Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Dynastia Jagiellonów - Witołd, przemilczane fakty
     
tad943
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 12
Nr użytkownika: 44.789

Stopień akademicki: brak
Zawód: emeryt
 
 
post 25/04/2008, 12:38 Quote Post

Autor: Baltazar Mol
( pseudonim )

Niektóre przemilczane fakty z dynastii Jagiellonów

We wczesnym średniowieczu na obrzeżu puszczy Nalibockiej pośród mieszanej ludności słowiańsko-litewskiej w dziewieńskiej litewskiej enklawie mieszkał szerszemu ogółowi nieznany Litwin przez miejscowych zwany Giedymin Jagiełło. Wprawdzie jego ród w organizacji plemiennej zajmował poczesne miejsce, lecz we współczesnym rozumieniu taka władza praktycznie nic nie znaczyła- nie przynosiła zaszczytów ani splendoru, czy materialnych korzyści, lub nobilitowała do przywilejów przysparzających przednich uciech, jeno nakładała obowiązki czuwania nad mieszkańcami by żyli w przykładnej zgodzie nie wyrządzając sobie krzywdy i czuli się sprawiedliwie traktowani. W zamian za sprawnie działającą iluzoryczną władzę, a raczej nadzór pilnujący przestrzegania ustalonego ładu mieszkańcy darzyli prawdziwych wybrańców ludu powszechnym szacunkiem i niczym więcej, bo na coś konkretnego nie było ich stać i niczym innym za sprawiane kłopoty nie byli w stanie wynagrodzić.
Poniekąd wtedy w dobie, gdy nie znano diabelskiej pokusy pieniądza i wszelkich ponętnych kosztowności, lub eleganckich godnych pożądania strojów czy innych materialnych atrakcji, zaś dobra którymi obdarzała przyroda wszystkim byty dostępne i nie musiano o nie zabiegać, więc takich okolicznościach nie było wartości nadających do gromadzenia na zapas, czyli bogacenia się czy jako bodźca do pożądania władzy w celu górowania nad innymi. Znowu ona wówczas posiadała mikro wymiar, stąd nie było czego zazdrościć, ani chwalić, skoro nie dawała profitów i nie było czym postraszyć. Zakres jej oddziaływania ograniczał do kilku osad, ponieważ ludy pierwotne nie znosiły jakichkolwiek form władzy pozostawiając ją w zarodku, woleli trwać w anarchii i wysoko cenić wolność niczym nieograniczoną. W tym stanie rzeczy taka pseudo czy mini władza sprawiała przyjemność jeśli znajdowała posłuch wśród wspólnoty i na tym jej atrakcja kończyła, nie tak jak dziś dostarczająca moc uciech i zaszczytów.
W takiej scenerii żył spokojnie wtedy lud rozrzucony wśród leśnych ostępów według nakazów praojców faktycznie na pograniczu ubóstwa, lecz wcale nie usiłowali zwiększać wymagań, ponieważ dobra nie inspirowały do wygórowanych aspiracji. W ogóle żyli dniem dzisiejszym nie martwiąc o jutrzejszy w zasadzie nie znając pojęcia co oznacza posiadanie na zapas w sensie wyróżnienia się spośród plemiennej zbiorowości, więc czuli się wszyscy równi.
Faktycznie czas tam stał w miejscu , bo nie musieli ze sobą o cos ścigać, by w czymkolwiek jeden drugiego wyprzedzić i potem dzielić na lepszych i gorszych, również nie potrzebowali spieszyć z wykonywaniem prac na rzecz rodziny, bo czekająca robota nie zając do lasu nie uciekła, zaś przy skromnych wymaganiach specjalnie nie wysilając zawsze zdążyło wyrobić na czas.
Zatem miejscowy lud obecnie nazywany zacofanym żył w błogim nastroju i zastaną rzeczywistością godził w pełni i czuł się w niej dobrze, wcale nie zamierzałjąc z nią zrywać, lub ulepszać. W zastanej przeszłości był gotowy trwać przez następne wieki. Tymczasem ze stanu tego letargu wytrąciły pojawienie się na horyzoncie ciemnych chmur emitujące niepokojące wieści. Najwięcej ich docierało ze strony wschodniej od żyjących tam w dalszych stronach ludów ruskich, fam znajdujących posłuch wśród miejscowych ich krewniaków. Z kolei na północy nowe porządki zaprowadzali przy pomocy oręża Kawalerowie Mieczowi siejąc w koło postrach wprowadzaną surową dyscyplinę. Od strony południowej według wzorów nowoczesnych zaprowadzili ład w księstwie mazowieckim. Jedynie od zachodu trzymały twardo tradycyjnych wartości szczepy ludności litewskiej wrogo usposobione do nacierających nachalnie nowinek. Lecz im łatwiej było stawiać opór, ponieważ stanowili zwartą, jednorodną etniczny konglomerat, z czym było gorzej na terenach zamieszkałych przez ludność narodowościowo mieszaną, zwłaszcza tam gdzie Słowianie stanowili większość.
Na terenach uznawanych za cywilizowane zapanowała powszechnie wiara chrześcijańska pogan i niewiernych tępiono bezlitośnie, a władza przybrała bardziej doskonałą formę podporządkowując słabszych silniejszym i dzieląc mieszkańców na biedniejszych i bogatszych, a w następstwie w zależności od zajmowanej pozycji na lepszych i gorszych.
Wyniku takiego nowotarskiego podejścia pozwoliło lud ująć w organizacyjne karby i zmusić do świadczenia na rzecz panujących różnych ciężarów. W rezultacie władza rosła w siłę i w konsekwencji wzmagał się ucisk z wyzyskiem poddanych wywołując rozgoryczenie. Jedyna zaleta nowych społecznych stosunków wyrażała w tym, że panujący poddanym zapewniali skuteczna obronę przed obcymi napastnikami czyhającymi na mienie i życie, ponadto w razie potrzeby organizowali łupienie dalszych sąsiadów.
Na szczęście wywrotowcy, którzy zbezcześcili zasady wiary swych przodków i zaprzepaścili z kretesem prawdziwą ludzką wolność, równość i sprawiedliwość, oraz zniewolili własne ludy tych silnych włodarzy oddzielił jeszcze kordon mieszkańców wolnych, bezpańskich im nie podporządkowanych, nie uznających jakiejkolwiek zwierzchności. Właśnie oni przekazywali złe wiadomości ze swego pogranicza ze styku z wyższą cywilizacją donosząc co tam się działo- nic dobrego ani do pozazdroszczenia jeno do potępienia, pogłoski wzbudzające niepokój.
Wreszcie nie trzeba było słuchać ustnych przekazów i dawać im wiary, gdyż wszystka ludność miała możność wyrobić zdanie co byli warci postępowi władcy na podstawie ich zachowań. Co rusz urządzali najazdy i napady na żyjącą w stanie wolnym ludność pustosząc i rabując doszczętnie. Wprawdzie na tych ubogich ziemiach nie czekał bogaty łup z poszukiwanych kosztowności, więc zadawalali porywaniem do niewoli młodzieży i zagarnięciem inwentarza żywego w szczególności koni wierzchowców.
a)-Skutki bezpośredniego zetknięcia chrześcijaństwa z pogaństwem.
W wieku XIII forpoczty księstwa włodzimierskiego zapędziły daleko na północny-zachód na obszary zamieszkałe przez ludność pogańską w pobliżu Lidy i tam założyli swą stałą bazę -osadę nadając nazwę Nowy Horad
(Nowogródek). Wznoszona nie specjalnie imponujący w rozmiarach gród obok charakteru obronnego przede wszystkim został przeznaczony do pełnienia funkcji głównego ośrodka szerzenia i umacniania wśród miejscowej pogańskiej ludności chrześcijaństwa obrządku wschodniego.
Wybór miejsca na budowę warowni był nadzwyczaj trafny, bowiem najbliższą okolicę i dalej na wschód zamieszkiwała wyłącznie ludność słowiańska poza wyznaniem mało różniąca w mowie i obyczajach od ludności wchodzącej w skład księstwa włodzimierskiego Przy czym od ludności etnicznie mieszanej oddzielała niedaleko przepływająca rzeka Niemen o bagnistym korycie stanowiąca naturalną przeszkodę.
Usadowienie się w pobliżu (trochę więcej niż 100km) dziewieniskiej litewskiej enklawy ruskiego grubszego pokroju władcy mieszkańcom tej ziemi oznaczało najwyższy stopień zagrożenia w zakresie trwania pogaństwa na statucie bezpańskim, wystawienie posiadanego mienia na rabunek, oraz ponoszenie ciężarów nakładanych danin i haraczów, to był dobitny sygnał, że zbliża koniec prawdziwej wolności i niezależności.
W powstałej sytuacji na gwałt należało zapobiec czekającej nieuchronnej zagładzie starej społecznej formacji, wypadało natychmiast podjąć skuteczne środki zaradcze. Takie zadanie stanęło w pierwszym rzędzie przed mini kunigasami stojącymi na czele plemion w pełni poczuwający do troszczenia się o ich los .
Spośród licznych się ludowych znaczących kuratorów najmądrzej oceniał paskudne położenie Giedymin. Jego zdaniem nie było rozsądniejszego wyjścia z zastawianej pułapki niż zorganizowanie własnego mini księstwa naśladując wzory sąsiadów idąc za współczesnymi postępowymi prądami gwarantami silnej zcentralizowanej władzy skupionej w jednej ręce.
Z wysuniętą przez niego propozycją zgadzała większość plemiennych władyków i na jednej ze wspólnych narad obrali Giedymina na głównego włodarza jako naczelnego przewodniczącego powołanego do życia nowego ruchu mającego na celu stworzenie zrębów własnego wzorowego księstwa, przy okazji solenie przyrzekli służyć wiernie i wykonywać posłusznie rozkazy, oraz we wszystkim podporządkować.
Po takim dictum nominat z woli ludu nie zwlekając zaraz przystąpił do czynów. Ponieważ nie miał zielonego pojęcia jak zorganizować silna i sprawnie działającą władzę wraz z aparatem państwowym, wobec tego zwrócił o pomoc do księcia smoleńskiego żyjącego na pieńku z włodzimierskim, dlatego tym łatwiej udało zawrzeć pakt przyjaźni i uzyskać wszechstronnego poparcia we wszystkich przedsięwzięciach na polu budowy od podstaw organów władzy
Wnet Giedymin dał się poznać z wrodzonych zadatków na męża stanu dużego pokroju, bowiem w swej działalności państwotwórczej na wstępie zrezygnował z bronienia wiary pogańskiej, słusznie wykoncypował, że jej już nic nie zdoła uratować. Również całkowicie odcinał od kwestii narodowościowej, chociaż tą krainę zamieszkiwała ludność mieszana, lecz żyła na stopie przyjaznej i z tego powodu kto jakim mówił językiem nie występowały zadrażnienia, tym bardziej, iż w owych czasach schodziły na plan dalszy wyciszane przez dynastyczne racje.
Giedymin w swym programie działalności politycznej cały wysiłek kład na uzyskanie niezależności terytorialnej, stworzenie w pełni suwerennego księstwa podporządkowanego jego władzy. Oczywiście tak pojmowany nowatorskie poglądy i zdecydowana wola walki przysporzyło mu we własnym środowisku sporo antagonistów i wrogów np. rdzenni Litwini z racji zlekceważenia wiary pogańskiej i biernego stosunku do ludności litewskiej nie uznawania jej za uprzywilejowaną zbojkotowali definitywnie przez kilka pokoleń ustanowioną przez niego władzę.
Jednak do powiększania zakresu władzy i jej umacniania zabrał wyjątkowo roztropnie i rzeczowo niczym doświadczony profesjonalista. Na początku skoncentrował na kilku zagadnieniach o znaczeniu nadrzędnym niezmiernie doniosłych. Na pierwszym planie postanowił zorganizować stałe siły zbrojne, powołać do życia stan rycerski i wybudować warownie, w których stacjonowaliby woje , stale przygotowani do stawienia czoła napastnikom i utrzymania w ryzach poddanych walnie przyczyniając do ściągania należności. W następnej kolejności zabrał za stworzeniem ośrodków administracyjnych z podziałem podległych ziem na odpowiednie jednostki sprawnie egzekwujące wydawane polecenia.
Po to by te podstawowe organa władzy mogły prawidłowo funkcjonować obsługujące je ludzie musieli nauczyć czytać i pisać, więc należało zorganizować od podstaw elementarne szkolnictwo itd.
cool.gif- Pierwsze stawiane kroki przez Giedymina w budowie z prawdziwego zdarzenia księstwa
O tym jak przed nim wtedy piętrzyły ogromne trudności należy zdawać sprawę, że wszystkie starania i naglące poczynania nie był w stanie załatwić we własnym symptomie, lecz musiał korzystać z udzielanej z zewnątrz obcej pomocy. Sprowadzać obcych wykonawców, fachowców, doradców i różnej branży specjalistów i dopiero przy ich udziale rozwiązywać stojące zadania. Cała ta napływowa elita przede wszystkim rekrutowała z dalej położonych ziem ruskich, którym trzeba było zapewnić zakwaterowanie i godziwie za zlecone prace zapłacić.
Tymczasem na tamtych terenach w owych czasach występowało ogromne zacofanie gospodarcze. W ogóle nie spotykało budynków murowanych, bo nie potrafiono wypalać cegły ani wznosić z niej budowli. Można wyobrazić jakie trudności napotykano przy budowie zamków obronnych i zarazem grodów? Tego typu budowli na tych ziemiach wznoszono pierwszy raz, więc nie mieli najmniejszego doświadczenia jak do takich prac zabrać. Od razu przystąpiono do budowy 3 obiektów położonych w różnych miejscach w dzisiejszych czasach nie zaliczają one do zbyt okazałych daleko ustępują Malborkowi, ale gdzieś mieszczą się w wielkościach średnich. Jednak w ówczesnych czasach przy wykonywanych wszystkich pracach ręcznie uchodziły za budowle ogromne przerastające miejscowe możliwości, dlatego musiano korzystać z siły roboczej z zewnątrz. Na początku prawdopodobnie zatrudniano architektów, nadzorców i wykonawców ze wschodu, a później gdy w Prusach usadowili Krzyżacy wykorzystywali wziętych do niewoli fachowców lub uciekinierów stamtąd.
Jako materiał budowlany stosowano kamień, chociaż głazy masowo występowały na polach położonych niezbyt daleko, lecz z ich przetransportowaniem na plac budowy były nie lada problemy, wszak uciążliwą tą pracę przez parę lat musiała wykonywać miejscowa ludność z własnym sprzężajem, więc na pewno tą harówkę - narzuconą powinność nie wykonywano ochoczo. Przy czym w przypadku Trok kamień należało przetransportować ze 2km przez wodę jeziora. Zatem wznoszone warowni powstawały w wielkich bólach i wyrzeczeniach niemniej je wykończono i przez długie lata służyły wykonawcom.
Na specjalną uwagę zasługiwała nadzwyczaj rozumna lokalizacja wznoszonych pierwszych zamków. O takim wyborze miejsca raczej nie zadecydowała jedna osoba, lecz pewne grono wysokiej klasy znawców przedmiotu, wydali werdykt po dokładnym przedyskutowaniu za i przeciw.
W tamtych czasach Wilno, Troki i Krewo były grodami mało znaczącymi nie wartymi większego zachodu pod względem gospodarczo-politycznym niczym specjalnym nie wyróżniającymi spośród innych, jedynie posiadały wysokie zalety geograficzne.
Zarodek księstwa Giedymina terytorialnie zajmował mały obszar 3-5 średniej wielkości powiatów, otoczonych prawie zamkniętym kołem przez ramiona 2 rzek. Od południa i wschodu Niemnem, oraz od północy i zachodu Wilią. W pobliżu źródeł Wilii i Berezynki dopływu Niemna leży Krewo stanowiące naturalną bramę między wymienionymi rzekami mogącą bronić dostępu do księstwa od strony granicy wschodniej. Zaraz w bok od Krewa prostej linii północ-południe rozciągały przepastne bagna nad Berezynką i puszcza Nalibocka ciągnące ponad 100km aż do połączenia z Niemnem.
W takiej konfiguracji załoga warowni Krewo miała ułatwione zadanie obrony granic. Aczkolwiek wtedy z tej strony nie występowało poważniejsze bezpośrednie zagrożenie, ponieważ granicząca ziemia Mińska była bezpańska, roniła się uparcie przed narzuceniem zwierzchnictwa. Brama Krewska znajdowała na głównej trasie Mińsk-Wilno w odległości 80km od Wilna i nieco bliżej Mińska.
O ile zamek w Krewie wznoszono na terenie suchym, lekko pofałdowanym bez naturalnych przeszkód, to pod budowę drugiego zamku w Wilnie wybrano teren trudno dostępny, pocięty głębokimi jarami, wąwozami o stromych zboczach i korytami rzek, całość urozmaicona wypiętrzonymi wysokimi wzniesieniami. Na jednym z najwyższych trudno dostępnych wybudowano zamek z basztą. Od tej daty ten gród stanowił nie do zdobycia fortecę. Tylko pozostawała bardzo istotna kwestia, skąd należało wyglądać nieprzyjaciela do walki, by z nudów nie zgnuśnieć i nabrać wprawy w wojowaniu?
Otóż z tej strony jedynie zagrażali rdzenni Litwini wrogo nastawieni wobec poczynań rodaka Giedymina, oraz w celu nabrania orężnej wprawy w rachubę brano łupienie Mazowsza, zaś później kiedy w pobliżu zjawili Krzyżacy roboty mieli pełne ręce powyżej uszu.
W odległości 30km na zachód od Wilna w Trokach wznoszono 3 zamek słusznej wielkości o charakterze typowo obronnym, bo ulokowano na środku jeziora nie za dużego, więc nadającego jak najbardziej na fort. Z zamkiem wileńskim tworzył sprzężony tandem.
Po zakończeniu tych inwestycji narodziło na kontynencie europejskim nowe księstwo o obliczu na wskroś militarnym- małe, lecz zadziorne.
* Podobną nie mniej zawiłą drogę przebyła oświata- krętą, ale nad wyraz skuteczną.
Jak wiadomo w tamtych latach w całej cywilizowanej Europie szkolnictwo podlegało duchowieństwu na Zachodzie katolickiemu, a na wschodzie bizantyjskiemu z wiodącymi językami łaciną i na wschodzie greką i narodowymi.
W tym stanie rzeczy skoro postanowiono szerzyć wśród poddanych od podstaw oświatę nie było innego wyboru niż korzystać ze znanych wzorców, czyli pozostawało jedynie odwołać do nosicieli i znawców sztuki pisania- cerkwi i popów, instytucji działającej niedalekich stronach za rubieżami wschodnich granic.
Zacząć wypadało od sprowadzenia na własne zarządzane terytorium duchownych prawosławnych i budowy cerkiew. Na początku potrzebne duchowieństwo importowano razem z obcymi fachowcami i osiedlano tam , gdzie powstawały ośrodki władzy, lub prowadzono większe budowy z zadaniem prowadzenia wśród napływowych chrześcijan posług religijnych. Ponieważ tych powinności kultowych nie wypadało wypełniać pod gołym niebem, więc zaczęto wznosić prowizoryczne cerkwie.
W pierwszym rzucie sklecono jedną w Wilnie, natomiast w pobliżu Krewa powstawały jak grzyby po deszczu w każdym grodzie- Krewie, Oszmianie, Holszanach, Wiszniewie, Trabach itd. Teraz kiedy napływowi duchowni poczuli się pewnie, już mocno siedzieli w siodle zabrali z zapałem do spełniania 2 wielkich misji: Nawracanie miejscowej ludności pogańskiej na chrześcijaństwo i nauczania sztuki pisania i czytania( oczywiście w języku ruskim i posługując alfabetem Cyrylicą).
Wpajano nowe zasady wiary i elementarną wiedzę wyłącznie metodami pokojowymi nie nadużywając przemocy ani siły jak czynili inni, wszak wiarach chrześcijańska przez z górą 150lat nie była uznawana przez czynniki oficjalne, lecz i nie prześladowana. W rezultacie jej szerzyciele owce pracy mieli mierne, bo w przeciągu 2 wieków na tym obszarze zdołali nawrócić na chrześcijaństwo nie więcej niż 1/3 mieszkańców, zaś nad reszta musieli się biedzić księża katoliccy.
Znacznie większe sukcesy odnieśli na polu oświaty, to wcale nie oznaczało, że zaraz zlikwidowali analfabetyzm, bo do tego wiodła droga daleka przez liczne wieki, lecz w przeciągu 100lat zdołali spopularyzować słowo pisane na tyle, że w każdej większej osadzie nabyła tych umiejętności jedna lub kilka osób potrafiących sklecić prosty tekst.
Postęp w tej dziedzinie w porównaniu z krajami zachodnimi był ogromny np. w Polsce jeszcze przez 4 wieki panowała wśród mas kompletna analfabetyczna ciemnota pomimo istnienie uniwersytetu. W tej kwestii zawsze zapomina dodać, że wówczas nauczano w łacinie, w języku niezrozumiałym miejscowej ludności posługującej własnym narodowym językiem. Zatem nauczanie w łacinie służyło elitom i nadawała do celów kosmopolitycznych, a nie szerzenie oświaty wśród mas, gdzie była wyobcowana.
Wprawdzie duchowni zajmujący szerzeniem oświaty nie mieli możliwości przygarnięcia pod swoje skrzydła większej rzeszy młodzieży i przekazać za dużo mądrości, ale tą najzdolniejszą wykazującą chęci do nauki byli w stanie zaopiekować i zaszczepić minimum wiedzy. Adepci do nauki oprócz chęci musieli spełnić drugi warunek- musieli pochodzić z rodzin ruskich, albo litewskich znających biegle język ruski. Przed uczniami wykazującymi nie przeciętnymi zdolnościami otwierała szansa pobierania nauki dalej na wyższym poziomie przydatnej do zrobienie kariery w szkołach z prawdziwego zdarzenia znajdujących w większych miastach, gdzie funkcjonowały kuźnie kadr, ośrodki odpowiednio przygotowane do wpajania wiedzy na średnim i wyższym poziomie. Do takich ośrodków gdzie kwitło życie kulturalne zaliczał: Płock, Smoleńsk, Psków czy Nowgorod. Oczywiście, żeby tam się dostać potrzebna była protekcja i zdecydować na wyjazd, a w nagrodę po ukończeniu nauk i po powrocie w rodzinne strony miał zagwarantowany vacat na popa lub w administracji czy w siłach zbrojnych. Tak w zarysie przedstawiała tam, wówczas oświata, zdająca egzamin na celująco.
4. Wielka pociecha taty Giedymina z nadzwyczaj udanych dzieci.
Gdy chodzi o ścisłość to w przekazach historycznych brakuje wzmianki ile ich na prawdę miał ze związku legalnego nie dociekając o lewych. W annałach wymienia się trójkę i taką wersję należy przyjąć. Miał na utrzymaniu 2 synów Kiejstuta i Olgierda, oraz córkę Aldonę.
Synów tata trzymał krótko w ryzach i od małego zaprawiał w wojaczce i rządzeniu. Gdy dojrzeli Kiejstuta osadził w Wilnie a Olgierda w Krewie zachowując jednolitą władzę, lecz w ramach posiadanej samodzielności oba młodzieńcy na wyścigi skutecznie rozszerzali granice księstwa i nie pozwalali wrogom pluć w kaszę. Chyba jeszcze więcej radości i chluby przysporzyła rodzicielowi córka. Widocznie była nadzwyczaj hoża , z promieniującym wdziękiem na okolicę, bo jakim prawem o jej urodzie dowiedział król Polski łasy na niewieście dołki
Prawdopodobnie królowi naraił Aldonę Książe mazowiecki jako bliski sąsiad obu stronom, stąd nadawał jak najbardziej do pełnienia roli swata. Ostatecznie nie takie ważne kto upatrzył na żonę królowi Kazimierzowi Wielkiemu na żonę Aldonę, lecz to, że jej zalety cielesne przedstawił tak sugestywnie, iż Kazik od samych słów zapłonął do wybranki wielką platoniczną miłością. Zaś przy pierwszym spotkaniu kocic Aldona na królu wywarła bezgraniczne pożądanie, że nim się opamiętał rychlej zaprowadził do ołtarza i wnet luba znalazła w łożu, gdzie mógł jej wdziękami rozkoszować do wygaśnięcia namiętności.
Mniej istotne ile w tym związku zaznała szczęścia para królewska i wiele skonsumowała przyjemności , natomiast z popełnionego mezaliansu na pewno najbardziej był zadowolony ojciec Aldony i zarazem teść króla, wszak na skutek zawartego tego małżeństwa z samozwańczego podrzędnego księcia wszedł w koligacje ze znakomitym rodem królewskim, czym zyskał na prestiżu w oczach bliższych i dalszych książąt, bo żaden z nich nie mógł pochwalić spowinowaceniem z rodami korowanymi.
W sumie podczas pożegnania Giedymina z ziemskim padołem jako nobilitowany Książe sprawy księstwa stały bardzo dobrze i miał podstawy do cieszenia się, że jego poczynania nie poszły na marne, ale nie przypuszczał ( bo przerastało ludzkie pojęcie ), iż wkrótce za sprawą zaradnych potomków stanie się protoplastą słynnej dynastii królewskiej, a mini księstwo wyrośnie na pierwszą potęgę w Europie i na scenie politycznej będzie kształtować jej oblicze. Tak szybko rozwijały i rozgrywały wypadki na rozległych obszarach, że obserwatorem zapierało dech w piersiach.
W drugiej połowie XIV wieku wydarzenia przybrały przebieg następujący: Na ścianie wschodniej granicy z siedzibą dworu w Krewie z inicjatywy Olgierda przyłączono bez rozlewu krwi nie czyją ziemię mińską i jeszcze nieco uskubnięto na północy. W rezultacie na drodze pokojowej księstwo powiększyło więcej niż dwukrotnie
Z dokonaną aneksją księstwa ruskie pogodziły bez słowa sprzeciwu, ponieważ od wschodu były napadane i łupione przez hordy tatarskie, więc ledwie zipały i dlatego nie reagowały na zmiany granic na zachodzie. W tej sytuacji gdy nie miał kto jątrzyć wolnej ludności na zagarniętych terenach, toteż nie stawiając oporów asymilowała nie sprawiając kłopotów narzuconej władzy. Zatem gdy zdołano zapobiec wystąpieniu antagonizmów rodzących konflikty, wobec tego nastąpiło szybkie zrastanie się połączonej ludności i na zasadzie symbiozy zapanowała ogólna zgoda pozwalająca żyć w zgodzie zajmując pracą pożyteczną stroniąc od awantur.
W tym czasie znacznie gorzej sytuacja wyglądała na rubieży zachodniej w zasięgu grodu z Wilna. Bowiem w międzyczasie rosła w siłę potęga Krzyżacka w sąsiadujących Prusach, oni za wszelką cenę usiłowali zlikwidować księstwo litewskie , aby połączyć się z Kawalarami Mieczowymi usadowionymi w Inflantach w celu utworzenia siły nie do pokonania w Europie. Na drodze do realizacji tych celów stały dwie przeszkody: zamek w Trokach i Wilnie, zanim ich nie zdobyło nie było mowy o zwycięstwie.
Tymczasem obrońca tych grodów Kiejstut wcale nie zamierzał kapitulować, ani czekać biernie z założonymi rękoma na rozwój wypadków, lecz starał odpłacić napastnikom z nawiązką pięknem za nadobne. By nie być dłużnym łupił ich krainę bezlitośnie zapuszczając swe zagony w głąb Prus. Z tym, iż utrzymujące się napięcie zbrojne pociągało za sobą ponoszenie dużych wydatków przerastające możliwości płatnicze Kiejstuta. Wymagało utrzymanie w pogotowiu bojowym stałej liczne załogi i powiększenie stanu rycerskiego, by mieć rezerwy na pokrycie ponoszonych w walkach strat wojów. Natomiast na wypłacanie rycerzom apanaży mimo wsparcia brata Olgierda brakowało środków. W tym stanie rzeczy musieli je wypracować sami przez częstsze wypady na Prusy i staranniejszą grabież, a przy okazji marnych łupów uzupełniali je najazdami na ziemie Polskie z powodzeniem uskuteczniając grabież. Gdyż na próżnowanie i gnuśnienie nie mogli pozwolić, bo sytuacja wymagała nieprzerwanego ruchu w interesie/
Takie trwające ciągłe napady doprowadziły władców krzyżackich do rozpaczy i zrezygnowali z rewanżu. Zaś w celu zabezpieczenia się przed napadami sąsiadów połowa Prus zamienili w wielki plac budowy. Przystąpili gremialnie do wznoszenia we wszystkich większych osadach murowanych punktów oporu, tym samym mimo woli dali czas wytchnienia Litwinom , co spowodowało nieprzewidywalne groźne w skutkach następstwa.
5. Pojawienie się na scenie politycznej wnuka Giedymina, syna Kiejstytuta Witolda.
Witolda prawdopodobnie rodzic od małego nie rozpieszczali i przykładali starań by nie wyrósł na mazgaja, lalusia. Toteż kiedy stanął mocno na nogach terminował u najlepszych mistrzów fachu rycerskiego. Zamiast trenować na sucho, na planszy okazji nie brakowało do doskonalenia władanie mieczem w starciu z wrogami. Znowu uczestnicząc w zbrojnych wyprawach nabierał doświadczenia w umiejętnościach dowódczych, egzekwowanie od podległych wojów posłuszeństwa i utrzymanie dyscypliny, jednocześnie sam zaprawiał się w bojach wyrabiając hart ducha i ciała, uodparniając na trudy i podnosząc sprawność fizyczną, elementów niezbędnych do nabycia odwagi z męstwem.
W wyniku częstych bezpośrednich zmagań z wrogami pozwoliło mu opanować do perfekcji rzemiosło rycerskie i rozwinąć zdolności dowódcze z jednoczesnym pokochaniem tego zawodu, jako w pełni odpowiadającego jego żywiołowej naturze. W ostateczności opanowanie kunsztu rycerskiego i zamiłowanie do wojaczki jest raczej cecha nabytą i jedno z drugim się łączy, stąd w tym nie było nic nadzwyczajnego. Ale skąd Witold objawiał talent występujący u wielkich wodzów, oraz klasycznych myślicieli, u strategów i tuzów politycznych tego nie dało niczym innym wytłumaczyć niż wrodzonymi wybitnymi zdolnościami przerastającymi wysoko napotykanych rywali.
Tuż przed startem do kariery jako 20 latek miał już obmyślaną taktykę postępowania, której konsekwentnie trzymał przez całe niezmiernie bujne życie. Unikał załatwiania konfliktów siłą na pierwszym miejscu stawiał rozwiązywanie za pomocą mediacji, lecz gdy nie pomagał rozum i dobre słowo przywoływał do rozsądku skuteczną argumentacją wymierzenie ciosu zbrojna pięścią. W tym celu trzymał na porędziu gotowych do wykonania rozkazów wojów, o których ekstra dbał. No i jeszcze posiadał jedną ważną cechę ułatwiającą robienie kariery-polegająca na doskonałej znajomości ludzkich charakterów, wszak bez przerwy musiał mianować na obsadzanie odpowiedzialnych stanowisk właściwymi ludźmi, na potem mógł polega, czy współpracować.
W latach 70 XIV wieku jako 20 latek z hakiem wykorzystując chwilowy zastój w szarpaninie z Krzyżakami i być może trochę za dużo przy zamkach zgromadzono rycerzy, więc z bez czynności zaczynali nudzić, przeto by rozładować dokuczliwą stagnację młodzian Witold postanowił wyskoczyć na krótko więcej dla rozrywki niż pożytku poza granicę z nielicznym, lecz wiernym i doborowym oddziałem. Na teren dotąd pozastawiany w spokoju leżący ze strony południowo-wschodniej. Na co uzyskał akceptację taty Kiejstytuta.
Przygotowania trwały krótko, gdyż wybierał nie daleko, w zasadzie chodziło tylko o opanowanie i przyłączenie do swego księstwa sąsiednie ziemi nowogródzkiej. Tymczasem w trakcie realizacji mini planu wyskoczyła super niespodzianka. Gdyż wprawa przekształciła w podbój wschodniej Europy i przeciągnęła na blisko 10 lat przynosząc nadspodziewanie dobre wyniki. Pasmo zwycięstw przenosiło Witoldowi bez mała w każdym dniu znaczącą zdobycz terytorialną, ewentualnie w innej postaci. W tych latach ojcowizna rosła jak na drożdżach, stając szybko obszarowo największym państwem w Europie. Przy czym podczas wyprawy nie doznał ani jednej porażki, ponieważ faktycznie nie stosował tradycyjnego nadużywając oręża i rozlewu krwi podboju, jeno włączał do rodowej schedy napotykane po drodze księstwa wykorzystując polityczny spryt. Dlatego nie miały miejsca wielkie krwawe bitwy z dużymi ofiarami w ludziach. Na ogół zatargi rozstrzygano przy pomocy słownej argumentacji, jedynie gdy nie skutkowały rozsądne słowa sięgał do rozwiązań siłowych, które systematycznie wygrywał.
W rezultacie zasiąg jego władzy stale powiększał aż doprowadził do zmiany nazwy księstwa z Litewskiego na Wielkie Litewskie, które znalazło w szczytowej formie potęgi. Jednak na skutek fatalnego zbiegu okoliczności jej twórca nie uznano z prawowitego władcę, wszelkimi sposobami jego władzę starano ograniczyć do minimum.
Jeszcze dotąd nie wyjaśniono czy Witold na pomysł zorganizowanie takiej wyprawy wpadł wcześniej lub zapożyczył od kogoś, bowiem jej przebieg był podobny do podbojów Aleksandra Macedońskiego z tym, iż na mniejszą skalę. W tym wypadku wyłania się kwestia czy mógł znać biografię Macedończyka? Ostatecznie taka ewentualność jest dopuszczalna, lecz nie koniecznie wystąpiła. Raczej należy przyjąć, że nie skorzystał z obcego ani swego wcześniej przygotowanego scenariusza. Bardziej wiarygodna wersja pasowałaby następująca: ,że pierwszy etap wyprawy Witold w zarysie zaplanował wcześniej, a kiedy przystąpił do jego realizacji dalej bieg wypadków potoczył się samoistnie podpowiadając Witoldowi co ma czynić aby nie zmarnować nadarzających., okazji, więc je nawijał jak nitkę na kłębek.
Natomiast zdarzenia podczas jego rajdu rozwijały się w zawrotnym tempie niczym w kinie, lub bajce z przebiegiem następującym. Z aneksją Nowogródka i przyległych ziem poszło nadzwyczaj sprawnie, co wzmogło zaborcze apetyty, dlatego długo nie zwlekając wyruszył dalej na południe. Na trasie marszruty namierzył stolicę księstwa Włodzimierz, któremu podlegał Nowogródek, tu pertraktacje przeciągnęły trochę dłużej, bo wymagało dokonania wśród miejscowych elit większych zmian personalnych, usunąć niezadowolonych przeciwników i mianować nowych nastawionych przychylnie, entuzjastów dokonywanej roszady.
Po załatwieniu najpilniejszych spraw czas naglił do kolejnej wędrówki. W rozkładzie figurowało złożenie wizyty w księstwie Halickim zjednoczonym z Włodzimierskim. Witold za w czasu przygotował, że tam przyjmą wrogo, tymczasem ku dużemu zaskoczeniu, gdy wkroczył do grodu powitano z otwartymi ramionami niczym oczekiwanego wybawcę, przeto przejęciem władzy i ustanowieniem nowego ładu nie było najmniejszego problemu i poszło jak z płatka.
Pomyślny rozwój wypadków dał asumpt do ostatecznego definitywnego sprecyzowania dalszego ambitnego planu działania tj dążyć do zastania panem i władcą wszystkich ziem zamieszkałych przez lud zachodnio ruski ze scentralizowanym ośrodkiem władzy. Najwięcej obaw wzbudzały czekające na podporządkowanie 2 księstwa, chodziło o Kijowskie i Smoleńskie rozmiarami i potęgo przerastające wielokrotnie posiadane możliwości i w razie niepowodzenia akcji na takiej zdobyczy szło łatwo połamać zęby, lub udławić się. Dlatego sytuacja wymagała zachowanie szczególnej ostrożności i w maksymalnym stopniu wykorzystać przebiegłość.
Jak przystało na zapobiegliwego inicjatora planu zanim opuścił Halicz zmontował grupę zwiadowczą i wysłał do Kijowa z zadaniem urabianie gruntu na jego przychylne przyjęcie. A sam z liczną zbrojną świtą skierował na pogranicze hospodarstwa Wołoskiego dzisiejszej Mołdawii i tam powoli nie spiesząc, nasłuchując jakie docierały wieści z Kijowa przesuwał na wschód, oczywiście gdzie się tylko dało to coś uskubnął i ustanowił swoją władzę. Tak stopniowo zbliżał do głównego celu wyprawy , na którym cały czas miał skoncentrowaną uwagę.
Gdy znajdował blisko miasta wysłał swych parlamentariuszy z zapytaniem czy włodarze są gotowi na przyjęcie jego w mieście w celu wszczęcia wstępnych rozmów. Gdyby nie wyjątkowe trudne położenie władców kijowskich na pewno nie wyraziliby zgody na paktowanie z uzurpatorem przybłędą i przegnali gdzie pieprz rośnie. Jednak sytuacja wymagała iść na ustępstwa by ratować kraj. Bowiem Kijów po wyzwoleniu z niewoli mongolskiej nie był w stanie poradzić z najazdami hord tatarskich łupiących bezlitośnie krainę. Wobec tego władcy byli gotowi paktować i z diabłem byle poskromić rabusiów.
I właśnie taką ofertę złożył Witold w zamian za uznanie jego zwierzchnictwa. Stawiał warunki wcale nie wygórowane, rzeczowe i rozsądne, dlatego je przyjęto. Oczywiście przetargi i przejęcie władzy ciągnęło przez parę lat, lecz zawarte porozumienie służyło z pożytkiem obu stronom. Niemniej z całkowitym podporządkowaniem sobie Rusi kijowskiej zmitrężył dużo czasu, lecz nie zmarnował, bo przy okazji przysporzył sobie sławy na całą Ruś i poza jej granicami.
W efekcie wchłonięcie księstwa smoleńskiego odbyło się wyjątkowo sprawnie. Aczkolwiek miały miejsc niegroźne zgrzyty ze wschodnim sąsiadem. Ponieważ po aneksji księstwa smoleńskiego nastąpiło przesunięcie granic posiadłości pod bramy Moskwy, co godziło w żywotne interesy ich władców. Najbardziej im pasowało włączenie tego księstwa w swe granice , lecz na taki manewr nie mogli pozwolić, bo groziło interwencją tatarską. W tej sytuacji oficjalnie nie zaprotestowali przeciw posunięciom Witolda z powstałego układu byli niezadowoleni czego nie ukrywali nosząc z zamiarem rozwiązania powyższej kwestii po swojemu.
Witold po ustanowieniu władzy w Smoleńsku i Kijowie stał się faktycznie panem zjednoczonych wszystkich ziem zachodnio-ruskich, pomijając małe skrawki na północy należące do republiki Nowgordzkiej. Tym sposobem nastąpił bezpośredni kontakt z 2 chanatami Krymskich i Kazańskich Tatarów i caratem Moskiewskim. Graniczenie z 3 potęgami militarnymi nastawionymi wojowniczo z despotycznymi rządami nic dobrego nie wróżyło.
Na szczęście te sąsiedzie żyli ze sobą w permanentnej niezgodzie prowadząc nieustanne walki pozwalającej wygrywać jednych przeciw drugim. Oba chanaty za wroga Nr 1 uznawali władców moskiewskich i na odwrót, lecz ten fakt nie przeszkadzał Chanom bez ustanie drzeć koty ze sobą. W rezultacie w tym rejonie stale tliły punkty zapalne wzniecające liczne zbrojne konflikty.
Zjawienie się na wojującym terenie nowego władcy nie mogło zaprowadzić spokoju , jedynie zmienił tyle na lepsze , że teraz w potyczkach i starciach jego strona zaczęła wygrywać. W tych przeciągających w nieskończoność nadgranicznych utarczkach wojnie podjazdowej Witold dał się poznać jako nieprzeciętnie zdolny taktyk, ekstra lawirant i szczwany lis kuty na 4 nogi potrafiący po mistrzowsko kluczyć między wrogami napuszczając jednych na drugich i obronnie wywinąć z najgorszej kabały. W razie potrzeby toczył walki, zawierał rozejmy, paktował doprowadzając do pokoju, by po pewnym czasie zawierucha zaczynała od nowa, lecz ze wszystkich sił zapobiegał, aby przerodziła w stacjonarną długotrwałą wojnę, co mogło grozić totalną klęską.
W tych niespokojnych latach czas mu schodził na intrygowaniu, po to by rękoma wrogów wciągać pieczone gruszki z gorącego popiołu. Właśnie między innymi z tych pobudek terytorium znajdujące w Witoldowym władaniu stało się schronieniem zbiegom masowo napływających z wrogich obozów, on udzielał azylu wszystkim prześladowanym bez różnicy Moskalom, Tatarom krymskim i kazańskim, a potem kiedy zachodziła konieczność wykorzystywał ich do prowadzonych rozgrywek.
Mogłoby się wydawać, że Witolda za przewrotność i stosowaną przebiegłość w postępowaniu mającej na względzie utrzymanie politycznej równowagi wrogowie ,z którymi szarpał nienawidzili. Tymczasem ku wielkiemu zdumieniu był wysoko ceniony, poważany i z jego zdaniem liczono się, ba i chyba był lubiany za czym przemawiają konkretne dowody. Otóż przed batalią Grunwaldzką, kiedy Witold zwrócił z prośbą do władców tatarskich o udzielenie zbrojnego wsparcia, to jeden i drugi nie odmówił i wysłali po kilka czambułów. Czym skazali swych wojowników na ciężką mordęgę, wszak musieli pokonać w jedną stroną odległość ponad 2000km, a w dwie około 5000km, tłuc tyłki o grzbiet koni kilka miesięcy i do tego wystawiać na szwank życie.
W powyższym świetle wygląda, że Witold chociaż z sąsiadami darł koty, to mimo wszystko miał u nich wyrobioną dobrą markę. Z tego wynikało, iż posiadał osobisty urok i pod wpływem roztaczanego czaru potrafił zjednać nawet wrogów, albo odznaczał nadzwyczajną prawością pozwalającą zniewolić środowisko, w którym obracał. Tak czy owak wyróżniał się spośród średniaków, co niezmiernie ułatwiało sprawowaniem władzy w różnych warunkach.
W biografii Witolda przemilcza ważny fakt, na temat struktur aparatu rządowego i przy pomocy jakich metod sprawował władzę jedynie lakonicznie nadmienia, iż wówczas panowała feudalna formacie, lecz takowe przybierały różne postacie nie za bardzo podobne do siebie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę początkowy okres jego panowania w 10 latach przebywania na dalekich rubieżach wschodnich, to nie wiadomo gdzie miał stałą siedzibę, ani nie wspomina chociażby o miejscu prowizorycznej stolicy. W takim razie zmieniał miejsce dowodzenia w zależności od rozwijającej sytuacji, gdy tego wymagała aktualna konieczność, by stale przebywać w pobliżu ważniejszych rozgrywek.
Natomiast jeszcze bardziej zaskakuje i wprowadza w zdziwienie jak sobie radził, kiedy zrezygnował z koczowniczego tryby życia i osiadł na dobre w Trokach, gdzie też dokonał żywota. Miejscowości położonej na samym brzegu swych ogromnych posiadłości, w odległości kilkanaście 100km od znaczących ośrodków gospodarczych i z tego zadupia dyrygował przez długie lata faktycznie z doskoku potężną machiną. Ponadto w tym czasie zawzięcie kopał dołki i spiskował starając pozbawić lub ograniczyć władzy w ramach rodzinnych układów. Tymczasem na rozległym wschodnim obszarze nikt nie próbował rozrabiać, buntować by wyrwać z jego orbity wpływów, przynajmniej tak wynika z przekazów historycznych. Wobec tego powyższe przesłanki dobitnie wskazują jak na zdrowych i funkcjonalnych podstawach był zorganizowany aparat władzy, skoro wszystkim podobała i tak sprawnie działała, skutecznie przeciwstawiając społecznym napięciom?
W tym stanie rzeczy wypada przyjąć, że swych poddanych trzymał krótko, w panicznym strachu i bali na odległość, albo zapewniał dobre warunki egzystencji, dlatego byli posłuszni i siedzieli cicho jak mysz pod miotłą, by zachować je na dłużej, ewentualnie jeden i drugi czynnik dawał o sobie znać.
O tym jak żyło jego poddanym do wyobraźni przekonywująco przemawia przykład jak on traktował wziętych do niewoli Tatarów. Jako łup wojenny w postaci żywej zdobyczy mógł z nimi postępować jak mu się żywnie podobało. Sprzedać na rynku handlarzom niewolników( lecz takie w pobliżu nie istniały),żądać od rodzin wykupu, wymienić za swoich wojów wziętych do niewoli, skierować na przymusowe ciężkie roboty, zamknąć w lochu, czy zakuć w dyby itd. Jednak większość z tych środków były drastyczne o wydźwięku antyhumanitarnym, oraz o małym zasięgu, lub narażały na spore wydatki, których nie miał kto pokrywać. Wszak wtedy nie znano drutów kolczastych i przymusowych zamkniętych obozów pracy, znowu obecnie niewinnych delikwentów trzyma latami bez wyroków w ciupie za co płaci podatnik. Tego typu możliwości wtedy nie istniały.
Natomiast w tamtym położeniu geograficznym, gdy nie dzieliło kraje morze, gdyby niewolników puściło wolne, wyzwoleńcy po kilku miesiącach znaleźli w rodzinnych stronach. W tak na prawdę zagmatwanym zjawiskiem Witold znalazł niezmiernie proste i idealne rozwiązanie. Mianowicie poradził w ten sposób, że stworzył niewolnikom tatarskim dobre warunki bytu o wiele lepsze niż mieli w ojczyźnie, więc po wyzwoleniu nie uciekali, lecz osiedlali we wskazanych miejscowościach, sprowadzali swoje kobiety i zakładali rodziny powoli wrastali w miejscową społeczność wiernie służąc z wdzięczności nowemu panu. Przy tym trzeba mieć na uwadze, wówczas element ludzki przedstawiał wysoką wartość, bowiem na sutek wojen i częstych epidemii był dziesiątkowany powodując duże straty i na wielu terenach występowało chroniczne wyludnienie. W takich okolicznościach awangardowe posunięcie Witolda cechowała ekstra gospodarcza mądrość nic nie kosztująca.
Wobec powyższego jeżeli o poddanych obcego pochodzenia wykazywał dostateczną dbałość, to prawdopodobnie tych o wspólnym rodowodzie otaczał jeszcze większą troską, stąd nie mieli powodów do narzekań i dobroczyńca słuchali.
Gdy chodzi jakim był władcą łagodnym czy ostrym, to mu potomni nie zarzucają by był tyranem, lub despotą, lecz uwzględniając jego charakter występujący u skrajnych realistów należy przypuszczać, iż wolał wodze trzymać krótko i poddanych nie rozpieszczać, by potem przy nadarzających okazjach podskakiwali i rozrabiali. Jako zwolennik surowej dyscypliny za w czasu zabezpieczał przed niespodziankami, ale nie wykazywał skłonności do nadużywania władzy, za co był lubiany i wysoko ceniony.
Jak większość śmiertelników miał jedną słabość podobną do niemieckiego Fryderyka przepadającego za mundurowymi dryblasami, a Witek na punkcie powiększania stanu rycerskiego. Jako miłośnik i maniak na tym punkcie popadł w przesadę, bo w takim tempie rozmnażał ten stan aż zabrakło chętnych wśród własnych poddanych i wtedy zaczął wcielać w te szeregi wziętych do niewoli Tatarów. Z takiego postępowania nie wynika, iż zatracił rozsądek, lecz do tego skłoniły konkretne potrzeby, wszak te ramię zbrojne nie wystawiał na pokaz by się pochwalić, jeno wykorzystywał z pożytkiem do wyższych celów za czym przemawiają niepodważalne dowody.
Wszak Witold nie był Dawidem i do utrzymania sąsiadów w szachu by siedzieli cicho potrzebował licznych chorągwi zbrojnych. Zdawanie na poddanych co łaska i zaspakajanie ich zachcianek też nie było wyjściem właściwym, więc do utrzymania porządku i wyegzekwowania należności z posłuszeństwem na rozległych obszarach z gęsto posadowionymi stanicami, na obsadzenie załogami należało rozdysponować mnóstwo rycerzy, no i żeby w razie potrzeby nie dziadować wypadało mieć pod ręką porządne rezerwy. Zatem gdy wszystkie pozycje podsumowało otrzymano rachunek pokaźny -ilościowe stany rycerstwa liczone w tysiącach., lecz na nich nie zamierzał oszczędzać, bowiem nie uważał ich za darmozjadów, wręcz przeciwnie na nich polegał.
Za tym się kryły przekonania ustrojowe Witolda, w tym względzie wyznawał i realizował własne pryncypia nie zgodne z obowiązującymi. Otóż w czasach rozbicia dzielnicowego ster rządów usiłowali przejąć feudalni magnaci z rąk dynastycznych osłabiając kraje dynastyczne na skutek dokonywanych podziałów i likwidacji dynastii, lub ograniczając jej władzę.
Wielcy feudałowie rośli w siłę i zyskiwali na znaczeniu przez pomnażanie swych dóbr kosztem zniewalanej warstwy chłopskiej. Tym sposobem przybywało wielkich latyfundiów na wzór rzymski, a ich właściciele nadawali ton rządom, taki model panował wówczas w całej Europie uznawaną za cywilizowaną i postępową, tylko Witold odważył płynąć własnym stylem pod prąd.
Feudalni władcy bazowali na wyzysku rolników przez wprowadzanie pańszczyzny i podnoszenie świadczonych ciężarów tym samym bogacili się i było ich stać na utrzymanie aparatu władzy- głównej pozycji wydatków związanym z opłaceniem struktur zbrojnych. Wówczas organizacyjnie znajdowano w okresie przełomowym w końcowym stadium likwidacji stanu rycerskiego i przestawiania na siły zbrojne najemne tzw. zaciężne, bardziej wyspecjalizowane i lepiej uzbrojone, jako zawodowcy w odróżnieniu od rycerzy amatorów w zabijaniu.
Witold podobną sytuację zastał na ziemiach, gdzie ustanawiał swą władzę, istniejące tam porządki mu nie spodobały, więc długo nie zastanawiając, z rozbiegu postanowił je zmienić. Bowiem w młodości w rodzinnych stronach często się stykał z sąsiadującym ludem litewskim żyjącym na prawach bliskich wspólnocie pierwotnej, gdzie panowała prawdziwa równość, wolność, a zepsucie moralne przywleczone od wyżej stojących sąsiadów dopiero raczkowało.
Po wyniesieniu takich obserwacji młody człowiek miał możność wyrobienie własnych poglądów na temat stosunków społecznych. Nie wiadomo jak długo nad tym nurtującym zagadnieniem rozmyślał, w kadm razie, kiedy wyruszył na podbój miał gotową koncepcję według własnych kryteriów i do tego dokładnie sprecyzowaną, bo jak znalazł na anektowanych ziemiach natychmiast ją realizował.
Jako pragmatyk i realista reformę wprowadzał nie na hura, lecz z rozwagą nie stosując zbyt radykalnych środków, ograniczając do przemian w postaci łagodnej. Gdyż w pełni zadawał sprawę, że prawa przydatne we wspólnocie rodowej w ówczesnych czasach nie nadawały, byłyby nie do spełnienia fikcją, ale pewne ich elementy postanowił wykorzystać. Spowodować, żeby lud zaznał trochę więcej wolności i sprawiedliwości, by poczuł docenianym.
Zaczął od wcielania swej idei w życie od obcinania feudałom profitów, lecz wcale nie chciał ich zniszczyć, lub z kretesem potępić. Jeżeli Książe, czy dowolny władca dobrowolnie uznał jego zwierzchnictwo i przyrzekł posłusznie wykonywać rozkazy, to pozostawiał ich na zajmowanych stanowiskach, w przeciwnym razie degradował mianował ludzi ze swego otoczenia. Z tym, iż obligatoryjnie wszystkim większym feudałom konfiskował część dóbr, tą gorzej wykorzystywaną gospodarczo, by nie wyrządzić im większej krzywdy. Tak odnosił się do lojalnych, zaś opornym zabierał wszystko i rozdzielał między swych zaufanych popleczników.
Po dokonanych cięciach w terenie sytuacja wyglądała następująco: Większe posiadłości po okrojeniu z balastu pozostawały nietknięte najwyżej zmieniały właściciela. Majątki z większymi wioskami położone na dobrych ziemiach w dostępnym terenie z dobrym dojazdem pozostały na dotychczasowych prawach feudalnych, jedynie chłopom obniżono świadczenia pańszczyźniane i uzyskali większą niezależność od pana. Natomiast mieszkańcy z małych osad usadowionych na gorszych gruntach , położonych w trudniej dostępnym terenie uzyskali pełną wolność i zwolnieni z płacenia podatków i innych świadczeń na rzecz miejscowych organów władzy. Takim psim swędem szczęśliwcy znaleźli w stanie rycerskim. Odkąd zostali zaliczeni w poczet tego stanu wraz z rodzinami podlegali po wsze czasy wyłącznie władzy centralnej kraju. Zobowiązani na wezwanie panującego stawić na punkt zborny na koniu i w zbroi, jeżeli na to nie było stać to z widłami albo siekierą za pasem.
Prawdopodobnie w dziejach wschodnich obszarów miała miejsce największa nobilitacja w niektórych enklawach sięgająca z 30% ogółu ludności, wtedy kiedy w Europie zawzięcie likwidowano tą klasę, za to panujący Witold miał do kogo odwoływać, zyskał na popularności i masowym poparciu w dowolnych poczynaniach.
6. Dalsze losy stanu rycerskiego
Z dokonanego dzieła przez Witolda na omawianej niwie najwięcej śladów pozostało do czasów współczesnych na Białorusi, Wileńszczyźnie i wśród przesiedleńców z tych terenów w Polsce. Ponadto w Polsce znajdują dwie enklawy, gdzie część mieszkańców legitymuje jako szlachta szaraczkowa chowu rodzimego na dawnych ziemiach ks. Mazowieckiego w okolicach Warszawy i na Kurpiach. W pozostałych regionach Polski i wszystkich krajach Europejskich potomków właściwego stanu rycerskiego nie spotka, tak dokładnie potrafiono zlikwidować. Ostatecznie pod ten stan idzie podciągnąć od biedy w Rosji Dońskich Kozaków, lecz po rewolucji ich też skasowano.
Szczególnie krwawy miał przebieg likwidacja stanu rycerskiego na Ukrainie. Po włączeniu tej krajny do Korony magnaci przestąpili do przekwalifikowania szlachty zagrodowej na chłopów pańszczyźnianych, właśnie na tym tle wybuchł bunt Chmielnickiego dokładnie opisany w „ Ogniem i Mieczem”.
* Przy tej sposobności nie zaszkodzi wyjaśnić na czym polega różniąca między szlachtą herbową pieczętującą tymi klejnotami, a szaraczkową nieraz zwaną zagrodową? W zasadzie ze sobą oprócz pierwszego wyrazu prawie nie mają nic wspólnego. Zacząć wypada od bliższego sprecyzowania określenia stan rycerski. Otóż powoływano do obrony krajów przed napastnikami. Czyli był jednym z zawodów pozwalający zarobić kawałek chleba i utrzymanie rodziny, takie jak: kowal, szewc, rolnik itp. o specyficznej znajomości fachu wymagającym zręcznym posługiwaniem się bronią, aby tą umiejętność doskonalić ustawowo zatwierdzono na dziedziczy. Ponieważ fachowców od wywiania mieczem było sporo, więc kwalifikowali podciągnięcia pod pojęcie stan, bo na klasę jeszcze brakowało.
Specjalistów od władania bronią pierwotnie zwano w Polsce rycerzami, Rosji bojarami, a w Niemczech szlachtą. Z czasem ten termin przyjął w krajach Słowiańskich i używa się do dziś.
Jeśli chodzi o szlachtę herbową, to jej rodowód wywodzi ze stanu rycerskiego, ale później drogi się rozeszły. Na początku rycerzy wyróżniających się na polu walki męstwem nagradzano herbami z zaszczytnym prawem używania dziedzicznie przez potomnych. W czym tkwiła istota tego rodzaju odznaczenia. Bowiem sam zwyczaj odznaczania bohaterów z pól bitewnych: medalami, krzyżami zasługi, awansami i innymi wyróżnieniami zachował do dziś z tą różnicą, iż skasowano dziedziczność.
Pierwotnie nadawane odznaczenia w postaci dziedzicznej zdezaktualizowały, gdy zaczęto nimi wyróżniać nie tylko za czyny zbrojne, lecz i nobilitowano z innych sektorów. z upływem lat poszerzając wachlarz profesji. Przede wszystkim taką formę honorowano wyróżniających się w zajmowaniu społecznej pozycji, dorobkiem majątkowym, za zasługi w sprawowaniu władzy, na polu nauki, kultury i oświaty, za finansowe i gospodarcze, oraz znaczny odsetek stanowiły nabywane za pieniądze przez magnatów itp.
Odkąd zaczęto rozdawać szlacheckie herby dziedziczne zadłużonym i spryciarzom ze wszystkich dziedzin życia wzmógł się napór kombinatorów przepadającymi za zaszczytami, żądnymi sławy, rozgłosu i blichtru, zazwyczaj nic nie mającymi wspólnego ze stanem rycerskim, czy obronnością, odtąd szlachta herbowe utraciła swe pierwotne znaczenie, stając jeno honorowa ozdobą nazwisk. Posiadaczom wystarczyło dorobić legendę rodu poszukać wśród upatrzonych fikcyjnych przodków zasłużonych na polu walki i prestiż nazwiska po wsze czasy nabywało.
Pragnienie wśród snobów paradowania w glorii chwały i porażanie tym blaskiem otoczenia było tak wielkie, że w celu wywarcia większego wrażenia wprowadzono w Europie nadawanie dziedzicznych tytułów szlacheckich np. hrabia, graf, baron, markiz itd. o wiele wygodniejszych w afiszowaniu się, teraz dodając przed nazwiskiem stosowny skrót nie trzeba było machać delikwentowi przed oczyma sygnetem, by wiedział z kim ma do czynienia. Przy tym trzeba wiedzieć, że polskim rodom szlacheckim te honorowe tytuły nadawali zaborcy głównie za wierną im służbę, bowiem wcześniej w czasach przed rozbiorowych na Wileńszczyźnie używanie tych tytułów było ustawowo zakazane, jako niezgodne z równością szlachecką.
Jeszcze przy okazji przyda nadmienić, iż ilekroć w podręcznikach historii podaje przyznawanie przez królów przywilejów szlachcie to wszystkie miały na względzie dobro herbowych feudało -magnatom i przywileje z tego tytułu nie przysługiwały stanowi rycerskiemu. Na podstawie panującej formacji ustrojowej zapowiada się, że stan rycerski w zbliżonej postaci do pierwotnej ma sprzyjające warunki do odrodzenia się, ponieważ przy przestawiania się wojska ze służby czynnej na zawodową ( a taka tylko ma rację bytu z powodu skomplikowanego uzbrojenia) pozostaje zrobić jeszcze jeden mały krok- służbę wojskową uczynić dziedziczną i sprawa załatwiona.
7. Opłakane skutki braterskiego antagonizmu
W tym czasie kiedy Witold przebywał na terenach dzisiejszej Ukrainy historycy twierdzą, że w księstwie Litewskim istniała dwuwładza- w Wilnie i Krewie, a w rzeczywistości rządziło 4 samodzielnych władców, oprócz 2 wymienionych ośrodków władzy jeszcze dwa bez bliżej nieokreślonej stałego miejsca dyspozycji. W tym stanie rzeczy o jednomyślności z samej ludzkiej natury nie było mowy, do tego dochodziła dająca dotkliwie we znaki duża niezależność poszczególnych włodarzy.
Wówczas, gdy Witold hasał po stepach Ukrainy był zajęty umacnianiem władzy był pewny i spokojny, że w rodzinnych stronach- w Wilnie nie ma prawa nic poważnego wydarzyć, bo kto mógł lepiej dopilnować interesów syna niż ojciec. Również prawdopodobnie był pewny lojalności brata stryjecznego Władysława sprawującego rządy w Krewie.
Byli rówieśnikami i w dzieciństwie musieli utrzymywać bliską więź rodzinną, na wzajemnym składaniu wizyt razem z rodzicami, gdy czas spędzali na wspólnych zabawach, czyli zapewnione warunki do dobrego poznania się i nawiązania przyjaźni, więc był spokojny, iż ze strony braciszka niczego złego nie musiał spodziewać. Tylko zapomniał uwzględnić faktu, iż pochodzili z różnych gniazd i każdy osobnik posiada swą niepowtarzalną indywidualność nie dająca łatwo rozgryźć.
Czwarty ośrodek władzy znajdował na terenach na zachód od Wilna przylegających do morza zamieszkałych przez etnicznie czystą ludność Litewską, rządził tam ród Świdrygiełłów rodowici Litwini. Widocznie pochodzili z kunigasów, stąd łatwiej wybili, stając na czele rodaków i siebie uważali za lepszych od rodu Jagiełłów, dlatego nie chcieli uznać ich zwierzchnictwa, z oznakami lekceważenia, bo ich zdaniem ten ród splamił zdradą sprawy Litwinów, zaliczając do zruszczonych renegatów, z którymi prawdziwy Litwin nie powinien zadawać. Lecz na skutek wymuszonej sytuacji, wspólnie prowadzonej nieprzejednanej walce z Krzyżakami sąsiedzie wzajemnie tolerowali, chociaż nie pałali do siebie sympatia.
W sumie, kiedy Witold wybierał na wyprawę stosunki jego ojca z sąsiadami z zachodniego pogranicza układały całkiem poprawnie. Wreszcie z tej strony nie mogło zagrażać poważniejsze niebezpieczeństwa, bo w razie niesubordynacji słabego przeciwnika wystarczyło wysłanie kilku chorągwi by przywołać do porządku.
Wobec powyższego Witold zaangażowany po uszy w rozszerzanie swych wpływów na dalekich terenach wschodnich nie przeczuwał, że w stronach rodzinnych mogło wydarzyć coś złego, bo skąd mógł wiedzieć, iż braciszkowi odbije szajba i dopuści się wiarołomstwa. Tymczasem w rodzinnych pieleszach zaczęło dziać nie dobrze, chyba sam Lucyper rozbudził u brata Wałodzi zazdrość z zawiścią aż utracił nad nimi kontrolę, bo ostatecznie te złe cechy drzemią u każdego, lecz uczciwe jednostki nie pozwalają im panoszyć. Inaczej zachował Władek tak go bolały sukcesy odnoszone przez brata, że zaczął jak kret ryć i kopać dołki, konszachtować, spiskować po to by przejąć władzę.
W uprawianej przez W. Jagiełłę niecnej grze pierwsze posunięcie sprowadzało do nawiązania po za plecami stryja Kiejstytuta bliskich przyjaznych kontaktów ze stronnikami Świdrygiełłów na Litwie. Ponieważ na drodze z Krewa na Litwę leżało Wilno, oraz trzeba było pokonywać kawał drogi, wobec tego bratanek W. wygnał stryja z Wilna do Trok i sam się przeprowadził do zamku w Wilnie, w ten sposób jeden problem miał z głowy.
Teraz knowania z obozem Świdrygiełłów nabrały tempa i wkrótce zawarli porozumienie na mocy, którego w l377 r. ogłosili jedynym władcą W. K. Litewskiego Władysława Jagiełłę i oficjalnie pozbawiono władzy Kiejstytuta z synem Witoldem. Oczywiście z dokonanego zamachu stanu przez spiskowców nie wiele robił Kiejstut i nadal chciał rządzić po dawnemu z tym, iż w pełni zdawał sprawę, że z bratankiem znaleźli na stopie wojennej. Chociaż po dokonanym zamachu stanu w rzeczywistości w zakresie rządzenia niedużo zmieniło, jednak w świetle prawa uzurpatorów dwu, czy cztero władza została z tą
datą zlikwidowana.
Dziwne w tej brudnej grze zajęło stanowisko stronnictwo Świdrygiełłów. W zasadzie za udzielone poparcie samozwańcu nie otrzymało konkretnego ekwiwalentu, zaś z najbliższym sąsiadem naraziło stosunki na szwank. Widocznie zadziałało powszechnie spotykane zjawisko w rodzinach, kiedy staruszka matka tego syna, u którego mieszka za gorszego od tych co znajdują daleko. Chyba w tym przypadku dał znać o sobie ten motyw, wprawdzie z sąsiadami żyli w zgodzie, lecz zdarzały drobne zadrażnienia i niekoniecznie uzasadniane zadawnione urazy, więc kiedy nadarzyła okazją postanowili zmienić sąsiada na lepszego.
Tymczasem W.Jagiełłę po sprowadzeniu się do Wilna nie zamierzał pozostać malowanym władcą na terytorium według praw ludzkich podległym gestii stryja, który mu na pewno bruździł i przeszkadzał. W celu pozbycia się rywala zamknął go w lochu. Nie ma dowodu, że nad nim znęcał, lub morzył głodem, lecz stryj pod kluczem w 1382 roku wyzionął ducha i wśród ludu rozeszła fama, iż Kiejstytuta zamordował bratanek Władysław i taką wersję zapisano w historycznych annałach. Być może wyrządzono krzywdę, bo 80kilku letni staruszek miał prawo umrzeć śmiercią naturalną ze starości, ale teraz tego nie da rady sprostować.
Po tak haniebnym incydencje miarka się przebrała, kiedy dotarła wiadomość do Witolda o śmieci ojca jego cierpliwość skończyła i niezwłocznie wyruszył na rozprawienie się z nikczemnikami, sprawcami śmierci. Tu mamy dowód jak on był zajęty własnymi sprawami w dalekich stronach, że wcześniej w porę nie podjął środków zapobiegawczych, wszak na pewno ojciec wielokrotnie donosił o niecnych wybrykach braciszka, lecz bez skutecznie, bo adresat zapracowany zwlekał z rozprawieniem się ze spiskowcami, co ich tym bardziej rozzuchwalało.
Teraz gdy dowiedział się o tragedii w rodzinnych stronach ruszył w drogę od razu nie czekając na dalszy rozwój wypadków. Prawdopodobnie towarzyszył mu liczny oddział zbrojny, bo kiedy zbliżył do Wilna i o tym dowiedział brat, to uciekł przed nim z Wilna do Krewa i tam ukrył w bezpiecznym miejscu. Od tego dnia do końca życia W. Jagiełły więcej jego noga nie stanęła w Wilnie, i tak złe miał wspomnienia z tym miastem, (chyba gryzło nieczyste sumienie), że unikał wymieniać tej nazwy, gdy zachodziła potrzeba.
Nie wiadomo z jakich przyczyn Witold też zraził się do Wilna, bowiem w nim zatrzymał na krótko i potem na stałe przeniósł swój dwór do Trok, gdzie po 40 latach zmarł. Być może w Wilnie znalazło zbyt dużo zwolenników brata i nie chciał z nimi użerać ani mieć cokolwiek wspólnego, dlatego wolał przenieść swą stolicę. Inna sprawa, iż zamek wileński nie cieszył powodzeniem u lokatorów i stał opustoszały aż zamienił w kupę gruzów.
Jeśli chodzi o porachunki między braćmi, to Witold okazał człowiekiem nie mściwym. Raczej celowo tak niemrawo ścigał zbiega, żeby go nie złapać, by przy wymierzaniu kary nie kalać rąk, ponieważ zdawał w pełni sprawa, że rywal swym występkiem skompromitował kompletnie w całym środowisku i ma za sobą skończoną ostatecznie karierę, wobec tego nie pozostawał mu inny wybór niż powiesić się na suchej gałęzi. Może na to Witold czekał i dlatego nie spieszył się z dostaniem brata w swe ręce, bo w przeciwnym razie siłami, którymi dysponował był w stanie wyciągnąć go spod ziemi- czego nie uczynił. Wreszcie nie istotne co skłoniło do takiego, a nie innego postępowania, w każdym razie winowajca dobrze przyczaił i przeczekał zły czas nie prowokując do podjęcia środków odwetowych
Po półtora roku lub nieco więcej kiedy wyczuł, że Witoldowi minął gniew i pozostawia go w spokoju zaczął znowu pojawiać w miejscach publicznych z uporem maniaka podejmując znowu krecią robotę. W tym czasie wywinął taki numer, od którego gdy dowiedział Witold zrobiło mu słabo i na moment zastygła krew w żyłach. Tak otrzymana wiadomość zrobiła silne wrażenie, której dowiedział, że braciszek uderzył w konkury do małoletnie królowej Polski Jadwigi, chłop żonaty i dzieciaty o tak złej reputacji, taki skandal był w stanie zwalić z nóg każdą osobę zainteresowaną.
Witold po długim namyśle nabrał przekonani, że nawiązany romans sprzyja w poprawie swego położenia w zażegnaniu na drodze pokojowej konfliktu z bratem, przez pozbycie się natarczywego konkurenta do władzy, jedynie nie wierzył w pomyślny przebieg amorów, jego zdaniem zaloty braciszka o rękę królowi Jadwigi kończą nie odwołalnym dostaniem kosza, co pociągało za sobą rozjątrzeniem wrzodu na tyłku, z którym nie wiadomo będzie jak postąpić, by w grzeczny sposób pozbyć? Wobec tego postanowił w nawiązanych amorach nie przeszkadza, a nawet był gotów pomóc, lecz w tej materii nie był władny, więc pozostawało stać z boku i cierpliwie śledzić dalszy rozwój wypadków.
Ledwie zdążył ochłonąć z pierwszych rewelacyjnych doniesień, wnet napłynęły jeszcze bardziej sensacyjne, iż nieletnia królowa Jadwiga nie odrzuciła żonatego zalotnika z czego jednoznacznie wynikała, że nie ona decydowała kto zostanie wybrankiem na męża, lecz jej opiekunowie, po których można było oczekiwać wszystkiego z niedopuszczalnymi chwytami.
Wobec takiego obrotu matrymonialnych toków Witold zaostrzył czujność, nadstawił uszu i czekał w napięci na następne posunięcia swatów, które w 1385 roku dało głośne o sobie znać zawarciem w Krewie Unii Polsko-Litewskiej. W wystawionym przed małżeńskim dokumencie Władysław Jagiełło za dostanie w użytkowanie żon Jadwigi i tronu Polskiego zobowiązywał wyrzec dotychczasowej rodziny i żony, ochrzcić siebie i Litwinów, oraz przyłączyć do korony Polskiej całe W.Ks.Litewskie. W zawartym akcie prawnym potraktowano żonkosia jako jedynego prawowitego władcę tych ziem, gdy w rzeczywistości był spalonym pozbawionym władzy bankrutem, bez uprawnień do dysponowania nimi.
Zatem wystawiono fikcyjny dokument wielkiej wagi na podobieństwo dzielenia skóry na żywym niedźwiedziu, lub sprzedaż Niderlandów przez Zagłobę, tak jakby nie zdawali sprawy kto naprawdę rządził na terenach stanowiących przedmiot transakcji. Najlepiej o nonsensie świadczyła reakcja Witolda- w wystawionym akcie o jego istnieniu nie wspomniano ani słowem czym on wcale nie przejął, bo uznał za bezwartościowy świstek papieru. Na takie lekceważące zajęcie stanowiska mógł pozwolić, ponieważ trzymał w ręku władzę i nie zamierzał jej popuścić. Przy czym zdawał w pełni sprawę, iż przeciwnikowi od płodzenia fikcyjnych aktów prawnych sił nie przybędzie. W tym stanie rzeczy, dlatego nie protestował na rzeczone posunięcie, wychodząc z założenia, że po czyjej stronie siła to również i racja, a jednego i drugiego mu nie brakowało, więc z politowaniem traktował bezsilne pozorowane poczynania i czekał w pogotowiu na dalszy rozwój wypadków, które toczyły wartko.
Za rok w 1386r odbył ślub młodej dostojnej pary w kościele w Nowogródku, ślubu w Krewie lub w pobliżu nie mogli wziąć z tej racji, że nie było kościołów tylko cerkwie, zaś do kościoła w Wilnie nie mieli wstępu. Na wesele nowożeńcy Witolda nie zaprosili, także na wielką galę wkrótce odbywającą w Krakowie z okazji symbolicznego uznawanego za dzikusa brata i Litwy. Na wielką uroczystość ze swych stron zaprosił znakomitszych popleczników, a w imieniu pogańskiej Litwy ochrzczono jednego ze Świdrygiełłów jako reprezentanta całego grzesznego ludu. Również na koronację W.Jagiełły na króla Polski w tym samym roku Witolda nie zaproszono. Tymi sposobami usiłowano go pognębić i wyprowadzić z równowagi i na takich jątrzących podstawach zdecydowano budować jaśniejszą przyszłość.
Tymczasem po objęciu tronu w Polsce przez W. Jagiełłę i po wyprowadzce z Krewa do Karkowa Witold panował w WKL. jako suwerenny władca w największym kraju europejskim od 1386 roku z górą 40 lat, a jego brat noszonej korony i posiadanego glejtu prawnego na te ziemie nie miał wstępu bez zgody Witold, tak wyglądała zapaćkana rzeczywistość z powodu wadliwie nawarzonego piwa.
Jeśli chodzi o ścisłość jemu nobilitacja na króla nie przyniosła wielkiego szczęścia. Wreszcie na ten temat nie łatwo wyrobić zdanie, bo w przekazach historycznych wizerunek jego postaci został starannie omotany siecią zmyśleń, chyba najbardziej ze wszystkich naszych władców dopasowując do obowiązujących wówczas kanonów. Dlatego trudno wyłapać prawdę opartą na faktach spośród nagromadzonego zakłamania.
Abstrahując od jego aspektu moralnego warto ustosunkować co mówią fakty z wielu dziedzin jego życia w nawiązaniu do podawanych. Otóż zaczynając od osobistego życia, wyglądało ono tak?. Z chwilą założenia korony i usadowienia na tronie musiał przeżyć wilki ludzki dramat, o czy zapomina nadmienić -jak dużo wyrzeczeń i cierpień kosztowała przeprowadzka z Krewa do Krakowa. Przecież musiał raz na zawsze zerwać więzy z najbliższą rodziną-dziećmi, żoną, krewnymi i zabroniono z nią kontaktowa, oraz nawet wspominać, ( dlatego nie wiemy ile miał dzieci w pierwszym związku i jak nazywała żona). Także trzeba było wyrzec dalszej rodziny, przyjaciół, sąsiadów, znajomych w sumie całego środowiska, oraz nabytych przyzwyczajeń, zwyczajów i obyczajów ze wszystkim z czym był od lat najmłodszych związany. Nagle stał się wygnańcem w dalekich obcych stronach ze spalonymi za sobą mostami, przyjęty nieprzychylnie przez nowe otoczenie, w które musiał wrastać.
Faktycznie nie miał z kim szczerze porozmawiać, przed kim zwierzyć się z trosk, czy poradzić, jedyną powiernicą i pocieszycielkę miał w osobie od młodej żony królowej zaznawał od niej czułości, w trudnych sytuacjach wyżalić, szczerze współczuła i potrafiła ukoić, co pozwalało przetrwać ciężkie czasy inaczej przyszło by zwariować. Wszak otaczające środowisko przyję
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
alcesalces1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.681
Nr użytkownika: 19.375

Stopień akademicki: majster
Zawód: numerator
 
 
post 25/04/2008, 13:13 Quote Post

To jakaś pseudopopularnonaukowa twórzczość opierająca się na skrajnie prowitoldowej i antyjagiełłowej historiografii.
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Agrawen
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 636
Nr użytkownika: 31.137

Micha³ Pluta
Stopień akademicki: magister historii
Zawód: belfer
 
 
post 25/04/2008, 15:30 Quote Post

Pasuje mi to do poglądów litewskiej szkoły historycznej powiedzmy sprzed 20 lat. Koncepcja prosta - Jogaila zdrajcą narodu litewskiego bo sprzedał Wielkie Księstwo Polsce oczywiście winny jest z awszystko co stało się po 1385 r.. Vytautas to z kolei wielki bohater narodowy, obrońca "litewskości" przed brzydkimi Polakami i tak samo brzydką Moskwą. Obecnie historiografia litewska dostrzega fakt, ze bez Krewa Litwa nie znalazłaby się w orbicie wpływów łacińskiej kultury Zachodu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
tad943
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 12
Nr użytkownika: 44.789

Stopień akademicki: brak
Zawód: emeryt
 
 
post 27/04/2008, 7:18 Quote Post

Mnie bardziej interesuje, który z Litwinów bardziej przyczynił się do powiększenia obszaru Litwy i wzrostu jej potęgi. Z tego co podaje autor, była to zasługa Witolda. Niewątpliwie nabytki te znalazły się w Koronie za sprawą Władysława Jagiełły. Dzięki niemu też mieliśmy całą dynastię Jagiellonów i poziom mocarstwa.
Warto też zwrócić uwagę, że stało się to w momencie, kiedy panowie polscy swoją politykę obrócili na wschód. Nasze związki z zachodem owocowały jedynie ubytkami terytorialnymi i schyłkiem i to zarówno za Piastów, Wazów jak i Sasów.
Ostatni Piast karłowatość państwa i zagrożenie jego istnienia.
Ostatni Waza, rzezie i bunty na Ukrainie, ,,potop” szwedzki i ruina gospodarcza i demograficzna Polski.
Sasi, wojna północna, państwo ,,jako ta karczma przejezdna dla obcych wojsk”, upadek znaczenia politycznego i koniec potęgi Rzeczypospolitej. A wkrótce i rozbiory.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
Mareknufc
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 51
Nr użytkownika: 32.512

Marek
Stopień akademicki: ni ma ;/
Zawód: Student fil. i prawa
 
 
post 27/04/2008, 13:22 Quote Post

W całej historii Litwy jest tylko jeden Wielki Książe, który zbiegł do odwiecznych wrogów narodu litewskiego - Krzyżaków, sprowadzając na ziemie litewskie zakonne rejzy. Czy wiadomo, o kogo chodzi? Myślę, że tak - chodzi o Witolda Wielkiego, zwanego w międzywojniu Wyzwolicielem Wilna. Stosunek Litwinów do Polaków nie jest ciepły, a Jagiełło został nawet w 1930r. sądzony post mortem w Koszederach i wyklęty z narodu litewskiego. Była już przyczyna wszystkich nieszczęść kraju, teraz logika nakazywała znaleźć przeciwstawny wzór. Sięgnięto po kuzyna Jagiełły, Witolda, którego ojciec, Kiejstut, został przez tego Jagiełłę zamordowany. Witold toczył walki o tron z Jagiełłą, a także o odrębność państwa litewskiego, które Władysław zobowiązał się w akcie unii krewskiej "applicare" (przyłączyć) do Korony Polskiej. Udało mu się tę odrębność utrzymać, a unia wileńsko-radomska ucięła wszelkie kłótnie. Witold został wielkim księciem [magnus dux], a Jagiełło jego zwierzchnikiem, królem Polski i najwyższym księciem litewskim [supremus dux]. Od tej pory bracia stryjeczni rządzili dość zgodnie, chociaż pod Grunwaldem Litwini Witolda uciekli z pola walki i niechybnie ponieśliby klęskę i zostali schrystianizowani powtórnie, tym razem siłą, przez Krzyżaków, gdyby nie postawa wojsk polskich. Witold był dobrym władcą, ale nie wybitnym. Poniósł klęskę z Tatarami w bitwie nad rzeką Worsklą, a następnie pozwolił wzmocnić się państwu moskiewskiemu podpisując z nim pokój nad Ugrą, rozgraniczający strefy wzajemnych wpływów. Litwinom szczególnie imponują zabiegi przygotowujące koronację Witolda, w których dopatrują się prób zerwania z Polską. Do korony jednakowoż było mu ciągle daleko. Kiedyś traktowany i wspominany pozytywnie, w epocie wielkich nacjonalizmów stał się największym bohaterem narodowym i to jemu w latach 30. stawiano na Litwie najwięcej pomników. Po II wojnie światowej pomijany w pracach naukowych, jako ten, który stanął na drodze "pojednaniu rusko-litewskiemu", dzisiaj powraca do łask, a jego kult się odradza. Wielki Książe Witold to taki człowiek, który w zależności od epoki historycznej, cały czas był kimś innym. W rzeczywistości są przesłanki, aby z niego zrobić władcę nieudolnego, a nawet zdrajcę, jak również bohatera narodowego. Wszystko zależy od aktualnej koniunktury politycznej.

PS. Za ostatniego Piasta Polska nie była wcale taka karłowata i słaba... Może miałeś na myśli, tadzie943, przedostatniego Piasta?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
tad943
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 12
Nr użytkownika: 44.789

Stopień akademicki: brak
Zawód: emeryt
 
 
post 28/04/2008, 19:54 Quote Post

Witold uciekł z pola bitwy ( pod Grunwaldem ) ale na to pole powrócił. Podaję za Sienkiewiczem. Zatem mógł być to manewr taktyczny, stosowany w walkach kawaleryjskich, Mongołów, Tatarów.
Mimo dotkliwej klęski odniesionej w 1399 r. W bitwie z Tatarami nad rzeką Worsklą, Witold rozszerzył panowanie litewskie aż po Morze Czarne. Jednocześnie zastępował udzielnych dotąd książąt mianowanymi przez siebie namiestnikami. A Tatarzy w tamtych czasach byli liczącymi się przeciwnikami.
Co do ostatniego Piasta, niby dobrze rządził, niby zostawił Polskę ,,murowaną”, unikał wojen, ale jego zejście bez dziedzica i następcy, niosło w samym tym fakcie zagrożenie dla przyszłego polskiego charakteru państwa. Wiemy przecież, że Śląsk się zniemczył, że Pomorze przepadło, że Zakon z roku na rok rósł w siłę. Mogło nas spotkać to, co spotkało Czechów i Węgrów.
No i obszarowo państwo Kazimierza Wielkiego nie było zbyt rozległe.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
Ramond
 

Úlvur av Føroyar
**********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 16.517
Nr użytkownika: 9.304

Stopień akademicki: dr inz.
Zawód: inzynier
 
 
post 29/04/2008, 17:09 Quote Post

QUOTE
Podaję za Sienkiewiczem.

Doskonałe źródło historyczne...
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
tad943
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 12
Nr użytkownika: 44.789

Stopień akademicki: brak
Zawód: emeryt
 
 
post 29/04/2008, 18:01 Quote Post

QUOTE(Ramond @ 29/04/2008, 17:09)
QUOTE
Podaję za Sienkiewiczem.

Doskonałe źródło historyczne...
*


Sienkiewicza bym nie lekceważył. Miał z pewnością dostęp do dokumentów i starodruków, które w późniejszych czasach wojen i grabieży przepadły. Zresztą dziś one też ,,znikają”, o czym czasami donosi prasa i TV.
Warto także dodać, że niejeden wielki pisarz, nie tylko że sięgał po dokumenty i pamiątki, ale także zwiedzał strony i miejsca, które później opisywał.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
Kytof
 

Kytof I Waza
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.266
Nr użytkownika: 27.423

 
 
post 29/04/2008, 18:22 Quote Post

QUOTE
Sienkiewicza bym nie lekceważył. Miał z pewnością dostęp do dokumentów i starodruków


Oj, chyba przesadzasz wink.gif Napisanie całkiem niezłej książki, nie zmusza do szukania informacji o latach, w której akcja powieści się toczyła. Tak więc - nie można zapomnieć zarówno o 20 tys. zabitych Krzyżaków jak i o wielkim zwycięstwie Polaków pod Płowcami. Nie można zapomnieć o 100 - tysięcznych wojskach krzyżackich pod Grunwaldem. Uczestnictwo piechoty jest wątpliwe, podobnie jak wilcze doły, choć tu może Sienkiewicz wyraził po prostu swoje zdanie. Sienkiewicz przedstawił w jak najgorszym świetle Krzyżaków (choć niektórych uważał za rycerzy).
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
tad943
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 12
Nr użytkownika: 44.789

Stopień akademicki: brak
Zawód: emeryt
 
 
post 29/04/2008, 21:12 Quote Post

Prawdę mówiąc ilekroć czytam jakikolwiek tekst opisujący zdarzenia historyczne, zawsze mam wiele wątpliwości. A mówiąc wprost, zakładam, że może tak było jak to opisuje pisarz bądź historyk, a może przeciwnie czytam zwykłe bajki, wymysł fantazji i wyobraźni, błędnych skojarzeń lub celowych i świadomych zafałszowań. Właśnie cała historia naszpikowana jest fałszem i kłamstwami, mówiąc bardziej oględnie, propagandą. Można byłoby założyć sobie, że i owszem będę wierzył, ale tylko tym relacjom, które zostały spisane przez naocznych świadków. I tu jednak wychodzą różnice, czasem wręcz krańcowo przeciwstawne.
Był kiedyś w naszych kinach amerykański remark japońskiego filmu pt. ,,Prawda przeciw prawdzie” pokazujący to samo zdarzenie poprzez pryzmat zeznań, rzezimieszka i gwałciciela, młodej mężatki i o ile dobrze pamiętam jeszcze innej trzeciej osoby. W pierwszym przypadku mordercą męża zgwałconej był rzezimieszek, w drugim przypadku, mordercą była żona, w przypadku trzecim była jeszcze inna sytuacja.
Bezpośrednio po samej bitwie pod Grunwaldem na pewno znalazłoby się mnóstwo Polaków i krzyżaków, którzy zgodnie twierdziliby, że Witold zbiegł z pola walki i nigdy nie powrócił, ale też znaleźliby się tacy, którzy by temu zaprzeczali. Co sam Jagiełło kazałby napisać swojemu kronikarzowi to jeszcze inna ,,historia”
Swetoniusz pisał, że przyszła matka Juliusza Cezara w świątyni Jowisza miała sen jakoby spółkowała z wężem, ( mocna sugestii, że pod pozorem węża był sam bóg Jowisz). Poczym czas jakiś później przyszedł na świat mały Juliusz. Swetoniusz zaliczany jest do historyków. A co wypisuje o marszałku Żukowie inny ,,historyk” Wiktor Suworow.
Sienkiewicz pisał o 100 tysiącach krzyżackich wojsk, Herodot zaś o milionowej armii Dariusza.
Podobnie Sobieski pisząc do Marysieńki z pod Wiednia, liczył Turków na milion i więcej.
No cóż czasem mamy historię a czasem bajanie. Współcześnie rybak najczęściej nie dla tego łowi, że jest głodny, tylko dla tego, że lubi to robić. Jak historyk, badający zamierzchłe czasy
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
Mareknufc
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 51
Nr użytkownika: 32.512

Marek
Stopień akademicki: ni ma ;/
Zawód: Student fil. i prawa
 
 
post 29/04/2008, 22:36 Quote Post

Jak ktoś się posiłkuje ahistorycznymi bajeczkami Sienkiewicza, to nie ma właściwie o czym dyskutować. Pomijam już niedoskonałość wiedzy historycznej pisarza, bo tutaj ważniejszy jest ściśle wytyczony cel, według którego pisał Sienkiewicz - ku pokrzepieniu serc. Taka twórczość nie może być obiektywna i nie jest. Twórczość Herodota też nie była obiektywna, eksponował zasługi Aten, pomniejszał sukcesy Sparty, wierzył, tak jak Sienkiewicz, że pojedyńcze czyny jednostek są w stanie zastąpić tchórzostwo całych armii; pisał niestworzone rzeczy, bez krytycznej analizy zasłyszanych wiadomości.

Litwini Witolda uciekli w popłochu, a podczas ucieczki Witold stracił połowę armii. To są fakty historyczne. Fakty historyczne są też takie, że część Litwinów, którzy akurat nie polegli, uciekała na Żmudź, gdzie przyniosła wiadomość o zwycięstwie Krzyżaków, a część do lasu, gdzie stały odwody polskie. Ci Litwini, którym udało się przebić do Polaków powrócili potem na pole bitwy (wzmiankuje o tym Długosz), ale większej roli już nie odgrywali. "Krzyżaków" Sienkiewicza czytałem w I klasie gimnazjum. Od jakiegoś czasu jednak w bajki nie wierzę.

Co do Kazimierza Wielkiego, to on pod koniec życia dążył do przekazania tronu Kaźkowi Słupskiemu, ale szlachta, skuszona obietnicą przywilejów, których smak poznała już w Budzie w 1355r., oddała tron Ludwikowi Węgierskiemu. Zresztą kraj na tym nie stracił, bo zarówno Elżbieta Łokietkówna, jak i Władysław, książe opolski, dobrze rządzili w jego zastępstwie. Kazimierz nie zrzekł się także praw do Pomorza, wręcz przeciwnie - przyjął tytuł Pana i dziedzica Pomorza w Kaliszu w 1343. Śląska, oprócz Wschowy, nie można było ocalić, zresztą ta prowincja już w XIII wieku zaczęła podpadać pod zależność Czech. Państwo za Kazimierza była natomiast silne i dobrze rozwinięte gospodarczo, z widokami na przyszłość.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Ramond
 

Úlvur av Føroyar
**********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 16.517
Nr użytkownika: 9.304

Stopień akademicki: dr inz.
Zawód: inzynier
 
 
post 30/04/2008, 8:36 Quote Post

QUOTE
Prawdę mówiąc ilekroć czytam jakikolwiek tekst opisujący zdarzenia historyczne, zawsze mam wiele wątpliwości. A mówiąc wprost, zakładam, że może tak było jak to opisuje pisarz bądź historyk, a może przeciwnie czytam zwykłe bajki, wymysł fantazji i wyobraźni, błędnych skojarzeń lub celowych i świadomych zafałszowań. Właśnie cała historia naszpikowana jest fałszem i kłamstwami, mówiąc bardziej oględnie, propagandą. Można byłoby założyć sobie, że i owszem będę wierzył, ale tylko tym relacjom, które zostały spisane przez naocznych świadków. I tu jednak wychodzą różnice, czasem wręcz krańcowo przeciwstawne.

Historia jest nauką. Nauka nie polega na wierze, tylko na stawianiu hipotez, które potwierdza się lub obala za pomocą faktów. Również źródłom się nie "wierzy" - źródła się konfrontuje i poddaje krytyce.
 
User is offline  PMMini Profile Post #12

     
alcesalces1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.681
Nr użytkownika: 19.375

Stopień akademicki: majster
Zawód: numerator
 
 
post 30/04/2008, 9:48 Quote Post

QUOTE(tad943 @ 28/04/2008, 20:54)

No i obszarowo państwo Kazimierza Wielkiego nie było zbyt rozległe.
*


W chwili jego śmierci było 2,5 raza większe od terytoriów, które znajdowały się pod jego władzą w momencie koronacji.
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
Kytof
 

Kytof I Waza
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.266
Nr użytkownika: 27.423

 
 
post 30/04/2008, 13:47 Quote Post

QUOTE(Ramond @ 30/04/2008, 9:36)
QUOTE
Prawdę mówiąc ilekroć czytam jakikolwiek tekst opisujący zdarzenia historyczne, zawsze mam wiele wątpliwości. A mówiąc wprost, zakładam, że może tak było jak to opisuje pisarz bądź historyk, a może przeciwnie czytam zwykłe bajki, wymysł fantazji i wyobraźni, błędnych skojarzeń lub celowych i świadomych zafałszowań. Właśnie cała historia naszpikowana jest fałszem i kłamstwami, mówiąc bardziej oględnie, propagandą. Można byłoby założyć sobie, że i owszem będę wierzył, ale tylko tym relacjom, które zostały spisane przez naocznych świadków. I tu jednak wychodzą różnice, czasem wręcz krańcowo przeciwstawne.

Historia jest nauką. Nauka nie polega na wierze, tylko na stawianiu hipotez, które potwierdza się lub obala za pomocą faktów. Również źródłom się nie "wierzy" - źródła się konfrontuje i poddaje krytyce.
*



Tadzie, porównywałeś Sienkiewicza (którego książek nie omawia się na historii tylko na j. polskim nawiasem mówiąc) ze źródłami z "krwi i kości", że tak powiem (co nie oznacza, że są one zgodne zawsze z prawdą) - czy to jest właściwe? confused1.gif Czy Swetoniusz, Herodot są książkami przygodowymi, historycznymi w sensie literatury niehistorycznej? Nie. Czy Sienkiewicz jest? Tak.
 
User is offline  PMMini Profile Post #14

     
tad943
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 12
Nr użytkownika: 44.789

Stopień akademicki: brak
Zawód: emeryt
 
 
post 1/05/2008, 21:03 Quote Post

QUOTE(alcesalces1 @ 30/04/2008, 9:48)
QUOTE(tad943 @ 28/04/2008, 20:54)

No i obszarowo państwo Kazimierza Wielkiego nie było zbyt rozległe.
*


W chwili jego śmierci było 2,5 raza większe od terytoriów, które znajdowały się pod jego władzą w momencie koronacji.
*


A jak te proporcje miały się do obszaru W.K. Litewskiego?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej