczego? biggrin.gif Bo potrafił strzelać nawet do swoich żołnierzy w środku bitwy. Dezerterów rozstrzeliwał bez cackania się. Jego oddziały były dowodzone twardą ręką....
*




Ujmę to bez ujmy dla siebie, nie chicałbym być podkomendnym Forresta. Nawet artylerzystą.
 
User is offline  PMMini Profile Post #31

     
Nico
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.938
Nr użytkownika: 3.969

 
 
post 31/03/2008, 22:06 Quote Post

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:18)
IX 1863, plan był genialny, a wyszło zupełnie, jak u nas  wink.gif


Mówisz o tym co zaszło przed Chickamauga? Bragg wydaje rozkazy, a Hindmann/Polk ich nie wykonują. Wyobraź sobie Lee wydającego rozkazy Jacksonowi/Longstreetowi, a oni go zlewają?

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:18)
Ja bym sprostował, ale to temat innej dyskusji, "Bragg is all Davis fault".  smile.gif


Nie. Bragg nie był dowódcą polowym, ale nawet bez tego mógłby być lepszym niż był, gdyby miał choć jednego normalnego podkomendnego. Miał dwóch kretów, jednego debila, który umiał się tylko modlić dobrze i jednego, który sprawiał się dobrze w obronie, ale w ataku cienki bolek był. Nie miał nikogo pokroju Jackson/Longstreet. Zaś Wheeler to śmiech na sali przy Stuarcie. Jak na podkomendnych (0-1-2 dobrzy/przeciętni/miernoty) i środki jakie miał (całe Południe zaopatrywało ANV, a AoT Northrop kazał żyć z 'ziemi') to naprawdę spisał się nie najgorzej.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #32

     
Ciołek
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 873
Nr użytkownika: 9.200

 
 
post 31/03/2008, 22:10 Quote Post

Ależ drodzy Koledzy, może warto Waszą dyskusję kontynuować w temacie o kawalerii bądź dowódcach? smile.gif

Wracając do ciekawych jednostek, walczących po stronie Konfederacji- co sądzicie o Louisiana Tigers? Banda złodziei i oprychów, czy bohaterscy żołnierze? Jeden z generałów CSA widząc ich wyczyny na polu bitwy uznał z zachwytem, że jak dla niego to mogą kraść ile chcą. Zaś jankeska prasa przytaczała opowieści z dreszczykiem o Luizjańskich Tygrysach, którzy wykopywali poległych bluebellies i przesyłali ich kości swoim ukochanym dziewczętom jako pamiątki rolleyes.gif
Prawdą jest, że w skład tych jednostek wchodził element najróżniejszy, i że Luizjańczycy wśród cywilów bądź w obozowiskach nie świecili przykładem, za to w walce niewielu było w stanie im dorównać.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #33

     
miste
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 49
Nr użytkownika: 42.555

 
 
post 31/03/2008, 22:19 Quote Post


Nico, nie jest tak, że Departament Wojny "narzucał" Bragg'owi każdego z dowódców korpusu/dywizji/brygady.

Bragg miał wysokie notowania u Davis'a i mógł sam wpłynąć na kształtowanie korpusu dowódczego swojej armii.

Co do Polk'a, Cheatham'a, Hindman'a nie będą z Tobą polemizował.

Natomiast uważam,że krzywdzisz rolę i talenty Wheeler'a...

AoT miała gorsze wyposażenie - lżejszą artylerią opartą głównie na hałubicach i działach gładkolufowych - napoleonach. Jeżeli chodzi o codzienne zaopatrzenie to sprawa nie wyglądała tak źle.
Niemniej Northrop był słabym organizatorem, a w systemie zakupów i zaopatrzenia szerzyły się korpucja...
 
User is offline  PMMini Profile Post #34

     
miste
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 49
Nr użytkownika: 42.555

 
 
post 31/03/2008, 22:23 Quote Post

QUOTE(Ciołek @ 31/03/2008, 23:10)
Ależ drodzy Koledzy, może warto Waszą dyskusję kontynuować w temacie o kawalerii bądź dowódcach? smile.gif

Wracając do ciekawych jednostek, walczących po stronie Konfederacji- co sądzicie o Louisiana Tigers? Banda złodziei i oprychów, czy bohaterscy żołnierze? Jeden z generałów CSA widząc ich wyczyny na polu bitwy uznał z zachwytem, że jak dla niego to mogą kraść ile chcą. Zaś jankeska prasa przytaczała opowieści z dreszczykiem o Luizjańskich Tygrysach, którzy wykopywali poległych bluebellies i przesyłali ich kości swoim ukochanym dziewczętom jako pamiątki  rolleyes.gif
Prawdą jest, że w skład tych jednostek wchodził element najróżniejszy, i że Luizjańczycy wśród cywilów bądź w obozowiskach nie świecili przykładem, za to w walce niewielu było w stanie im dorównać.
*




W AoNVa były dwie brygady z Luizjany - Hays'a i Nicholls'a (Williams'a). Osobiście większą sympatią dażę tą drugą. Pod Chancellorsville brygada szła do boju w sile 1100 ludzi i znów - biła się wyśmienicie.


 
User is offline  PMMini Profile Post #35

     
Nico
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.938
Nr użytkownika: 3.969

 
 
post 31/03/2008, 22:28 Quote Post

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 22:19)
Nico, nie jest tak, że Departament Wojny "narzucał" Bragg'owi każdego z dowódców korpusu/dywizji/brygady.


W przypadku korpusów tak, z dywizjami różnie bywało. To właśnie kolejna pięta achillesowa armii Południa. Odgórne sterowanie kadrami....

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 22:19)
Bragg miał wysokie notowania u Davis'a i mógł sam wpłynąć na kształtowanie korpusu dowódczego swojej armii.


Nie mógł. Pamiętasz jak próbował odwołać Polka z armii przez całą jesień 1862 i 1863? Jefferson się nie godził, wkońcu Bragg po Chickamudze łamiąc prawo wywalił go na zbity pysk (too late, too little) bo już nie wytrzymał. Davis oczywiście przyleciał na ratunek swojemu dobremu koledze Polkowi....potem Polk znów powrócił do AoT w 1864, na szczęście 'wreszcie' go zabili i fachowcy pokroju Stewarta przejęli dowodzenie. Niestety znów 'too late, too little', bo pan Davis tak się upierał, żeby Polk miał czym 'odpowiedzialnym dowodzić', żeby mógł 'coś zawsze sp....'.

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 22:19)
Natomiast uważam,że krzywdzisz rolę i talenty Wheeler'a...


Te talenty pokazał szczególnie w 64 jak Hood go wysłał na rajd na tyły Shermana....a ten pojechał gdzieś do Knoxville i tak skatował swoją kawalerię, że do niczego się nie nadawała. W raportach zaś non stop zawyżał swoje dane, fałszując tym samym obraz sytuacji w Richmond, który uważał, że w AoT jest tyle kawalerii, że więcej nie potrzeba. Na papierze to 10+ tys. mu wychodziło, a jak przyjechał JEJ objąć dowództwo to zobaczył realne 2 tys. To w sprawie zdolności organizacyjnych tego pana.

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 22:19)
Jeżeli chodzi o codzienne zaopatrzenie to sprawa nie wyglądała tak źle.


Nie wyglądała tak źle? ASJohnston pisał do Davisa, że zaopatrzenia potrzeba, a z pełnych magazynów w Nashville nie może korzystać bo wszystko zarezerwowane dla armii w Virginii. Tak było od 62 i przez cały 1863. AoT żyła 'from hand to mouth' przez większość czasu, ponieważ stali w urodzajnych terenach Tennessee przez długi czas to się to jakoś trzymało kupy. Niemniej normalne to to nie było. Dopiero w 64 otrzeźwieli trochę, ale znów za późno...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #36

     
miste
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 49
Nr użytkownika: 42.555

 
 
post 1/04/2008, 16:18 Quote Post

OT: W kwestii zaopatrzenia - choć odbiegamy od tematu brygad - najlepiej wyglądało ono w królestwie E.K.Smith'a - Dept of Trans-Mississippi. A to wszystko dzięki temu, że... ze względu na patrole rzeczne i garnizony federalnych nie było możliwości żywienia armii walczących na wschód od rzeki Mississippi.

W Dept of T-Miss. było dziesiątki ton mięsa podczas, gdy na frontach centralnym i wschodnim żołnierzy żywiono skromnymi racjami. Z fasolą... lub bez...

miste
 
User is offline  PMMini Profile Post #37

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.585
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 30/05/2008, 15:47 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Ostatnio nasz forumowy kolega, Tim Grayson, pytał o Irish Brigade, jednostkę wsławioną swym krwawym udziałem w morderczej bitwie pod Fredericksburgiem. Postanowiłem zadośćuczynić jego prośbom i przedstawić sylwetkę owej sławnej formacji. Od czego zacznę? Od tego, iż stanowiła ona jedno z ogniw długiego łańcucha irlandzkich oddziałów w służbie zagranicznej, które formowano poza Szmaragdową Wyspą już od czasów „odlotu dzikich gęsi”, jak poetycko historiografia Erinu nazywa odpływ z kraju tysięcy mężczyzn, którzy w dobie Jakuba II i Ludwika XIV opuścili ojczyznę, by walczyć w szeregach wojsk katolickich potęg Europy. W wieku XIX Ameryka przejęła rolę azylu dla irlandzkich uchodźców politycznych i zarobkowych emigrantów. To spośród takich właśnie ludzi sformowano 69 pułk milicji stanowej Nowego Jorku, który w przyszłości stanie się zaczynem Irish Brigade. Nim zagrzmiały działa w wojnie secesyjnej, chłopcy płka Michaela Corcorana już zapisali ciekawą kartę w dziejach militarnych USA. O co chodzi? Chodzi o wizytę brytyjskiego następcy tronu, przed którym nakazano defilować milicjantom pułku nr 69. Corcoran i jego podkomendni odmówili oddania honorów angielskiemu dynaście, co nie powinno dziwić wobec faktu nasycenia regimentu przez członków Fianna Eirionn, irlandzkiej zbrojnej organizacji niepodległościowej, której członkowie składali ślubowanie „głębokiej i nieśmiertelnej nienawiści do monarchii i oligarchii Wielkiej Brytanii”. Niesubordynacja celtyckich nowojorczyków sprawiła, że ich dowódca stanął przed amerykańskim trybunałem wojskowym. Od wyroku skazującego Corcorana uratował wybuch wojny z CSA. Tym samym pan Michael, choć nie w roli dowódcy, znalazł się przy swoim regimencie w pierwszej bitwie nad Bull Run, w której 21 lipca roku 1861 wojska Południa odparły uderzenie sił Unii. Sam Corcoran został w niej ranny i pojmany przez wroga, lecz 69 pułk, jako jeden z nielicznych pośród oddziałów USA, zachował spójność po bitwie i osłaniał odwrót pobitej armii.
Męstwo Irlandczyków, okazane w boju z jednostkami takich speców jak Joseph Johnston i P. G. T. Beauregard, sprawiło, iż wojskowe władze Unii postanowiły zainwestować w większą narodową formację synów Szmaragdowej Wyspy. Dążenie to współgrało z poczynaniami przywódców irlandzkiej emigracji politycznej, szukającymi sojusznika w dalszej walce z Albionem. Ludzie Ci liczyli, iż irlandzki wkład w zwycięstwo Północy zostanie przez Waszyngton wynagrodzony pomocą lub życzliwą jego neutralnością wobec działań Fenian, wymierzonych w kanadyjskie posiadłości Brytanii. Zakładano również, że wojna secesyjna stanie się okazją do zyskania przez ogół przybyszów z Erinu niezbędnego doświadczenia wojskowego, tak potrzebnego w walce z I ówczesnym mocarstwem światowym, czyli z Wielką Brytanią. Pochodną takiego myślenia okazała się Irish Brigade, utworzona z szeregu pułków o większości irlandzkiej. Jej dowódcą został gen. Thomas Francis Meagher, od 20 już wtedy lat stojący na czele radykalnego skrzydła irlandzkiego ruchu wolnościowego. Meagher vel O’Meagher, współzałożyciel Młodej Irlandii i Konfederacji Irlandzkiej, współtwórca do dziś używanej flagi narodowej Erinu, jeszcze w latach 40 XIX wieku został przez władze brytyjskie skazany na okrutną śmierć i poćwiartowanie zwłok. Do egzekucji i bezczeszczenia ciała irlandzkiego patrioty jednak nie doszło. Wyrok zamieniono na zesłanie na leżącą na krańcach świata wyspę Tasmanię. Stamtąd Meagherowi udało się wraz z żoną zbiec do Stanów Zjednoczonych.
Dowodzona przez Thomasa Francisa jednostka wzięła udział w I połowie roku 1862 w wyprawie wojsk Unii na Richmond. Prawdziwą sławę zyskać miała jednak dopiero 17 września owego roku w krwawej bitwie nad Antietam. Wchodziła ona wówczas w skład dywizji komenderowanej przez gen. Israela Richardsona, członka słynnej „klasy generałów” z West Point (absolwenci roku 1841 dali 23 generałów wojny secesyjnej – w chwili jej wybuchu przy życiu było zaledwie 38 spośród nich). Richardson cieszył się ogromną sympatię swych irlandzkich żołnierzy, wszak hojnie nagradzał ich przydziałami przedniej whiskey, co podpowiedział mu własny adiutant, kapitan Jack Gosson, rodak Meaghera. Nad Antietam dywizja pana Israela atakowała centrum linii konfederackich, umieszczone wzdłuż sławetnej Krwawej Alei, zbroczonej przez żołnierzy obu armii. Wznosząc celtyckie okrzyki bojowe, z jakich słynęli, bojownicy Irish Brigade runęli w stronę nieprzyjaciela. Bój ten okazał się zażartym. Już pierwsze salwy Południowców wykosiły połowę 63 pułku nowojorskiego. Zginął sam Richardson, a Meagher padł bez zmysłów, zrzucony przez śmiertelnie ugodzonego rumaka. Tego dnia Brygada Irlandzka utraciła 60 procent swojego stanu, ale wojska Unii uchwyciły wspomnianą Krwawą Aleję, co pułkownik z wojsk CSA, Edward P. Alexander (późniejszy generał), skomentował w słowach: „Armia Lee stanęła na krawędzi przepaści, zaś koniec Konfederacji był bliski”. Walkę na Krwawej Alei najlepiej już w wieku XX podsumował dowódca amerykańskiej 101 dywizji powietrznodesantowej, też przecież heroicznej, gen. John Wickham. Zwiedzając dawne pole bitewne powiedział on o bojownikach Północy, walczących na tamtym odcinku: „Dziś nie udałoby się sprawić, aby amerykańscy żołnierze wykonali taki atak”.
Czy w tamto wrześniowe popołudnie przypuszczano, że Irish Brigade czeka jeszcze cięższy bój i nieomal unicestwienie? Tak jednak miało się stać i to zanim na kalendarzach pojawiła się data 1863. Przyszedł bowiem dzień 13 grudnia, a wraz z nim batalia pod Fredericksburgiem. Brygadę Irlandzką wyznaczono do ataku na najsilniej broniony odcinek obrony konfederatów, tj. sławny odtąd Kamienny Mur. W początkowej fazie działań Irlandczyków poprowadził sam Meagher, który jako rekonwalscent nie musiał tego czynić. Już pierwszy pocisk działowy Południowców, który ugodził w maszerujących Gaelów, stanowił zapowiedź masakry. Na skutek wybuchu padło 5 żołnierzy 116 regimentu z Pensylwanii, w tym ciężko ranny jego dowódca, płk Dennis Keenan. Dalej było tylko gorzej, wszak artyleria wroga ryła w szeregach północnych żołnierzy krwawe bruzdy. Południowcy długo wspominali widok nacierających Irlandczyków, którzy zwierali szyki po każdym celnym trafieniu nieprzyjaciela. Generał George Pickett, znany z egzaltowanych listów słanych narzeczonej, tak oto do niej pisał: „Moje serce zamierało wobec nieposzlakowanego męstwa, okazywanego w obliczu śmierci przez synów Erinu. Cudowny atak Brygady Irlandzkiej jest nie do opisania. My konfederaci zapomnieliśmy zupełnie, że to nasi wrogowie i czciliśmy ich okrzykami pełnymi uznania”. Irlandczyków „czciły” jednak nie tylko słowa, ale także pociski armatnie i kule karabinowe, które szatkowały odważnych straceńców. Sztandarowy wspomnianych Pensylwańczyków został trafiony sześciokrotnie, nim wypuścił z rąk znak bojowy regimentu. Pokotem kładły się zastępy irlandzkiej piechoty, wraz ze swymi szeregowcami, podoficerami i oficerami. Ogień wroga nie stanowił jedynej przeszkody, wszak rowy melioracyjne i płoty skutecznie hamowały pęd Gaelów. To nic jednak, to nic, przecież szli, szli dalej... w objęcia śmierci. Śmierć wynurzała się spoza długiego kamiennego muru, za którym czaili się konfederaci. Nikt spośród unionistów nie podszedł tego dnia do owego muru tak blisko, jak ci wygnańcy z krainy głodu. Południowcy byli jednak tylko ludźmi, oni też czuli strach, a z ich ciał płynęła krew równie czerwona. W pewnej chwili padł na posterunku wódz konfederatów, gen. Thomas Cobb, a jego podwładni zwątpili w to, czy dadzą radę powstrzymać chłopaków Meaghera. Co się wtedy stało? Komendę nad obrońcami muru przejął płk Robert McMillan, Irlandczyk dowodzący południowym regimentem złożonym przede wszystkim... z synów Erinu! To oni, rodacy żołnierzy Irish Brigade, których Robert Lee planował odesłać na tyły, gdy posłyszał, że będą się bić ze swymi braćmi, stawili ostatni zdawałoby się opór fali nacierających Gaelów w niebieskich mundurach. W 140 lat potem owe sceny przywołał przejmujący film, który zainspirował Tima Graysona do zapytania, jakie legło u podstaw mojego dzisiejszego postu. Irlandczycy McMillana dali radę i utrzymali pozycję, choć musiały ich wesprzeć świeże posiłki z innych regimentów. Ich przeciwnicy z Irish Brigade zalegli przedpole muru. Kto nie zginął lub na skutek ran nie mógł się podnieść z ziemi, ten cofał się ku bezpiecznym tyłom. Jeden Francis Quinlan, porucznik w 116 pułku pensylwańskim, zawrócił jednak. Czemu to zrobił? Powodowało nim poczucie honoru, nie pozwalające utracić pułkowej chorągwi. Z tuzina konfederackich luf gruchnęła salwa, lecz unijny oficer, nietknięty ogniem, uniósł sztandar i wraz z nim opuścił plac boju. Czy strzelającymi doń byli podwładni McMillana? Czy w ostatniej chwili unieśli wyloty broni zbyt wysoko, aby nie trafić jeszcze jednego bohaterskiego rodaka?
13 grudnia roku 1862 kosztował liczącą ponad 1600 ludzi brygadę Meaghera ogromną cenę. Po bitwie zdatnych do służby okazało się tylko... 256 żołnierzy! Nawet korespondent londyńskiego „Timesa” musiał oddać hołd buntowniczym Irlandczykom, gdy wspominając przeszłe bitwy pisał: „Nigdy w historii, wliczając nawet batalie pod Fontenoy i Waterloo, synowie narodu irlandzkiego nie okazali takiego heroizmu, jak w tym jednym natarciu na niezdobyte pozycje konfederatów”. Bitwa pod Fredericksburgiem złamała materialną siłę brygady, lecz nie zniszczyła jej ducha. Okazało się to 2 lipca roku następnego, gdy pod Gettysburgiem zebrało się jej niespełna 600 żołnierzy, po wielkiej części ozdrowieńców pościąganych z federalnych lazaretów. Przed walką szeregi klęczących z różańcami w dłoniach irlandzkich bojowników pobłogosławił ich kapelan, ojciec William Corby, który udzielając zbiorowego rozgrzeszenia zapowiedział, że odmówi chrześcijańskiego pochówku każdemu, kto nie okaże należytego męstwa. Sylwetkę owego zakonnika, wznoszącego rękę w geście błogosławieństwa, utrwaliło dłuto rzeźbiarza. Ustawiony na dawnym placu boju pomnik Corby’ego okazał się pierwszą gettysburską statuą upamiętniającą nie-generała. Pomni uwag kapelana Irlandczycy stanęli na wysokości zadania i pod wodzą płka Patricka Kelly’ego dali odpór nacierającym Południowcom.
Po Gettysburgu Irish Brigade walczyła dalej, choć nieustanne topnienie jej ludzkiego potencjału spowodowało w połowie roku następnego rozwiązanie owej sławnej jednostki. Pod sam koniec zmagań reaktywowano ją jednak, a pułki doń należące do dziś chlubią się tradycją następców bohaterów znad Antietam i spod Fredericksburga. Jeszcze na polach bitewnych I wojny światowej wielu odznaczonych żołnierzy tychże pułków okazało się mieć irlandzkie korzenie. Dziś już tak nie jest, ale w XXI wieku jeden ze szlaków komunikacyjnych w rejonie Bagdadu, strzeżony przez batalion z 69 pułku, tego od Corcorana i odmowy uczczenia brytyjskiego dynasty, zyskał miano Drogi Irlandzkiej. Przetrwała bowiem sława brygady, jej ofiarnej służby dla Stanów Zjednoczonych i poświęcenia dla sprawy irlandzkiej, tak bliskiej jednostce, o której mawiano, iż była „co do człeka feniańska”. Pamięć owa żyje także we wspomnieniu o jej dowódcach, o ich tragicznych losach. O Michaleu Corcoranie, który zginął przygnieciony własnym koniem; o Patricku Kelly’m, poległym w boju z Południowcami; wreszcie o Thomasie Meagherze, który stracił życie w wodach Missouri w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach (czy za śmiercią dawnego wodza Irish Brigade, mającą miejsce w czasie szczególnej aktywności zbrojno-wywrotowej Fianna Eirionn, stali brytyjscy agenci?!).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #38

     
TimGrayson
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 127
Nr użytkownika: 14.592

Sebastian
Zawód: student
 
 
post 1/06/2008, 13:54 Quote Post

Dziękuję Stonewall'u za baaardzo ciekawy jak zawsze post, dzieki niemu zainterseowałeś mnie kolejnym tematem Irlandczyków tym razem pod Waterllo wink.gif

Jedno pytanko bo nie rozumiem tego zdania, mógłbyś mi to wyjaśnić smile.gif

"(absolwenci roku 1841 dali 23 generałów wojny secesyjnej – w chwili jej wybuchu przy życiu było zaledwie 38 spośród nich)"
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #39

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.585
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 1/06/2008, 19:04 Quote Post

Sebastianie!
Liczba 38 oznacza żyjących jeszcze w roku 1861 abolwentów Nardodowej Akademii Wojskowej w West Point, którzy ową szacowną uczelnię ukończyli równo 20 lat wcześniej (kilkunastu odeszło wcześniej z tego świata). 23 to z kolei ilość generałów wojny secesyjnej, wywodzących się ze wspomnianej grupy. Tym samym mamy trzecią liczbę, czyli 15 określającą tych z owego grona, którzy żyjąc w roku 1861 nie zyskali rang generalskich.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #40

     
Ciołek
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 873
Nr użytkownika: 9.200

 
 
post 2/06/2008, 10:11 Quote Post

Thomas Meagher przed bitwą pod Fredericksburgiem rozdał żołnierzom Irlandzkiej Brygady zielone gałązki bukszpanu, które odtąd nosili na czapkach jako symbol irlandzkiego dziedzictwa. Sam zatknął kilka przy swoim kapeluszu. Część żołnierzy umieściła też na sztandarach wieńce z bukszpanu. Żołnierz 116 pułku z Pensylwanii wspominał, że był to niezwykły widok: każda czapka, od generalskiej do najniższych rangą, udekorowana zielonymi gałązkami smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #41

     
Norbert8181
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 63
Nr użytkownika: 59.263

 
 
post 14/10/2009, 18:58 Quote Post

Brygada Armisteda dała Jankesom posmakować zimnej stali.

Ten post był edytowany przez Sarissoforoj: 7/04/2010, 17:24
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #42

     
The General
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.970
Nr użytkownika: 19.808

 
 
post 14/10/2009, 19:33 Quote Post

QUOTE(Norbert8181 @ 14/10/2009, 19:58)
BRYGADA ARMISTEADA DAŁA JANKESOM POSMAKOWAĆ ZIMNEJ STALI
*


Nawet jeśli tak, to na dobre jej to nie wyszło, bo w trakcie tej czynności została "wypatroszona".
 
User is offline  PMMini Profile Post #43

     
Norbert8181
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 63
Nr użytkownika: 59.263

 
 
post 14/10/2009, 20:22 Quote Post

Faktycznie tak było panie Generale, ale moi znakomici przedmówcy opisali najdzielniejsze brygady a postać L.ARMISTEADA z kapeluszem na klindze szabli idącego na czele straceńców bardzo mi zaimponowała.

Do Pana Generała. Łatwo Panu mówić, skoro Pan nigdy nie był pod ogniem. Dla mnie wykonanie takiego ataku to czyste bohaterstwo.

Ten post był edytowany przez Sarissoforoj: 7/04/2010, 17:29
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #44

     
dziamgot
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 152
Nr użytkownika: 47.713

 
 
post 7/04/2010, 17:16 Quote Post

...a mnie imponują troche niżej stopniem czyli płk. Joshua L. Chamberlain i Polak dowódca (przepraszam jeśli pomyliłam numerację) 58th NY Krzyżanowski.
Pozdrowienia
 
User is offline  PMMini Profile Post #45

4 Strony < 1 2 3 4 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej