Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Kapitał w XXI wieku, Thomas Piketty
     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 1/04/2015, 8:09 Quote Post

7 kwietnia będzie miała miejsce premiera polskiego tłumaczenia głośnej książki Thomasa Piketty'ego "Kapitał w XXI wieku" ( Wyd. Krytyki Politycznej, 2015 ). Książka prezentuje historię nierówności społecznych od XVIII wieku do czasóœ współczesnych i analizuje ich skutki na gospodarkę. Ostrzega też przed konsekwencjami dlaszego rozwarstwiania społeczeństw w XXI wieku.

z opisu:
"Najważniejsza i najbardziej poczytna książka ekonomiczna dekady, światowy bestseller, który zmienił sposób, w jaki patrzymy na społeczeństwo, na gospodarkę i na obecne w nich nierówności. Napisany ze swadą, ale i ugruntowany w nowatorskiej analizie danych empirycznych, błyskotliwy i rzetelny zarazem Kapitał w XXI wieku na długie lata wyznaczył nowe szlaki w ekonomii.
Do stycznia 2015 sprzedano PÓŁTORA MILIONA egzemplarzy książki w językach francuskim, angielskim, niemieckim, chińskim i hiszpańskim."

o autorze:
"Thomas Piketty (1971) – francuski ekonomista, absolwent m.in. London School of Economics, dyrektor ds. badań w École des hautes études en sciences sociales (EHESS), współzałożyciel i profesor w Paris School of Economics. W 2012 roku wybrany przez „Foreign Policy” do grona stu najbardziej wpływowych intelektualistów na świecie. Obok bestsellerowej książki Kapitał w XXI wieku (2013) napisał też m.in. Ekonomię nierówności (2004) i Czy można uratować Europę? (2012), które wkrótce ukażą się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej."

user posted image

opinie:

"Wybuchowa argumentacja.
„Libération”

Po raz pierwszy ekonomista daje wyczerpujące dowody na prawdziwość powiedzenia|: „Kto ma, temu będzie dane”.
„Spiegel Online”

Dzieło o wielkiej głębii historycznej z jeszcze większym bogactwem w zakresie faktów.
„Die Welt”

Błyskotliwa opowieść o bogactwie i nędzy.
„Süddetsche Zeitung”

Kapitał w XXI wieku Thomasa Pikettyego jest takim sukcesem, bo wydaje się napisany właśnie po to, by zburzyć wielkie ekonomiczne szybolety naszych czasów… To magnum opus Pikettyego.
Thomas Frank, „Salon”

700-stronicowy cios w zadowolone bebechy rozpieszczonej plutokracji. […] Minęło pół wieku od czasu, gdy ostatnim razem historia gospodarcza z takim rozmachem wyrwała się z akademickiej wieży z kości słoniowej.
Giles Whittel, „The Times”

Książka chce zrewolucjonizować sposób, w jaki ludzie myślą o historii gospodarczej na przestrzeni dwóch ostatnich stuleci. I może się jej udać […] Jest to przede wszystkim bardzo szczegółowe spojrzenie na dane z 200 lat dotyczące podziału bogactwa i dochodu w dostatnim świecie […]. Ta masa danych pozwala Pikettyemu opowiedzieć całkiem prostą i przekonującą historię.
„The Economist”

Francuski ekonomista Thomas Piketty napisał wyjątkowo ważną książkę. Czytelnicy o otwartych umysłach z pewnością nie będą mogli zignorować zawartych w niej dowodów i argumentów. Jej rozmach przywodzi na myśl dzieła założycieli ekonomii politycznej. […] Piketty nie buduje teorii nieopartych na danych. Książka opiera się na 15-letnim empirycznym programie badawczym, przeprowadzonym z innymi naukowcami. Jego wynikiem jest przekształcenie tego, co wiemy o ewolucji dochodu i bogactwa (które Piketty nazywa kapitałem) w ciągu trzech ostatnich stuleci we wiodących krajach o wysokim dochodzie. To zniewalająca historia ekonomiczna, społeczna i polityczna.
„Financial Times”

Piketty kwestionuje podstawową logikę dominującą dotychczas w ekonomii. Owszem, ukazywały się książki, które stawiały sobie podobne zadanie, ale to musiało dojrzeć. I tak się stało.
Jacek Żakowski

Celem tej książki jest dokonanie rewolucji w myśleniu ludzi o historii gospodarczej dwóch ostatnich stuleci.
„The Guardian”

Można bez ryzyka przesady powiedzieć, że Kapitał w XXI wieku, magnum opus francuskiego ekonomisty Thomasa Pikettyego, bedzie najważniejszą książką ekonomiczną roku, a może i dekady. Piketty, niewątpliwie wiodący na świecie ekonomista badający dochody i nierówności, dokonał czegoś więcej niż tylko udokumentował wzrastającą koncentrację bogactwa w rękach wąskiej elity. Pokazał też, że wracamy do czasów „kapitalizmu patrymonialnego”, w którym na szczytach gospodarczej hierarchii dominuje nie tyle nawet bogactwo, ile odziedziczone bogactwo, przez co urodzenie znaczy więcej niż wysiłek i talent.
Paul Krugman, noblista, „New York Times”

W Kapitale w XXI wieku Piketty do katalogu podatkowych rozwiązań dodał też jeszcze zupełnie nową koncepcję podatku majątkowego. I to najlepiej wprowadzonego od razu na poziomie globalnym (ideał) albo "przynajmniej" unijnym (to już jest możliwe). Chodzi mu o progresywny podatek od majątku netto.[...] Na pytanie, czy takie opodatkowanie jest sprawiedliwe, Piketty odpowiada zwykle pytaniem: A czy sprawiedliwa jest sytuacja, w której majątek po osiągnięciu pewnej wielkości przestaje być w ogóle przedmiotem zainteresowania fiskusa? Czy to jest fair wobec tych wszystkich szaraczków wypełniających grzecznie swoje zeznania podatkowe, przed którymi nie mogą uciec? [...] Wszystkie te podatkowe eksperymenty nie są dla Francuzów [tj. Piketty'ego i jego kolegów ekonomistów] jakąś lewacką fanaberią. Oni są przekonani, że w ten sposób ratują kapitalizm przed nim samym, zanim rosnące nierówności doprowadzą do potężnego tąpnięcia na wzór rewolucji francuskiej z 1789 r. albo bolszewickiej. Stąd radykalna krytyka nierówności, podwyżki podatków i dowodzenie, że wolny rynek może w końcu zabić kapitalizm.
Rafał Woś, publicysta "Dziennika Gazety Prawnej" (na portalu Tokfm.pl)

Piketty strzał za strzałem trafia dokladnie w cel, mówiąc o pogarszających się nierównościach, które wykrzywiają społeczeństwo – zwłaszcza amerykańskie społeczeństwo. […] Dla tych, którzy skręcają się z bólu od ciągłych bredni o tym, dlaczego nie można podnieść płacy minimalnej, dlaczego tych, którzy „tworzą miejsca pracy” nie można opodatkować i dlaczego amerykańskie społeczeństwo jest niby najbardziej otwartym na świecie, Piketty jest lekarstwem przepisanym przez dobrego lekarza.
Russell Jacoby, „New Republic”"

fragment książki: "W czyich rękach znajdzie się świat w roku 2050?"

Ten post był edytowany przez septimanus79: 1/04/2015, 8:12
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
mata2010
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.614
Nr użytkownika: 33.783

Andrzej Matuszewski
Stopień akademicki: dr
Zawód: statystyk
 
 
post 1/04/2015, 8:49 Quote Post

Bardzo podejrzana książka!

O dziele naukowym nie pisze się w superlatywach! A jeżeli to po dwustu latach.

A jeżeli to nie jest dzieło naukowe, to można je wsadzić między tysiące książek traktują problemy nierówności społecznych i ekonomicznych.

Z punktu widzenia historyków: Jesteśmy jeszcze bardzo daleko od nawet wstępnej syntezy tego co się działo w XX wieku. A bez takiej syntezy co jesteśmy w stanie powiedzieć o wieku XXI-ym confused1.gif dry.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 1/04/2015, 9:04 Quote Post

QUOTE(mata2010 @ 1/04/2015, 8:49)
Bardzo podejrzana książka!
O dziele naukowym nie pisze się w superlatywach! A jeżeli to po dwustu latach.
...


absurdalna podejrzliwość ! Książka zdobyła powszechne poważanie bo jest pierwszą tak szczegółową analizą nierówności społecznych ostatnich dwóch stuleci i na materiale empirycznym pokazuje skutki rozwarstwienia społecznego na gospodarkę. Zdobyła uznanie naukowców, publicystów i polityków reprezentujących nieomal całe spektrum postaw: od lewicy do prawicy. Chyba tylko libertarianie nie są w stanie docenić jej znaczenia.
Nota bene, książce poświęcony jest 39 numer Krytyki Politycznej "Nierówności".
Wkrótce zamieszczę jej recenzje i omówienia.

Ten post był edytowany przez septimanus79: 1/04/2015, 9:09
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
pseudomiles
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.540
Nr użytkownika: 38.593

 
 
post 1/04/2015, 9:37 Quote Post

Septimanus, mam pytanie! Czy w tej książce jest wykazane konkretnie kto personalnie posiada największy kapitał? To by się bardzo przydało. Z innych badań zrobionych w Szwajcarii wynika, że większość gospodarki światowej jest we władaniu "bardzo skoncentrowanego akcjonariatu", czyli zapewne kilkudziesięciu osób. Kto to jest? Dawniej było wiadomo, że taki książę Radziwiłł ma pół Litwy, a dziś? Są jakieś nazwiska? Przecież to też jest kluczowe. Należałoby przeprowadzić badania kim są ci ludzie, jak są powiązani, jaki mają wpływ na politykę, jakiego są wyznania, jaka jest historia ich rodów i co zamierzają.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 1/04/2015, 9:50 Quote Post

QUOTE(septimanus79 @ 1/04/2015, 9:04)
QUOTE(mata2010 @ 1/04/2015, 8:49)
Bardzo podejrzana książka!
O dziele naukowym nie pisze się w superlatywach! A jeżeli to po dwustu latach.
...

absurdalna podejrzliwość ! Książka zdobyła powszechne poważanie bo jest pierwszą tak szczegółową analizą nierówności społecznych ostatnich dwóch stuleci i na materiale empirycznym pokazuje skutki rozwarstwienia społecznego na gospodarkę. Zdobyła uznanie naukowców, publicystów i polityków reprezentujących nieomal całe spektrum postaw: od lewicy do prawicy. Chyba tylko libertarianie nie są w stanie docenić jej znaczenia.
Nota bene, książce poświęcony jest 39 numer Krytyki Politycznej "Nierówności".
Wkrótce zamieszczę jej recenzje i omówienia.
*


Naprawdę dobre książki poznaje się po tym,że przekonują do swoich argumentów ludzi naprawdę nieprzekonanych. Tu, jak widzę, w superlatywach wypowiadają się osoby, które już wcześniej miały poglądy podobne do T. Pikkety'ego - J. Stiglitz,P. Krugman,panowie z krytyki politycznej itd.
Nie ma tu więc żadnej rewolucji: Pikkety utwierdza wielu w swoim lewicowym myśleniu a inni traktują to obojętnie.
No i nie widzę tu za bardzo jakichś szczególnych rewolucyjnych wyliczeń itd..,choć może dlatego że nie miałem całości książki.

Ten post był edytowany przez marc20: 1/04/2015, 9:52
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
nowy2002
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 744
Nr użytkownika: 72.585

Stopień akademicki: magister
 
 
post 1/04/2015, 9:55 Quote Post

Przychylam się do zdania Kolegi mata2010. Peany na część książki jako żywo przypominają kampanię reklamową a nie informacje o "poważnym" opracowaniu. Abstrahując jednak od tego oraz niewątpliwie istniejącego obecnie trendu do wzrostu rozwarstwienia społecznego to trudno pokusić się o jakieś rzetelne prognozy w tej mierze na przyszłość. Od wielu wydarzeń i procesów, które zaszły dzieli na zbyt mały dystans aby właściwie ocenić ich znaczenie ( o tym również wspominał Kolega mata2010 ). Jeśli dołożyć do tego skłonność do powiedzmy "liniowego" przedłużania obecnych trendów oraz patrzenia na zjawiska/ich oceniania przez filtr swych przekonań ideologicznych oraz lęków to należy bardzo ( ale to bardzo ) ostrożnie podchodzić do takich opracowań/wypowiedzi ( a jeszcze ostrożniej do proponowanych przez ich autorów recept na rozwiązanie zauważanych przez nich problemów, czasem nie istniejących ). Jak to bowiem napisał swego czasu Stanisław Lem nic nie starzeje się tak szybko jak przyszłość. Nie tak dawno przekonał się o tym boleśnie autor hasła o końcu historii. Trudno się wypowiadać o samej treści tej książki bez jej przeczytania. Po zapoznaniu się z zalinkowanym wstępem zastanawiam się na ile Autor uwzględnił pisząc ją swe własne spostrzeżenia na temat poprzednich "proroków ekonomicznej apokalipsy. Ot choćby to o Ricardo:
"Ricardo pozostaje pod wpływem modelu Malthusa, ale posuwa się dalej w swym rozumowaniu. Jest zwłaszcza zainteresowany następującym logicznym paradoksem: poczynając od chwili, gdy przyrost ludności i produkcji przedłuża się w sposób trwały, ziemia ma tendencję do stawania się coraz rzadszym dobrem w stosunku do innych dóbr. Prawo podaży i popytu powinno prowadzić do stałego wzrostu cen ziemi i czynszów płaconych właścicielom ziemskim. W rezultacie więc ci ostatni będą otrzymywali coraz większą część dochodu narodowego, reszta zaś ludności część malejącą, co byłoby zgubne dla równowagi społecznej. Dla Ricardo jedynym wyjściem, zadowalającym zarówno logicznie, jak i politycznie, byłby stale rosnący podatek od renty gruntowej.
Zobaczymy, że ta ponura przepowiednia się nie sprawdziła: renta gruntowa rzeczywiście utrzymywała się długo na wysokim poziomie, ale w końcu wartość gruntów rolnych nieubłaganie spadła wobec innych form dóbr, w miarę jak zmniejszała się waga rolnictwa w dochodzie narodowym. Pisząc w pierwszym dziesięcioleciu XIX wieku, Ricardo nie mógł przewidzieć skali postępu technicznego i wzrostu przemysłu, który nastąpił w rozpoczynającym się dopiero stuleciu"


Ten post był edytowany przez nowy2002: 1/04/2015, 9:57
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 1/04/2015, 10:00 Quote Post

QUOTE(pseudomiles @ 1/04/2015, 9:37)
Septimanus, mam pytanie! Czy w tej książce jest wykazane konkretnie kto personalnie posiada największy kapitał? ...

nie mogę do przyszłego tygodnia odpowiedzieć na to pytanie bo ja tej książki nie miałem jeszcze w rękach, znam ją tylko z licznych omówień. Myślę, że to raczej książka oparta na statystykach.
To czego szukasz możesz znaleźć w innej pozycji: Song Hongbing "Wojna o pieniądz" - tu darmo: "Wojna o pieniądz", tom 1

Ten post był edytowany przez septimanus79: 1/04/2015, 10:07
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 1/04/2015, 12:39 Quote Post

Paul Krugman w artykule "Rentierzy rządzą. I niszczą świat" / GW pisze m.in:
"Żyjemy w nowym pozłacanym wieku, w drugiej la belle époque - twierdzi francuski ekonomista. Erę tę, tak jak jej poprzedniczkę sprzed stulecia, definiują bowiem wielkie nierówności ekonomiczne i niewiarygodny wzrost majątku należącego do 1 proc. najbogatszych ludzi. Piketty i kilku jego kolegów, zwłaszcza Anthony Atkinson z Oksfordu i Emmanuel Saez z Berkeley, odkryli to, wykorzystując techniki statystyczne do śledzenia koncentracji dochodów i bogactwa w przeszłości - od początku XX wieku w Ameryce i Wielkiej Brytanii do końca XVIII wieku we Francji.
I dokonali prawdziwej rewolucji w ekonomii. Przed nią w dyskusjach o nierównościach ekonomicznych bogaczy zwykle pomijano, a niektórzy ekonomiści (nie wspominając już o politykach) wszelkie wzmianki o tych różnicach próbowali wręcz zakrzyczeć. ''Ze wszystkich tendencji działających na szkodę zdrowej ekonomii najbardziej kuszącą - a w mojej opinii najbardziej trującą - jest skupianie uwagi na sprawach dystrybucji'' - oświadczył w 2004 roku Robert Lucas Jr z University of Chicago, najbardziej wpływowy makroekonomista swego pokolenia.
Jednak nawet ci, którzy o nierówności skłonni są mówić, na ogół skupiali uwagę na luce między ubogimi z klasy robotniczej a tymi, którym ledwie dobrze się powodzi - nie zaś na przepaści dzielącej biednych od naprawdę bogatych. Koncentrowali się na absolwentach wyższych uczelni dorabiających się szybciej niż robotnicy albo na górnej jednej piątej populacji przeciwstawionej niższym czterem piątym. Szybko rosnące dochody menedżerów najwyższych szczebli oraz bankierów nie interesowały ekonomistów.
Wykazanie więc przez Piketty'ego i jego kolegów, że dochody słynnego dziś ''1 proc.'' (a nawet jeszcze węższych grup) mają kluczowe znaczenie w dyskusjach o rosnącej nierówności, miało moc objawienia. Temu odkryciu towarzyszyła inna rewelacja: mówienie o ''drugim pozłacanym wieku'', które mogło się wydawać przenośnią, wcale przenośnią nie jest. W szczególności w USA, gdzie udział w dochodzie narodowym 1 proc. najbogatszych ludzi, przed I wojną światową wynoszący około jednej piątej dochodu narodowego (podobnie jak w Wielkiej Brytanii), spadł co prawda do 1950 r. o ponad połowę - ale od 1980 r. ponownie gwałtownie wzrósł, wracając do poziomu sprzed wieku.
Ale czyż dzisiejsza elita ekonomiczna nie różni się znacznie od tej z XIX wieku, gdy wielkie bogactwo zazwyczaj było skutkiem dziedziczenia? Przecież są nią ludzie, którzy zarobili na swoją pozycję, nieprawdaż?
Piketty mówi, że to nie do końca takie proste. Główną tezą jego ''Kapitału w XXI wieku'' jest twierdzenie, że nie tylko powróciliśmy do poziomu nierówności dochodów z XIX wieku, ale że jesteśmy też na ścieżce zmierzającej do ''dziedziczonego kapitalizmu'' (patrimonial capitalism), w którym szczyty gospodarki pozostają pod kontrolą nie utalentowanych jednostek, lecz rodzinnych dynastii."

"...przy całej swojej przydatności dane ankietowe mają istotne ograniczenia: na ogół nie w pełni uwzględniają albo całkowicie pomijają dochody osób na szczycie skali. Mają też ograniczony zasięg historyczny - nawet dane ankietowe USA sięgają jedynie roku 1947.
Piketty i jego koledzy wykorzystują zupełnie inne źródło informacji - dane podatkowe - i łączą je z innymi źródłami, by uzyskać informacje uzupełniające te pozyskane z ankiet. A dane podatkowe mówią nam szczególnie dużo o elicie. Poza tym szacunki oparte na podatkach sięgają w o wiele bardziej odległą przeszłość: w USA podatek dochodowy istnieje od 1913 r., w Wielkiej Brytanii - od 1909, Francja zaś, dzięki wyszukanemu systemowi opodatkowania majątku trwałego i przechowywania danych, ma informacje o bogactwie sięgające końca XVIII wieku.
Tym sposobem Piketty pokazał, że mała nierówność w dochodach charakteryzowała Skandynawię z lat 70. i 80. (do górnego 1 proc. społeczeństwa należało 7 proc. dochodów, gdy do dolnych 10 proc. - 30 proc. dochodów), średnia - Europę z roku 2010 (odpowiednio: 10 i 25 proc.), a wysoka Europę w 1910 r. i USA w 2010 r. (po 20 proc.).
Większość badaczy zajmujących się nierównością przyjmuje założenie, że wszystko dzieje się tam, gdzie się zarabia. I że dochody z kapitału nie są ani ważne, ani interesujące. Piketty wykazuje jednak, że nawet dzisiaj to przychody kapitałowe, a nie wynagrodzenia, zajmują najwyższą pozycję w dystrybucji dochodów. Dowodzi też, że w przeszłości - w czasach la belle époque w Europie i w mniejszym stopniu w trakcie pozłacanego wieku w USA w USA - głównym czynnikiem napędzającym nierówności w dochodach był nierówny podział aktywów, a nie różnice w wynagrodzeniach.
Na koniec zaś udowadnia, że właśnie do takiego modelu społeczeństwa wracamy."

"Tradycyjny pogląd głosi, że nie musimy się martwić o to, że dochody przepłyną od pracowników do właścicieli kapitału, bo udziały kapitału i pracowników w całkowitym dochodzie są stabilne w czasie. Tyle że w bardzo długich okresach tak nie było. Na przykład w Wielkiej Brytanii udział kapitału w dochodach - czy to w postaci zysków korporacji, dywidend, czynszów czy sprzedaży majątku trwałego - spadł z 40 proc. przed I wojną światową do zaledwie 20 proc. około roku 1970, a od tego czasu znowu podskoczył mniej więcej o połowę.
Od czasu, gdy rozpoczął się kryzys finansowy, zyski korporacji poszybowały w górę, podczas gdy w wynagrodzeniach - w tym osób wysoko wykształconych - nastąpiła stagnacja.
Z kolei rosnący udział kapitału bezpośrednio zwiększa nierówności, ponieważ rozkład własności kapitału zawsze jest bardziej nierówny niż przychody z pracy. A gdy stopa zysku z kapitału znacznie przekracza stopę wzrostu gospodarczego, ''przeszłość pożera przyszłość'': społeczeństwo nieuchronnie zmierza ku dominacji dziedziczonego majątku.
Spójrzmy, jak to funkcjonowało w Europie z czasów la belle époque. Właściciele mogli wtedy oczekiwać, że uzyskają 4-5 proc. ze swoich inwestycji przy minimalnym opodatkowaniu. Tymczasem tempo wzrostu gospodarczego wynosiło zaledwie ok. 1 proc. Bogaci mogli więc łatwo reinwestować tyle ze swoich dochodów, by zagwarantować sobie, że ich majątek (a zatem dochody) będzie rósł szybciej niż gospodarka. W ten sposób wzmacniali swoją dominację ekonomiczną, mając jednocześnie dostatecznie dużo pieniędzy na życie w luksusie.
A kiedy umierali, przekazywali majątki - znowu przy minimalnym opodatkowaniu - swoim spadkobiercom. Przeważająca część majątku, około 90 proc., była dziedziczona, a nie stanowiła oszczędności z zarobków. Ten odziedziczony majątek pozostawał w rękach bardzo nielicznej mniejszości. W 1910 roku najbogatszy ''1 proc.'' sprawował we Francji kontrolę nad 60 proc. majątku, a w Wielkiej Brytanii - nad 70 proc.
Nic zatem dziwnego, że XIX-wieczni pisarze mieli obsesję na punkcie dziedziczenia. Piketty szczegółowo omawia wykład, jaki przed Rastignakiem wygłosił łajdak Vautrin w ''Ojcu Goriot'' Balzaka. Istotą przemowy było, że najlepsza kariera zawodowa nie przyniesie Rastignacowi więcej niż ułamek tego, co uzyskałby od razu, żeniąc się z córką bogatego człowieka. I Vautrin miał rację: zaliczanie się do najwyższego procentu XIX--wiecznych spadkobierców i po prostu korzystanie z odziedziczonego majątku zapewniało życie na poziomie blisko dwuipółkrotnie wyższym niż ten, który był udziałem 1 proc. najwyżej opłacanych pracowników.
Dziś zarówno dochody z kapitału, jak i odziedziczony majątek nadal są potężnymi czynnikami napędzającymi nierówność. A ich znaczenie rośnie. Piketty wykazuje, że we Francji odziedziczona część całego bogactwa gwałtownie malała w okresie wojen i szybkiego wzrostu powojennego, około roku 1970 wynosząc mniej niż 50 proc. Jednak teraz wynosi już 70 proc. - i nadal rośnie!
Odpowiednio do tego nastąpił spadek, a potem wzrost znaczenia dziedzictwa w określaniu przynależności do elity. Poziom życia górnego procentu spadkobierców spadł poniżej standardu życia 1 proc. najwyżej zarabiających pracowników w latach 1910-50, ale po roku 1970 zaczął znowu wzrastać. I choć nie doszedł jeszcze do poziomu z czasów Rastignaca, lepiej dziś mieć odpowiednich rodziców albo dobrze się wżenić, niż wykonywać właściwą pracę.
A to może być dopiero początek. Szacunki Piketty'ego wskazują, że era wyrównywania jest już za nami i dojrzały warunki do przywrócenia dziedziczonego kapitalizmu.
Skoro tak jest, to dlaczego dziedziczone bogactwo odgrywa tak małą rolę w dzisiejszych dyskusjach publicznych? Bo same rozmiary odziedziczonych majątków na swój sposób powodują, że stają się one niewidoczne. ''Bogactwo jest tak skoncentrowane, że znaczna część społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy z jego istnienia. Niektórzy ludzie sądzą, że zalicza się ono do bytów surrealistycznych albo tajemniczych'' - pisze Piketty.
Ta trafna uwaga wszystkiego jednak nie wyjaśnia. Bo faktem jest, że najbardziej widoczny dziś przykład szczytowej nierówności - pojawienie się w świecie anglosaskim, zwłaszcza w USA, 1 proc. najbogatszych ludzi - przynajmniej na razie nie ma wiele wspólnego z akumulacją kapitału. Większy jest tu związek z uderzająco wysokimi wynagrodzeniami i dochodami.
Płace realne większości pracowników w USA od wczesnych lat 70. XX wieku wzrosły niewiele, o ile w ogóle. Natomiast wynagrodzenia górnego 1 proc. zatrudnionych wzrosły o 165 proc., a górnego 0,1 proc. zatrudnionych - aż o 362 proc. Gdyby Vautrin wygłaszał swoją mowę dzisiaj, mógłby przyznać, że Rastignac jest w stanie osiągnąć równie dobre wyniki, zostając menedżerem funduszy zabezpieczających, jak żeniąc się z pieniędzmi.
Jakie jest wyjaśnienie tego dramatycznego wzrostu nierówności w wynagrodzeniach, gdzie lwia część wzrostów przypada ludziom na samym szczycie? Niektórzy ekonomiści w USA sugerują, że jest to napędzane przez zmiany w technologii. W słynnym artykule z 1981 r. zatytułowanym ''The Economics of Superstars'' (''Ekonomika supergwiazd'') ekonomista z Chicago Sherwin Rosen dowodził, że współczesna technologia komunikacyjna, rozszerzając zasięg działania uzdolnionych jednostek, tworzy rynki, na których zwycięzca bierze wszystko. I dzieje się tak nawet wtedy, gdy ci zwycięzcy są tylko nieznacznie lepsi w tym, co robią, niż ich gorzej opłacani rywale."

"To prawda: przez znaczną część XX wieku progresywne opodatkowanie przyczyniało się do ograniczenia koncentracji dochodów i bogactwa; można by przypuszczać, że wysokie opodatkowanie tych na górze będzie politycznym skutkiem zetknięcia się demokracji ze znaczną nierównością. Piketty twierdzi jednak, że triumf progresywnego opodatkowania w XX wieku był ''przelotnym wynikiem chaosu'', albowiem gdyby nie wojny i wstrząsy współczesnej europejskiej ''wojny trzydziestoletniej'', nic takiego by się nie stało.
Udowadnia to, posługując się przykładem francuskiej III Republiki. Jej oficjalna ideologia była bardzo egalitarna, jednak koncentracja bogactwa i dochodów oraz dominacja przywilejów ekonomicznych nabywanych przez dziedziczenie były równie duże jak w arystokratycznej brytyjskiej monarchii konstytucyjnej. W dziedzinie polityki publicznej nie zrobiono niemal nic, by przeciwstawić się dominacji rentierów, a podatki od nieruchomości były śmiesznie małe.
Dlaczego dysponujący prawami wyborczymi Francuzi nie wybrali polityków, którzy wystąpiliby przeciw rentierom?
No cóż, wówczas, jak i teraz, wielkie bogactwo umożliwiało kupowanie wielkich wpływów - nie tylko w polityce, ale też w debacie publicznej. Słynne jest powiedzenie Uptona Sinclaira: ''Trudno spowodować, by człowiek coś zrozumiał, jeżeli jego pensja zależy od tego, żeby tego nie rozumiał''. Piketty, spoglądając na historię własnego kraju, dochodzi do podobnego wniosku: ''Doświadczenia Francji z czasów la belle époque udowadniają (o ile w ogóle potrzeba na to dowodu), że żadna hipokryzja nie jest zbyt wielka, jeśli elity ekonomiczne i finansowe mają potrzebę obrony swych interesów''."


Ten post był edytowany przez septimanus79: 1/04/2015, 13:48
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 1/04/2015, 12:41 Quote Post

wybrane recenzje i omówienia - j.pol.:
- rozmowa Thomas Palley - Michał Sutowski
- rozmowa Kaushik Basu -Jacek Żakowski
- Will Hutton "Kapitalizm po prostu nie działa. Oto kilka powodów"
- Michał Sutowski "Kapitał i polityka"
- Rafał Woś "Druga rewolucja francuska"

wybrane recenzje i omówienia - j.ang.:
- Stephanie Flanders / The Guardian
- Mervyn King / The Telegraph
- Paul Krugman / The New York Review of Books ( polskie tłumaczenie pt. "Rentierzy rządzą. I niszczą świat" zamieszczone jest wyżej )
- James K. Galbraith / Dissent
- Daniel Shuchman / The Wall Street Journal
- Robert M. Solow / New Republic
- John Cassidy / The New Yorker

fragmenty książki 2:
- tabele i wykresy

nagrania wideo:
- Thomas Piketty "New thoughts on capital in the twenty-first century" / TED
- T. Piketty "Capital in the Twenty-First Century" / CUNY

Ten post był edytowany przez septimanus79: 1/04/2015, 13:52
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
nowy2002
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 744
Nr użytkownika: 72.585

Stopień akademicki: magister
 
 
post 1/04/2015, 16:36 Quote Post

Pytanie do Kolegi septimanus79:
"Tym sposobem Piketty pokazał, że mała nierówność w dochodach charakteryzowała Skandynawię z lat 70. i 80. (do górnego 1 proc. społeczeństwa należało 7 proc. dochodów, gdy do dolnych 10 proc. - 30 proc. dochodów)" z postu nr 8. Czy mógłby Kolega wytłumaczyć o co tu chodzi albo przełożyć to zdanie z polskiego na "nasze". Jeśli do dolnych 10% społeczeństwa należał 30% dochodów, a jak śmiem przypuszczać im wyżej tym ten procent był wyższy to społeczeństwo owo miało 200% dochodów? Na literówkę mi to nie wygląda bo dalej pisze: "...średnia - Europę z roku 2010 (odpowiednio: 10 i 25 proc.), a wysoka Europę w 1910 r. i USA w 2010 r. (po 20 proc.)"
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
Adiko
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.387
Nr użytkownika: 81.745

Adam
Zawód: specjalista
 
 
post 1/04/2015, 16:59 Quote Post

Niesamowite bzdury.
Wstrętne wtrącanie nosa ludzi chciwych a przede wszystkim zazdrosnych gdyż zazdrość jest mottem przewodnim całej tej lewicowej filozofii (on ma, więc mi też się należy).
Zazdrość odmieniana na wszystkie przypadki i we wszystkich konfiguracjach to jest sedno i tak można jednym słowem określić całą tą "twórczość".
"Problem" redystrybucji i nierówności które są całkowicie normalnymi i naturalnymi rzeczami w przyrodzie i powinny nadal pozostać niesamowicie "gryzą" co poniektórych, którzy nie potrafią przejść nad tym do porządku dziennego i tworzą z tego niemal religię i próbują wywrócić do góry nogami tę naturę.
Rozumiem jeszcze gdyby to była taka głupota dziecka, który nie wie jakie konsekwencje niesie jego nieodpowiedzialne zachowanie i "psoty" (dostanie klapsa to się nauczy, bo wytłumaczyć czasem się po prostu nie da).
Ale my w XXI wieku mogliśmy naocznie obserwować i doświadczać szkód jakie przynosi takie bzdurne rozumowanie i sztuczne próby usunięcia nierówności.
Mowa o komunizmie, maoizmie, PRL - socjalizmie i innych takich eksperymentach.

Wzrost nierówności z kapitału i z pracy - bardzo dobrze, a dlaczego miałaby być stabilność i równość? Jeżeli komuś nie chce się pracować i krócej to robi niby dlaczego sztucznie miałaby być potrzymana "stabilność i "równość dochodów" w nieróbstwie?

Ewidentnie niektórych wręcz pali ta zazdrość i nie mogą wytrzymać tego, że sąsiad (bliższy lub dalszy) może być bogatszy.

Tutaj fragmenty z zacytowanych źródeł obrazujące żałosną i małostkową filozofię.
http://www.if.pwr.edu.pl/~wsalejda//nd.pdf

"Dlaczego kumulacja bogactwa jest zła?
Szkodzi gospodarce, spowalnia wzrost, szkodzi firmom. Mamy twarde dane, które pokazują, że światowy wzrost gospodarczy został spowolniony z powodu rosnących nierówności. Nierówności destabilizują politykę. Konfliktują społeczeństwa i państwa. Istnieją naukowe dowody, że taki proces ma miejsce. Ale nie trzeba żadnych naukowych dowodów, żeby stwierdzić, że bardzo duże nierówności są złe. Nie musimy zawsze myśleć instrumentalnie. Przecież poza interesami istnieje też ludzka godność. Powinniśmy móc mniej więcej podobnie korzystać z życia na tym świecie. Dla mnie równość jest dobra nie tylko dlatego, że jest użyteczna i służy jakimś innym wartościom, ale przede wszystkim dlatego, że jest dobra sama w sobie. Nierówność jest nieusuwalna, ale jest zła z natury.[...]


Szczerze mówiąc troszkę współczuje takim ludziom, którzy tak radykalnie wypowiadają się na temat naturalnych mechanizmów rządzących światem. Na pewno nie jest ciekawe żyć z poczuciem tego, że "świat jest zły z natury" i całe życie poświecić temu, żeby ten świat przekręcić do góry nogami tak by nie był już "zły z natury" (troszkę pachnie to biografią jakiegoś rewolucjonisty - Lenina lub Chegewary?).

"Jest zła, bo jest zła. Ponieważ jest zła, bo jest zła, można ją akceptować, tylko dopóki przynosi ogółowi wyraźne korzyści. Ten poziom został wyraźnie przekroczony. Nie wolno się godzić na takie cierpienia spowodowane przez takie nierówności.[...]

No właśnie, "nie wolno tego zaakceptować", więc już bardzo blisko do nieco radykalniejszego kroku - wymordować opierających się i wprowadzić w końcu ten "świat szczęśliwy", gdyż "nie wolno się godzić na takie (dotychczasowe) cierpienia". smile.gif


[...]Powstanie nowego konsensu ekonomicznego też wymaga czasu. Ważne, że zmiana już trwa. Kiedy ludzie będą się dziwili, jak mogliśmy tolerować takie nierówności i tworzenie tak potężnych oligarchii."

Przed bolszewizmem i innymi tragediami XX wieku też ludzie "dziwili się", dzisiaj już znacznie rzadziej "dziwią się" i po prostu rozumieją, że zawiść i zazdrość to nie są zbyt zdrowe emocje i można je kontrolować.

No i wisienka:

"Podatek spadkowy stoi na straży publicznej moralności."

Mamy tu kwintesencję tej filozofii, państwo ma stać na straży "moralności", ciekawe kiedy zainstaluje nam kamery w sypialniach itd.

Ten post był edytowany przez Adiko: 1/04/2015, 17:00
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
misza88
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.035
Nr użytkownika: 62.208

Michal
Stopień akademicki: mgr inz.
 
 
post 1/04/2015, 17:32 Quote Post

CODE
Bardzo podejrzana książka!

O dziele naukowym nie pisze się w superlatywach! A jeżeli to po dwustu latach.

A jeżeli to nie jest dzieło naukowe, to można je wsadzić między tysiące książek traktują problemy nierówności społecznych i ekonomicznych.

Pomijając wartość merytoryczną książki. Nie da się w książce zahaczającej o pryncypia ekonomii uciec od wątków ideologicznych. To jak ekonomię pojmujemy, jakie cele jej stawiamy, czego od niej wymagamy wynika wprost z naszego spojrzenia na człowieka. Jedynie będą uważać nierówności społeczne za coś naturalnego, inni za coś z czym trzeba bezwzględnie walczyć. Jedni Robin Hooda będą wychwalać pod niebiosa innym będzie on złodziejem.

Ten post był edytowany przez misza88: 1/04/2015, 17:33
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 1/04/2015, 19:01 Quote Post

QUOTE(nowy2002 @ 1/04/2015, 16:36)
Pytanie do Kolegi septimanus79:
"Tym sposobem Piketty pokazał, że mała nierówność w dochodach charakteryzowała Skandynawię z lat 70. i 80. (do górnego 1 proc. społeczeństwa należało 7 proc. dochodów, gdy do dolnych 10 proc. - 30 proc. dochodów)" z postu nr 8. Czy mógłby Kolega wytłumaczyć o co tu chodzi albo przełożyć to zdanie z polskiego na "nasze". Jeśli do dolnych 10% społeczeństwa należał 30% dochodów, a jak śmiem przypuszczać im wyżej tym ten procent był wyższy to społeczeństwo owo miało 200% dochodów? Na literówkę mi to nie wygląda bo dalej pisze: "...średnia - Europę z roku 2010 (odpowiednio: 10 i 25 proc.), a wysoka Europę w 1910 r. i USA w 2010 r. (po 20 proc.)"
*


nie wiem skąd u kolegi przekonanie, że laureat nagrody Nobla z ekonomi może pleść sobie na łamach znanego pisma ewidentne bzdury ? Wystarczy zaglądnąć do oryginału - podlinkowango poniżej tłumaczenia, w poście #9, tabela 1 - aby się przekonać, że mowa o dolnych 50%. Trochę więcej wiary w ludzi !

Ten post był edytowany przez septimanus79: 1/04/2015, 19:22
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
pseudomiles
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.540
Nr użytkownika: 38.593

 
 
post 1/04/2015, 19:37 Quote Post

QUOTE("Adiko")
"Problem" redystrybucji i nierówności które są całkowicie normalnymi i naturalnymi rzeczami w przyrodzie i powinny nadal pozostać
Z tym ostrożnie. Nadmierna nierówność, czyli przewaga, magnatów wobec ubożejącej średniej szlachty doprowadziła do upadku I Rzeczpospolitą. Nierówności są naturalne, natomiast należy dbać, by nie były zbyt wielkie.

Co trzeba zrobić z oligarchią, której istnienie jest naturalne?
1/ Ucywilizować - osadzić w senacie i dać jej wręcz obowiązek JAWNEGO brania odpowiedzialności.
2/ Schrystianizować i zlikwidować lichwiarskie źródła jej potęgi.
3/ Zbudować dla niej przeciwwagę w postaci władzy (najlepiej królewskiej), tzn. głowa państwa może nie być koronowana, ale ma mieć kolosalny majątek i być zmuszona logiką ustroju do kooperacji z klasami średnimi i niższymi.
4/ Uzbroić zwykłych obywateli.

Socjalizm jest niepotrzebny.

QUOTE("Adiko")
państwo ma stać na straży "moralności"
To jest prawda, państwo ma stać na straży SPRAWIEDLIWOŚCI, która jest najważniejsza.

QUOTE("Adiko")
Wzrost nierówności z kapitału i z pracy - bardzo dobrze, a dlaczego miałaby być stabilność i równość?
Nie lekceważ problemu. Zbyt mocni oligarchowie są przeciwnikami wolnego rynku.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
Adiko
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.387
Nr użytkownika: 81.745

Adam
Zawód: specjalista
 
 
post 1/04/2015, 20:14 Quote Post

QUOTE(pseudomiles @ 1/04/2015, 19:37)
QUOTE("Adiko")
"Problem" redystrybucji i nierówności które są całkowicie normalnymi i naturalnymi rzeczami w przyrodzie i powinny nadal pozostać
Z tym ostrożnie. Nadmierna nierówność, czyli przewaga, magnatów wobec ubożejącej średniej szlachty doprowadziła do upadku I Rzeczpospolitą. Nierówności są naturalne, natomiast należy dbać, by nie były zbyt wielkie.
Nie uważam żeby akurat magnaci doprowadzili do upadku I Rzeczpospolitej. Nie należy "dbać" o to by ktoś nie miał "zbyt wielkiego" majątku. Niby kto miałby to określać i ile to miałoby być "zbyt wiele"?
Oczywiście "wielki majątek" to relatywnie duże podatki gdyż adekwatnie większe nakłady musi ponieść aparat państwowy na "obsługę" takiego obywatela. Na przykład niedopuszczalna jest sytuacja w której obywatel posiadający połowę obszaru danego państwa (sytuacja hipotetyczna) płaci takie podatki jak przedsiębiorca posiadający jakąś manufakturę. Chociażby dlatego, że majątek tego pierwszego obywatela (połowa kraju) wymaga nakładów połowy środków na wojsko państwa które w takim stopniu musi bronić jego terytorium.
Innymi słowy powinien on płacić co najmniej takie podatki, żeby mogły one utrzymać połowę sił zbrojnych takiego państwa.
QUOTE(pseudomiles @ 1/04/2015, 19:37)
Co trzeba zrobić z oligarchią, której istnienie jest naturalne?
1/ Ucywilizować - osadzić w senacie i dać jej wręcz obowiązek JAWNEGO brania odpowiedzialności.
2/ Schrystianizować i zlikwidować lichwiarskie źródła jej potęgi.
3/ Zbudować dla niej przeciwwagę w postaci władzy (najlepiej królewskiej), tzn. głowa państwa może nie być koronowana, ale ma mieć kolosalny majątek i być zmuszona logiką ustroju do kooperacji z klasami średnimi i niższymi.
4/ Uzbroić zwykłych obywateli.
Z Oligarchią nie trzeba nic robić, wystarczy wprowadzić proste i przejrzyste prawa i po prostu pilnować ich by żadne grupy wpływu nie mogły ich "zmiękczać" tak jak dzieje się teraz.

To znaczy w zasadzie należałoby coś robić - wszelkimi siłami bronić wolności, własności jednostki i jej praw. Każdej zmianie należałoby się przyjrzeć bardzo rygorystycznie i bardzo sceptycznie do niej podchodzić.
Wprowadzić zbiór prostych uniwersalnych praw i mechanizmów coś jak konstytucja USA.
QUOTE(pseudomiles @ 1/04/2015, 19:37)
Socjalizm jest niepotrzebny.
Absolutnie.
QUOTE(pseudomiles @ 1/04/2015, 19:37)
QUOTE("Adiko")
Wzrost nierówności z kapitału i z pracy - bardzo dobrze, a dlaczego miałaby być stabilność i równość?
Nie lekceważ problemu. Zbyt mocni oligarchowie są przeciwnikami wolnego rynku.

Zgadzam się, ale okradanie ich nie jest rozwiązaniem. Uważam, że należy skupić się na obronie prawa, ostrożnym jego zmienianiem (bez biegunek legislacyjnych itd.) a przede wszystkim dbanie o przejrzysty, sprawnie działający aparat sprawiedliwości.

Nie jest to łatwe bez światłego i wykształconego społeczeństwa ale nie w duchu socjalizmu tylko wiedzy ekonomicznej, logiki, oswojonym z duchem przedsiębiorczości i wolności.
 
User is offline  PMMini Profile Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej