|
|
"Zjawa", Oscarowy faworyt
|
|
|
|
QUOTE(Krzysztof M. @ 8/02/2016, 16:04) QUOTE Nawet jeśli to...? Akcja filmu rozgrywa się na terytorium obecnego stanu Południowa Dakota. Fakt. Myślałem, że bardziej na wschód...
|
|
|
|
|
|
|
|
Oglądałem "Zjawę" w sobotę w kinie. Robi wrażenie. Jak dla mnie głównym bohaterem tego filmu wcale nie jest Glass, nie Fitzgerald czy Indianie. Sposób opowiadania, a przede wszystkim filmowania, ukazuje naturę jako najważniejszą postać i oś tej historii. Natura jest ekstremalnie wroga człowiekowi, nie wybacza żadnego błędu, a gdy jest już naprawdę źle, to jeszcze bardziej tępi obcy sobie gatunek, czyli homo sapiens.
Dlatego ludzie, którzy w tym filmie zmagają się z naturą są twardzi do bólu - kapią się bez konsekwencji w lodowatej wodzie, żywcem zszywają sobie rany sięgające żeber, jedzą surowe mięso, czy wypalają dziurę w szyi prochem. Ówcześni ludzie widząc dzisiejsze reklamy środków przeciwbólowych czy przeziębieniowych, mogliby jedynie śmiać się w głos z naszej głupoty i "miętkości".
Najlepszą cechą tego filmu są dla mnie ujęcia i praca kamery. Jak Indianie atakują traperów, to człowiek machinalnie chce paść przed strzałami na ziemię. Gdy bohaterowie zażywają kąpieli w lodowatej wodzie to człowieka aż ziębi od środka. Jak misio rzuca się na di Caprio, to nie jest futrzanym tapczanem, ale bestią, której oddech czujemy na skroni.
Film trwa niemal trzy godziny, ale dialogi to może w sumie godzina, przy czym w dialogach bohaterów nie ma zbędnego ziewania. Reszta to długie ujęcia przyrody i człowieka "w akcji" - o ile w kinie na wielkim ekranie i przy dobrym nagłośnieniu robi to wrażenie autentycznego obcowania we wrogiej głuszy, to w przypadku oglądania na telewizorze czy na komputerze może jednak nużyć. Ale niewątpliwie warto to zobaczyć dla piękna zdjęć.
W jednej z recenzji przeczytałem, że bohater grany przez di Caprio właściwie umarł. I chyba nie jest to dalekie od prawdy. W innej znalazłem ciekawe info, że di Caprio jest wegetarianinem - zaś w filmie musi jeść żywe ryby, jak i świeżą oraz ciepłą wątrobę bizona. Oczywiście surową i odpowiednią krwistą.
No i na koniec - film paniom może się nie spodobać. Jest twardy, brutalny i krwisty. Tu nie ma cierpień młodego Wertera. Jak jest walka to będzie się działo i ran powierzchownych raczej nie ma. Jak boli, to widać poszarpane tkanki łączne. Nie ma "letko". I nawet jeśli część tej historii jest wymyślona to nie odbiega daleko od prawdy. Prawdy, która dla współczesnego człowieka jest dalsza niż podróż w kosmos.
|
|
|
|
|
|
|
viciousny
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 68 |
|
Nr użytkownika: 95.062 |
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Darth Stalin @ 8/02/2016, 14:16) Aczkolwiek IMHO DiCaprio powinien był dostać Oscara za rolę w "Django". Skądinąd muszę stwierdzić, że jako aktor się mocno rozwinął od czasów wymoczka z "Titanica" czy podwójnej roli w "Człowieku w Żelaznej masce".
DiCaprio już przed filmem o wielkim statku miał bardzo dobre role i był nawet nominowany do Oscara (Co gryzie Gilberta Grepe'a) To właśnie przez Titanica wyrobił sobie opinie wymoczka i chłopaczka z plakatu Bravo Girl. Później przez lata musiał odbudowywać reputacje poważnego aktora. Na dzień dzisiejszy jest chyba największą gwiazdą Hollywood.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(indigo) No i na koniec - film paniom może się nie spodobać. Jest twardy, brutalny i krwisty. Tu nie ma cierpień młodego Wertera. Jak jest walka to będzie się działo i ran powierzchownych raczej nie ma. Jak boli, to widać poszarpane tkanki łączne. Nie ma "letko". Mojej Pani się podobał podobnie jak "Nienawistna ósemka"
|
|
|
|
|
|
|
|
Dobre kino. Z przegięciami, ale utrzymanymi w rozsądnych granicach. W ogóle podoba mi się nacisk na autentyzm epoki jeśli chodzi o scenografię i postacie od strony wizualnej. Indianie też jakby z innej bajki niż ci z "Tańczącego z Costnerami". Też dobrze.
|
|
|
|
|
|
|
|
Podsumuję to tak: Bród, smród i ubóstwo. Czyli kolejny niczym się nie wyróżniający film z gatunku kina realistycznego. Przez 95% filmu nic się nie dzieje (zasnąłem 2 razy). W sumie jedyna ciekawa scena to na łodzi nawet działa miała (marynista ze mnie wychodzi). Gdyby tak skrócić o godzinę to film by był lepszy, dalej nie jakiś wybitny ale lepszy. Nominacje do Oskara to jakieś nieporozumienie.
Porównanie do "Walking Dead" jak najbardziej słuszne. Ta sama dawka bezsensu, dłużyzn i nudów.
Jak ktoś chce obejrzeć dobry film w którym się nic nie dzieje to polecam zjawiskowy "Koneser" z 2013 roku, ten wciąga jak odkurzacz przemysłowy i się oderwać nie można, trwa ponad dwie godziny, a chciałoby się, żeby trwał jeszcze z godzinę.
p.s. Brakowało Hana Solo i biedny Leonardo musiał sam patroszyć zwierza.
Ten post był edytowany przez Realchief: 10/02/2016, 10:54
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Krzysztof M. @ 9/02/2016, 8:36) Ponoć scena z niedźwiedziem została oparta na zapisie wideo i zdjęciach prawdziwego ataku grizzly na pijanego mężczyznę w jednym z niemieckich albo szwajcarskich zoo.
Tak czy inaczej- robi wrażenie dosłownością wizualną. Na marginesie- jest w amerykańskim kinie scena ataku niedźwiedzia na człowieka, gdzie w zasadzie mało co jest pokazane, ale wrażenie robi równe tej w Zjawie. Mam na myśli scenę z "Lekcji przetrwania". Jedno jest pewne: film jest już hitem finansowym, więc Inarritu z pewnością dostanie pieniądze na zrobienie nastepnego.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE film jest już hitem finansowym, więc Inarritu z pewnością dostanie pieniądze na zrobienie nastepnego.
Zastanawiać się można kiedy ta passa się skończy, zresztą krytycy już marudzą, że Inarritu i Lubezky robią są przewidywalni i manieryczni.
Zwracam też (kolejny raz) uwagę na Hardy'ego - gra w filmie teksaskiego awanturnika, co ściągnęło już uwagi że cały czas "mamrocze coś pod nosem". Nie ma chyba obecnie w Hollywood drugiego takiego aktora, który potrafiłby tak operować różnymi akcentami angielszczyzny.
QUOTE Bród, smród i ubóstwo.
Uważam ze nie masz nic sensownego do powiedzenia na temat sztuki filmowej. Zresztą na jakikolwiek inny temat również.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Krzysztof M. @ 11/02/2016, 11:39) Nie ma chyba obecnie w Hollywood drugiego takiego aktora, który potrafiłby tak operować różnymi akcentami angielszczyzny.
Tu mam inne wrażenia. Swego czasu zacząłem zwracać uwagę, na to jak "operowalność akcentowa" jest powszechna wśród aktorów anglosaskich i się zdziwiłem. Okazało się, że "akcenty na zawołanie" należą do ichniego abecadła warsztatu aktora. A Hardy rzeczywiście jest świetny w "Zjawie". Często (właściwie to reguła) kreacje "bad guys" są bardziej krwiste od "good guys". Aktorzy zresztą je uwielbiają (przynajmniej tak mówią...).
Ten post był edytowany przez emigrant: 11/02/2016, 13:11
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Krzysztof M. @ 11/02/2016, 11:39) Uważam ze nie masz nic sensownego do powiedzenia na temat sztuki filmowej. Zresztą na jakikolwiek inny temat również.
A ja uważam, że uwagi osobiste na mój temat niech sobie kolega zachowa dla siebie, mnie przynajmniej nie interesują.
A "Bród, smród i ubóstwo." jest akurat bardo dobrym określeniem. Film miał być hiperrealistyczy stąd bohaterowie są: zarośnięci, utytłani, obryzgani juchą itd. Uważa kolega, że w takiej sytuacji pachnieli najlepszą wodą kolońską, a rozbebeszony koń wodą różaną? Filmy na razie zapachów nie oddają i bardzo dobrze bo obawiam się, że wtedy by się na projekcji nie wytrzymało. A fort jak nie był obrazem nędzy i ubóstwa to czego? Rozpadające się baraki, cieknące dachy, nędzna strawa, Indianki w łachmanach oddające się za nędzne grosze, wszechobecne błocko itd.
Osobiście nie lubię tego hiperrealizmu. Bohaterowie też na pewno chadzają w krzaki, ale wcale nie mam ochoty tego oglądać, a pewnie niedługo w kinie i to nam zafundują. Może kwestia tego na czym się wychowałem, ale dla mnie kwintesencją westernu i kina przygodowego są produkcje ze złotej ery Hollywood, a nie nowej fali i dalsze. Jak dla mnie kino powinno odrywać od rzeczywistości, a nie ukazywać pod lupą całą jej ohydę. Według Schopenhauera naczelnym zadaniem sztuki jest tłumić ból istnienia i w pełni się z nim zgadzam.
|
|
|
|
|
|
|
|
Niechlujstwo w uzywaniu pisanego j. polskiego - przyklad podrecznikowy.
Realchief uzyl slow "bród, smród i ubóstwo". Uzyl te trzy slowa w jednym zdaniu, bez jakiegokolwiek wyjasnienia a na dodatek, w polaczeniu z sensem nastepnego po tych trzech slowach napisanego zdania mozna bylo przyjac to jako opinie o calym filmie. Krzysztof M. odebral te dwa zdania jako negatywna ocene filmu jako calosci. I zareagowal jak zareagowal. W odpowiedzi Realchief odrzucil wypowiedz Krzysztofa M. traktujac ja jako przytyk z kategorii "osobistych - i zaraz potem, w nastepnym akapicie wyjasnil o co mu chodzilo kiedy uzyl okreslen "bród, smród i ubóstwo". W taki sposob powstaja pyskowki na Forum ...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Krzysztof M. @ 11/02/2016, 11:39) Zastanawiać się można kiedy ta passa się skończy, zresztą krytycy już marudzą, że Inarritu i Lubezky robią są przewidywalni i manieryczni.
Póki jego filmy zarabiają pieniądze nikt tam sie nie będzie krytykami (oprócz samych krytyków, rzecz jasna) przejmował...
A Inarritu to przykład "artystycznego" reżysera, który jednak potrafi dostowsować się do wymogów Holyłodzi. Przewidywalny... Ciekawe kto przewidział, że po "Birdmanie" facet zrobi "wczesny" western.
Ten post był edytowany przez emigrant: 11/02/2016, 13:46
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Net_Skater @ 11/02/2016, 13:45) Niechlujstwo w uzywaniu pisanego j. polskiego - przyklad podrecznikowy. Realchief uzyl slow "bród, smród i ubóstwo". Uzyl te trzy slowa w jednym zdaniu, bez jakiegokolwiek wyjasnienia a na dodatek, w polaczeniu z sensem nastepnego po tych trzech slowach napisanego zdania mozna bylo przyjac to jako opinie o calym filmie. Krzysztof M. odebral te dwa zdania jako negatywna ocene filmu jako calosci. I zareagowal jak zareagowal. W odpowiedzi Realchief odrzucil wypowiedz Krzysztofa M. traktujac ja jako przytyk z kategorii "osobistych - i zaraz potem, w nastepnym akapicie wyjasnil o co mu chodzilo kiedy uzyl okreslen "bród, smród i ubóstwo". W taki sposob powstaja pyskowki na Forum ...
Bo to była opinia o całym filmie. Film miał nam pokazać realistyczny obraz grupy ludzi łażących po zimowym lesie w górach na początku XIX wieku i pokazał, czyli owo: bród, smród i ubóstwo. Tyle, że dla mnie nie jest to ani nic odkrywczego ani za ciekawego. To samo z fabułą, ot sklecono w jeden kawałki z kilku filmów. Jak dla mnie film cieszy się powodzeniem, ze względu na to, że zrobiono wokół jego szum, jako wybitnego dzieła z wybitną rolą co to się nie doczeka należnych mu nagród. Gdyby nie to to pewnie bym nic o tej produkcji nie słyszał i jej nie obejrzał. Nic w tym filmie, a nie grze aktorskiej wybitnego nie ujrzałem. A na dodatek jak na film przygodowy to było bardzo mało akcji, za to wiele dłużyzn.
Filmu ocenić inaczej niż negatywnie nie mogę bo to filmidło jakich tysiące, a nakręcono wokół niego atmosferę jakby to było nie wiadomo co.
Jako osobiste odebrałem stwierdzenie: "Uważam ze nie masz nic sensownego do powiedzenia na temat sztuki filmowej. Zresztą na jakikolwiek inny temat również." Można to interpretować jakoś inaczej niż przytyk do mojej osoby? Rozumiem, że można się nie zgadzać z moją wypowiedzią, ale jakie podstawy merytoryczne ma Krzysztof M. by oceniać, że nie mam nic sensownego do powiedzenia na żaden temat? Jeżeli nie ma, to była to po prostu zwykła słabo maskowana oblega co do moich możliwości mentalnych i tyle. Nigdy nie zdobyłbym się na ocenianie czegoś więcej niż konkretnej wypowiedzi mojego dyskutanta na forum, bo po prostu nie mam ku temu podstaw.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|