Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony < 1 2 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Kapitał w XXI wieku, Thomas Piketty
     
mata2010
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.614
Nr użytkownika: 33.783

Andrzej Matuszewski
Stopień akademicki: dr
Zawód: statystyk
 
 
post 2/04/2015, 3:01 Quote Post

Istnieje czasopismo rzeczywiście kultywujące Marksa i Kapitał. Wprawdzie go nie czytam, ale ręczę za "marksistowską poprawność". Oto spis treści ich ostatniego numeru:

Rethinking Marxism 27.2 April 2015

CONTENTS

Editors’ Introduction

Reading Capital with Being and Time
Joel Wainwright

Prefiguration and Radical Politics in the Twenty-First Century
Mathijs van de Sande

Communicative Affirmation and Foreclosure Politics
Matthew Greaves

Gramsci Monument
Thomas Hirschhorn

Reading Gramsci through Fanon
Noaman G. Ali

State Capitalism vis-à-vis Private Communism
Catherine P. Mulder

Symposium: Contending Economic Theories, by Richard D. Wolff and Stephen A. Resnick
Edited by Chizu Sato

Contending Economic Theories: Which Side Are You On?
David F. Ruccio

Radical Politics and the Proliferation of Difference in Economics
Carole Biewener

“Everyone Engages in Economic Theorizing”: Reading Contending Economic Theories for a Theory of Subjectivity
Yahya M. Madra

REMARX
A Marxist Analysis of the High Suicide Rate in Japan
Tony Mckenna

Hypercarceration
Jan Rehmann

REVIEWS
Subalternity, Antagonism, and Autonomy, by Massimo Modonesi
Mursed Alam and Anindya Sekhar Purakayastha

Scritti su Marx: Dialettica, stato, società civile, by Norberto Bobbio
Manuel S. Almeida
Rethinking Marxism
Rethinking Marxism (RM) is a peer-reviewed journal produced by the Association for Economic and Social Analysis and published by Routledge/Taylor & Francis.
rethinkingmarxism.org
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
mata2010
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.614
Nr użytkownika: 33.783

Andrzej Matuszewski
Stopień akademicki: dr
Zawód: statystyk
 
 
post 2/04/2015, 17:21 Quote Post

Mam wątpliwości co do naukowości książki Kapitał w XXI wieku. Natomiast wszelkie informacje dotyczące "naukowości" Marksa nie budzą moich wątpliwości. Mimo kontrowersyjności samego Marksa i kontrowersyjności tezy, że jak coś jest naukowe, to na pewno znajdzie godne zastosowanie.

Jakby na przekór takim prostym wynikaniom i wierze w niezmienną postępowość nauki było powstanie i rozwój hitleryzmu. Ów ruch - który omal nie cofnął ludzkości do ustroju zbliżonego do niewolnictwa - powstał jako reakcja na marksizm. Bez marksizmu nie miałby szans na zaistnienie.

Oto uwagi Engelsa na pogrzebie Marksa dotyczące związków Marksa z nauką, taka jaka ona była w XIX wieku.


Podobnie jak Darwin odkrył prawo rozwoju świata organicznego, tak Marks odkrył prawo rozwoju dziejów ludzkich – ten prosty, przesłonięty dotychczas ideologicznymi nawarstwieniami fakt, że ludzie muszą przede wszystkim jeść, pić, mieszkać, zanim mają możność zajmować się polityką, nauką, sztuką, religią itd., że przeto produkcja bezpośrednich materialnych środków utrzymania, a więc każdorazowy szczebel ekonomicznego rozwoju danego narodu albo danego okresu, stanowi podstawę, z której rozwijają się urządzenia państwowe, poglądy prawne, wyobrażenia estetyczne i nawet religijne danych ludzi i z której wychodzić należy przy objaśnieniu tych zjawisk, nie zaś na odwrót, jak dotąd robiono.

Nie dość na tym. Marks odkrył również szczególne prawo ruchu współczesnego kapitalistycznego sposobu produkcji i zrodzonego przezeń społeczeństwa burżuazyjnego. Odkrycie wartości dodatkowej wniosło od razu światło w tę dziedzinę, gdy wszystkie dawniejsze badania zarówno burżuazyjnych ekonomistów jak i socjalistycznych krytyków były błądzeniem w ciemności.

Dwa takie odkrycia starczyłyby dla jednego żywota. Szczęśliwy byłby ten, kto zdołałby dokonać jednego bodaj podobnego odkrycia. Ale w każdej poszczególnej dziedzinie, którą Marks badał – a dziedzin tych było bardzo wiele i żadnej z nich nie poruszył tylko pobieżnie – w każdej, nawet w dziedzinie matematyki, dokonał samodzielnych odkryć.

Taki był Marks jako człowiek nauki. Ale to nie było najważniejsze w nim. Nauka była dla Marksa siłą poruszającą dzieje, siłą rewolucyjną. Jakkolwiek żywą radość sprawiało mu odkrycie w tej lub owej dziedzinie nauki teoretycznej, odkrycie, którego praktyczne zastosowanie może nie dawało się jeszcze wcale przewidzieć – zupełnie inna była radość, jaką odczuwał z powodu każdego odkrycia, które natychmiast oddziaływało rewolucjonizująco na przemysł lub w ogóle na rozwój historyczny. Tak więc obserwował bacznie rozwój odkryć w dziedzinie elektryczności i ostatnio jeszcze śledził prace Marcelego Deprez.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
pseudomiles
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.540
Nr użytkownika: 38.593

 
 
post 4/04/2015, 21:38 Quote Post

QUOTE("Mata")
Marks odkrył prawo rozwoju dziejów ludzkich
Nie odkrył, bo ekonomia jest tylko fragmentem relacji międzyludzkich i częścią kultury, a nie odwrotnie. Do ostrych konfliktów między ludźmi dochodzi nawet gdy nikomu nie grozi śmierć z głodu.

-------

QUOTE("Adiko")
Nie uważam żeby akurat magnaci doprowadzili do upadku I Rzeczpospolitej.
Pauperyzacja średniej szlachty i narastająca przewaga magnatów jest bezsprzecznie jedną z przyczyn upadku dawnej RP. Odsyłam do wątków w tych tematach.

"Nie należy "dbać" o to by ktoś nie miał "zbyt wielkiego" majątku. Niby kto miałby to określać i ile to miałoby być "zbyt wiele"?"
Zbyt wiele - czyli wielokrotna przewaga jednego magnata nad tysiącami średniaków. Przewaga dająca możliwość skłócania dużych grup społecznych ze sobą. Siła materialna prowokująca obce mocarstwa do prób robienia interesów bezpośrednio z takim magnatem, tyczących się losów kraju. Majątek dający możliwość przekupywania głowy państwa. To jest to "zbyt wiele".

" Oligarchią nie trzeba nic robić, wystarczy wprowadzić proste i przejrzyste prawa"
Nie bądź naiwny. Najpierw musisz coś zrobić z oligarchią, a potem dopiero będziesz miał możność wprowadzenia "prostych i przejrzystych praw". Wcześniej się nie da, bo magnateria to zablokuje!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 12/05/2015, 16:36 Quote Post

omówienie Mariusza Zawadzkiego "Thomas Piketty - Marks, który schodzi jak ciepłe bułeczki. Głośny 'Kapitał w XXI wieku' już po polsku" / GW 12.05.2015:

"Spośród wszystkich nowych zjawisk, które przyciągnęły moją uwagę podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, najbardziej uderzyła mnie panująca tam powszechna równość szans. Spostrzegłem wpływ, jaki wywiera ona na rozwój społeczeństwa, nadając kierunek powszechnemu sposobowi myślenia" - pisał wicehrabia Alexis de Tocqueville we wstępie do słynnego, wydanego w 1835 r., dzieła "O demokracji w Ameryce". Żeby dojść do takich wniosków, musiał naturalnie wziąć w nawias niewolnictwo, które panowało w południowych stanach, oraz zignorować los Indian, ale generalnie jego traktat uchodzi za trafną diagnozę późniejszych sukcesów Ameryki.

Od jej publikacji minęło 179 lat i oto znowu pewien Francuz szumnie ogłasza nową diagnozę. Twierdzi mianowicie, że wysławiana przez Tocqueville'a równość szans staje się fikcją, Ameryka zaś upodabnia się do średniowiecznej Francji, o której wicehrabia pisał następująco: "Oto widzę ją podzieloną między niewielką liczbę rodzin, które posiadają ziemię i rządzą jej mieszkańcami, a prawo rządzenia wraz z dziedzictwem przechodzi z pokolenia na pokolenie".

Czeka nas quasi-feudalizm?

Ten drugi Francuz, który przekreśla pochwały pierwszego Francuza, nazywa się Thomas Piketty. Przed rokiem jego książka "Kapitał w XXI wieku" trafiła na szczyt listy bestsellerów "NYT". Liczba sprzedanych anglojęzycznych egzemplarzy przekroczyła pół miliona. 44-letniego Piketty'ego, jeszcze niedawno skromnego naukowca, nagle rozchwytywały media, m.in. występował u słynnego komika Stephena Colberta. Pozował do zdjęć z koszulą lekko odsłaniającą tors. Tabloidy grzebały w jego życiu prywatnym i donosiły, że kilka lat temu rzekomo bił kochankę.

Przez jednych jest uwielbiany, przez innych znienawidzony. "Pewien francuski marksista opublikował książkę, od której amerykańska lewica dostaje orgazmu - szydził w radiu Rush Limbaugh, król prawicowych populistów. - Ten gość proponuje nowe podatki, żeby wykosić bogatych. A kiedy to się uda, to rzekomo wszyscy będziemy delirycznie szczęśliwi!".

Takie streszczenie książki Piketty'ego jest nawet w pewnym stopniu prawdziwe. Tytuł faktycznie nawiązuje do "Kapitału" Marksa. Autor rzeczywiście proponuje, żeby milionerów na całym świecie obciążyć dwuprocentowym podatkiem od ich majątków, który byłby płacony co roku - tak jak podatek dochodowy. Bez tego radykalnego kroku - wyjaśnia Piketty - kapitalizm wkrótce zamieni się w quasi-feudalizm, w którym dobre lub złe urodzenie będzie przesądzać o szansach życiowych człowieka.

1 proc. i połowa majątku Ameryki

Większą część z 700 stron jego dzieła zajmuje dowód, że w kierunku takiej karykatury kapitalizmu wszyscy zmierzamy. Dlaczego? Otóż stopa zwrotu z kapitału - rozumianego szeroko, jako nieruchomości, dobra luksusowe, papiery wartościowe, akcje, zgromadzone w banku pieniądze - jest wyższa od stopy wzrostu gospodarczego.

Skoro ludzie zamożni bogacą się szybciej niż reszta, to stale zwiększają swój udział w majątku narodowym. I nawet nic nie muszą robić - wystarczy, że zgarniają odsetki od tego, co posiadają. Mogą po prostu powierzyć pieniądze funduszowi inwestycyjnemu.

W 2010 r. 1 proc. najbogatszych Amerykanów posiadał 35 proc. majątku narodowego. Połowa wszystkich Amerykanów zaś - 5 proc. Potem nierówności się pogłębiły, bo od 2010 r. giełda poszła w górę (czyli rośnie kapitał), a pensje prawie stoją w miejscu.

Jak szybko możemy dojść do quasi-feudalizmu? Bardzo szybko! Jeśli roczna stopa zwrotu z kapitału będzie wynosić około 5 proc. - tyle przeciętnie wynosiła od końca XVIII w. - natomiast wzrost gospodarczy USA utrzyma się na poziomie 3 proc. rocznie, to w 2030 r. 1 proc. najbogatszych będzie miał 51 proc. amerykańskiego majątku narodowego.

Kiedy Tocqueville zaczął się mylić

Piketty proponuje tyleż banalną, co radykalną metodę na powstrzymanie tego trendu. Gdyby w powyższym przykładzie bogacze musieli płacić co roku 2 proc. podatku od swoich majątków, to stopa wzrostu z kapitału de facto spadłaby do 3 proc., czyli zrównałaby się ze wzrostem gospodarczym. W efekcie w 2030 roku 1 proc. najbogatszych Amerykanów nadal miałby 35 proc. majątku narodowego.

Pomysł podatku od majątku wydaje się w Ameryce szalony. Nawet na propozycje minimalnych podwyżek istniejących już podatków Republikanie reagują histerycznie, twierdząc, że zabiłoby to wzrost gospodarczy. Z drugiej strony, jeśli przyjrzeć się historii USA XX w., to okaże się, że między podatkami i wzrostem gospodarczym nie było korelacji. A jeśli już - to odwrotna, niż utrzymują Republikanie. W 1935 r. Roosevelt podniósł podatek dla najbogatszych do 77 proc. W czasie wojny - nawet do 94 proc. Przez całe lata 50. utrzymywał się na poziomie 91 proc. Potem zaczął powoli spadać, ale jeszcze w 1980 r. wynosił 70 proc.

Tak się składa, że lata 50. i 60. były dla Ameryki najlepszym czasem - stabilnego, szybkiego rozwoju i relatywnie dużych szans awansu dla wszystkich. Wtedy diagnoza Tocqueville'a była jeszcze prawdziwa. Dopiero od czasów Reagana, który w 1981 r. obniżył maksymalny podatek do 50 proc., nierówności społeczne w USA zaczęły się pogłębiać i zasklepiać. Prezydent Obama powtarza, że stały się one zagrożeniem dla amerykańskiego snu - dziś pucybuci mają małe szanse, by zostać milionerami. Ilekroć porusza ten temat, jest oskarżany o class warfare, tzn. o wywoływanie walki klasowej. Innymi słowy - o podburzanie pucybutów przeciwko milionerom. A przecież - jak przypomina prawica - w Ameryce milioner jest postacią jednoznacznie pozytywną, inspiracją dla wszystkich pucybutów, a nie ich wrogiem.

Raczej diagnoza niż lekarstwo

W tę niekończącą się debatę, w której obie strony okopały się na swoich stanowiskach, nagle wskoczył Piketty. A ponieważ dostarczył amunicji lewicy, to prawica ostrzeliwuje go bez pardonu. "Wall Street Journal" ogłosił, że "Kapitał" był "najbardziej nieczytaną książką ubiegłego lata". Tak przynajmniej wynika z analizy podkreśleń, które czytelnicy robią w Kindle'u, czyli najpopularniejszym czytniku książek elektronicznych. Podkreślenia są na początku "Kapitału", ale potem ich liczba gwałtownie spada. Jordan Ellenberg, matematyk z University of Wisconsin, ustalił, że przeciętny czytelnik dociera do 16. strony, czyli odpada po pochłonięciu 2,4 proc. treści. Dla porównania - czytelnik "Krótkiej historii czasu" Stephena Hawkinga odpada po 7 proc. treści, "Wielkiego Gatsby'ego" Scotta Fitzgeralda - po 28 proc.

Wniosek: Piketty jest jedynie modą. Lwia część czytelników zaopatrujących się na Amazonie kupuje bowiem "Kapitał" w wersji papierowej. Należy zatem domniemywać, że kawiarniani erudyci chcą go sobie postawić na półce i chwalić się, że "są na bieżąco" itp.

Jeśli chodzi o zarzuty merytoryczne, to np. "Financial Times" oskarżył Piketty'ego o naginanie danych do swoich tez lub rażące błędy w ich interpretacji. Zaraz pospieszyło Francuzowi z odsieczą kilka autorytetów lewicowych, w tym felietonista "NYT" Paul Krugman, laureat Nobla z ekonomii. Drobne błędy są - przyznali - ale nie podważają zasadniczej tezy.

Niektórzy oskarżają Piketty'ego, że nienawidzi kapitalizmu. "Z całej książki wyziera niemal średniowieczna wrogość do tego, że kapitał przynosi odsetki" - pisze na łamach "Wall Street Journal" Daniel Shuchman, menedżer funduszu inwestycyjnego z Nowego Jorku. Francuz odpowiada: "Niepokoi mnie, że kapitaliści zamieniają się w rentierów. Mój pomysł to ratunek dla kapitalizmu, a nie walka z nim".

Oczywiście, jak zauważają krytycy Piketty'ego, ów ratunek jest koncepcją czysto fantastyczną. Żeby podatek od majątku mógł zadziałać, musiałby zostać solidarnie przyjęty przez wszystkie państwa świata (w tej chwili ściąga go jedynie Francja - w wysokości 1,5 proc. od majątków powyżej 10 mln euro - ale wywołało to ucieczkę milionerów za granicę). Nawet wtedy jego techniczna implementacja byłaby trudna, bo po pierwsze, majątek często trudno oszacować, a po drugie, nie wszyscy mają taką płynność finansową, żeby co roku byli w stanie płacić 2 proc. od swojego majątku.

Wartością "Kapitału" jest zatem szczegółowe zbadanie chorego (tzn. kapitalizmu) i postawienie diagnozy. Tak ocenia książkę m.in. Larry Summers, sekretarz skarbu za Clintona i doradca Obamy. Mimo że niektóre diagnozy Piketty'ego wydają mu się wątpliwe (np. odsetki od kapitału nie zawsze są inwestowane, tylko często konsumowane, co napędza koniunkturę), Summers konkluduje: "Książki, które stanowią ostatnie słowo w jakiejś sprawie, są ważne. Ale jeszcze ważniejsze bywają takie, które są pierwszym słowem w jakiejś sprawie".

Ten post był edytowany przez septimanus79: 12/05/2015, 17:22
 
User is offline  PMMini Profile Post #19

     
mata2010
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.614
Nr użytkownika: 33.783

Andrzej Matuszewski
Stopień akademicki: dr
Zawód: statystyk
 
 
post 13/05/2015, 15:34 Quote Post

Ksiądz profesor Tadeusz Guz jest naprawdę wybitnym filozofem. W tym przypadku nie wypowiada się wprawdzie na tematy związane z ekonomią ale na temat, który uważa za ważniejszy. I nie odnosi się do aktualnych myślicieli, którzy mają materialistyczny czy inny lewicowy stosunek do małżeństwa i rodziny. Ale właśnie do klasyków marksizmu:

http://www.naszdziennik.pl/mysl/134465,mal...i-lenina-2.html
http://www.naszdziennik.pl/mysl/136247,o-h...-rodziny-2.html

Ci którzy rzeczywiście są w sporze z lewicowymi koncepcjami nie zawracają sobie głowy aktualnymi czy modnymi kontynuatorami.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 13/05/2015, 20:53 Quote Post

QUOTE(mata2010 @ 13/05/2015, 15:34)
Ksiądz profesor Tadeusz Guz jest naprawdę wybitnym filozofem.

ha, ha, ha ... biggrin.gif biggrin.gif biggrin.gif

QUOTE(mata2010 @ 13/05/2015, 15:34)
W tym przypadku nie wypowiada się wprawdzie na tematy związane z ekonomią ...

to po co zamieszczasz te konfesjonalne wypociny w temacie poświęconym ksążce Piketty'ego ?

Ten post był edytowany przez septimanus79: 13/05/2015, 20:55
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
mata2010
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.614
Nr użytkownika: 33.783

Andrzej Matuszewski
Stopień akademicki: dr
Zawód: statystyk
 
 
post 13/05/2015, 21:56 Quote Post

Marksizm jeśli w ogóle ma stanowić jakąś wartość to musi być traktowany jako całość i musi brać na siebie wszelkie nieszczęścia, które spowodował. Obecne kontynuatorstwo marksizmu to koncert życzeń i odcinanie się od różnych jego negatywnych doświadczeń.
Stosunek marksizmu do małżeństwa i rodziny jest niezbywalną częścią składową doktryny. Jeśli katolicy ten stosunek odrzucają i krytykują to znaczy, że jest on dalej aktualny! Na równi z podstawowymi ustaleniami ekonomicznymi, socjologicznymi i politologicznymi, które zresztą tak naprawdę niewiele zmieniły się od czasów Marksa.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 16/05/2015, 22:11 Quote Post

kolejny fragment książki Piketty'ego: "Czego uczy nas Balzac". Czytamy w nim m.in.:

"Opublikowany w 1835 roku Ojciec Goriot należy do najsłynniejszych powieści Honoré de Balzaca. Mamy tu do czynienia z bodaj najdoskonalszym odzwierciedleniem struktury nierówności w dziewiętnastowiecznym społeczeństwie oraz kluczowej roli spadku i majątku.

Ojciec Goriot ukazuje tę kwestię w sposób jednoznaczny. Główny bohater, były robotnik w fabryce makaronu, dorabia się majątku na sprzedaży makaronu i zboża w okresie rewolucyjnym i napoleońskim. To wdowiec, który poświęcił wszystko, by wydać za mąż swe córki, Delfinę i Anastazję, w najlepszym paryskim towarzystwie lat 1810–1820. Zostawił sobie tylko tyle, by móc zamieszkać i wyżywić się w obskurnym hoteliku, gdzie spotyka Eugeniusza de Rastignaca, młodego szlachcica bez grosza przy duszy, który przyjechał do Paryża, by studiować prawo. Rastignac, pełen ambicji, lecz upokorzony przez swą biedę, usiłuje dzięki dalekiej kuzynce dostać się na modne salony, gdzie mieszają się ze sobą arystokracja, wielka burżuazja i ciężkie pieniądze doby restauracji. Niebawem zakochuje się w Delfinie, porzuconej przez męża, barona de Nucingena, bankiera, który wykorzystał już posag żony do rożnych spekulacji. Rastignac szybko pozbywa się złudzeń, odkrywając cynizm towarzystwa całkowicie skorumpowanego przez pieniądze. Z przerażeniem odkrywa, jak ojciec Goriot został opuszczony przez wstydzące się go córki, omijające go od czasu, gdy przejęły jego majątek, zajęte wyłącznie zdobywaniem powodzenia w świecie. Stary człowiek umiera w samotności i nędzy. Rastignac idzie sam na jego pogrzeb. Ale tuż po wyjściu z cmentarza Pere‑Lachaise, urzeczony widokiem bogactw Paryża rozciągających się wzdłuż Sekwany, postanawia ruszyć na podbój stolicy: „Teraz my się spróbujemy!”. Jego społeczna i sentymentalna edukacja jest zakończona. Teraz on sam nie będzie miał litości.

Kluczowy, mroczny moment powieści – ten, gdy wybory moralne i społeczne, wobec których staje Rastignac, przybierają skrajnie jaskrawą formę – to wykład, jaki w połowie opowieści robi Rastignacowi Vautrin. Mieszkający także w nędznym hoteliku Vauquer, Vautrin jest postacią podejrzaną. Wygadany i uwodzicielski, ukrywa swą przeszłość galernika, podobnie jak Edmund Dantes z Hrabiego Monte Christo czy Jan Valjean z Nędznikow. Ale w przeciwieństwie do tych dwóch postaci, w sumie pozytywnych, Vautrin jest z gruntu zły i cyniczny. Usiłuje namówić Rastignaca do morderstwa po to tylko, by położyć rękę na dużym spadku. Przedtem jednak udziela mu nadzwyczaj precyzyjnej i drastycznej lekcji na temat różnych losów i możliwych sposobów na życie, otwierających się przed młodym jak on człowiekiem w społeczeństwie francuskim tamtej epoki.

Z grubsza rzecz biorąc, Vautrin tłumaczy Rastignacowi, że osiągnięcie powodzenia przez studia, zasługi czy pracę jest złudzeniem. Kreśli mu obraz rożnych możliwych karier, jeśli będzie kontynuował studia, na przykład na prawie czy medycynie, a zatem w dziedzinach, w których jak najbardziej powinna rządzić logika zawodowych kompetencji, a nie odziedziczonej fortuny. Bardzo dokładnie wylicza Rastignacowi zwłaszcza poziomy rocznych dochodów, które może spodziewać się uzyskać.

Wniosek jest jednoznaczny: nawet jeśli znajdzie się w gronie najlepszych absolwentów prawa w Paryżu, nawet jeśli zrobi najbardziej błyskotliwą i błyskawiczną karierę prawniczą, co oczywiście będzie wymagało wielu kompromisów, będzie musiał zadowolić się skromnymi dochodami i nie osiągnie prawdziwej zamożności.

„Jeżeli do trzydziestu lat nie pluniesz pan na całą tę sprawę, to może zostaniesz sędzią i będziesz pobierał tysiąc dwieście franków rocznie. Skończywszy czwarty krzyżyk, ożenisz się z jaką młynarzówną, której posag zapewni ci sześć tysięcy stałego dochodu. Dziękuję! Przy protekcji, zostaniesz pan prokuratorem królewskim, będziesz pobierał tysiąc talarów pensji i zaślubisz córkę jakiego mera. Jeżeli odważysz się popełnić jaką podłostkę polityczną […], to w czterdziestym roku będziesz prokuratorem generalnym, a z czasem zostaniesz i delegatem. […] Dalej, mam honor przypomnieć, że w całej Francji jest tylko dwudziestu prokuratorów generalnych a przynajmniej dwadzieścia tysięcy kandydatów na tę posadę, w liczbie których znajdą się i tacy jegomoście, co gotowi sprzedać własną rodzinę, byle postąpić o jeden stopień wyżej. Jeżeli zawód taki nie przypada panu do smaku, to zobaczymy co innego. Może pan baron de Rastignac życzy sobie zostać adwokatem? Bardzo pięknie! Tylko trzeba dręczyć się przez lat dziesięć, przeżywać za tysiąc franków na miesiąc, mieć bibliotekę, gabinet, bywać w świecie, zamiatać podniebienie językiem, wreszcie całować poły jakiegoś mecenasa, by dostać sprawę do obrony. Zgodziłbym się jeszcze z tym wszystkim, gdyby sam zawód był korzystny; ale pokaż mi pan w Paryżu pięciu adwokatów, którzy przeżywszy lat pięćdziesiąt, zarabiali więcej jak pięćdziesiąt tysięcy franków rocznie”.

Dla porównania strategia awansu społecznego, którą Vautrin proponuje Rastignacowi, jest dużo bardziej skuteczna. Poślubiając Wiktorynę, skromną, młodą dziewczynę żyjącą na pensji i zakochaną po uszy w pięknym Eugeniuszu, położy natychmiast rękę na majątku wartym 1 milion franków. To pozwoli mu skorzystać w wieku zaledwie dwudziestu lat z rocznej renty w wysokości 50 000 franków (około 5 % kapitału) i natychmiast osiągnąć poziom zamożności dziesięciokrotnie wyższy od tego, który wiele lat później dałoby mu uposażenie królewskiego prokuratora (i równy temu, które w wieku pięćdziesięciu lat osiągają niektórzy z najbogatszych paryskich adwokatów, po latach starań i intryg).

Wniosek jest oczywisty: trzeba bez wahania poślubić młodą Wiktorynę i przejść do porządku dziennego nad faktem, że nie jest ani piękna, ani specjalnie uwodzicielska. Eugeniusz pożądliwie słucha wykładu Vautrina aż do końcowego, ostatecznego ciosu: aby dziewczyna, z nieprawego łoża, została wreszcie uznana przez swego bogatego rodziciela i stała się spadkobierczynią tego miliona franków, o którym mówi Vautrin, trzeba najpierw zabić jej brata, czego były galernik gotów jest się podjąć w zamian za prowizję. Tego jest już za wiele dla Rastignaca: owszem, znajduje się pod wrażeniem argumentów Vautrina o zaletach spadku w porównaniu ze studiami, ale nie do tego stopnia, by popełnić morderstwo.
Najbardziej przerażająca w wywodach Vautrina jest ścisłość liczb i obrazu społeczeństwa, które maluje. Jak zobaczymy dalej, biorąc pod uwagę obowiązującą we Francji w XIX wieku strukturę dochodów i majątków, stopa życiowa, jaką można osiągnąć, dochodząc do szczytów hierarchii dziedziczonych majątków, jest rzeczywiście dużo wyższa od dochodu odpowiadającego szczytowi hierarchii dochodów z pracy. W tych warunkach powstaje pytanie, po co pracować i po co zachowywać się moralnie. Skoro nierówność społeczna jest niemoralna i nieusprawiedliwiona, to dlaczego nie posunąć tej niemoralności do końca, przywłaszczając sobie kapitał wszystkimi możliwymi sposobami?

Niezależnie zresztą od szczegółów liczb (które tu akurat odpowiadają realiom epoki) najważniejsze jest to, że we Francji początków XIX wieku, podobnie jak okresu belle epoque, praca i studia nie pozwalają na osiągnięcie takiej zamożności, którą daje spadek i dochody z majątku. Realia te są tak oczywiste, tak jasne dla wszystkich, że Balzac nie potrzebuje żadnych reprezentatywnych statystyk, ściśle wymierzonych decyli czy centyli. Tę samą rzeczywistość odnajdujemy w Zjednoczonym Królestwie w XVIII i XIX wieku.

Dla bohaterów Jane Austen kwestia pracy w ogóle nie istnieje: liczy się tylko poziom majątku, którym się dysponuje z tytułu spadku bądź małżeństwa. Podobnie rzecz się ma w prawie wszystkich społeczeństwach aż do I wojny światowej, która oznaczała prawdziwe samobójstwo społeczeństw opartych na majątku.

Jeden z rzadkich wyjątków dotyczy bez wątpienia Stanow Zjednoczonych, a przynajmniej „pionierskich” mikrospołeczeństw stanów północnych i zachodnich, gdzie kapitał odziedziczony znaczył mało w XVIII i XIX wieku, co zresztą nie potrwało długo. Na południu, gdzie przeważała mieszanka kapitału ziemskiego i niewolniczego, odziedziczony majątek ważył tyle samo co w Europie. W Przeminęło z wiatrem adoratorzy Scarlett O’Hary nie liczą bardziej od Rastignaca na studia czy zasługi, by zapewnić sobie przyszły dobrobyt; rozmiary plantacji ich ojca – czy teścia – znaczą dużo więcej. Żeby pokazać, jak dalece lekceważy całe pojęcie moralności, Vautrin mówi zresztą w tym samym wykładzie do młodego Eugeniusza, że chętnie by dokonał swoich dni jako właściciel niewolników na południu Stanów Zjednoczonych, żyjąc w dostatku z rent niewolniczych. Ta Ameryka, która urzekła de Tocqueville’a, nie jest z pewnością tą samą, która podoba się byłemu galernikowi.

Nierówność dochodów z pracy nie zawsze jest oczywiście sprawiedliwsza i byłoby przesadą ograniczać problem sprawiedliwości społecznej do względnego znaczenia dochodów z pracy wobec dochodów dziedziczonych. Przekonanie, że nierówności oparte na pracy i indywidualnych zasługach są bardziej uzasadnione, stanowi jednak podstawę naszej demokratycznej nowoczesności, a w każdym razie mamy nadzieję, że zmierzamy właśnie w takim kierunku."

Ten post był edytowany przez septimanus79: 16/05/2015, 22:28
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
Thomuss
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 143
Nr użytkownika: 4.829

Stadhouder Republiki
Stopień akademicki: Poszukiwacz prawdy
Zawód: Antyfaszysta
 
 
post 14/06/2015, 15:12 Quote Post

Jarosław Kaczyński propsuje ,,Kapitał w XXI wieku'' rolleyes.gif od 1:53...

https://www.youtube.com/watch?v=1yyVsGcJkY4
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

2 Strony < 1 2 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej