Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
7 Strony « < 4 5 6 7 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Inny sposób życia Aborygenów ?
     
kalev
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 759
Nr użytkownika: 37.135

Stopień akademicki: miszcz
 
 
post 12/05/2013, 0:32 Quote Post

CODE
"Celem ataku" jeśli można tak nazwać nie są w niej wcale Aborygeni tylko Europa, USA i jej zmieniające się obyczaje: praktyka aborcji począwszy od wysokich warstw społecznych o wysokich dochodach,


Ale w przypadku Aborygenów nie można mówić o wspomnianym niedołęstwie ani wygodzie. W przypadku krajów zachodniej Europy światopogląd społeczeństwa ma wpływ na ilość dzieci, ale dopóki utrzymuje się zastępowalność pokoleń, problem nie istnieje. Lepiej mieć dwójkę dzieci niż np. 4 i zapewnić im bardziej komfortowe warunki dojrzewania, a siebie nie obciążać zbyt wielkimi wydatkami. Nie zgadzam się z autorem tej książki, ponieważ wskaźnik dzietności w latach 40-tych w Europie z reguły przekraczał troje dzieci na matkę, więc nadal istniał spory przyrost naturalny. Zmniejszenie się dzietności to konsekwencja wzrostu dobrobytu. Może Szwecja w latach 30-tych była wyjątkiem i miała niską dzietność, ale po wojnie znacznie ona wzrosła i utrzymała dodatki przyrost naturalny.

CODE
Wielkie miasta mające najwięcej inteligencji, poczynały się otaczać wieńcem domków z ogródkami: to nasi inteligenci szaleli kulturalnie... po szwedzku.
Żeniono się na gwałt, ale tak się dobierano, by „on” pracował i „ona” pracowała. Eugenika urzędnicza. Państwowa. Pensja do pensji, i przez pierwsze pięć lat nie mieli dzieci, by kupić plac, przez drugie pięć nie mieli dzieci, by zbudować domek, przez trzecie pięć – nie mieli, by się przecież urządzić „po ludzku”. Potem, gdzieś, chcący – niechcący, jakimś cudem wypuczyli się na jedno dziecko. Na więcej, „któż by mógł sobie pozwolić”?"


W obecnej Polsce wskaźnik dzietności jest jeden z najmniejszych ns świecie, ale w przypadku naszego kraju rzadko kiedy jest mowa o wygodzie. Niewiele kobiet może sobie pozwolić na posiadanie i wychowywanie dzieci. Autor rzuca aluzje do szwedzkiego modelu, ponieważ... to był prawdopodobnie pierwszy kraj na świecie, w którym wprowadzono edukację seksualną i promowano antykoncepcję, a jak wiadomo Kościół do dzisiaj uważa obydwie te rzeczy za wynalazek szatana. Akurat dzisiejsza Szwecja, jak i cała Skandynawia ma całkiem sporą dzietność, dzięki odpowiedniej polityce społecznej. Autor pogardza "życiem po szwedzku", a ja sam bym chciał żyć tak jak oni...

CODE
"Dopiero wśród zadomowionych rolników Ameryki daje się spostrzegać zwrot stanowczy ku innym zwyczajom: pięcioro, sześcioro, ośmioro"


Jak w dzisiejszej Nigerii albo Afganistanie. To cecha populacji, które charakteryzują się bardzo szybkim przyrostem demograficznym przy zmniejszeniu śmiertelności noworodków i dorosłych. Ani w prehistorii, ani w neolicie, ani nawet w znacznie późniejszych czasach taki stan rzeczy nie był możliwy. Wyjątkiem była sytuacja odnowy populacji po zniszczeniach wojennych albo np. zasiedleniu nowego lądu (tak przebiegała kolonizacja Ameryki i Australii).

CODE
"I nie imponuje nam, gdy ktoś kpi z matki, która ma wszystkie swe dzieci, bo dopiero u osiadłych z dawien dawna barbarzyńców–rolników „znika naigrywanie się z płodnych matek, że są sukami, kwokami, maciorami...”


W jakiej kulturze pierwotnej coś takiego zaobserwowano?

CODE
To po co przechodzili z łowiectwa do rolnictwa ??? Żeby się zdegenerować ?(zmaleć o 15 cm !!??) Czy zdajesz sobie sprawę,że to co napisałeś powyżej potwierdza tezy W. Majdańskiego ! ?


To nie ma nic wspólnego z jego wypocinami. Rolnictwo powstało 10000-9000 lat p.n.e. dzięki splotowi wyjątkowych okoliczności, jakim były zmiany klimatyczne na Ziemi, wyczerpywanie się innych źródeł pożywienia na Bliskim Wschodzie w połączeniu ze wzrostem populacji, która względnie spokojnie się rozwijała. To nie był świadomy wybór posiadania większej liczby dzieci i negatywny pogląd na temat aborcji czy dzieciobójstwa. Jeszcze w okresie ostatniej epoki lodowcowej zbierano i magazynowano dzikie zboża, toteż pewnego dnia ktoś zaczął eksperymentować z ich sadzeniem i zbieraniem plonów.

Dopiero po tysiącach lat okazało się, że w wyniku przejścia z gospodarki łowieckiej na rolno-hodowlaną, ludzie zmaleli o te 15 cm i pogorszył się ich ogólny stan zdrowia, co podobno było skutkiem chorób przenoszonych przez zwierzęta hodowlane. Trochę odjechanie brzmi ta hipoteza, bo generalnie postrzega się dzieje ludzkości jako nieustanny postęp. Zapewne straty jakie ponieśli ludzi w wyniku przejścia na rolnictwo udało się zniwelować i zyskali ogromną przewagę nad ludami pozostającymi przy zbieracko-łowieckim trybie życia.

Przykłady tak mocno piętnowanych przeze mnie katolickich bredni:

CODE
„Buszmenki odznaczają się wielką płodnością, rodziny nie są ludne, rzadko kiedy można oglądać więcej nad troje, czworo dzieci. Średnio kobiety nie odchowują więcej nad dwoje lub troje[31]„. Poza tym „Buszmen morduje dziecko swoje bez skrupułu w wielu razach: kiedy są dzieci źle ukształtowane, kiedy braknie pożywienia, lub kiedy ojciec opuścił matkę, kiedy muszą uciekać przed osadnikami[32]„. A zatem, jak się to mówi nowoczesnym, żargonem naukowym, lekarskim: Buszmen uwzględnia „wskazania”... eugeniczne, socjalne, prawnicze, lekarskie. Vis major. Bujda na rzecz zbrodni. „Wskazania”. Ciekawe, jak brzmi po buszmeńsku „wskazania”.


Czworo dzieci, które przeżyło poród i wczesne dzieciństwo to duża liczba jak na społeczeństwo pierwotne. Matka nie może pozwolić na ciągłe zajmowanie się dziećmi, ponieważ łowiectwo nie zawsze gwarantuje pożywienie i istnieje ryzyko głodu. Majdański ocenia to z perspektywy mieszkańca rozwiniętego państwa w XX wieku, a sytuację zdrowotną, socjalną także współczesnej kobiety sprowadza wyłącznie do wygody i niechciejstwa.

CODE
Weddowie wymierają od kilku wieków[36]. Jak my, od zeszłego roku, nad Wisłą.


Haha, poczucie humoru nie opuszcza Majdańskiego. Na początku XIX wieku było nie więcej niż 9 milionów Polaków, 100 lat później jakieś 22 miliony, a przed II wojną światową jakieś 27 milionów, choć liczba ta byłaby wyższa gdyby nie katastrofalne zniszczenia z czasów I wojny światowej i późniejszych działań zbrojnych o kształt granic. To ci dopiero wymieranie smile.gif

CODE
zezwala też zabijać... lekarzom dzieci, o ile „zabieg” był „konieczny ze względu na zdrowie kobiety ciężarnej[80].

CODE
Nikt w Europie nie mówi: matka kazała zarżnąć dziecko. Mówi się delikatniej: lekarz „usunął” płód.


Błąd semantyczny. Zeskrobanie płodu to nie to samo co zabicie dziecka. Idąc tokiem rozumowania Majdańskiego, lepiej żeby kobieta zmarła razem z nienarodzonym dzieckiem niż dopuściła się "śmiertelnego grzechu".

Zresztą pełno w tym obłudy, bo i w międzywojennej Polsce było dużo przypadków pokątnego usuwania ciąż i zabijania noworodków na względów na tragiczne warunki socjalne. To, że całej rodzinie groził głód, a niedożywienie było stanem normalnym, to już przejaw "wygody".

CODE
Niedługo inwalidom nie będzie się dawało renty, a chorych nie będzie się leczyło. Chory?


Wszak leczenie to sprzeciwianie się woli Bożej... czyż nie?

CODE
Jest to, że tak powiem, stan początkowy, pierwotny, rodzącej się kultury; podczas gdy poszanowanie życia, zarówno płodu w łonie matki, jako też noworodków, przedstawia dopiero objaw wtórny, któremu metafizyczne poglądy późniejszej, kulturalnej epoki rozwojowej dopiero z trudem dopomogły do ustalenia się”[113].


Totalna bzdura naciągana pod ideologię Kościoła. Zapewne zaobserwowano u paru pierwotnych ludów przejawy dzieciobójstwa lub usuwania ciąż (autor nie odróżnia jednego czynu od drugiego) i przyporządkował to wszystkim ludom stojącym na niskim szczeblu rozwoju cywilizacyjnego.

CODE
Czukczowie (myśliwi i hodowcy) nawet ci, co otrzymują w obfitości pożywienie od Amerykanów, wymierają[130]


A to już nie tylko głupota, ale bezczelność. Za rządów Stalina w Związku Radzieckim wiele narodów byłą masowo mordowana lub lądowała w łagrach. Dobrodziejstwa czerwonego raju nie ominęły Czukczów.

Przeczytałem do końca te wypociny, pośmiałem się trochę. Uważam, że opieranie się na tej książce wypacza sens dalszej dyskusji o Aborygenach rolleyes.gif To tak jakby szukać wiedzy o kulturze żydowskiej w "Mein Kampf" wink.gif



Ten post był edytowany przez kalev: 12/05/2013, 1:17
 
User is offline  PMMini Profile Post #76

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 12/05/2013, 1:17 Quote Post

Wybacz, ale tutaj sam sobie przeczysz:
QUOTE
Zmniejszenie się dzietności to konsekwencja wzrostu dobrobytu.

&
QUOTE
W obecnej Polsce wskaźnik dzietności jest jeden z najmniejszych ns świecie, ale w przypadku naszego kraju rzadko kiedy jest mowa o wygodzie. Niewiele kobiet może sobie pozwolić na posiadanie i wychowywanie dzieci.

Mam Ci pokazać jak wzrósł dochód na głowę w Polsce od lat 50' ?
QUOTE
Nie zgadzam się z autorem tej książki, ponieważ wskaźnik dzietności w latach 40-tych w Europie z reguły przekraczał troje dzieci na matkę, więc nadal istniał spory przyrost naturalny.

Ależ skąd ! Francja już w latach 30' XX wieku doświadczyła ujemnego przyrostu naturalnego. Pisze o tym i Majdański i Wikipedia:
http://en.wikipedia.org/wiki/Demographics_...phics_of_France
Ujemnym rokiem był również rok 1911.
To po pierwsze.

Po drugie: przed drugą wojną światową zakładana średnia długość życia była mniejsza niż obecnie a śmiertelność dzieci, noworodków - większa. Stąd błędne jest założenie że współczynnik dzietności na poziomie 2,1 dla tamtego okresu był wystarczający. W 1911 - 2,4.

QUOTE
W jakiej kulturze pierwotnej coś takiego zaobserwowano?

Nie wklejałem już wtedy więcej bo i tak wypowiedź była długa.

"Nawet w Kalifornii wśród Quinaielitów, gdzie pożywienie było względnie obfite, tryb zaś życia półosiadły, a nawet osiadły, liczba dzieci nie była znaczna.” Czerwonoskórą z 10 – 12 dziećmi – miejscowe czerwone baby przezwały squintoo: kwoka kuropatwiana[60].”"

"W Brazylii środkowej „w czasach przedeuropejskich przyrost ludności szedł tutaj bardzo wolno – kobieta nie kwapiła się odchowywać większej liczby potomstwa[62].” W dorzeczu Amazonki – rzadko czworo[63] Mbayanka przed trzydziestym rokiem życia nie chce dziecka; jeżeli ma, to zabija, „a te zwyczaje Mbayów są daty starodawnej[64].” U Lenguów – tylko co siedem, osiem lat – dziecko. Inaczej – trup[65]. Na pograniczu Boliwii i Peru – jedno, troje[66]."

"U Dajaków, rolników–barbarzyńców (Borneo, Sumatra) – troje dzieci, czworo; najwięcej rodzin – jedno, dwoje.
U Marutów – kobiet bezpłodnych jest od 33% do 36%, małżeństw bezdzietnych – 45% do 46%[72]. Kultura skandynawska. Szwecja!
W plemieniu Bajau – małżeństwo wydaje czworo (4,48 stwierdzili badacze)[73].
W Atieh (Sumatra) – „zapobiegano” i dlatego najczęściej czworo[74]. U ludów indochińskich – najwyżej troje. A znów w Indiach „zabójstwo stanowi grzech ciężki, gdy chodzi o bramina lub krowę; zresztą jest grzeszkiem powszednim, a zabijanie córek nie jest w ogóle żadnym grzechem[75].
– A na archipelagach Pacyfiku?
„Ludność niegdyś zwiększała się na niektórych archipelagach. Zasada dwojga dzieci przeważa tu i ówdzie, zwłaszcza na wyspach małych rozmiarów oraz w Mikronezji.”[76] Ale Melanezja, to rolnicy–barbarzyńcy niższego szczebla, nie tak jak Dajacy.
„Dzielnice te mimo osiadłego trybu życia ludności i systematycznego rolnictwa, pod względem zwyczajów swoich w stosunku do potomstwa, tkwią „jeszcze mocno w tradycjach, które pozostały w tej mierze po wcześniejszych okresach kultury; kobiety nieraz bardzo skwapliwie dzieciobójstwem, usiłują ograniczyć liczbę odchowywanych dzieci. Postępowanie to na małych wysepkach, mające na swoje usprawiedliwienie obawę przed przeludnieniem, traci ten punkt oparcia na wielkich wyspach, dających rolnikowi dużo przestworów w kniei do karczunku. Mianowicie na tak wielkiej, urodzajnej wyspie, jak Nowa Gwinea, zwyczaje powściągania liczby potomstwa za pośrednictwem spędzania płodu i dzieciobójstwa istnieją w całej swej mocy[77].”"


"Bogata jest wyspa Nowa Gwinea, mimo to, „posiadanie licznej gromady dzieciaków nie uśmiecha się kobietom – hołdują zasadzie dwojga dzieci: jeden chłopiec, celem zastąpienia kiedyś ojca, i jedna dziewczyna, jako zastępczyni przyszła matki[83]„. Jak w... Poznaniu.

Nikt w Europie nie mówi: matka kazała zarżnąć dziecko. Mówi się delikatniej: lekarz „usunął” płód. Podobnie taktowni są kolorowi na wyspie Umbo. Mówi się tam w razie czego, że „dziecko odeszło”[84]"


Ten post był edytowany przez marc20: 12/05/2013, 1:24
 
User is online!  PMMini ProfileEmail Poster Post #77

     
kalev
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 759
Nr użytkownika: 37.135

Stopień akademicki: miszcz
 
 
post 12/05/2013, 1:21 Quote Post

CODE
"Nawet w Kalifornii wśród Quinaielitów, gdzie pożywienie było względnie obfite, tryb zaś życia półosiadły, a nawet osiadły, liczba dzieci nie była znaczna.” Czerwonoskórą z 10 – 12 dziećmi – miejscowe czerwone baby przezwały squintoo: kwoka kuropatwiana[60].”"

itd.


Wyprzedziłeś mojego posta, więc tylko zacytuję sam siebie:
QUOTE
Przeczytałem do końca te wypociny, pośmiałem się trochę. Uważam, że opieranie się na tej książce wypacza sens dalszej dyskusji o Aborygenach   rolleyes.gif  To tak jakby szukać wiedzy o kulturze żydowskiej w "Mein Kampf"   wink.gif


Odsyłam do poprzedniego posta.

Ten post był edytowany przez kalev: 12/05/2013, 1:21
 
User is offline  PMMini Profile Post #78

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 12/05/2013, 1:32 Quote Post

QUOTE
Błąd semantyczny. Zeskrobanie płodu to nie to samo co zabicie dziecka.

Cóż - tu nie ma dyskusji. Dla katolika to jest (niemal) to samo. Możesz się z tym nie zgadzać.

Dla katolika: aborcja = dzieciobójstwo

P.S: dokończę dyskusję rano albo w każdym razie - w dzień.

Ten post był edytowany przez marc20: 12/05/2013, 1:34
 
User is online!  PMMini ProfileEmail Poster Post #79

     
Arbago
 

Pomorzanin
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.032
Nr użytkownika: 38.089

 
 
post 12/05/2013, 3:47 Quote Post

QUOTE
Mam Ci pokazać jak wzrósł dochód na głowę w Polsce od lat 50' ?
marc20

W Polsce problem niskiej dzietności nie sprowadza się do niskiego dochodu. Owszem sytuacja ekonomiczna wielu rodzin jest zła, ale to wynika raczej z pędu do posiadania, który jest kilkakrotnie wyższy niż na przykład 30 lat temu. Stąd kłopoty finansowe wielu rodzin (obciążenie kredytami).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #80

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 12/05/2013, 8:21 Quote Post

QUOTE
Wszak leczenie to sprzeciwianie się woli Bożej... czyż nie?

Przecież on nie sprzeciwia się leczeniu, tylko zupełnie przeciwnie, potępia praktyki eugeniczne.

"– W takim razie na czym polega postęp w medycynie? Na tym, żeby leczyć, nie zabijać. Nigdy nie zabijać."
QUOTE
Zresztą pełno w tym obłudy, bo i w międzywojennej Polsce było dużo przypadków pokątnego usuwania ciąż i zabijania noworodków na względów na tragiczne warunki socjalne. To, że całej rodzinie groził głód, a niedożywienie było stanem normalnym, to już przejaw "wygody".

O tym też pisze.
QUOTE
Haha, poczucie humoru nie opuszcza Majdańskiego. Na początku XIX wieku było nie więcej niż 9 milionów Polaków, 100 lat później jakieś 22 miliony, a przed II wojną światową jakieś 27 milionów, choć liczba ta byłaby wyższa gdyby nie katastrofalne zniszczenia z czasów I wojny światowej i późniejszych działań zbrojnych o kształt granic. To ci dopiero wymieranie smile.gif

Majdański przeciwstawia temu współcznynnik urodzeń z Japonii gdzie mimo wojny był on cały czas wysoki a przyrost naturalny zachowany(wyjątek: 1945 r.)

Tak samo pewnie by napisał o wymierających Germanach, gdy w Niemczech od ponad 40lat jest ujemny przyrost naturalny: http://en.wikipedia.org/wiki/Demographics_of_Germany
QUOTE
A to już nie tylko głupota, ale bezczelność. Za rządów Stalina w Związku Radzieckim wiele narodów byłą masowo mordowana lub lądowała w łagrach. Dobrodziejstwa czerwonego raju nie ominęły Czukczów.

Nie znalazłem nic o ludobójstwie Czukczów.
A w innych wątkach pokazano że w latach 1913-50 ZSRR był jednym z najszybciej z rozwijających się państw świata.



Tak poza powyższą dyskusją - czy plemiona Aborygenów toczyły miedzy sobą jakieś walki ?

Ten post był edytowany przez marc20: 12/05/2013, 8:24
 
User is online!  PMMini ProfileEmail Poster Post #81

     
Tengu
 

III ranga
***
Grupa: Moderatorzy
Postów: 273
Nr użytkownika: 1.910

Stopień akademicki: doktor
Zawód: historyk
 
 
post 12/05/2013, 10:50 Quote Post

Proszę bliżej tematu, dyskusję opartą o pozycję Majdańskiego uznaję za zakończoną, jak się wydaje marc20 w dostatecznym stopniu przedstawił poglądy autora, a dywagacje odnoszące się do kwestii światopoglądowych niewiele mają wspólnego z tematem wątku. Kolejne posty dot. "Kołyski i potęgi" będą kasowane, a ich autorzy karani ostrzeżeniami. Jeśli ktoś chciałby kontynuować debatę odnośnie bioetyki to raczej w innym dziale ( np. "Mównica").
Tengu
 
User is offline  PMMini Profile Post #82

     
kalev
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 759
Nr użytkownika: 37.135

Stopień akademicki: miszcz
 
 
post 13/05/2013, 12:23 Quote Post

Ciach bajera wink.gif

A więc ogólny wniosek jaki można sformułować jeśli chodzi o rozwój populacji jest taki, że na wczesnym etapie rozwoju wzrost ludności jest konsekwencją zapoczątkowania uprawy ziemi czy dostępu do bardziej wydajnych źródeł pożywienia, a nie przyczyną. Jeśli przyrost ludności nie idzie w parze z rozwojem technologii, a dany obszar jest już nasycony, dochodzi do klęski głodu i masowego wymierania. O tym już pisał Malthus, który twierdził że ludzkość cyklicznie przechodzi etapy szybkiego rozrodu i wymierania (przypadek Wyspy Wielkanocnej, Pitcairn a nawet Ruandy). Nie przewidział on jednak powstania wysoko rozwiniętych społeczeństw, które dobrowolnie rezygnują z posiadania dużej ilości dzieci a rodzice zwykle chcą najpierw zapewnić sobie stabilizację i dobry poziom życia, zanim zdecydują się na dziecko.

Po drugie, Aborygeni zabijając dzieci lub stosując aborcję zapobiegali nagłemu przyrostowi ludności i zniszczeniu ekosystemu. Potrzebowali tysiące lat, aby nauczyć się gospodarować w nowym środowisku, ale dzięki temu udało im się przetrwać dziesiątki tysięcy lat na tym niezbyt gościnnym kontynencie. Gdyby udało im się zapoczątkować uprawę roli, mogliby sobie pozwolić na większy rozród.

Inne pierwotne ludy również starały się utrzymać stałą populację np. ocenia się że przez wieki liczba Czukczów wynosiła 6000, w XVIII wieku zaczęła rosnąc i przed kolektywizacją było ich 14000, a na skutek radzieckiej polityki gospodarczej ich liczba zmalała mniej więcej o jedną czwartą. Nie spotkał ich jeszcze najgorszy los, ponieważ według ostrożnych szacunków w XVIII wieku było 800000 Aborygenów, a w latach 30-tych XX wieku zaledwie 65000.

A tak swoją drogą, ciekawi mnie na jakim poziomie staliby Aborygeni, gdyby powiedzmy Australia była izolowanym kontynentem jeszcze przez 10 tysięcy następnych lat. Stworzyliby jakaś cywilizację, czy zatrzymaliby się na etapie łowców-zbieraczy?
 
User is offline  PMMini Profile Post #83

     
Arbago
 

Pomorzanin
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.032
Nr użytkownika: 38.089

 
 
post 13/05/2013, 14:48 Quote Post

QUOTE
A tak swoją drogą, ciekawi mnie na jakim poziomie staliby Aborygeni, gdyby powiedzmy Australia była izolowanym kontynentem jeszcze przez 10 tysięcy następnych lat. Stworzyliby jakaś cywilizację, czy zatrzymaliby się na etapie łowców-zbieraczy?
kalev

Nic nie zmieniło się przez 50 tysięcy lat to i nie zmieniło by się przez następne 10.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #84

     
kalev
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 759
Nr użytkownika: 37.135

Stopień akademicki: miszcz
 
 
post 13/05/2013, 16:21 Quote Post

A czy reszta świata jakoś się zmieniła radykalnie przez 50 tysięcy lat? Rolnictwo i rozwój cywilizacji to ostatnie 10 tysięcy lat. W Australii w tym czasie zaczęto na południowym wschodzie zbierać dzikie zboża (jakaś odmiana prosa), magazynować je oraz wypalać gleby aby pobudzić ich wzrost oraz budować stałe osady składające się z kilku, a nawet kilkudziesięciu domostw. Hodowano też węgorze w stawach. Rolnictwo jako takie jeszcze nie istniało, ale podejmowano działania zmierzające w tym kierunku.
 
User is offline  PMMini Profile Post #85

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 13/05/2013, 16:35 Quote Post

QUOTE
W Australii w tym czasie zaczęto na południowym wschodzie zbierać dzikie zboża (jakaś odmiana prosa), magazynować je

O, a to dla mnie nowość. Bo ktoś na tym forum twierdził że w Australii nie było zbóż, a czyli jednak są jak wszędzie.

Ten post był edytowany przez marc20: 13/05/2013, 16:36
 
User is online!  PMMini ProfileEmail Poster Post #86

     
kalev
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 759
Nr użytkownika: 37.135

Stopień akademicki: miszcz
 
 
post 13/05/2013, 16:39 Quote Post

Nie było pszenicy, żyta, jęczmienia, ryżu, kukurydzy i innych, które mogłyby dawać wysokie plony. To, co tam rosło wymagało wiele wysiłku aby to udomowić albo w ogóle się nie nadawało do tego. Koala, emu i kangury nie nadawały się do hodowli.
 
User is offline  PMMini Profile Post #87

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 13/05/2013, 17:32 Quote Post

QUOTE
Nie było pszenicy, żyta, jęczmienia, ryżu, kukurydzy i innych, które mogłyby dawać wysokie plony.

Tyle że z powyższym jest podobnie. W XIX w. plony zbóż były nawet kilka razy mniejsze niż obecnie.

QUOTE
Koala, emu i kangury nie nadawały się do hodowli.

Nieprawda:
http://www.animalparty.pun.pl/emu-dromaius...llandiae-68.htm

"Te wielkie, ciężkie ptaki wolno przemierzają swoje pastwiska. W razie konieczności potrafią wytrwale biec z zadziwiającą prędkością. Skrzydła nie są im już potrzebne. Te niezwykłe, ogromne ptaki z odległej Australii zamieszkują coraz liczniej wiele miejsc w Europie. Nigdy jednak nie spotkamy ich tu w naturalnym środowisku – stają się popularnym przedmiotem hodowli. Sprowadzone z odległego kraju można już dziś oglądać w wielu miejscach w Polsce, w naszym klimacie czują się nadzwyczaj dobrze i łatwo znoszą niewolę."
http://www.ppr.pl/artykul-polskie-emu-130988.php

"Dwie duże hodowle upadły. Dziś mieszkańcy opolskich wsi zniechęceni małą opłacalnością produkcji tradycyjnych upraw, czy hodowli znów wraca moda na strusie. Pan Mariusz Szczytyński przed trzema laty opanował hodowlę australijskich strusi emu. Ptaki te są łatwiejsze w hodowli niż ich afrykańscy kuzyni i stanowią znakomitą ozdobę posesji. Hodowcy mówią, że ważne jest, aby nie przeinwestować, ponieważ rozkręcanie hodowli trwa od dwóch do pięciu lat i w tym czasie trudno o osiągnięcie jakiegokolwiek zysku. Zarabiać na strusiach można na kilka sposobów. Głównie na mięsie, którego ceny wahają się od 7,50 do 9 zł za kg żywca. "

http://sprzedajemy.pl/kangury-walabia-benetta,1846616
http://www.faunaflora.com.pl/archiwum/2013/luty/teraz4.php
". Ponieważ kangury właściwie nie maja naturalnych wrogów i łatwo się mnożą, w Australii często uznawane są za szkodniki - konkurentów do zielonki pastwiskowej dla zwierząt hodowlanych - i tępione. Ale są też głosy naukowców, namawiających do hodowli kangurów, zamiast owiec i bydła - w celu zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych (Australia jest odpowiedzialna za ok. 11% globalnej emisji gazów do atmosfery)"

http://www.cygnus.info.pl/photo/kangury/DSC07432.html

Tak to już jest... "nie da się"... aż w końcu przyjdzie ktoś, kto o tym nie wie (że się "nie da") - i to zrobi. Maszyna cięższa od powietrza też miała nie polecieć wink.gif

Ten post był edytowany przez marc20: 13/05/2013, 18:19
 
User is online!  PMMini ProfileEmail Poster Post #88

     
sargon
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 5.840
Nr użytkownika: 4.555

Stopień akademicki: mgr inz
 
 
post 13/05/2013, 19:21 Quote Post

QUOTE(marc20)
QUOTE
Koala, emu i kangury nie nadawały się do hodowli.

Nieprawda:
http://www.animalparty.pun.pl/emu-dromaius...llandiae-68.htm

"Te wielkie, ciężkie ptaki wolno przemierzają swoje pastwiska. W razie konieczności potrafią wytrwale biec z zadziwiającą prędkością. Skrzydła nie są im już potrzebne. Te niezwykłe, ogromne ptaki z odległej Australii zamieszkują coraz liczniej wiele miejsc w Europie. Nigdy jednak nie spotkamy ich tu w naturalnym środowisku – stają się popularnym przedmiotem hodowli. Sprowadzone z odległego kraju można już dziś oglądać w wielu miejscach w Polsce, w naszym klimacie czują się nadzwyczaj dobrze i łatwo znoszą niewolę."
http://www.ppr.pl/artykul-polskie-emu-130988.php

"Dwie duże hodowle upadły. Dziś mieszkańcy opolskich wsi zniechęceni małą opłacalnością produkcji tradycyjnych upraw, czy hodowli znów wraca moda na strusie. Pan Mariusz Szczytyński przed trzema laty opanował hodowlę australijskich strusi emu. Ptaki te są łatwiejsze w hodowli niż ich afrykańscy kuzyni i stanowią znakomitą ozdobę posesji. Hodowcy mówią, że ważne jest, aby nie przeinwestować, ponieważ rozkręcanie hodowli trwa od dwóch do pięciu lat i w tym czasie trudno o osiągnięcie jakiegokolwiek zysku. Zarabiać na strusiach można na kilka sposobów. Głównie na mięsie, którego ceny wahają się od 7,50 do 9 zł za kg żywca. "

http://sprzedajemy.pl/kangury-walabia-benetta,1846616
http://www.faunaflora.com.pl/archiwum/2013/luty/teraz4.php
". Ponieważ kangury właściwie nie maja naturalnych wrogów i łatwo się mnożą, w Australii często uznawane są za szkodniki - konkurentów do zielonki pastwiskowej dla zwierząt hodowlanych - i tępione. Ale są też głosy naukowców, namawiających do hodowli kangurów, zamiast owiec i bydła - w celu zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych (Australia jest odpowiedzialna za ok. 11% globalnej emisji gazów do atmosfery)"

http://www.cygnus.info.pl/photo/kangury/DSC07432.html

Tak to już jest... "nie da się"... aż w końcu przyjdzie ktoś, kto o tym nie wie (że się "nie da") - i to zrobi. Maszyna cięższa od powietrza też miała nie polecieć wink.gif
To ma być dowód na to, ze Aborygeni mogli zacząć hodować emu, koale i kangury?
Jeśli tak, no to niestety - kompletnie nieadekwatny. A jeśli nie..., to tak jakby nie na temat.

QUOTE
Tyle że z powyższym jest podobnie. W XIX w. plony zbóż były nawet kilka razy mniejsze niż obecnie.
Ludności świata w XIX w też było kilka razy mniej niż obecnie. I co w związku z tym?
Zmienia to w jakikolwiek sposób fakt, ze w Australii nie rosły endemiczne rośliny mogące się choć w przybliżeniu równać w wydajności plonów, wartości odżywczej i łatwości udomowienia z wymienionymi przez kaleva zbożami?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #89

     
kalev
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 759
Nr użytkownika: 37.135

Stopień akademicki: miszcz
 
 
post 13/05/2013, 19:59 Quote Post

Trochę mnie zadziwiłeś, ale pojawia się pytanie. Czy konieczne są jakieś specjalne zabiegi, aby te zwierzęta mogły się rozmnażać w niewoli? Jest spora różnica pomiędzy hodowaniem np. owiec, które łatwo poddały się udomowieniu, a np. łosiami, które nie chciały się temu poddać.

Aborygeni nie stali na niższym poziomie intelektualnym niż ludność innych kontynentów. Gdyby mieli możliwość albo jakiś wzór, wzięliby się za rolnictwo. I tak znakomicie przystosowali się do środowiska Australii, nawet na pustyniach gdzie biali nie mogli sobie poradzić.

Ten post był edytowany przez kalev: 13/05/2013, 20:01
 
User is offline  PMMini Profile Post #90

7 Strony « < 4 5 6 7 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej