Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

historycy.org _ Amerykańska wojna secesyjna _ Wasza ulubiona brygada

Napisany przez: C. M. Wilcox 29/03/2008, 17:49

Witam.

Od kilku miesięcy interesuje się wojną secesyjną i zmaganiami na jej frontach.Ciekawi mnie szczególnie jaka jednostka (z Północy lub Południa)jest waszą ulubioną (tzn. niekoniecznie najlepszą).Która brygada/pułk zasługuje na ten zaszczytny tytuł i za co (za ogół albo za poszczególne kampanie).

Pozdrawiam!

Napisany przez: Nico 29/03/2008, 19:44

Oczywiście brygada generała Hooda składająca się z żołnierzy z Teksasu i Arkansas. Ich dokonania pod Gaines Mill, Antietam oraz Gettysburgiem są legendarne smile.gif.

Napisany przez: C. M. Wilcox 29/03/2008, 20:18

Mi też oni imponują ale moja skromna wiedza nt. tej brygady kończy się pod Gettysburgiem sad.gif Jaki był los tej jednostki w następnych latach?

Napisany przez: miste 29/03/2008, 20:22

Organizacja i skład brygad konfederackich zmieniały się w trakcie trwania wojny. "Mieszane" pułkami z różnych stanów brygady piechoty pod koniec 1863 nabrały bardziej jednorodnego charakteru.

Absolutnie pierwsze miejsce w mojej gablotce zajmuje brygada Ramseur'a (Cox'a) złożona z następujących pułków z Pół.Karoliny: 2nd, 4th, 14th, 30th.

To NC złożyła proporcjonalnie największą daninę krwi ze wszystkich stanów Południa.

Chłopcy z NC, tzw. "Tar heel" stanowili, obok żołnierzy z VA, podstawową siłą uderzeniową Army of Nothern Virginia... podstawową, ale dyskryminowaną, ze względu na panujący w prasie i wśród wyższych dowódców kult VA.

Brygada Ramsuera była jedną z mniejszych w AoNVA, ale młody dowódca stworzył z niej świetnie zdyscyplinowaną i zorganizowaną jednostkę.
Brygada pokazała swój pazur pod Chancellorsville gdzie, o ile pamiętam, straciła ok. 60% stanu idąc do boju w sile ok. 1400 ludzi.
Dużo by wymieniać: Antietam (!), Chancellorsville (!!!), Gettysburg (!), Wilderness (!!), Cold Harbour (!!!), bitwy w Dolinie Shenandoah (!!!).

Przypuszczam, że Nico określi tą brygadę mianem średniej, ale to mój typ.

Prosiłeś o jedną, dlatego napisałem tylko o tej.









Napisany przez: miste 29/03/2008, 20:29

QUOTE(C. M. Wilcox @ 29/03/2008, 21:18)
Mi też oni imponują ale moja skromna wiedza nt. tej brygady kończy się pod Gettysburgiem sad.gif Jaki był los tej jednostki w następnych latach?
*



Brygada była na gościnnych występach już we wrześniu 1863 pod Chickamaugą, gdzie uczestniczyła w praniu skóry Federalnym - pod wodzą Longstreeta. Przełom 1863/1864 to stracone miesiące w kampanii pod Knoxville. Powrót do Virginii i walka w I Korpusie AoNVA aż do końca wojny na froncie wschodnim.

Napisany przez: Nico 29/03/2008, 20:47

QUOTE(miste @ 29/03/2008, 20:22)
To NC złożyła proporcjonalnie największą daninę krwi ze wszystkich stanów Południa.


Każdy stan składał to co miał najlepszego do zaoferowania smile.gif. Floryda, choć mała i mało rekrutów dała, miało coś równie ważnego jak wiele tysięcy rekrutów - produkował sól.

http://fcit.usf.edu/Florida/lessons/cvl_war/cvl_war1.htm

To taka dygresja tylko.

QUOTE(miste @ 29/03/2008, 20:22)
Przypuszczam, że Nico określi tą brygadę mianem średniej, ale to mój typ.


Przyznam szczerze, że brygady dobrze nie znam, ale dowódcę tak i z tego co pamiętam z książek był on bardzo dobrze opisywany tym samym nie dziwię się, że jego brygada była 'niezła' smile.gif.

Napisany przez: miste 29/03/2008, 21:35

Rzeczywiście, Floryda miała bardzo duże znaczenie gospodarcze. Dowódcy unijni (X Korpus) dostawali białej gorączki walcząc bez większych sukcesów z nieregularnymi jednostkami Południa (głównie kawalerii) na terenie Florydy.

Florydzie udało się sformować łącznie bodajże 11 pułków piechoty. Pierwsza brygada z Florydy walczyła w AoNVA, druga - w AoT.

Napisany przez: Nico 30/03/2008, 0:10

QUOTE(miste @ 29/03/2008, 21:35)
Florydzie udało się sformować łącznie bodajże 11 pułków piechoty. Pierwsza brygada z Florydy walczyła w AoNVA, druga - w AoT.


A nawet ciut więcej smile.gif.

http://en.wikipedia.org/wiki/Florida_Civil_War_Confederate_Units

http://www.civilwararchive.com/Confedreg/confedfl.htm

Co do generała Ramseura to zginął nieszczęśliwie pod Cedar Creek w 1864 chyba nie mając okazji zobaczyć swojego właśnie-co-narodzonej córki sad.gif .

---

A pro po generała:

"I consider its brigade and regimental commanders as among the best of their respective grades in the army, and in the battle of Chancellorsville, where the brigade was much distinguished and suffered severely, General Ramseur was among those whose conduct was especially commended to my notice by Lieutenant General Jackson, in a message sent to me after he was wounded."

– Robert E. Lee, Official Report on Chancellorsville

Napisany przez: miste 30/03/2008, 8:51

Nico, ja liczyłem tylko oddziały regularne, a nie dziadków i młodzieńców, który stoczyli potyczkę pod Natural Bridge (1865). wink.gif

O ile pamiętam raport po bitwie pod Cedar Creek to generał dywizji Stephen D. Ramsuer ocalił resztę sił Early'ego. Za ten kontratak na przeważające siły federalne młodziutki Ramsuer'a i wielu żołnierzy zapłaciło cenę najwyższą.

Oj Ci niedoceniami, w popularnym przekazie, oficerowie Army of Northern Virginia...

pozdrawiam

miste

Napisany przez: The General 30/03/2008, 9:05

QUOTE(C. M. Wilcox @ 29/03/2008, 18:49)
Od kilku miesięcy interesuje się wojną secesyjną i zmaganiami na jej frontach.Ciekawi mnie szczególnie jaka jednostka (z Północy lub Południa)jest waszą ulubioną (tzn. niekoniecznie najlepszą).
*


Jeśli mają być ulubione to niech będą te:

USA: Brygada z Vermont – 2, 3, 4, 5, 6 pułki piechoty z Vermont i później jeszcze 11 pułk (zwany także 1 pułkiem ciężkiej artylerii z tego stanu), VI Korpus Armii Potomaku.
Jako brygada doszli z McClellanem w 1862 pod bramy Richmond, Antietam, Fredericksburg, Chancellorsville, pod Gettysburgiem stawili się za późno aby coś zdziałać, następnie w 1864 r. walczyli pod generałem Grantem w Wirginii, Dolina Shenandoah, Petersburg (m.in. poprowadzili rozstrzygający atak 2 kwietnia 1865 r.). Ze wszystkich brygad Unii to oni ponieśli największą ilość ofiar – 1172 żołnierzy tej jednostki straciło życie podczas wojny.

CSA: Brygada z Missouri - 1, 2, 3, 4, 5 i 6 pułki piechoty z Missouri oraz 1 i 3 pułku spieszonej kawalerii z tego stanu. Dużo by o nich trzeba było pisać więc lepiej podam linka:
http://zbigkurzawa.cyberdusk.pl/missouri.html

Napisany przez: C. M. Wilcox 30/03/2008, 10:33

Szkoda tylko że tak mało było gości z Missouri w szeregach południa-to byłby przykład dla innych-ich stan okupują Jankesi ale oni walczą nadal i ani myślą o dezercji!

Napisany przez: Stonewall 30/03/2008, 14:09

Nico!
Brygada Teksaska z Armii Północnej Wirginii w różnych fazach wojny secesyjnej posiadała w swoim składzie różne regimenty. Wspomniałeś chłopaków spod znaku Jednej Gwiazdy i tych z Arkansas, ale przecież pod Sharpsburgiem wojowali w jej ramach także Georgijczycy i Karolińczycy z Palmowego Stanu. O wspomnianej jednostce, jak również o innych sławnych brygadach (choćby Stonewall Brigade po stronie CSA i Iron Brigade pod stronie USA), będzie można poczytać w książce, którą napisałem. Na koniec ze zdziwieniem jeszcze odnotuję, że... czołowy admirator Konfederacji na tym Forum używa jankeskich nazw pól bitewnych. Nico! Żołnierze Texas Brigade nie walczyli pod Gaines Mill i nad Antietam, lecz pod Cold Harbor i Sharpsburgiem.

Napisany przez: Nico 30/03/2008, 16:54

QUOTE(C. M. Wilcox @ 30/03/2008, 10:33)
Szkoda tylko że tak mało było gości z Missouri w szeregach południa-to byłby przykład dla innych-ich stan okupują Jankesi ale oni walczą nadal i ani myślą o dezercji!


Pamiętaj, że sporo Missourańczyków walczyło w szeregach nieregularnych oddziałów partyzanckich CSA. Nie wiem czy 'liczono' ich jakkolwiek po wojnie wyliczając siły Południa.

QUOTE(C. M. Wilcox @ 30/03/2008, 10:33)
Na koniec ze zdziwieniem jeszcze odnotuję, że... czołowy admirator Konfederacji na tym Forum używa jankeskich nazw pól bitewnych. Nico! Żołnierze Texas Brigade nie walczyli pod Gaines Mill i nad Antietam, lecz pod Cold Harbor i Sharpsburgiem.


Stonewallu, nie ważna forma, ważna treść! wink.gif Najważniejsze, że "czołowy admirator Konfederacji" cool.gif

Napisany przez: miste 30/03/2008, 18:38

Po południowym Missouri grasowało mnóstwo bojówek deklarujących walkę za Konfederację. Często jednak niepokój i zawierucha czasów wojny, a także brak mężczyzn walczących na frontach rozsianych po całym dorzeczu dolnego Mississippi sprawiało, że "bojownicy" zmnieniali się w zwyczajnych rzezimieszków i rewolwerowców. Myślę, że w Missouri ludności cywilnej żyło się znacznie gorzej niż mieszkańcom podzielonego (ideowo) Kentucky i Tennessee.

Niemniej, oddziały z Missouri były awangardą departamentu Pembertona a później Army of Tennessee. Nie inaczej rzecz się miała w Dept. of Trans-Mississippi.

Wracając do głównego wątku, dodam, że wyśmienitą markę w Army of Tennessee miały wszystkie brygady piechoty składające się z pułków z Arkansas i Texasu.

Nico i Stonewall, nie wiem jak Wy, ale łatwiej wyróżnić mi brygady z C.S.A., niż U.S.A. Nie jest to chyba kwestia sentymentów i resentymentów. Po prostu brygady południowe dokonywały tego co dywizje Północy, choć jeden Southerner na pewno nie był w stanie pobić 10 Jankesów (i jak pokazała historia, tak w rzeczy samej było).
Zaś Iron Brigade - osławiona głównie Gettysburgiem - w późniejszym okresie wojny, po tak istotnym osłabieniu osobowym, jakie miało miejsce w dniu 1 lipca 1863, przestała wyróżniać się w raportach pobitewnych. Brygada Irlandczyków - zredukowana do (małych) kilkuset żołnierzy?

Pamiętamy elitarne dywizje w AoNVA, a zapominamy o oddziałach, które dołączyły do Armii w drugiej połowie 1864 - dywizja Roberta F. Hoke'a, Bushrod'a R. Johnson'a. Brygady wchodzące w skład tych dywizji także przyczyniły się do budowy legendy Armii i Gen. Lee.

Czy ktoś przypomina sobie o brygadzie weteranów N G. Evans'a, złożonąej z 4 pułków z Karoliny Południowej, którą los (a raczej Departament Wojny) miotał po różnych teatrach działań?

Napisany przez: The General 30/03/2008, 19:37

QUOTE(miste @ 30/03/2008, 19:38)
Nico i Stonewall, nie wiem jak Wy, ale łatwiej wyróżnić mi brygady z C.S.A., niż U.S.A. Nie jest to chyba kwestia sentymentów i resentymentów. Po prostu brygady południowe dokonywały tego co dywizje Północy choć jeden Southerner na pewno nie był w stanie pobić 10 Jankesów (i jak pokazała historia, tak w rzeczy samej było).
*


Nie no to jest przesada smile.gif

Napisany przez: miste 30/03/2008, 23:11

The General, a Marye's Heights w trakcie bitwy pod Chancellorsville?
Early (dywizja) Barksdale (brygada) powstrzymywali atak Sedgwicka (VI Korpus). W pewnym momencie atak skoncentrował się na liczącej ok. 1800 żołnierzy brygadzie Barksdale'a. Cztery pułki z Mississippi, tak jak w Fredricsburgu broniły się ostrzałem przed natarciem (o ile mnie pamięć nie myli) 2 dywizji federalnych. Żolnierze, ze względu na długość bronionego odcinka, stali w jednej linii. Nie było rezerw, odwodów... Po prostu żolnierz obok żołnierza w odległości wyprostowanego ramiona...

W końcu, Barksdale musiał oddać pola, tracąc wielu jeńców.

Jednak nie doszłoby do tego, gdyby niedoświadczony oficer z jego brygady nie dał nabrać się na fortel federalnych - zawieszenie broni w celu zebrania rannych. Emisariusz zlustrował szczupłe linie obrony Konfederatów i po jego powrocie atak wznowiono zwiększonymi siłami.


pozdrawiam
miste

Napisany przez: Nico 30/03/2008, 23:22

Jako przykład można podać jeszcze sławetny IX korpus Howarda pod Chancellorsville i Gettysburgiem 1go dnia laugh.gif .

Napisany przez: miste 31/03/2008, 6:35

QUOTE(Nico @ 31/03/2008, 0:22)
Jako przykład można podać jeszcze sławetny IX korpus Howarda pod Chancellorsville i Gettysburgiem 1go dnia  laugh.gif .
*



Ups. Chyba XI? Niestety, ale Howard nie był dobrym dowódcą. Przynajmniej nie w dwóch tych bitwach. Jeżeli chodzi o stan korpusu w bitwach to przedstawiał się on następująco: Chancellorsville - 11,5 tys. ludzi, Gettysburg - 9,5 tys. ludzi. W obu przypadkach Howard miał przeciwko sobie nieco większą liczbę Konfederatów. Pod Chancellorsville - dywizje Rodes'a i Colston'a, a pod Gettysburgiem - dywizje Rodes'a i chyba jedną dywizję z III Korpusu (Pender'a?).
Na ogół, technicznie rzecz biorąc - dywizje Konfederacji miały przeciwko sobie korpusy. smile.gif

miste

Napisany przez: Ciołek 31/03/2008, 9:18

Taka mała dygresja.

QUOTE
Ups. Chyba XI? Niestety, ale Howard nie był dobrym dowódcą. Przynajmniej nie w dwóch tych bitwach.

Zgadza się, XI. Okolicznością łagodzącą w przypadku Howarda może być to, kogo miał pod sobą i przeciwko sobie smile.gif Jego podwładni (chociażby polityczniak Schurz) byli dosyć nieudolni i chyba od początku biedny Oliver miał problemy z dogadaniem się z obcokrajowcami (i nie chodzi tu o barierę językową). Za to walczyć mu przyszło przeciwko najlepszym.
A poza tym Howard lepiej radził sobie z wykonywaniem rozkazów niż z samodzielnym podejmowaniem decyzji.

O, zapomniałabym w końcu. Moja ulubiona brygada to oczywiście Gregg's South Carolina Brigade (po śmierci Maxcy'ego dowodził nią Sam McGowan, a epizodycznie-pod Chancellorsville i Gettysburgiem- Abner Perrin, w zastępstwie rannego McGowana): 1st SC (Provisional), Orr's SC Rifles, 12th SCV, 13th SCV, 14th SCV.
Możecie sobie o niej poczytać na przykład tu:
http://www.aphillcsa.com/greggbrigade.html

Napisany przez: miste 31/03/2008, 16:29

Moja Pani, obok brygady Ramseur'a zawsze wysoko ceniłem brygadę wymienioną przez Ciebie. Brygada przez okres całej wojny zdecydowanie pozytywnie wyróżniała się spośród innych. I pod Antietam, Chancellorsville, Gettysburgiem, Wilderness, Spotsylvanią...

Młody brygadier Abner Perrin,wsławiony pod Gettysburgiem, przechodząc do kontrataku na Mule Shoe (Spotsylvanią) rzekł "I shall become a living Major General or a dead Brigadier". Pozostał brygadierem, na zawsze...

W ogóle, wszystkie brygady piechoty z tego "radykalnego" w poglądach stanu biły się diabelnie dobrze - brygady: Kershaw'a, Jenkins'a, Evans'a, Gregg'a, Gist'a, Hagood'a.

Napisany przez: Nico 31/03/2008, 16:32

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 16:29)
W ogóle, wszystkie brygady piechoty z tego "radykalnego" w poglądach stanu biły się diabelnie dobrze - brygady: Kershaw'a, Jenkins'a, Evans'a, Gregg'a, Gist'a, Hagood'a.


Szlachetny stan Południowa Karolina zawsze pierwszy walczył w Unii o wolność i prawa stanów, nic dziwnego więc, że pułki Płd.Karolińskie tak dzielnie walczyły o tą wolność ... prawda Generale wink.gif ?

Jeden z najlepszych, moim zdaniem najlepszy, kawalerzysta tej wojny - Wade Hampton - pochodził z Południowej Karoliny. Znany był też jako "Savior of South Carolina" smile.gif ....no i Orry Main był też z tego stanu tongue.gif.

Napisany przez: C. M. Wilcox 31/03/2008, 19:49

A co sądzicie o kawalerii? Która brygada (względnie pułk) jest waszą ulubioną?

Pozdrawiam!

Napisany przez: miste 31/03/2008, 20:10

C. M. Wilcox, z dużym trudem przychodzi wskazać ulubioną brygadę kawalerii. Właściwie ostateczny kształt (w sensie składu) brygady kawalerii nabrały na początku 1864. Dowódcy zmieniali się niezmiernie często i dlatego trudno powiązać brygady z ich dowódcami. sad.gif






Napisany przez: Nico 31/03/2008, 20:19

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 20:10)
C. M. Wilcox, z dużym trudem przychodzi wskazać ulubioną brygadę kawalerii. Właściwie ostateczny kształt (w sensie składu) brygady kawalerii nabrały na początku 1864. Dowódcy zmieniali się niezmiernie często i dlatego trudno powiązać brygady z ich dowódcami.  sad.gif


Raczej można zrobić listę najlepszych generałów kawalerii.

1. Wade Hampton
2. J.E.B. Stuart
3. N.B. Forrest

Forrest może i ma najlepszą reklamę, ale fakt jest taki, że był tylko świetny 'rajdowcem', natomiast jak miał działać w ramach armii, zajmować się zwiadem, wykonywać rozkazy itp. to już nie zawsze mu to świetnie wychodziło (Tullahoma np.), często też uważał, że 'wie lepiej'.

Napisany przez: Ciołek 31/03/2008, 20:33

QUOTE
Moja Pani, obok brygady Ramseur'a zawsze wysoko ceniłem brygadę wymienioną przez Ciebie. Brygada przez okres całej wojny zdecydowanie pozytywnie wyróżniała się spośród innych. I pod Antietam, Chancellorsville, Gettysburgiem, Wilderness, Spotsylvanią...

Cieszę się, że nie jestem jedyną wielbicielką brygady Gregga. Szkoda, że pod Fredericksburgiem tak niefortunnie potoczyły się jej losy.

QUOTE
W ogóle, wszystkie brygady piechoty z tego "radykalnego" w poglądach stanu biły się diabelnie dobrze - brygady: Kershaw'a, Jenkins'a, Evans'a, Gregg'a, Gist'a, Hagood'a.

Oprócz czynników wymienionych przez Nico, niewątpliwie sukcesy wymienionych jednostek były zasługą ich świetnych dowódców- kompetentnych oficerów, a przy tym wzorowych gentlemenów (no, powiedzmy oprócz "Shanksa" wink.gif).

Co do kawalerii- przyznaję, że zazwyczaj bardziej interesowały mnie losy samych dowódców, niż poszczególnych pułków unsure.gif

QUOTE
Forrest może i ma najlepszą reklamę, ale fakt jest taki, że był tylko świetny 'rajdowcem', natomiast jak miał działać w ramach armii, zajmować się zwiadem, wykonywać rozkazy itp. to już nie zawsze mu to świetnie wychodziło (Tullahoma np.), często też uważał, że 'wie lepiej'.

On po prostu wiedział lepiej. Patrząc na to, pod kim przyszło mu służyć- bufon Van Dorn, ponurak Bragg- wcale się Bedfordowi nie dziwię, że podchodził do swoich obowiązków z pewną dozą indywidualizmu biggrin.gif

Napisany przez: Nico 31/03/2008, 20:39

QUOTE(Ciołek @ 31/03/2008, 20:33)
On po prostu wiedział lepiej. Patrząc na to, pod kim przyszło mu służyć- bufon Van Dorn, ponurak Bragg- wcale się Bedfordowi nie dziwię, że podchodził do swoich obowiązków z pewną dozą indywidualizmu biggrin.gif


Ciekawe, że generał A.P.Stewart nie miał takich problemów w stosunku np. do Bragga ani w trakcie kiedy ten dowodził armią, ani w trakcie kiedy był na urlopie (pisali do siebie w ten czas listy), ani w trakcie kiedy Bragg był doradcą Davisa. Profesjonalizm to jedno, wiedzieć lepiej to drugie. Indywidualizm jest porządany w samodzielnym dowodzeniu, nie kiedy jest się cześcią zespołu.

Z innych ciekawostek, może panna Ciołek coś o tym wie?

QUOTE
Later, as the war came to a close, Forrest found a man and a boy without papers near Selma, Ala., where he was about to lead a last-ditch defense. Although the two said they were innocent, they were executed on the spot and a sign, "shot for desertion," set above their bodies. Forrest ordered the bodies left out for two days before burial. It later turned out that they had, in fact, been innocent.


Nathan Bedford Forrest: A Biography by Jack Hurst

http://www.splcenter.org/intel/intelreport/article.jsp?aid=518

Napisany przez: Ciołek 31/03/2008, 20:55

QUOTE
Ciekawe, że generał A.P.Stewart nie miał takich problemów w stosunku np. do Bragga ani w trakcie kiedy ten dowodził armią, ani w trakcie kiedy był na urlopie (pisali do siebie w ten czas listy), ani w trakcie kiedy Bragg był doradcą Davisa. Profesjonalizm to jedno, wiedzieć lepiej to drugie. Indywidualizm jest porządany w samodzielnym dowodzeniu, nie kiedy jest się cześcią zespołu.

Widocznie Stewart miał inny charakter, Forrest od wczesnej młodości nauczył się być człowiekiem twardym, nieustępliwym i samodzielnym. A że do szkół wojskowych (ani żadnych innych) nie chodził, to i do dyscypliny nie przywykł. Za to swoją odwagą, walecznością i talentem przewyższał wszystkich swoich dowódców, stąd problemy z podporządkowaniem się im.

QUOTE
Later, as the war came to a close, Forrest found a man and a boy without papers near Selma, Ala., where he was about to lead a last-ditch defense. Although the two said they were innocent, they were executed on the spot and a sign, "shot for desertion," set above their bodies. Forrest ordered the bodies left out for two days before burial. It later turned out that they had, in fact, been innocent.

Czytałam coś na ten temat, ale że przebywam teraz z dala od swoich książek sad.gif nie będę "w ciemno" tych doniesień komentować.

Napisany przez: Nico 31/03/2008, 21:01

QUOTE(Ciołek @ 31/03/2008, 20:55)
Widocznie Stewart miał inny charakter, Forrest od wczesnej młodości nauczył się być człowiekiem twardym, nieustępliwym i samodzielnym. A że do szkół wojskowych (ani żadnych innych) nie chodził, to i do dyscypliny nie przywykł. Za to swoją odwagą, walecznością i talentem przewyższał wszystkich swoich dowódców, stąd problemy z podporządkowaniem się im.


Jestem ciekaw jakby współpracował z generałem Jacksonem. Ten za niewykonanie rozkazów wiesz co robił tongue.gif.

Napisany przez: miste 31/03/2008, 21:09

BŁAGAM!!! Tylko bez pieśni pochwalnych na cześć Bragg'a. wink.gif

Forrest był okrutnikiem,nieraz wychodził z niego zwierzak i bestia,był gwałtowny aż do granic niemożliwości,ale... niewątpliwie wyróżniał się jako dowódca i posiadał charyzmę, która nawet w końcowym okresie wojny objawiała się relatywnie niską stopą dezercji w jego oddziałach.

Konfederacka kwaleria odnosząc cieżkie straty w 1864 i 1865 walczyła na prawach równych z piechotą, stając się bardziej konną piechotą (mounted infantry) niż kawalerią.

Czy nie macie wrażenia, że nie na forum za dużo osób, które jako swą ulubioną brygadę wymieniają brygadę federalną? smile.gif

A może ten brak swojskiego indywidualizmu armii federalnych. Brygada nie była identyfikowana poprzez osobę swojego dowódcy, ale w następujący sposób: Army of the Potomac, XII Corps, 2nd Divsion, 2nd Brigade. smile.gif










Napisany przez: Nico 31/03/2008, 21:13

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:09)
BŁAGAM!!! Tylko bez pieśni pochwalnych na cześć Bragg'a.  wink.gif


Do pieśni daleko, ale z mitem 'It is all Bragg`s fault' się nie zgodzę nigdy tongue.gif.

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:09)
która nawet w końcowym okresie wojny objawiała się relatywnie niską stopą dezercji w jego oddziałach.


A dlaczego? biggrin.gif Bo potrafił strzelać nawet do swoich żołnierzy w środku bitwy. Dezerterów rozstrzeliwał bez cackania się. Jego oddziały były dowodzone twardą ręką....

Napisany przez: miste 31/03/2008, 21:18

QUOTE(Nico @ 31/03/2008, 22:13)
QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:09)
BŁAGAM!!! Tylko bez pieśni pochwalnych na cześć Bragg'a.  wink.gif


Do pieśni daleko, ale z mitem 'It is all Bragg`s fault' się nie zgodzę nigdy tongue.gif.


IX 1863, plan był genialny, a wyszło zupełnie, jak u nas wink.gif
Ja bym sprostował, ale to temat innej dyskusji, "Bragg is all Davis' fault". smile.gif


QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:09)
która nawet w końcowym okresie wojny objawiała się relatywnie niską stopą dezercji w jego oddziałach.


A dlaczego? biggrin.gif Bo potrafił strzelać nawet do swoich żołnierzy w środku bitwy. Dezerterów rozstrzeliwał bez cackania się. Jego oddziały były dowodzone twardą ręką....
*




Ujmę to bez ujmy dla siebie, nie chicałbym być podkomendnym Forresta. Nawet artylerzystą.

Napisany przez: Nico 31/03/2008, 22:06

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:18)
IX 1863, plan był genialny, a wyszło zupełnie, jak u nas  wink.gif


Mówisz o tym co zaszło przed Chickamauga? Bragg wydaje rozkazy, a Hindmann/Polk ich nie wykonują. Wyobraź sobie Lee wydającego rozkazy Jacksonowi/Longstreetowi, a oni go zlewają?

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 21:18)
Ja bym sprostował, ale to temat innej dyskusji, "Bragg is all Davis fault".  smile.gif


Nie. Bragg nie był dowódcą polowym, ale nawet bez tego mógłby być lepszym niż był, gdyby miał choć jednego normalnego podkomendnego. Miał dwóch kretów, jednego debila, który umiał się tylko modlić dobrze i jednego, który sprawiał się dobrze w obronie, ale w ataku cienki bolek był. Nie miał nikogo pokroju Jackson/Longstreet. Zaś Wheeler to śmiech na sali przy Stuarcie. Jak na podkomendnych (0-1-2 dobrzy/przeciętni/miernoty) i środki jakie miał (całe Południe zaopatrywało ANV, a AoT Northrop kazał żyć z 'ziemi') to naprawdę spisał się nie najgorzej.

Napisany przez: Ciołek 31/03/2008, 22:10

Ależ drodzy Koledzy, może warto Waszą dyskusję kontynuować w temacie o kawalerii bądź dowódcach? smile.gif

Wracając do ciekawych jednostek, walczących po stronie Konfederacji- co sądzicie o Louisiana Tigers? Banda złodziei i oprychów, czy bohaterscy żołnierze? Jeden z generałów CSA widząc ich wyczyny na polu bitwy uznał z zachwytem, że jak dla niego to mogą kraść ile chcą. Zaś jankeska prasa przytaczała opowieści z dreszczykiem o Luizjańskich Tygrysach, którzy wykopywali poległych bluebellies i przesyłali ich kości swoim ukochanym dziewczętom jako pamiątki rolleyes.gif
Prawdą jest, że w skład tych jednostek wchodził element najróżniejszy, i że Luizjańczycy wśród cywilów bądź w obozowiskach nie świecili przykładem, za to w walce niewielu było w stanie im dorównać.

Napisany przez: miste 31/03/2008, 22:19


Nico, nie jest tak, że Departament Wojny "narzucał" Bragg'owi każdego z dowódców korpusu/dywizji/brygady.

Bragg miał wysokie notowania u Davis'a i mógł sam wpłynąć na kształtowanie korpusu dowódczego swojej armii.

Co do Polk'a, Cheatham'a, Hindman'a nie będą z Tobą polemizował.

Natomiast uważam,że krzywdzisz rolę i talenty Wheeler'a...

AoT miała gorsze wyposażenie - lżejszą artylerią opartą głównie na hałubicach i działach gładkolufowych - napoleonach. Jeżeli chodzi o codzienne zaopatrzenie to sprawa nie wyglądała tak źle.
Niemniej Northrop był słabym organizatorem, a w systemie zakupów i zaopatrzenia szerzyły się korpucja...

Napisany przez: miste 31/03/2008, 22:23

QUOTE(Ciołek @ 31/03/2008, 23:10)
Ależ drodzy Koledzy, może warto Waszą dyskusję kontynuować w temacie o kawalerii bądź dowódcach? smile.gif

Wracając do ciekawych jednostek, walczących po stronie Konfederacji- co sądzicie o Louisiana Tigers? Banda złodziei i oprychów, czy bohaterscy żołnierze? Jeden z generałów CSA widząc ich wyczyny na polu bitwy uznał z zachwytem, że jak dla niego to mogą kraść ile chcą. Zaś jankeska prasa przytaczała opowieści z dreszczykiem o Luizjańskich Tygrysach, którzy wykopywali poległych bluebellies i przesyłali ich kości swoim ukochanym dziewczętom jako pamiątki  rolleyes.gif
Prawdą jest, że w skład tych jednostek wchodził element najróżniejszy, i że Luizjańczycy wśród cywilów bądź w obozowiskach nie świecili przykładem, za to w walce niewielu było w stanie im dorównać.
*




W AoNVa były dwie brygady z Luizjany - Hays'a i Nicholls'a (Williams'a). Osobiście większą sympatią dażę tą drugą. Pod Chancellorsville brygada szła do boju w sile 1100 ludzi i znów - biła się wyśmienicie.



Napisany przez: Nico 31/03/2008, 22:28

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 22:19)
Nico, nie jest tak, że Departament Wojny "narzucał" Bragg'owi każdego z dowódców korpusu/dywizji/brygady.


W przypadku korpusów tak, z dywizjami różnie bywało. To właśnie kolejna pięta achillesowa armii Południa. Odgórne sterowanie kadrami....

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 22:19)
Bragg miał wysokie notowania u Davis'a i mógł sam wpłynąć na kształtowanie korpusu dowódczego swojej armii.


Nie mógł. Pamiętasz jak próbował odwołać Polka z armii przez całą jesień 1862 i 1863? Jefferson się nie godził, wkońcu Bragg po Chickamudze łamiąc prawo wywalił go na zbity pysk (too late, too little) bo już nie wytrzymał. Davis oczywiście przyleciał na ratunek swojemu dobremu koledze Polkowi....potem Polk znów powrócił do AoT w 1864, na szczęście 'wreszcie' go zabili i fachowcy pokroju Stewarta przejęli dowodzenie. Niestety znów 'too late, too little', bo pan Davis tak się upierał, żeby Polk miał czym 'odpowiedzialnym dowodzić', żeby mógł 'coś zawsze sp....'.

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 22:19)
Natomiast uważam,że krzywdzisz rolę i talenty Wheeler'a...


Te talenty pokazał szczególnie w 64 jak Hood go wysłał na rajd na tyły Shermana....a ten pojechał gdzieś do Knoxville i tak skatował swoją kawalerię, że do niczego się nie nadawała. W raportach zaś non stop zawyżał swoje dane, fałszując tym samym obraz sytuacji w Richmond, który uważał, że w AoT jest tyle kawalerii, że więcej nie potrzeba. Na papierze to 10+ tys. mu wychodziło, a jak przyjechał JEJ objąć dowództwo to zobaczył realne 2 tys. To w sprawie zdolności organizacyjnych tego pana.

QUOTE(miste @ 31/03/2008, 22:19)
Jeżeli chodzi o codzienne zaopatrzenie to sprawa nie wyglądała tak źle.


Nie wyglądała tak źle? ASJohnston pisał do Davisa, że zaopatrzenia potrzeba, a z pełnych magazynów w Nashville nie może korzystać bo wszystko zarezerwowane dla armii w Virginii. Tak było od 62 i przez cały 1863. AoT żyła 'from hand to mouth' przez większość czasu, ponieważ stali w urodzajnych terenach Tennessee przez długi czas to się to jakoś trzymało kupy. Niemniej normalne to to nie było. Dopiero w 64 otrzeźwieli trochę, ale znów za późno...

Napisany przez: miste 1/04/2008, 16:18

OT: W kwestii zaopatrzenia - choć odbiegamy od tematu brygad - najlepiej wyglądało ono w królestwie E.K.Smith'a - Dept of Trans-Mississippi. A to wszystko dzięki temu, że... ze względu na patrole rzeczne i garnizony federalnych nie było możliwości żywienia armii walczących na wschód od rzeki Mississippi.

W Dept of T-Miss. było dziesiątki ton mięsa podczas, gdy na frontach centralnym i wschodnim żołnierzy żywiono skromnymi racjami. Z fasolą... lub bez...

miste

Napisany przez: Stonewall 30/05/2008, 15:47

Drodzy Forumowicze!
Ostatnio nasz forumowy kolega, Tim Grayson, pytał o Irish Brigade, jednostkę wsławioną swym krwawym udziałem w morderczej bitwie pod Fredericksburgiem. Postanowiłem zadośćuczynić jego prośbom i przedstawić sylwetkę owej sławnej formacji. Od czego zacznę? Od tego, iż stanowiła ona jedno z ogniw długiego łańcucha irlandzkich oddziałów w służbie zagranicznej, które formowano poza Szmaragdową Wyspą już od czasów „odlotu dzikich gęsi”, jak poetycko historiografia Erinu nazywa odpływ z kraju tysięcy mężczyzn, którzy w dobie Jakuba II i Ludwika XIV opuścili ojczyznę, by walczyć w szeregach wojsk katolickich potęg Europy. W wieku XIX Ameryka przejęła rolę azylu dla irlandzkich uchodźców politycznych i zarobkowych emigrantów. To spośród takich właśnie ludzi sformowano 69 pułk milicji stanowej Nowego Jorku, który w przyszłości stanie się zaczynem Irish Brigade. Nim zagrzmiały działa w wojnie secesyjnej, chłopcy płka Michaela Corcorana już zapisali ciekawą kartę w dziejach militarnych USA. O co chodzi? Chodzi o wizytę brytyjskiego następcy tronu, przed którym nakazano defilować milicjantom pułku nr 69. Corcoran i jego podkomendni odmówili oddania honorów angielskiemu dynaście, co nie powinno dziwić wobec faktu nasycenia regimentu przez członków Fianna Eirionn, irlandzkiej zbrojnej organizacji niepodległościowej, której członkowie składali ślubowanie „głębokiej i nieśmiertelnej nienawiści do monarchii i oligarchii Wielkiej Brytanii”. Niesubordynacja celtyckich nowojorczyków sprawiła, że ich dowódca stanął przed amerykańskim trybunałem wojskowym. Od wyroku skazującego Corcorana uratował wybuch wojny z CSA. Tym samym pan Michael, choć nie w roli dowódcy, znalazł się przy swoim regimencie w pierwszej bitwie nad Bull Run, w której 21 lipca roku 1861 wojska Południa odparły uderzenie sił Unii. Sam Corcoran został w niej ranny i pojmany przez wroga, lecz 69 pułk, jako jeden z nielicznych pośród oddziałów USA, zachował spójność po bitwie i osłaniał odwrót pobitej armii.
Męstwo Irlandczyków, okazane w boju z jednostkami takich speców jak Joseph Johnston i P. G. T. Beauregard, sprawiło, iż wojskowe władze Unii postanowiły zainwestować w większą narodową formację synów Szmaragdowej Wyspy. Dążenie to współgrało z poczynaniami przywódców irlandzkiej emigracji politycznej, szukającymi sojusznika w dalszej walce z Albionem. Ludzie Ci liczyli, iż irlandzki wkład w zwycięstwo Północy zostanie przez Waszyngton wynagrodzony pomocą lub życzliwą jego neutralnością wobec działań Fenian, wymierzonych w kanadyjskie posiadłości Brytanii. Zakładano również, że wojna secesyjna stanie się okazją do zyskania przez ogół przybyszów z Erinu niezbędnego doświadczenia wojskowego, tak potrzebnego w walce z I ówczesnym mocarstwem światowym, czyli z Wielką Brytanią. Pochodną takiego myślenia okazała się Irish Brigade, utworzona z szeregu pułków o większości irlandzkiej. Jej dowódcą został gen. Thomas Francis Meagher, od 20 już wtedy lat stojący na czele radykalnego skrzydła irlandzkiego ruchu wolnościowego. Meagher vel O’Meagher, współzałożyciel Młodej Irlandii i Konfederacji Irlandzkiej, współtwórca do dziś używanej flagi narodowej Erinu, jeszcze w latach 40 XIX wieku został przez władze brytyjskie skazany na okrutną śmierć i poćwiartowanie zwłok. Do egzekucji i bezczeszczenia ciała irlandzkiego patrioty jednak nie doszło. Wyrok zamieniono na zesłanie na leżącą na krańcach świata wyspę Tasmanię. Stamtąd Meagherowi udało się wraz z żoną zbiec do Stanów Zjednoczonych.
Dowodzona przez Thomasa Francisa jednostka wzięła udział w I połowie roku 1862 w wyprawie wojsk Unii na Richmond. Prawdziwą sławę zyskać miała jednak dopiero 17 września owego roku w krwawej bitwie nad Antietam. Wchodziła ona wówczas w skład dywizji komenderowanej przez gen. Israela Richardsona, członka słynnej „klasy generałów” z West Point (absolwenci roku 1841 dali 23 generałów wojny secesyjnej – w chwili jej wybuchu przy życiu było zaledwie 38 spośród nich). Richardson cieszył się ogromną sympatię swych irlandzkich żołnierzy, wszak hojnie nagradzał ich przydziałami przedniej whiskey, co podpowiedział mu własny adiutant, kapitan Jack Gosson, rodak Meaghera. Nad Antietam dywizja pana Israela atakowała centrum linii konfederackich, umieszczone wzdłuż sławetnej Krwawej Alei, zbroczonej przez żołnierzy obu armii. Wznosząc celtyckie okrzyki bojowe, z jakich słynęli, bojownicy Irish Brigade runęli w stronę nieprzyjaciela. Bój ten okazał się zażartym. Już pierwsze salwy Południowców wykosiły połowę 63 pułku nowojorskiego. Zginął sam Richardson, a Meagher padł bez zmysłów, zrzucony przez śmiertelnie ugodzonego rumaka. Tego dnia Brygada Irlandzka utraciła 60 procent swojego stanu, ale wojska Unii uchwyciły wspomnianą Krwawą Aleję, co pułkownik z wojsk CSA, Edward P. Alexander (późniejszy generał), skomentował w słowach: „Armia Lee stanęła na krawędzi przepaści, zaś koniec Konfederacji był bliski”. Walkę na Krwawej Alei najlepiej już w wieku XX podsumował dowódca amerykańskiej 101 dywizji powietrznodesantowej, też przecież heroicznej, gen. John Wickham. Zwiedzając dawne pole bitewne powiedział on o bojownikach Północy, walczących na tamtym odcinku: „Dziś nie udałoby się sprawić, aby amerykańscy żołnierze wykonali taki atak”.
Czy w tamto wrześniowe popołudnie przypuszczano, że Irish Brigade czeka jeszcze cięższy bój i nieomal unicestwienie? Tak jednak miało się stać i to zanim na kalendarzach pojawiła się data 1863. Przyszedł bowiem dzień 13 grudnia, a wraz z nim batalia pod Fredericksburgiem. Brygadę Irlandzką wyznaczono do ataku na najsilniej broniony odcinek obrony konfederatów, tj. sławny odtąd Kamienny Mur. W początkowej fazie działań Irlandczyków poprowadził sam Meagher, który jako rekonwalscent nie musiał tego czynić. Już pierwszy pocisk działowy Południowców, który ugodził w maszerujących Gaelów, stanowił zapowiedź masakry. Na skutek wybuchu padło 5 żołnierzy 116 regimentu z Pensylwanii, w tym ciężko ranny jego dowódca, płk Dennis Keenan. Dalej było tylko gorzej, wszak artyleria wroga ryła w szeregach północnych żołnierzy krwawe bruzdy. Południowcy długo wspominali widok nacierających Irlandczyków, którzy zwierali szyki po każdym celnym trafieniu nieprzyjaciela. Generał George Pickett, znany z egzaltowanych listów słanych narzeczonej, tak oto do niej pisał: „Moje serce zamierało wobec nieposzlakowanego męstwa, okazywanego w obliczu śmierci przez synów Erinu. Cudowny atak Brygady Irlandzkiej jest nie do opisania. My konfederaci zapomnieliśmy zupełnie, że to nasi wrogowie i czciliśmy ich okrzykami pełnymi uznania”. Irlandczyków „czciły” jednak nie tylko słowa, ale także pociski armatnie i kule karabinowe, które szatkowały odważnych straceńców. Sztandarowy wspomnianych Pensylwańczyków został trafiony sześciokrotnie, nim wypuścił z rąk znak bojowy regimentu. Pokotem kładły się zastępy irlandzkiej piechoty, wraz ze swymi szeregowcami, podoficerami i oficerami. Ogień wroga nie stanowił jedynej przeszkody, wszak rowy melioracyjne i płoty skutecznie hamowały pęd Gaelów. To nic jednak, to nic, przecież szli, szli dalej... w objęcia śmierci. Śmierć wynurzała się spoza długiego kamiennego muru, za którym czaili się konfederaci. Nikt spośród unionistów nie podszedł tego dnia do owego muru tak blisko, jak ci wygnańcy z krainy głodu. Południowcy byli jednak tylko ludźmi, oni też czuli strach, a z ich ciał płynęła krew równie czerwona. W pewnej chwili padł na posterunku wódz konfederatów, gen. Thomas Cobb, a jego podwładni zwątpili w to, czy dadzą radę powstrzymać chłopaków Meaghera. Co się wtedy stało? Komendę nad obrońcami muru przejął płk Robert McMillan, Irlandczyk dowodzący południowym regimentem złożonym przede wszystkim... z synów Erinu! To oni, rodacy żołnierzy Irish Brigade, których Robert Lee planował odesłać na tyły, gdy posłyszał, że będą się bić ze swymi braćmi, stawili ostatni zdawałoby się opór fali nacierających Gaelów w niebieskich mundurach. W 140 lat potem owe sceny przywołał przejmujący film, który zainspirował Tima Graysona do zapytania, jakie legło u podstaw mojego dzisiejszego postu. Irlandczycy McMillana dali radę i utrzymali pozycję, choć musiały ich wesprzeć świeże posiłki z innych regimentów. Ich przeciwnicy z Irish Brigade zalegli przedpole muru. Kto nie zginął lub na skutek ran nie mógł się podnieść z ziemi, ten cofał się ku bezpiecznym tyłom. Jeden Francis Quinlan, porucznik w 116 pułku pensylwańskim, zawrócił jednak. Czemu to zrobił? Powodowało nim poczucie honoru, nie pozwalające utracić pułkowej chorągwi. Z tuzina konfederackich luf gruchnęła salwa, lecz unijny oficer, nietknięty ogniem, uniósł sztandar i wraz z nim opuścił plac boju. Czy strzelającymi doń byli podwładni McMillana? Czy w ostatniej chwili unieśli wyloty broni zbyt wysoko, aby nie trafić jeszcze jednego bohaterskiego rodaka?
13 grudnia roku 1862 kosztował liczącą ponad 1600 ludzi brygadę Meaghera ogromną cenę. Po bitwie zdatnych do służby okazało się tylko... 256 żołnierzy! Nawet korespondent londyńskiego „Timesa” musiał oddać hołd buntowniczym Irlandczykom, gdy wspominając przeszłe bitwy pisał: „Nigdy w historii, wliczając nawet batalie pod Fontenoy i Waterloo, synowie narodu irlandzkiego nie okazali takiego heroizmu, jak w tym jednym natarciu na niezdobyte pozycje konfederatów”. Bitwa pod Fredericksburgiem złamała materialną siłę brygady, lecz nie zniszczyła jej ducha. Okazało się to 2 lipca roku następnego, gdy pod Gettysburgiem zebrało się jej niespełna 600 żołnierzy, po wielkiej części ozdrowieńców pościąganych z federalnych lazaretów. Przed walką szeregi klęczących z różańcami w dłoniach irlandzkich bojowników pobłogosławił ich kapelan, ojciec William Corby, który udzielając zbiorowego rozgrzeszenia zapowiedział, że odmówi chrześcijańskiego pochówku każdemu, kto nie okaże należytego męstwa. Sylwetkę owego zakonnika, wznoszącego rękę w geście błogosławieństwa, utrwaliło dłuto rzeźbiarza. Ustawiony na dawnym placu boju pomnik Corby’ego okazał się pierwszą gettysburską statuą upamiętniającą nie-generała. Pomni uwag kapelana Irlandczycy stanęli na wysokości zadania i pod wodzą płka Patricka Kelly’ego dali odpór nacierającym Południowcom.
Po Gettysburgu Irish Brigade walczyła dalej, choć nieustanne topnienie jej ludzkiego potencjału spowodowało w połowie roku następnego rozwiązanie owej sławnej jednostki. Pod sam koniec zmagań reaktywowano ją jednak, a pułki doń należące do dziś chlubią się tradycją następców bohaterów znad Antietam i spod Fredericksburga. Jeszcze na polach bitewnych I wojny światowej wielu odznaczonych żołnierzy tychże pułków okazało się mieć irlandzkie korzenie. Dziś już tak nie jest, ale w XXI wieku jeden ze szlaków komunikacyjnych w rejonie Bagdadu, strzeżony przez batalion z 69 pułku, tego od Corcorana i odmowy uczczenia brytyjskiego dynasty, zyskał miano Drogi Irlandzkiej. Przetrwała bowiem sława brygady, jej ofiarnej służby dla Stanów Zjednoczonych i poświęcenia dla sprawy irlandzkiej, tak bliskiej jednostce, o której mawiano, iż była „co do człeka feniańska”. Pamięć owa żyje także we wspomnieniu o jej dowódcach, o ich tragicznych losach. O Michaleu Corcoranie, który zginął przygnieciony własnym koniem; o Patricku Kelly’m, poległym w boju z Południowcami; wreszcie o Thomasie Meagherze, który stracił życie w wodach Missouri w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach (czy za śmiercią dawnego wodza Irish Brigade, mającą miejsce w czasie szczególnej aktywności zbrojno-wywrotowej Fianna Eirionn, stali brytyjscy agenci?!).

Napisany przez: TimGrayson 1/06/2008, 13:54

Dziękuję Stonewall'u za baaardzo ciekawy jak zawsze post, dzieki niemu zainterseowałeś mnie kolejnym tematem Irlandczyków tym razem pod Waterllo wink.gif

Jedno pytanko bo nie rozumiem tego zdania, mógłbyś mi to wyjaśnić smile.gif

"(absolwenci roku 1841 dali 23 generałów wojny secesyjnej – w chwili jej wybuchu przy życiu było zaledwie 38 spośród nich)"

Napisany przez: Stonewall 1/06/2008, 19:04

Sebastianie!
Liczba 38 oznacza żyjących jeszcze w roku 1861 abolwentów Nardodowej Akademii Wojskowej w West Point, którzy ową szacowną uczelnię ukończyli równo 20 lat wcześniej (kilkunastu odeszło wcześniej z tego świata). 23 to z kolei ilość generałów wojny secesyjnej, wywodzących się ze wspomnianej grupy. Tym samym mamy trzecią liczbę, czyli 15 określającą tych z owego grona, którzy żyjąc w roku 1861 nie zyskali rang generalskich.

Napisany przez: Ciołek 2/06/2008, 10:11

Thomas Meagher przed bitwą pod Fredericksburgiem rozdał żołnierzom Irlandzkiej Brygady zielone gałązki bukszpanu, które odtąd nosili na czapkach jako symbol irlandzkiego dziedzictwa. Sam zatknął kilka przy swoim kapeluszu. Część żołnierzy umieściła też na sztandarach wieńce z bukszpanu. Żołnierz 116 pułku z Pensylwanii wspominał, że był to niezwykły widok: każda czapka, od generalskiej do najniższych rangą, udekorowana zielonymi gałązkami smile.gif

Napisany przez: Norbert8181 14/10/2009, 18:58

Brygada Armisteda dała Jankesom posmakować zimnej stali.

Napisany przez: The General 14/10/2009, 19:33

QUOTE(Norbert8181 @ 14/10/2009, 19:58)
BRYGADA ARMISTEADA DAŁA JANKESOM POSMAKOWAĆ ZIMNEJ STALI
*


Nawet jeśli tak, to na dobre jej to nie wyszło, bo w trakcie tej czynności została "wypatroszona".

Napisany przez: Norbert8181 14/10/2009, 20:22

Faktycznie tak było panie Generale, ale moi znakomici przedmówcy opisali najdzielniejsze brygady a postać L.ARMISTEADA z kapeluszem na klindze szabli idącego na czele straceńców bardzo mi zaimponowała.

Do Pana Generała. Łatwo Panu mówić, skoro Pan nigdy nie był pod ogniem. Dla mnie wykonanie takiego ataku to czyste bohaterstwo.

Napisany przez: dziamgot 7/04/2010, 17:16

...a mnie imponują troche niżej stopniem czyli płk. Joshua L. Chamberlain i Polak dowódca (przepraszam jeśli pomyliłam numerację) 58th NY Krzyżanowski.
Pozdrowienia

Napisany przez: B.H. Hill 11/02/2014, 12:34

Do góry...

Brygada Barksdale’a, czego oni nie zmiotli na swej drodze:

"For a time, Barksdale's men seemed unstoppable. Advancing nearly a mile, the brigade rolled up the Union troops positioned around the Peach Orchard. Smashing though that line, portions of the brigade turned north and wrecked an entire Union division, while others continued straight ahead toward Plum Run."

Wziąwszy pod uwagę iż u jej boku często walczyła równie niezwycięzona brygada Kershawa, to McLaws miał chyba najlepszą dywizje, choć sam był chyba jakiś taki niemrawy...

Napisany przez: biały Apacz2 29/01/2015, 11:54

QUOTE(C. M. Wilcox @ 29/03/2008, 17:49)
Witam.

Od kilku miesięcy interesuje się wojną secesyjną i zmaganiami na jej frontach.Ciekawi mnie szczególnie jaka jednostka (z Północy lub Południa)jest waszą ulubioną (tzn. niekoniecznie najlepszą).Która brygada/pułk zasługuje na ten zaszczytny tytuł i za co (za ogół albo za poszczególne kampanie).

Pozdrawiam!
*



Mam pytanie, czy mógłby ktoś podać wykaz liczby ludności(wolnej) u konfederatów i liczbę żołnierzy wystawionych przez dane stany?

Napisany przez: Ammianus_Marcellinus 30/01/2015, 16:17

Będę patriotą i powiem brygada "Tygrysów z Luizjany" Kaspera Tochmana i Waleriana Sułakowskiego oraz brygada Włodzimierza Krzyżanowskiego, a ulubiona postać Leon Jastremski biggrin.gif


© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)