Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
23 Strony « < 21 22 23 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Okręg Śląski ZWZ / AK
     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 20/01/2016, 16:36 Quote Post

Chciałem dziś udostępnić coś innego, ale natrafiłem na interesujące źródło, które rzuca nowe światło na funkcjonowanie Inspektoratu Opolskiego, a w szczególności kwestii, której nie potrafię rozpracować, a więc włączenia regionu bytomsku - gliwickiego do tegoż Inspektoratu. Oto bowiem natrafiłem na zeznanie Teofila Baksika z Mikulczyc (dziś dzielnica Zabrza).

Warto skonfrontować to z tym, co pisałem tutaj:

http://www.historycy.org/index.php?showtopic=55490&st=326

Teofil Baksik, zeznając w dniu 9 marca 1974 roku przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich, powiedział:

„Od urodzenia zamieszkuję w Mikulczycach, które przed wojną należały do Śląska Opolskiego. Należałem do Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech. Była to I Męska Drużyna Harcerska im. Małkowskiego Andrzeja. Pełniłem funkcję zastępowego, skarbnika i przybocznego. W tym czasie drużynowym był Przybycień Aleksander, a kiedy odbywał służbę wojskową, tę funkcję pełnił Roman Wolnica (w latach 1935 - 1937). [...]
Już we wrześniu [1939 r.] zebrałem grupkę młodszych harcerzy (Wincenty i Alojzy Wolnica, Henryk Brylok, Niewiedzioł Stanisław, Kotlorz Józef, Hanusek, Stanisław Pietrek) i przez nich nawiązałem kontakt z gimnazjalistami Polskiego Gimnazjum w Bytomiu (Kotlorz Józef, Hanusek i Pietrek Konrad Poloczek, Suszka Jerzy). Ta grupka nie miała nazwy organizacyjnej, a chodziło o podniesienie ludzi na duchu. Ponieważ w Mikulczycach nie było już nabożeństw polskich, jeździliśmy lub chodziliśmy do Rudy Śląskiej. W ten sposób nawiązała się łączność z Rudą Śląską, ze Stefanem Janikiem (harcerz). Ten nas włączył do organizacji Polskie Siły Zbrojne - przynosił gazetkę „Świt”. Janik mówił mi, że połączy nas z członkami POP, jednak w kwietniu nastąpiły aresztowania i do tego nie doszło. Bodajże w sierpniu 1940 r. nawiązałem kontakt przez Romana Wolnicę, który przyjechał z wojska niemieckiego - a był moim drużynowym przez 2 lata, z kuzynką jego, a ta skontaktowała mnie ze Skolikiem Janem. Po parunastu dniach przyjechał do mnie Hulok Henryk, Glagla Teofil, Bujoczek Józef, Musioł i wówczas też był Kornas.
Już w pierwotnej grupie przyjęliśmy pseudonimy. Ja miałem: Filek. Hulok Henryk był wojskowym i dlatego wybrano go na komendanta. Otrzymaliśmy od SZP zadanie: wywiad, robienie sabotażu i sporządzanie list Polaków /celem rozeznania środowiska/. Na rowerze jeździłem do Dobrzenia Wielkiego za Opolem, lecz nazwiska tego gimnazjalisty sobie nie przypominam, do Wielkich Borków (powiat Olesno) - do Ligęzy Alojza, do Sieroniowic do Krupy (pow. Strzelce Opolskie). Chodziło o zakładanie grup podziemnych. Łączniczką z w.w. była Władarska Róża z Biskupic. Zorganizowaliśmy już broń: 2 pistolety i mały karabin i około 150 szt. naboi. Przechowywał broń Weiser Józef, zaciągnięty do wojska niemieckiego i później ściągnięty z wojska w związku z przynależnością do organizacji i podobno zginął w Katowicach, pochowany na cmentarzu wojskowym.
18 XII 40 r. zostałem aresztowany. Przebywałem w Katowicach, Gliwicach i w Bytomiu, gdzie na sesji wyjazdowej Sondgerichtu z Katowic skazany zostałem na 7 lat więzienia. Występowałem sam. W czasie śledztwa, przebywając jeszcze w Katowicach, pod koniec lutego 1941 r. byłem konfrontowany z Kornasem, który wówczas przebywał w więzieniu w Zabrzu. Kornas potwierdził, że u mnie był. Ja się nie przyznałem, że należałem do organizacji.”


Z powyższego wynikałoby, że przekazanie terenu obejmującego Bytom, Zabrze i Gliwice z Inspektoratu Katowice do Inspektoratu Opolskiego nastąpiło pod koniec lata 1940 roku.

 
User is offline  PMMini Profile Post #331

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 22/01/2016, 15:54 Quote Post

27 sierpnia 1940 roku niemieccy urzędnicy przybyli do willi „Lusia” w Wiśle - Jaworniku, gdzie akurat przebywał komendant Okręgu Śląskiego Związku Walki Zbrojnej. Doszło do strzelaniny, w trakcie której Korol został trafiony (nie chcąc wpaść w ręce Niemców, popełnił samobójstwo). W willi „Lusia” Niemcy znaleźli dokumenty, które naprowadziły ich na ślad struktur konspiracyjnych. Wydarzenie to w taki sposób opisał Juliusz Niekrasz w książce Z dziejów AK na Śląsku:

„W dniu poprzedzającym śmierć Korola, 26 sierpnia, w willi „Lusia” w Wiśle-Jaworniku przebywali bratankowie pierwszego wojewody śląskiego, Michał i Benedykt Rymerowie, Ksawery Lazar, Paweł Ulczok, jej właścicielka Maria Kwaśna oraz narzeczona Ulczoka, Hildegarda Nandzikówna. Ta ostatnia była znajomą Kwaśnych, w willi „Lusia” mieszkała już od kilku miesięcy. Tego dnia przyjechał tutaj z Krakowa Józef Korol. Rano 27 sierpnia wydał rozkaz Pawłowi Ulczokowi, aby jechał do Rybnika. Ulczok udał się tam na rowerze. Przed południem wyruszył do Bielska Lazar również z jakimś rozkazem Korola. Około godziny 15 komendant wysłał braci Rymerów do Wisły-Głębce, do willi „Ludwisia”, przedostatniej ich kwatery (do dnia 20 sierpnia 1940 r.), z poleceniem przywiezienia stamtąd garderoby. W willi „Lusia” pozostali wiec Korol, Nandzikówna i Kwaśna.”

Z protokołu przesłuchania Benedykta Rymera wynika, że Korol przyjechał do Wisły dopiero 27 sierpnia rano. Oto bowiem - zeznając w dniu 28 listopada 1940 roku - tak opowiadał on o tym, co się wówczas stało:

„Wczesnym rankiem w dniu 27 VIII 1940 r. przybył do willi także Korol, wrócił prawdopodobnie z Krakowa. Około godz. 10 otrzymał Ulczok rozkaz od Korola i natychmiast odjechał rowerem. Nie wiem, o co chodziło. Z rozkazem pojechał do Katowic. Przed południem wyjechał także Lazar z jakimś rozkazem, prawdopodobnie do Bielska.”

Tymczasem wróćmy do ustaleń Niekrasza:

„Około godziny 16 do „Lusi” przybyła grupa Niemców. W jej skład wchodzili urzędnicy uzdrowiska Wisła wraz z burmistrzem, przedstawicielem Urzędu Powierniczego, partii NSDAP, Wehrmachtu oraz Siedlungskommando (to ostatnie przeprowadzało wysiedlanie ludności). Zadaniem tej komisji był spis i sekwestracja willi opuszczonych lub zajmowanych przez Polaków.
W willi „Lusia” nikt nie odpowiadał na dzwonki i pukania i komisja po objęciu budynku spisem zaczęła się oddalać. Nandzikówna widziała przez firankę grupę cywilnych i umundurowanych Niemców, powiadomiła o tym Korola, mówiąc, że przed willą jest gestapo. Komendant przywiózł poprzedniego dnia nominacje, awanse i odznaczenia dla członków ZWZ. Były to dokumenty szczególnie kompromitujące, gdyby wpadły w ręce niemieckie, zdekonspirowałyby wiele osób. Korol przystąpił do natychmiastowego palenia przywiezionych dokumentów i innych – równie tajnych – jakie miał w podręcznej teczce, zawierającej między innymi wykazy punktów kontaktowych na wszystkie inspektoraty i obwody. Palenie trwało około 10 minut. Tymczasem któryś z członków komisji odwrócił się i dostrzegł wydobywający się z komina wilii dym, co oznaczało, że ktoś tam przebywa. Niemcy zawrócili i zaczęli energicznie dobijać się do drzwi. Wówczas Nandzikówna uchyliła okno i powiedziała, że tu pokoju się nie wynajmuje, a gospodyni nie ma i ona nikogo nie wpuści. Jeden z Niemców pokazał jakiś znaczek w klapie marynarki i kazał jej natychmiast otwierać. Korol zabrał walizkę z pozostałymi papierami i kazał Nandzikównie uciekać wraz z nim wyjściem przez garaż. Niestety, było już za późno. Niemcy otoczyli willę i zaczęli się do niej włamywać. Korol przekonawszy się, że nie zdoła uciec, kazał Nandzikównie niszczyć dokumenty, które miał w walizce. Nandzikówna pobiegła z walizką do kuchni, wyjęła łopatką żar z pieca i wrzuciła go na papiery, które zaczęły płonąć. Tymczasem Niemcy wyważyli drzwi od strony garażu i wdarli się do środka. Korol wybiegł na taras. Właścicielka willi już na początku zajścia położyła się do łóżka. Korol zaczął strzelać do Niemców znajdujących się na zewnątrz willi, jak i przez drzwi prowadzące na taras. Niemcy usiłowali go ująć. Posługując się Nandzikówną jako tarczą ochronną, podprowadzili ją pod drzwi i kazali wezwać Korola do zaprzestania ognia. Komendant posłuchał wezwania, przerwał strzelanie i otworzył drzwi. W tym momencie Nandzikówna rzuciła się na podłogę. Rozpoczęła się wymiana strzałów przez otwarte drzwi. W pewnym momencie jedna z kul trafiła Korola w nogę. Widząc, że sytuacja jest beznadziejna i nie chcąc dać się wziąć żywcem, Korol zażył cyjankali, które zawsze nosił przy sobie. Śmierć nastąpiła bardzo szybko.”


Powróćmy jednak do zeznań Rymera:

„Około godz. 18.30 wracaliśmy już z Głębców do Wisły. Niedaleko drogi, prowadzącej z Wisły do Jawornika, spotkaliśmy Lazara, który przed chwilą wrócił z Bielska. Wzburzony i zdenerwowany powiedział nam, że w willi „Lusia” musiało się coś stać, bo tam strzelano. On osobiście jeszcze tam nie był, opowiadali o tym jednak ludzie w restauracji, znajdującej się przy drodze do Jawornika.”

Niemcy z początku nie zdawali sobie sprawy, kto został przez nich zabity. Przybyli na miejsce funkcjonariusze gestapo po zbadaniu resztek nie dopalonych jeszcze dokumentów domyślili się, że zginął członek konspiracji wysokiego szczebla. Rozesłano zdjęcie zabitego, które przedstawiono konfidentom, by postarali się rozpoznać, kto jest na zdjęciu. Dopiero tą drogą zdołano ustalić, że zabitym jest komendant Okręgu Śląskiego ZWZ Józef Korol.

Nowym komendantem Okręgu Śląskiego ZWZ (PSZ) został inż. Józef Szmechta, który to jest postacią niezwykle tajemniczą. Niewiele na jego temat wiadomo. Urodził się 16 lutego 1900 w Nowej Wsi Królewskiej pod Opolem (dziś dzielnica Opola). W okresie międzywojennym pracował w firmie budowlanej w Katowicach, a równocześnie miał kierować terytorialną śląską siatką wywiadu pomocniczego. Według Ryszarda Hajduka, w III Powstaniu Śląskim miał on być oficerem w dywersyjnej grupie „Wawelberga”, nie udało mi się jednak natrafić na potwierdzenie tego faktu, a biorąc pod uwagę jego wiek, wręcz uznać należy za mało prawdopodobne, by już wtedy miał on stopień oficerski.

Obowiązki szefa sztabu pełnił odtąd ppor. Karol Kornas z Piotrowic, dotychczas stojący na czele Oddziału II Komendy Okręgu, którą to funkcję zresztą zachował. Urodził się on 16 października 1913 roku. Jak zeznała w OKBZH w Katowicach w dniu 14 marca 1974 roku jego żona Aleksandra, w roku 1934 ukończył on gimnazjum im. Mikołaja Kopernika w Katowicach, po czym odbył służbę wojskową, uzyskując stopień kaprala podchorążego. Przede wszystkim znany był przed wojną ze swego zaangażowania w działalność w ZHP. W 1936 roku uzyskał stopień harcerza Orlego. Jego żona podkreśla, iż przeszedł wszystkie szczeble kariery harcerskiej - poprzez zastępowego, przybocznego drużynowego, a w końcu drużynowego drużyny harcerskiej im. Karola Miarki w Piotrowicach. Ciągle uśmiechnięty ciemny szatyn, średniego wzrostu „działał na młodzież jak magnes” - jak napisał o nim Franciszek Stryj. W sierpniu 1939 roku został zmobilizowany i wziął udział w kampanii wrześniowej.

Śmierć Józefa Korola nie zatrzymała rozbudowy struktur ZWZ. W meldunku sytuacyjnym z 21 listopada 1940 roku gen. Rowecki w taki oto sposób scharakteryzował gen. Sosnkowskiemu dorobek organizacyjny Okręgu Śląskiego ZWZ:

„Stan liczbowy oddziałów: 167 plut[onów], 105 of. sł[użby] czynnej, 7.497 szer. sł[użby] czynnej, 7 of. w st. rez[erwy] włas[nej], 5.930 szer. rez[erwy] włas[nej], 10 of. w st[anie] rez[erwy], 3 in. org[anizacji], 6.300 szer. rez[erwy] in. org[anizacji]; stan nie wystarczający do spełnienia zadań, zwłaszcza brak dowódców. Uzbrojenia brak. Wyszkolenie tylko przedwojenne. Bezpieczeństwo pracy małe z powodu dużej ilości Volksdeutschów. Zakonspirowanie dobre. Praca lepsza niżby się można spodziewać ze względu na niezwykle trudne warunki.
Inteligencja wywieziona, nieustanny terror [wobec] wszystkich objawów polskości. Pomimo tego Polacy trzymają się dobrze i organizacja ma równie silne oparcie w masach jak w innych okręgach. Niezwykle trudne warunki legalizacji oficerów i podoficerów zawodowych – stąd ich brak. Podstawą roboty jest tu element robotniczy. Odznacza się on dużą odwagą i ofiarnością. Większość działaczy niepodległościowych na tym terenie ukrywa się pod maską Volksdeutschów. – Metody pracy mają charakter wallenrodyzmu. Wszystkie ugrupowania polityczne na terenie rozbite, wszystkie organizacje niepodległościowe współpracują z nami.”


Zdaniem Juliusza Niekrasza, sztab Korola nie przybrał nigdy ostatecznej postaci, a pod względem wojskowym nie przypominał wojskowego sztabu dużej jednostki:

„Ten stan rzeczy znała Komenda Obszaru Krakowskiego ZWZ i delegowała na Śląsk mjr. Witolda Obidowicza z zadaniem przebudowy sztabu. Mjr. Obidowicz miał pełnić obowiązki szefa sztabu Śląskiego Okręgu ZWZ, ale wyznaczonego zadania nie wykonał. Nie zdążył jeszcze przyjechać na Śląsk, gdy Korol poległ w Wiśle - Jaworniku w 1940 r. Z następcą Korola, Józefem Szmechtą, mjr. Obidowicz nie zdołał nawiązać kontaktu. W niespełna cztery miesiące później Śląski Okręg ZWZ uległ rozbiciu.”

Tymczasem wróćmy do pisma Salomei Grzbiel, z d. Rymer, z 7 maja 1970 roku, w którym to opisała ona działalność konspiracyjną swych braci, Michała i Benedykta:

„Do domu rodziców przybywali ukradkiem i sporadycznie, natomiast częściej w zajmowanym przeze mnie i brata Władysława mieszkaniu w Chorzowie przy ul. Dębowej 10, gdzie odbywały się spotkania, w których udział bali bracia, Ksawery Lazart i niekiedy Ulczok „Paulek”. Pamiętam, że Benedykt przebywając u mnie w okresie przed aresztowaniem przez 3 tygodnie sporządzał szczegółowe mapy okręgu przemysłowego oraz rysunki techniczne granatów i innych części broni, produkowanych przez huty „Baildon” i „Batory”.”

Ale oto 17 listopada 1940 roku aresztowany został przez Niemców Karol Kornas, szef Oddziału II (wywiad i kontrwywiad) Komendy Okręgu Śląskiego, pełniący równocześnie funkcję szefa sztabu Okręgu. Czy do jego wpadki przyczyniła się łączniczka, Helena Mathea ps. „Julka", zwana Matejanką, która do historii przeszła jako „Krwawa Julka"? Nie ma na to bezpośrednich dowodów, ale wiele wskazuje na to, że już wówczas była agentką gestapo. Następnego dnia, mianowicie 18 listopada aresztowany został zastępca komendanta Inspektoratu Katowice, Jan Skolik ps. „Brzeziński”, a następnego dnia – Michał i Benedykt Rymerowie, którzy kierowali skrzynką kontaktową Komendy Okręgu. Oddajmy w tym miejscu głos Niekraszowi:

„Kornas po kampanii wrześniowej powrócił do Piotrowic, gdzie zamieszkiwał przed wojną. Ukrywał się, najczęściej korzystał z bezpiecznej meliny w Sosnowcu, jakiej użyczyła mu jego ciotka. W wymienionym dniu, po przyjeździe w godzinach rannych do Katowic z Sosnowca, został aresztowany na dworcu. Gestapo miało metodę szybkiego działania i można przypuszczać, że niezwłocznie po aresztowaniu poddany on został wyrafinowanym torturom, mającym zmusić go do podania miejsca ukrywania się poszukiwanych członków ZWZ, między innymi braci Rymerów. Kornas, chyba w przekonaniu, że bracia już zlikwidowali swą starą melinę w Dziedzicach (w domu Młostków) i zbiegli z tej miejscowości, wskazał ich adres. Tymczasem Rymerowie nadal przebywali w Dziedzicach. Doprowadziło to do ich ujęcia w dniu 19 listopada wieczorem.”

Przebieg aresztowania Rymerów asystent kryminalny gestapo, Marohl, który kierował akcją ich aresztowania, opisał w swym raporcie następująco:

„W czasie przesłuchania podał Karol Kornas, że w Dziedzicach jest punkt kontaktowy organizacji, gdzie z pewnością dyżuruje łącznik. Położenie wskazanego domu zostało dokładnie określone. Po przyjeździe do Dziedzic stwierdzono, że chodzi o budynek położony przy ul. Zipfera 7. Po kilkakrotnym zapukaniu drzwi zostały otworzone. W pokoju byli dwaj mężczyźni, których ujęto pod lufami pistoletów. Na zapytanie, jeden z nich przedstawił się jako Urbańczyk z Bielska (w rzeczywistości Benedykt Rymer). Różne dokumenty organizacyjne zostały zabezpieczone.
W czasie odprowadzania więźniów próbował Michał Rymer (godz. 19 - ciemno) ucieczki. Niżej podpisany użył służbowego pistoletu i strzelał za uciekinierem. Dwa strzały trafiły oskarżonego. Upadł. Później stwierdzono, że miał przestrzeloną lewą łydkę, a jedna kula utkwiła w kolanie. Oskarżonego zawieziono do szpitala.”


Szczegółowy opis aresztowania Michała i Benedykta Rymerów zamieściła w swym, cytowanym już piśmie do Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach z dnia 7 maja 1970 roku ich siostra Salomea Grzbiel, z d. Rymer:

„Benek został skuty kajdankami z jednym z gestapowców, zaś Michał skuty został oddzielnie i to starał się wykorzystać, próbując ucieczki, w czasie której został postrzelony w nogi. Zabierając do samochodu Benedykta, gestapowcy pozostawili postrzelonego Michała, przypuszczalnie w mniemaniu, że już nie żyje wzgl. że nie jest w stanie uciec. Zraniony czołgał się w ulewnym deszczu przez pola, mając nadzieję, że spotka człowieka, który udzieli mu pomocy, której jednak nie znalazł. Wyczerpany do kresu sił schronił się w napotkanej szopie, gdzie następnego dnia nieprzytomnego wyśledziły go psy gończe gestapowców, i po ujęciu przewieziono go do więzienia w Katowicach, a następnie do szpitala Bonifratrów w Bogucicach. Benedykt po ujęciu przewieziony został do więzienia w Katowicach, gdzie poddany był śledztwu, w trakcie którego był katowany.
Przeważającą część podanych faktów znam z relacji Michała, którego odwiedzałam potajemnie w Szpitalu Bonifratrów - po raz pierwszy w II Święto Bożego Narodzenia 1940 r., gdyż otrzymałam tajną wiadomość o jego tam pobycie.”


20 listopada Niemcy dopadli szefa Oddziału I Komendy Okręgu Śląskiego PSZ (ZWZ) Ksawerego Lazara. Wpadł on w wyjątkowo głupich okolicznościach. Nieco wcześniej bowiem poznał on w tramwaju ładną kobietę, chorzowiankę Martę Rybiankę. Chcąc jej zaimponować, przedstawił się jako żołnierz konspiracji, wysoko postawiony w strukturach podziemnych. Tymczasem Rybianka okazała się agentką gestapo. Lazar umówił się z nią tegoż 20 listopada przed katowicką kawiarnią „Astoria”, na rogu Mariackiej i Mielęckiego. Tam czekało na niego gestapo. Zdołał on jeszcze wyciągnąć pistolet i postrzelić jednego z gestapowców, ale w chwilę potem był już obezwładniony. Władysława Mierzejewska, żona Józefa Korola i zarazem siostra Ksawerego Lazara, składając w dniu 25 listopada 1967 roku zeznania przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach, tak opisała aresztowanie jej brata:

„Wyszliśmy z narady od Szmechty, która odbyła się przy ul. Mariackiej w Katowicach. Numeru dziś nie pamiętam. Było to mieszkanie upatrzone przez Szmechtę do kontaktowania się. Pora była wieczorowa. Zatrzymaliśmy się przy kawiarni „Astoria” z bratem Ksawerym, Łucją Bogdołówną i wojskowym pod pseudonimem „Ryś”. Dziś jego nazwiska nie przypominam sobie. Do nas stojących doszedł Ulczok. Brat zapytał Ulczoka: „Gdzie się podziewasz?”. Ulczok odpowiedział mu, że szef zlecił mu dużo roboty, że zabiera ze sobą „Rysia” i odszedł. Brat z „Rysiem” również odeszli od nas w ulicę Mielęckiego. Na wysokości Narodowego Banku Polskiego doskoczyło do nich 4 mężczyzn w cywilu. Po dwóch na każdego, złapali ich za ręce i zaczęli wykręcać. Wówczas padły strzały. Brat jednak został przez jednego cywila - a byli to gestapowcy - uderzony butelką w głowę i zabrany do wyjścia Banku, natomiast „Ryś” został doprowadzony do samochodu stojącego przy „Astorii”. Ulczok tego wieczoru przyszedł do mnie do mieszkania i udawał, że nic nie wie. Mówił, że będzie źle, bo po aresztowaniu Ksawerego gestapo zrobiło w jego mieszkaniu rewizję. Zaznaczam, że Lazar mieszkał razem z Ulczokiem na Brynowie. Twierdził, że zabrano dokumenty i pieczęcie. To jednak nie było prawdą, gdyż brat dzień lub dwa dni przed aresztowaniem dał mi pieczęcie, abym je ukryła w Mikulczycach.”

Siostra Lazara podejrzewała więc, że do aresztowania jej brata przyczynił się Paweł Ulczok. Zapewne rola, jaką przyszło mu odegrać w późniejszym okresie, jeszcze wzmocniła w niej owe podejrzenia. Prawda jednak wyglądała inaczej. Za aresztowaniem Ksawerego Lazara, a przy okazji i ppor. Ryszarda Roehricha, stała Marta Rybianka.

Towarzyszący wówczas Lazarowi ppor. Jan Roehrich ps. „Ryś”, oficer broni Okręgu, nie chcąc wpaść w ręce gestapo, podjął próbę popełnienia samobójstwa, uderzając z całej siły głową w kant obudowy samochodu (kilka dni później został zastrzelony przy próbie ucieczki). Jego siostra, Zofia Roehrich, składając w dniu 25 lipca 1973 roku zeznanie przed Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich w Katowicach, powiedziała:

„Około 10 listopada 1940 roku siostra Maria spotkała się z Janem w Dziedzicach i wówczas powiedział jej, że ma ważne spotkanie w Katowicach. Zdaje mi się, że w dniu śmierci brata, tj. 20 listopada 1940 roku, przybył do naszego mieszkania Swoboda i oficjalnie zakomunikował, że brat został rozstrzelany w Chorzowie na gestapo i że można odebrać zwłoki. Ojciec pojechał wówczas do Chorzowa i pochował syna na miejscowym cmentarzu. Z uwagi na to, że gestapo chciało wiedzieć, kto przybędzie z organizacji na pogrzeb, wzięła w nim udział tylko najbliższa rodzina. Jest pochowany na cmentarzu przy kościele Świętej Jadwigi. Równocześnie z bratem zginął drugi mężczyzna. Są pochowani obok siebie. Nie wiem, kto to był. Od czasu pobytu w Czechowicach brat był śledzony. Jak opowiadano, aresztowany został w Katowicach. Przez parę dni przebywał w Chorzowie i tam został rozstrzelany. Ojciec opowiadał mi, że miał on kilkakrotnie podziurawioną pierś, a na głowie ranę - jakby od obcasa.”

Wypada w tym miejscu wyjaśnić, że wedle dokumentów niemieckich, Jan Roehrich został zabity 28 listopada 1940 roku. Wspomniany tu Swoboda to pszczyński gestapowiec. W piśmie, które Zofia Roehrich przesłała do OKBZH, przebieg wydarzeń przedstawiła nieco inaczej aniżeli na przesłuchaniu (możemy podejrzewać, że na przesłuchaniu była bardziej spięta, co odbiło się na treści składanych wyjaśnień. Tak więc Swoboda miał powiadomić matkę Jana Roehricha o śmierci syna słowami: „Wasz syn został dziś zastrzelony, bo chciał budować nową Polskę”, po czym dodał: „Możecie go sobie zabrać”. W dalszej części tegoż pisma Zofia Roehrich napisała:

„Leżał nagi i zmasakrowany w piwnicy gestapowskiej. Siostra Marta Buchtowa, która z bliska oglądała zwłoki, do dziś nie zapomniała widoku. Na czole była straszna rana postrzałowa, jak i inne ślady na czole. Palce były strasznie sine, grube i powyrywane ze stawów, plecy i piersi rozszarpane, w jednej ranie.”

Tymczasem Lazar nie wytrzymał tortur i w rezultacie zaczął sypać. Jego adwokat podnosił następnie ten argument w piśmie skierowanym w dniu 2 kwietnia 1942 roku do sądu w Berlinie, prosząc o ułaskawienie jego klienta. W piśmie tym czytamy:

„Oskarżony złożył zeznanie, jakie w tych rozmiarach rzadko się zdarza. Swymi informacjami umożliwił on prawie że błyskawiczną likwidację tej organizacji. Dzięki jego zeznaniom kierownicy organizacji zostali aresztowani lub unieszkodliwieni.”

Aresztowania listopadowe stanowiły więc wstęp do tego, co miało stać się miesiąc później. W tym czasie bowiem Niemcy coraz lepiej orientowali się w strukturze ZWZ na Górnym Śląsku, a to w głównej mierze za sprawą dokumentów, które wpadły w ich ręce w Willi „Lusia” w Wiśle - Jaworniku, gdzie ukrywał się komendant Okręgu Śląskiego ZWZ Józef Korol. Dokumenty te, co prawda, były zaszyfrowane, ale swoje zrobiła niemiecka agentura. Między innymi w Załężu w strukturach ZWZ działał słynny później agent gestapo - Wiktor Grolik, a w Chorzowie - Józef Szczypior. Ale przede wszystkim mieli Niemcy Helenę Mathea, przedwojenną harcerkę z Katowic - Ligoty, pochodzącą z patriotycznej rodziny, która należała do najbliższych współpracowników wspomnianego wcześniej szefa sztabu Okręgu Śląskiego ZWZ Karola Kornasa.

Dzięki dokumentom znalezionym w willi „Lusia”, doniesieniom agenturalnych, a także informacjom wydobytym z poddanych nieludzkim torturom Kornasa, a przede wszystkim Lazara Niemcy coraz lepiej orientowali się w strukturze śląskiej ZWZ. 17 grudnia aresztowany został komendant Okręgu Śląskiego (następca Korola) Józef Szmechta ps. „Hutnik”. Dodam w tym miejscu, że Juliusz Niekrasz pisze, iż Szmechta aresztowany został 12 grudnia (nie podając źródła tej informacji). Nie wydaje się to słuszne. W grypsie z 22 grudnia, przemyconym z więzienia w Zabrzu, Szmechta napisał:

„Swego czasu dostałem wezwanie do prokuratora na plac Wolności (ja myślałem, że to w sprawie Galgona), był to podstęp i tam mnie aresztowano, a na drugi dzień dużo innych, których Lazar podał.”

Tak więc Szmechta aresztowany został w przeddzień „masówki”, która nastąpiła w dniu 18 grudnia 1940 roku. Józef Kret w książce Harcerze wierni do ostatka opisuje aresztowanie Józefa Pukowca, komendanta Śląskiej Chorągwi Harcerzy i zarazem szefa Biura Informacji i Propagandy Komendy Okręgu Śląskiego ZWZ, co nastąpiło owego feralnego dnia 18 grudnia 1940 roku:

„Dwa auta zajechały też przed dom w Ligocie, w którym mieszkał Pukowiec: jedenastu uzbrojonych gestapowców otoczywszy dom aresztowało komendanta Śląskiej Chorągwi Harcerzy. Zawieziono go na posterunek hitlerowskiej policji w Ligocie. Tutaj było już około dwudziestu aresztowanych, których ustawiono wzdłuż ściany z rękami założonymi na szyję. Znaleźli się wśród nich działacze podziemia Alojzy Nowak, Konrad Preis, stolarz z Ligoty, u którego w warsztacie drukowano gazetkę „Świt”, Tomasz Kowalczyk z Katowic, znany bojownik o polskość jeszcze z czasów zaborczych, a później zasłużony działacz społeczny w okresie międzywojennym. Przywożą nowych uwięzionych. Większość z nich to czołowi działacze i przywódcy ruchu oporu na Śląsku.
Wkrótce zajechały ciężarówki. U wyjścia z budynku policji ustawili się gestapowcy z bykowcami i pałkami, którymi okładali z całych sił wychodzących z podniesionymi rękami więźniów.
Przewieziono wszystkich do Piotrowie, gdzie auta zatrzymały się przed szkołą podstawową. Wśród dzikich krzyków więźniowie znów przechodzą przez szpaler uzbrojonych w kije gestapowców, bici i kopani, do sali gimnastycznej. Sponiewierani, pokrwawieni stają wzdłuż ścian z rękami wzniesionymi do góry. Przywożą wciąż dalszych więźniów z najbliższych okolic. Jest już ich na sali ponad sześćdziesięciu. Szaleństwo gestapowców nie ustaje. Chcą biciem i krzykiem sterroryzować całą grupę, wymusić cenne wiadomości. Przeprowadzają rewizje osobiste, pytają o różne nazwiska, o adresy wynotowanych ludzi i bez przerwy – biją. Nie wymusili jednak żadnych dodatkowych informacji.
Dłuższy czas trwało to piekło na piotrowickiej sali gimnastycznej i nie wiadomo było, czym się skończy. Wszystko wskazywało, że nastąpi najgorsze, że wszystkich rozstrzelają.
W pewnym momencie szef grupy gestapowców każe więźniom śpiewać „Jeszcze Polska nie zginęła”. Gestapowcy mocniej ściskają pałki i bykowce w garści. Polski hymn miał być hasłem do dalszej, jeszcze okrutniejszej masakry. Więźniowie zorientowali się jednak w ich zamiarach. Złowrogie milczenie zaległo salę. Wtedy Pukowiec zaintonował pieśń, którą niegdyś musiał śpiewać w niemieckiej szkole „Ich hab' einen Kameraden...”.
Pieśń ta, jakkolwiek w języku oprawców śpiewana, złączyła wszystkich w jedną, zwartą gromadę, w której każdy poczuł się pewniej i mocniej. Gestapowców zaś ominęła okazja dodatkowego wyładowania sadystycznych instynktów.
Nadjechał wreszcie z Katowic umundurowany goniec i podał szefowi rozkaz: „Alles nach Auschwitz!”. Przy akompaniamencie bicia i krzyków załadowano znów wszystkich na auta.
W tym dniu z różnych stron Śląska wieziono podobne transporty do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Wszystkich przywiezionych umieszczono w bloku czternastym. Pozostawienie wszystkich w jednym bloku było dla aresztowanych korzystne, gdyż pozwoliło członkom podziemnej organizacji, głównie harcerzom, porozumiewać się z sobą, podzielić się wiadomościami na temat okoliczności wpadki i aresztowania oraz ustalić sposób zeznawania na wypadek przesłuchiwania i dalszych dochodzeń. Pukowiec i tutaj udzielał instrukcji swoim najbliższym druhom, jak mają zeznawać, jak mylić badających, jak zacierać w zeznaniach ślady mogące naprowadzić na trop pracy organizacji podziemnej i nie zaszkodzić pozostałym na wolności działaczom podziemia, a przede wszystkim nie zaszkodzić sprawie, której służyli.”


Aresztowania z 18 grudnia 1940 roku stanowiły potężny wstrząs dla Okręgu Śląskiego ZWZ. Tego dnia Niemcy ujęli 456 osób. Trzy dalsze osoby (w tym komendanta Inspektoratu Katowice Jana Klauzę ps. „Saper”) zastrzelono przy próbie ich aresztowania. Powyższą operację szef Gestapo w Katowicach Mildner w raporcie do szefa Gestapo w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy Müllera z 1 czerwca 1942 roku opisał następująco:

„Na podstawie ich zeznań otrzymanych w tym czasie informacji ustalono, że wymieniona wyżej organizacja planuje dokonać w ferie świąteczne Bożego Narodzenia 1940 r. akcji sabotażowej. W związku z tym we wczesnych godzinach rannych 18 grudnia 1940 r. przeprowadzona została wielka obława, w której wzięli też udział funkcjonariusze policji ochronnej oraz służby bezpieczeństwa.
W całym okręgu komendy policji państwowej aresztowanych zostało 456 osób, w tym 429 mężczyzn i 27 kobiet. Podczas przeprowadzania obławy 2 lokalnych dowódców i 1 dowódca okręgu zostali zastrzeleni za stawianie oporu. Wśród aresztowanych było:
2 księży,
1 podoficer młodszy policji ochronnej,
1 urzędnik prezydium policji w Katowicach,
1 powiernik,
2 urzędników komendy okręgu wojskowego,
2 urzędników magistratu.
Ponieważ nie było innych możliwości umieszczenia aresztowanych, skierowano ich do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Akta dochodzeń były w miarę ich zamykania stopniowo przesyłane naczelnemu prokuratorowi Rzeszy, a ten z kolei przekazywał je prokuratorowi wojskowemu Rzeszy. Prokurator wojskowy Rzeszy wydawał, w miarę jak akta do niego wpływały, rozkazy aresztowania pod numerem II ++/41. Następnie akta te prokurator wojskowy Rzeszy przekazał Trybunałowi Narodowemu w Berlinie.”


Dodam, że Szmechta, Kornas, Lazar, obaj Rymerowie oraz Jan Hupa ze Związku Orła Białego, a także Bernard Czardybon sądzeni byli w marcu 1941 roku w Berlinie. Z wyjątkiem Czardybona, wszyscy oni skazani zostali na karę śmierci. Wyrok wykonano poprzez ścięcie na gilotynie. Pełną parą „pracowała” też gilotyna w więzieniu w Katowicach (14 sierpnia 1942 roku ścięto w Katowicach wspomnianego Józefa Pukowca).

Gdy chodzi o aresztowania w Chorzowie, to miał za nimi stać, przy czym rzecz dotyczy zarówno aresztowań z 18 grudnia 1940 roku, jak i wcześniejszych - z kwietnia 1940 roku, konfident gestapo Józef Szczypior. Wyrokiem z 9 marca 1946 roku został on skazany na karę śmierci, przy czym z tekstu wyroku dowiadujemy się, że miał on wydać w sumie około 40 członków polskich organizacji podziemnych „Polska Organizacja Partyzancka” i „Siły Zbrojne Polski”, w tym m.in. Edmunda Liedtkego, Jerzego Falęckiego, Bernarda Beloka. Józefa Czopnika, braci Mierzejewskich - Antoniego i Wiktora, Henryka Dronię, Romana Wierzała, Henryka Muralewskiego, Jana Murgałę i innych, „na skutek czego zostali oni aresztowani i umieszczeni w obozach koncentracyjnych, gdzie między innymi bracia Mierzejewscy, Henryk Muralewski i Jan Murgała zostali rozstrzelani”. Ale jego ofiarą padli nie tylko członkowie struktur konspiracyjnych z Chorzowa. Oto bowiem w dalszej części uzasadnienia wyroku wydanego na Józefa Szczypiora czytamy:

„Prowokacją z jego strony było opowiadanie, że musi uciekać do Generalnego Gubernatorstwa, gdyż celem tego było osiągnięcie niego informacji dla Gestapo, gdzie znajduje się kryjówka dla uciekających ze Śląska do G.G., kto kieruje tą akcją itd. Adres ten otrzymał od Liedtkego, otrzymał też od niego i nazwisko Lazara, gdyż tylko to nazwisko skłoniło Tomasza do udzielenia schronienia wysłannikowi Gestapo, fałszywemu Szczypiorowi. Dzięki oskarżonemu udało się gestapu nakryć kryjówkę na ulicy Czarnowiejskiej w Krakowie i willi w Swoszowicach. Świadek Tomasz kategorycznie wyjaśnił, że schronienia wysłannikowi Gestapo udzielił tylko dlatego, że go rekomendował Lazar. Refleksem tego pobytu wysłannika Gestapo było aresztowanie matki Korola i studenta Fikusa, który prawdopodobnie nie żyje, zamordowany przez Gestapo.
Prowokacją było ze strony oskarżonego żądanie dla siebie dokumentów, chociaż wiedział, że użytku z tych dokumentów nie zrobi, a dostarczy je do Gestapo, któremu zależało na wykryciu źródła pochodzenia tych dokumentów.
Prowokacją z jego strony było opowiadanie Liedtkemu o swej rzekomej podróży do Krakowa, o aresztowaniu w Myślenicach. Celem zaś było wyciągnięcie od Liedtkego, gdzie znajduje się Paweł Ulczok.”


 
User is offline  PMMini Profile Post #332

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 16/02/2016, 11:59 Quote Post

Ruszamy ze zbiórką pieniędzy na wydanie opracowania Okręg Śląski Armii Krajowej (mojego autorstwa). Szczegóły tutaj:

https://polakpotrafi.pl/projekt/okreg-slaski-armii-krajowej

 
User is offline  PMMini Profile Post #333

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 3/03/2016, 9:24 Quote Post

Warto pamiętać, że Armia Krajowa posiadała swe struktury także na Opolszczyźnie, a nawet na Dolnym Śląsku. Do Okręgu Śląskiego należał Inspektorat Opolski (krypt. "Skorpion"), w składzie którego znajdowały się dwa obwody: obwód przemysłowy (obejmujący Bytom, Zabrze z jego dzielnicami oraz Gliwice i powiat gliwicki) oraz obwód rolniczy (obejmujący powiaty opolski, strzelecki dobrodzieński, oleski, kluczborski i prudnicki). Wiosną 1943 roku Inspektorat Opole liczył ok. 800 ludzi. Niezależnie od tego w składzie Inspektoratu Rybnickiego, również należącego do Okręgu Śląskiego, znalazł się natomiast Obwód Zewnętrzny Raciborsko - Kozielski. Pod koniec 1944 roku Obwód Zewnętrzny Raciborsko - Kozielski liczył ok. 2,5 tys. ludzi. Obwód ten posiadał nadto oddział partyzancki w sile plutonu.

W połowie 1943 roku został rozbity przez gestapo Inspektorat „Skorpion”, a jego obwody zostały rozdzielone pomiędzy inne Inspektoraty - do Inspektoratu Katowice włączono obwody Bytomsko - Gliwicki (krypt. „Hipoteza”) oraz Opole (krypt. „Himalaje”), zaś do Podinspektoratu / Inspektoratu Tarnowskie Góry - Obwód Kluczbork (krypt. „Wysiółek”). Jedynie Obwód Bytomsko - Gliwicki rozwinął się do znaczniejszych rozmiarów, natomiast obwody „Wysiółek” i „Himalaje” miały jedynie zawiązki struktur (aczkolwiek posiadały zorganizowane niewielkie oddziały partyzanckie).

Na obszarze działania obwodów „Himalaje” i „Wysiółek” funkcjonowała nadto „Grupa Panew”, która podlegała pod Okręg Łódzki. O ile bowiem Inspektorat „Skorpion” działał wśród górnośląskiej ludności autochtonicznej, o tyle „Grupa Panew” skupiała w swych szeregach robotników z innych regionów Polski (przede wszystkim właśnie z terenu Łódzkiego), którzy skierowani zostali do pracy na tym terenie przez Arbeitsamty - bądź to przymusowo, bądź to dobrowolnie. W kwietniu 1943 r. liczyła ona 420 ludzi, a w lipcu 1943 - 670. Wiosną 1944 roku jej dowództwo nawiązało kontakt z organizacją konspiracyjną utworzoną przez miejscowych powstańców śląskich, zrzeszającą - jak się okazało - około 600 ludzi. Doszło wkrótce do włączenia jej do „Grupy Panew”, która jesienią 1944 roku osiągnęła stan 1,8 tys. ludzi.

Ale AK funkcjonowała również na Dolnym Śląsku. Do Okręgu Wielkopolska należał Samodzielny Obwód Zewnętrzny „Reduta", w składzie którego znalazły się między innymi podobwody (bataliony): Namysłów (krypt. „Garłuch"), Syców (krypt. „Giewont") i Oleśnica (krypt. „Krywań"). Samodzielny Obwód Zewnętrzny „Reduta" liczył 2,6 tys. ludzi, przy czym najsilniejszy był Podobwód / Batalion Namysłów (krypt. „Garłuch"), który liczył ok. 900 ludzi. Niewiele słabszy był Podobwód / Batalion Syców (krypt. „Giewont"), który liczył przeszło 800 ludzi.

Tak więc w rzeczywistości granica objęta organizacją terytorialną AK opierała na południowym - zachodzie o Nysę Kłodzką i Odrę, którą to miejscami nawet przekraczała. Niezależnie od tego na wskazanym terenie działały sieci Związku Odwetu oraz wywiadu Armii Krajowej.

Raz jeszcze zachęcam do zapoznania się z przedsięwzięciem mającym na celu wydanie opracowania „Okręg Śląski Armii Krajowej":

https://polakpotrafi.pl/projekt/okreg-slaski-armii-krajowej

smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #334

     
Zawisza_C
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 1
Nr użytkownika: 99.377

Zawisza
 
 
post 28/03/2016, 10:41 Quote Post

7.06.2010> Związek Odwetu Odwód Zawiercie

Co to za Bartonozew, który pozyskał współpracę Polaków zatrudnionych w zakładach "Heydebreck-Ehrenfortst-Blechhammer" - więc w obu zakładach "IG Heydebreck" w dzisieszym Kędzierzynie-Azoty i "Oberschlesische Hydrierwerke AG" w Blechhammer (dzisiejszej Blachowni Śląskiej)?

Orientuje się może ktoś, co za żołnierze byli w obozie "Hugoslust Lager"?
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.9...57431561&type=3

Poza tym interesują mnie żołnierze w Blechhammer od 1939 roku, jak i ci z 1945 roku!
 
User is offline  PMMini Profile Post #335

     
Anibas
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 2
Nr użytkownika: 107.479

Binka
Zawód: nauczyciel
 
 
post 28/06/2021, 23:27 Quote Post

wojtek k
Dziękuję za te źródła i opisy. Szczególnie interesujące z terenu Siemianowic.
 
User is offline  PMMini Profile Post #336

23 Strony « < 21 22 23 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej