|
|
Relacje więźniów KL, Czy znacie kogoś kto to przeżył?
|
|
|
wesoły
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 4 |
|
Nr użytkownika: 29.147 |
|
|
|
Piotr Parol |
|
Stopień akademicki: nie mam |
|
Zawód: prawnik |
|
|
|
|
Witam to będzie mój pierwszy post. Tak więc w jak w temacie czy znacie jakichś więźniów obozów koncentracyjnych albo ich opowiadania jak to było naprawdę. Osobiście nie znam żadnego ale mój ojcieć znał. Facet nazywał się Sikorski, imienia nie pamietam. Z tego co ojczulek opowiadał to przekazał mu on kilka historii z tego co przeżył. Być może was to zaciekawi. Słowo honoru, że to autentyk. Facet trafił do obozu w Oświęcimiu bo wydał go kolega z AK, ale jak mówił, nie miał żalu bo tak bili że najtwardsi ustępowali. A oto kilka histori jakie przekazał mojemu ojcu: 1.Kiedyś dopadł go SSman na paleniu papierosa, gość opowiadał że najważniejsze to się nie przyznać, SSman zaczął go bić, znęcał się nad nim jakieś 30 min ale zasada była taka że jak cię bije to nie można upaść na ziemię bo skopałby go na śmierć. Dostał dwie godziny słupka czyli powieszony na szubienicy za ręce od tyłu musiał wytrzymać. Razem z nim powiesili dwóch gości jednego młodego chłopaka i jedngo grubego. Po 15 minutach gruby zaczął jęczeć poszedł strażnik ciach kolbą w głowę, facet zszedł, po godzinie zaczął jęczeć ten młody i to samo kolba - głowa - rezultat opłakany. Człowiek o którym opowiadam zacisnął żeby i wytrzymał ale mówił że to były jego dwie najdłuższe godziny w życiu. 2.Facet opowiadał jak pewnego razu przyszedł transport Zydów z Węgier, na rampie chodził SSman i kazał pokazywać każdemu zęby, niektórzy byli szczerbaci, niektórzy mieli kiepskie uzębienie, jeden miał piękne, równe zęby. Podobno wieczorem gdy odwiedzał tego SSmana czaszka tego Zyda z ładnymi zębami stała na jego biórku, piękna wytopiona i wyczyszczona. 3.Człowiek opowiadał że przeprowadzano na nim nawet eksprymenty medyczne. Wprowadzili go do chłodnego pomieszczenia w którym był tylko duży stół, kazali się rozebrać do naga i położyć na stole. Pseudolekarz podszedł i przystawił mu w okolicach jąder słoik z komarami po chwili komary zaczęły go kąsać. Facet opowiadał cytuję "strącił bym, strzepnął ale obok stał Sman z kijem.". Zarazili go tyfusem, gruźlicą czy inną cholerą nie wiem dokładnie ale wyszedł z tego. Dostał za to po wojnie odszkodowanie od niemieckiej firmy farmaceutycznej (kilka tysięcy marek, kupił sobie za to Dużego Fiata). 4.I teraz najlepsze. Po pobycie w Oświęcimiu wysłali go do jakiegoś obozu w Niemczech. Opowiadał że SSmani mówili że skoro tyle przeżył to się już nad nim nie będą znęcać. I teraz jak wygladało wyzwolenie obozu. Pewnego ranaka obudzili się a tu nic, żadnego apelu na wieżach brak strażników, przez bramę obozu idzie dwóch amerykańskich żołnierzy (potem podobno okazało się że ci żołnierze byli pochodzenia polskiego). Amerykanie podeszli do baraków SS i zaczęli krzyczeć żeby SSmani wychodzili, wybiegło kilkunastu. Żołnierze kazali im stanąć pod ścianą z rękami za głową, załadowali karabiny i trach serią po wszystkich. Więźniowie podchodzili do trupów i butami razbijali im głowy.
Wiem że ktoś może podważać prawdziwość tych opowieści ale mówię szczerze co słyszałem. Na koniec powiem tylko tyle. To wszystko wydaje się straszne ale człowiek ten opowiadał że w obozie nie było tak źle, dało się przeżyć, najgorszy był tylko głód. A najgorszymi współwięźniami byli Zydzi i Rosjanie, ci pierwsi bo byli zdradliwi, drudzy zachowywali się jak zwierzęta i nie mówię tego dlatego że jestem jakimś rasistą.
|
|
|
|
|
|
|
|
Polecam książke S.Grzesiuka "pięć lat kacetu"; autor opisuje swój pobyt w obozach; jest jeszcze wiele ciekawych pozycji, jednak proponuje zacząć od tego.
|
|
|
|
|
|
|
|
Znalem kilka takich osob, niestety juz nie zyja. Jedna z nich byl ojczym mojej mamy. Byl jednym z pierwszych wiezniow KL Auschwitz. Nie mial wytatuowanego numeru, ale mozna znalezc go w archiwum obozowym. Po jakims okresie pobytu w tym obozie, zostal z niego zwolniony ze wzgledu...na zly stan zdrowia! Po uplywie pol roku zostal ponownie aresztowany i wyslany do obozu, ale juz nie do Auschwitz. Do konca wojny zwiedzil jeszcze Matchausen i Dachau. Dozyl siedemdziesiatki.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE .I teraz najlepsze. Po pobycie w Oświęcimiu wysłali go do jakiegoś obozu w Niemczech. Opowiadał, że SSmani mówili, że skoro tyle przeżył to się już nad nim nie będą znęcać. I teraz jak wygladało wyzwolenie obozu. Pewnego ranaka obudzili się a tu nic, żadnego apelu, na wieżach brak strażników, przez bramę obozu idzie dwóch amerykańskich żołnierzy (potem podobno okazało się że ci żołnierze byli pochodzenia polskiego). Amerykanie podeszli do baraków SS i zaczęli krzyczeć żeby SSmani wychodzili, wybiegło kilkunastu. Żołnierze kazali im stanąć pod ścianą z rękami za głową, załadowali karabiny i trach serią po wszystkich. Więźniowie podchodzili do trupów i butami razbijali im głowy.
Świetne określenie: I teraz najlepsze. Tak Ci sie to podobało? Mnie jakoś nie zachwyciło. Rostrzeliwanie SSmanów przez żołnierzy amerykanskich było na porządku dziennym. Zemsta więźniów wydaje sie uzasadniona i słuszna ale nie pod wzgledem moralnym tylko nie wiem dlaczego to jest takie fajne. Też czytalem kilka pamiętników byłych wieźniów obozów. Niestety nie pamiętam nazwiska ale jeden z nich z gestapowskiego wiezienia w Częstochowie załapał się do Auschwitz a potem do jescze kilku innych obozów w Rzeszy. Nie wiem czy by sie zgodził z określeniem że tylko głód był cieżki. Raz dostał kilkadziesiąt razy deską w pośladki. W Niemczech wykańczała go praca ponad siły a potem podpalenie obozu i cieżkie poparzenia... Zemsta na SSmanach. Wszystko wstrząsające i odrażające.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(XYkq7yN@neostrada.pl @ 3/03/2007, 13:41) QUOTE .I teraz najlepsze. Po pobycie w Oświęcimiu wysłali go do jakiegoś obozu w Niemczech. Opowiadał, że SSmani mówili, że skoro tyle przeżył to się już nad nim nie będą znęcać. I teraz jak wygladało wyzwolenie obozu. Pewnego ranaka obudzili się a tu nic, żadnego apelu, na wieżach brak strażników, przez bramę obozu idzie dwóch amerykańskich żołnierzy (potem podobno okazało się że ci żołnierze byli pochodzenia polskiego). Amerykanie podeszli do baraków SS i zaczęli krzyczeć żeby SSmani wychodzili, wybiegło kilkunastu. Żołnierze kazali im stanąć pod ścianą z rękami za głową, załadowali karabiny i trach serią po wszystkich. Więźniowie podchodzili do trupów i butami razbijali im głowy.
Świetne określenie: I teraz najlepsze. Tak Ci sie to podobało? Mnie jakoś nie zachwyciło. Rostrzeliwanie SSmanów przez żołnierzy amerykanskich było na porządku dziennym. Zemsta więźniów wydaje sie uzasadniona i słuszna ale nie pod wzgledem moralnym tylko nie wiem dlaczego to jest takie fajne. Też czytalem kilka pamiętników byłych wieźniów obozów. Niestety nie pamiętam nazwiska ale jeden z nich z gestapowskiego wiezienia w Częstochowie załapał się do Auschwitz a potem do jescze kilku innych obozów w Rzeszy. Nie wiem czy by sie zgodził z określeniem że tylko głód był cieżki. Raz dostał kilkadziesiąt razy deską w pośladki. W Niemczech wykańczała go praca ponad siły a potem podpalenie obozu i cieżkie poparzenia... Zemsta na SSmanach. Wszystko wstrząsające i odrażające. Na dywagacje mało kto miał wtedy czas i chęć..........zwłaszcza więżniowie. A i dla żołnierzy to co zobaczyli to była "nowość" (ale wydżwięk pejpratywny........). Reakcje ludzkie były więc różne. Niemniej SSmanom przysługiwało prawo do uczciwego procesu a nie do linczu. pozdrawiam
|
|
|
|
|
|
|
Aruel
|
|
|
I ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 34 |
|
Nr użytkownika: 27.784 |
|
|
|
Zawód: student |
|
|
|
|
QUOTE 4.I teraz najlepsze. Po pobycie w Oświęcimiu wysłali go do jakiegoś obozu w Niemczech. Opowiadał że SSmani mówili że skoro tyle przeżył to się już nad nim nie będą znęcać.[DRUGA MYŚL] I teraz jak wygladało wyzwolenie obozu. Pewnego ranaka obudzili się a tu nic, żadnego apelu na wieżach brak strażników, przez bramę obozu idzie dwóch amerykańskich żołnierzy (potem podobno okazało się że ci żołnierze byli pochodzenia polskiego). Amerykanie podeszli do baraków SS i zaczęli krzyczeć żeby SSmani wychodzili, wybiegło kilkunastu. Żołnierze kazali im stanąć pod ścianą z rękami za głową, załadowali karabiny i trach serią po wszystkich. Więźniowie podchodzili do trupów i butami razbijali im głowy.
Myśle, że to tak wyglądało. Chodziło po prostu o to, że ssmani w końcu mu odpuścili po wszystkim, a nie, że autor uważa rozstrzelanie za najlepsze. Jest to na moj gust oddzielona mysl...
|
|
|
|
|
|
|
|
Wracając co do tematu...
W trzeciej klasie gimnazjum, kilka dni po wizycie w Muzeum Auschwitz-Birkenau uczestniczyłem w spotkaniu z byłym więźniem KL Auschwitz. Niestety imienia i nazwiska tego Pana już nie pamiętam, nie potrafię również sobie przypomnieć czy był więźniem Auschwitz I czy Auschwitz II Birkenau.
Wspominał, że miał wielkie szczęście, ponieważ pracował w komandzie, które zajmowało się naprawą "różnego rodzaju sprzętów elektrycznych”. Praca w tym komandzie nie należała do najbardziej wyczerpujących. Wiadomo, że kwestia dostania się do określonego komanda była wtedy sprawą wagi życia i śmierci. Często naprawiał radia dla Sonderkommanda. Była to świetna okazja, aby dowiedzieć się coś na temat tego, co dzieje się poza obozem. Niebezpieczeństwo nakrycia na słuchaniu radia było duże i bardzo się bał, że w końcu ktoś złapie go lub jego kolegów z komanda na gorącym uczynku. Jednak na szczęście tak się nie stało. Informacje, które usłyszał w radio przekazywał więźniom z baraka, ci przekazywali pozostałym… Był namawiany na ucieczkę z obozu lecz nie zdecydował się na nią. Później okazało się, że ucieczka nie wypaliła, wszyscy co próbowali uciec poszli do gazu. W ten sposób uniknął śmierci. Pewnego dnia postanowił wywróżyć sobie u wróżki/wróżbity przyszłość ( już nie pamiętam czy coś musiał za to zapłacić np. kromkę chleba) okazało się, że będzie żyć długo. Przeżył Auschwitz i dziś ma około 90-tki.
Opowiadał jeszcze ogólnie o życiu obozowym: wyżywieniu, apelach, selekcji na rampie, chorobach itd. Nie będę się jednak dalej zagłebiać, bo już poprostu nie pamiętam dokładnie tej opowieści.
P.S. Pragnę zaznaczyć, że omyłkowo mogłem coś przeinaczyć.
|
|
|
|
|
|
|
efciia
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 7 |
|
Nr użytkownika: 23.770 |
|
|
|
Ewa |
|
Zawód: uczen |
|
|
|
|
Dwa piętra niżej mieszka mezczyzna, który również przeżył Oświęcim. Trafil tam z łapanki w Tarnowie. Jakoś wydostał się z obozu.. nie wiem jak, bo nigdy nie chce o tym mowic. Jego żona opowiadała, ze jemu, po tylu latach, codziennie sni sie oboz, nie oglada programow telewizyjnych poswieconych obozowi...Także nic sie od niego nie dowiedziałam
|
|
|
|
|
|
|
GROOBASS
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 17 |
|
Nr użytkownika: 39.174 |
|
|
|
Bartlomiej Roz |
|
Zawód: metalurg |
|
|
|
|
Znałem dwie takie osoby, a nawet miałem takowych w rodzinie, jednak nie poznalem ich gdyż nie było mnie w tamtych latach na swiecie.
Pierwszą osobą był sasiad dziadka, ale on ukrywał numer na przedramieniu, a numer miał dość niski(zmarł w tym roku) drugą ledwie pamiętany wójek, miał on taki tik nerwowy ze zwijał kartki papieru i rozwijał po sto razy, aż były tak mocno ściśniete ze nie dało się ich rozwinąć, miał też maniere do chowania niezjedzonych kanapek czy skórek od chleba do kieszeni. Powiedzmy sobie , że KL niszczył psychikę. Oboje byli wieźniami Auschwitz I.
Wójek natomiast zginął w GROSS-ROSEN nie wiadomo dokładnie kiedy.
Wielu ludzi ma uraz i nie chce o tym mówić. Naszym obowiazkiem nie jest wypytywać a pozwolić na spokój, kto chce mówić ten mówi.
polecam ksiazki: Kwiatkowski "485 dni na Majdanku" W.Kielar "Anus Mundi (Odbyt Świata)"
|
|
|
|
|
|
|
mithra1412
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 5 |
|
Nr użytkownika: 41.057 |
|
|
|
Patrycja Piestrzeniewicz |
|
Zawód: uczeñ |
|
|
|
|
Tak, KL rzeczywiście zmieniał ludzi, przykładów jest wiele... Moja sąsiadka poproszona o opowiedzenie o swoim pobycie w Oświęcimiu potrafiła tylko mówić o małych dzieciach palonych żywcem na stosach już nawet nie w krematorium a przed budynkiem, żeby zaoszczędzić na czasie...
Co do książek: przeczytałam "Pięć lat kacetu", przeczytałam "Medaliony", "Dymy nad Bierkanu" Szmaglewskiej... macie coś jeszcze w podobnej tematyce - opowieści ludzi, którzy przeżyli? Szczególnie podobała mi się historia Grzesiuka - niesamowity cżłowiek...
|
|
|
|
|
|
|
Jakubauskas
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 14 |
|
Nr użytkownika: 18.039 |
|
|
|
Der Mann |
|
Stopień akademicki: mgr |
|
Zawód: urzêdnik |
|
|
|
|
ja znam jedną, ale dość nietypową. ba, sławną nawet, bo swego czasu de niro przymierzał się do nakręcenia o nich filmu. Jerzy Bielecki który w Auschwitz siedział od 1940 roku, na jesieni 1943 roku poznał Cylę Cybulską z Łomży, która trafiła do AB w styczniu tego roku. zakochali się i postanowili uciec. w lipcu 1944 Jerzy wyprowadził ich oboje z obozu przebrany za ss-mana. dla mnie zakończenie ich miłości przywodzi niedawną dyskusję nad książką Grossa - rodzina która się nimi zaopiekowała zataiła przed Jerzym informacje od Cyli, która w międzyczasie wyjechała do Warszawy, potem do Szwecji a w końcu co do USA. wyjechała bo z kolei jej powiedzieli że mają pewne informacje, że Bielecki nie żyje. a dlaczego? Otóż kiedyś po wojnie Jerzy przychodzi do nich i widzi, że szykują się do wesela syna - pełny PRL, a na stole amerykańskie konserwy. Okazało się, że rozdzielili ich z chciwości - nie chcieli by Cyla przesyłała paczki Jerzemu. Dowiedziała się o tym, że żyje przypadkiem. prawie 40 lat po wojnie jej polska gosposia w USA miała okazję porozmawiać z nią na temat przeszłości, Polski itp. i Cyla jej powiedziała, że jestem dla ciebie dobra bo jesteś Polką. kiedyś kochałam Polaka i on uratował mi życie. opowiedziała jej historię i okazało się, że taką samą ta gosposia niedawno oglądała w Polsce w TV. więc pyta się o szczegóły. okazało się, że Jurek jest dyrektorem technikum w Nowym Targu. 37 (39?) lat po rozstaniu o 5 rano czasu polskiego u Jerzego w mieszkaniu odzywa się telefon. w słuchawce szlochała Cyla.
|
|
|
|
|
|
|
bert3333333
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 2 |
|
Nr użytkownika: 41.135 |
|
|
|
Bartosz Zieliñski |
|
Zawód: kierowca mafijny |
|
|
|
|
QUOTE(Celt @ 2/03/2007, 9:35) Polecam książke S.Grzesiuka "pięć lat kacetu"; autor opisuje swój pobyt w obozach; jest jeszcze wiele ciekawych pozycji, jednak proponuje zacząć od tego. Zgadzam się że "pięć lat kacetu " to dobra pozycja jednak ja przeczytałem tych pozycji ok 40 tu i z całym sercem polecam tę , którą przeczytałem jako pierwszą przez przypadek - jest to : "A my żyjemy dalej" Autor - Jan Zakrzewski.Jest to dosyć krótka książeczka o człowieku , który przeżł obóz na majdanku , napisana naprawdę pięknym językiem, bardzo wciągająca treść ma ok200 stron , ale czyta się naprawdę jednym tchem... Polecam wszystkim którzy się interesują literaturą obozową!
|
|
|
|
|
|
|
|
Pierwszą książką którą przeczytałem w tym temacie jest "Pięć lat kacetu". Jest pisana dość dziwnie jak na jej temat. Prawie humorystyczne przedstawienie dla mnie nie pojętych warunków życia i panujących stosunków skłoniło mnie do zajęcia się tym tematem. Obecnie czytam wszystko co mi wpadnie w ręce. Najlepiej jest w bibliotecznej przeglądarce wpisać hasła np obozy koncentracyjne, wspomnienia ,pamiętniki a na pewno znajdziemy sporo pozycji. Jest to tak fascynująca lektura że trudno jest polecać konkretnego autora - radzę czytać wszystko po kolei. Na marginesie polecam wspomnienia z Żydowskich Gett.
|
|
|
|
|
|
|
|
godne polecenia jest książka a raczej wspomnienia więźnia Oświęcimia Mieczysława Szachewicza "Noce bez świtu"
|
|
|
|
|
|
|
|
Bardzo ciekawą lekturą są "Zeszyty Oświęcimskie". W formie krótkich opowiadań zawarto wiele wspomnień.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|