Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
6 Strony  1 2 3 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Polacy grekokatolicy
     
arnold
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.590
Nr użytkownika: 6.231

 
 
post 16/05/2005, 12:33 Quote Post

Przedwojenne spisy ludności notują znaczną liczbę grekokatolików deklarujących narodowość polską. Z kolei w książce ukraińskiego naukowca Wołodymyra Kubijowicza na temat stosunków narodowościowych w Galicji Wschodniej jest wykazana pewna grupa grekokatolików uzywających na co dzien języka polskiego. Według Kubijowicza byli oni rozmieszczeni we Lwowie, Tarnopolu, Przemyślu, Sanoku, Jarosławiu oraz wioskach po lewej stronie Sanu. Kubijowicz nie negując uzywania przez nich na co dzien języka polskiego twierdził jednocześnie że byli oni narodowości ukraińskiej. Z drugiej strony rzymskich katolików uzywających na co dzien języka ukraińskiego nie zaliczył do narodowości polskiej tylko do tzw. "łatynnyków". Jest tu więc pewna niekonsekwencja. Inni działacze i naukowcy ukraińscy równiez negowali istnienie takiej grupy. Powstaje więc pytanie czy Polacy-grekokatolicy byli wirtualnym bytem wymyślonym przez władze polskie czy rzeczywiście istniała jakaś grupa grekokatolików czujących sie Polakami. Jeśli ktoś ma wiedze na ten temat byłbym wdzięczny gdyby podzielił się nia na forum.
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
Anakin
 

Premier RP wg Historyków.org
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 4.355
Nr użytkownika: 1.334

 
 
post 16/05/2005, 13:11 Quote Post

te sptrawy do dzis pozostaja skomplikowane

w persektywie historycznej wyznanie i jezyk ojczysty (pierwszy jezyk) sa jedynymi w miare danymi obiektywnymi, choc juz nikoniecznie ich sposob zebrania i prezentacja (manipulacje statystyka).

generalnie grekokatolicyzm byl podstawa narodowotwórczą Ukraińców. Zwłaszcza na podanym przez Ciebie terenie (na wschód od Sanu).

Mamy co prawda jeszcze do czynienia z Lemkami (Karpatorusini). Pierwotnie także grekokatolicy, w okresie międzywojennym przechodzacy w większości na prawosławie (schizma tylawska). Część Łemków przyjmuje osobną świadomość narodową, część jednak (głównie na wschód od Sanu i grekokatolicy) utożsamiają się z narodem Ukraińskim.

Międzywojenny rząd RP na pewno nie miał powodów akcentować narodu Ukraińskiego, z drugiej strony chyba między bajki należy schować toerie o roli II Wydziału Sztabu (wywiad) w narodowotwórczym prcesie Łemkowszczyzny.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Domino
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 469
Nr użytkownika: 1.706

 
 
post 16/05/2005, 13:20 Quote Post

Myślę, że podstawą do rozważań powinny być tu wyniki spisów powszechnych odpowiednio z 1921 i 1938 roku, które rzeczywiście wskazywały na istnienie takiego zjawiska, zwłaszcza we wspominanych przez Kujbynowicza okolicach Przemyśla. Doprowadziło to do pewnego paradoksu, bo w 1946 roku LWP goniąc oddział UPA zamordowało w Dobrej Szlacheckiej 26 osób mówiących po ukraińsku, wyznających rzymski katolicyzm i uznających się za Polaków (Timothy Snyder na łamach Tygodnika Powszechnego o tym pisał, do znalezienia w sieci bez problemu). Ciekawy problem, swoją drogą.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
arnold
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.590
Nr użytkownika: 6.231

 
 
post 16/05/2005, 13:36 Quote Post

QUOTE(Domino @ May 16 2005, 02:20 PM)
Myślę, że podstawą do rozważań powinny być tu wyniki spisów powszechnych odpowiednio z 1921 i 1938 roku, które rzeczywiście wskazywały na istnienie takiego zjawiska, zwłaszcza we wspominanych przez Kujbynowicza okolicach Przemyśla. Doprowadziło to do pewnego paradoksu, bo w 1946 roku LWP goniąc oddział UPA zamordowało w Dobrej Szlacheckiej 26 osób mówiących po ukraińsku, wyznających rzymski katolicyzm i uznających się za Polaków (Timothy Snyder na łamach Tygodnika Powszechnego o tym pisał, do znalezienia w sieci bez problemu). Ciekawy problem, swoją drogą.
*



Co do LWP i władz komunistycznych to miały one dość słabe rozeznanie co do stosunków narodowościowych na tym terenie i np. w trakcie Akcji Wisła wysiedlono całkiem niemało Polaków, wiekszość pewnie przypadkowo a niektórych celowo np. za członkowstwo w AK czy PSL. Natomiast co do Polaków-grekokatolików to wiem na 100% że w walkach o Lwów w roku 1918 po stronie polskiej walczyli również lwowscy grekokatolicy czyli coś chyba jednak "musi byc na rzeczy" z tymi Polakami obrządku greckokatolickiego tylko że trudno zweryfikowac skale tego zjawiska a niestety w literaturze historycznej poza ogólnikami niewiele jest na ten interesujący temat. Dzięki za informacje o Dobrej Szlacheckiej. Nic o tym nie wiedziałem ale w kontekście tego co napisałem na temat LWP specjalnie mnie to nie dziwi.

 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
diakon
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 1
Nr użytkownika: 6.708

Stopień akademicki: jeszcze magister ;-)
Zawód: historyk
 
 
post 23/05/2005, 18:21 Quote Post

Na stronie WWW Parafii Greckokatolickiej
pw. Narodzenia NMP w Lublinie fragmenty
listu pasterskiego Sługi Bożego Andrzeja Szeptyckiego, Metropolity Halickiego,
do grekokatolików-Polaków:

http://www.mateusz.pl/goscie/grekat/szept.html

Temat to bardzo ciekawy, zwłaszcza jeśli podejść doń w duchu Rankowskim, czyli kierując sie wolą dojścia prawdy.

W początkach czerwca chcę oddać pracę doktorską, więc na razie nie będę się rozpisywać. Podam tylko jeden ciekawy przyczynek do zagadnienia: "realny ruch
społeczny czy agentura rządu sanacyjnego?".

Mowa rzecz jasna o Związku Polaków Grekokatolików i jego piśmie "Polak Greko-Katolik" (pierwotnie "Greko-Polak", potem
"Greko-Katolik"). Otóz program głoszony przez ww. środowisko w późnej fazie jego istnienia
na pierwszym miejscu zawierał postulat wspólnej walki "wszystkich narodowości greckokatolickich" (tj. "Rusinów, Polaków i Ukraińców"; leitmotivem tego środowiska była
teza, że w Kościele greckokatolickim Ukraińcy są jedną z trzech narodowości i nie mają większości) przeciwko...celibatowi. Skądinąd administracja celibat raczej popierała.
Czy dowodzi to częściowej choćby niezależności ruchu Polaków-grekokatolików od
władz państwowych? Może tak, może nie. Być może było to pomyślane "ad captandam benevolentiam" po prostu. Może uznano, za cytowaną w "PG-K" staroruską gazetą, że istotnie kapłani bezżenni zajmują się polityką (ukraińską oczywiście), a przynajmniej mają na to więcej czasu?

Trzeba by zrobić porządną kwerendę w aktach
organów władzy II Rzeczypospolitej - aczkolwiek brak wyników też o niczym nie będzie świadczył ze względu na zdekompletowanie archiwaliów.

Na razie tyle...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
arnold
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.590
Nr użytkownika: 6.231

 
 
post 24/05/2005, 11:25 Quote Post

QUOTE(diakon @ May 23 2005, 07:21 PM)
Na stronie WWW Parafii Greckokatolickiej
pw. Narodzenia NMP w Lublinie fragmenty
listu pasterskiego Sługi Bożego Andrzeja Szeptyckiego, Metropolity Halickiego,
do grekokatolików-Polaków:

http://www.mateusz.pl/goscie/grekat/szept.html

Temat to bardzo ciekawy, zwłaszcza jeśli podejść doń w duchu Rankowskim, czyli kierując sie wolą dojścia prawdy.

W początkach czerwca chcę oddać pracę doktorską, więc na razie nie będę się rozpisywać. Podam tylko jeden ciekawy przyczynek do zagadnienia: "realny ruch
społeczny czy agentura rządu sanacyjnego?".

Mowa rzecz jasna o Związku Polaków Grekokatolików i jego piśmie "Polak Greko-Katolik" (pierwotnie "Greko-Polak", potem
"Greko-Katolik"). Otóz program głoszony przez ww. środowisko w późnej fazie jego istnienia
na pierwszym miejscu zawierał postulat wspólnej walki "wszystkich narodowości greckokatolickich" (tj. "Rusinów, Polaków i Ukraińców"; leitmotivem tego środowiska była
teza, że w Kościele greckokatolickim Ukraińcy są jedną z trzech narodowości i nie mają większości) przeciwko...celibatowi. Skądinąd administracja celibat raczej popierała.
Czy dowodzi to częściowej choćby niezależności ruchu Polaków-grekokatolików od
władz państwowych? Może tak, może nie. Być może było to pomyślane "ad captandam benevolentiam" po prostu. Może uznano, za cytowaną w "PG-K" staroruską gazetą, że istotnie kapłani bezżenni zajmują się polityką (ukraińską oczywiście), a przynajmniej mają na to więcej czasu?

Trzeba by zrobić porządną kwerendę w aktach
organów władzy II Rzeczypospolitej - aczkolwiek brak wyników też o niczym nie będzie świadczył ze względu na zdekompletowanie archiwaliów.

Na razie tyle...
*


Właśnie chciałbym dojść do prawdy odrzucając slogany propagandowe a skupiając sie na faktach. Wydaje mi się, że teza wielu badaczy ukraińskich że takie zjawisko jak Polacy wyznania greckokatolickiego nie wystepowało jest nieprawdziwa. Jest kilka faktów przeciwko tej tezie. Z drugiej strony twierdzenie wielu polskich badaczy którzy opierając sie na spisach ludności mówią o kilkusettysięcznej społeczności Polaków-grekokatolików równiez jest nieprawdziwa. Wydaje mi sie że istniała pewna grupa ludzi wyznania greckokatolickiego uważająca sie za Polaków. Myslę że należała do tej grupy część inteligencji szczególnie ze Lwowa, pewna część szlachty zagrodowej, byc może jakieś grupy ludności na zachód od Sanu.
Z tym ruchem Polaków-grekokatolików i pismem Polak Greko-Katolik to rzeczywiście ciekawa sprawa. Szkoda że historycy jakoś nie zainteresowali sie szerzej tymi sprawami.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
arnold
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.590
Nr użytkownika: 6.231

 
 
post 14/12/2005, 10:45 Quote Post

Czytałem ostatnio książkę Eugeniusza Romera (niestety nie pamiętam tytułu) na temat stosunków narodowościowych ziemi Czerwieńskiej w latach 30-tych. Romer pisze tam min. na temat miejscowości Dębno koło Leżajska gdzie grakokatolicy na co dzień uzywali języka polskiego ale w szkole obowiązywał język ukraiński. Autor był tym faktem bardzo zbulwersowany i nawet zarzucał władzom ukrainizację ludności polskiej tym bardziej że w czasach austriackich w szkole obowiązywał język polski. Z kolei Florentyna Rzemieniuk w swojej książce na temat Cerkwi Greckokatolickiej w okresie międzywojennym pisze, że w niektórych parafiach greckokatolickich odbywały się nabożeństwa w języku polskim ale co ciekawe w niepodległej Polsce było ich mniej niż za czasów austriackich co świadczyłoby moim zdaniem o zmniejszeniu sie tej społeczności w okresie po I wojnie światowej juz w niepodległej Polsce. Temat bardzo mnie interesuje i jeżeli ktoś ma jakies informacje i włączy sie do dyskusji będę wdzięczny.
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
diakon.Piotr.UKGK
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 66
Nr użytkownika: 16.164

diakon Piotr Siwicki
Stopień akademicki: doktor
 
 
post 2/04/2006, 19:37 Quote Post

QUOTE(arnold @ 14/12/2005, 12:45)
Temat bardzo mnie interesuje i jeżeli ktoś ma jakies informacje i włączy sie do dyskusji będę wdzięczny.
*



Czy powyższa deklaracja jest aktualna? I ja chętnie bym powrócił do tego wątku, ale nie chciałbym gadać sam do siebie. wink.gif

Żeby nie skończyć na samym pytaniu, podrzucam dwa linki:

http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/r...kokatolicy.html

Jest to tekst Edwarda Prusa, o tyle wartościowy, że zawiera obszerne cytaty z broszury Tadeusza Jagmina "Polacy grekokatolicy na Ziemi Czerwieńskiej" (1938), na której bezkrytycznie się opiera. Póki co łatwiej dać ten link, niż przepisywać Jagmina na komputerze.

http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/r...okatolicy1.html

A to już...Jędrzej GIERTYCH na tenże sam temat.


Pisał o tym również Czesław Partacz w "Od Badeniego do Potockiego...", tamże w bibliografii opis jego artykułu na ww. temat w 28 tomie "Rocznika Przemyskiego".
Mam także w moich zbiorach referat Andrzeja A. Zięby po angielsku, wygłoszony w Toronto w 1989 r.
To jak - kontynuujemy?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
arnold
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.590
Nr użytkownika: 6.231

 
 
post 5/04/2006, 15:26 Quote Post

QUOTE(diakon.Piotr.UKGK @ 2/04/2006, 20:37)
QUOTE(arnold @ 14/12/2005, 12:45)
Temat bardzo mnie interesuje i jeżeli ktoś ma jakies informacje i włączy sie do dyskusji będę wdzięczny.
*



Czy powyższa deklaracja jest aktualna? I ja chętnie bym powrócił do tego wątku, ale nie chciałbym gadać sam do siebie. wink.gif

Żeby nie skończyć na samym pytaniu, podrzucam dwa linki:

http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/r...kokatolicy.html

Jest to tekst Edwarda Prusa, o tyle wartościowy, że zawiera obszerne cytaty z broszury Tadeusza Jagmina "Polacy grekokatolicy na Ziemi Czerwieńskiej" (1938), na której bezkrytycznie się opiera. Póki co łatwiej dać ten link, niż przepisywać Jagmina na komputerze.

http://www.kki.pl/pioinf/przemysl/dzieje/r...okatolicy1.html

A to już...Jędrzej GIERTYCH na tenże sam temat.


Pisał o tym również Czesław Partacz w "Od Badeniego do Potockiego...", tamże w bibliografii opis jego artykułu na ww. temat w 28 tomie "Rocznika Przemyskiego".
Mam także w moich zbiorach referat Andrzeja A. Zięby po angielsku, wygłoszony w Toronto w 1989 r.
To jak - kontynuujemy?
*


Bardzo chętnie podyskutuję jeżeli jest choć jeden zainteresowany. Co do tekstów Jagmina i Giertycha to po pierwsze bezkrytycznie przyjmują oni dane spisów powszechnych a po drugie mylą język używany na co dzień z narodowością. Przeciez większość grekokatolików używających na co dzien języka polskiego czuła się jednak Ukraińcami jak chociażby wspomniany Miron Tarnawski.
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
arnold
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.590
Nr użytkownika: 6.231

 
 
post 5/04/2006, 15:45 Quote Post

Grzegorz Hryciuk w książce "Przemiany narodowościowe i ludnościowe w Galicji Wschodniej i na Wołyniu w latach 1931-1948" pisze między innymi
"Równocześnie, jeśli wierzyć dokumentacji polskich placówek przesiedleńczych, w latach 1944-1946 swoje przywiązanie do polskości okazywały rodziny mieszane, także te, w których głową rodziny był Ukrainiec (osoba wyznania greckokatolickiego), a także niektóre rodziny greckokatolickie. Świadectwem ich polskiej świadomości narodowej były m.in. próby (udane) wstepowania do wojska polskiego. Manifestacyjną wręcz demonstracją polskości miało być złożenie próśb o wyjazd przez mieszkańców kilku miejscowości (m,in. Krynicy) z rejonu Medenic, Dublan, Sambora-"wyznania grek.kat., narodowości polsiej", którzy "będąc pod terrorem (Banderowców) zmuszeni byli wypowiedzieć się [wcześniej] jak Ukraińcy". Były wśród nich prawdopodobnie osoby, które przed wojną deklarowały swoja przynależność do szlachty zagrodowej. W wiekszości przypadków nie uzyskały one (ze względu na wyznanie) zgody na przesiedlenie".
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
diakon.Piotr.UKGK
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 66
Nr użytkownika: 16.164

diakon Piotr Siwicki
Stopień akademicki: doktor
 
 
post 9/04/2006, 1:05 Quote Post

Dziękuję za odzew. Zanim napiszę coś dłuższego, uzupełnię dane bibliograficzne wzmiankowanych prac Cz. Partacza:

PARTACZ Cz., Od Badeniego do Potockiego. Stosunki Polsko-Ukraińskie [!-tak na okładce] w Galicji w latach 1888-1908, Toruń 1996 (zwłaszcza s. 180-184)

w tejże książce na s. 262 mamy wśród innych opracowań i takie:

PARTACZ Cz., Stosunki religijne w Galicji Wschodniej. Rusini łacinnicy i Polacy grekokatolicy [w:] "Rocznik przemyski", t. XXVIII, r. 1991/92, Przemyśl 1992

Opis bibliograficzny przytaczam bez zmian - mnie na wstępie do badań swego czasu skutecznie nauczono innych standartów zapisu. smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
diakon.Piotr.UKGK
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 66
Nr użytkownika: 16.164

diakon Piotr Siwicki
Stopień akademicki: doktor
 
 
post 9/04/2006, 1:09 Quote Post

Nie zaszkodzi przywołać najważniejsze z punktu widzenia tego wątku fragmenty listu pasterskiego z 1904 r.:


ANDRZEJ SZEPTYCKI

z Bożej i Apostolskiej Stolicy Rzymskiej łaski


Metropolita Halicki, Arcybiskup Lwowski, Biskup Kamieniecki


Wiernym, pasterskim Swoim rządom powierzonym Polakom greckokatolickiego obrządku, pokój w Panu i arcypasterskie błogosławieństwo!



1. Między wiernymi, duchownej mej władzy podlegającymi
mając i Was, którzy choć z ruskich rodzin pochodzicie, w domu jednak tylko po polsku mówicie i poczuwacie się do polskiej narodowości, od dawna pragnąłem odezwać się do Was osobnym pasterskim listem, napisanym w języku polskim, by tym sposobem dać wam dowód pieczołowitości i dbałości o wasze zbawienie. Absorbujące obowiązki urzędu wstrzymywały mię dotąd od wykonania tego postanowienia. Dłużej jednak nie mogę już milczeć: zanadto mię męczy myśl, że są między tymi, nad którymi mam obowiązek pracować, wierni, którzy mogliby uważać się za opuszczonych od swej władzy duchownej, gdyby ich biskup nigdy nie przemówił do nich w ich mowie. Zanadto dobrze rozumiem niebezpieczeństwo takiego położenia, niebezpieczeństwo tem większe, im łatwiej swego biskupa, Rusina, mogliby podejrzywać, chociażby najniesłuszniej, o brak życzliwości i miłości dla polskiego narodu. A w naszych czasach politycznego zamętu i walk stronniczych nietrudno o to, choć taki sąd będzie zawsze krzywdą dla katolickiego biskupa, którego pierwszym, jedynym obowiązkiem – praca nad zbawieniem dusz ludzkich, odkupionych Przenajświętszą Krwią Chrystusa Pana.
2. Do napisania tego listu skłaniają mię jeszcze inne zasadnicze powody. Jest bowiem praktyką Kościoła katolickiego uświęconą zwyczajem apostolskim odwiecznym: głosić ludziom Ewangelię w ich języku. Według zasady św. Pawła, musi sługa Chrystusowy wszystkiem się stawać dla wszystkich, by wszystkich pozyskać. I stałem się – mówi Apostoł żydom – jako żyd, abym żydy pozyskał. Tym, co pod zakonem są, jakobym był pod zakonem (chociem sam nie był pod zakonem), abym te, co pod zakonem byli, pozyskał. Tym, którzy byli bez zakonu (chociem nie był bez zakonu Bożego, ale byłem w zakonie Chrystusowym) , abym pozyskał tych, którzy byli bez zakonu. Stalem się słabym dla słabych, abym słabych pozyskał. Wszystkiem stałem się wszystko, abym wszystkie zbawił (1 Kor 9,20-22).*
3. To jedna z najważniejszych zasad biskupiej i kapłańskiej – apostolskiej pracy. A druga niemniej ważna i niemniej święta, że nauka wiary i obyczajów nie jest i nie może być w kościelnej pracy zmieszana z żadnemi politycznemi albo narodowemi zasadami. Kościół katolicki jednego tylko żąda od wiernych, by byli Chrystusowymi. Tak samo i biskup, i duchowieństwo katolickie musi od wiernych tylko tego jednego domagać się. Biskup nie może w pracy apostolskiej mieszać Chrystusowej ewangelii z ludzkiemi, choćby najlepszemi zasadami politycznemi albo narodowemi. Nie może narzucać wiernym jakich bądź przekonań, które nie są integralną częścią nauki wiary i moralności. Nigdy nie może dopuścić, by ktoś z jego wiernych uważał go za przeciwnika w polityce czy narodowości. On może być przeciwnikiem tylko tych, co są przeciwnikami Chrystusa i o tyle, o ile nimi są, i to wyłacznie na to, by ich z Chrystusem pojednać. Ani biskup, ani kapłan katolicki nie może dopuścić, by wkradła się polityka w świątynię jego urzędu, bo tym urzędem – Chrystusowe kapłaństwo.
4. Dlatego chcę, byście wiedzieli, że szanuję Wasze przekonania, że dalekim jestem od myśli narzucania Wam patriotyzmu ruskiego. Może mnie o to posądzają ci, co nie wiedzą, czem kapłaństwo, czem urząd biskupa. Zaiście o to jedno tylko dbam, by życie Wasze było chrześcijańskim, byście byli Chrystusowymi w pełnym znaczeniu tego słowa. Zarówno drogimi memu sercu jesteście, jak wszyscy wierni, których pieczę Bóg mi polecił. Wszystkich jedną obejmuję miłością. I ta miłość nakazuje mi szanować wasze przekonania, wasze prawa.
5. Język, przekonania, narodowość – to dobra, prawa, których nikomu nigdy nie wolno odbierać. Szanować je – to prosty obowiązek sprawiedliwości. I czyż moglibyście wątpić, że wasz pasterz ten obowiązek spelni, kiedy obowiązanym jest do czegoś więcej nad sprawiedliwość, do milości?
6. Wiedzcie, że zawsze znajdziecie we mnie pasterza gotowego bronić Waszych praw, kiedykolwiek i z jakiej bądź strony krzywda by wam dziać się miała. Ja tego pragnę i od kapłanów moich dyecezyj domagam się, by zawsze wszystkie Wasze potrzeby duchowne były zaspokojone – by w nauce, spowiedziach do was w mowie zastosowywali się, nie żądając od was, byście się ruskiego języka uczyli, by ich rozumieć.
7. W Waszych przekonaniach patryotycznych mogę Was tylko utwierdzać, o ile ten patryotyzm jest chrześcijańską miłością ojczyzny i z miłości Boga i bliźniego pochodzi.
8. Chrześcijanin bowiem obowiązanym jest miłować ojczyznę i dbać o dobro swego narodu. Jednego mu tylko nie wolno, nie wolno mu nawet pod pokrywką patryotyzmu nienawidzieć, a jeszcze bardziej nie wolno drugiego krzywdzić.
9. Nienawiść każda jest złem, bo jest przeciwna Bożemu i Chrystusowemu przykazaniu, jest przeciwna naturze ludzkiej. I równie złą jest nienawiść, czy jest społeczna, czy narodowa, czy osobista. Raczej społeczna i narodowa nienawiść gorsze od osobistej, o ile łatwiej zarazą złego szerzą się i w szaty cnót strojne ludzi zaślepiają. Podobnież i niesprawiedliwości, krzywdy są gorszem złem, kiedy mają narodowy społeczny charakter, bo bywają ogólniejsze, niebezpieczniejsze, trudniejsze do naprawienia.
10. Pragnę i tego, byście, posłuszni rozkazowi Chrystusowego Namiestnika, zachowywali i cenili obrządek, do którego, zrządzeniem Opatrzności i z woli Kościoła świętego, należycie. Między duchowieństwem naszem znajdziecie gotowych do wszelkich usług duchownych bez względu na narodowość zawsze tylu, ilu w tym duchowieństwie jest kapłanów, mających ducha Chrystusowego.

[...]


28. Starajcie się, najmilsi, przejąć duchem kościelnego prawa, zachowujcie je w duchu posłuszeństwa należnego Namiestnikowi Chrystusowemu. To posłuszeństwo winno być cechą katolika, a dla nas katolików wschodnich winno być cnotą, w której nie damy się nikomu wyprzedzić. Kościół uważał zawsze wschodnie obrządki w katolickiej wierze za pomost, który miał chrześcijanom wschodnim odłączonym od powszechnego Kościoła ułatwić powrót do jedności. Misją naszą dla tej świętej jedności pracować, za tę jedność w razie potrzeby i życie położyć za przykładem św. Jozafata i tych braci naszych, którzy za wiarę prześladowani dla jedności cierpieli i umierali. Żeby tę misję spełnić, musimy wysoko nieść sztandar wierności i posłuszeństwa dla Apostolskiej Rzymskiej Stolicy – musimy całym sercem kochać naszą świętą wiarę katolicką, o co w codziennych modlitwach usilnie prosimy.
29. Ale przede wszystkim w życiu codziennym dbajcie o zachowywanie jedności. Jedność wiary zbliża i łączy zwaśnione narody.
30. Braterstwo wszystkich ludzi – pojęcie bliźniego jako brata, jako dziecko tej jednej świętej Bożej rodziny, której Chrystus Pan głową – taż to podstawa myśli chrześcijańskiej. Ta myśl w czyn wprowadzona, wcielona w pojęcia codziennego życia, nie może nie łagodzić ostrości i skrajności, których miłość własna jest matką. Jest myśl potężna i wielka, która w historii wrogów godziła i równała przepaście walk i nienawiści – a myślą tą jedność w Chrystusie, który za nas wszystkich krew przelał i stał się dla nas wszystkich bratem, by wszyscy jednem byli – jako On i Ojciec jednem są (Jan 17,11).
31. Ale ta myśl Chrystusowa tylko wtedy głębokie korzenie zapuści w sercach ludów, gdy przejmie, oświeci i uświęci to, co z prawa natury jest podstawą człowieczeństwa, to jest rodzinę.
32. Przyszłość jasna w uchrześcijanieniu narodów, zgoda zwaśnionych w jedności z Chrystusem, a droga do uchrześcijanienia narodów, do jedności w Chrystusie – uświęcenie rodziny.
33. Dlatego to, bracia, dziś pragnąc podać Wam naukę, która snadnie przyczynić się może do tego, byście rośli w łasce i poznaniu naszego Pana i Zbawiciela, nauką i zachętą zwracam się do Waszych rodzin z usilną radą i prośbą, by praktykami chrześcijańskiemi pracowały nad własnem uświęceniem. Uświęcenie życia rodzinnego, oto droga postępu w cnotach chrześcijańskich, którą Wam dziś ukazuję. Pracując nad uświęceniem rodziny, przez to samo pracować będziecie nad tak pożądanem dla polskiego narodu uzdrowieniem stosunków społecznych.


[...]



Łaska Pana naszego Jezusa Chrystusa i miłość Boga i Ojca,
uczestnictwo Ducha św. niech będzie z wszystkimi wami (2 Kor 13, 13) – Amen.
W Krechowie, w dzień św. Ojca naszego Teodozego Peczerskiego dnia 16 maja 1904.


+ Andrzej
Metropolita


Nota edytorska:

Niniejsze fragmenty cytowane są bezpośrednio z oryginału (List pasterski Andrzeja Szeptyckiego Metropolity Halickiego, Arcybiskupa Lwowskiego, Biskupa Kamieńca Podolskiego, do Polaków obrządku grecko-katolickiego, Żółkiew 1904, s. 3-8, 19-21, 30), z minimalnymi zmianami ortografii i interpunkcji; poprawiono także lokalizację cytatów biblijnych i rozwiązano skrót „t.j.” bez zaznaczania tego w tekście.
Numerację części Listu – której oryginał nie posiada – zaczerpnięto z wydania:
Пастрирське послання митр. Андрея Шептицького до поляків греко-католицького обряду, у: Митрополит Андрей Шептицький: Життя і діяльність. Документи і матеріали 1899-1944, т. 2. Церква і суспільне питання, кн. 1. Пастирське вчення та діяльність, за редакцією А. Кравчука, Львів 1998, с. 323-334.
Oprócz dwóch wydań przywołanych powyżej, istnieją co najmniej dwa pełne wydania Listu:

1) WYSOCKA F., List pasterski arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego do Polaków obrządku greckokatolickiego z roku 1904, w: Unia brzeska – geneza, dzieje i konsekwencje w kulturze narodów słowiańskich, red. R. Łużny i in., Kraków 1994, s. 139-150;
2) List pasterski Metropolity Andrzeja Szeptyckiego do Polaków obrządku greckokatolickiego, w: SZEPTYCKI A., Pisma wybrane, wyb. i przygot. do druku M. H. Szeptycka i M. Skórka, Kraków 2000, s. 92-107.

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
diakon.Piotr.UKGK
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 66
Nr użytkownika: 16.164

diakon Piotr Siwicki
Stopień akademicki: doktor
 
 
post 9/04/2006, 1:13 Quote Post

A teraz trochę o ks. Janie Nehrebeckim, wieloletnim proboszczu parafii greckokatolickiej w Zalesiu k. Rzeszowa (obecnie w granicach miasta). Parafianie tej cerkwi byli polskojęzyczni:

______________________________________________________________________

Ks. Jan Nehrebecki (1853-1927)

NOTA TŁUMACZA
Poniżej zamieszczamy dwa wspomnienia pośmiertne, dotyczące ks. Jana Nehrebeckiego, wieloletniego proboszcza parafii greckokatolickiej w Zalesiu pod Rzeszowem, zamieszczone pierwotnie w greckokatolickim miesięczniku dla duchowieństwa „Nywa”, wychodzącym we Lwowie, przetłumaczone z ukraińskiego na polski przez subdiakona Piotra Siwickiego.
Przypisy i uwagi tłumacza są zamieszczone w tekście, tłustą czcionką w nawiasach kwadratowych.
Teksty przetłumaczono w całości, starając się oddać literę i ducha oryginału z maksimum ścisłości, zachowując nawet pewne stylistyczne niedociągnięcia oryginału.



+ ks. Jan Nehrebecki

[„Nywa” 22(1927), s. 229-230]

W Jasienicy Solnej dnia 25 maja br. [1927] zmarł w 74 roku życia i 49 kapłaństwa gr.kat. proboszcz ks. Jan Nehrebecki [oryg. Iwan Nehrebećkyj].
Zmarły był wybitnym członkiem naszego duchowieństwa: światłem, które przez długie lata ukazywało swym współbraciom i włościanom Chrystusową drogę pracy i życia.
Urodził się w Tarnopolu w 1853 r., tam też ukończył gimnazjum. Teologię ukończył w uniwersytecie wiedeńskim, jako seminarzysta u św. Barbary. Po krótkim okresie administratorstwa objął parafię w Zalesiu pod Rzeszowem, najdalszej zachodniej oazie naszego Kościoła i rozwinął tam przepiękną działalność. Jego staraniem stanęła w owej wsi wspaniała cerkiew murowana, stworzony został piękny chór cerkiewny, który podnosił i umacniał świadomość obrządkową parafian, niejednokrotnie wsławił się wykonywaniem pieśni ukraińskich na koncertach w Rzeszowie i ściągał w niedziele i święta do Zalesia naszych zatoczenciw [zatoczeneć – ktoś „zarzucony przez los” np. na obcą ziemię], którzy, rozrzuceni po mazurskiej obczyźnie, pragnęli usłyszeć ojczyste nabożeństwo. Jak wielkie było jego znaczenie w tamtejszych stronach nie tylko wśród swoich, ale i we wsiach mazurskich, świadczy fakt, że w roku 1896 wystawiono go tam jako kandydata na posła do parlamentu wiedeńskiego. Lecz jego wielka dusza płonęła miłością do całego narodu i rwała się, by nieść mu światło lepszego losu. Odkąd począł się ukazywać dziennik Diło, publikował w nim liczne artykuły na różne tematy, budząc całe społeczeństwo do nowego życia. Jednocześnie wydawał specjalnie dla włościan liczne książeczki z dziedziny gospodarczej i obywatelskiej w wydawnictwach Proswity, Bat’kiwszczyny i innych; w końcu zaś założył w Przemyślu osobny miesięcznik Hospodar, który przekazał w roku 1911 lwowskiemu Silśkomu Hospodarewi. Na uwagę zasługiwał jego drugi miesięcznik Prapor, wydawany przez 4 lata (1897-1900) w Przemyślu dla ukraińskiego duchowieństwa katolickiego, w którym to piśmie bardzo stanowczo i otwarcie wskazywał na zadania i obowiązki duchowieństwa na polu kościelnym i narodowo-politycznym. Pismo to swą stanowczością elektryzowało nasz kler, ale nie podobało się pewnym innym kręgom, dlatego też [ks. Nehrebecki] przestał je wydawać. A już najbardziej godnym uwagi i znanym było stanowisko, zajęte przezeń na synodzie lwowskim 1891 roku. Gdy wysunięto tam projekt wprowadzenia w naszym Kościele obowiązkowego celibatu, a cały kler zebrany na synodzie protestował przeciwko temu, Zmarły znalazł się w pierwszym szeregu i należał do delegacji, która była wysłana w tej sprawie do legata papieskiego. Z tego synodu posiadał Zmarły liczne notatki i brał poważny udział w wydaniu broszury Wyswitłennia istoriji lwiwśkych synodiw z rr. 1891 i 1897, która ukazała się w 1924 r. W 1908 roku Zmarły przeniósł się na parafię w Jasienicy Solnej pod Drohobyczem i zajmował się tam organizowaniem Silśkoho Hospodaria w całym powiecie.
W listopadzie 1918 roku, gdy na naszej ziemi powstawało państwo ukraińskie, odebrał w Drohobyczu od żołnierzy swego powiatu przysięgę wierności Państwu Ukraińskiemu.
Ostatnim aktem, w którym Zmarły brał czynny udział, było wysłanie w ub. roku [1926] przez żyjących jeszcze ojców synodalnych memoriału do Ojca św. i Kongregacji Wschodniej.
W ostatnich latach zaczął podupadać na zdrowiu, aż wreszcie śmierć przerwała dni jego niezmordowanego, pracowitego życia.
W Zmarłym zszedł z tego świata mąż wielkiego ducha i gorącego serca, który i sam płonął dla sprawy naszego Kościoła i narodu, i pragnął zapalić także innych do bardziej ożywionej pracy dla dobra ogólnego. Oddając głęboką cześć pamięci Zmarłego, modlimy się do Pana, by w obecnych ciężkich dla naszego Kościoła greckokatolickiego i narodu czasach posłał nam podobnych, rozumnych i obdarzonych charakterem następców, którzy – zapaleni takąż samą miłością i duchem ofiary – zagrzewaliby nasze szeregi do dalszej wytrwałej pracy i walki dla osiągnięcia lepszej przyszłości.

St. [?]

[PRZYPIS REDAKCYJNY]

Od siebie musimy dodać, że Zmarły pisał także do Nywy. Jego autorstwa był artykuł Spohad pro pidhotowluwannia 300-littia Berestejśkoji Uniji [„Wspomnienie o przygotowywaniach do 300-lecia Unii Brzeskiej”], podpisany kryptonimem Znajuczyj [„Wiedzący”] (Nywa, nr 11 z 1926 r.).
REDAKCJA



Pamięci ks. Jana Nehrebeckiego

[„Nywa” 22(1927), s. 332-335]

Bywają ludzie niestrudzonej pracowitości i niezłomnej energii, którzy nawet w okolicznościach niełatwych, w samotnym wiejskim ustroniu, wśród obcego otoczenia, nie zamkną się w sobie, nie opuszczą rąk, lecz podług słów przysłowia żywyj żywe hadaje [?] trudzą się bezustannie nie tylko we własnym kręgu działania swego stanowiska, ale i dla ogólnego dobra kościelno-narodowego – i swym przykładem zachęcają innych do działalności. Non omnis moriar – mogą oni wraz z poetą łacińskim powiedzieć o sobie, bowiem pozostawią po sobie ślad swego życia i trudów, które przetrwają dłużej, niż ludzkie życie, jako fundament lepszej przyszłości.
Do takich należał śp. zmarły 25 maja br. [1927] proboszcz Jasienicy Solnej ks. Jan Nehrebecki [oryg. Iwan Nehrebećkyj], przedtem długoletni proboszcz Zalesia o 6 km. od Rzeszowa, tej jedynej wobec atakującego naporu nacjonalizmu polskiego ocalałej parafii gr.kat. – oazy wśród obcego obecnie otoczenia. To, że parafia ta na zachodzie utrzymała się i nie poszła śladami osławionych Tuczap, to główna i niezmierna zasługa zmarłego ks. Jana Nehrebeckiego. Jego stareńki poprzednik ks. Hanasewicz (teść śp. krajowego inspektora szkolnego Sołtykiewicza), utrzymał ją wśród obcego zalewu, a ks. J.N., jego następca, ożywił ją na nowo i umocnił. Zastał starą, pochyloną cerkiewkę drewnianą, taki-ż od starości sczerniały dom i budynki gospodarskie, oraz parafian, którzy wśród obcego otoczenia dawno już zapomnieli ojczystego języka. Pierwszym jego zadaniem było: przywiązać parafian do swej cerkwi i obrządku i zbudować nową, piękną cerkiew murowaną.
Za specjalnym pozwoleniem śp. Biskupa N. [błąd – winno być „Jana”, ukr. „Iwana”] Stupnickiego wydał dla swych parafian łacińskimi czcionkami modlitewnik z całą Służbą Bożą, nieszporami i innymi obrzędami cerkiewnymi – obok przekład polski z odpowiednimi, potrzebnymi wyjaśnieniami. To zbliżyło i przywiązało parafian do swej cerkwi, bo zrozumieli nabożeństwo i poznali jego piękno. Założył cerkiewny chór mieszany, który swego czasu dawał koncerty naszych pieśni ludowych także i w Rzeszowie. W cerkwi na chórze śpiewały również i kobiety zamężne. Miło było słuchać, jak w nabożeństwie cerkiewnym brali aktywny udział wszyscy wierni i przy procesjach, np. w Zielone Święta, niosła się nasza pieśń pobożna Preczystaja Diwo, Maty ruśkoho kraju!...
Przy budowie nowej cerkwi przyszło mu pokonywać wielkie trudności, aby zdobyć potrzebne fundusze. Parafia mała i niezbyt zasobna, z dwóch wsi – Zalesia i Białej (3 km. za Zalesiem, koło Tyczyna) – lecz nie zrażając się niczym, przy swej energii zdołał doprowadzić zamysł do upragnionego spełnienia, znajdując w tej sprawie szczerego pomocnika w osobie radcy sądu w Rzeszowie Hanasewicza, syna poprzedniego proboszcza. Część pieniędzy zebrano z dobrowolnych datków, resztę złożyli parafianie. W Zalesiu urządzono cegielnię i cegły w niej wypalonej starczyło na zbudowanie pięknej, murowanej cerkwi, z pozostałej zaś zbudowano jeszcze murowaną stajnię i inne budynki gospodarskie.
W roku 1893 stanął i nowy, obszerny, murowany dom parafialny w miejscu starego, sczerniałego. Między proboszczem i parafianami panowały szczere i przyjazne stosunki, Zmarły potrafił w nich obudzić ducha narodowego; choć mówili po polsku, czuli się Rusinami, interesowali się naszymi sprawami narodowymi i chętnie spieszyli z datkami na narodowe cele. Niemniej szczere stosunki istniały z parafianami zamiejscowymi, przeważnie urzędnikami z Rzeszowa i miasteczek okolicznych.
W Rzeszowie byli w owym czasie, oprócz wspomnianego radcy sądowego Hanasewicza, prezydent sądu okręgowego Hłuszkiewicz (zm. 1897), radca skarbowy M. Dolnicki (zm. 1900 w Sanoku), długoletni zatoczeneć profesor gimnazjalny F. Swystun, profesor Onuf/ry/ Geców, profesor seminarium nauczycielskiego K. Bilecki i inni, później zaś przybył jeszcze i weterynarz wojskowy w stopniu kapitana Włodzimierz Ustianowicz, który wraz ze swą żoną był szczerze oddany naszemu Kościołowi i narodowi, świadczył nieraz na cerkiew w Zalesiu i popierał każdą sprawę narodową.
Cerkiew w Zalesiu i szczerze gościnny dom ks. proboszcza był owym centrum przyciągania, w którym stęsknieni na obczyźnie zatoczenci odżywali duchem ojczystym wśród ojczystej atmosfery. Na wszystkie większe święta – Boże Narodzenie, Jordan, Wielkanoc – wszyscy gromadnie zbierali się w gościnym domu księdza proboszcza. Śp. ks. Jan dbał także i o swych dalszych parafian. Nie zważając na trud i koszta dalszej podróży, zawsze chętnie spieszył do nich z pomocą duchową w potrzebie. W sobotę wielkanocną, nieraz mimo niepogody, przyjeżdżał zwykle własną furą do Rzeszowa, by każdemu z parafian poświęcić paschę w jego własnym domu...
Jego wielką zasługą było wyjednanie, na jego wniosek, w austriackim ministerstwie obrony krajowej, odprawiania raz w miesiącu (w każdą niedzielę po pierwszym), w pijarskim kościele gimnazjalnym, Służby Bożej dla naszych stacjonujących w Rzeszowie żołnierzy. Mając zezwolenie na odprawianie dwóch Służb Bożych, po celebrze w Zalesiu przyjeżdżał zwykle na wojskową Służbę Bożą do Rzeszowa. Parafianie świeccy dla podniesienia uroczystości sprawili 10 wielkich świateł oraz paterycę – i tak nasi żołnierze mieli również i tam raz w miesiącu swe nabożeństwo. Mimo pracy i zajęć w swej choć nielicznej, ale bardzo rozległej parafii (która sięgała aż po Kraków i obaj ze śp. ks. Borsukiem z Krakowa nazywali siebie „sąsiadami”), znalazł czas także na sprawy publiczne na niwie kościelnej, kulturalnej, ekonomicznej i politycznej, i publikował na te tematy wiele cennych artykułów w czasopismach. Dla obrony praw i powagi Kościoła wydawał i redagował w Przemyślu gazetę Prapor [„Sztandar”] i, tamże, pismo ekonomiczne Hospodar [„Gospodarz”]. W obronie swego Kościoła i praw swego narodu występował śmiało i otwarcie, i za działalność swą był szanowany przez swoich i respektowany przez obcych. Z okazji zamordowania śp. ks. Ardana przez syna miejscowego dziedzica zamieścił odpowiedni artykuł w dzienniku Diło [„Czyn”], który to artykuł nieprzyjemnie uderzył polskie duchowieństwo, przez co spotkała go niejedna przykrość. Dzięki swej popularności wśród ludu w czasach, gdy polskie koła rządzące prowadziły walkę ze Stojałowskim i ludowcami, podczas wyborów do parlamentu 1897 otrzymał z piątej kurii najwięcej głosów z powiatu rzeszowskiego i okolicy, co przeraziło i bardzo rozeźliło polityków polskich; oni to, nie przebierając w środkach, starali się podkopać jego popularność i powagę – lecz zmarły, choć doznał niejednej przykrości, nie poddał się i szedł dalej wybraną drogą dla służenia swemu św. Kościołowi i narodowi. Jego aktywny udział w obradach Synodu Lwowskiego 1891 zapisana została pięknie po wszystkie czasy historii Synodu i naszego Kościoła.
W roku 1906 otrzymał parafię Jasienica Solna koło Drohobycza. Parafianie i zatoczenci-inteligenci z Rzeszowa żegnali go z żalem, bo cenili jego pracę dla nich, św. Kościoła i narodu. Swym niezmordowanym trudem położył trwały, mocny fundament pod dalszą egzystencję naszej cerkwi i parafii w Zalesiu i dla dalszej działalności swych następców. Mimo wrogich zakusów wtedy, gdy jego następca ks. Kamiński z niektórymi parafianami za przyczyną obcych donosów znalazł się niewinnie w Thalerhofie - tameczni wierni nie ulegli terrorowi i nie odstąpili od swego Kościoła i obrządku. Gorliwa i szczera praca Trudzącego się w winnicy Chrystusowej nie przepadła marnie i pozostawiła u wszystkich zasłużoną wdzięczną pamięć; niech zatem i to wspomnienie dawnego długoletniego zatoczencia i parafianina będzie kwiatem szczerej i wdzięcznej pamięci na jego grób.

Jul. Stef. [?]

We Lwowie w lipcu 1927.

[Przypis redakcji]

Z miarodajnego źródła donoszą nam, że w naszym nekrologu śp. ks. Jana Nehrebeckiego („Nywa” nr 6 z br., s. 229) niektóre daty są błędne. Zmarły urodził się w Przemyślu (a nie w Tarnopolu) 22 sierpnia 1853 w rodzinie mieszczańskiej, tam też ukończył gimnazjum w roku 1873, studia teologiczne w Wiedniu 1877, a 14 kwietnia 1878 roku był wyświęcony na prezbitera w Przemyślu.
Redakcja.



 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #13

     
diakon.Piotr.UKGK
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 66
Nr użytkownika: 16.164

diakon Piotr Siwicki
Stopień akademicki: doktor
 
 
post 9/04/2006, 1:15 Quote Post

Zastanawiam się, jak postąpić z tekstem A.A. Zięby: mam ksero maszynopisu jego referatu z 1989 r. w jęz. angielskim, materiał ten
uzyskałem od osoby trzeciej. Chyba wypadałoby się skontaktować z Autorem...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
diakon.Piotr.UKGK
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 66
Nr użytkownika: 16.164

diakon Piotr Siwicki
Stopień akademicki: doktor
 
 
post 9/04/2006, 1:27 Quote Post

QUOTE(arnold @ 5/04/2006, 17:45)
Grzegorz Hryciuk w książce "Przemiany narodowościowe i ludnościowe w Galicji Wschodniej i na Wołyniu w latach 1931-1948" pisze między innymi
"Równocześnie, jeśli wierzyć dokumentacji polskich placówek przesiedleńczych, w latach 1944-1946 swoje przywiązanie do polskości okazywały rodziny mieszane, także te, w których głową rodziny był Ukrainiec (osoba wyznania greckokatolickiego), a także niektóre rodziny greckokatolickie. Świadectwem ich polskiej świadomości narodowej były m.in. próby (udane) wstepowania do wojska polskiego. Manifestacyjną wręcz demonstracją polskości miało być złożenie próśb o wyjazd przez mieszkańców kilku miejscowości (m,in. Krynicy) z rejonu Medenic, Dublan, Sambora-"wyznania grek.kat., narodowości polsiej", którzy "będąc pod terrorem (Banderowców) zmuszeni byli wypowiedzieć się [wcześniej] jak Ukraińcy". Były wśród nich prawdopodobnie osoby, które przed wojną deklarowały swoja przynależność do szlachty zagrodowej. W wiekszości przypadków nie uzyskały one (ze względu na wyznanie) zgody na przesiedlenie".
*



Z "grupami przejściowymi" (a taką byli zarówno Ukraińcy-łacinnicy i Polacy-grekokatolicy - czy też rzymsko- i grekokatolicy, odpowiednio, ukraińsko- i polskojęzyczni) bywa jednak tak, że część ich członków deklaruje się tak czy owak w zależności od tego, "jak wiatr powieje". Perspektywa zostania obywatelem sowieckim zamieszkałym pod rządami Stalina nie była wesoła, stąd też - nie negując rzeczywistych, świadomych opcji propolskich - jakaś część tych ludzi miała chyba po prostu ochotę przenieść się do jakiegoś bardziej cywilizowanego kraju. Por. zjawisko podszywania się pod Polaków w celach imigracyjnych występujące wśród obywateli ZSRR i państw postsowieckich po 1989 r.

Jak wiadomo, zagrożeni deportacją "na Rodinu" jeńcy z b. Ukraińskiej Armii Narodowej (u boku Wehrmachtu) ratowali się (czy raczej byli ratowani przez czynniki kościelne) argumentem o obywatelstwie polskim...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

6 Strony  1 2 3 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej