Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
74 Strony  1 2 3 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Polski rynek książki historycznej - obraz, z perspektywy autora (ale nie tylko)
     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 28/09/2008, 18:56 Quote Post

Temat niniejszy stanowi próbę odpowiedzi na zagadnienia poruszone w poniższym temacie:
http://www.historycy.org/index.php?showtop...30&#entry463915

Drodzy Forumowicze!
Poruszyłem kwestie finansowe, abyście mieli wyobrażenie o kulisach pisarstwa historycznego w Polsce. Wzoru „ambitnego współczesnego Polaka” nie stanowi osoba latami pracująca na wynik finansowy poniżej 1000 złotych (takie częstokroć są realia naszego rynku księgarskiego). „Ambitni Polacy” wprost śmieją się z takich „ostatnich naiwnych”. Szokuje kogoś liczba 1000 złotych? 2 lata temu zainteresowałem pisaną przez siebie książką szefa oficyny Inforteditions. Pan Witold Grzelak, bo o nim mowa, zapoznał się z częścią mojego tekstu i zaproponował mi za publikację... „do 1 tysiąca złotych” (bez żadnych procentów od sprzedanych książek). Każdą umowę można negocjować, ale wstępnie takie warunki mi przedstawiono (to nie 1000 zł., tylko „do 1000 złotych”). Bellona standardowo autorom habeków oferuje zaliczkę w wysokości 1000 złotych (nie miałem umowy przed oczyma, więc nie powiem Wam, czy to suma netto czy też brutto). Do tego dochodzi u Bellony jeszcze niewielki procent od zysków ze sprzedaży książki (płatne w ratach półrocznych). Infort bierze sprawę ilustracji na siebie, w Bellonie o ilustracje zabiega autor (może zaistnieć potrzeba kupna praw do ilustracji, które kupuje autor – jeśli kupi wydawca, to potrąci autorowi z procentów od sprzedaży). Czy za 1000 złotych można napisać książkę opartą o 5 Ospreyów ściągniętych z Sieci plus 6 książek polskojęzycznych z pobliskiej biblioteki? Można to zrobić i to bardzo szybko, a wtedy 1000 złotych może wydać się godziwą zapłatą. Można pisać książki za darmo? Można, ale wtedy lepiej zamieścić ją na własnej stronie internetowej, niż dawać zarobić komuś, kto tej książki nie napisał. Są autorzy, którzy publikując w maleńkich wydawnictwach rezygnują z honorarium. Robią to ludzie, którzy mają etat na uczelni i potrzebują kolejnej pozycji w swoim naukowym dossier. W praktyce ogromna masa artykułów historycznych to również prace darmowe (czasopisma z darmowo napisanymi artykułami wychodziły(ą) w cenie ok. 20 złotych – powtórzę raz jeszcze: zysk autora artykułu wynosi(ł) 0,00 zł.). Takie artykuły pisali i piszą ludzie, którzy mają stałe źródło utrzymania, zaś artykuł to kolejna pozycja w dossier (również przy ubieganiu się o studia doktoranckie).
Co z autorami spoza środowiska naukowego? Takich w Waszym gronie nie brakuje. Wielu z Was ma rodziny i pracę, piszecie nocami oddając się swojemu hobby. Nie brakuje Wam ambicji – Rafał jeździł do archiwum w Vincennes, Krzysztof ściąga skąd się da wszelkie wartościowe materiały. Możecie mówić i pisać, że nie liczycie tych wszystkich pieniędzy, które wydaliście na przygotowanie własnych prac. Ja też nie liczę, choć nie jeździłem do Vincennes, lecz... do Krakowa. Wyjazdy te były dla mnie daleko trudniejsze, niż dla wielu z Was wyjazdy do Vincennes. To zawsze było długie oczekiwanie – pół roku, rok. Nie zawsze mogłem pojechać za swoje, bo w ciągu 5 lat, jakie upłyną w listopadzie od ukończenia przeze mnie uczelni, przepracowałem 10 miesięcy (plus 5 miesięcy stażu z Urzędu Pracy, gdy pobierałem stypendium w wysokości 450 złotych). W chwili obecnej jestem znów bezrobotnym (za mną są trzy epizody zawodowe: I – 4 miesiące, II – 4 miesiące, III – 2 miesiące). Posiadam kierunkowe wykształcenie historyczne, potwierdzone dyplomem Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale nie mam zatrudnienia w szkole czy na uczelni. Chętnie zrobiłbym uprawnienia archiwisty – ale za co? Nie pracuję w zawodzie wyuczonym, a pisanie książek i artykułów także nie daje mi szansy na znaczącą amortyzację skutków długich okresów bezrobocia (żadnego zasiłku z tego tytułu nie pobieram). Nie napiszę darmowo artykułu dla kogoś, kto będzie z tego czerpał mniejszy lub większy zysk. Napisanie jednej książki nie da mi środków choćby na pokrycie części kosztów przygotowywania następnej. Wreszcie rzecz ostatnia, ale podstawowa. Jako bezrobotny nie mogę podpisać umowy o płatną pracę. Tym samym nie wierzcie w to, co czytacie tu i ówdzie – moja 1 książka ukaże się dopiero wtedy, gdy znajdę pracę i podpiszę umowę na jej publikację. Na dzień dzisiejszy nie łączy mnie umowa z żadnym wydawnictwem. Dom Wydawniczy Bellona chciał opublikować ją jeszcze jesienią tego roku (piszę o swojej książce). Ze względu na własny status zawodowy oraz z uwagi na pewne kwestie techniczne, których nie zdradzam, wstrzymałem proces wdrożenia jej do druku (optymiści z Bellony stawiali na październik, realiści na listopad, a Stonewall nie potrafi nawet powiedzieć czy kiedykolwiek).
Jestem historykiem i staram się, na tyle na ile to możliwe, zdyskontować zawodowo ten fakt. Skoro nie mogę wyżyć z nauczycielstwa, to próbuję z pisarstwa. Tutaj jednak znów pole mam ograniczone. Gotów jestem w bliżej nieokreślonej przyszłości założyć wespół z dobrym informatykiem własną stronę internetową. Na nią mogę pisać zupełnie darmowo – książki i artykuły. Nie jestem jakimś człowiekiem pazernym na pieniądze, jak próbowano mnie tutaj przedstawiać 2 lata temu (nicka tamtej osoby nie przypomnę, choć go dobrze pamiętam, a on sam jest tutaj nadal obecny). Dla mnie jednak historia to nie tylko hobby, to także moje wykształcenie, które uprawnia mnie do próby życia z tego, do czego się kształciłem. Mogę pracować w innym zawodzie, gdy widzę, że inni drwią z mojego wykształcenia (w życiu codziennym spotykały mnie z jego tytułu liczne upokorzenia), mogę też publikować hobbystycznie i za darmo w przestworzach Internetu.
Czego na koniec mogę życzyć sobie oraz wszystkim aktualnym i potencjalnym autorom? Szczęśliwego przebrnięcia przez pułapki umów autorskich, bo nie jeden z autorów, o jakich pisujemy w tym dziale, boleśnie poczuł rzeczywistość polskiego rynku książki historycznej (nie mogę w miejscu tym podać szczegółów dotyczących niekiedy smutnych relacji autorów z wydawcami, bo sami zainteresowani tego nie uczynili – wspominam o tym, abyście wiedzieli, że nie obywa się tutaj bez zgrzytów). Coś jeszcze? Wyjściem z błędnego koła byłyby może nowe wydawnictwa wsparte przez silny kapitał zagraniczny. Od niedawna koncerny zachodnie przymierzają się do dużych inwestycji na polskim rynku książki historycznej (rzecz dotyczy też czasopism). Te inwestycje nie dochodzą jednak do skutku ze względu na obiektywne bariery ekonomiczne (silna złotówka) i przysłowiową już polską biurokrację. Czy coś się zmieni? Zmiany są potrzebne, bo blisko 40-milionowy kraj potrzebuje rynku z prawdziwego zdarzenia. W innym wypadku moje książki i artykuły będą zalegać u mnie w domu (zalega choćby artykuł o francuskich żuawach, zalegają artykuły o Meksyku w czasach Juáreza). Nie ukrywam, że mój osobisty los w dużej mierze zależy od tego rynku.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
kalimerasas
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 777
Nr użytkownika: 36.638

Stopień akademicki: mgr
Zawód: handlowiec
 
 
post 28/09/2008, 20:08 Quote Post

Smutne jest to o czym piszesz, ale prawdziwe. Taka jest polska rzeczywistość, jednak historię jako dziedzinę nauki człowiek zawsze powinien rozpatrywać jako hobby (i tylko hobby) a nie źródło zarobkowania. Rynek pracy wymaga bowiem czegoś innego jak znajomość daty bitwy pod Grunwaldem. Nie pozostaje ci nic innego jak zmienić zawód, bo na to chyba masz jeszcze czas, a dopiero potem dorabiać historią...
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
rycymer
 

Ellentengernagyként
*********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 5.900
Nr użytkownika: 30.754

 
 
post 28/09/2008, 20:33 Quote Post

Smutne jest przede wszystkim to, iż nie można - jak już Stonewall słusznie zauważył - zdyskontować tych wszystkich lat nauki (które dały nam ogromny bagaż wiedzy), wydatków, oszczędności na wszystkim, co tylko możliwe, a częstokroć nawet niedojadania, w taki sposób, jaki byśmy sobie tego życzyli. Wiem coś o tym niestety i jak na razie wszystko wskazuje na to, iż podobny los staję się również mym udziałem - zawsze jednak pozostaje tzw. "łopata", która już niejednokrotnie ratowała mnie od widma śmierci głodowej. Cóż, jak to mawiali starożytni, spira spera!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
SAS Sandomierski
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 248
Nr użytkownika: 47.339

grzes
Stopień akademicki: jak leci
Zawód: "histeryk" amator
 
 
post 28/09/2008, 20:49 Quote Post

Szacunek dla wiedzy i ludzi takich jak ty ,do tego dodam to że zemną jako robole są ludzie po polonistyce po prawie po historii i wiele innych " mgr". Tak być nie powinno ty swój chleb powinieneś mieć a ja godziwą wypłatę na rodzinę oraz na przyjemności [np. twoje książki]
pozdrawiam cię i tobie podobnych G.B.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
ryba_pila
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 559
Nr użytkownika: 24.471

Stopień akademicki: dr hab. inz.
Zawód: Fizyk
 
 
post 28/09/2008, 21:24 Quote Post

Niestety to rynek, przynajmniej po czesci ksztaltuje wycene uslugi, nikt nic na to nie poradzi. Mnie sie nie podobaly zarobki asystenta w Polsce, to wyjechalem i pracuje na Uniwerku w Niemczech, choc chcialbym wrocic do Polski. Ja widze kilka powodow 'niedocenienia':
- LUD, lub wladza uwaza, ze wasza/nasza prace za niezbyt pozyteczna i tak ja wlasnie wycenia
- jest was/nas za duzo i sila rzeczy zarobki sa niskie

Z moich obserwacji wynika, ze jesli chodzi o hisotrie, to moze byc jeszcze gorzej. Wydaje mi sie, ze w Polsce i tak LUD interesuje sie historia bardziej niz na zachodzie.

A wyjechac z Polski wcale nie jest prosto, zona zostala w Polsce rok dluzej, ale w Polsce w zyciu bym sobie nie mogl pozwolic na dziecko, pracujac tylko na uni. Moim zdaniem nie ma co plakac, tylko podjac meska decyzje, co sie chce w zyciu robic, zrobic na chlodno kalkulacje finansowe i sie tego trzymac. Do garnka jednak cos trzeba wrzucic.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Woj
 

VIII ranga
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.891
Nr użytkownika: 25.745

Stopień akademicki: posiadam
Zawód: historyk
 
 
post 28/09/2008, 21:28 Quote Post

Stonewall - nie neguję tego co napisałeś, ale chyba trochę - zrażony rozlicznymi przeciwnościami - obraz przeczerniasz. Owszem - "samofinansującej się " książki napisać się raczej nie da - w każdym razie na uczciwym poziomie. Ale artykuł - jak najbardziej. W tym celu należy:
a/ zdobyc dobrą orientację w zasobach archiwalnych,
b/ dokonac trafnego wyboru zamawianych "teczek" (szczypta szczęścia zalecana),
c/ przewertować zamówione materiały możliwie szybko, jesli trzeba - zamawiając ksero,
d/ napisać artykuł
e/ złożyć do druku w czasopiśmie niekoniecznie stricte historycznym (ja np. jako "militarysta" mam do wyboru choćby "Lotnictwo" czy "Militaria XX wieku"),
f/ czekać na efekt.
Nie każdy mój tekst "wyszedł na zero", ale to dlatego że często kupowałem jeszcze jakąś zachodnią literaturę, czy dodatkowe materiały - choćby na e-bay. Ale gdybym był bardziej powściągliwy, to nawet jakiś zysk by się pojawił. Dodatkową zaletę stanowi "efekt kuli śniegowej" - im częściej powtarzasz opisaną procedurę, tym więcej masz materiałów i wiedzy, a więc tym łatwiej jest ci napisać coś następnego. wink.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
rafalm
 

duc d'Albufera da Valencia
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.094
Nr użytkownika: 1.612

Rafal Malowiecki
 
 
post 28/09/2008, 22:10 Quote Post

Przeczytałem tekst Marcina i szczerze mówiąc jestem trochę zaskoczony. W dzisiejszych czasach, gdzie pracodawcy poszukują pracowników, raczej ludzie z wyższym wykształceniem (obojętnie jakim) nie powinni mieć trudności z zatrudnieniem. Moja firma jest członkiem Spółdzielni Pracy i koledzy-pracodawcy poszukują ludzi z wyższym wykształceniem, aby ich przyuczyć do wykonywania pracy nie wyuczonej, ale zarobkowej. Rozumiem, że Marcin studiował kilka lat, aby wykonywać swój zawód... ale życie pisze swoje scenariusze i może należy się przekwalifikować, aby mieć co wrzucić do gara. huh.gif W tej chwili społeczeństwo ma czytanie książek w "głębokim poważaniu". Trudno spodziewać się, aby wydawnictwa oferowały godziwe sumy za produkt, który sprzedaje się topornie. Zresztą, żeby daleko nie szukać, wystarczy rzut okiem na historycy.org i od razu wyłapie się ludzi czytających książki w Empikach, a następnie odkładających je na półkę, ludzi kserujących, czy też pożyczających sobie książki, przez takich osobników traci wydawnictwo, a za nim autor. W sumie wygląda to tak, że przeciętny człowiek nie czyta książek, a duża część pasjonatów kombinuje jak koń pod górę, żeby książkę przeczytać za darmo. sad.gif Po co mam wydawać te 20 zł, na jakieś tam wypociny, jak lepiej za to kupić kilka browarów, lub pójść na dyskotekę. huh.gif Trudno się dziwić, że wydawnictwo za wiele lat pracy, wiele setek wydanych złotówek oferuje parę groszy. Dlatego autorzy idą na skróty i zamiast szukać po archiwach, złapią kilka opracowań i temat gotowy. Po co się wyśliać, jak najpierw będzie się czekało kilka lat, a potem otrzyma się parę groszy. confused1.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
kalimerasas
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 777
Nr użytkownika: 36.638

Stopień akademicki: mgr
Zawód: handlowiec
 
 
post 28/09/2008, 22:26 Quote Post

QUOTE(rafalm @ 28/09/2008, 22:10)
Dlatego autorzy idą na skróty i zamiast szukać po archiwach, złapią kilka opracowań i temat gotowy. Po co się wyśliać, jak najpierw będzie się czekało kilka lat, a potem otrzyma się parę groszy.  confused1.gif
*


Ano po to, żeby twoja książka nie była jedną z wielu, tylko stała się pewnym kanonem, wzorem do naśladowania i rozważania, niczym książki M. Kukiela, które w zakresie historii wojskowości są wzorem niedoścignionym. Ambitni autorzy zawsze powinni dążyć do ideału i tego się trzymajmy.
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
rafalm
 

duc d'Albufera da Valencia
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.094
Nr użytkownika: 1.612

Rafal Malowiecki
 
 
post 28/09/2008, 22:33 Quote Post

QUOTE(kalimerasas @ 28/09/2008, 22:26)
QUOTE(rafalm @ 28/09/2008, 22:10)
Dlatego autorzy idą na skróty i zamiast szukać po archiwach, złapią kilka opracowań i temat gotowy. Po co się wyśliać, jak najpierw będzie się czekało kilka lat, a potem otrzyma się parę groszy.  confused1.gif
*


Ano po to, żeby twoja książka nie była jedną z wielu, tylko stała się pewnym kanonem, wzorem do naśladowania i rozważania, niczym książki M. Kukiela, które w zakresie historii wojskowości są wzorem niedoścignionym. Ambitni autorzy zawsze powinni dążyć do ideału i tego się trzymajmy.
*


... ano pełna zgoda. smile.gif Krótko mówiąc, aby napisać dobrą książkę należy być hobbystą, który poświęci wiele czasu i pieniędzy, tylko po to, aby kilku-kilkunastu pasjonatów było zadowolonych. huh.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
Krzysztof M.
 

poilu
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.513
Nr użytkownika: 19.359

Stopień akademicki: ++++
Zawód: ++++
 
 
post 28/09/2008, 22:36 Quote Post

Nie zupełnie. Wystarczy żebyś zadowolony był ty sam. Niektórzy jednak autorzy zadowalają się byle czym - i o takiej "ambicji" właśnie jest cały czas mowa...
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
ryba_pila
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 559
Nr użytkownika: 24.471

Stopień akademicki: dr hab. inz.
Zawód: Fizyk
 
 
post 28/09/2008, 22:47 Quote Post

QUOTE(kalimerasas @ 28/09/2008, 22:26)
Ano po to, żeby twoja książka nie była jedną z wielu, tylko stała się pewnym kanonem, wzorem do naśladowania i rozważania, niczym książki M. Kukiela, które w zakresie historii wojskowości są wzorem niedoścignionym. Ambitni autorzy zawsze powinni dążyć do ideału i tego się trzymajmy.
*


To chyba troche niezbyt trafne porownanie, Kukiel byl wysokiej rangi oficerem, chyba nie musial sie tak bardzo przejmowac, co do garnka wrzucic, gdy pisal swoje ksiazki?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
rafalm
 

duc d'Albufera da Valencia
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.094
Nr użytkownika: 1.612

Rafal Malowiecki
 
 
post 28/09/2008, 23:13 Quote Post

QUOTE
Niektórzy jednak autorzy zadowalają się byle czym - i o takiej "ambicji" właśnie jest cały czas mowa...

... ano jest to jak najbardziej subiektywne pojęcie słowa "ambicja" huh.gif Dla jednego "ambicją" będzie przeszukiwanie archiwów, a dla drugiego zrobienie kompilacji kilku opracowań, a i tak zarówno pierwszy, jak i drugi będzie musiał czekać wiele lat na publikacje, z którą otrzyma jakieś tam ochłapy. sad.gif A na końcu może się zdarzyć, że ludzie chętniej będą kupować tę drugą pozycję. huh.gif Chyba najlepszym przykładem jest "Wojna Trzydziestoletnia na Śląsku" p. Maronia, ogromna baza źródłowa, ale ja nie byłem w stanie jej dokończyć, gdyż większość zawartych w ostatniem części informacji po prostu mnie nie interesowała.
 
User is offline  PMMini Profile Post #12

     
kalimerasas
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 777
Nr użytkownika: 36.638

Stopień akademicki: mgr
Zawód: handlowiec
 
 
post 29/09/2008, 0:00 Quote Post

QUOTE(rafalm @ 28/09/2008, 22:33)
Krótko mówiąc, aby napisać dobrą książkę należy być hobbystą, który poświęci wiele czasu i pieniędzy, tylko po to, aby kilku-kilkunastu pasjonatów było zadowolonych. huh.gif
*


Mi taki stan rzeczy odpowiada, tylko że takim Kukielem fascynuje się więcej niż kilku- kilkunastu pasjonatów. Jego dzieła są chyba bardziej poczytne niż te wszystkie Ospreye, którymi się tak co niektórzy podniecają wink.gif .
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
Krzysztof M.
 

poilu
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.513
Nr użytkownika: 19.359

Stopień akademicki: ++++
Zawód: ++++
 
 
post 29/09/2008, 7:01 Quote Post

QUOTE(rafalm @ 28/09/2008, 23:13)
QUOTE
Niektórzy jednak autorzy zadowalają się byle czym - i o takiej "ambicji" właśnie jest cały czas mowa...

... ano jest to jak najbardziej subiektywne pojęcie słowa "ambicja" huh.gif Dla jednego "ambicją" będzie przeszukiwanie archiwów, a dla drugiego zrobienie kompilacji kilku opracowań, a i tak zarówno pierwszy, jak i drugi będzie musiał czekać wiele lat na publikacje, z którą otrzyma jakieś tam ochłapy. sad.gif A na końcu może się zdarzyć, że ludzie chętniej będą kupować tę drugą pozycję. huh.gif Chyba najlepszym przykładem jest "Wojna Trzydziestoletnia na Śląsku" p. Maronia, ogromna baza źródłowa, ale ja nie byłem w stanie jej dokończyć, gdyż większość zawartych w ostatniem części informacji po prostu mnie nie interesowała.
*



Kolejny raz się nie zgodzę. Nie dzielmy książek na naukowe cegły, których autor spędził pół życia na wertowaniu archiwów kremla, Watykanu i badaniu starodruków po całej Europie, przeglądaniu mikrofilmów w Pentagonie etc etc oraz na popularne lekkie szybkie książeczki oparte na Wikipedii plus 5 po polsku plus dwa ściągnięte z emula Ospreye. To jest ogromne uproszczenie. Mówimy tu o solidnej, przemyślanej, książce popularnonaukowej. Takiej której autor nie będzie się wstydził zaprezentować czytelnikom lub choćby przeczytać tylko żonie (jeśli zechce słuchać). nie popadajmy w skrajności. Jest chyba coś pomiędzy? Istnieje cała masa dostępnej literatury (choćby tylko anglosaskiej) można ją kupić za grosze - to na prawdę nie wymaga aż takiego wielkiego wysiłku. Pastwimy się ostatnio nad Nowaczykiem i jego Kartaginą opartą na kilku książkach na krzyż i 3 ospreyach będących jedynymi reprezentantami literatury obcej. Otwieram sobie google book search, wpisuję słowo Carthage i mam 11 tysięcy trafień! wpisuję "punic wars" i mam prawie 2000, Hannibal 7000 - wszystko z podglądem. Oczywistym jest że nie wszystkie są to wartościowe książki naukowe ale to tylko efekt 10 minutowych poszukiwań . Zaznaczam że słabo interesuję się tym okresem i absolutnie nie jestem specjalistą ale na prawdę nie wierzę w to że nie ma alternatywy dla kompilacji kilku ogólnych opracowań, które dostępne są w każdej gminnej bibliotece. Mamy rok 2008 a nie toporne lata 80-te...

A jeśli np. p. Maroń mimo ogromnego wkładu i nakładu napisał książkę, której zwyczajnie nie da się czytać - to jest jego problem. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego.
 
User is offline  PMMini Profile Post #14

     
Radosław Sikora
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.948
Nr użytkownika: 1.484

Radoslaw Sikora
Stopień akademicki: dr
 
 
post 29/09/2008, 7:55 Quote Post

QUOTE(ryba_pila @ 28/09/2008, 21:24)
Ja widze kilka powodow 'niedocenienia':
- LUD, lub wladza uwaza, ze wasza/nasza prace za niezbyt pozyteczna i tak ja wlasnie wycenia


Cholernie dobrze powiedziane. W Polsce opłaca się być kierowcą TiR-a, ale na pewno nie doktorem nauk takich czy innych. I co gorsza, ludzie są święcie przekonani, że tak właśnie powinno być, bo przecież ten doktorek za biurkiem (nie)pracuje. Tylko przetłumacz tu takiemu człowieczkowi z ulicy, że jak ten doktorek opracuje np. lepszą technikę spalania węgla, która podniesie sprawność kotła o 0,1%, to są to w skali kraju, czy choćby nawet tylko jednej większej elektrowni, oszczędności rzędu mln złotych rocznie.

No ale to tak ogólnie. Co się tyczy rynku książek historycznych - autorów paradoksalnie dobił rozwój techniki. Dzisiaj opłaca się drukować książki w nakładzie 200 egz., więc ilość drukowanych tytułów wzrosła. Wzrost czytelnictwa za tym jednak nie poszedł, więc wciąż ta sama grupa ludzi kupuje i czyta książki, których jest znacznie więcej. Więc trzeba dokonywać wyboru. Co za tym idzie nakłady wszystkich prawie książek spadły. Kiedyś mały nakład to było 5000 egz. Dzisiaj taki nakład to marzenie wielu autorów. Kiedyś normą było wydawanie książek historycznych w nakładach 15 000 - 30 000 egz. Teraz norma to 500-1000 szt. Jak taki autor ma zarobić, kiedy nakłady spadły 30-krotnie?

Jakie są tego efekty? Piszą pasjonaci. Piszą dla pasjonatów. A gdy już tracą cierpliwość, to robią to, co ja w końcu zrobiłem. To jest wrzucają swoją twórczość do sieci i po sprawie.
Kto chce przeczytać moją najnowszą książkę o husarii "Na skrzydłach husarii", to może ją sobie ściagnąć z mojej strony www.husaria.info.tm i przeczytać całkowicie za darmo.
Przynajmniej te parę - paręnaście osób, które z niecierpliwością na nią od kilku lat czekało, może skorzystać z efektów mojej pracy (że o nakładach finansowych już nie wspomnę). I tak to będzie staty, czy niestety wyglądało w przyszłości. Ja mam tylko tę satysfakcję, że dzielę się swoją wiedzą i rozwijam coś, do czego mam olbrzymi sentyment smile.gif.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

74 Strony  1 2 3 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej