Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Upadek bliskowschodnich dyktatorów, Rola i udział Zachodu (2011)
     
Rafadan
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 469
Nr użytkownika: 8.256

 
 
post 18/09/2015, 11:34 Quote Post

Witam!

Począwszy od 2003 r. mieliśmy okazję obserwować radykalne zmiany polityczne w wielu państwach Bliskiego Wschodu i północnej Afryki. W tym pierwszym przypadku, tj. drugiej interwencji amerykańskiej w Iraku, udział szeroko pojętego Zachodu jest oczywisty. Jednak prawdziwa "hekatomba" dyktatorów rozpoczęła się wraz z wiosną 2011.

https://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm..._Spring_map.svg

Pokłosiem było skuteczne obalenie władz w czterech krajach, wojna domowa w Syrii, a także pomniejsze zmiany i protesty w pozostałych krajach świata arabskiego.

Stąd też moje pytanie - jak bardzo "odpowiedzialny" jest za te zmiany Zachód (USA i Europa)? Na forach internetowych (tj. odpowiedniku knajp w których można posłuchać "co ludzie gadają") często widzę utarty pogląd na przemożną i decydującą rolę Amerykanów i Europejczyków w tych wydarzeniach. Pełnią oni rolę złego demiurga, burzącego dawny ład i szerzącego chaos i pożogę. Same arabskie rewolucje z pewnością nie udałyby się, gdyby nie zaangażowanie Zachodu.

Czy jednak jest to prawda? Czy Zachód naprawdę miał tak wielkie możliwości (i co najważniejsze - wolę) by stać się głównym sprawcą politycznych zmian w tym regionie? Osobiście wydaje mi się, że podobne podejście jest pokrewne kolonialnemu rozumieniu świata w którym to biały człowiek jest jedynym podmiotem mogącym doprowadzić do skutecznych zmian, a mieszkańcy państw trzeciego świata są biernymi obserwatorami ew. marionetkami sterowanymi z Waszyngtonu, Paryża czy Londynu. Zmiany w świecie arabskim miały podłoże wewnętrzne, były związane z eksplozją demograficzną ostatnich lat, niewydolnością gospodarczą, a także nieudolnymi rządami arabskich elit. Rewolucje nie wybuchają w krajach dobrze rządzonych. Moim zdaniem stanowczo przecenia się rolę Zachodu w tych przemianach. Miała ona charakter co najwyżej pomocniczy i z pewnością nie pełniła zasadniczej roli.

A jakie jest Wasze zdanie?

Ten post był edytowany przez Rafadan: 18/09/2015, 13:33
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
Blake
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.419
Nr użytkownika: 37.436

Zawód: student
 
 
post 18/09/2015, 13:06 Quote Post

Jest coś w tym co mówisz. Z wszystkich upadających dyktatorów najbardziej niewygodny dla Zachodu był Al-Asad - a on nadal się trzyma (inna sprawa, że Rosja mu pomaga, a Zachód nie ma woli, żeby go dobić).

Według mnie rola Zachodu, choć w pewnej mierze decydująca, była wtórna. USA i państwa europejskie tego nie wywołały, ale jak już się stało, próbowały się dostosować do sytuacji. Tak jak mówisz, tylko w przypadku Saddama mieliśmy prostą operację "wyrwać chwasta", ale Saddam upadł 8 lat przed arabską wiosną. Chociaż miało to wpływ na radykalizację nastrojów w regionie, nie było bezpośrednią przyczyną późniejszej zadymy.

W Egipcie kalkulacja była prosta - Mubaraka można wymienić, trzymamy ze strukturą, wojskiem. Stąd zgoda na koncesjonowaną rewolucję. Amerykanie słusznie mogli zakładać, że jeśli wywalenie Mubaraka i zastąpienie go jakimś rozsądnym brodaczem uspokoi nastroje, to o ile resorty siłowe będą trwały przy prozachodnim kursie, nic złego się nie stanie.

Niestety, brodacz Mursi okazał się nierozsądny, a co więcej - nastroje wcale się znacząco nie poprawiły. Ponieważ stabilny Egipt dla USA jest sprawą w regionie kluczową, z pewnością Wielki Brat dał swoje błogosławieństwo dla zamachu stanu i teraz panuje względny spokój. Pisze "względny", bo strzelaniny na Synaju to oczywiście regularna partyzantka, ale ważne, że nie ma milionowych protestów na ulicach miast.

Co do Libii, to tam, jak sądzę, Europa postanowiła poniewczasie przyłączyć się do wygrywających. Czy gdyby nie bombardowania, Kaddafi walczyłby do dziś, jak Al-Asad? Myślę, że to wątpliwe, zwłaszcza, że nie miał takiego wsparcia z zagranicy jak Syria. Wspomaganie Kaddafiego przez Europejczyków nie wchodziło w grę ze względów pr-owych, opinia publiczna zjadła by polityków bombardujących rebeliantów. Zresztą to już wykracza poza twoje pytanie - bo nie można mówić, że Zachód obalił dyktatora poprzez bierność, bo mu nie pomógł.
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Rafadan
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 469
Nr użytkownika: 8.256

 
 
post 18/09/2015, 14:10 Quote Post

Ano właśnie. Szczególnie znamienna jest sytuacja w Syrii, wydaje się, że największe wsparcie od Zachodu dostała właśnie anty-Assadowska opozycja. A Assad nadal sobie radzi. To właśnie poparcie wewnętrznych grup (w tym przypadku - alawitów, chrześcijan, szyitów i innych) ma tu zasadnicze znaczenie. Dostawy broni czy nawet bombardowania nie były czynnikiem decydującym. Assada wspierali i wspierają oczywiście Rosjanie, ale przy braku jasnych wskaźników kto ile dał - oszacowanie konkretnej wartości jest praktycznie niemożliwe.

Niesamowicie ciekawi mnie kwestia Iraku - czy Husajn by sobie poradził, gdyby Bush dałby mu pożyć i porządzić do 2011? Jaki scenariusz byłby tam bardziej prawdopodobny? Libijski, syryjski, czy może coś pośrodku?

W postępowaniu polityków Zachodu widać nie tyle chęć obalenia niesfornych dyktatorów, co raczej postępowanie zgodne z logiką mediokracji. Robienie gestów pod publiczkę, wysłanie kilku samolotów czy kontenerów z bronią, aby tylko opinia publiczna widziała, że "stoimy za tymi <<dobrymi>>". Prócz tego, było widać po prostu płynięcie z prądem i czekanie co się z tego wykluje.

Opcja "obalmy tego drania" w stylu 2003 nie była możliwa ze względu na brak środków i politycznej woli.

Z drugiej strony - kalkulacje w stylu: "utrzymajmy naszego drania" być może były przeprowadzone, ale nie było realnych możliwości by wcielić je w życie. Żadna otwarta interwencja nie wchodziła w grę, a - jak wspominasz - także otwarte wspieranie dyktatora nie bardzo było możliwe ze względu na opinię publiczną. Zapewne nikt nie chciał się też bawić we wspieranie po cichu, przez jakiegoś słupa/wywiad. Gdyby to wyszło na jaw to smród i znamię "pomagiera tyrana" mogłyby powalić nawet popularnego polityka.

Ten post był edytowany przez Rafadan: 18/09/2015, 14:18
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
Blake
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.419
Nr użytkownika: 37.436

Zawód: student
 
 
post 18/09/2015, 18:31 Quote Post

QUOTE
Niesamowicie ciekawi mnie kwestia Iraku - czy Husajn by sobie poradził, gdyby Bush dałby mu pożyć i porządzić do 2011? Jaki scenariusz byłby tam bardziej prawdopodobny? Libijski, syryjski, czy może coś pośrodku?
Stawiam na syryjski. W Libii nie ma taki silnych podziałów religijnych jak w Iraku czy w Syrii, przytłaczająca większość Libijczyków to sunnici. Stąd podejrzewam, że scenariusz byłby podobny do syryjskiego (walki społeczności o tożsamości etniczno-religijnej zamiast tendencji odśrodkowych).

Jeśli chodzi o finał, podejrzewam, podobnie jak Paździoch, że wmieszałby się Iran. I tak jak dzieje się to obecnie, zostawił sobie pewnego sojusznika w postaci szyickiego państwa w południowej części, zostawiając Saddamowi, Kurdom i islamistycznym partyzantkom sunnickim północną część kraju.

Inną sprawą jest, czy walki na skalę Syrii czy Libii w ogóle by wybuchły. Saddam miał, w przeciwieństwie do młodego Baszira, bardzo silną pozycję. Zauważmy, że po pierwszej wojnie w Zatoce nie miał większych problemów z utrzymaniem władzy. Co ważniejsze, miał coś, czym mógł zatkać gębę protestującym - petrodolary. Może udałoby się załatwić sprawę protestów tak, jak zrobiły to Emiraty czy Saudowie.

QUOTE
A ja myślę, że by wygrał. W chwili rozpoczęcia interwencji prowadził zwycięską kontrofensywę, jego wojska dochodziły już do Benghazi. Asada też by zresztą wygrał do tej pory, gdyby nie finansowanie rebeliantów.


Co do zwycięstwa Kaddafiego, myślę że całkowite zduszenie rebelii w tym momencie było mało prawdopodobne. Front przesuwał się w te i wewte kilka razy. Raczej doszłoby do przedłużającej się wojny domowej, w najgorszym wypadku rebelianci przeszliby do partyzantki. I, jak sądzę, temu przede wszystkim zapobiec miały naloty. Europejczycy chcieli, żeby jak najszybciej powstał jeden stabilny rząd dla całej Libii... i się przeliczyli.

Jeśli chodzi o Al-Asada, to oczywiście zwyciężyłby gdyby nie finansowanie rebeliantów - przy czym pytanie, czy za decydujące uznamy wsparcie finansowe Zachodu, czy też zainteresowanych upadkiem Al-Asada Arabów. Wsparcie szkoleniowe Amerykanów z pewnością równoważone jest szkoleniami armii rządowej, prowadzonymi przez rosyjskich specjalistów. Przypomnijmy, że jak na razie Amerykanie wyszkolili jeden oddział 60 osób, który momentalnie rozbili islamiści.

QUOTE
Dlatego moim zdaniem wsparcie USA dla islamistów, bo to oni stanowią 80% wszystkich rebeliantów, jest naprawdę ohydne, bo dobrze wiedzą że ich pupile po przejęciu władzy urządziliby mniejszościom drugą Ruandę, już zresztą prowadzą regularne czystki etniczne na zajętych terenach, ale ich to nie obchodzi i mówią że walczą "demokrację".

Tragedia Amerykanów polega na tym, że tak naprawdę nie ma kogo popierać. Asadowska Syria to był rosyjski wtręt w amerykański porządek na Bliskim Wschodzie i nie dziwi, że USA chciałyby zastąpić je reżimem, który miałby w stosunku do Amerykanów dług lojalności. Myślę, że cały problem z tzw. opozycją demokratyczną czy też umiarkowaną polega na tym, że temu typowi ludzi, których USA widziałoby u władzy, po prostu nie chce się walczyć. Motywację mają ci, którymi kieruje albo poczucie zagrożenia (alawici, chrześcijanie), albo tendencje niepodległościowe i silna tożsamość etniczna (Kurdowie), albo wreszcie kwestie religijne (radykałowie z Państwa Islamskiego). Tymczasem cała ta szara sunnicka masa jest wobec tego co się dzieje bezwładna, a aspiracje jej członków sprowadzają się do ucieczki do Europy. W takim sztucznie stworzonym państwie jak Syria trudno spodziewać się fajerwerków patriotyzmu. Jeśli trafia się w niej ktoś gotów zabijać i umierać za swoje przekonania, to najczęściej są to przekonania w stylu ISIS.

QUOTE
Generalnie to nie zgadzam się że Zachód nie powinien był wesprzeć dyktatorów. W latach 90-tych zrobił to, gdy wojsko uniemożliwiło islamistom przejęcie władzy po wygranych przez nich wyborach w Algierii i udało się utrzymać świecki charakter tego kraju. Tym bardziej dziwi mnie że zachodni "mężowie stanu" nie tylko nie wyciągnęli żadnej lekcji z tamtych wydarzeń, ale podjęli (i podejmują) cały szereg głupich działań.


To była inna sytuacja - nie było, jak w Libii czy w Syrii, buntów na masową skalę i dezercji do rebeliantów ze strony wojska. Zachód chciał spokoju, spokój zapewniała armia, więc nic dziwnego, że to ją poparł. W Egipcie było przecież podobnie. Zachód odetchnął z ulgą, gdy pogoniono Mursiego.

Nie należało wspierać dyktatorów - należało wymienić dyktatorów. W Egipcie tak naprawdę As-Sisi zastąpił Mubaraka i z punktu widzenia Zachodu, nie licząc jakichś strzelanin na Synaju, jest po staremu. W Tunezji jest jeszcze lepiej - powstała chyba pierwsza w miarę funkcjonująca demokracja arabska - póki co mieliśmy korowód kolejnych rządów, zobaczymy co się z tego wykluje, w każdym razie na pewno nie Państwo Islamskie. Myślę, że w Egipcie próbowano tunezyjskiego scenariusza - tylko że tam społeczeństwo jest dużo bardziej konserwatywne, więc Zachód zdecydował nie bawić się dłużej w eksperymenty, zwłaszcza, że zauważył, co dzieje się w Syrii i w Libii.

Tragedia Libii z kolei polegała na tym, że po 40 latach rządu Kaddafi był nieusuwalny. Gdyby strona, nazwijmy ją, rządowa, pozbyła się tego kompromitującego klauna i wysunęła jakiegoś rozsądnego "demokratę", Zachód pewnie by go poparł. Tyle, że to było niemożliwe: po pierwsze, ludzie Kaddafiego nie zawdzięczali Zachodowi nic, a Kaddafiemu wszystko (w przeciwieństwie do elity egipskiej, która wiedziała, jak ważny jest ich strategiczny sojusz z Wielkim Bratem). Po drugie, Mubarak był cwaniakiem bez wyrazu, który dopchnął się do władzy po morderstwie Sadata. Kaddafi był legendą rewolucji, ideologiem i świeckim bogiem. Egipt pełen był kieszonkowych Mubaraków, Kaddafi był tylko jeden.

Natomiast dziwi mnie to, że zadymę syryjską przetrwał Al-Asad. Jak się wydaje, polityką kraju steruje przecież nie doktorek Baszir, ale elita, która sformowała się przez lata rządów Hafiza. Czy nie pomyśleli o tym, żeby spróbować się go pozbyć i przedzierzgnąć się w "demokratów"? Czy może rola Baszira jako symbolu jedności jest zbyt ważna? A może USA w ogóle nie jest zainteresowana prorosyjskimi BAAS-istami u władzy, bez względu na to, kto nominalnie ją pełni?
W mojej ocenie schwytanie i postawienie Baszira przed MTK oraz szwindel w postaci poparcia jako "demokraty" tego, kto go zastąpi byłby całkiem niezłym sposobem na wyjście Zachodu z twarzą z syryjskiej zawieruchy.
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
starscream
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 217
Nr użytkownika: 25.031

 
 
post 18/09/2015, 18:38 Quote Post

Co do Kadafiego...
Słyszałem, że Kadafi planował skończyć z sprzedawaniem ropy za dolary (co jest standardem na całym świecie), zamiast tego libijska ropa miały być rozliczana przy pomocy nowej waluty mającej oparcia w złocie (co mogłoby osłabić zarówno kurs dolara, jak i jego znaczenie w świecie, a co za tym idzie zakończyć erę tzw. petrodolara...),i dlatego zachód wsparł libijskich rebeliantów....


QUOTE
Z wszystkich upadających dyktatorów najbardziej niewygodny dla Zachodu był Al-Asad


A czemu akurat Asad a nie Kadafi?



Ten post był edytowany przez starscream: 18/09/2015, 18:43
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
Blake
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.419
Nr użytkownika: 37.436

Zawód: student
 
 
post 18/09/2015, 18:47 Quote Post

QUOTE
dlatego zachód wsparł libijskich rebeliantów....
Źródło tej rewelacji? W jaki sposób takie przewalutowanie miałoby zaszkodzić Europejczykom? I jak Kaddafi zamierzał skłonić odbiorców do płacenia mu złotem za ropę?

QUOTE
A czemu akurat Asad a nie Kadafi?
Bo Syria była prorosyjska i trzymała z Iranem. A Kaddafi od ponad dekady był kumplem Zachodu, co prawda nieco nieobliczalnym, ale nie otwarcie wrogim.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
munitalp10
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.117
Nr użytkownika: 45.305

Zawód: BANITA
 
 
post 18/09/2015, 19:20 Quote Post

Popieram opinie, że Syrię należało bombardować i to w 2011 roku. Państwo IS dzisiaj zapewne nie miałoby podstaw istnienia.

Ten post był edytowany przez munitalp10: 18/09/2015, 19:21
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
Duncan1306
 

Milutki tygrysek lewakożerca
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.640
Nr użytkownika: 97.206

Wlodzimierz Sodula
Zawód: amator historii
 
 
post 18/09/2015, 19:44 Quote Post

QUOTE(munitalp10 @ 18/09/2015, 20:20)
Popieram opinie, że Syrię należało bombardować i to w 2011 roku. Państwo IS dzisiaj zapewne nie miałoby podstaw istnienia.
*


Niestety lotnictwo nie załatwia sprawy
Najważniejsza była jasna i rozumna polityka -a jak jej nie było to nie należało rozwalać reżimu Assada bo lepsze jest wrogiem dobrego
Lotnictwem nie opanuje się terenu -do tego trzeba wysłać wojska lądowe
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
Blake
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.419
Nr użytkownika: 37.436

Zawód: student
 
 
post 18/09/2015, 21:51 Quote Post

QUOTE
Wynika to z charakteru reżimu i jego powiązań zagranicznych. Syryjski odłam BAAS opiera się głównie,tak jak zresztą i iracki, na mniejszościach religijnych, zwłaszcza Alawitach zwarcie zamieszkujących wybrzeże, oraz sunnickiej klasie średniej z Damaszku i Aleppo. Asad ma więc poparcie może nie większości, ale znacznej części społeczeństwa. Ci ludzie mają do wyboru albo jego, albo śmierć/wygnanie.
Tylko właśnie - dlaczego akurat Al-Asad jest nadal na czele, nie czemu popiera go społeczeństwo, ale czemu również kręgi rządzące. Na jego miejscu mógłby być ktokolwiek inny, zjadliwy dla Zachodu, a jednocześnie o równie silnym poparciu. Któryś z generałów na przykład mógłby przeprowadzić pucz, nie trzeba by było nawet Baszira zabijać. Więzy lojalności wobec dynastii? W Egipcie, mimo że młody Mubarak szykowany był na następcę, nikt nie darzył go miłością.

Według mnie przyczyny dalszego trwania Al-Asada u władzy mogą być dwie - albo kręgi rządzące nie przeprowadzą takiej operacji, bo boją się, że po czymś takim ich obóz całkiem by się rozleciał (Al-Asad to dobry symbol jedności), albo uznano, że nic by to nie dało, bo przychylności Zachodu i tak nie uda im się uzyskać.

Od paru lat trwa impas, trudno ocenić, na co liczą syryjscy lojaliści. Na większą pomoc Rosji? Na interwencję Zachodu w Państwie Islamskim, co na pewno osłabi rebelię?
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
Mustang90
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 961
Nr użytkownika: 83.028

 
 
post 5/10/2015, 21:46 Quote Post

Rafadan
CODE
Niesamowicie ciekawi mnie kwestia Iraku - czy Husajn by sobie poradził, gdyby Bush dałby mu pożyć i porządzić do 2011? Jaki scenariusz byłby tam bardziej prawdopodobny? Libijski, syryjski, czy może coś pośrodku?


Myślę, że gdyby nie było wojny w Iraku i Husjan panowałby do 2011 i wcześniej nie rozpętał żadnej wojny, to prawdopodobnie wszystko potoczyłoby się podobnie jak w sąsiedniej Syrii, choć z racji silniejszych służb bezpieczeństwa i jeszcze większego okrucieństwa akcja rozkręciłaby się trochę wolniej, ale ostatecznie wyszłoby na to samo. Głównymi niezadowolonymi byliby szyici, więc zapewne powstałyby jakieś grupy szyickie, które niemal na pewno zyskałyby wsparcie Iranu. Granica iracko-irańska jest długa i trudna do kontrolowania. Irańczykom łatwiej by było przemycać do Iraku broń, ludzi, dostawy żywności, a może nawet także irańskie ,,zielone ludziki", jak również terroryści z Hezbollahu. Innymi sponsorami irackiej opozycji zapewne staliby się Kuwejt i... Syria. Między reżimami Husajna a Asadów istniała duża wrogość i oba reżimy wspierały swoich przeciwników po drugiej stronie granicy. Kiedy Husjan napadł na Kuwejt, Syria wysłała duży kontyngent w celu walki z Irakiem. Z kolei dawni zwolennicy irackiej partii Baas angażowali się w wojnę w Syrii po stronie przeciwników Asada. Myślę, że Husajn stałby się sponsorem syryjskiej opozycji. Być może nawet wojny domowe zmieniłyby się w pełnoskalowy konflikt między Irakiem a Iranem i Syrią. Bo incydenty na granicach i dywersja ze strony ,,zeilonych ludzików" są niemal pewne, a do tego tylko krok do wojny.

Nie wiem, jak ułożyłyby się relacje między Bagdadem a Kurdami. Jeśli Husjan nie spacyfikowałby ich do 2011, to prawdopodobnie nie ruszyłby na nich podczas arabskiej wiosny mając problemy z szyickim południem. Nie jest też pewne, czy USA zaangażowałoby się we wspieranie szyickiej opozycji irackiej, ponieważ byłaby ona zdominowana przez opcję proirańską i proasadowską. Raczej próbowałaby tworzyć nowy ruch, który jednak byłby o wiele słabszy. Z kolei monarchie znad Zatoki Perskiej raczej nie przepadały za Husajnem, ale też koniec końców uznałyby go za mniejsze zło niż wizja Bagdadu kontrolowanego przez szyitów i Iran. Wyjątkiem byłby Kuwejt, ale stosunki z Saudami, Katarem, Bahrajnem by się polepszyły, chociaż Husajn traktowany byłby z rezerwą, to jednak mógłby liczyć na ich wsparcie aczkolwiek nie tak silne jak wsparcie dla syryjskiej opozycji. Być może nawet doszłoby do jakiegoś cichego porozumienia z USA. Ale Irak stałby się areną wojny, tylko że zamiast Mosulu, Tikritu, Faludży walki toczyłyby się głównie w Basrze, Karbali i na południu kraju a zapewne niejeden dżihadysta walczyłby w szeregach Gwardii Republikańskiej. Pewnie Al-Kaida i Państwo Islamskie próbowałyby uderzać w Husjana, ale wątpię, aby stanowiły dla niego większe zagrożenie. O ile nie przekabaciłby ich na swoją stronę, co jest wielce prawdopodobne.
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
starscream
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 217
Nr użytkownika: 25.031

 
 
post 6/10/2015, 12:37 Quote Post

Swoją drogą, istnieje teoria, że przyczyną syryjskiej wojny domowej była... długotrwała susza w latach 2006-2010~. Zakładając, że klimat faktycznie się zmienia, to obawiam się, że takich susz i co za tym idzie "ruchawek" (nie mówiąc już o uchodźcach....) może być coraz więcej...
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
Blake
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.419
Nr użytkownika: 37.436

Zawód: student
 
 
post 19/10/2015, 7:17 Quote Post

Minął miesiąc i już wiemy, że syryjscy lojaliści niebezpodstawnie liczyli na "większą pomoc Rosji". Wygląda na to, że Al-Asad otrzymał kolejny cudowny ratunek - pierwszy raz ocalił go Hezbollah, teraz opozycję ostrzeliwują Rosjanie. W Libii wsparcie lotnicze wystarczyło, żeby wygrać wojnę domową...

Co ciekawe, plotki z pałacu Al-Asada wskazują, że jego upadek może załatwić nie tyle opozycja, co osoby dosłownie z najbliższego kręgu. Baszir wyraźnie nie ufa swojemu bratu, Mahirowi Al-Asadowi, kazał go nawet każdorazowo przeszukiwać, gdy przychodzi z wizytą. I myślę, że ma podstawy: Mahir roztacza wrażenie lepszego przywódcy na czas wojny, osobiście dowodzi wojskiem i ma na tym polu sukcesy. Gdyby odsunął Baszira od władzy (a pewnie uważa się za lepszego kandydata, niesłusznie pominiętego przez ojca), mógłby spróbować jakiegoś lipnego "nowego otwarcia", zapowiedzieć demokratyzację po wojnie, co dałoby Zachodowi pretekst, by zaprzestać popierania syryjskiej opozycji.

Gorzej, że... ten gość to podobno świrus. Postrzelił własnego szwagra, a w ostatniej wojnie podlegli mu ludzie mają zbrodnie wojenne za uszami. Rosyjska pomoc pozwala co prawda ograniczyć "brudną wojnę", ale z Mahirem u władzy oficjalną linią będzie raczej "zgnieść to robactwo" niż "zróbmy nowe otwarcie". Poza tym, co to za zmiana, jeden Al-Asad zastąpiony drugim? Jeszcze gdyby to Baszir zastępował Mahira, doktorek z Zachodu przeciw rodzimemu satrapie... Tak to ewentualna zmiana na pozycję międzynarodową syryjskiego reżimu nie będzie miała żadnego przełożenia.
 
User is offline  PMMini Profile Post #12

     
Igor1981
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 24
Nr użytkownika: 11.306

 
 
post 1/11/2015, 15:06 Quote Post

QUOTE(munitalp10 @ 18/09/2015, 19:20)
Popieram opinie, że Syrię należało bombardować i to w 2011 roku. Państwo IS dzisiaj zapewne nie miałoby podstaw istnienia.
*


Przecież Państwo Islamskie powstało w Iraku i z Iraku wkroczyło do Syrii, a gdy Asad walczył z PI to Zachód stał po stronie PI. Nie byłoby PI gdyby Saddam Husajn nie został obalony. Nie byłoby PI w Syrii gdyby Zachód nie przeszkadzał Asadowi w rozprawieniu się z PI. Zachodowi zależy na obaleniu Asada dlatego Zachód wspiera PI w Syrii, a w mediach robią propagandę jak to niby Amerykanie walczą z PI. To Asad i Rosja walczą z PI, a nie Amerykanie.
Amerykanie już dawno powinni się wynieść z Iraku, ale nie chcą bo tam jest ropa, a PI to tylko pretekst do obecności Amerykanów w Iraku.

Ten post był edytowany przez Igor1981: 1/11/2015, 15:07
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
Rommel 100
 

Antynazista
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.995
Nr użytkownika: 9.466

Stopień akademicki: Mgr
Zawód: Matematyk
 
 
post 20/03/2016, 21:04 Quote Post

QUOTE(starscream @ 6/10/2015, 13:37)
Swoją drogą, istnieje teoria, że przyczyną syryjskiej wojny domowej była... długotrwała susza w latach 2006-2010~. Zakładając, że klimat faktycznie się zmienia, to obawiam się, że takich susz i co za tym idzie "ruchawek" (nie mówiąc już o uchodźcach....) może być coraz więcej...
*



Otóż to:
http://tvp3.tvp.pl/24404057/12032016

Niestety mimo że jesteśmy na forum historycznym, więc powinniśmy rozumieć że za konfliktami stoją bardziej skomplikowane i głębokie procesy, mamy krzykaczy którzy licytują się jak bardzo zachód zawinił niewiadomo czemu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #14

     
kathy
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.234
Nr użytkownika: 7.763

 
 
post 20/03/2016, 21:32 Quote Post

Oo, coś do dyskusji o migrantach, Syrii/Afryce i suszy.
http://www.reuters.com/article/us-africa-d...t-idUSKCN0VO1DG
http://af.reuters.com/article/topNews/idAFKCN0VD0Z1
Czyli jest niesamowita susza w południowej Afryce, i jest susza w północnej Afryce która dotknie Tunezję, Marokko i Algerię. W Marokku susza spowoduje zmniejszenie PKB o 1.3 %
No a z tego można wydedukować że
a/ zwiększy się migracja z Marokka, Tunezji i być może z Algerii
b/ mogą się zacząć walki w centralnej i południowej Afryce, lub te konflikty które są w tej chwili, mogą stać się bardziej krwawe (walka o zasoby, o ziemię).
No a na internecie................to Zachód jest winien rolleyes.gif

Ten post był edytowany przez kathy: 20/03/2016, 21:43
 
User is offline  PMMini Profile Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej