Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Udział Polaków w obronie Europy Zachodniej.
     
thiago
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 7
Nr użytkownika: 23.879

 
 
post 29/10/2006, 18:05 Quote Post

Witam, koleżanka poprosiła mnie bym napisał jej referat na temat udziału Polaków w II wojnie światowej(front zachodni+afryka). Napisałem pracę na podstawie kilku stron internetowych(samemu też bym dał radę, ale na pewno nie napisał bym tego tak szczegółowo i zajęło by mi to zbyt dużo czasu...). Jak myślicie czy praca jest dobra? Coś dodać, usunąć? Muszę jeszcze dopisać parę słow do zakończenia ale nie mam już sił...

W październiku 1939 roku Polska w wyniku ataku i zajęcia przez hitlerowskie Niemcy i ZSRR zniknęła z mapy Europy. Mimo ogromnej przewagi wroga Polacy zdołali bronić swej ojczyzny na jej własnym terytorium przez 37 dn. W Polsce nie umilkły jeszcze walki kampanii wrześniowej gdy zaczęto organizować polskie oddziały poza krajem. Rząd RP na uchodźstwie, który powstał w Paryżu, za główne zadanie uznał kontynuowanie walki u boku sojuszników i przystąpił do tworzenia Wojska Polskiego we Francji. Taki był początek Polskich Sił Zbrojnych (PSZ) na Zachodzie, które walczyły do maja 1945 r. na trzech teatrach wojennych: zachodnioeuropejskim (w 1940 i 1944-1945 r.), północnoeuropejskim (1940) i śródziemnomorskim (w Afryce Płn. w 1940-1942 i we Włoszech w 1944-1945 r.). Pierwszym Naczelnym Wodzem był gen. Władysław Sikorski, równocześnie premier rządu RP. Po jego śmierci (w lipcu 1943 r.) stanowisko to objął gen. Kazimierz Sosnkowski, odwołany we wrześniu 1944 r. Po nim mianowano gen. Tadeusza Komorowskiego, Komendanta Głównego AK, który po klęsce Powstania Warszawskiego znalazł się w niemieckiej niewoli.
Działania wojenne w Polsce zakończyły się 5 października 1939 roku. Cześci naszych żołnierzy udało się przez Rumunię i Węgry dotrzeć do sojuszniczej Francji. Utworzony we Francji rząd gen. Władysława Sikorskiego chciał kontynuować wojnę z Niemcami. Jednak formowanie polskich jednostek odbywało się powoli. Na zachodzie trwała tzw. "dziwna wojna", obie strony ograniczały się do organizowania akcji patrolowych i słabego ostrzału artyleryjskiego. Większych akcji bojowych nie podejmowano. Znakomicie oddaje to jeden z wielu żartów na temat bierności wojsk Angielskich i Francuskich w stosunku do Niemiec. Jeden z Angielskich lotników zapomniał rozwiązać paczki z ulotkami propagandowymi i tak zrzucił je na teren Niemiec. Po powrocie do kraju został zdegradowany bo jak wypowiedziało się dowództwo RAF’u „mógł kogoś zabić”

Atak na Norwegię zmobilizował aliantów do działania. Wysłano z pomocą Korpus Ekspedycyjny. W jego składzie znalazły się jednostki francuskiej Legii Cudzoziemskiej i Strzelców Alpejskich, dwie brygady angielskiej piechoty i Samodzielna Brygada Strzelców Podhalańskich pod dowództwem gen. Zygmunta Szyszko-Bochusza. Dnia 8 maja 1940 roku przerzucone drogą morską polskie oddziały wylądowały niedaleko Narwiku w porcie Harstad. Wejście jednostek do akcji opóźnił jednak brak zaopatrzenia, spowodowany bałaganem na ładowanych w pośpiechu transportowcach. Sytuację pogarszała dodatkowo nieznajomość języka norweskiego wśród naszych żołnierzy. Po okresie służby wartowniczej w obronie bazy Polacy zostali skierowani do działań zaczepnych.
Boje toczyły się w terenie górzystym, w trudnych warunkach pogodowych. Przeciwnik dysponował wyborowymi formacjami strzelców górskich, którymi dowodził generał Dietl. Doskonale zamaskowani w terenie Niemcy działali z zaskoczenia, wykorzystując jednocześnie przewagę swojego uzbrojenia. W starciach na niewielką odległość przydatna była lekka broń maszynowa, Podhalańczycy nie mieli jej jednak zbyt wiele.
Rozciągające się dookoła fiordy stały się miejscem zaciętych walk pomiędzy okrętami angielskiej Royal Navy i jednostkami niemieckiej Kriegsmarine. W starciach wzięła udział także Polska Marynarka Wojenna. Pod Narwikiem odznaczyły się niszczyciele "Błyskawica" i "Grom", ostrzeliwując lądowe pozycje lądowe pozycje niemieckie - zwłaszcza ważny tunel kolejowy, w którym ukrywali się niemieccy żołnierze. Trzy statki pasażerskie - „Sobieski”, „Batory” i "Chrobry" - służyły w kampanii norweskiej jako transportowce przewożąc jednostki wojskowe wraz z wyposażeniem. W toku walk polska flota poniosła pierwsze straty. Dnia 4 maja zatonął zbombardowany przez wrogie lotnictwo, ORP „Grom”. Ten sam los spotkał wkrótce transportowiec "Chrobry".
Przy wsparciu artylerii okrętowej polska brygada przełamała obronę niemiecką na półwyspie Ankenes. W dniu 28 maja po dziewięciogodzinnej walce zdobyto osadę Nyborg i otaczające ją wzgórza. Walki weszły w decydującą fazę. Zajmujący pozycje w górnych partiach trenu Podhalańczycy kontrolowali sytuację, umożliwiając tym samym opanowanie przez sojuszników 1 czerwca miasta i portu Narwik.
Niestety radość z odniesionego zwycięstwa nie trwała zbyt długo. Zła sytuacja na froncie francuskim wpłynęła na decyzję dowództwa o ewakuacji wojsk z Norwegii. Dnia 8 czerwca jako ostatnia opuściła port polska brygada. Straty, jakie poniosła w walkach, to około 100 zabitych oraz ponad 200 rannych i zaginionych. Resztę jednostki przetransportowano na początku czerwca 1940 roku do Francji. gdzie uległa rozproszeniu. Nieliczni żołnierze przedostali się do Anglii. Boje w Norwegii stanowiły pierwsze od czasu wojny obronnej w Polsce starcie z Niemcami zakończone sukcesem.

Po pokonaniu Francji nad brzegiem kanału La Manche stanęła potężna i butna armia niemiecka. Jej celem była inwazja na Wyspy Brytyjskie. W operacji tej, opatrzonej kryptonimem "Lew Morski" nieprzyjaciel ważna rolę wyznaczył dowodzonej przez marszałka Hermana Goeringa - Luftwaffe. Jego samoloty otrzymały zadanie opanowania przestrzeni powietrznej nad Anglią i utorowania drogi wojskom inwazyjnym. Zasadniczą rolę w tych planach stanowiło lotnictwo brytyjskie (RAF), zwłaszcza myśliwskie. Duże nadzieje Anglicy pokładali w radarze, który umożliwiał wykrycie nadlatujących samolotów wroga z dużej odległości precyzyjne skierowanie przeciwko nim własnych myśliwców.
Do pierwszych starć powietrznych doszło w lipcu 1940 roku. Brytyjczycy stosowali przestarzałą taktykę walki i nieodpowiedni szyk bojowy. Ich straty szybko rosły i wkrótce zaczęło brakować dobrze wyszkolonych pilotów. Tymczasem w Anglii znajdowała się spora grupa doświadczonych lotników polskich, przybyłych z Francji. Początkowo dowództwo RAF-u nie chciało ich włączyć do walki w obawie, że mają oni kompleks niższości wobec Niemców, wynikający z poniesionej we wrześniu 1939 roku klęski. Anglicy wątpili również w umiejętności pilotażowe Polaków. Nie bez znaczenia była też bariera językowa. W obliczu strat zdecydowali się jednak na użycie naszych lotników. Początkowo wchodzili oni w skład dywizjonów angielskich, lecz pop odniesieniu pierwszych błyskotliwych zwycięstw utworzono czysto Polskie formacje bojowe.
W sierpniu 1940 roku do akcji weszły dywizjony myśliwskie 302 i 302. Już pierwsze starcia udowodniły bezpodstawność obaw dowództwa RAF-u. Walcząc we własnych zespołach , nasi lotnicy stosowali swoją ulubioną taktykę oraz korzystali ze zdobytych nad Polską i Francją doświadczeń. Szyk bojowy polskich dywizjonów zwiększał możliwości manewru, pozwalał sprawniej reagować na ataki i umożliwiał pilotom szybsze wychodzenie do walki. W ich rękach znalazł się wreszcie sprzęt, który dorównywał maszynom Luftwaffe. W połączeniu ze sprawnym dowodzeniem i ogromną wolą walki dało to doskonałe rezultaty.
Największy sukces odniosły polskie dywizjony w dniu 15 września, który uważany jest za przełomowy dla całej bitwy o Anglię . Nasi piloci zestrzelili wtedy 26 samolotów Niemieckich. Te wspaniałe zwycięstwa zwróciły na nich uwagę władz i społeczeństwa angielskiego. Napłynęły depesze gratulacyjne od najważniejszych osobistości państwowych, a dywizjon 303 był wizytowany przez króla Jerzego VI. W trakcie tych odwiedzin stoczył walkę, w której zestrzelił 14 maszyn Luftwaffe (w tym jedną prawdopodobnie), tracąc przy tym tylko 1 samolot. Polscy myśliwcy stali się sławni. Wkrótce przystąpiono do tworzenia nowych dywizjonów. Ciekawostką jest fakt, że sierżant Stefan Karubin z dywizjonu 303 strącił niemiecki samolot, mimo że nie miał już amunicji. Gdy Polak ścigał Niemca, zabrakło mu naboi do karabinów. Wyprzedził więc niemieckiego pilota, nakręcił samolotem i wyszedł prosto naprzeciw wroga. Obydwaj piloci lecieli na siebie na niskiej wysokości, minęli się na bardzo małej odległości, lecz Niemiec chciał usunąć się z drogi Karubinowi i spadł na ziemię.
„Nigdy w dziejach wojen tak liczni nie zawdzięczali tak wiele tak nielicznym”. Tak podsumował Winston Churchill udział polskich lotników w bitwie o Anglię.

Tuż przed wybuchem wojny trzy polskie kontrtorpedowce (Błyskawica, Burza i Grom) odpłynęły do Wielkiej Brytanii, później dołączyły okręty podwodne Orzeł i Wilk, które wymknęły się Niemcom. Polska Marynarka Wojenna od 1940 r. była rozbudowywana o okręty dzierżawione od Royal Navy i w 1945 r. stanowiło ją ponad 4 tys. marynarzy na 15 okrętach (1 krążownik, 6 niszczycieli, 3 okręty podwodne i 5 ścigaczy), o łącznej wyporności ponad 18 tys. ton. W sumie w okresie wojny służyło w niej 26 okrętów (2 krążowniki, 9 niszczycieli, 5 okrętów podwodnych i 11 ścigaczy). U boku floty brytyjskiej - później też amerykańskiej - polskie okręty uczestniczyły w dziesiątkach operacji: m.in. w maju 1940 r. rejonie Narviku i w ewakuacji wojsk brytyjskich z Dunkierki, w 1944 r. w czasie lądowania w Normandii, w osłonie konwojów do Murmańska i na Maltę, a przede wszystkim w Bitwie o Atlantyk, która trwała w latach 1940-1944, w tym w słynnym "polowaniu na "Bismarcka"", największy pancernik Krigsmarine (maj 1941). Łącznie wzięły udział w 665 bitwach i eskortowały 787 konwojów, zatopiły 12 okrętów przeciwnika (w tym 5 podwodnych) i 41 statków oraz uszkodziły 24 okręty (w tym 8 podwodnych). Ponadto transport morski sił sojuszniczych zasiliło 36 polskich statków handlowych, które w 1939 r. znalazły się poza granicami kraju, o łącznej wyporności ok. 117 tys. ton.
Walki w Afryce północnej toczyły się od roku 1940 ze zmiennym szczęściem. Brały w nich udział jednostki włoskie, angielskie, australijskie i nowozelandzkie. Przybycie niemieckiego Afrika Korps po komendą generała Erwina Rommla, zmusiło Anglików do wycofania się z Libii. Pozostawiona w porcie i twierdzy dywizja australijska miała opóźniać dotarcie sił faszystowskich do ważnego pod względem strategicznym kanału sueskiego. Aby wzmocnić obsadę, wysłano z Egiptu Samodzielną Brygadę Strzelców Karpackich pod dowództwem generała Stanisława Kopańskiego.
Brygadę Karpacką utworzono na terenie Syrii z żołnierzy polskich ewakuowanych z Węgier, Rumunii i Jugosławii. Formacja podlegała Francuzom, lecz po ich kapitulacji przeszła pod rozkazy Anglików. Po reorganizacji jednostka liczyła około 4000 żołnierzy i oficerów, zorganizowanych w trzy bataliony piechoty i pułk artylerii. Początkowo dowództwo angielskie chciało wysłać polską brygadę do Grecji w ramach sił niosących pomoc temu krajowi. Zanim jednak doszło do realizacji tego planu Grecja skapitulowała.
Do oblężonego przez wojska włoskie i niemieckie Tobruku Brygada Karpacka przybyła drogą morska między 19 a 27 sierpnia 1941roku. Od razu weszła do akcji, przejmując pozycje i zadania australijskiej 18. Brygady Piechoty i Pułku Kawalerii Hinduskiej. Załoga twierdzy liczyła koło 36 000 żołnierzy. Dowodził nimi generał Leslie J. Morshead. Głównymi przeciwnikami były włoskie dywizje: "Bologna", "Pavia", "Brescia" oraz niemiecka 21. Dywizja Pancerna.
Służba przebiegała w trudnych warunkach, na które składały się: uciążliwy pustynny klimat, burze piaskowe, niedostatki wody pitnej oraz monotonne wyżywienie z konserw. Chociaż obszar twirszy był rozległy, nieustannie kontrolowało go wrogie lotnictwo i ostrzeliwała artyleria. Na otwartym terenie trudno było się ukryć przed wzrokiem nieprzyjaciela. Ataki następowały niespodziewanie, żołnierze musieli być w ciągłej gotowości bojowej. Oprócz odpierania szturmów piechoty i czołgów częstym elementem walki stały się nocne patrole rozpoznawcze oraz wypady, mające na celu nękan9ie przeciwnika. Były to akcje ryzykowne, przeprowadzane w terenie zaminowanym, na którym działały wrogie patrole. Podczas tych patroli Polacy zdobywali nie tylko cenne informacje, ale również jeńców. Niemcy nazywali naszych żołnierzy "szczurami Tobruku" i choć to określenie wyrażać miało pogardę szybko stało się przedmiotem dumy.
Broniąca Tobruku w 1941 roku Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich stanowiła wówczas jedyną dużą jednostkę polską, działającą na lądzie. Walcząc z wrogiem, świadczyła niezbicie o tym, że armia polska istnieje. Wyrazem uznania dla męstwa brygady była osobista wizyta Naczelnego Wodza i premiera rządu - generała Władysława Sikorskiego - w oblężonej twierdzy. Spotkanie tak ważne osobistości z żołnierzami na pierwszej linii należało do sytuacji wyjątkowych.
Polska jednostka brała udział w walkach do 10 grudnia 1941 roku. Wówczas to ofensywa brytyjska wyzwoliła Tobruk. Nasi żołnierze znajdowali się na pierwszej linii najdłużej ze wszystkich formacji broniących twierdzy. Pod koniec oblężenia czynnie włączyli się do działań ofensywnych i mocnym uderzeniem opanowali wzgórze Medauar oraz rejony Acromy. Ceną za odniesione zwycięstwo było jednak 109 zabitych i kilkuset rannych. Część żołnierzy zapadła poza tym na choroby tropikalne.
10 lipca 1943 roku wojska alianckiej 15 Grupy Armii pod dowództwem gen. Alexandra, złożone z 7 Armii amerykanskiej i 8 Armii brytyjskiej, wylądowały na Sycylii i do połowy sierpnia opanowały ją. Rząd Mussoliniego został obalony, on sam aresztowany, a faszystowska partia rozwiązana. Miejsce Mussoliniego zajął gabinet marszałka P. Badoglio, który wszczął w Lizbonie tajne pertraktacje kapitulacyjne, a 8 września podpisał tajne zawieszenie broni. Spowodowało to okupację Włoch przez wojska niemieckie i powstanie nowego frontu w Europie. Jesienią 1943 roku sojusznicy wyparli Niemców z południowych Włoch i zostali zatrzymani na tzw. Linii Gustawa, której kluczową pozycję stanowił kompleks górski Monte Cassino (516 m) - Monte Cairo (1669 m). Niemcy wybrali najdogodniejszą pozycję obronną od Ortony nad Adriatykiem przez Monte Cassino do Minturno nad morzem Tyrreńskim. W tym miejscu półwysep apeniński zwęża się najbardziej zaś sieć komunikacji, wiodąca z południa na pólnoc, jest bardzo skąpa. Apeniny zajmują tu znaczną część szerokości półwyspu , zostawiając tylko wąskie, łatwe do zamknięcia przejścia wzdłuż wybrzeży morskich. Jedynie dolina rzeki Liri , leżąca miedzy dwoma kompleksami górskimi - na południu Monti Aurunci i na pólnocy Monte Cassino - miała niezbędne warunki komunikacyjne i terenowe do wprowadzenia odpowiednich sił z udziałem broni pancernej i artylerii.
W czwartej bitwie o przełamanie Linii Gustawa (11—29 maja) główne i najtrudniejsze zadanie zdobycia górskich umocnień miedzy Cassino i Passo Corno przypadło 2 Korpusowi Polskiemu pod dowództwem gen. Władysława Andersa. Dowódca 8 Armii brytyjskiej generał Leese określił to zadanie jako przerażające i oświadczył , że ze względu na jego wielką trudność , generał Anders może tego zadania nie przyjąć. Biorąc jednak pod uwagę nie tylko elementy wojskowe , ale także polityczne , gdyż propaganda sowiecka utrzymywała , że " Polacy na Zachodzie nie chcą walczyć z Niemcami", zaś Niemcy w swoich audycjach radiowych nazywali pogardliwie żołnierzy polskich "turystami Sikorskiego" - generał zaakceptował otrzymany rozkaz. 2 Korpus Polski, przetransportowany na początku roku z Egiptu, został włączony w skład 8 Armii brytyjskiej . Polacy wykonali główne uderzenie — nie jak dotychczas od strony Cassino wzdłuż drogi na Piedimonte i Rzym — lecz od strony doliny rzeki Rapido, w kierunku południowo-zachodnim. Pas natarcia 2 Korpusu był obsadzony przez elitarne jednostki niemieckie stanowiące czołowe oddziały 10 Armii — 1 Dywizję Spadochronową pod dowództwem generała Heydricha , 4 batalion alpejski i batalion 115 pułku grenadierów pancernych. Odcinek ten był nasycony dużą ilością dział (około 230), moździerzy oraz różnorodną bronią i sprzętem z ogromną ilością amunicji. Znajdowały się tutaj także silne górskie fortyfikacje, wyposażone m. in. w wykute w skałach bunkry ze stalowymi wieżami pancernymi. Najsilniejsze umocnienia rozmieszczone były m. in. na wzgórzach Widmo, San Angelo, 575, 593, 569, w tzw. Gardzieli i w rejonie farmy Massa Albaneta. Ponadto ponad 150 ciężkich dział miało stale pod ogniem polskie linie komunikacyjne . Spadochroniarze byli specjalnie dobierani pod względem wieku ( poniżej 24 lat) , stanu fizycznego , wyszkolenia , wyrobienia obywatelskiego i stażu a doświadczenie bojowe zebrali z wielu frontów między innymi z pól bitewnych Smoleńska, Krety, Sycylii, Ortony. Razem po stronie niemieckiej było około 20 000 żołnierzy w tym 16 000 spadochroniarzy.
Zadanie pomocnicze — natarcie po osi drogi Nr 6 — wykonywał 13 Korpus brytyjski. Natarcie 2 Korpusu Polskiego wspierała artyleria Korpusu w składzie dziesięciu pułków (dowódca gen. R. Odzierzyński), złożona z 224 dział (w tym 32 ciężkie i 156 moździerzy), ponadto 20 dział artylerii p-lot., działa p-panc. i działa czołgowe, artyleria wsparcia sprzymierzonych w składzie czterech brytyjskich pułków artylerii oraz lotnictwo.
W nocy z 11 maja 1944 roku o godzinie 23.00 rozpoczęło się przygotowanie artyleryjskie, w którym brało udział 1060 dział. Z chwilą rozpoczęcia ognia obsada polskiej linii na kierunku wzgórza klasztornego , niemal zwarta z Niemcami , musiała się cofnąć na głębokość pasa bezpieczeństwa , aby uchronić się przed rozrzutem pocisków własnej artylerii. Wróciła ona na swe miejsce dopiero 12 maja o godz. 1.30 , gdy do natarcia na wzgórze 593-569 ruszył 2 Batalion Strzelców Karpackich ppłk. Tytusa Brzoski z 3 DSK. Na prawym skrzydle wchodził w "Gardziel" 1 Batalion ppłk. Raczkowskiego ze wzmocnieniem czołgów , dział samobieżnych i przeciwpancernych oraz saperów , aby zdobyć Mass Albaneta. Oba bataliony były wyposażone w moździerze i rusznice przeciwpancerne do rozbijania bunkrów. Na odcinku 5 Kresowej Dywizji Piechoty 5 Wileńska Brygada Piechoty, pod dowództwem płk. Wincentego Kurka, uderzyła 13 i 15 batalionem przez Widmo na San Angelo. Nieprzyjaciel otworzył silne, zawczasu przygotowane ognie zaporowe, które zadały Polakom dotkliwe straty. Mimo to 2 Batalion Strzelców Karpackich opanował w walce wręcz wzgórze 593 i uderzył na wzgórze 569, przed którym został zatrzymany. Nieco później tę samą wysokość osiągnął także 1 batalion. Oba bataliony 5 Kresowej DP zdobyły Widmo i walczyły o San Angelo. Również i tu poniesiono dotkliwe straty. Nieprzyjaciel wykorzystał górzysty, a miejscami skalisty teren do stworzenia silnych fortyfikacji nasyconych dużą ilością wszelkiego rodzaju broni, artylerii, moździerzy i karabinów maszynowych, które swym ogniem zamykały skutecznie wszelkie przejścia — niszcząc łączność nacierających, uniemożliwiając zaopatrzenie i ewakuację z pola walki. Trudną do przebycia przeszkodę stanowiły też liczne pola minowe i miny-pułapki, których saperzy nie mogli skutecznie rozminowywać, gdyż piechota nie była w stanie zapewnia im skutecznej osłony od ognia. Nieprzyjaciel próbował też wykonywać kontrataki, m. in. z rejonu San Lucia, batalionem spadochroniarzy i, również batalionem, naodcinku Castellone — lecz oba te bataliony zostały rozbite ogniem artylerii. Najdłużej na zdobytych stanowiskach na wzgórzu 593 i części wzgórza 569 trwał 2 batalion 3 DSK . Odparł on do godziny 6.18 cztery kolejne przeciwuderzenia niemieckie. Do wzmocnienia nadciągfnęła tu kompania kpt. T.Radwańskiego z 3 batalionu , lecz sytuacja była nadal ciężka . O godzinie 8.30 polegli obaj dowódcy czołowych kompanii i dowódca rzutu obronnego mjr. L. Rawicz-Rojek, a dowódca batalionu , pplk Brzosko został ciężko kontuzjowany. O godzinie 8.44 pod osłoną dymną wyszło kolejne piąte niemieckie przeciwuderzenie, wprawdzie odparte, ale nie wróżące już dalszych postępów polskiej akcji zaczepnej. Około południa na wzgórzu 593 trwała załoga w sile 1 oficer i 17 szeregowych , odpierając do wieczora przeciwuderzenia plutonów szturmowych niemieckiego 3 pułku spadochronowego i kryjąc się w załomach skalnych. Resztę sił sciągnięto do tyłu, aby utrzymać przynajmniej dawne stanowiska obronne. Straty 3 DSK w dniu 12 maja wyniosły 700 ludzi, głównie z 1 i 2 batalionu. Równie trudna sytuacja była na "Widmie" w pasie działania 5 KDP. O godzinie 11.30 wyszło z Mass Albeneta przeciwnatarcie niemieckie . Zostało ono wprawdzie zatrzymaneogniem, ale od godzin południowych na wzgórze pozbawione osłon i nękane od świtu przez artylerię wzmógł się ogień niemiecki. Straty rosły zstraszająco - np. jedna z kompanii straciła 18 ludzi. Kiedy o godzinie 13.00 wyszło na lewe skrzydło 18 batalionu czwarte z rzędu przeciwnatarcie niemieckie, ppłk Domoń - pozbawiony łączności z dowództwem - zdecydował się wycofać na na podstawę wyjściową , aby uniknąć całkowitego zniszczenia swych sił. O godzinie 14.00 dowódca Korpusu wydał rozkaz ogólnego wycofania się na podstawy wyjściowe. Odwrót nastąpił w nocy z 12 na 13 maja . Większość wysuniętych oddziałów oderwała się ze swych stanowisk dopiero o zmroku. Jak się poźniej okazało , pierwsze polskie natarcie wypadło akurat w momencie luzowania 100 pułku strzelców górskich w obrzarze Mass Albaneta i San Angelo przez oddziały niemieckiej 1 Dywizji Spadochronowej , skutkiem czego bataliony 5 KDP napotkały przed sobą podwójną ilość sił.
Pełna poświęcenia walka Polaków, mimo że nie przyniosła w tym natarciu ostatecznego sukcesu, związała jednak znaczne siły niemieckie (około 9 batalionów) i umożliwiła 13 Korpusowi brytyjskiemu, mającemu przed swym frontem już tylko około 5 batalionów, sforsowanie w tym czasie rzek Gari i Rapido i zdobycie przyczółka na południe od drogi Via Casilina. W okresie 13—16 maja prowadzono działania lokalne i rozpoznawcze przygotowując sie intensywnie do drugiego natarcia. 1 szwadron 1 pułku pancernego wykonał w tym czasie uderzenie przez wąwóz Gardziel na południowe stoki Widma — umożliwiając saperom rozminowanie. Utrzymując następnie wąwóz pod ogniem uniemożliwił nieprzyjacielowi powtórne jego zaminowanie. Wydany 15 maja przez gen. Andersa rozkaz do drugiego natarcia wprowadzał na szczeblu korpusu nieznaczne zmiany. Zadaniem Dywizji Karpackiej (3DSK) pozostało zdobycie wzgórz 593, 569, 476 i Massa Albaneta i nawiązanie łączności faktycznej z 13 Korpusem brytyjskim. 3DSK miała się na nich usadowić , a do natarcia na klasztor przejść dopiero na rozkaz dowódcy korpusu. Dywizja Kresowa (5KDP) przy zdobywaniu Widma miała się uchylić od ognia artylerii z Massa Albaneta, opanować następnie wzgórze 575 - San Angelo i Ponte a Cariaglio. Jednak ze względu na ogólne położenie pozostałych sił alianckich rozkaz ten został anulowany przez dowódcę brytyjskiej 8 Armii.
Drugie natarcie rozpoczęło się rankiem 17 maja i było ono poprzedzone godzinnym przygotowaniem artyleryjskim , jednak pierwsze walki oddziały polskie zaczęły już 16 maja 1944 roku w godzinach wieczornych . W 5 Kresowej Dywizji Piechoty kompania prowadząca rozpoznanie wdarła się niespodziewanie na szczyt Widma. Gen Sulik postanowił natychmiast wzmocnić natarcie 16 batalionu mjr. Stańczyka . Na południowe Widmo uderzył 15 batalion. Przed generalnym szturmem Widmo zostało zdobyte i utrzymane, a następnie małe San Angelo . Nawiązano walkę o duże San Angelo, gdzie obie strony wprowadziły swoje odwody. Po stronie polskiej — resztki 13 batalionu i grupa majora Smrokowskiego, złożona z kompanii komandosów i szwadronu 15 pułku Ułanów Poznańskich, a po stronie niemieckiej — 100 pułk wysokogórski i spadochroniarze.
Na odcinku 3 Dywizji, gdzie natarciem dowodził dowódca 2 Brygady płk Roman Szymański, 4 batalion zaatakował 17 maja o godz 3.45 wzgórze 593, a 6 batalion — Albanetę. Wobec licznych przeciwuderzeń nieprzyjaciela do walki wprowadzono też 5 batalion. W Gardzieli, na wysokości wzgórza Widmo, działał szwadron 4 Pułku Pancernego "Skorpion". Mimo dotkliwych strat czołgi doszły do Widma prowadząc walkę ogniową, która ułatwiła 6 batalionowi oczyszczenie bunkrów na stoku wzgórza 593 i osiągnięcie Widma. Batalion ten poniósł jednak szczególnie dotkliwe straty. Czyn bojowy "pancernych" upamiętnia pomnik z gąsienic i wraku czołgu postawiony w słynnej Gardzieli. W ciągu nocy grupy szturmowe opanowały wzgórze 593, a rankiem 18 maja wzgórze 569 — biorąc licznych jeńców. 5 batalion atakował dalsze wzgórza, 6 baon zajął Albanetę. Rozkaz dowódcy 3DSK gen Bronisława Ducha , nakazujący jak najszybsze objęcie resztek klasztoru otrzymał dowódca 12 Pułku Ułanów Podolskich. Do wykonania zadania wyznaczony został przemyślanin ppor. Kazimierz Gurbiel z 1 szwadronu, który z podległych mu ułanów i żołnierzy kompanii strzeleckiej sformował 13 osobową grupę i najkrótszą drogą wyruszył o północy do klasztoru, do którego dotarł 18 maja 1944 r o godz 10.15. Ten pośpiech wynikał z obawy , by Brytyjczycy , którzy zdobyli miasto Cassino i mieli do pokonania około 1200 m pod górę , nie wyprzedzili Polaków. Wkrótce zatknięto na znalezionej gałęzi , w dobrze widocznym miejscu , proporczyk w barwach 12 Pułku Ułanów Podolskich (aramantowo-granatowy). Proporczyk ten narobił wiele zamieszania wśród żołnierzy polskich , którzy z daleka obserwowali bacznie , co się dzieje na górze klasztornej . Przypominał on bowiem z daleka flagę brytyjską -"Union Jack" .Około godziny 11.30 sytuacja się wyjaśniła . Do ruin klasztoru dotarł trzeci pluton z 5 batalionu 3DSK pod dowództwem ppor. Adama Lorenza, który rozstawił posterunki i zajął się umieszczeniem biało-czerwonej flagi, by z daleka było widoczne kto zajął klasztor. O godzinie 11.45 zatknięto polską flagę , a wkrótce obok niej , ale znacznie niżej , flagę brytyjską.
Po paru minutach nadleciał amerykański mysliwiec "Mustang" i pilot zrzucił bukiet biało-czerwonych róż. W ten symboliczny sposób Alianci oddali hołd poległym Polakom, ich męstwu i ofiarności. Dziękowali też otwarciu drogi na Rzym . 18 maja 1944 roku patrole polskie nawiązały u podnóża góry także łączność z oddziałami na drodze nr 6 ,a nieco później również w pasie działania 5 KDP . Fakt ten dowodził ,że 2 Korpus Polski bez reszty wykonał swoje zadanie - opanował pólnocną krawędź odcinka operacyjnego , wewnątrz którego nacierały główne siły 8 Armii . Zapewniło to wojskom brytyjskim swobodę posuwania się wzdłuż doliny rzeki Liri , co było pierwszym krokiem do wyzwolenia 4 czerwca 1944 r Rzymu.
Pomimo zdobycia Monte Cassino i przełamaniu tzw. Linii Gustawa pozostała jeszcze do zdobycia tzw. Linia Hitlera , która zaczynając się w rejonie szczytu Monte Cairo (1669 m) i spadając szeregiem umocnionych pozycji ku dolinie Liri flankowała ją górą na której zbudowane było miasteczko Piedimonte. Przekonali się o tym brytyjczycy ,których pojazdy poruszające się wdłuż drogi Nr 6 dostały się pod silny ogień artyleryjski z Piedimonte obsadzonego przez niemieckie oddziały . Tak więc okazało się , że 2 Korpus Polski musiał zdobywać także ten drugi bastion.
Zgrupowanie “Bob", pod dowództwem płk. Władysława Bobińskiego w czasie od 10 do 25 maja wykonało cztery natarcia na Piedimonte w których główną rolę odegrały przede wszystkim śmiałe i pełne inicjatywy działania czołgów. W terenie zupełnie nie sprzyjającym użyciu tego rodzaju broni , oddziały pancerne wykazały się wielką brawurą i dokonały dużego wysiłku bojowego przy wdarciu się do miasta po stromych serpentynach okalających górę. 25 maja 15 pułk ułanów opanował także masyw Monte Cairo. Droga na Rzym została otwarta.
Straty 2 Korpusu Polskiego w walce o Monte Cassino i Piedimonte były bardzo wysokie i wyniosły 860 poległych (w tym 72 oficerów), 2822 rannych (w tym 204 oficerów) i 97 zaginionych (w tym 5 oficerów). Łącznie ze stratami w jednostkach korpuśnych straty wyniosły 4075 żołnierzy. Polegli żołnierze spoczywają niedaleko klasztoru na cmentarzu polskim wzniesionym u stóp wzgórza 593.
W sierpniu 1944 roku wycofujące się z północnej Francji oddziały niemieckie miały tylko jedną drogę ucieczki. Wąskim jak „szyjka butelki" korytarzem-opisywał sytuację marszałek Bernard Montgomery – prowadziła ona pomiędzy Falaise i Chambois. „Korkiem" zamykającym tę „butelkę" stała się polska l. Dywizja Pancerna dowodzona przez generała Stanisława Maczka.

Elitę polskiej armii stanowiła l. Dywizja Pancerna. Utworzono ją w Szkocji w 1942 roku, a żołnierzami byli częściowo weterani walk z lat 1939 i 1940. Brygada Kawalerii Pancernej, 3. Brygada Strzelców, 10. Pułk Strzelców Konnych (przeznaczony do rozpoznania), artyleria, saperzy i oddziały specjalne. Główną siłę uderzeniową jednostki stanowiło ponad 300 średnich czołgów. W lipcu 1944 roku, wkrótce po inwazji w Normandii, dywizja została przetransportowana do Francji i na początku sierpnia wzięła udział w pierwszych walkach pod Caen oraz - wspólnie z kanadyjską 4. Dywizją Pancerną - w atakach na Falaise. Polscy pancerniacy ponieśli wówczas dotkliwe straty nie tylko od ognia nieprzyjaciela, lecz także z powodu omyłkowego bombardowania przeprowadzonego przez amerykańskie samoloty. W połowie sierpnia bitwa o Normandię wkroczyła w fazę ostatecznych rozstrzygnięć. Wojska niemieckie rozpaczliwie usiłowały wycofać się z zagrożonego obszaru. Ucieczka miała umożliwić im stworzenie nowych linii obrony w głębi Francji i uratowanie frontu zachodniego przed załamaniem. Celem wojsk brytyjskich i kanadyjskich, idących z północy, stało się natomiast połączenie z nadciągającą z południa l. Armią amerykańską i zamknięcie hitlerowców w okrążeniu. W ciężkich walkach pierścień aliantów zaciskał się coraz bardziej. Jedyna droga odwrotu wojsk niemieckich prowadziła przez Chambois. Dnia 17 sierpnia marszałek Montgomery wydał l. Dywizji Pancernej generała Maczka rozkaz opanowania miasteczka. Doceniając znaczenie tego punktu, nieprzyjaciel umocnił okoliczne wzniesienia. Polskiej dywizji zagrodziły drogę doborowe jednostki niemieckie - głównie z 2. Korpusu Pancernego SS - uzbrojone w czołgi typu Pantera i Tygrys. Były one znacznie lepsze od wozów amerykańskich i brytyjskich, którymi dysponowali nasi żołnierze. Niemcy okopali się i zamaskowali w terenie. Idące do ataku polskie czołgi dostawały się pod ogień ich doskonałych dział przeciwpancernych (kaliber 88 i 75 mm). Mimo strat nasi żołnierze wykonali zadanie, zdobywając w dniach 17-18 sierpnia wyznaczony w rozkazie teren. Wkrótce jednak sami znaleźli się w wyjątkowo trudnym położeniu. Wojska brytyjskie i amerykańskie jeszcze nie dotarły, a osamotniona dywizja została okrążona przez pragnące się przebić oddziały wroga. Polakom kończyły się zapasy amunicji i paliwa, gwałtownie rosła liczba rannych. Zaopatrzenie dostarczano wyłącznie drogą lotniczą. Zagrożenie stanowili poza tym wzięci do niewoli żołnierze niemieccy, których nie miał kto pilnować. Przez cztery dni walki koncentrowały się w dwóch punktach; losy bitwy spoczęły w rękach generała Maczka i jego pancerniaków. Wreszcie 22 sierpnia nadciągnęli sojusznicy. Niemcy znaleźli się w potrzasku. Aż do tego dnia ich straty wyniosły ponad 600 czołgów i innych pojazdów mechanicznych oraz 100 armat. Do niewoli dostało się około 5700 hitlerowskich żołnierzy. Straty polskie natomiast to około 450 poległych oraz 100 czołgów. Bitwa w rejonie Falaise-Chambois miała istotny wpływ na końcowy rezultat walk, toczonych w północnej Francji latem 1944 roku. Rolę ostatniego „rygla", zamykającego drogę Niemcom, spełniła właśnie l. Dywizja Pancerna. W nowoczesnym wydaniu stała się ona kontynuatorką tradycji polskiej jazdy, zwłaszcza pancernej husarii, rozstrzygającej zwykle bitwy gwałtownym uderzeniem. Odziedziczyła po niej swój znak- noszone na rękawach mundurów husarskie skrzydło.
W celu obejścia tzw. linii Zygfryda i opanowania Zgłębia Ruhry wojska aliancki, pod dowództwem marszałka Montgomery'ego, przeprowadziły między 17 a 26 września 1944 roku, u ujścia rzeki Skaldy, kombinowaną akcję pod kryptonimem "Market-Garden". Polegała ona na połączeniu natarcia 2 Armii Brytyjskiej z operacją desantową 1 Armii Powietrzno - Desantowej .W sklad 1 APD wchodziła min. 1 Samodzielna Brygada Spadochronowa - przygotowana początkowo do lądowania w kraju. Zrzut szybowcowy polskiej brygady wylądował pod ogniem nieprzyjaciela 18 i 19 września na północnym brzegu rzeki Lek, tracąc 35 szybowców, których część spłonęła w powietrzu. Wspólnie z brytyjską 1Dywizją Powietrzno Desantową toczył on w rejonie Arnhem walkę z przeważającymi siłami niemieckich 9 i 10 Dywizji SS, mając zadanie opanowania i utworzenia przyczółków na północnym brzegu Renu.
17 września dalsze pododdziały brygady wylądowały na zachód od Arnhem, w odległości około 8 km od miasta . Początkowo były to dla nieprzyjaciela zaskoczeniem, wkrótce jednak brygada została zatrzymana przez zaalarmowane odziały 9 i 10 Dywizji Pancernej SS . Polacy ponieśli straty sięgające 30 % stanu. Tylko 2 batalionowi udało się wedrzeć do Arnhem, gdzie uchwycił przyczółek w rejonie mostu drogowego. 18 i 19 września nieprzyjaciela wykonał silne kontrataki wsparte czołgami , które uniemożliwiły opanowanie miasta i przeprawę. Dowódca brytyjski 1 Dywizji Powietrzno - Desantowej postanowił zaniechać prób zdobycia Arnhem, pozostawiając w mieście okrążony 2 Polski Batalion .Tymczasem działania brytyjskich wojsk lądowych mających współdziałać z wojskami powietrzno - desantowymi uległy opóźnieniu , co umożliwiło Niemcom pełne okrążenie ośrodków walk i wykonywanie licznych kontrataków w celu ich rozbicia i odcięcia od rzeki . Z powodu złych warunków atmosferycznych zrzutu spadochronowego 1 Polskiej Brygady Powietrzno - Desantowej, w którym uczestniczył także dowódca brygady gen. Stanisław Sosabowski, dokonano dopiero 21 września w rejonie Driel i 23 września w rejonie Grave. Ze 114 samolotów nad cel doleciało 53 . Desantowało się 1067 żołnierzy. Lądowanie odbyło się w gęstym ogniu nieprzyjaciela, przeprawienie się promem z Heveadord na prawy brzeg Renu okazało się niemożliwe. Brygada powróciła do rejonu desantowania, zdobyła miejscowość Driel i zorganizowała obronę okrężną. W nocy z 23 na 24 września na prawy brzeg Renu przeprawiło się 256 żołnierzy. Pozostali nie zdołali się przeprawić na skutek silnego ognia nieprzyjaciela, zniszczenia środków przeprawowych i poniesionych strat . 25 września dowództwo brytyjski nakazało resztkom 3 Batalionu Polskiego wycofanie się na południowy brzeg Renu . Podczas nocnego odwrotu nieprzyjaciel przeważającymi siłami pancernymi zaatakował resztki 1 Dywizji Powietrzno Desantowej przypierając je do Renu i zadając znaczne straty. Mimo współdziałania z jednostkami brytyjskimi główny ciężar walki nieśli Polacy. Za cenę dodatkowych strat, przy braku środków przeprawowych i dostatecznego wsparcia ogniowego, utworzyli oni przyczółek, a gdy jego utrzymanie okazało się niemożliwe i zarządzono ewakuację, również Polacy prowadzili działania osłonowe. O świcie 26 września resztka żołnierzy brytyjskich w liczbie 160 ludzi powróciła przez rzekę wpław .
W walce pod Arnhem Polacy stracili 378 żołnierzy poległych, rannych i zaginionych. Resztki Brygady zostały przesunięte nad Mozę, a 10 października w Ostendzie / Belgia / zostały załadowane na okręt i dowiezione do Anglii.
25 lipca 1939 r., nim zaczęły się działania wojenne, polski wywiad (II Oddział Sztabu Generalnego) przekazał Wielkiej Brytanii i Francji po jednym egzemplarzu (wraz z niezbędnymi planami) repliki niemieckiej maszyny szyfrującej "Enigma", umożliwiającej odczytywanie niemieckich depesz. Zespół polskich kryptologów ewakuowany został do Francji, później znalazł się w Anglii, w której stworzono specjalny ośrodek (w Bletchley Park) nasłuchu i deszyfracji. Polska "Enigma" odegrała istotną rolę zwłaszcza w Bitwie o Anglię, Bitwie o Atlantyk i w inwazji na kontynent w 1944 r. Trzeba też wspomnieć o ewakuowanych do Anglii innych polskich naukowcach i inżynierach. Elektronicy przyczynili się m.in. do stworzenie systemu namierzania łodzi podwodnych HFDF (High Frequency Direction Finding). Polscy inżynierowie skonstruowali m.in. peryskop odwracalny do czołgów i działko przeciwlotnicze, które w kilkudziesięciu tysiącach sztuk weszło na wyposażenie wojsk brytyjskich.
Z uwagi na niemożność sformowania w okupowanym kraju regularnych jednostek wojskowych, szczególną rolę w polskim udziale w sojuszu antyniemieckim odgrywał wywiad, który miał z lat przedwojennych duże doświadczenie w działalności na terenie Niemiec. W czasie wojny polski wywiad działał w oparciu o dwa ośrodki: Oddział II Sztabu Naczelnego Wodza, który operował głównie w Zachodniej Europie i Afryce Północnej oraz Oddział II Komendanta Głównego Armii Krajowej, który przede wszystkim operował w kraju i na terenie Niemiec. Koordynatorem całości był Oddział II w Londynie, który posiadał ścisłe kontakty z odpowiednimi służbami brytyjskimi, w tym już od lipca 1940 r. ze Special Operation Executive (SOE), która zajmowała się wywiadem i dywersją w okupowanej Europie. W sierpniu 1941 r. zawarte zostało porozumienie z wywiadem Stanów Zjednoczonych (OCI, później OSS). Przez część 1942 r. wywiad AK posiadał bezpośrednią łączność radiową z Armią Czerwoną, a wcześniej i później informacje polskiego wywiadu docierały do Moskwy za pośrednictwem Brytyjczyków. Związki z sojusznikami były o tyle istotne, iż ogromnej części zebranych informacji polskie wojsko i władze RP nie mogły wykorzystywać z uwagi na ograniczone możliwości własne.
Wywiad kierowany bezpośrednio z Londynu stworzył - poczynając od września 1940 r. - liczne placówki, których siatka obejmowała praktycznie całą zachodnią i południową Europę oraz Afrykę Północną. Największa i najważniejsza była siatka we Francji (Ekspozytura "F", później "F 2"), która liczyła ponad 2,5 tys. współpracowników i tylko w latach 1940-1942 przekazała do londyńskiej centrali ponad 5,2 tys. meldunków. W 1944 r. działająca w Paryżu siatka Ekspozytury "Interallie" koncentrowała się na zagadnieniach związanych z inwazją na kontynent. Istniały też siatki wywiadowcze w Danii, Belgii, Holandii, Szwecji, Szwajcarii, Hiszpanii, Portugalii, Grecji, Palestynie, we Włoszech, na Bałkanach i w krajach bałtyckich. Ważną rolę w przygotowaniu ataku aliantów na Afrykę Północną (Operacja "Torch", grudzień 1942) odegrały informacje przekazywane przez siatkę Ekspozytury "AFR". We Francji siatka wywiadu związana była z szerzej zakrojoną polską działalnością konspiracyjną, która miała także zadania dywersyjne i propagandowe (Polska Organizacja Walki o Niepodległość, krypt. "Monika").
Pierwsze struktury wywiadowcze na okupowanych ziemiach polskich powstały jesienią 1939 r. równocześnie w ramach tworzonego sztabu ZWZ, jak i w wyniku inicjatyw indywidualnych. Z tych drugich największe znaczenie miała organizacja "Muszkieterzy". Właściwy rozwój działalności wywiadowczej rozpoczął się po upadku Francji, kiedy zdano sobie sprawę, że wojna będzie długotrwała. II Oddział był rozbudowaną strukturą posiadającą wszystkie piony i służby istniejące w wywiadzie wojskowym, zarówno w centrali w Warszawie, jak i w okręgach i obwodach AK. Szacuje się, że w siatkach tych działało ponad 15 tys. osób, a ważną rolę odgrywały takie środowiska jak pracownicy poczty i kolejarze. Jednym z najważniejszych ogniw były placówki działające na terenie Niemiec (ogólny kryptonim "Stragan") ulokowane m.in. w Berlinie, Hamburgu, Kolonii, Wiedniu, Królewcu, Wrocławiu, Szczecinie. Wywiad ofensywny "Straganu" (kryptonim "Lombard") podejmował także akcje dywersyjne, m.in. zamachy bombowe. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej rozbudowano wywiad na wschodzie (kryptonim "Pralnia") organizując placówki m.in. w Smoleńsku, Charkowie, Rydze i Dyneburgu. Wiosną 1941 r. polski wywiad przekazał do Moskwy - via Londyn - kilka zbiorczych opracowań nt. przygotowań niemieckich do ataku.
Najbardziej spektakularnym osiągnięciem wywiadu KG AK było rozpracowanie ośrodka badawczego i fabryk w Penenmünde, w których budowano rakiety V 1 i V 2. Pierwsze informacje uzyskano jesienią 1942 r., a w marcu 1943 r. wysłano do Londynu szczegółowy raport. Pozwoliło to Brytyjczykom na przeprowadzenie zmasowanego ataku bombowego (17/18 sierpnia 1943 r.), co na wiele miesięcy zahamowało plany budowy wunderwaffe. W 1944 r. wywiadowi AK udało się przejąć rakietę, która nie wybuchła w czasie ćwiczeń i przekazać jej fragmenty do Londynu. Sporą rolę w działaniach wojennych odegrały informacje wywiadowcze dotyczące lokalizacji fabryk benzyny (Operacja "Synteza") oraz urządzeń wojskowych na terenie Niemiec i Polski. Przekazywano też informacje dotyczące obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. Materiały przekazywane przez Polaków były wysoko oceniane przez partnerów. W ewaluacjach Intelligence Service czytamy m.in.: "polski wywiad dostarczał ogromnie wartościowych informacji" (I półrocze 1942), oceny przekazane przez AK "należą do najcenniejszych jakie otrzymujemy" (czerwiec 1944).
W sumie od drugiej połowy 1940 r. do końca 1943 r. (dla późniejszego okresu brak danych) z siatek wywiadu polskiego przekazano Aliantom ponad 26 tys. meldunków oraz kilka tysięcy rozszyfrowanych depesz niemieckich.
Podsumowanie:
Polska była jedynym państwem, które na europejskim teatrze wojennym walczyło od pierwszego do ostatniego dnia w największym konflikcie zbrojnym w dziejach ludzkości. Wojna rozpoczęła się od napaści na Polskę: najpierw (1 września) przez Niemcy nazistowskie, wkrótce (17 września) przez Związek Sowiecki. Obaj agresorzy, na podstawie traktatu Ribbentrop-Mołotow (zawartego 23 sierpnia) działali w porozumieniu. Sojusznicy Polski - Wielka Brytania i Francja - wypowiedzieli wojnę Niemcom 3 września, ale nie podjęli efektywnych działań zbrojnych. Związek Sowiecki do sojuszu antyhitlerowskiego został dołączony dopiero latem 1941 r., gdy został napadnięty przez Niemcy. Stany Zjednoczone, aczkolwiek udzielały ważnej pomocy w sprzęcie, do działań zbrojnych w ramach koalicji przystąpiły w grudniu 1941 r., gdy zostały zaatakowane przez Japonię, a Niemcy wypowiedziały im wojnę.
W polskim wkładzie w pokonanie Niemiec dostrzegamy przede wszystkim upór i wytrwałość: mimo klęski poniesionej w 1939 r., Polacy jeszcze pięć razy tworzyli kolejne armie, z czego czterokrotnie poza granicami kraju: we Francji w 1939 r., w Wielkiej Brytanii latem 1940 r. (po klęsce i kapitulacji Francji), w ZSRR w 1941 r. armię gen. Andersa, która walczyła następnie na południu Europy oraz ponownie wojsko w ZSRR w 1943 r., które walczyło u boku Armii Czerwonej. Piątą polską armią, tworzoną od końca września 1939 r., była zbrojna konspiracja na ziemiach okupowanych. Przez cały okres wojny istniał też, bardzo ważny, "cichy front", czyli wywiad. Od 1 września 1939 r. do 8 maja 1945 r. przez wszystkie polskie formacje wojskowe - regularne armie, oddziały partyzanckie i wojska konspiracyjne - przeszło zapewne około 2,0 mln Polaków. W końcowym okresie wojny w polskich oddziałach na wszystkich europejskich frontach znajdowało się około 600 tys. żołnierzy (piechoty, broni pancernej, lotnictwa i marynarki), a latem 1944 r. w okresie podjęcia otwartej walki z wycofującymi się Niemcami podziemie zbrojne miało ponad 300 tys. zaprzysiężonych żołnierzy. Można więc stwierdzić, iż Polska wystawiła czwartą pod względem liczebności armię aliancką. W dodatku Polska jako naród poniosła ogromne straty-około 6.800.000 ofiar-największe straty spośród aliantów. W tym 6.000.000 to tylko i wyłącznie cywile! Jakby tego było mało duża część Polski została wprost zrównana z ziemią(najlepszy przykład Warszawa).
Mimo to Polska nie zyskała uznania w oczach aliantów. Kolejny raz okazało się, że zasada „każdy myśli tylko o sobie” jest prawdziwa. Zarówno Anglicy jak i Amerykanie, którzy przez okres drugiej wojny światowej chwaliły jak mogły Polaków, jednakże gdy tylko było mowa o polityce to państwa te chowały głowę w piasek i zapominały o osiągnięciach Polaków. W ten sposób po wojnie Polska przeszła w strefę wpływów Rosji. Polskich żołnierzy nie zaproszono do udziału w defiladzie zwycięstwa, która odbyła się w Londynie w 1945 roku.


 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
konto usunięte 051218
 

Unregistered

 
 
post 30/10/2006, 11:55 Quote Post

QUOTE
Polacy zdołali bronić swej ojczyzny na jej własnym terytorium przez 37 dn.

i
QUOTE
Działania wojenne w Polsce zakończyły się 5 października 1939 roku


Nie widzisz tu żadnej sprzeczności? Bo mi raz wychodzi, że Obrona trwała 37 dni, a drugi raz, że 35...
Osobiście nie zaliczyłbym bohaterskiego rajdu i Bitwy pod Kockiem (gen. Kleeberga)do czasookresu właściwego Wojnie Obronnej, z prozaicznego powodu - Polska od dawna była już zajęta przez III Rzeszę i ZSRR (w/g niemieckich źródeł Kampania zakończyła się 20 września!). Moim skromnym zdaniem za datę zakończenia Wojny Obronnej (tj. zakończenie działań wojennych zakrojonych na większą skalę) możemy przyjąć koniec II Bitwy Tomaszowskiej, oraz datę kapitulacji Warszawy - 27.09.1939r.(choć dzień później poddał się Modlin, a obrona Helu wytrwała do 2 października). Jednak jest to tylko moja prywatna teoria smile.gif

pzdr.
 
Post #2

     
Kytof
 

Kytof I Waza
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.266
Nr użytkownika: 27.423

 
 
post 28/01/2007, 20:04 Quote Post

Według mnie za koniec wojny obronnej powinnno się uważać 2 października (kapitulacja Helu, czyli ostatniego skrawka polskiej ziemii, który się bronił) lub 5 października (kapitulacja Grupy Operacyjnej "Polesie" i rozkaz poddania się do wszystkich jednostek wydany przez gen. Klebberga). Według mnie raczej 2 października. Co prawda rozkaz Klebeerga poszedł do wszystkich walczących jednostek, ale "Hubal" walczył dalej (no jeśli to by uznać, to wojna obronna trwałaby do czerwca 1940 r.).
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej