Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Konflikt religijny w państwie Wandalów
     
Slavia
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 1
Nr użytkownika: 95.859

Jagoda Ja
Zawód: student
 
 
post 14/12/2014, 10:29 Quote Post

Członkowie tego plemienia byli arianami i prześladowania chrześcijan były na porządku dziennym - w zależności od panującego króla oczywiście. Ale moje pytanie jest następujące - jak na tworzenie i rozwój państwa Wandali w Afryce wpłynął rozłam wyznaniowy? Czy religijne zależności wywarły duży wpływ na kształtowanie się tego królestwa?
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
Furiusz
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 300
Nr użytkownika: 63.284

Zawód: student
 
 
post 14/12/2014, 10:38 Quote Post

Ciekawa może być lektura tekstów R. Wiśniewski, Local and Overseas Saints and Religious Identity in Vandal Africa, "Sacris Erudiri" t.52 (2013), s.103-118
czy
E. Fournier, Rebaptism as a Ritual of Cultural Integration in Vandal Africa [w:] Shifting Cultural Frontiers in Late Antiquity pod red. D Brakke, D. Deliyannis, E. Watts, Farnham 2012
Jeśli czytasz po bułgarsku (znając rosyjski da się to zrobić)
A. Tonev, Църква и религия в Кралството на вандалите и аланите при кралете Гейзерих (428 – 477) и Хунерих (477 – 484)
Cerkva i religija v kralctvoto na vandalite i alanite nri kralietie Geizerih (428-477) i Hinerih (477-484), "Istorija" t.22 (2014) - dostępne w internecie

Ten post był edytowany przez Furiusz: 14/12/2014, 10:39
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
konto_usuniete_28.02.16
 

Unregistered

 
 
post 14/12/2014, 12:30 Quote Post

QUOTE(Slavia @ 14/12/2014, 10:29)
Członkowie tego plemienia byli arianami i prześladowania  chrześcijan były na porządku dziennym - w zależności od panującego króla oczywiście. Ale moje pytanie jest następujące - jak na tworzenie i rozwój państwa Wandali w Afryce wpłynął rozłam wyznaniowy? Czy religijne zależności wywarły duży wpływ na kształtowanie się tego królestwa?
*


smile.gif drobna uwaga arianie tez byli chrześcijanami , a prześladowali wyznawców reguły rzymskiej .
 
Post #3

     
Vapnatak
 

Od Greutungów i Terwingów zrodzony z Haliurunnae
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 8.441
Nr użytkownika: 26.201

 
 
post 14/12/2014, 13:50 Quote Post

Wyrzucając ich precz na pustynię. smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
aljubarotta
 

VII ranga
*******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 2.841
Nr użytkownika: 70.958

Marek Sz.
 
 
post 14/12/2014, 14:25 Quote Post

QUOTE(Slavia @ 14/12/2014, 10:29)
Członkowie tego plemienia byli arianami i prześladowania  chrześcijan były na porządku dziennym - w zależności od panującego króla oczywiście. Ale moje pytanie jest następujące - jak na tworzenie i rozwój państwa Wandali w Afryce wpłynął rozłam wyznaniowy? Czy religijne zależności wywarły duży wpływ na kształtowanie się tego królestwa?
*


Zobacz (troszkę tendencyjne) świadectwo Wiktora z Wity (Historia persecutionis..., Dzieje prześladowania Kościoła w Afryce przez Wandalów).
Literatury na temat jest sporo, warto zacząć mimo wszystko od książki J. Strzelczyka, Wandalowie i ich afrykańskie państwo plus raczej drobny artykuł: "Arianie i katolicy w państwie wandalskim" [w:] Biedni i bogaci, s. 33-40
Dysponujemy bibliografią wandalską(choć nie odnotowałem tam kilku pozycji): http://www.oeaw.ac.at/imafo/fileadmin/mita..._13_01_2013.pdf
Z polskich autorów problemem zajmowali się m.in.
ks. S. Adamiak (https://uw.academia.edu/StanislawAdamiak)
I. Milewski (http://www.voxpatrum.pl/pdfy/Vox56/Milewski.pdf)
M. Wilczyński (Zagraniczna i wewnętrzna polityka państwa Wandalów)
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
MikoQba
 

J'essaie d'être une bonne personne
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 3.843
Nr użytkownika: 8.008

Jacques Nicolas
Stopień akademicki: Dysortograf
Zawód: Dziennikarz
 
 
post 4/01/2015, 16:49 Quote Post

Tak się miały sprawy religijne w Afryce północnej, rządzonej przez – przybyłą z zachodniej Polski – wandalską mniejszość germańską, (której mniej więcej kilkunastoprocentową mniejszością wewnętrzną byli sarmaccy Alanowie)…

(fragment wspomnianego wcześniej rozdziału z "Wandalowie i ich afrykańskie Państwo", prof. Jerzy Strzelczyk).

19 maja 483 Huneryk wydał edykt (który odczytano publicznie w Kartaginie w obecności posłów cesarskich), wzywający wszystkich biskupów katolickich jego państwa do stawienia się dnia 1 lutego roku następnego w stolicy celem przeprowadzenia dysputy religijnej z biskupami ariańskimi. Jako bezpośredni powód zwołania synodu podano przekraczanie przez katolików wydanego jeszcze przez Gejzeryka zakazu propagowania ich wiary w obrębie „sortes Wandalorum”. Kurierzy zawieźli rozkaz królewski do wszystkich miast wandalskiej Afryki. W oznaczonym terminie zjawiło się w Kartaginie około 460 biskupów katolickich z całego państwa, łącznie z wyspami Morza Śródziemnego. Prymas Kościoła katolickiego w Afryce, Eugeniusz, zaproponował królowi zaproszenie biskupów rezydujących w innych częściach świata, zwłaszcza zaś z Kościoła rzymskiego („który jest głową wszystkich kościołów”). Sens tej propozycji jest jasny: obecność na synodzie biskupów nie podlegających Hunerykowi musiałaby wzmocnić stanowisko strony katolickiej. Huneryk zrozumiał sens tego żądania natychmiast i odpowiedział Eugeniuszowi drwiąco: „Oddaj mi cały okrąg ziemi, by świat cały był pod moim panowaniem, a uczynię, co mówisz...” Dla wielu katolików, jak również dla Wiktora z Wity, było jasne od początku, że król zwołując synod kartagiński nie ma bynajmniej czystych intencji, że zależy mu nie tyle na przekonaniu, ile na sterroryzowaniu opozycji katolickiej. Niektórych wybitniejszych przedstawicieli hierarchii katolickiej poddał już na wstępie szykanom; na przykład biskupa Laetusa z Nepte najpierw uwięził, a następnie spalił na stosie. Hierarchowie Kościoła ariańskiego, z „patriarchą” kartagińskim Kirillą (Cyrylem) na czele, prawdopodobnie według wcześniej z władzą państwową uzgodnionego planu postępowali w sposób uwłaczający stronie przeciwnej. W tych warunkach o jakiejkolwiek rzeczowej dyskusji nie mogło być mowy. Katolicy ograniczyli się przeto do przedłożenia królowi i przeciwnikom przygotowanego wcześniej dokumentu, tzn. Liber fidei catholicae — zwięzłego wykładu wiary, przekazanego w pełnym brzmieniu przez Wiktora z Wity. Nie miało to jednak i nie mogło mieć wpływu na bieg wydarzeń. Pod pretekstem, że niepowodzenie synodu spowodowane zostało przez stronę katolicką, Huneryk rozkazał 7 lutego 484 roku zamknąć wszystkie kościoły katolickie w swoim państwie, a biskupom oznajmił, że pozostaną one tak długo zamknięte, aż zgodzą się powrócić do obrad synodu. Jak było naprawdę — nie wiadomo, gdyż dysponujemy jedynie jednostronnym przedstawieniem przebiegu niefortunnego synodu przez Wiktora z Wity. Ponieważ warunek królewski nie został spełniony, a przynajmniej takiego zdania był sam Huneryk, dnia 24 lutego tegoż 484 roku został wydany kolejny edykt, świadczący o nie byle jakiej zręczności argumentacyjnej władcy. Edykt ten nakazywał bowiem zastosowanie wobec katolików — poddanych królewskich — tych wszystkich ustaw cesarskich, które w państwie rzymskim wydane zostały przeciw heretykom. Sytuacja została więc diametralnie odwrócona: dla ariańskiego władcy Wandalów katolicy byli heretykami prześladowanymi odtąd jak gdyby — tak przynajmniej sugerował król — na podstawie prawnej ustalonej przez władców imperium. Jedynie ci katolicy, którzy do dnia 1 czerwca przejdą na arianizm, zostaliby wyłączeni spod działania tych praw. Następnie zakazano duchownym katolickim zwoływania jakichkolwiek zgromadzeń religijnych, nabywania świątyń lub ponownego ich wyświęcania, wykonywania sakramentów chrztu, wreszcie zabroniono im po prostu pobytu we wszystkich miastach i miejscowościach królestwa, a majątek kościołów katolickich miał przejść na własność kleru ariańskiego. Świeckim wyznawcom wiary katolickiej odebrano zdolność do najważniejszych czynności prawa cywilnego (np. czynienia darowizn, wystawiania pełnomocnictw), a piastującym jakiekolwiek urzędy dworskie godności te odbierano, ich samych pozbawiając czci. Wszelkie księgi katolickie miały zostać spalone. Cała ludność została podzielona na klasy o zróżnicowanej wysokości kar pieniężnych: w przypadku oporu wobec niniejszego edyktu musieli się liczyć z wygnaniem i konfiskatą mienia. Urzędnikom, którzy by ośmielili się już nie tylko przeciwstawić rozkazom królewskim, lecz z niedostateczną gorliwością je wypełniać, zagrożono śmiercią i konfiskatą mienia. Obecni jeszcze w Kartaginie biskupi katoliccy (niektórzy uznali za stosowne szukać wcześniej ratunku w ucieczce) zostali pozbawieni środków do życia i wyrzuceni poza mury miasta. Gdy pewnego razu próbowali poskarżyć się przejeżdżającemu tamtędy monarsze, ten kazał ich stratować kopytami końskimi. Po 1 czerwca rozpoczęło się ogólne „polowanie” na katolików, którzy nie zgodzili się na zmianę wiary. Wykonanie edyktu złożono w ręce duchowieństwa ariańskiego, które oczywiście dołożyło wszelkich starań, by możliwie najsurowiej potraktować konkurentów. Co prawda liczba zamordowanych była — jak się wydaje — niezbyt wielka, jako że ani królowi, ani arianom nie zależało na kreowaniu męczenników, wokół których mogłaby się później skupiać ewentualna dalsza opozycja katolików, ale nawet nasze niepełne dane pozwalają przyjąć szeroki zakres akcji proskrypcyjnej, niewątpliwie najdotkliwszej, jaka dosięgła kiedykolwiek katolików w państwie wandalskim. Zmasowana akcja przyniosła jej inicjatorom pewne sukcesy. Co prawda Wiktor z Wity zdaje się sugerować, że liczba odstępców od wiary katolickiej była znikoma, ale przebieg synodu laterańskiego z 13 marca 487, poświęconego niemal w całości kwestii warunków, pod jakimi można przyjmować odstępców na łono Kościoła, dowodzi czegoś przeciwnego. Udział jedynie 3 biskupów afrykańskich (obok 39 italskich) w tym synodzie świadczy o praktycznym odcięciu Kościoła afrykańskiego od łączności z powszechnym. Nie bagatelizując rozmiarów prześladowań katolików za panowania Huneryka ani nie próbując zdjąć z tego władcy odium, pragniemy wszakże zwrócić uwagę na pewne okoliczności polityczne, które pozwalają na represje antykatolickie spojrzeć szerzej. Niektóre posunięcia tego władcy byłyby trudne do zrozumienia bez uwzględnienia najważniejszego, jak sądzę, celu polityki wewnętrznej Huneryka, tym zaś było uchylenie zadekretowanego przez jego ojca porządku sukcesji tronu i zapewnienie go synowi Huneryka — Hilderykowi. Huneryk miał co prawda więcej dzieci z Eudocją, ale właśnie Hilderyka upatrzył sobie na następcę. Żeby ten cel osiągnąć, musiał jednak usunąć innych, rzeczywistych i potencjalnych, pretendentów. Najpierw doprowadził do skazania swej bratowej, żony młodszego brata Teodoryka, następnie ich syna, który według statutu Gejzeryka był pierwszym z wnuków tegoż na liście pretendentów do tronu. Z kolei skazano na wygnanie Godagisa, najstarszego syna młodszego (już nieżyjącego) brata Hunerykowego, Gentona, oraz jego żonę — los ich jest dla nas odtąd nieuchwytny. Podobny los spotkał wreszcie wspomnianego Teodoryka — najbliższego pretendenta do tronu po Huneryku. Szczegółów tej szeroko zakrojonej akcji nie znamy. Już Wiktorowi z Wity narzucały się analogie pomiędzy mordami politycznymi Huneryka a posunięciami jego ojca. Prawdopodobnie trwała ona kilka lat, ale i tak nie doprowadziła do pożądanego celu, skoro co najmniej dwóch synów Gentona przeżyło prześladowania. Mam na myśli Guntamunda i Trasamunda, którzy też wyprzedzili Hilderyka na drodze do tronu. Czwarty syn Gentona, Gelaris, także przeżył; nie wiadomo jednak, czy był on starszy czy młodszy od Hilderyka, możewięc jego usunięcie nie było potrzebne. Powstaje oczywiście pytanie, dlaczego Huneryk w tak uporczywy i skomplikowany sposób dążył do celu. Łatwiejsze byłoby przecież — jak słusznie zauważył Dietrich Claude — uchylenie dekretu Gejzeryka: „nie widać powodu, dla którego król nie mógłby uchylić ustawy swego poprzednika”. Widocznie wprowadzona przez Gejzeryka zasada senioratu była aprobowana przez szersze warstwy społeczeństwa wandalskiego (co — zauważmy — mogłoby wskazywać na starsze jej korzenie). Dlatego prześladowania Huneryka nie mogły ograniczyć się jedynie do członków dynastii Hasdingów, lecz objęły część arystokracji i szerszych kręgów ludności wandalskiej. Zdaje się, że prześladowania te przypadły na rok 481 lub najpóźniej 482. Podobnie jak wobec katolików, również w tym „wewnętrznym” konflikcie politycznym nie cofał się Huneryk nawet przed zabójstwem najwyższych dostojników, jeżeli sprzeciwiali się jego woli. „Biskupa swej religii, imieniem Jucundus, nazywanego patriarchą [był on poprzednikiem znanego już nam Kirilli — J. S.], kazał spalić na oczach zebranego tłumu w środku miasta, u wejścia na ulicę Nową za to, że bardzo był wziętym w domu Teodoryka, rodzonego brata króla; podobno przy pomocy tegoż biskupa wspomniany dom mógł dojść do władzy królewskiej (...) Lecz i spośród hrabiów i szlachty swego narodu bardzo wielu, fałszywymi zarzutami zasypując za sprzyjanie bratu, to palił, to mieczem ścinał, naśladując ojca Gejzeryka...” Naśladując metody ojca, nie zamierzał jednak Huneryk kontynuować jego polityki ani realizować jego woli. Zacytujmy jeszcze Wiktora z Wity, który srożenie się Huneryka wobec własnych współplemieńców i współwyznawców opisuje po to, by bardziej go pogrążyć w opinii czytelników Dziejów prześladowania: „Ojciec Gejzeryk, umierając, polecił mu w opiekę wielu pod przysięgą; ten jednak, niepomny wiary i gwałcąc przysięgę, wymordował ich wśród katuszy i pożarów. Niejakiego Heldikasa, którego jego ojciec uczynił przełożonym królestwa, już wysłużonego i leciwego, w sposób hańbiący kazał ściąć mieczem, jego żonę zaś wespół z inną, imieniem Teukaria, na środku miasta spalił. Ciała ich kazał włóczyć po drogach i ulicach, aż wreszcie, zaledwie uproszony przez swych biskupów, pozwolił je wieczorem pogrzebać. Brata Heldikasa, Gamuta, nie mógł zabić, gdyż ten uciekł do ich kościoła; zamknął go jednak w obrzydliwym miejscu ustępowym, gdzie go długo trzymał. Potem skazał go razem z pewnym koziarzem i wieśniakiem na kopanie dołów dla użytku winnic; dwanaście razy w roku, to jest co miesiąc, wymierzał im okrutną chłostę, dając zaledwie odrobinę wody i chleba. Tak cierpieli przez pięć lub więcej lat (...) Również spalił bardzo wielu kapłanów i diakonów swoich, albo zwierzętom rzucił na pożarcie.” „Pozbywszy się wkrótce wszystkich, których się lękał — kontynuuje Wiktor z Wity — i utwierdzając sobie, jak mniemał, królowanie, krótko trwać mające i znikome, ze wszech stron bezpieczny i spokojny, wszystkie pociski szału swego, rycząc jak lew, zwrócił przeciw Kościołowi.” O tym jednak, że w szaleństwie Huneryka nie brak było metody, inaczej mówiąc — że nie ślepy fanatyzm religijny kierował ariańskim władcą, świadczy wymownie pewien istotny szczegół, dotąd tu pominięty, a dotyczący głośnego synodu kartagińskiego latem 484 roku. Zgromadzonym tam biskupom katolickim zaproponował „tyran” uznanie praw syna Hilderyka do tronu. W zamian za złożenie odpowiedniej przysięgi oraz rezygnację z utrzymywania kontaktów z Kościołem rzymskim Huneryk proponował biskupom katolickim restytucję ich biskupstw: „Przysięgnijcie — żądał od nich — na piśmie, że po śmierci pana naszego, króla, jego syna Hilderyka pragniecie mieć królem oraz że żaden z was nie jędzie posyłał listów do krajów zamorskich; o ile przysięgniecie na to, przywróci was kościołom waszym.” Wiktor z Wity jakby nie dostrzegał głębszego zamysłu politycznego króla, który wspomniany już współczesny nam historyk niemiecki D. Claude określa jako „niemal rewolucyjny”. Opisując stanowisko strony katolickiej wobec przedstawionej jej propozycji, Wiktor przyznaje, że było ono podzielone, przyczyn rozbicia opinii upatruje — powierzchownie — w różnej interpretacji boskiego przykazania zabraniającego przysięgać. Również stronie przeciwnej Wiktor przypisuje jedynie złą wolę, skoro zarówno ci katolicy, którzy pragnęli złożyć żądaną przysięgę, jak i ci, którzy jej odmówili, zostali potraktowani podstępnie i bezwzględnie: „Przysięgającym tak powiedziano: «Ponieważ przeciw przykazaniu Ewangelii chcieliście przysięgać, nakazał król, abyście miast i kościołów waszych nigdy nie oglądali, lecz zesłani na prawie osadników, otrzymali ziemię do uprawy, tak jednak, że nie wolno wam odmawiać psalmów ani się modlić, ani książki do czytania nosić w ręce; nie będziecie chrzcić ani udzielać święceń, ani się ważyć nikogo rozgrzeszać.» Podobnie mówią do nie przysięgających: «Ponieważ nie życzycie sobie królowania syna pana naszego, dlatego przysięgać nie chcieliście. Dlatego kazano was przesiedlić na wyspę Korsykę, gdzie będziecie ścinać drzewa na budowę królewskich okrętów.»” W rzeczywistości sprawa chyba wyglądała nieco inaczej. Mając trudności w przeprowadzeniu swoich planów sukcesyjnych wobec oporu poważnych kręgów Wandalów i Alanów, Huneryk zdecydował się szukać sojuszników wśród katolickiej ludności romańskiej. Zdawał sobie widać sprawę ze znaczenia czynnika miejscowego w swym państwie i nie bez słuszności mógł domniemywać, że w tej sprawie może liczyć na poparcie Rzymian w zamian za daleko idące ograniczenie zakazów religijnych. W końcu Rzymianie nie byli (przeciwnie niż Wandalowie i Alanowie) w żaden sposób przywiązani do zasady senioratu, a poza tym (co jak zwykle trafnie podniósł D. Claude) — rozumując bardziej dalekosiężnie — obalenie tej zasady mogło zwiększyć wpływ Kościoła przy kolejnych zmianach na tronie, czego nie można było powiedzieć w warunkach obowiązywania zasady senioratu, działającej niemal automatycznie. Czy propozycja Huneryka pod adresem biskupów katolickich była szczera? Nie widać, wbrew przytoczonej relacji i interpretacji Wiktora z Wity, powodów do zaprzeczenia jej szczerości. Wobec opisanych już konfliktów ze znaczną częścią „swoich” Hunerykowi mogło w 484 roku naprawdę zależeć na pojednaniu z katolikami, o ile ci byliby skłonni zaakceptować podyktowane warunki polityczne. Kto wie, czy nie był to najważniejszy powód zwołania synodu kartagińskiego. Kto wie (chronologia wydarzeń nie jest ustalona w sposób ścisły), czy kaźń patriarchy ariańskiego Jucundusa i dostojników wywodzących się jeszcze z kręgu Gejzeryka i na pewno reprezentujących linię polityczną ojca, nie pozostaje w bezpośrednim związku z zarysowującą się zmianą polityki dworu wobec katolików? Z pewnością zamordowani czy skazani należeli do przeciwników nowego kursu, może byli wręcz liderami opozycji? Dużo zależało od postawy biskupów katolickich, którzy — po usunięciu w poprzednich dziesięcioleciach przeważającej części świeckiej warstwy kierowniczej — byli w gruncie rzeczy jedynym liczącym się politycznie kręgiem przywódczym ludności rzymskiej. Wszystko wskazuje na to, że biskupi nie dostrzegli szansy lub nie chcieli z niej skorzystać. Prawdopodobnie nie tyle perspektywa zmiany ustawy sukcesyjnej i panowania Hilderyka odstraszała katolików, ile drugi warunek: zerwanie kontaktów z „krajami zamorskimi”, pod którymi należy rozumieć (i rozumiano to dobrze wówczas) przede wszystkim papieski Rzym. W przeciwieństwie do późniejszych Wizygotów i Franków, których katolickie Kościoły rozwijały się w praktycznej niezależności od papiestwa, tradycje oraz dziesięciolecia prześladowań związały Kościół afrykański ściśle ze Stolicą Apostolską i z Kościołem powszechnym. To że Kościół rzymski oraz sobory ekumeniczne — najwyższy podówczas uznawany organ tego Kościoła — znajdowały się pod (niekiedy przemożnym) wpływem cesarza, nie stanowiło dla biskupów i wiernych Kościoła afrykańskiego przeszkody, skoro wielu (może nawet zdecydowana większość) wiernych właśnie z Konstantynopola wypatrywało wyzwolenia spod jarzma barbarzyńców, a przynajmniej ulżenia ich doli. Natomiast dla władców wandalskich, pozostających z różnym natężeniem wrogości, ale zawsze poza cesarstwem, wszelkie tendencje do wiązania się afrykańskiego Kościoła z powszechnym musiały być wielce podejrzane, godziły bowiem w suwerenność państwa. Za wszelką cenę należało przeciwdziałać sytuacji, by Kościół afrykański pozostawał w zależności od jakiegokolwiek ośrodka dyspozycyjnego położonego poza granicami państwa i poza sferą wpływów królów wandalskich. Jedną z możliwości była likwidacja Kościoła katolickiego poprzez nakłonienie czy zmuszenie jego wyznawców do przejścia na arianizm — do tego dążyli władcy wandalscy od Gejzeryka do Trasamunda różnymi metodami i raczej z miernym rezultatem. Była jednak i druga możliwość: uznanie Kościoła katolickiego w Afryce, ale przy zerwaniu przezeń ekumenicznego kontaktu z innymi Kościołami, to znaczy poprzez uczynienie z niego Kościoła krajowego, autokefalicznego. Wygląda na to, że około 484 roku Huneryk zdecydował się na to drugie rozwiązanie. Nie znalazł jednak zrozumienia i poparcia wśród większości episkopatu katolickiego. Przeważyła nieufność i niechęć. Wszak już dawniej, w 481 roku, wyciągał król jak gdyby rękę do katolików, wyrażając zgodę (choćby pod naciskiem dyplomacji cesarskiej) na obsadzenie wakującej stolicy kartagińskiej, a wkrótce potem nastąpiły prześladowania. Czyż nie prowokacją, strony katolickiej tym razem, było ujawnione w trakcie trwania synodu 484 roku żądanie przekształcenia go w synod ekumeniczny poprzez zaproszenie nań przedstawicieli episkopatu krajów nie podlegających władzy Huneryka? Tego właśnie Huneryk pragnął uniknąć! Jeżeli jednak zamiar Huneryka się nie ziścił i nawet jeżeli nie miał szans realizacji, należy mu się uwaga jako nowej i pierwszej w skali wszystkich państw „sukcesyjnych” koncepcji pogodzenia czy rozwiązania tkwiących w nich sprzeczności, wynikających z faktu politycznego podporządkowania sobie miejscowej, wysoko rozwiniętej cywilizacyjnie i mającej długie tradycje kulturalne większości przez napływową germańską, odmienną religijnie mniejszość. Wyzwaniu temu, które można traktować jako podstawowy dylemat państw sukcesyjnych, w różnych państwach z różnym powodzeniem próbowano różnie odpowiedzieć. Ostrogoci w Italii za panowania Teodoryka Wielkiego i jego bezpośrednich następców reprezentowali tendencję do ścisłego, lecz nieantagonistycznego oddzielenia od Rzymian. Obie grupy etniczno-kulturowe miały rozwijać się niezależnie od siebie i w daleko posuniętej separacji — prawnej, ustrojowej, językowej, kulturalnej i religijnej. Wizygoci w Galii, a zwłaszcza później w Hiszpanii, dążyli natomiast do zniwelowania różnic i zbliżenia obu grup ludności. Po różnych mniej udanych próbach (była wśród nich próba unifikacji na gruncie zmodyfikowanej, „osłabionej” wersji religii ariańskiej), decydującym krokiem na tej drodze była konwersja króla i ludu na katolicyzm w wyniku III soboru toledańskiego w 589 roku. U progu najazdu muzułmańskiego na początku VIII wieku, który oznaczał gwałtowne przerwanie rodzimych procesów rozwojowych, potomkowie Rzymian i Gotów w Hiszpanii byli w przededniu utworzenia pierwszego w Europie narodu średniowiecznego — Hiszpanów. Jeszcze inaczej ukształtowała się sytuacja we Francji Merowingów. Tutaj, przynajmniej w niektórych regionach kraju, Frankowie nie ustępowali liczebnie miejscowej ludności rzymskiej, kontakty pomiędzy Kościołem katolickim w Galii a papiestwem i Cesarstwem Wschodnim były w praktyce minimalne, przyjęcie przez Chlodwiga pod koniec V wieku chrześcijaństwa w wersji rzymskiej i nawiązanie sojuszu z papiestwem sprawiły, że stosunek miejscowej ludności do Franków i dynastii królewskiej był inny niż w większości państw sukcesyjnych, a Kościół frankijski akceptował istnienie aktualnej organizacji państwowej.

Afrykańskie państwo Wandalów służy zaś za przykład, jak nie należało układać wzajemnych stosunków. Brutalny i przez żadną instancję cesarskiego ładu niezaakceptowany podbój, bezwzględne wywłaszczenie miejscowych właścicieli ziemskich, gorliwość, a nawet fanatyzm religijny ariańskich Wandalów, będące po części przyczyną, a po części skutkiem takiej samej fanatycznej gorliwości tamtejszych katolików oraz ścisłych powiązań Kościoła katolickiego z Kościołem powszechnym — wszystko to doprowadziło do stanu wrogiej separacji obu (miejscowej i zdobywczej) grup etnicznych. Ta wrogość stała na przeszkodzie wszelkim próbom asymilacji czy choćby wzajemnemu zbliżeniu. I chociaż nie zdołała im zupełnie zapobiec, to przecież sprawiła, że w latach trzydziestych VI wieku, gdy państwo wandalskie znalazło się w obliczu śmiertelnego zagrożenia ze strony cesarstwa, znaczna większość społeczeństwa objętego strukturą polityczną władców wandalskich stanęła naprzeciw siebie, w dwóch wrogich obozach, jak za Gejzeryka. Próba Huneryka zmiany tego stanu rzeczy pozostała epizodem. Gdy umierał 23 grudnia 484 roku na ciężką, trudną do określenia chorobę (którą autorzy katoliccy zgodnym chórem, choć w różny sposób, tłumaczyli zemstą i karą Bożą), był chyba świadomy, że nie osiągnął żadnego z celów swego panowania. Plemiona berberyjskie (mauryjskie), gdy nie stało Gejzeryka, poczuły się na tyle bezpieczne, że same przeszły do ofensywy. Siła ofensywna państwa, nie wiadomo w jakim stopniu ze świadomej inicjatywy Huneryka, w jakim zaś z przyczyn odeń niezależnych, uległa drastycznej redukcji; państwo Wandalów przestało być aktywnym partnerem polityki śródziemnomorskiej i europejskiej. Konflikt „wewnętrzny” wśród ludu panującego został wprawdzie siłą rozstrzygnięty przez króla, ale za jaką cenę! Konflikt z Kościołem katolickim nie przyniósł państwu znaczącego sukcesu, a z prześladowań doby Huneryka Kościół ten wychodził wprawdzie nie bez bolesnych blizn, ale niepokonany i z nienaruszonym autorytetem. Król, który ogromną wagę przywiązywał do akcentowania wysokiej, równej cesarskiej, rangi swej władzy, który dokumenty stylizował na modłę ustaw i edyktów cesarskich, który próbował stosować zasady prawa rzymskiego do spraw sądowych pomiędzy Wandalami, który — i w tym naśladując imperatorów — kazał od swego imienia nazwać miasto (zapewne Hadrumetum) mianem Huniricopolis, nie zdołał urzeczywistnić nawet swego najgłębszego pragnienia — przekazania tronu synowi Hilderykowi. Ten osiągnął wprawdzie tę godność, ale dopiero wiele lat później, przeżywszy dwóch kolejnych władców. Zasada senioratu zbyt silnie zakorzeniona była widocznie w świadomości politycznej Wandalów i Alanów, by dało się ją arbitralnie odrzucić wolą najbardziej nawet autokratycznego i bezwzględnego władcy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej