|
|
Zniszczenie kompletnego szkieletu mamuta, Z dziejów archeologii w Nowej Hucie
|
|
|
|
Robię wystawę poświęconą Bieńczycą i przeglądając teczkę w Muzeum Archeologicznym znalazłem fajny, choć dotyczący smutnej sprawy, dokument, który chcę wypożyczyć na wystawę. W 1950 r. robotnicy budujący Nową Hutę natrafili na głębokości 10 metrów na jedyny w Polsce doskonale zachowany szkielet dużego mamuta, który miał nawet komplet kości ogonowych. Zanim ktokolwiek zdążył go zabezpieczyć przyjechał dyrektor Beton-Stalu Wojnarowski i kazał go kilofami porąbać na kawałki, a potem wraz ziemią wywieść na nasyp kolejowy. Po sprawie została tylko notatka dyrektora Muzeum Archeologicznego, Stanisława Buratyńskiego.
W dopisku jest fajne, dziś już nieużywane, dawne określenie na operatora koparki - bagrzysta (od niem. bagr - koparka)
Załączona/e miniatura/y
|
|
|
|
|
|
|
|
Ciekawy temat , czy podobnych aktów barbaryzmu zanotowano więcej , czyli czy są udokumentowane zdarzenia świadomego niszczenia zabytków archeologicznych w Polsce ?
|
|
|
|
|
|
|
|
Oj, w samej Nowej Hucie było tego bez liku, choć trzeba przyznać, że przynajmniej dyrektorzy (choć akurat nie ten, o którym pisałem) mieli świadomość jakie to ważne i chętnie dotowali wykopaliska. Ale liczył się głównie plan i jego przekroczenie. W tych Bieńczcycach znaleziono też najstarsze naczynie w Polsce, które też będę mieć na wystawie, ale to były badania ratunkowe, bo już stawiano blok i większość stanowiska nie przebadano.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(krakowiak @ 13/09/2014, 19:58) W dopisku jest fajne, dziś już nieużywane, dawne określenie na operatora koparki - bagrzysta (od niem. bagr - koparka) Dodajmy nazwisko bagrzysty: A. Gwzik
|
|
|
|
|
|
|
|
A może jednak GUzik?
|
|
|
|
|
|
|
|
Tak przy okazji to w tej notatce jest napisane, że Ci robotnicy, którzy odkryli mamuta byli po szkołach i mieli przekonanie, że to ważne znalezisko, które trzeba zachować dla naukowców. Niestety wygląda na to, że ich szef albo szkół nie skończył, albo spał na lekcjach historii i przyrody.
|
|
|
|
|
|
|
|
Vitam
Niestety wygląda na to, że ich szef albo szkół nie skończył, albo spał na lekcjach historii i przyrody. (Krakowiak)
Zaryzykowałbym raczej tezę, że dla niego ważniejsze było budowanie Świetlanej Przyszłości. Które to budowanie może wymagać ofiar.
|
|
|
|
|
|
|
|
Niestety takich jak on było i (niestety) nadal jest wielu.
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie. Tam jest wyraźne w wpisane w formie uczonej w szkole podstawowej PRL.
QUOTE(Varyag @ 14/09/2014, 11:15) A może jednak GUzik?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Alexander Malinowski2 @ 16/09/2014, 23:19) Nie. Tam jest wyraźne w wpisane w formie uczonej w szkole podstawowej PRL. QUOTE(Varyag @ 14/09/2014, 11:15) A może jednak GUzik? Jest to strasznie banalny temat ale skoro się upierasz Alexandrze to zwrócę uwagę, że nie sposób się nie zgodzić z Varyagem, nazwisko bagrzysty brzmiało Guzik. Uczyłem się pisać w szkole podstawowej PRL i nie przypominam sobie, aby nas uczono, że pomiędzy literami nie używa się łączników, tylko jedną pisze od razu z drugiej . A jak konkretnie pisała "w" osoba robiąca tę notatkę to możesz sobie zobaczyć w słowie "potwierdził".
|
|
|
|
|
|
|
|
w - napisał jak u. Czy to dowodzi, że wyraźne w, czyli brak łuku i wyraźne załamanie, znaczy u?
Znalazłem nazwisko Gwzik, głównie w Niemczech.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(krakowiak @ 14/09/2014, 18:06) Niestety takich jak on było i (niestety) nadal jest wielu. I byłoby pięknym rozwinięciem tematu , gdybyś Krakowiaku więcej takowych przykładów podał , a zechciał opisać , przypuszczam ze i dziś niechlubnych następców tego Guzika znajdziemy
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Alexander Malinowski2 @ 16/09/2014, 22:19) Nie. Tam jest wyraźne w wpisane w formie uczonej w szkole podstawowej PRL.
Kolega był w szkole podstawowej PRL? Bo JA - tak i to jeszcze z elementarzem Falskiego. Gdyby było "W", to łączenie nie szło by tak skośnie od dołu, ale małym "łuczkiem" przy górnej części litery.
|
|
|
|
|
|
|
|
Skojarzyła mi się z tym mamutem sytuacja opisana przeż Sołżenicyna.
QUOTE W roku tysiąc dziewięćset czterdziestym dziewiątym trafiliśmy z przyjaciółmi na zastanawiającą notatkę w czasopiśmie Akademii Nauk Przyroda. Pisano tam drobną czcionką, że nad rzeką Kołymą, w trakcie prac wykopaliskowych została znaleziona podziemna tafla lodu – zamarły, prehistoryczny potok – a w niej zamarznięte (kilkadziesiąt tysięcy lat temu) okazy fauny kopalnej. Ryby te, czy może płazy, zachowały się tak dobrze, wydawały się tak świeże – informował uczony korespondent – że obecni przy tym, po rozbiciu lodu, zjedli je zaraz z ochotą.
|
|
|
|
|
|
|
|
No tak, tylko że tamci naukowcy na zesłaniu przymierali głodem i to musieli dosłownie przymierać - ja sam fascynując się paleontologią w ogóle nie byłem w stanie zrozumieć uczonych z tego sołżenicynowskiego opisu jak oni mogli coś tak barbarzyńskiego zrobić? Widocznie ja nigdy nie byłem naprawdę głodny. Niestety, naszego dyrektora nic nie tłumaczy.
Tak, to było systemowe barbarzyństwo, bo system z jednej strony nakazywał obywatelom troskę o dobra kultury i przyrody, ale z drugiej strony mieli to robić czarodziejskim sposobem tzn. własnym kosztem i nie zaniedbując swoich podstawowych obowiązków. Weź tu zbuduj i oddaj w terminie odcinek drogi albo biurowiec kiedy masz obowiązek wykopawszy garnek, szkielet albo miecz zawiadomić archeologów i niczego nie ruszać aż oni przyjadą i zrobią swoje, co mogło potrwać od kilku dni do kilku miesięcy... Sam osobiście zostałem w latach 80. na praktykach budowlanych opieprzony przez brygadzistę, kiedy kopiąc rów pod kabel zasilający budowę na osiedlu mieszkaniowym przy Anielewicza natrafiłem na szereg szkieletów z dziurami w potylicach - później okazało się że były to cywilne ofiary likwidacji getta warszawskiego - i zamiast szybko wywalić na hałdę i przysypać piachem żeby nikt się nie zorientował, marudziłem przy nich tak aż się zorientowali miejscowi i wezwali odpowiednie służby, które zatrzymały nasze roboty na dwa dni. Dostałem po uszach i po premii.
A czy dzisiaj jest lepiej? Do dzisiaj kiedy człowiek budujący swój domek jednorodzinny wie, że w razie natrafienia na cmentarzysko pradziejowe lub pole dymarek będzie musiał prawdopodobnie zatrzymać roboty na rok lub dwa a możliwe że w ogóle zostanie zmuszony do odsprzedania działki w zamian za inną, na której będzie musiał zaczynać wszystko od początku - i cóż, że zwrócą mu koszty, a kto mu zwróci czas? - prędzej zabetonuje wszystko pod fundamentem niż puści parę z gęby. A gdy dziesięć lat temu budowano drugą linię produkcyjną w siedleckim Polimeksie Mostostalu zasypano jeziorko i zniszczono gniazda błotniaków stawowych, których wszystkie miejsca lęgowe podlegały ścisłej ochronie, mogłem donieść na dyrekcję inspektorowi w odpowiednim wydziale, tylko co potem? W ten sposób niby to chroniące przyrodę i zabytki kultury przepisy tak naprawdę - nie oferując znalazcom godziwego czyli przewyższającego poniesione koszty odszkodowania i wszechstronnej pomocy władz - prowadzą do masowego ukrywania i niszczenia zabytków. A sami archeolodzy również musząc się spieszyć a nie mając funduszy nie mogą dostatecznie rozpoznać stanowisk mających ulec zniszczeniu. Od wielu lat dyskutujemy na ten temat na forum rekonstruktorów, nie widać jednak żeby ktokolwiek u włądzy się przejmował rzeczywistym opłakanym stanem prawnym w tym względzie.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|