http://pl.wikipedia.org/wiki/Zdzisław_Karos
czy to jedyna zbrodnia bojówek "S" w stanie wojennym?!
zbrodnia? bojowka?
szkoda, że autor nie dodał że samogo ks. Zycha zamordowli "nieznani sprawcy w licpu 1989 jak wielu innych...
jeśli zabójstwo Kosa nalezy zakwalifikować jako zbrodnie to obciążyć nimi należy niewątpliwie prowokatorów z SB.
Czy to ta sama Powstańcza Armia Krajowa, która opanowała ambasadę PRL w Bernie biorąc zakładników spośród jej personelu (odbitą później przez szwajcarskich antyterrorystów)?
nie nazwa jest podobna,ale to inni.Co do Karosa,to nie była to prowokacja SB,zadziwiające Jedwabne prowokacja,Kielce prowokacja,wszystkie brudy można tłumaczyć antypolskimi prowokacjami,tak najłatwiej,to może sprawa Popiełuszki to prowokacja kleru i solidarności.
"Zbrodnia" ? Wszak szkoda każdego istnienia ludzkiego lecz kto porzadny w owych czasach pracował w MO ? Karos miał olbrzymiego pecha, że trafiło na niego. Chłopcy byli dyletantami z gorącym sercem ale zwykle bywa tak, że gina zwykle marionetki a Kiszczaki i Jaruzelscy stają się dla niektórych "autorytetami". Smutne to ...
Dokładnie. Ciekawe że zwykle najgłośniej poglądy o czarno- białym PRL-u głoszą ci którzy go na oczy nie widzieli.
Tego typu akcja była chyba jedyna. Po pierwsze dlatego, ze od początku zakładano tylko bierny opór, ze względu na dysproporcje sił pomiędzy "S" a milicją a wojskiem. Władza też poza kopalnią "Wujek" czy Lubinem nie uzywała broni, a przecież mogła. Był to więc taki swoisty "pakt o nieagresji" pomiedzy rządzonymi a rządzącymi.
Zabójstwo Karasia zostało odrazu potępione przez władze podziemnej "S" i wszystkie gazetki pisały by tego nie naśladować.
A możliwości były wtedy spore. W każdym sklepie spożywczym można było wtedy kupić saletrę do peklowania mięsa, która rówież jest podstawą czarnego prochu. Wystarczyło ją zmieszać z siarką i węglem drzewnym by otrzymać solidny proszek wybuchający. Wiedziało o tym każde dziecko na podwórku, bo słuzyło nam to do zabaw, z tym , że dosypywaliśmy zwykłego cukru i już pięknie się paliło. Po nasączeniu saletra zwykłego sznurka robił się lont.
Nikt jednak tego nie wykorzystywał, a na demonstracjach robiono zwykłe koktalie Mołotowa.
Sierżant Karos został zastrzelony w tramwaju niedaleko mojego miejsca zamieszkania i pamiętam, co działo się później - była godzina policyjna do kwadratu ( od 19.00 patrole zomozy i LWP polowały na każdeego w odpowiednim wieku), a także przeprowadzono rewizję we wszystkich lokalach mieszkalnych w okolicy i w hotelach robotniczych zakwaterowano 2400 milicjantów - to był skutek. Co było przyczyną - nie wiem, ale raczej ani prowokacja SB ani zorganizowaane działanie ,,Solidarności" ( opowieści o mitycznych bojówkach ,,S" są wytwworem komuszej propagandy) - a raczej nieudolna próba zawładnięcia bronią .A tak na marginesie - Czy ktoś wie co dzieje się ze sprawcami?
Jeśli zestawia się słowa "zbrodnia" i "Solidarność" w kontekście lat 1980-81, stanu wojennego i przygotowań do jego wprowadzenia, to nie można pominąć partyjnej propagandy.
Jeszcze przed podpisaniem porozumień ze strajkującymi robotnikami w 1980 roku, zaczęło się propagandowe przygotowywanie gruntu do rozprawy z "kontrrewolucją" jak była nazywana Solidarność i wszelkie ówczesne ruchy niezależne od władzy PZPR. Jednym z elementów tych psychologicznych przygotowań było rozpuszczanie plotek we własnych partyjnych szeregach. Piszę o plotkach, ponieważ w oficjalnych wypowiedziach partyjni przywódcy i agitatorzy unikali jakichkolwiek konkretów - malowali obraz strasznej katastrofy narodowej, ale nie mówili, na czym ta katastrofa ma polegać. Natomiast na zebraniach partyjnych i w zupełnie prywatnych rozmowach straszono partyjnych, milicjantów, esbeków i żołnierzy zawodowych że Solidarność sporządza listy z ich nazwiskami, że ich mieszkania są oznaczane sekretnymi znakami, że ich rodziny mają zostać wymordowane kiedy dojdzie do tej bliżej nieokreślonej, ale strasznej "konfrontacji". A jako że bez przerwy partyjne media straszyły "konfrontacją", to wielu partyjnych naprawdę wierzyło, że Solidarność chce mordować ich dzieci i żony, i że stan wojenny uratował im życie. Ta atmosfera była umiejętnie podgrzewana. Pewien członek PZPR, żadna tam szycha (wówczas kierownik w małym zakładzie pracy), opowiedział mi niedawno w wielkiej tajemnicy, jak to w lecie 1981 roku, na zebraniu partyjnym rozdano jemu i kilkunastu podobnym pistolety z ostrą amunicją. Żadnych pokwitowań, żadnych świadków. O mało się wtedy nie posrali ze strachu - raz że bali sie tej broni, a dwa - że wizja zbrodniczych, morderczych zamiarów Solidarności stała się namacalna. Trzęśli się z tą bronią przez kilka tygodni, a później dostali polecenie żeby ją oddać z powrotem.
O atmosferze tworzonej przez komunistyczne władze mogą świadczyć tytuły prasowe. Mam przed sobą broszurę wydaną w styczniu 1982 roku - na samym początku stanu wojennego przez Wydział Informacji KC PZPR, pod tytułem "Przeciwko narodowi", podtytuł "Prawda o polskiej kontrrewolucji". Jest to zbiór artykułów z reżimowej prasy, uzasadniających wprowadzenie stanu wojennego. Oto przykłady tytułów: "Scenopis narodowej zbrodni", "Żądni władzy nawet za cenę krwi", "Ideologia anarchii, chaosu, bezprawia", "Siewcy nienawiści i niepokoju", "Prominenci z Solidarności. Z chytrością lisa, z brutalnością wilka", "Terror zamiast porozumienia"... Są tam informacje o tym, że Solidarność planowała "akty terroru, napady, mordy, porwania, szantaż".
Fragment tekstu:
"Z niesłychaną arogancją wobec narodu domagającego się wewnętrznego pokoju, pielęgnujacego tradycję unikania bratobójczych walk, z pogardą wobec nieuchronności wykrwawiających naród strat przygotowywano "krwawą łaźnię". Złowrogiej dyskusji w Radomiu, wojowniczym uchwałom gdańskiej narady Komisji Krajowej Solidarności towarzyszyły operacyjne instrukcje przewrotu, produkowanie i gromadzenie broni, rozprzestrzenianie się psychicznego terroru jako czynnika mobilizacji przed uderzeniem. Wprowadzenie stanu wojennego uratowało naród przed nieobliczalnymi stratami, przed zgubą może."
Ten propagandowy obraz żądnej krwi Solidarności nijak się miał do prawdziwych nastrojów w Solidarności. W partię nikt już nie wierzył, ale powszechna była pamięć o masakrze w grudniu 1970 i w czerwcu 1956, a także o sowieckiej krwawej interwencji na Węgrzech. Powszechna była obawa przed wkroczeniem wojsk Układu Warszawskiego. Władza nie musiała strzelać - bo świadomość, że władza ma czołgi była wdrukowana do łba każdego poddanego peerelu. Pamiętam z tego czasu, że nieliczne osoby które na jakichś wiecach głośno krzyczały "Precz z komuną" były uciszane i powszechnie uważane za durniów albo prowokatorów.
Należy jeszcze przypomnieć, że zabójcy sierżanta Karosia nie byli członkami "Solidarności" tylko uczniami z jakiegoś liceum albo technikum. W takim wieku różne rzeczy przychodzą do głowy. Stąd zabójstwo nie było planowym działaniem tylko przypadkiem. Mieli jakiś pistolet i chcieli mieć następny (a nie można ich było wtedy kupic na bazarze od Ruskich jak dzisiaj.
W tramwaju przy rozbrajaniu spanikowali i strzelili mu w brzuch (o ile dobrze pamiętam). Podobnie zginął Bogdan Włosik pod Arką Pana w Nowej Hucie postrzelony przez jakiegoś SB-ka, który chciał go zatrzymać.
Co do zatrzymanych to nie wiem czy ich nie wypuszczono na jakiejś amnestii. Po zabójstwie księdza Popiełuszki komuniści sami mieli kłopot jak zmniejszyć karę mordercą z własnych szeregów i wtedy jeśli się nie mylę dla równowagi darowano też winy zabójcą Karosia. Ale może źle pamiętam tą sprawę ?
Jestem w szoku pierwszy raz się dowiedziałem tu na Forum. Co o tym myślec?? Nie wiem, ale powstaje pytanie co z rodziną zamordowanego funkcjonariusza MO?? jakie są losy pewnie osierocił dzieci, czy panstwo pomaga rodzinie zastrzekonego?? Wiecie coś o tym?? Pozdrawiam
Mnie choldzi jeszcze po głowie niejaki porucznik Turbakiewicz, pamiętam piate przez dziesiąte, facet patrolował chyba jakąś kopalnie (?), potem znaleziono go martwego. Proces prowadzony już w wolnej Polsce wykazał, ze dostał wyrzutów sumienia, więc złamał sobie nos, wybił zęby, a na koniec zastrzelił sie z pistoletu. Mniej więcej tak uzasadniano umorzenie sprawy.
Jeżeli ktos mówi ze do Milicji Obywatelskiej nie wstepowali uczciwi ludzie to moge mu powiedzieć że albo jest idota albo pochodzi z rodziny patologicznej.W 1981 r miałem 12 lat i doskonale pamietam tamte czasy a milicjanci to byli normalni ludzie którzy walczyli z przestepczością.Obecnie tak samo mówia przestepcy o policjantach (negatywnie). Należy odróżnić działania w walce z opozycja prowadzona przez SB a nielicznymi przypadkami takowych działań prowadzonych przez MO.PO DRUGIE WIELE OSÓB NIE MA ZIELONEGO POJĘCIA ówczesnym aparacie bezpieczeństwa. Czesto sie słyszy o patrolach MO i ZOMO co jest totalną pomyłką..ZOMO to także byli milicjanci tylko że zorganozowani w poodziały zwarte(obecnie OP także policjanci).Panowie nie lubie PRL ale pokazywanie go w kolorach biało czrnych jest pomyłka.Jeżeli chodzi o Karosa to dodam iz z dokumentów śledztwa wynikało iż Karos leżąc obok drzwi tramwajowych mógł spokojnie strzelać do oddalajacych sie sprawców- nie zrobił tego.Z dokumentów IPN wynika iż w kop.wujek górnicy użyli takich "narzedzi" iż czytajacy te dokumenty zaskoczeni byli iż milicja dopiero przy cieżkich stratach użyła broni palnej(360 rannych milicjantów wtym 30 było w stanie cieżkim kilku zostało kalekami do końca życia).Pomijam fakt zabitego milicjanta Turbakiewicz (nazwiska niepamietam)który według solidarności popełnił samobójstwo(sekcja zwłok wykazała iż wcześniej został pobity- wybite zeby rany głowy zadane tepym narzedziem)
A czy nikomu sie nei wydaje, że tego typu zbrodnie zdarzają sie zawsze, gdy jakiś naród stoi na progu wojny domowej?? Zawsze i po każdej stronie, choćby i tej słusznej, znajdą się jakieś szumowiny, gnoiki i zwykli koniunkturaliści.
Szarą stronę "Solidarności" (oczywiście nie te zbrodnie) znam z opowieści krewnych. Dziadek, który całę życie przepracowałw fabryce, opowiada, że po porozumieniach sierpniowych do S zapisali się natychmiast i to hurtem wszyscy najbardziej leniwi pracownicy - pijący na hali maszyn, palący tam gdzie nie wolno, spóźniający się i olewający swoje obowiązki. Identycznei wyglądała stuacja w biurze, gdzie pracowałą moja babcia czy w wydawnictwie, gdzie harował jeden z wujków.
Pozostaje pytanie, czy taka banda koniunkturalistów, o jakiej opowiadali mi krewni oraz tych kilkunastu/kilkudziesięciu zwykłych zbirów i morderców wystarczy aby zakwestjonować wagę i znaczenie całej "Solidarności"? A przede wszystkim, czy oportunizmem tych nierobów i zbrodniami morderców można obciążać hurtem tych ludzi, którzy naprawdę i ze szlachetnych pobudek sprzeciwiali się podłości włądzy i z nią walczyli?
Por.Turbakiewicz pobity i postrzelony zmarł 1 sierpnia 1988 na terenie Nowej Huty,po ataku grupy strajkowej
Ach, jakież to były zbiry w tej "Solidarności", i to za amerykańskie dolary...
Vitam
Były i zbiry, "Solidarność" to był szeroki przekrój całego społeczeństwa. Włącznie z róznymi nieciekawymi elementami.
Ale ja nie o tym. Prosz mi wybaczyć oftot:
13 grudnia ur. mieliśmy demo przeciw Jaruzelskiemu,organizowane przez min. MW,NOP,LR,PiS,KPN,FMW/a jednocześnie ci ludzie gloryfikują Pinocheta/ oraz demo za Jaruzelskim org.przez SLD,FMS,RS NIE,ZSMP.Lecz była jeszcze trzecia demonstracja przeciw Jaruzelskiemu i przeciw gloryfikacji Pinocheta organizowana przez PPS,CK-LA,IP. (Magister)
Czy ktoś potrafi rozszyfrować wszystkie te ABD, DEF, ITD?
Mnie choldzi jeszcze po głowie niejaki porucznik Turbakiewicz, pamiętam piate przez dziesiąte, facet patrolował chyba jakąś kopalnie (?), potem znaleziono go martwego. Proces prowadzony już w wolnej Polsce wykazał, ze dostał wyrzutów sumienia, więc złamał sobie nos, wybił zęby, a na koniec zastrzelił sie z pistoletu. Mniej więcej tak uzasadniano umorzenie sprawy.
Z tego co wiem to był to funkcjonariusz SB, zginął zastrzelony,z własnego pistoletu, w trakcie zamieszek w Stalowej Woli, chyba w drugiej połowie lat osiemdziesiątych, "sprawców" nie ustalono
Moje ulubione to wprowadzone przez Jaruzelskiego; IRCHA i TIURMA czyli Inspekcja Robotniczo-Chłopska i Terenowa Inspekcja Urzędu Rady Ministrów. Był jeszcze Związek Studentów Polskich czyli popularny "ZSyP", "Sduperel" czyli Stowarzyszenie Dziennikarzy PRL, "Proncie" czyli Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodwowego. No i oczywiście "Wrona" czyli Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego. A ze współczesnych MORD czyli Małopolski Ośrodek Ruchu Drogowego.
Off-topic - nie ciągnąć go dalej - przyp. Rothar
Pamiętam!
Obywatelu! PRON cie wzywa! Wpisali mnie do niego wraz z całym Polskim Związkiem Wędkarskim. Od jednego pociągnięcia pióra zyskali milion członków (przepraszam za wyrażenie). I niech ktoś powie że czerwoni nie mieli poczucia humoru!
Magister nie raczył dodać (może nie wie), że po wyjściu z więzienia (gdzie był poniżany, torturowany niewspółmiernie do "winy") ksiądz Zych napisał list do wdowy po Karosie, w którym składał wyrazy żalu i współczucia oraz proponował pomoc, podając adres i telefon. Pani Karosowa nie skorzystała, obawiając się prowokacji.Po śmierci księdza ubolewała nad kolejną niepotrzebną śmiercią, dodając iż zawsze obce jej były odczucia zemsty nad (prawdziwymi czy nie) sprawcami śmierci męża. Iwona Karos, bratanica i chrześnica sierżanta, napisała list do prymasa Glempa, w którym podkreśliła, że nigdy nie uważała zamordowanego kapłana za winnego, wyrażała też żal i ubolewanie, że Episkopat nie zajął się sprawą szykanowania księdza Zycha, nie podejmuje też bardziej stanowczych kroków w sprawie jego tragicznej śmierci.
[
Szkoda, że tak mało. Może choć trochę zaczęliby się bać. Się rozpętuje wojnę, się ma ofiary.
No cóż zginął niewinny człowiek,a odpowiedzią jest ironia i nienawiść.Mówi to samo za siebie o inteligencji części zwolenników solidarycy
w przeddzien stanu wojennego towarzyszom rozdano bron krótka. Pewnie dla podniesienia atmosfery zagrożenia.
Ciekawe ile było ofiar samopostrzelenia.
Witam
,,w przededniu stanu wojennego towarzyszom rozdano broń krótką,,
Owszem dla podgrzania atmosfery, ale również aby w chwilach kryzysowych wymuszać posłuszeństwo.
O czym ty mówisz fiaa?Jaka wojna,jaka strona?Zginął niewinny człowiek,przez głupotę i brak wyobraźni kilku młodzieńców,którym się wyśniła konspiracja w stylu AK.Cynicznie podchodząc do sprawy:żeby stuknęli jakiegoś generała z MSW,no chociaż pułkownika SB,ale sierżanta MO?No to wyczyn faktycznie.Na poważnie:uważam,iż cała sprawa przyczyniła się jedynie partyjnej propagandzie,nikomu i niczemu innemu.Chciałbym przypomnieć,iż MO jest dzisiaj postrzegana pejoratywnie,co jest krzywdzące dla całej rzeszy uczciwych ludzi,którzy w niej służyli.Nie każdy realizował bezkrytycznie ideę "zbrojnego ramienia partii".
Po stronie solidarnościowej równiez było warcholstwo, nie da sie ukryc. Wielu z nich, juz w latach wolnej Polski, trudniło sie dalej przeprowadzaniem zamieszek czy wątpliwej słuszności strajków.
Mnie przypomniał sie przypadek z Lublina, gdy dyrektorowi fabryki Fiata Jozefowi Grudzinskiemu, solidarnościowcy wtargnęli do biura, wystawili mu biurko na korytarz i zapewne z użyciem niewybrednych sformułowań powiedzieli, gdzie jest teraz jego miejsce. Dyrektorowi Grudzińskiemu, podeszłemu wiekiem dziadkowi, zmarło sie niedługo później na zawał czy wylew. Opowieść przekazał mi znajomy, a jego wnuk.
Jak to na rewolucjach, po obu stronach są warchoły i niepotrzebne ofiary.
Fabryka Fiata w Lublinie?
Ano wedle owej rodzinnej sagi na pewno fabryka. Może licencje od Fiata na cos dostali. Ponoć, gdzieś pod koniec PRL mieli zabierac sie za wprowadzanie Fiata Uno
Nie wiem co znajdowało sie do '89 w rejonie ulicy Mełgiewskiej, bo sie tym nie interesowałem.
Z tego co juz sie wywiedziałem. Nie fabryka, tylko montownia w której składano samochody tam sie miesciła.
Nie miałem jeszcze okazji dopytac szczegółów odn tych wydarzeń.
Była to zwykła zbrodnia godna potępienia.Człowiek ten padł ofiarą bandyckiego napadu,została tylko rozpacz rodziny.
© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)