Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Mikołaj Potocki i bitwa pod Kumejkami
     
rotmistrz
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 191
Nr użytkownika: 6.612

Zawód: uczen
 
 
post 18/07/2005, 11:03 Quote Post

Co wiecie na temat tej osobistości? Czy jego dokonania postawicie wyżej od Marcina Kalinowskiego(nie wiem czy wogóle je miał? Proszę również o opis bitwy pod Kumejkami jeśli możecie.Mam jeszcze jedno pytanie:kim był dla Rewery Potockiego(pokrewieństwo).

Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Hieronim Lubomirski
 

Hetman Wielki Koronny
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.581
Nr użytkownika: 1.410

Zawód: Kawaler Maltanski
 
 
post 18/07/2005, 12:25 Quote Post

Dokonania czy miał większe od Kalinowskiego no cóż wygrał pod Kumejkami, a Kalinowski chyba nigdy nie wygrał samodzielnie bitwy. Mikołaj był bratem stryjecznym Rewery co do opisu bitwy pod Kumejkami to Czarneckiemu na czele jazdy udało się rozbic tabor kozacki a o Potockim krążyła anegdotka że jak już wytrzeźwiał to dowiedział się że jego wojsko wygrało bitwę i popadł w ten sposób w ogromną pychę. To tak w skrócie.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
sebaosek
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 164
Nr użytkownika: 7.890

Zawód: uczen
 
 
post 18/07/2005, 16:21 Quote Post

z czego co wiem to Kalinowski swoja buławę zawdzięczał tylko pokrewieństwu z Ossolińskim, ponieważ tytuł hetmana był w praktyce zarezerwowany dla Jeremiego Wiśniowieckiego, ale ten ostatni odmówił królowi poparcia w przygotowywanej przez Władysława IV wojnie z Turcją...dlatego hetmanem polnym został Kalinowski jego osiągniecia są marne tak jak i Potockiego
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
sebaosek
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 164
Nr użytkownika: 7.890

Zawód: uczen
 
 
post 18/07/2005, 16:23 Quote Post

no ale ostatecznie do wojny z Turcją nie doszło.... smierc króla oraz powstanie Kozaków zaprzepaściły wielki plan destrukcji Chanatu Krymskiego......
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Wilk3
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 44
Nr użytkownika: 50.928

 
 
post 30/03/2009, 14:05 Quote Post

Co sądzicie o hetmanie Mikołaju Potockim jako dowódcy?
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
artifakt
 

Zwycięzca Cyferaków 2008
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.821
Nr użytkownika: 36.218

Maciej Komar
Stopień akademicki: mgr
Zawód: KAM
 
 
post 30/03/2009, 14:40 Quote Post

Przełamał tabor kozacki pod Kumiejkami 1638r. oddziałami kawaleryjskimi ze wsparciem ogniowym dragonii co jest wybitnym osiągnięciem.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
barrsa
 

Comte de Barcelona
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 591
Nr użytkownika: 34.051

 
 
post 31/03/2009, 16:11 Quote Post

Korsun tez byl wibitnym osiagneiciem i ogolnie kampania przeciw Chmielowi.... wybitnie to on potrafil się upic.

Kumiejki.... sorry ale to do mnie w zaden sposob nie przemawia, rozwin to napsiz o nastrojach panujacych u Kozaków, ile w tym przełamaniu bylo zaslugi Potockiego a ile szczescia, wprawnosci wojska i dowódców... Koniecpolskiemu nie udalo sie przelamac taboru i co, juz nie byl wybitny?? Wiem, że nie chodzilo Ci pewnie o jakos wielka glorifikacje Potockiego ale nie mozna pisac tylko o jakims jednym wydarzeniu, gdy kolega pyta się o calosc...

Dla mnie ten akurat Potocki byl miernym wodzem i jego nominacja byla wielka pomyłka...
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
doroszenko123
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 24
Nr użytkownika: 53.883

 
 
post 31/03/2009, 16:46 Quote Post

Barsa, to jest tekst artykułu zdjętego z netu, publikowanego w czasopiśmie, może jednak uznasz że Kumejki to coś????

Powstanie kozackie 1637 roku




Unia polsko-litewska w Lublinie, podpisana w lipcu 1569 roku, przeniosła na Koronę Królestwa Polskiego obowiązek obrony granic południowo-wschodnich Rzeczypospolitej. Nikt jeszcze wtedy nie zakładał, że równie poważnym problemem stanie się zapewnienie spokoju wewnętrznego tych ziem. Gwałtownie rozwijająca się kolonizacja tych terytoriów, napływ polskiej szlachty i magnaterii, polonizowanie się osiadłej tu ludności ruskiej mogły z czasem doprowadzić do pojawienia się konfliktów. Kompletnie niedostrzeganym wtedy problemem była rosnąca w siłę społeczność Kozaków Ukrainnych. Także i w tym przypadku rok 1569 był istotną cezurą czasową. Oto w tym właśnie roku, król Zygmunt II August ustanowił pierwszy rejestr kozacki w dziejach . Hetman wielki koronny Jerzy Jazłowiecki stworzył 300 – osobowy oddział, który miał być zaczynem tworzenia armii kozackiej na służbie Rzeczypospolitej.
W 1637 roku, po prawie siedemdziesięciu latach od tego wydarzenia, sytuacja na ziemiach ukrainnych Rzeczypospolitej Obojga Narodów była dużo bardziej skomplikowana. Jak pisał jeden z ówczesnych kronikarzy: „Kozacy znowu nie ścierpieli oszukania i jawnych krzywd od Polaków, wybrali hetmanem Pawluka i uczynili z Lachami wojnę...”. . Po zdecydowanym stłumieniu przez hetmana Stanisława Koniecpolskiego powstania Tarasa Fedorowicza w 1630 roku na Ukrainie udawało się utrzymywać względny spokój. Był on z jednej strony gwarantowany zbrojną obecnością wojska koronnego (roty kwarciane), z drugiej był efektem rozbicia środowiska kozackiego, które utraciło charyzmatycznego przywódcę. Ugoda perejasławska, podpisana przez starszego wojska zaporoskiego JKM Tymosza Michałowicza, nielegalnie podnosiła rejestr kozacki do 8.000 . Na to kolejne względem Kozaków ustępstwo nie było zgody ani króla Zygmunta III Wazy, ani tym bardziej sejmu. W tej sytuacji wstrzymano się nawet z publicznym ogłoszeniem warunków ugody, by nie prowokować szlachty i magnaterii do gniewnych wystąpień na forum sejmu.
Okres lat 1630-1637 minął na ziemiach ukrainnych względnie spokojnie. Jedynie w 1633 roku wojska koronne dowodzone przez hetmana Stanisława Koniecpolskiego musiały odpierać najazd Abazy Paszy, wydając mu zwycięską dla Polaków bitwę pod Kamieńcem Podolskim, jednakże dodatkowego zamętu nad Dnieprem to nie wywołało. Możliwe, że było to efektem także zaangażowania się Kozaków w tzw. trzecią wojnę smoleńską z lat 1633-1635, czy też powrotem do organizowania wypraw morskich w 1634 roku. Spustoszenia dokonane w rejonie Istambułu i Białogrodu ponownie zaostrzyły stosunki polsko-tureckie, a sejm Rzeczypospolitej przekonały do potrzeby sfinansowania budowy twierdzy Kudak nad Dnieprem, by powstrzymać kolejne tego typu wyprawy.
Pojawienie się nowej twierdzy na Ukrainie, większe zdecydowanie sejmu oraz fakt, że szlachta, znana z niechęci do ponoszenia obciążeń publicznych, gotowa była wyasygnować znaczne kwoty, były sygnałami, że tym razem problemy ziem ukrainnych miały zostać rozwiązane w sposób dużo bardziej zdecydowany niż to czyniono dotychczas. Dodatkowo w łonie samej Kozaczyzny pojawił się problem rozchodzenia się interesów starszyzny i rejestrowych a wypiszczyków, czy też wolnych Kozaków.
Procesy te, narastające od pewnego czasu, znalazły swoje ujście w wydarzeniach 1637 roku, czyli w wystąpieniu Pawła Michnowicza, zwanego Pawlukiem . Postać tą poznajemy podczas wystąpienia Sulimy w 1635 roku, kiedy to był on bliskim współpracownikiem pomysłodawcy ataku na Kudak . W odróżnieniu od Sulimy zachował on życie i najprawdopodobniej zadawnione żale do Rzeczypospolitej . Tym łatwiej było mu wykorzystać narastające na ziemiach ukrainnych niezadowolenie.
Powodem wzrostu wrogich wobec państwa polskiego postaw wśród Kozaków był problem długów finansowych tegoż wobec społeczności kozackiej. Rzeczypospolita zwyczajowo już zalegała z wypłatą żołdu dla rejestru i nie było widać szans na zmianę tej sytuacji .
Jeszcze w sierpniu 1636 roku, nad rzeką Rosią, zebrała się nielegalnie rada czerniacka, zakazana od czasu powstania Tarasa. Pomimo jej nielegalnego charakteru, uczestniczył w niej wojewoda bracławski Adam Kisiel, notabene senator Rzeczypospolitej i komisarz tejże do spraw kozackich. Rada odbywała się we wrogich dla Polski nastrojach. Rzeczypospolita nie płaciła należnych (niewielkich co prawda) sum Kozakom. Ci zaś byli przyzwyczajeni do swobodnego życia, którego w tej sytuacji nie mieli za co kontynuować. Pojawiły się koncepcje zorganizowania wyprawy morskiej ku wybrzeżom tatarsko-tureckim lub wystąpienia o charakterze łupieżczym przeciw dobrom szlacheckim na Ukrainie. Adam Kisiel zdołał uspokoić sytuację, ale istniała poważna obawa powrotu tendencji buntowniczych .
Faktyczne odprężenie przyszło dopiero wiosną 1637 roku, gdy komisarze Rzeczypospolitej przybyli na Ukrainę, tym razem z pieniędzmi. Rejestr uznał to za dowód uczciwości państwa polskiego i zgodził się potwierdzić postanowienia ugody kurukowieckiej z 1625 roku a także po raz kolejny złożył przysięgę wierności królowi .
Rzeczypospolita po raz kolejny kupowała posłuszeństwo rejestru, który opłacony nie przyłączy się w swej zasadniczej większości do buntu Pawluka. Ten zaś, nie zamierzał długo czekać na okazję do kolejnego buntu przeciw państwu polskiemu.
Faktycznie sam Pawluk spowodował jego wybuch na początku czerwca 1637 roku, gdy napadł na Korsuń i zagarnął tam znajdujące się działa kozackie . Okolski wspominał o tym wydarzeniu w ten sposób: „Ten nastąpiwszy na własnego starszego wojsk J. K. M. Zaporoskich Wasilego Tumulenka do Korsunia, z kupą wojska swawolnego, musiał mu oddać i hetmaństwo i armatę wojskową i wszystkie insygnia wojenne.” .
Powstanie faktycznie wybuchło . Najtrudniejsze jest dziś określenie celów, które przyświecały mu w 1637 roku. Tymczasem dla wydarzeń, które zamierzamy prześledzić, jest to absolutnie decydujące. Powstanie Pawluka było jednym z ostatnich wydarzeń wojennych, poprzedzających wystąpienie Bohdana Chmielnickiego w 1648 roku. Jeśli uznamy, że Kozacy w czasach Chmielnickiego byli gotowi do całkowitej niezależności od Rzeczypospolitej, a tak można postrzegać sytuację na tych terenach po ugodzie zborowskiej, to już wcześniej, w łonie Kozaczyzny, musiały pojawić się takie tendencje. Cele „narodowe” wsparte celami społecznymi i religijnymi mogły dać mieszankę, którą nawet kiepski przywódca, jakim będzie Pawluk, zdołałby wykorzystać .
Pawluk, decydując się na wywołanie buntu przeciw Rzeczypospolitej, musiał mieć jakiś plan. Nawet ograniczony w swoich horyzontach przywódca, jakim był bez wątpienia Pawluk, co będzie można dostrzec w dalszej części szkicu, musiał zauważyć dokonujące się zmiany na ziemiach ukrainnych .
Po przywróceniu przez króla Władysława IV Wazy legalnego działania kościoła prawosławnego na ziemiach polskich zmalały konflikty z ludnością ruską, popierającą swoją cerkiew prawosławną. Hasło obrony „prawdziwej wiary”, będzie się pojawiało w toku powstania, jednak nie miało ono decydującego charakteru dla rozwoju ruchu powstańczego zwłaszcza, że tolerancyjna postawa króla, a w efekcie aparatu państwa polskiego, nie sprzyjała rozniecaniu religijnych konfliktów. W tym względzie lata trzydzieste XVII-tego wieku można uznać za okres raczej spokojny.
Trudno jednoznacznie ocenić, na ile możliwe do wykorzystania były w tym czasie tzw. kwestie narodowe. Pawluk mógł odwoływać się do rosnącego poczucia odrębności Kozaczyzny i ludności ukrainnej od reszty grup społecznych Rzeczypospolitej. Jednak trudno jednoznacznie ocenić, na ile mógł on liczyć na wsparcie ze strony szerokich mas chłopskich, odwołując się do tejże kwestii odrębności od reszty państwa polsko-litewskiego. Ludność wsi ruskiej około 1637 roku nie czuła się „innym narodem”. Można nawet postawić tezę, że takiej odrębności nie odczuwały one w okresie wybuchu powstania Bohdana Chmielnickiego. Kwestia praw, przywileji szlacheckich, czy też przynależności do narodu politycznego Rzeczypospolitej, może być rozpatrywana tylko w odniesieniu do starszyzny kozackiej. W 1637 roku Pawluk mógł starać się rozniecić poczucie różnicy praw, niesprawiedliwości, jednak hasło równości praw politycznych, o to przecież chodziło Kozakom, było dla chłopstwa ukrainnego tylko pustą kwestią. Może sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby przywódcą powstania była postać na miarę Piotra Konaszewicza - Sahajdacznego lub Bohdana Chmielnickiego. Jednak Pawluk był raczej watażką niż przywódcą narodowym .
Rola Pawluka, fakt, że doszedł on do tak wysokiej pozycji, była też pośrednio efektem kryzysu przywództwa w łonie samej kozaczyzny. Ówczesny starszy nad J. K. M. Wojskiem Zaporoskim, Tomilenko, nie był postacią wielkiego formatu, a okres przełomu lat 1636/1637 spędził na walce o utrzymanie się u władzy, co wobec kłopotów społeczności niżowej nie było łatwe. Liczba wolnych Kozaków usuniętych z rejestru na pewno była wyższa niż samego rejestru . Tomilenko, by umocnić swoją pozycję potrzebował sukcesu. Wysłane przez niego poselstwo kozackie na sejm w marcu 1637 roku nie zdołało nic załatwić. Kozacy skarżyli się na brak należnego im żołdu, nadużycia i krzywdy ze strony starostów ukrainnych. To zamierzał właśnie wykorzystać Pawluk.
Wobec istniejących okoliczności i własnych możliwości, Pawluk musiał skupić się na kwestiach społecznych, zwłaszcza, że to nie wymagało od niego wielkich umiejętności. Sytuacja społeczna na Ukrainie uległa w drugiej połowie lat trzydziestych XVII-tego wieku, wyraźnemu pogorszeniu. Proces gwałtownej kolonizacji tych ziem, trwający od początku tego wieku, nasycał ziemie ukrainne ludnością chłopską o różnej przeszłości. Przybywali oni na ziemie południowo-wschodnie Rzeczypospolitej, licząc na długie lata wolnizny, możliwość zerwania z dotychczasowymi obowiązkami, rozpoczęcia życia od nowa. Niestety, w latach trzydziestych na tych terenach koronnych coraz częściej zaczęto domagać się wykonywania coraz wyższej pańszczyzny, intensywniej zwiększano obowiązki feudalne. Warunki życia na wsi ukrainnej, uległy pogorszeniu. Częściej niż poprzednio, ludność chłopska spoglądała na Kozaków, jako swoich ewentualnych obrońców wobec wzrastającej fali nadużyć ze strony magnaterii i szlachty ukrainnej. W tej sytuacji Kozacy postrzegani byli, obok cerkwi prawosławnej, jako jedyny ewentualny obrońca ludności chłopskiej. Pawluk, idący na rozpalenie niepokojów społecznych, mógł liczyć na pozyskanie szerokiego poparcia i przekształcenie powstania w ruch na tyle masowy, że zmusił Rzeczypospolitą do rokowań i ewentualnych dalszych ustępstw . Była to koncepcja ryzykowna, ale prawdopodobnie jedyna możliwa, dająca jakiekolwiek szanse powodzenia. Tylko płomień rewolucji społecznej, obejmujący całość ziem ukrainnych, mógł zmusić potężną ówcześnie Rzeczypospolitą do zmiany stanowiska wobec Kozaków .
Konflikt społeczny na Ukrainie dojrzewał od pewnego czasu. Pawluk, wywołując zamieszanie na ziemiach południowo-wschodnich państwa polskiego, chciał uzyskać wsparcie pozwalające na negocjacje z Rzeczypospolitą. Dotychczasowe postrzeganie buntów, jako nieprzemyślanych wystąpień grupy rozzuchwalonych rabusiów, którym udało się stworzyć organizację wojskową z jednej strony, czy też jako wystąpienia narodowe, których celem było wywalczenie prawa do własnej państwowości z drugiej strony, trzeba niestety uznać za mało realne wytłumaczenia.
Kozacy szukali, co najmniej od czasów króla Stefana Batorego, możliwości uzyskania praw politycznych. Dla Pawluka i jego zwolenników bunt chłopski był jedynie argumentem, swoistą kartą przetargową w rokowaniach z Rzeczypospolitą. Kłopoty ludności wiejskiej nie były tak naprawdę istotne dla środowiska Kozaków Ukrainnych, którzy żyli wyalienowani, poza jej problemami. W 1637 roku Kozacy nie przejmowali się problemami pańszczyzny, obowiązków feudalnych, czy też wzrastających powinności wobec panów ukrainnych. Żyli swoimi potrzebami, przebierając się w szaty obrońców uciśnionego ludu ukrańskiego, lub nierówno prawnie traktowanej cerkwi prawosławnej, gdy było to dla nich wygodne, gdy mogli to wykorzystać dla realizacji własnych celów. Ta wieloetniczna, wielokulturowa, wieloreligijna (a może areligijna) społeczność, traktowała ludność ukrainną przedmiotowo, realizując tylko swoje zamierzenia. Tak miało być także w 1637 roku i w toku następnych wystąpień.
Pawluk wykorzystał narastające niezadowolenie wsi ukrainnej dla własnych celów. Nie zmieniały tego sformułowania używane przez niego w kolejnych uniwersałach, kiedy odwoływał się do: „wszystkiej braci naszej”, czy też przekonywał ich, że: „ jedno wojsko, jeden starszy, a nie dwóch”. Marzenia miał spore, jeśli kołatała mu myśl o utworzeniu „państwa kozackiego”. Jednak, by poderwać chłopstwo do walki, coś musiał mu obiecać, by ci stanęli po jego stronie. To do nich kierował słowa ze swojego uniwersału:„ Skoro da Bóg Światło, pójdziem za tym nieprzyjacielem, Was prosim i rozkazujem imieniem wojskowym i srogim karaniem, kto się mieni być towarzyszem naszym, terazże za wiarę chrześcijańską weźmi się, i złote wolności nasze na któreśmy krwawie zasługiwali. Cóż po tych miastach, to jest Korsuniu i innych – cerkwie pustoszyli, dzieci, żony po wsiach wyścinali....” . Argumenty były aż nadto widoczne. Pawluk odwoływał się do najniższych możliwych instynktów, chciał wykorzystać, często słuszne, niezadowolenie, dla zdobycia i utrzymania w swoim ręku władzy.
Najazd Pawluka na Korsuń z 1637 roku przypadł na trudny moment . Turcja groziła wojną, a Rzeczypospolita nie posiadała nadmiernie licznej armii . Hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski nie mógł skierować natychmiast wszystkich swych skromnych sił przeciw Pawlukowi. Musiał podjąć ryzykowną i mało wygodną grę pozorów, rokowań, listów i paktów, by powstrzymać Pawluka i jego otoczenie od dalszych wystąpień.
Pawluk rozpoczął niebezpieczną grę. Widząc, że hetman Koniecpolski znany ze zdecydowania, podjął z nim rokowania, uznał, że może działać z większym rozmachem . Na kolejne listy hetmana nie reagował lub odpowiadał butnie i bałamutnie, przekonany o sile swojej pozycji. Stawiał nierealne żądania, jak choćby nadania wszystkim Kozakom praw „rycerskim ludziom należnym” , co w warunkach stanowej Rzeczypospolitej, wobec siły, znaczenia szlachty i jednocześnie jej zamknięcia na inne warstwy społeczne, czyniło te żądania nierealnymi. Dodatkowo, także nieuzasadnionymi. Kozacy nie byli szlacheckiego stanu (urodzenia) , a i ich rycerskość była odległa od wzorca akceptowanego przez środowisko polskiego narodu politycznego.
Koniecpolski, nie widząc szans na zmianę postawy Pawluka i zbuntowanej części Kozaczyzny, wydaje uniwersał datowany 3 września 1637 roku w Barze. Jego treść nie pozostawiała wątpliwości. co do sposobu rozwiązania konfliktu, jaki hetman uznał za konieczny: „Wszem wobec Ich Mościom pp. Starostom, Dzierżawcom, Podstarościom, Namiestnikom, i Urzędnikom ukrainnym oznajmuję, mając wiadomość, że nie oglądając się na przysięgi, wiarę, cnotę i powinność swą Majestatowi J. K. M. Winną, niektórzy łotrowie bunt w wojsku J. K. M. Zaporoskim wszczęli, i nad starszymi swymi sprosne popełniwszy zbrodnie, wiele swawoleństwa do siebie garną, które aby górę nie brało, napominam imieniem J. K. Mci, abyście, którzybykolwiek do tej się swawolnej kupy przymięszali, a z tamtąd nie pokajawszy się, w niedziel dwie nie wrócili się, onych za Kozaki nie poczytali, i żadnych im nie dopuściwszy zażywać wolności, które Kozakom w regestrze będącym, i powinności swej przestrzegającym należą, pilnie się o nich starali i do mnie odsyłali. Jeżelibyście też ich dostać nie mogli, abyście W. M. Onych na żonach, dzieciach karali, i domy ich w niwecz obrócili, gdyż lepsza jest rzecz, żeby pokrzywa na tem miejscu rosła, a niżeli żeby się zdrajcy J. K. M. i Rzeczypospolitej tam mnożyli.” . Sytuacja stawał się jasna, a krwawe rozstrzygnięcie sporu na Ukrainie nieuniknione .
Hetman Stanisław Koniecpolski nie mógł i nie chciał ulegać żądaniom kozackim. Nie mógł, bo wiedział, że sejm i tak żadnych dalszych ustępstw nie zaakceptuje, a szlachta i magnateria nie dostrzega w Kozakach równorzędnego dla siebie partnera. Nie chciał, bo sam był magnatem ukrainnym, dla którego kolejne bunty oznaczały straty finansowe. Dodatkowo buntowanie ludności chłopskiej, rozniecanie społecznych zamieszek godziło w podstawy ustroju Rzeczypospolitej, czego nie mógł akceptować jeden z najważniejszych urzędników i dygnitarzy państwowych. Koniecpolski po 1625 roku wyraźnie zaostrzył swoje poglądy wobec Kozaków, był coraz bardziej przekonany o potrzebie radykalnego wytępienia buntowników na ziemiach ukrainnych. Stanisław Koniecpolski stawał się głównym orędownikiem siłowych rozwiązań wobec Kozaczyzny. Bunt Pawluka, wybuchły już po uregulowaniu należnych rejestrowym sum, był kolejnym dowodem na to , że jakiekolwiek trwałe porozumienie na Ukrainie nie jest możliwe, a społeczność kozacka pozostaje dramatycznie niestabilna politycznie i gotowa jest w każdej chwili podnieść oręż przeciwko każdemu przeciwnikowi, w tym także przeciw Rzeczypospolitej. Taka sytuacja, w oczach Koniecpolskiego, nie powinna i nie mogła trwać dłużej.
Podobne opinie prezentowali także i inni magnaci ukrainni: „Różni panowie (...) instygowali, aby kozactwa bunty i swawole zgromić, żadnym onym rządom nie pozwalając.” .
Hetman Stanisław Koniecpolski koncentruje w tym czasie wojska w rejonie Dniestru koło Łuczyniec, gdzie przebywały one na leżach zimowych, a następnie skieruje ku rzece Roś, w okolice Białej Cerkwi. Niestety, w osobistym poprowadzeniu kampanii przeszkodziła mu nagła i ciężka choroba. Hetman w tej sytuacji pozostanie w Barze do czasu wyleczenia. Dowództwo nad wojskiem koronnym i zadanie stłumienia buntu Pawluka, powierzył on swojemu wychowankowi i jednemu z najbliższych współpracowników hetmanowi polnemu koronnemu Mikołajowi Potockiemu.
M. Potocki choć młody , był już doświadczonym dowódcą, pomimo tego, że dotychczas rzadko w pełni samodzielnie przewodził armii. Kolejne kampanie przeciw wojskom moskiewskim, Szwedom i Turkom, kształtowały w nim najlepsze tradycje staropolskiej sztuki wojennej.
Potocki przystąpił do działania bardzo energicznie. Już 7 listopada, zgodnie z rozkazami nowego wodza naczelnego, wojsko zaczęło opuszczać swoje dotychczasowe pozycje, kierując się bezpośrednio ku Białej Cerkwi. Tam miała dokonać się pełna koncentracja sił polskich. Główną bolączką hetmana M. Potockiego był brak pewnych wiadomości o przeciwniku. Wybuchłe zamieszanie spowodowało, że kolejne informacje o wrogu były coraz mniej wiarygodne, zarysowując obraz powszechnego buntu na Ukrainie, w co wódz nie do końca chciał uwierzyć. Skądinąd, jak się miało okazać, słusznie. Pełen skład wojska koronnych przynosi dyaryusz Szymona Okolskiego. Potocki wgłąb ziem ukrainnych prowadzić miał około 4.500 ludzi w 17 chorągwiach husarskich (po 100 średnio każda), 16 chorągwiach jazdy kozackiej (także po 1000 ludzi średnio każda) i 9 kompaniach dragonii ( po 125 ludzi średnio każda), które należy traktować jako oddziały piechoty .
Potocki ciągle czekał lepszych i pewniejszych wiadomości z terenów ukrainnych. Już wtedy cechowała go, jako samodzielnego dowódcę, ostrożność w działaniu. Kolejne dni pozwalały mu lepiej przygotować plan operacji . Potocki dodatkowo doskonale zdawał sobie sprawę z panujących w armii nastrojach. W wojsku powszechne było narzekanie na brak żołdu, brak zainteresowania sprawami armii ze strony sejmu i króla. Dodatkowo, znacząca część żołnierzy kończyła służbę 1 grudnia i na dalsze tygodnie, nawet nie została wynajęta. Sytuacja była gorzej niż niepokojąca . Potocki wiedział, że już wcześniej, nim Koniecpolskiego zmogła choroba, armia zawiązała nielegalnie koło generalne, postanawiając pozostać na służbie tylko do 1 grudnia, o czym powiadomiono obu hetmanów. Pojawiła się realna groźba rozejścia się wojska i otwarcia kraju przed siłami wroga. Jedynym sposobem zażegnania ewentualnej konfederacji było zdobycie dodatkowych środków finansowych dla armii. Kolejne prośby i listy kierowane do Warszawy nie przynosiły efektów. W warunkach braku uregulowanej sytuacji w armii ruszanie wgłąb ziem ukrainnych byłoby szaleństwem. Mikołaj Potocki nie mając pieniędzy, musiał odwołać się do poczucia odpowiedzialności za los kraju i sięgnąć po swój, jak się miało okazać spory, autorytet w armii. Idąc ku jej obozowi koło Białej Cerkwi (dotrze tam 27 listopada), wydał 26 listopada uniwersał w Biłołówce, który można potraktować za jego program wobec buntu Pawluka i który warto tu w całości przytoczyć: „Wszem w obec i każdemu z osobna p.p. Pułkownikom, Assawułom, Setnikom, Atamanom, i wszystkim wojska j. k. m. zaporoskiego żołnierzom w regestrze j. K. M. Będącym, i cnoty, wiary, i powinności majestatowi j. k. m. winnej przestrzegającym, wiadomo czynię iż wojskiem j. k. m. następuję, aby to swawoleństwo wasze uspokojone było i do powinnego majestatu j. k. m. posłuszeństwa przywodzeni byli, a ci pokarani, którzyby w dalszym uporze trwać chcieli. Zaczem abyście wy regestrowi o tem wiedzieli i innych między sobą szukali, którzy przeciw przysiędze swej zgrzeszyli, i krew niewinnie starszych swych rozlewali, aby zapłatę roboty swojej odnieśli. Inaczej jeśli będziecie, wiedzcie o tem, że majętności wasze, żony, dzieci, dostatki i zdrowia, ostra szabla wojsk j. k. m., i tam starszego, który wiary i cnoty swej ku j. k. m. Dotrzyma, potwierdzonego mieć będziecie. I powtóre napominam, aby ci, którzy nie są regestrowi, żadnej z wami spółeczności nie mieli, a jeśliby się najdowali, starostowie i ich namiestnicy, aby ich imali, do czego sami pomocni im być macie, władzą moją rozkazuję. Acz rozumiem że już do tych czas poczućjeście się mieli, gdy o tem uniwersały j. m. p. krakowskiego do was wyszły, ale podobno z łotrów który wam do wiadomości ich nie podał, i swoje już zbliżywszy się daje.” .
W tym czasie Pawluk wysłał z Zaporoża, gdzie utworzył swoją swoistą bazę, oddział w liczbie 3.000 Kozaków w ziemie ukrainne, pod wodzą pułkowników Pawła Skidana i Semena Bychowca. Mieli siać zamęt i utrudnić działania stronie polskiej. To właśnie ich pojawienie się doprowadziło do napływu alarmujących wieści do obozu Mikołaja Potockiego. Panikę wśród szlachty dodatkowo zwiększały wieści o pojmaniu przez Pawluka starszego Sawy Kononowicza wraz z pisarzem wojska zaporoskiego Onyszkiewiczem , co mogło świadczyć o tym, że bunt przybiera coraz gwałtowniejszy charakter, a wojna za moment może zajrzeć także do ich domów.
Sama demonstracja siły ze strony polskiej, zgromadzenie armii pod Białą Cerkwią, już dało efekty. Część chłopstwa wróciła do domów, część postanowiła ukorzyć się przed Potockim. Hetman mógł to wykorzystać w rokowaniach z armią, które zapowiadały się na bardzo trudne.
W tym czasie Paweł Skidan starał się pozyskiwać dalsze poparcie dla siebie na ziemiach ukrainnych. Przedstawiał się jako legalny pułkownik wojska zaporoskiego, uznawany przez króla Władysława IV Wazę, co było absolutną bzdurą . Pod koniec listopada, wobec wystąpienia przeciwko niemu części rejestru na Radzie w Korsuniu, umknął on do Moszen, uwożąc chorągiew wojska zaporoskiego i bębny. Wiedział, że jego los zależy od postawy Pawluka.
Zamieszanie w społeczności kozackiej dało czas Potockiemu na pozyskanie rozgoryczonego na swój los wojska koronnego, które gotowe było rzucić służbę. Hetman jasność, co do sytuacji uzyskał 27 listopada w Pawłoczy, gdzie dotarł do niego przedstawiciel żołnierzy, towarzysz husarski z chorągwi starosty Lanckorońskiego, pan Gołęcki, który potwierdził, że wojsko poza 1 grudnia służyć nie zamierza. Potocki zrozumiał, że musi sam stanąć wobec armii i przekonać ją do dalszej służby.
Wjazd do Białej Cerkwi był bardzo okazały. To wtedy nastąpił akt ukorzenia się około 200 Kozaków rejestrowych, którzy porzuciwszy bunt, oczekiwali teraz łaski od Rzeczypospolitej: „... pułkownik nowy i stary Jaczynenko i Klisza, z inną starszyzną około ośmi person, przystąpiwszy do karety, czołobitny pokłon, padając ku ziemi, j. m. p. hetmanowi oddali, a winszując szczęśliwego przyjazdu, pod miłosierną łaskę i rozkazanie poddawali się.” .
Potocki przybywał do armii w ostatniej chwili. Dnia 4 grudnia zaczęło się tworzyć koło generalne w Chwastowie, do którego zjeżdżali się porucznicy i towarzysze husarscy i kozaccy: „Nie jesteśmy posłuszni, służyć dalej niechcemy, zasług naszych sami się upominamy.” .
Zawiązana zostaje w efekcie tego konfederacja. Bunt w armii staje się faktem. Dnia 5 grudnia Potocki, chcąc nawiązać rozmowy ze skonfederowanym wojskiem, wysyła jako swoich przedstawicieli Moczarskiego i Komorowskiego, którzy, co prawda, przypuszczeni zostali do koła, jednak wojska przekonać nie zdołali. Skonfederowana armia upierała się, że Rzeczypospolita nie wywiązała się ze swoich obowiązków, zalega z wypłatą żołdu, że służby już 1 grudnia zostały skończone i dziś wierni jej być nie muszą. Osobną kwestią było to, że wojsku nie uśmiechała się wyprawa w, tak naprawdę, nieznane. Bunt wydawał się być sporym wydarzeniem, Kozacy nie byli wygodnym przeciwnikiem, a ewentualne łupy mogły być skromne. Dodatkowo, pustoszone już od pewnego czasu przez buntowników ziemie ukrainne nie dawały żadnej nadziei na łatwe wyżywienie armii. Wojsko wiedziało, że wyprawa na Pawluka oznacza głód, zimno, niewygodę, co dodatkowo nie wpływało pozytywnie na bojowe nastroje w zrewoltowanym wojsku. Rokowania prowadzono 8 grudnia, jednak bez powodzenia. Dodatkowo, wieści o kłopotach w polskim obozie, buncie części armii, natychmiast rozniosły się lotem błyskawicy po Ukrainie. Pawluk uznał to za najlepszy moment i ruszył z Zaporoża w ziemie ukrainne. Liczył on na osłabienie strony polskiej, możliwość rozbicia jej armii, a w efekcie realizację własnych celów. Sytuacja Potockiego stawała się nie do pozazdroszczenia.
Hetman stawał wobec chyba najtrudniejszego ze swoich dotychczasowych wyzwań. Nigdy dotąd, w toku całej służby wojskowej, nie musiał stawać wobec zbuntowanej armii. Dodatkowo Mikołaj Potocki rozchorował się. Ostry atak reumatyzmu położył wodza do łóżka. Ból był tak duży, że chodzenie było prawie niemożliwe. Jednak wobec powagi sytuacji, Potocki kazał się kłaść do karety i wieźć do Rokitny, by samemu stanąć przed armią. 8 grudnia wódz, nadal chory, dociera do Rokitny. Następnego dnia miały rozstrzygnąć się losy konfederacji, kampanii przeciw Pawlukowi, a może i kariery wojskowej hetmana Mikołaja Potockiego. Porażki by mu nie wybaczono.
Potocki podjął się próby przywrócenia w armii posłuchu. Stając przed jej frontem, powoływał się na dobro ojczyzny, obiecywał wypłatę zaległego żołdu, nowe umowy na następne tygodnie służby , przypominał ich dotychczasowe zasługi, wzywał, by armia go nie zostawiała samego wobec chłopskiej zawieruchy, którą poskromić i spacyfikować należy . Odpowiedź wojska, udzielona ustami porucznika z chorągwi wojewody ruskiego, pana Czernieckiego, była daleka od oczekiwań hetmana. Powtórzyły się w niej skargi na nieopłaconą służbę, przypomniano, że zgodnie zprawem służbę wojsko już zakończyło, a zasługi swoje, o których mówił hetman pamiętają, tylko, że za nie przeżyją.
Wydawało się, że Potocki przegra to starcie. Żołnierz go szanował, jednak sejmowi już nie ufał, a nieopłacony żołd był dowodem, że losem państwa i armii mało kto się przejmował. Wojsko ostatecznie gotowe było pozostać na służbie, ale pod własną komendą, obranego przez siebie regimentarza, na co hetman Mikołaj Potocki zgodzić się w żaden sposób nie mógł. Podważałoby to cały jego autorytet i było nie do pomyślenia, zważywszy na fakt pełnionej przez niego godności państwowej . Gdy wydawało się, że już się nie da uratować sytuacji, pojawiła się wieść od hetmana Koniecpolskiego, że zaległy żołd jest pewny, a część pieniędzy czeka nawet już w Barze. To nie musiała być prawda i nawet na pewno nie była, a jeśli jakieś pieniądze w Barze oczekiwały, to raczej prywatne Koniecpolskiego, gotowego z własnej kieszeni zaspokoić część pretensji armii. Nie byłby to pierwszy, ani ostatni taki przypadek w dziejach Polski. Tutaj, w tej konkretnej sytuacji, ta stosunkowo jednak mglista obietnica, pozwoliła uspokoić wrzenie wojska, które zgodziło się pozostać na służbie Rzeczypospolitej przez kolejne trzy tygodnie. Potocki, wsparty skądinąd przez swego zwierzchnika i mentora, odniósł pierwszy sukces. Dodatkowo pozyskał wojsko okazanym mu szacunkiem, kiedy to dziękował : „... długim odkryciem głowy na mrozie przy dobrych słowach oświadczał. Cieszył się, iż nie daremnie w takim razie ku niebu oczy podnosił...” .
Chcąc od razu wszelkie pozostałości buntu wiatrem pochodu wojennego wywiać z armii, już 10 grudnia ruszył wojsko z Rokitnej na Bohusław, w stronę nieprzyjaciela. Kampania z takim trudem poczęta, nabierać zaczęła rumieńców, a ostrożność w działaniu, dotąd prezentowana przez Potockiego, ustępować zaczęła zdecydowaniu i niezachwianej pewności o wyższości sztuki wojennej wojska koronnego nad zbuntowaną armią kozacką.
W tym momencie należy podjąć się próby nakreślenia koncepcji taktyczno-strategicznej hetmana Mikołaja Potockiego. Wydaje się, że pierwszym, fundamentalnym celem było niedopuszczenie do rozlania się powstania na tereny bliskiej (bardziej ucywilizowanej) Ukrainy. Oznaczało to, że granica, poza którą Potocki nie chciał wypuścić Kozaków, to brzegi rzeki Rosi. Prawdopodobnie drugim celem było przejęciem inicjatywy strategicznej, przeprawienie swoich wojsk na lewy brzeg Rosi i poprowadzenie armii koronnej ku przeciwnikowi, realizując klasyczny schemat staropolskiej sztuki wojennej, czyli dążyć do jednej, decydującej bitwy spotkaniowej.
Mikołaj Potocki kształtowany był jako dowódca przez znakomitego wodza, jakim był Stanisław Koniecpolski. Wszystkie dotychczasowe kampanie odbyte u boku swego wielkiego mistrza Mikołaj Potocki prowadził poszukując tej jednej bitwy , która mogłaby zadecydować o losach całej kampanii. Mikołaj Potocki musiał dążyć do szybkiego stłumienia powstania, w ramach krótkiej kampanii wojennej. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że wojsko zgodziło się na przedłużenie swojej służby tylko na trzy tygodnie. Potocki nie mógł pozwolić sobie na długotrwałą ofensywę, zablokowanie przeciwnika i uporczywe jego obleganie. Na to nie było w 1637 roku możliwości. Jego wszelkie działania charakteryzować musiało zdecydowanie i przekonanie o możliwości rozbicia taboru kozackiego w boju spotkaniowym. Potocki doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że dotąd żaden polski wódz, w tym i jego mistrz Stanisław Koniecpolski, nie zdołał rozerwać taboru kozackiego, a większość powstań tłumionych było po długotrwałych oblężeniach Zaporożców zamkniętych w ufortyfikowanym polowo taborze. Jeśli więc zakładał bój spotkaniowy, a według autora tego szkicu nie ma co do tego wątpliwości, to znaczy, że szedł dalej niż dotychczasowi dowódcy, dokładał swoją cegiełkę do staropolskiej sztuki wojennej. Do 1637 roku wydawało się, że rozerwanie taboru kozackiego przez armię polską, zdominowaną przez jazdę, nie jest możliwe. Mikołaj Potocki, decydując się na krótką, gwałtowną kampanię przeciw Pawlukowi, musiał, gdzieś u jej końca, planować takie rozwiązanie. Inaczej mówiąc, już w tamtym momencie, czyli na początku grudnia, musiał on zakładać, konieczność poprowadzenia szturmu na tabor kozacki. Patrząc na działania hetmana poprzez takie założenie taktyczno-strategiczne łatwiej dostrzec, że ta kampania należała, w walkach Rzeczypospolitej z Kozakami, do jednej z najlepiej poprowadzonych.
Trzeba dla pełnej uczciwości przypomnieć, że decyzja o skoncentrowaniu sił polskich w rejonie Białej Cerkwi należała jeszcze do hetmana Koniecpolskiego. Pozwoliło to opanować i kontrolować większą część brzegu rzeki Rosi, a tym samym pacyfikować jej przekraczanie przez nawet drobne grupy kozackie. Siły Pawluka, a nawet jego aktywne skrzydło dowodzone przez Skidana, zostały zamknięte na głębokiej Ukrainie.
Stronę polską charakteryzuje wtedy, w początkach grudnia 1637 roku, duża aktywność operacyjna. Potocki chciał przejąć kontrolę nad strategicznymi punktami nad Rosią, czyli miejscowościami Bohusław, Korsuń, Sachnówka i Międzyrzecze . Objęcie tych terenów przez siły polskie spychałoby siły kozackie na wschód, a zarazem wymuszałoby także na Pawluku szukanie realnej bitwy. Pawluk nie mógł w nieskończoność trwać na Zaporożu, potrzebował nowych sił, które mógł pozyskać tylko poza Rosią. Fakt, że nie zajął on strategicznych dla swoich sił terenów w czasie kryzysu konfederacyjnego w armii polskiej, potwierdzał tylko, że powstańcom trafił się słaby wódz, pozbawiony umiejętności myślenia w kategoriach strategicznych .
Gdzie należy więc szukać błędów strony kozackiej. Otóż, można wyrysować dwa zasadnicze elementy błędnych założeń strony powstańczej. Po pierwsze, Pawluk nie był wodzem, a raczej politykiem, co w odniesieniu do społeczności wojskowej, jaką byli Kozacy, nie mogło dać dobrych efektów. Pawluk nie przywiązywał wielkiej wagi do szybkiego rozwoju ilościowego swoich sił. Nie doceniał, w odróżnieniu Bohdana Chmielnickiego w dziesięć lat później, siły ludu ukraińskiego, jego zdeterminowania w walce o swój los. Nie dostrzegał powodu do szybkiego nasycania swych wojsk ludnością chłopską, czernią i tą częścią wypiszczyków, którzy nie żyli na Zadnieprzu. Innymi słowy, odciął się od naturalnego zaplecza ruchu kozackiego. Czynił tak jednak głównie dlatego, że dla Pawluka i jego zwolenników los chłopstwa ukrainnego nie był istotny. Celem było uzyskanie praw politycznych dla Kozaków. Pawluk liczył raczej na wsparcie sił spoza Ukrainy, stąd rokowania prowadzone z sąsiadami Rzeczypospolitej, by zyskać ich wsparcie w walce z państwem polskim. Jako głównego, ewentualnego sojusznika, postrzegał on Chanat Krymski. Prowadził jednak także sygnalne rokowania z Moskwą. Pawluk widział w sobie realnego przywódcę politycznego „narodu”, którym nie był i za którego nie był postrzegany przez państwa ościenne. Co ciekawe, podobnie krytyczny stosunek do samozwańczego wodza zachowywała starszyzna kozacka . Pawluk pozbył się starszego wojska zaporoskiego, czyli Tomilenki, jednak nigdy nie podporządkował sobie większości rejestru. Ta najbardziej świadoma słabości Pawluka cześć Kozaczyzny, z Iliaszem Karaimowiczem, przeszła na stronę hetmana Potockiego, nie wierząc w sukces działań buntowników.
Pawluk zwlekał z podjęciem aktywnych działań przeciw siłom polskim. Ruszył on z Zaporoża na wieść o skonfederowaniu się sił Potockiego, ale było to o wiele za późno. Działający jako aktywne ramię Pawluka, Skidan, nie zdołał poderwać do walki ludności Prawobrzeża i to pomimo wystąpienia pewnej ruchawki społecznej w rejonie Moszen i Czerkas na początku grudnia .
Około 10 grudnia dla dalszego rozwoju sytuacji bardziej istotne były ruchy wojsk Potockiego a nie marsz Pawluka ku Rosi. Jego nadzieje, że przeciwnikiem będą rozbite i skonfederowane chorągwie polskie, które zdoła on znieść bez większych przeszkód, były iluzją oraz dowodem słabości wywiadu i braku wiarygodnych informacji o przeciwniku.
Potocki cały 10 grudnia spędził w marszu. Celem było opanowanie mostu pod Sachnówką, wedle wieści otrzymanych od podstarościego korsuńskiego, zagrożonego przez siły kozackie. Ewentualne opanowanie przez nie tej przeprawy mogło zagrozić planom Potockiego i zmienić charakterystykę pola walki. Zagrożenie było jednak mniejsze niż przedstawiały to alarmujące w tonie meldunki. Drobne kupy kozackie pojawiły się w omawianym regionie, jednak nie stanowiły zagrożenia dla sił polskich.
Hetman przybył do Bohusławia, by 11 grudnia wysłać cztery chorągwie do Korsunia i zachować inicjatywę, narzucając przeciwnikowi dalszy przebieg kampanii. Potocki z Bohusławia uczynił swoją tymczasową bazę. Tu podciągnął oddziały piechoty i 6 dział, które posiadała jego armia. Gromadząc siły, hetman chciał zachować kontrolę nad możliwie kompletem swoich sił, a zarazem nie utracić możliwości szybkiego i mobilnego reagowania na zmiany na polu walki. Dnia 12 grudnia przegrupował armię do Korsunia. Nie mógł przypuszczać, że to miejsce splecie się z jego losem tak tragicznie , łamiąc mu karierę wojskową.
Potocki wolał uprzedzać ewentualne kroki Kozaków. Dlatego wysłał on, jako straż przednią na lewy brzeg Rosi strażnika koronnego Samuela Łaszcza. Była to postać znana i w wojsku poważana. Łaszcz, nie był może idealnym obywatelem Rzeczypospolitej, a jego warcholstwo obrosło legendą, jednak podwładni go szanowali i ufali mu, głównie dla jego odwagi i szczęścia wojennego. Jako dowódca sił przednich (nazwijmy je rozpoznawczymi) mógł wywołać zamieszanie po stronie kozackiej, a zarazem wzmocnić morale w armii koronnej, podupadłe w czasie kryzysu konfederacyjnego.
Już od początku swoich samodzielnych działań Łaszcz mógł się pochwalić sukcesami. Niedaleko Sachnówki, we wsi Netrebce, zaskoczył i zniósł watachę kilkuset buntowników, co natychmiast rozniosło się po okolicy, znacząco pacyfikując atmosferę wśród chłopstwa. Następnie zajął most i pochwycił kilku Kozaków, by uzyskać od nich w miarę kompletne informacje o Pawluku i Skidanie. Przypiekanie pochwyconych przyniosło efekty. Łaszcz uzyskał potrzebne wieści, że Skidan jest w Mosznach, a o Pawluku, że nie ma go w pobliżu, choć jest oczekiwany. Równocześnie Kozacy zeznali, że w Drabówce obozuje około 1.500 Kozaków dowodzonych przez niejakiego Chorościela. Łaszcz postanowił nie zwlekać i powrócił z nowymi informacjami do sił głównych. Potocki, po naradzie z Łaszczem, postanowił nie pozwolić umknąć wykrytemu oddziałowi kozackiemu i skierował przeciw niemu ponownie S. Łaszcza na czele kilku chorągwi. Siły Łaszcza mogły liczyć na 400 – 600 ludzi. Atak na Drabówkę zakończył się sukcesem i to pomimo tego, że siłom polskim nie udało się osiągnąć zaskoczenia. Kozacy przestraszeni pojawieniem się sił Łaszcza pod osłoną nocy wycofali się w rejon Moszen . Kozacy, spychani w jeden rejon, mogli tylko czekać na kolejne kroki strony polskiej, zwłaszcza, że ich wódz naczelny, nadal pozostawał poza rejonem najintensywniejszych działań obu stron.
Główne siły polskie, pod osobistym dowództwem M. Potockiego, 14 grudnia ruszyły taborem z Korsunia do miejscowości Netrebce. Siły przednie Łaszcza rozłożyły się obozem w Kumejkach, by zabezpieczyć przeprawę w Sachnówce i zachować możliwość swobodnego przeprawienia sił głównych na lewy brzeg Rosi następnego dnia. Potocki gromadził cały czas informacje o przeciwniku. Wiedział, że nie może popełnić błędu, a jego uderzenie musiało precyzyjnie trafić w siły główne Kozaków. Pod wieczór 14 grudnia Potocki wiedział już, że Pawluk idzie taborem z Czerkas, by połączyć się z siłami przednimi Skidana w Mosznach. Pozyskał informację, że Palwluk może też liczyć na kilka tysięcy ludzi wsparcia, którzy pod dowództwem Kizyma, stoją w Domotowie i też chcą iść na Moszny. Takie połączone siły kozackie mogły liczyć nawet do 30.000 ludzi, a to przy 4.500 Potockiego zaczynało stanowić poważny problem. W tej sytuacji Potocki nie mógł dopuścić do połączenia się trzech grup kozackich i musiał ruszyć na Skidana jak najszybciej. Jego siły były przepołowione przez rzekę i dodatkowo w toku przemarszu rozwlekły się na znacznej odległości. Część z nich mogła zostać stracona zwłaszcza, gdyby Pawluk przedostał się na prawy brzeg Rosi. Ryzyko, że zdoła znieść zwłaszcza siły tylne Potockiego, było spore. W tej sytuacji Potocki przeprawia na lewy brzeg Rosi wszystko co się da, by zmniejszyć ryzyko ewentualnych strat i narzucić przeciwnikowi bój na swoich warunkach. Hetman rozlokował swoje siły główne w Kumejkach, nakazując jednocześnie Łaszczowi, by ten ruszył do Moszen i pociągnął za sobą Skidana. Trudno określić, czy już wtedy Potocki miał przygotowany plan bitwy z Kozakami, czy chciał wykorzystać siły Łaszcza jako przynętę i dzięki nim podprowadzić siły powstańców pod lufy swojej artylerii i muszkietów piechoty, by otworzyć nimi drogę dla uderzenia jazdy. Można jednak przypuszczać, że taki plan rodził się już w umyśle hetmana.
Łaszcz także musiał być przekonany o skali postawionego przed nim zadania. Prowadził same oddziały jazdy. Atakowanie nimi, nawet lekko ufortyfikowanego miasta, zakrawało na szaleństwo. Tym razem miało być ono skalkulowane. Łaszcz nie miał zdobyć Moszen, miał jedynie wyciągnąć z nich siły kozackie.
Atak na Moszny doprowadził do zajęcia przez siły polskie przedmieść, jednak bez szans na zdobycie miasta i to pomimo podesłania dodatkowego 1.000 ludzi przez Potockiego, jako wsparcia. Pod wieczór, po zaciętych walkach, Polacy ustąpili, wracając do obozu głównego. Tymczasem, nareszcie dociera do Moszen Pawluk wraz z całym taborem i siłami głównymi. Pawluk, także dążył do bitwy z siłami polskimi, licząc, że zdoła je pokonać i to w otwartej bitwie, bo tylko dążeniem do boju w otwartym polu można uzasadnić jego marsz bezpośrednio ku Kumejkom.
Kozacy oczywiście szli taborem, czyli klasyczną dla siebie ruchomą formą obozu obronnego . Trwają dyskusje jaką formułę przyjmował tabor kozacki i skąd się on wywodził. Wydaje się, że Kozacy zataczali taki tabor, jaki był dla nich najdogodniejszy w danym terenie, na którym prowadzili walki, lub był najkorzystniejszy dla przyjętej taktyki. W marszu najczęściej przyjmował on kształt wydłużonej elipsy, by ułatwić marsz całości sił. Zastopowany, przyjmował najczęściej kształt trójkąta lub bliski kwadratu.
Teraz tabor, idący ku Kumejkom, miał najprawdopodobniej kształt eliptyczny. Według opisu S. Okolskiego Kozacy szli ku siłom polskim: „...iż taborem w sześć rzędów sprawnie idzie, na czele dział cztery, na środku parę, w zawarciu parę prowadzi, a ludu środkiem wozów tysięcy 23 pułkami i sotniami dobrze podzielonemi sprawuje...” . Tabor kozacki ciągnął za Łaszczem, który nie tylko wyciągnął Pawluka ku Kumejkom, ale dodatkowo śmiałym manewrem uniemożliwił połączenie jego sił z przeprawiającymi się ku niemu siłami Kizyma. W efekcie Pawluk prowadził jedynie około 20.000 ludzi i 8 dział. Jego armia była kiepsko uzbrojona, niewielu Kozaków miało samopały, większość jedynie rohatyny, kosy i siekiery. Wskazuje to na chłopski charakter jego sił, przez co nie była to armia dobrze wyszkolona i bitna, a doborowych Kozaków nie było aż tak wielu . Za to na wozach taborowych ciągnięto ogromne ilości amunicji, co dla właściwego przebiegu starcia będzie miało spore znaczenie.
Plan strony polskiej z grubsza już znamy. Łaszcz miał ściągnąć siły kozackie pod Kumejki, wprost na siły główne Potockiego. Ten liczył na jedną, może dwie salwy, zaskoczenie przeciwnika uszykowaniem własnych wojsk, rozerwanie jego szyku, w które wejść miałaby jazda, rozbijając armię kozacką i krwawo oraz szybko tłumiąc bunt. Plan nie był odważny, był desperacko ryzykowny, daleko wykraczając poza dotychczasowe doświadczenia w walkach z Kozakami.
Plan Pawluka zrekonstruować jest dużo trudniej. Tabor, zwarty, oparty o sześć rzędów wozów, prowadził on ku Kumejkom szybkim marszem. Poprzedzała go nieliczna jazda kozacka, ścierając się co rusz z siłami Łaszcza, który nie pozwalał na wypchnięcie siłom przeciwnika. Prawdopodobnie Pawluk liczył, że najpierw rozbije siły S. Łaszcza, a następnie pobije siły hetmańskie, wykorzystując przewagę ludzką oraz manewrową. W ostatnim kroku planował przekroczenie Rosi i dobicie pozostałych tam chorągwi. Plan tyleż zuchwały, co nie odpowiadający sytuacji zaistniałej na polu walki, którą Pawluk źle interpretował. Nie dostrzegł planu Potockiego, a do rozwoju wypadków podchodził w sposób życzeniowy. Miało się to boleśnie zemścić. Co prawda, Pawluk posiadał znaczną przewagę, jednak wojsko koronne było przyzwyczajone do walki z przeważającymi siłami przeciwnika. Prowadził on ku Kumejkom armię liczącą od 18.000 do 23.000 i 8 dział . Były to siły znaczne. Zagadką pozostaje ich przygotowanie i wyszkolenie. Wysoką jakość prezentowały na pewno pułki rejestrowe ( od 4000 do 5000), siczowcy i wypiszczycy (maksymalnie do 8.000). Reszta (od 8.000 do 6.000) to czerń chłopska, nieprzygotowana do walki a otwartym polu z wojskiem koronnym . Armia o takiej konstelacji, niekoniecznie nadawała się do walki z regularnym żołnierzem i w momentach przełomowych mogła ona zawieść swego wodza .
Siły Potockiego, koncentrowane pod Kumejkami, wyraźnie ustępowały liczebością siłom przeciwnika. Według S. Okolskiego hetman mógł skoncentrować około 4.000 ludzi, w tym 2.800 jazdy, 1.200 piechoty (zasadnicza większość to dragonia) i 6 dział . Było to wojsko doborowe, co prawda nieopłacone, zmęczone kolejnymi kampaniami, jednak doskonale wyszkolone i gotowe wykonać rozkazy swego wodza, którego szanowało. Przewaga 5:1 nie była dla sił polskich żadną nowością. Żołnierz z podobnymi sytuacjami spotykał się pod Kircholmem w 1605 roku, czy też pod Kłuszynem w 1620 roku. Dodatkowo, wojsko koronne było lepiej uzbrojone i przekonane o swej wartości, zaś tabor w rękach Kozaków tym razem nie miał się okazać atutem. Potocki miał jeszcze jeden ważny argument w ręku. To on wybrał teren przyszłej bitwy. Zdołał rozpoznać topografię wokół wsi Kumejki, wiedział, gdzie rozciągają się kolejne pasma lasu, określił możliwą trasę wojsk kozackich. Hetman przewidywał, że tabor może nadejść tylko traktem z Bilozery na Sachnówkę, musi przejść skrajem lasu, ominąć bagna i wyjść na otwarty teren, podchodząc do zabudowań Kumejek. Nawet, gdyby Kozacy chcieli wkroczyć na pole walki inaczej, pozostawał jeszcze S. Łaszcz i jego oddział, który. jako żywa przynęta, wciągał powstańców w zastawioną na nich faktycznie pułapkę.
Każdy admirał, prowadzący swoją flotę do boju, od czasu, gdy wprowadzono na pokłady okrętów artylerię, marzy o uzyskaniu tzw. crossing the T, czyli przechwyceniu przeciwnika w sytuacji, gdy on wpływa pod działa jego okrętów ustawionych pełnymi burtami , samemu mogąc odpowiadać ogniem tylko z artylerii ustawionej na dziobie czołowej jednostki. Na lądzie jednak wojna potrafi rządzić się swoimi prawami. Potocki, szykując się do bitwy i ustawiając swoją armię za ścianą lasu i pasmem bagien prostopadle do traktu, którym musieli nadejść Kozacy, uzyskał odwrócony Crossing the T, czyli pozwalał przedefilować przed jego siłami taborowi kozackiemu, dając sobie możliwość uderzenia na niego, kiedy uzna to za stosowne ostrzałem z dział i muszkietów skoncentrowanych na jednym jego odcinku. Własne siły także uszykował w tabor, by zabezpieczyć się przed wszelkimi niespodziankami możliwymi na polu walki. Tabor polski był głęboki, 10-rzędowy. Całość sił ofensywnych Potocki rozlokował w kształcie niepełnego prostokąta. Tabor miał być zabezpieczeniem obozu, pozostały w nim siły odwodowe pod dowództwem oboźnego Bieganowskiego, złożone z kompanii dragonów i chorągwi jazdy kozackiej. Przed tabor Potocki wysunął piechotę i działa, powierzając im zadanie wykonania pierwszego uderzenia, tzn. rozpoczęcia gwałtownego ostrzału skoncentrowanego w jednym rejonie rozciągniętego, kozackiego taboru. Z prawej strony taboru rozlokowana została jazda (husaria i jazda kozacka) i to w głębokim i wąskim szyku, ułożonym u boku pasma bagien. Mogło to powodować (ich było widać pierwszych), że sił polskich jest wiele więcej, niż było faktycznie. Kozacy nie wiedzieli, że tabor polski jest prawie pusty, a na jego lewej flance, w ogóle nie ma żadnych sił. Potocki ryzykował, jednak liczył, że w ferworze nadchodzącego boju Pawluk i jego ludzie będą widzieć tylko to, co widzieć powinni, czyli bardzo głęboki szyk polski. Był to kolejny doskonały manewr taktyczny hetmana w tej kampanii.
Pawluk miał zdecydowanie bardziej ubogi plan bitwy. Pragnął wejść traktem w wieś, ominąć prawym skrzydłem siły polskie, przyprzeć je do bagna i rozgromić, licząc na swą przewagę liczebną . Niestety sytuacja była inna niż Pawluk pragnął ujrzeć pod Kumejkami. Gdy wyszedł na wprost wsi, na prawym obejściu zobaczył ustawione polskie siły S. Łaszcza, blokujące zaplanowany przez niego manewr obejścia sił hetmańskich. W efekcie, w parę chwil utracił on inicjatywę taktyczną i musiał przyjąć bitwę na polskich warunkach. Tabor kozacki został zatrzymany, a hetman mógł wydać rozkaz do salwy ze swych sześciu dział. Rozpoczęła się bitwa pod Kumejkami, była godzina 12.35 . Dla pełnego obrazu sytuacji trzeba dodać, że w momencie rozpoczęcia bitwy wiał silny wiatr, który nawiewał dym z podpalonych przez chłopów Kumejek. O ile w niewielkim stopniu przeszkadzało to w początkowej fazie boju stronie polskiej, to dramatycznie utrudniło to obserwację Kozakom. Pawluk nie mógł w efekcie tego reagować na decyzje Potockiego.
Hetman widząc że Pawluk utracił możliwość kontrolowania ruchów jego wojsk, nakazał uderzyć dragonom, którzy z bliskiej odległości mieli zasypywać tabor kozacki ogniem broni palnej. Kozacy odpowiedzieli chaotycznym, ale gęstym ogniem, prowadząc go jednak niejako w ciemno, nie widząc dobrze atakujących Polaków. Dodatkowo, stronie polskiej udało się trafić w część zgromadzonych zapasów amunicji. W efekcie eksplozji, wybuchł gwałtowny ogień w taborze, a widoczność spadła jeszcze bardziej. Pojawił się też chaos w szeregach kozackich. Pawluk zauważył, że wydłużony szyk taborowy, de facto marszowy, nie nadaje się do obrony. Nakazał więc jego przegrupowanie, z 6-rzędowego w 12-rzędowy, dużo mniejszy, łatwiejszy do obrony i trudniejszy zarazem do zdobycia . Pawluk wiedząc, że już utracił inicjatywę, bitwa rozgrywa się wbrew jego planom, chciał dotrwać do wieczora i pod osłoną nocy pragnął tabor okopać, umocnić i zmusić przeciwnika do statycznego oblężenia. Wiedział, że może liczyć na siły Kizyma, których przybycie mogło radykalnie zmienić sytuację. Potocki zaś nie mógł dopuścić do przekształcenia się bitwy w długotrwałe oblężenie, z powodów, które już wcześniej wyjaśnialiśmy.
Przegrupowujący się tabor był osłabiony, a w efekcie był to newralgiczny moment bitwy, który hetman postanowił wykorzystać . Rzuca do ataku chorągwie jazdy kozackiej (dowodzi nimi jego syn Paweł), a za nimi husarię. Szarża jazdy poderwała także piechotę do szturmu na tabor. Miał to być decydujący moment. Pierwszy atak załamał się w ogniu kozackim, podobnie drugi . Jednak, co należy podkreślić, wojsko koronne nie zraziło się tą sytuacją i ponowiło po raz kolejny uderzenie na tabor. Zarówno dragoni, jak i jazda polska z ogromnym męstwem i zapamiętałością przegrupowała się pod ogniem przeciwnika swój szyk i wykonała szturm. Tym razem tabor został rozerwany. W powstałą lukę hetman pchnął resztę posiadanych chorągwi jazdy. Walka przeniosła się do wnętrza taboru, zamieniając się w szaleństwo pojedynczych starć, chaosu, bezwładnych pojedynków na broń białą. Dym z płonących Kumejek dym powstały w wyniku eksplozji amunicji i prowadzonego ostrzału, kompletnie zasnuły pole bitwy. W efekcie tego także hetman M. Potocki utracił możliwość kontrolowania całości wydarzeń. W tej sytuacji skupił się on czole taboru, gdzie bronił się sam Pawluk. Ostrzeliwujący się tu Kozacy (sporo samopałów, 4 działa) mogli nadal stanowić zagrożenie dla jego sił. Dlatego kieruje przeciwko nim dragonów pod dowództwem Bieganowskiego. Wraz z nimi uderzyły także siły Samuela Łaszcza. W efekcie ich potężnego szturmu, czoło taboru pękło (to już po raz drugi w tej bitwie udało się rozerwać tabor kozacki), a wojsko koronne wlało się do jego wnętrza. Zażartość boju w tej strefie taboru także zasnuta została dymami. Potocki mógł tylko czekać na wieści, nie wiedział, że tabor jest rozerwany i to już w dwóch miejscach. Wymykała się w skutek tego szansa na całkowite rozgromienie sił Pawluka i zakończenie powstania już na polach pod Kumejkami. Potocki miał jeszcze cześć sił dragonii w swoim pobliżu. Mógł je pchnąć na lewe skrzydło przeciwnika i tam wybić uciekającego wroga lub zmusić go do kapitulacji. Jednak wódz nie wiedział, że istnieje taka możliwość, a dodatkowo był to jego ostatni odwód i nie chciał się go wyzbywać bez pewności, co do losów szturmu na tabor zwłaszcza, że jego rozerwanie nie było niczym zwyczajowym. Dobrze dostrzegł to po zakończeniu kampanii hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski, który, pomimo bezapelacyjnego sukcesu pod Kumejkami, musiał tłumaczyć Potockiego oskarżanego w kraju o to, że nie rozgromił Kozaków doszczętnie . Pisał wtedy do podkanclerzego koronnego Jerzego Ossolińskiego: „By było wszystko wojsko zarównie na nich nastąpiło, już by była (wojna) koniec wzięła” , wskazując, że wojsk tych brakło .
Kozacy rzucili się do ucieczki, pozostawiając swoje wozy taborowe. W pościg za nimi ruszyły chorągwie polskiej jazdy. W taborze walkę kontynuowała tylko dragonia. Resztki sił kozackich walczących w taborze, chcąc ratować własne życie, z ogromną odwagą odpierając ataki polskiej piechoty, zwarły swe szeregi, zawiązując mały, czworoboczny taborek, pod wodzą nowego przywódcy, Huni. Kozacy walczyli bez żadnych hamulców. Wiedzieli, że tylko w ten sposób mogą z pogromu pod Kumejkami, wynieść swoje życie. Pod wodzą Huni znalazło się sporo dobrych strzelców, 2 działa, a odwagi w walce Kozakom nie brakowało. Rozbice tych sił nie było łatwe. Tymczasem intensywność boju zaczynała się odznaczać na wojsku koronnym. Straty wydawały się coraz większe, zmęczenie się nasilało. W tej sytuacji powoli brakowało chęci do dalszych, szaleńczych szturmów na zdeterminowanego przeciwnika. Zapadł wreszcie zmrok. Bitwa była wygrana , Kozacy rozgromieni, a jedynie smętne resztki ich sił, pod osłoną ciemności, zaczęły się wycofywać . Taborek Huni, pomimo nocy, został otoczony i zablokowany. Szturm był niemożliwy zwłaszcza, że Kozacy zdołali się już oszańcować. Podjęto się rokowań, domagając się ich kapitulacji, jednak bez powodzenia. Około 3.00 w nocy, porzuciwszy część zbytecznych wozów, Hunia taborem zaczął się wycofywać do Moszen. Potocki pozwolił się mu wycofać i to mimo, że rozpaleni sukcesem żołnierze chcieli ich atakować. Potocki wiedział, że tak intensywna bitwa, musiała przynieść straty w jego wojsku, ich potęgowanie nocnymi szturmami, na de facto pokonanego przeciwnika mogło je tylko zwiększyć i być w przyszłości fatalnie odebrane w kraju. Potocki chciał też szukać jakiegoś porozumienia z Kozakami, wybicie ich do nogi nie dawało takiej perspektywy w przyszłości. Hetman zebrał swoje siły do obozu i nakazał wypoczynek, rozstawiając tylko straże wokół niego.
Pobojowisko było niezwykłe: „...tedy dawno towarzystwo przyznawało to, iż nigdy w takim ogniu, a tak długo nie bywali, i nie widzieli tak wielkiego trupa, jako są wojownikami, na placu.” . Potocki szacował straty nieprzyjaciela na około 5.000 , a Beauplan na 6.000 , zaś S. Okolski nawet na 7.200 . Faktycznie, straty kozackie trudno jednoznacznie oszacować, musiały być znaczące, skoro w nowym rejestrze doszło do tak daleko idących zmian osobowych . Polacy zdobyli też 6 dział, ogromne ilości amunicji i część tzw. klejnotów kozackich, jak chorągwie, pieczęcie, buńczuki i całą kancelarię.
Straty polskie, dzięki S. Okolskiemu, oszacowane są dokładnie w odniesieniu do jazdy , niestety, brak tam danych co do piechoty i sił S. Łaszcza. Można jednak szacować, że nie przekroczyły one 150 zabitych i 350 rannych . Sukces więc był całkowity i to pomimo sporych strat. Potocki miał później opowiadać, że w początkowej fazie bitwy Kozacy: „...rzucali się na każdego spadającego z konia jeźdźca polskiego i dobijali go bez miłosierdzia” .
Potocki mógł być z siebie dumny. Poprowadził po raz pierwszy sam armię w pole i odniósł spektakularny sukces, rozerwał tabor kozacki, rozgromił przeciwnika, zdobył szacunek i podziw armii, także osobistą odwagą na polu walki, samemu prowadząc do ataku chorągwie jazdy na siły przeciwnika w drugiej części bitwy .
17 grudnia M. Potocki poprowadził wojsko ku Mosznom, wtedy już wolnym od Kozaków, którzy wycofali się do Czerkas. W Mosznach wojsko wypoczywało, by 19 grudnia, już po uzupełnieniu sił (dołączyły do armii chorągwie Stanisława Potockiego) ruszyć ku Czerkasom. Przybyły tam pułk Stanisława Koniecpolskiego zastał zgliszcza podpalonego przez Kozaków miasta. Główne siły M. Potockiego ruszyły 20 grudnia ku Borowicy, gdzie zamknął się w obozie z kilkoma tysiącami niedobitków ze swojej armii Pawluk. Liczył on jeszcze na sukces, miał 3 działa, 6 hakownic, które zabrał z Czerkas. Woli walki jednak w jego siłach nie było. Rozpoczęło się regularne oblężenie, w tym zwłaszcza ostrzał artyleryjski . Kozacy szybko uznali, że trzeba oddać Pawluka w ręce polskie i prosić o łaskę hetmana . Zwołana rada czerni obaliła Pawluka i obrała nowym wodzem niejakiego Kairskiego. Pojmać dotychczasowego wodza nie zdołano. Dowiedziawszy się na czas o podjętych decyzjach, zaczął w małym gronie uciekać, jednak bez powodzenia. Polskie straże były czujne i Pawluk musiał zawrócić. Został oddany w ręce polskie, co było hetmańskim warunkiem zaprzestania ostrzeliwania obozu kozackiego, wznowionego na wieść, że Pawluk próbuje wyrwać się z matni.
Kozacy wydali nie tylko byłego wodza, ale także jego buławę, chorągwie, pieczęci i znaki towarzystwa. Mikołaj Potocki ustanowił Kozakom nowych pułkowników, assawułów, sędziów i pisarza wojska zaporoskiego. Nie zdecydował się ustanowić nowego starszego, powierzając tymczasowo tę funkcję pułkownikowi perejasławskiemu Eliaszowi Karaimowiczowi . Spisana została także kapitulacja, 24 grudnia 1637 roku, mająca zakończyć bunt i powstrzymać następne. Ze strony kozackiej podpisał ją nowy pisarz wojska zaporoskiego Bohdan Chmielnicki . Nikt wtedy nie przypuszczał, jakie miejsce zajmie on w historii stosunków polsko-kozackich. Pod Borowicą Kozacy podpisali dokument bez warunków wstępnych, tym razem nikt nie chciał z nimi pertraktować. Wszystko w stosunkach polsko-kozackich zmierzało w stronę radykalnych rozwiązań, które przybiorą postać konstytucji sejmowej „Ordynacja wojska zaporoskiego regestrowego w służbie Rzeczypospolitej będącego” z 1638 roku.
Po kapitulacji borowickiej Mikołaj Potocki musiał jeszcze kilkanaście dni pacyfikować ziemie ukrainne, gdzie nadal wałęsały się luźne oddziały kozackie . W efekcie tych działań pojmano Skidana i innych samozwańczych atamanów. Wszyscy zostali straceni przez ścięcie albo wbici na pal. Wojsko Potockiego powracało z Ukrainy krwawo . Tym razem zemsta była oczywista. Ukoronowaniem tego procesu było ścięcie Pawluka w Warszawie 10 marca 1638 roku. Litość stawała się przeszłością.
Powstanie 1637 roku nie było takie jak wiele poprzednich w dziejach Rzeczypospolitej. Bunt wywołany pod pozorem celów społecznych niósł wyraźne kwestie polityczne kozaczyzny reprezentowanej przez Pawluka. Rzeczypospolita ich nie dostrzegła, widząc w wystąpieniu Kozaków tylko kolejny bunt chłopstwa, który trzeba szybko i krwawo zakończyć. Sam Pawluk także nie potrafił znaleźć sposobu na zrealizowanie swoich zamierzeń. Nieudane rokowania z sąsiadami Rzeczypospolitej, fałszywe wezwania do obrony religii prawosławnej, która akurat święciła pierwsze od lat czasy spokoju i tolerancji, nie wzmacniały go w oczach rejestru. Podobnie chłopi oczekiwali głównie poprawy swego losu, zawierzając Pawlukowi siebie, idąc do jego armii. Niestety, chłopi ukraińscy byli tylko przedmiotem dla wodza ukraińskiego w jego rozgrywce z Rzeczypospolitą. Kozacy poddani zostali dużo ostrzejszej kontroli państwa polskiego, zaś zakres ich przywilejów został dramatycznie ograniczony. Z tzw. „wolności batoriańskich” zostały jedynie cienie i tym razem nie było widać szans na zmianę tej sytuacji. Zwłaszcza, że po nieudanej wyprawie rotmistrza Hiacynta Mieleckiego na Zaporoże, w celu likwidacji resztek wolnych Kozaków, wybuchło nowe powstanie .
Sukces M. Potockiego wywindował go na szczyty władzy. Jego popularność sięgnęła zenitu. Listy z podziękowaniami słali na jego ręce król Władysław IV Waza , jego przełożony hetman wielki koronny Stanisław Koniecpolski i wielu innych. W kraju witany była jako bohater. Pamięć zwycięstwa spod Kumejek przetrwała lata. Wspominano je choćby w ciemną noc 1648 roku na sejmie elekcyjnym, po wyborze Jana Kazimierza Wazy. Występujący oto 19 października 1648 roku pan Obrzyński miał rzec: „…że i Pawluk ipso coronato capti królowi Władysławowi takie intentavit periculum. Cóż wskórał? Na palu usiadł.” . Nikt tam, na sali sejmowej nie wątpił, że podobny los powinien spotkać Chmielnickiego, a głównym winnym, że tak się nie stało, był bohater spod Kumejek, hetman wielki koronny Mikołaj Potocki.
Potocki pod Kumejkami odniósł jeden z największych sukcesów w dziejach wojen polsko-kozackich, największy sukces w swojej karierze. Jednak samo powstanie 1637 roku okazało się klęską dla obu stron. Kozacy przegrali i pogrzebali na ponad dziesięć lat marzenia o swobodach i niezależności. Polacy wygrali i umocnili się w przekonaniu, że tylko siłowe rozwiązania na Ukrainie mogą zapewnić spokój. Była to niestety droga donikąd, a u jej końca były katastrofy Żółtych Wód i Korsunia. Bohdan Chmielnicki nigdy nie zapomniał Kumejek, Borowicy i ściętego Pawluka , któremu hetman gwarantował życie . Miał też wziąć odwet, a spętany i poraniony hetman Mikołaj Potocki wieziony w krymski jasyr musiał być mu miłym.

Maciej Franz, Powstanie kozackie 1637 roku, [w] Україна в Центрально-Східній Європi, t. V, Київ 2005, s. 210-242.
Bo ktoś tu się dopomina o źródło, czyżby nie znał?

Znał, nie znał - zasady netykiety i dobrego wychowania nakazują by nie pod swoim tekstem umieszczać źródło.

Ten post był edytowany przez indigo: 31/03/2009, 17:55
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
Kytof
 

Kytof I Waza
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.266
Nr użytkownika: 27.423

 
 
post 31/03/2009, 17:50 Quote Post

QUOTE(barrsa @ 31/03/2009, 16:11)
Koniecpolskiemu nie udalo sie przelamac taboru i co, juz nie byl wybitny??
*



Był... co nie znaczy, że odniósł nad Kozakami większe zwycięstwo niż Kumejki (ani tym bardziej nie przegrał bitwy z mołojcami rolleyes.gif ), brak zwycięstw rekompensował swoimi zdolnościami dyplomatycznymi. Kumejki to IMHO największe zwycięstwo RON w starciu z Kozakami obok Beresteczka, tyle że całkowicie zapomniane. Rozerwanie taboru nie było czymś zwyczajnym.

Zgadzam się, że hetman Potocki był im starszy tym gorszy, nie zgadzam się, że był miernotą, a nie przynajmniej patrząc przez pryzmat całego jego życia. Już w latach wojny o ujście Wisły, zapisał się pozytywnie, chwalił go Koniecpolski, był jego najzaufańszym oficerem. Opinię dobrego dowódcy potwierdził w 1637 r. Później było coraz gorzej, ale czy nie podobnie zachowywał się wysławiany Żółkiewski po Kłuszynie (nie, żeby pił, ale sukcesów militarnych po 1610 r. już nie doświadczył)?
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
romanróżyński
 

Hetman wojsk Dymitra
*******
Grupa: Banita
Postów: 2.488
Nr użytkownika: 65.013

Marek Rogowicz
Zawód: BANITA
 
 
post 28/06/2010, 19:20 Quote Post

QUOTE
Później było coraz gorzej, ale czy nie podobnie zachowywał się wysławiany Żółkiewski po Kłuszynie (nie, żeby pił, ale sukcesów militarnych po 1610 r. już nie doświadczył)?

Co do rzekomego alkoholizmu Potockiego pisze o tym tylko Maskiewicz a za nim Jerlicz. Żaden z nich nie był świadkiem bitwy korsuńskiej.
Trafna diagnoza dotycząca starości. Dotknęło to także Napoleona, chociaż w jego przypadku raczej przemęczenie zbytnią aktywnością wojenną. Od 1807 roku wyraźnie szło mu gorzej.
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
Samuel Łaszcz
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.202
Nr użytkownika: 57.477

 
 
post 3/07/2010, 19:25 Quote Post

QUOTE(Hieronim Lubomirski @ 18/07/2005, 13:25)
  a Kalinowski chyba nigdy nie wygrał samodzielnie bitwy.
*


Wojska Kalinosia wygrały z Demką i Neczajem pod Krasnem i Kopyczyńcami (kampania zimowo-wiosenna 1651). Ale byli tam także Stanisław Lanckoroński, Aleksander Koniecpolski, Marek Sobieski wink.gif .
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Skrzetuski
 

W służbie Jego Królewskiej Mości!
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.707
Nr użytkownika: 58.568

Jakub Witczak
Zawód: Radca prawny
 
 
post 4/06/2011, 8:35 Quote Post

Czołem!

O początku powstania Chmielnickiego wypowiedzieli się szanowni przedmówcy, dlatego chciałbym jeszcze przypomnieć jak zachował się Potocki w 1651 pod Białą Cerkwią - nie wsparł Radziwiłła. W sumie to dziwnie postąpił. Od walki się uchylił, natomiast o urząd potrafił zabiegać - w 1646, gdy dowiedział się, że o buławę wielką stara się też Ossoliński, napisał do Leszczyńskiego, by ten przekazał kanlerzowi, że mu hetman gębę przetnie, jeśli ten nie przestanie ubiegać się o ten urząd. smile.gif
Natomiast gdy wieści o klęsce pod Korsuniem dotarły na Litwę, Antoni Jan Tyszkiewicz skomentował to krótko: "Jacy hetmani, taka sprawa".
 
User is offline  PMMini Profile Post #12

     
Polonista97
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 231
Nr użytkownika: 72.064

Miko³aj ;)
Zawód: uczen
 
 
post 6/06/2011, 18:01 Quote Post

Moim zdaniem o Potockim krąży zła sława z powodu przegranej pod Korsuniem, ogólnie hetmanem polnym był dobrym ale potem już walczył coraz gorzej. I nie miał wsparcie w Hetmanie Polnym. Zauważ, że Żółkiewksi miał KOniecpolskiego, a Koniecpolski Potockiego(Który odnosił dośc duże sukcesy od 1648 roku)A to, że potem był ciągle pijany ... Obwiniał siebie, że źle ocenił siły kozackie, że syna na śmierc posłał itp.
Postawcie się w jego sytuacji.
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
Skrzetuski
 

W służbie Jego Królewskiej Mości!
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.707
Nr użytkownika: 58.568

Jakub Witczak
Zawód: Radca prawny
 
 
post 6/06/2011, 19:20 Quote Post

Czołem!

QUOTE(Polonista97 @ 6/06/2011, 19:01)
Moim zdaniem o Potockim krąży zła sława z powodu przegranej pod Korsuniem, ogólnie hetmanem polnym był dobrym ale potem już walczył coraz gorzej. I nie miał wsparcie w Hetmanie Polnym. Zauważ, że Żółkiewksi miał KOniecpolskiego, a  Koniecpolski Potockiego(Który odnosił dośc duże sukcesy od 1648 roku)A to, że potem był ciągle pijany ... Obwiniał siebie, że źle ocenił siły kozackie, że syna na śmierc posłał itp.
Postawcie się w jego sytuacji.
*



Literówka. smile.gif
No dobra, rok 1648 mu nie wyszedł, to rzecz oczywista. Ale chyba pod Białą Cerkwią miał szansę na rehabilitację, prawda? Mógł pomścić syna, przyczynić się do stłumienia buntu kozackiego - wybrał 'pokój'. Co nam ten 'pokój' dał, to wiadomo... rolleyes.gif Jeśli chodzi o pijaństwo Potockiego - Kolega romanróżyński, który interesuje się szczególnie buntem Chmielnickiego, twierdzi, że Potocki nie był pijakiem.
 
User is offline  PMMini Profile Post #14

     
romanróżyński
 

Hetman wojsk Dymitra
*******
Grupa: Banita
Postów: 2.488
Nr użytkownika: 65.013

Marek Rogowicz
Zawód: BANITA
 
 
post 6/06/2011, 19:54 Quote Post

QUOTE
Jeśli chodzi o pijaństwo Potockiego - Kolega romanróżyński, który interesuje się szczególnie buntem Chmielnickiego, twierdzi, że Potocki nie był pijakiem.

Dokładniej mówiąc znam tylko dwa źródła mówiące o jego pijaństwie pod Korsuniem, jednak niepotwierdzone przez bezpośrednich świadków którzy w bitwie udział brali i za przyczynę klęski podali coś zupełnie innego niż pijaństwo.
 
User is offline  PMMini Profile Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej