|
|
Kinematografia USA vs. reszta świata, gdzie kręci się najlepsze filmy?
|
|
|
|
Inspiracją dla tego watku były zarzuty postawione w innym temacie, pt. "Dlaczego nie lubię USA?". Aby nie robić w nim off-topu utworzyłem nowy wątek tu w dziale "Kultura". W rzeczonym temacie o USA pojawiła się miażdżąca krytyka amerykańskiej kinematografii, jakoby produkowała filmy nie takie dobre jak się na przykład tworzy w...Europie. Pojawiły się komentarze w stylu "Amerykanie tworzą coraz denniejsze kino", "Filmy europejskie są znacznie bardziej sensowne." Czy rzeczywiście to poza Stanami powstaje to lepsze kino? Zapraszam do debaty.
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja bym rozroznił czy mowimy np o kinie nazwijmy go nowojorskim czy hollywoodzkim bo tam z deczka filmy o troche innym załozeniu powstaja. Z zdecydowana przewaga kina na wschodnim wybrzezu oczywiscie tak samo jak przewage ma np kino angielskie francuskie czy rosyjskie. Z tym ze ta przewaga zaznacza ze głownie w tym ze wiecej sie tam ambitnych produkcji kreci a stosunkowo mniej typowej komerchy choc oczywiscie kino musi tez na siebie zarabiac.
Ten post był edytowany przez monx: 21/07/2012, 16:24
|
|
|
|
|
|
|
|
Kino amerykańskie to Hollywood i też rozległy sektor niezależny, niskobudżetowy istniejący nie tylko na Wschodnim Wybrzeżu. A sam "Hollywood" to nie tylko komercha dla małowymagającego widza, happiendowe fantazje pt. America is cool. Wielkie wytwórnie też tworzyły i tworzą filmy ambitniejsze...np. koniec lat sześcdziesiątych i dekada lat siedemdziesiątych to wielki rozkwit filmów zaangażowanych made in USA. Po tym przyszła spilbergowsko-lukasowska rewolucja technologiczna, de facto trwa do dziś ale i w tym zalewie oczopląsowych trików fiku-miku powstają wartościowe artystycznie produkcje... np. "Blade Runner", "Matrix" a spoza s-f : "Amadeusz", "Pulp Fiction", "Chłopcy z ferajny", "Unforgiven"...
|
|
|
|
|
|
|
|
Akurat to, czy w Europie powstają bardziej ambitne filmy niż w USA jest kwestią gustu. Jedna osoba woli kino rozrywkowe, a druga tzw. "ambitne" czy artystyczne. I w tym drugim przypadku chyba więcej znajdzie w Europie. Z drugiej strony popatrzmy na kino czysto rozrywkowe: ciężko przebić Amerykę. Większość filmów staje się hitami, ich produkcja kosztuje setki milionów dolarów i się wraca - świadczy to o zainteresowaniu widowni. Ciężko znaleźć w Europie film/filmy, które rozmachem dorównują kinu amerykańskiemu
Oczywiście, nie powinno się szufladkować kina: ambitne - Europa, masówka - USA. I tu, i tu powstają filmy i lepsze i gorsze. Ja osobiście wolę kino amerykańskie, bo oczekuje rozrywki, widowiskowości i relaksu.
|
|
|
|
|
|
|
|
Większą sztuką jest wyprodukowanie filmu, który nie tylko jest ambitny artystycznie ale i też sprzeda się świetnie i obejrzą go miliony widzów. Takie filmy poza nieangażującą szarych komórek komerchą czysto rozrywkową też tworzy się w Hollywood i wcale nie jest ich mało. Czy mam dalej wymieniać przykłady?
|
|
|
|
|
|
|
|
No tak. Tacy np. "Goście, Goście" to kino wybitnie ambitne, z wyrafinowanym, bynajmniej nie tradycyjnie amerykańskim humorem klozetowym.
A może "Asteriks i Kleopatra"? Czy (z produkcji ultraambitnego kina skandynawskiego) "Iron Sky". Czy też z kina niemieckiego "7 krasnoludków - historia prawdziwa". Czy też z kinematografii rosyjskiej "Hitler Kaput!"...
Mam wymieniać dalej?
Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 21/07/2012, 18:22
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Tromp @ 21/07/2012, 18:14) Czyj rynek jest większy? Amerykański czy niejednolite europejskie? Kto więcej (zwykle) daje na promocję? Kto zwyczajnie ma więcej kasy (co wynika z powyższych)? "Hollywoodzki" producent wykłada na produkcje i promocje mase kasy z prywatnej kieszeni i ryzykuje. Już pisałem o tym wcześniej w wątku o USA, producent z Hollywoodu nie ma komfortu np. dotacji UE, pomocy publicznych tv etc. Wykłada grube miliony na np. "Johna Cartera" i jest klops...strata wielkiej kasy, być może koniec kariery producenckiej i przy tym poważne kłopoty finansowe dla całego studia.
|
|
|
|
|
|
|
|
Nieporozumienie wynika z pomieszania pojęć - lepszym rozgraniczeniem jest kino autorskie i kino producenckie.
W Hollywood dominuje model producencki - reżyser i scenarzyści są w dużo większym stopniu podporządkowani studiu (głównie ze względu na ryzyko finansowe) niż w dużo bardziej autorskiej Europie. Jeśli w Europie reżyser decyduje się robić kino "w stylu amerykańskim" czy też "dla ludu" to nadal jest jego autorska wizja tego, jak ma wyglądać produkt popularny. W Stanach jest to rzadsze - stać na to jedynie producentów niezależnych (a więc produkujących za mniejsza kasę) i największe sławy reżyserskie, których nazwiska gwarantują (zwykle) zwrot kosztów nawet jeśli film nie okaże się wielkim sukcesem.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(silent_hunter @ 21/07/2012, 17:50) Większą sztuką jest wyprodukowanie filmu, który nie tylko jest ambitny artystycznie ale i też sprzeda się świetnie i obejrzą go miliony widzów.
Szczerze mówiąc, coraz mniej ludzi w Europie chyba pamięta, jak się takie filmy robi...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Baszybuzuk @ 21/07/2012, 18:44) Nieporozumienie wynika z pomieszania pojęć - lepszym rozgraniczeniem jest kino autorskie i kino producenckie. W Hollywood dominuje model producencki - reżyser i scenarzyści są w dużo większym stopniu podporządkowani studiu (głównie ze względu na ryzyko finansowe) niż w dużo bardziej autorskiej Europie. Jeśli w Europie reżyser decyduje się robić kino "w stylu amerykańskim" czy też "dla ludu" to nadal jest jego autorska wizja tego, jak ma wyglądać produkt popularny. W Stanach jest to rzadsze - stać na to jedynie producentów niezależnych (a więc produkujących za mniejsza kasę) i największe sławy reżyserskie, których nazwiska gwarantują (zwykle) zwrot kosztów nawet jeśli film nie okaże się wielkim sukcesem. No i właśnie dowodem na to jest ceremonia oscarowa. Finałowa statuetka wręczana jest producentom. To najdobitniej podkreśla hierarchię ważności...w kreowaniu filmu Ten kto wykłada grube miliony jest najważniejszy, bo to on najbardziej ryzykuje...
QUOTE(Tromp) (im późniejsze, tym zwykle gorsze niestety).
Ale udane sequele czyli albo lepsze albo przynajmniej dorównujące pierwszym częsciom to wyjątkowa rzadkość: "Ojciec chrzestny"--- "Oc II" "SW"--->"Imperium kontratakuje" "Alien"--->"Aliens" "Terminator"--->"T2" "LOTR"
Tyle mi na razie przychodzi do głowy...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Baszybuzuk @ 21/07/2012, 18:44) W Hollywood dominuje model producencki - reżyser i scenarzyści są w dużo większym stopniu podporządkowani studiu (głównie ze względu na ryzyko finansowe) niż w dużo bardziej autorskiej Europie. Niezupełnie. Uznani reżyserzy mają dużo swobody i zastrzegaja w kontraktach, że im sie nikt nie będzie wtryniał do roboty. QUOTE W Stanach jest to rzadsze - stać na to jedynie producentów niezależnych (a więc produkujących za mniejsza kasę) i największe sławy reżyserskie, których nazwiska gwarantują (zwykle) zwrot kosztów nawet jeśli film nie okaże się wielkim sukcesem.
No, więc: nie tylko. Patrz komentarz powyżej.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Anton92 @ 20/07/2012, 16:06) Kino europejskie jest lepsze od kiedy? Już od czasów filmów niemych, czy dopiero od ostatnich kilku, kilkudziesięciu lat? I przede wszystkim jak definiujesz kino europejskie, bo kiedy piszę o polskich filmach to się burzysz. Według mnie od dobrych kilkunastu lat lub może nawet wcześniej, ale to trzeba by było przeanalizować dokładniej. A co do samej wyższości kina europejskiego nad amerykańskim, to nie będę wam wymieniał tytułów, bo każdy może podejść do tego samego filmu indywidualnie. To co mnie niezmiernie razi w kinie amerykańskim to filmy, w których Amerykanie odwiecznie ratują cały świat. Oni zawsze są tacy super, że wychodzą ze wszystkich opresji. Takie coś widać w filmach typu "Inwazja: Bitwa o Los Angeles" albo "2012". Nie lepszy jest film typu katastroficznego jak np. "Zapowiedź". To jest mój podstawowy zarzut i co najważniejsze kino europejskie jest od tego wolne.
QUOTE(Anton92 @ 20/07/2012, 16:06) Chciałem jedynie zwrócic uwagę, że niechęc do USA oparta na twórczości ich kina jest strasznie płytka, ponieważ my sami tutaj nie błyszczymy, mało tego, jesteśmy "Sto lat za murzynami ( a raczej Żydami ) " z Hollywood. Chociaż samo odczucie sympatii lub jej braku jest często irracjonalne. A z tym to bym się kłócił, bo Polacy również mają sporo dobrych filmów, z tym że nie koniecznie historycznych. Na pewno pewnym wyjątkiem jest "Generał Nil". A sto lat za murzynami, to Polacy są z inwestycjami w kino. To jest główny problem polskiej kinematografii. Po innych krajach europejskich widać, że można nakręcić dobre europejskie filmy jak "Upadek", "Kobieta w Berlinie", "Pianista", "W ciemności", "Arn-Templariusze. Miłość i krew", "Katyń" czy z tych już poza historycznych jak "Marzyciele", "Kapuśniaczek", "ZŁO", "Wild target", i jeszcze znacznie więcej.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(mobydick1z @ 21/07/2012, 22:36) Takie coś widać w filmach typu "Inwazja: Bitwa o Los Angeles" albo "2012". Nie lepszy jest film typu katastroficznego jak np. "Zapowiedź". To jest mój podstawowy zarzut i co najważniejsze kino europejskie jest od tego wolne. Rany, chłopie, wymieniłeś filmy dla dzieci i masz pretensje, że się dobrze kończą?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(mobydick1z @ 21/07/2012, 22:36) "2012"(...)
Uh, hello McFly!
W "2012" alarm podnoszą hinduscy naukowcy, ludzkość uratowała połączona akcja największych potęg gospodarczych świata, z kluczową rolą Chińczyków. W dodatku główny bohater ratuje swoją skórę na pokładzie An-226.
A już to, że główny bohater amerykańskiego filmu jest Amerykaninem to chyba nie jest poważny zarzut? Ile widziałeś francuskich filmów, w których główny bohater nie jest obywatelem Francji?
Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 21/07/2012, 22:50
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|