|
|
Grudzien 1970
|
|
|
|
QUOTE(wolf2 @ 22/04/2013, 12:11) Gomułka wydał rozkaz strzelania najpierw w górę a potem w nogi atakującego tłumu. Wydał ten rozkaz gdy poinformowano go,że zginęło już 2 milicjantów w tym 1 zlinczowany. Nawiasem mówiąc nie jest jasne czy ktoś w Warszawie świadomie nie deformował informacji przekazywanej centrum. Znowu "dobry car, źli janczarzy"? Gomółka za ten rozkaz powinien wisieć. Podobnie jak Jaruzelski. Inna rzecz że przecież mordy grudniowe to nie tylko strzelanina pod stocznią w Gdyni!
CODE Szef MON skorygował polecenie Gomułki rozkazujac wojsku strzelać najpierw salwą w powietrze a potem w ziemię pod nogi atakującego tłumu. Ciekawe co ta salwa miała dać skoro robotnicy (idący w Gdyni do pracy!) nie mieli gdzie się cofnąć, a kolejne kolejki wyrzucały ciągle nowych idących do pracy.... Nadto: musiałby być kompletnym idiotą nie zdając sobie sprawy z konsekwencji takiego rozkazu. Strzelanie "pod nogi" tłumu stojącego na brukowanej ulicy może się skończyć tylko jednym - straszliwymi ranami w wyniku rykoszetów.
CODE Powodowało to rykoszety a niektórzy żołnierze dywizji użytej w trójmieście poinformowani przez dywizyjny aparat pol-wych że chodzi tutaj o wystąpienia gdańskich Niemców strzelali na wprost. Aparat czyli kogo ? I kto kierował "aparatem" ?
CODE Co do śmierci szeregowca WP : Młody szeregowy b. pracownik stoczni szczecińskiej ,wcielony do wojska jesienią popełnił samobójstwo parę dni po zamieszkach względnie nieostrożnie obchodził się z bronią. Mordować nikogo nikt mu nie kazał pełnił w Szczecinie służbę patrolową przy poczcie. Wlicza się go zwyczajowo w te 45 trupów tak jak wlicza się obu zabitych przez tłum milicjantów. Którzy to(według mediów) zginęli "od kul wojska i milicji". Analogicznie jak wlicza się B. Sypka(1,95 promila we krwi) który zginął nieszczęśliwie wyskakując z rozpędzonej ciężarówki-nieswojej (uderzył wyskakując w inny samochód),którą kierował w milicjantów i jak wlicza się K.Stojeskiego ,który zginął w momencie gdy grupa młodych ludzi usiłowała uruchomić/prowadzić zdobyty pod dworcem w Gdańsku transporter opancerzony-spadł ze zdobytego pojazdu wojskowego (2,79 promila alkoholu we krwi)i został przezeń rozjechany. Primo: przy tylu ofiarach te kilka nie stanowi żadnego argumentu Secundo: w tamtych czasach każdy na którego zwalano winę był "pijany". Pamiętam że nawet wrabianą w zabójstwo Przemyka lekarkę tak usiłowano przedstawić.
CODE Co do użycia broni w grudniu 1970 to były różne sytuacje-było użycie broni pod budynkami stoczni gdańskiej , gdy nie było bezpośredniego zagrożenia dla życia żołnierzy. Pod stocznią szczecińską grozniejszą sytuację ,gdy butelkami z benzyną podpalono wojsku jeden transporter rozwiązał dowódca pułku strzelając z broni maszynowej ponad głowami tłumu. Starczyło tam stoczniowcom rozsądku by się cofnąć. Było użycie broni pod stocznią w trójmieście gdy zagrożenia dla życia żołnierzy nie było. Było jednak także użycie broni np. w podpalanych obiektach, gdy tłum atakował straż pożarną i nie dopuszczał do ewakuacji ludzi(jak KW w Gdańsku).Podpalono też Dworzec PKP. Zniszczono m.in. wóz straży pożarnej,poraniono strażaków. A co na mieście robiły czołgi i transportery przeciw ludności cywilnej, hę ?
CODE Czytałem postanowienie prokuratury z lat 90(o umorzeniu postępowania) i w niektórych przypadkach nie mogłem się nadziwić że żołnierze i oficerowie WP nie używali broni palnej w stosunku do stwarzających bezpośrednie zagrożenie dla ich życia i zdrowia. Tłum w trójmieście zagarnął kilka sztuk milicyjnej broni palnej, kilku milicjantów zostalo ciężko rannych w niecałkiem jasnych okolicznościach w wyniku użycia broni krótkiej przez pojedyńcze osoby z tłumu.Wśród zatrzymanych w grudniu 1970 były także 4 osoby zatrzymane pod zarzutem nielegalnego posiadania broni palnej względnie zaboru broni. Część uczestników wydarzeń była pod wpływem alkoholu co wykazano we wszystkich kolejnych postępowaniach, o czym wspominali np. lekarze. Ciekawe. moja Matka wywoziła wtedy z pola walki karetką (jednych i drugich) i jakoś nic nie wspominała o pijanych. Zdaje się że pokładasz zbyt dużą wiarę w komuszych sprawozdaniach.
CODE Podpalano samochody prywatne i kioski , rozbijano setki sklepów,spłonęło kilkanaście budynków w tym spłonał w 75% budynek trójmiejskiej NOT(Naczelnej Organizacji Technicznej), który ktoś w pijanym widzie pomylił z partyjnym. "Do akcji" w trójmieście aktywnie włączyli się między innymi wychowankowie pobliskiego domu poprawczego. To przemilczana obecnie w mediach strona wydarzeń grudniowych i żywiołowego ulicznego protestu,który wymknąl się spod kontroli komitetów robotniczych. Sporo pisano o tym np. z okazji 30 rocznicy wydarzeń. "Przemilczana" bo nieprawdziwa. Budynki (z wyjątkiem KW) podpalali przede wszystkim prowokatorzy, żeby było że sprawcami są "chuligani". To mniej więcej taka sama prawda jak to co powiedziano wówczas wojsku - że Niemcy atakują Gdańsk!
CODE Faktem jest że wojsku w trójmieście zabrano transporter opancerzony a milicji kilka pistoletów. To oczywiste. Przecież to były starcia! Jeden z czołgistów wylazł z włazu i zaczął strzelać ostrymi do ludzi - nie wiem co się z nim stało. Inny, w płonącym czołgu wołał o pomoc - i tego uratowali sami stoczniowcy.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Znowu "dobry car, źli janczarzy"? Rozkaz użycia przez wojsko i milicję broni palnej wobec atakującego funkcjonariuszy i budynki publiczne tłumu wydał W. Gomułka, gdy poinformowano go o śmierci 2 milicjantów w tym 1 zlinczowanym. Rozkaz ten wykonano na miejscach modyfikując go. Nb. MO używała już broni palnej przed otrzymaniem sankcji władz acz trupów jeszcze nie było. Gomułka w Warszawie mówił o strzelaniu w nogi atakującego tłumu. Bezpośrednio w trójmieście akcją próbowali kierować Kliszko i generał Korczyński,skrajną postawę zajął Kliszko.
QUOTE Aparat czyli kogo ? Niektórych oficerów pol-wych dywizji w trójmieście. W innych jednostkach nic nie było mówione o gdańskich/szecińskich czy elbląskich Niemcach/ich wystąpieniu.
QUOTE A co na mieście robiły czołgi i transportery przeciw ludności cywilnej , Próbowały między innymi odblokować płonący gmach KW gdzie nie dopuszczano do ewakuacji znajdujących się tam ludzi i atakowano straż pożarną.
QUOTE nic nie wspominała o pijanych . Ciekawe że wielokrotnie wspominano o nich np. na procesach a mówili o tym między innymi świadkowie-lekarze oraz niektórzy uczestnicy zajść. "Do akcji" w trójmieście aktywnie włączyli się także pensjonariusze domu poprawczego w Malborku oraz osoby na stałe nigdzie nie pracujące. Setki rozbitych sklepów,dziesiątki spalonych prywatnych samochodów i kiosków -to wszystko też zrobili prowokatorzy? Gmach NOT lezał blisko KW-spalono go więc po drodze. Komitety robotnicze nie kontrolowały sytuacji na ulicy. W Warszawie pod wpływem krwawych zajść na wybrzeżu dojrzewała wymiana ekipy rządzącej. Sytuacja dojrzała do tego przed zajściami, gdyż społeczeństwo nie było zadowolone z 1% rocznie wzrostu płacy realnej w ostatnich kilku latach.
Ten post był edytowany przez wolf2: 22/04/2013, 16:21
|
|
|
|
|
|
|
|
Wolfie, wtedy NIC nie działo się na zasadzie "oficer polityczny w jednostce sobie wymyślił". A masakra była dokładnie wg wskazać Machaviellego: stłum bunt ludu i daj mu to co chce. W tym wypadku "to co chce" było też wykreowane - chodziło wszak o odsunięcie Gomółki. Te trupy nie były przypadkowe.
CODE A co na mieście robiły czołgi i transportery przeciw ludności cywilnej CODE Próbowały między innymi odblokować płonący gmach KW gdzie nie dopuszczano do ewakuacji znajdujących się tam ludzi i atakowano straż pożarną.
Zostały użyte do zaatakowania ludności cywilnej. To ze spalono KW to prawda - ale siły przemocy bynajmniej nie były tam "do obrony".
CODE Ciekawe że wielokrotnie wspominano o nich na procesach a mówili o tym między innymi świadkowie-lekarze oraz niektórzy uczestnicy zajść. Tia.... zeznający przeciw stoczniowcom lekarze i "uczestnicy zajść" tak mówili?
CODE "Do akcji"w trójmiescie aktywnie włączyli się także pensjonariusze domu poprawczego w Malborku oraz osoby nigdzie nie pracujące. Jaaasne. I elementy burżuazyjne, chuligańskie, odwetowcy i elementy antysocjalistyczne. A tych z zakładu poprawczego to kto wypuścił ?
CODE Setki rozbitych sklepów,dziesiątki spalonych prywatnych samochodów i kiosków -to wszystko też zrobili prowokatorzy? Tak. Z tym ze z tymi "setkami" to propaganda.
CODE Gmach NOT lezał blisko KW-spalono go więc po drodze. Nic podobnego. Gmach NOT jest w sporej odległości os KW. Jego spalenie najlepiej świadczy o tym że to prowokacja - bo w logice zamieszek byłoby bez sensu.
Nie wiem czy bronisz zbrodniarzy z przekory, dlatego że "nie czujesz" tamtych czasów czy też jesteś po prostu naiwny i nie mieści Ci się w głowie ogrom i bezczelność kłamstwa którym zbrodnie grudniowe "opakowano". Stawiam na to trzecie.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE wtedy NIC nie działo się na zasadzie "oficer polityczny w jednostce sobie wymyślił W innych jednostkach WP nie było mówione o niemieckich zamieszkach/wystąpieniu Niemców Gdańska.Nic też nie było o tym na szczeblu GZP.
QUOTE zeznający przeciw stoczniowcom lekarze i "uczestnicy zajść" tak mówili? Mówili tak niektórzy zeznający lekarze i uczestnicy zajść zeznający w latach 90 i potem.Wspominali niektórzy świadkowie.
QUOTE Z tym ze z tymi "setkami" to propaganda Według prokuratury w kilku miastach ogarniętych zamieszkami rozbito łącznie ponad 200 sklepów.
QUOTE Jego spalenie najlepiej świadczy o tym że to prowokacja - bo w logice zamieszek byłoby bez sensu . A jaka jest logika żywiołowych zamieszek ulicznych z udziałem m.in. młodzieży oraz niektórych osób pod wpływem alkoholu? Łącznie w kilku miastach wybrzeża podpalono kilkanaście gmachów w tym Dworzec w Gdańsku. Nie licząc prywatnych samochodów i kiosków.
QUOTE I elementy burżuazyjne Akurat za elementy burżuazyjne,pasożytów i złodziei dorabiających się na trudzie robotnika i pracownika część uczestników zajść uważała posiadaczy samochodów osobowych PRL 1970 uważanych za luksus niszcząc je.W trójmieście jednym z oficjalnych robotniczych postulatów komitetu strajkowego było żądanie aby dyrektor przedsiębiorstwa nie zarabiał więcej niż 1000 złotych od pracownika z wykształceniem wyższym zatrudnionego tamże. Czyli-uraniłowka płac.Bardzo w duchu "Miedzynarodówki " i "Marsza Gwardii Ludowej" którą część maszerujących protestujących śpiewała razem z hymnem i Boże coś Polskę.
Ten post był edytowany przez wolf2: 22/04/2013, 13:33
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE Zostały użyte do zaatakowania ludności cywilnej. To ze spalono KW to prawda - ale siły przemocy bynajmniej nie były tam "do obrony".
Kompania 7 Topasów wysłana do osłony obiektów jak MRN, KM MO. Ten spalony Topas to efekt błędu kierowcy który pomylił zjazdy na Błedniku i zamiast wjechac w 3 maja podjechał po dworzec. Tam zołnierze WP nie chcąc nikogo rozjechać ani strzelac do rozwydrzonego tłumu poddali się. Tłum ich rozbroił. Kompania obstawiła most na Hucisku. Nie wysłała plutonu w kierunku KW PZPR gdyż miała juz strate 1 TO i 2 drużyn piechoty.
CODE Jaaasne. I elementy burżuazyjne, chuligańskie, odwetowcy i elementy antysocjalistyczne. A tych z zakładu poprawczego to kto wypuścił ?
Tak klepie IPN że to ci z Malborka zrobili kryształowy wieczór na Rajskiej. Jest to próba wybielenia 'powstańców" i zrzucenia odpowiedzialności na prowokatorów SB/MO i trudnej młodziezy. Tak się składa ze mam relacje naocznego świadka wracającego ze Stoczni do domu który widział że ze sklepów wynosili różne towary (były to delikatesy a obok sklepy z artykułami RTV AGD i ciuchami) tłumy ludze w różnym wieku i płci. Nie wierzę że aż tylu prowokatorów SB i MO miało na ulicach Gdańska w tym czasie,
|
|
|
|
|
|
|
|
To że JUŻ rozbite sklepy ludzie (ale raczej nie biorący udziału w rozruchach) rabowali to prawda. Reszta to bzdura na resorach. To nie była sprawa jednego czy dwu pojazdów (i bynajmniej nie tylko transpoterów piechoty).
CODE Tak klepie IPN że to ci z Malborka zrobili kryształowy wieczór na Rajskiej. Jaaasne, IPN nie jest wiarygodny. Wiarygodne są zeznania zbrodniarzy.
|
|
|
|
|
|
|
|
Jeszcze raz-to,że część uczestników zajść rozbijała sklepy, że niektórzy w wielotysięcznym tłumie byli pod wpływem alkoholu to zeznawali świadkowie(w tym także niektórzy uczestnicy)także już po 1990 r.Nie negują tego i historycy może poza Dudkiem z IPN chociaż nie wszyscy otwarcie piszą o tym elemencie wydarzeń. Kilkusettysięczne Trójmiasto wraz ze Szczecinem składające się wtedy w dziewiędziesięciu kilku procentach z napływowych niezakorzenionych tu jeszcze zbyt mocno ludzi,zamieszkałych(zwłaszcza nowi pracownicy stoczni bez dłuższego stażu pracy ) w pewnym odsetku w hotelach robotniczych w całości abstynentami i praworządnymi zostało? Nie było tam w tych portowych miastach drobnych przestępców i niebieskich ptaków czy ludzi, którzy w istniejącym zamieszaniu chcieli uszczknąć coś dla siebie ? Nie było w wielkich zakładach ludzi,w miastach portowych których przyjęto do pracy w roku 1969-1970 -po ogłoszonej latem 1969 w PRL dużej amnestii dla ludzi karanych bynajmniej nie za politykę? Milicyjne statystyki z okresu wczesniejszego tego nie potwierdzają. Nie pito na odwagie? Zachowane fotografie dokumentujące np. wynoszenie przez niektórych ludzi różnej płci i w różnym wieku np. futer i sprzętów z rozbitych sklepów to fotomantaże? Relacje jak np ta stoczniowca ze Szczecina w 30 rocznicę wydarzeń jak to z 2 kolegami próbował zabezpieczyć witrynę sklepu monopolowego na trasie przed rozbiciem ale nec hercules contra plures -nacisk tłumu był zbyt duży -i szybko z rozbitej witryny tłum zabierał cały alkohol -to konfabulacje? Komitety robotnicze nie panowały nad sytuacją po wyjściu na ulice poza murami zakładów pracy-był to niekontrolowany żywioł wielotysięcznego tłumu. Straży porządkowej ani kierownictwa nie było. Żywioł którego część śpiewała Międzynarodówkę i Marsz GL na zmianę z hymnem i Boże Coś Polskę a prywatne samochody osobowe w roku 1970 uznawała za nieuzasadniony luksus bezzasadnie wyrosły na pocie robotnika i pracownika. A (głównie)wyrostki/ludzie młodzi przewracały kioski,podpalały samochody.
Katalizatorem protestów ulicznych była podwyżka cen. Błędna okazała się kalkulacja władz że podpisane właśnie porozumienie graniczne PRL-RFN ma tak dużą doniosłość polityczno-propagandową ,że społeczeństwo spokojniej przyjmie podwyżkę cen podstawowych wyrobów. Dodatkowo -w czasie zamieszek w ich efekcie w Warszawie odbywała się zmiana ekipy rządzącej PRL. Na wybrzeżu działało niezależnie od siebie kilka ośrodków dyspozycyjnych. Niejasną rolę odegrała SB.
Ten post był edytowany przez wolf2: 22/04/2013, 14:48
|
|
|
|
|
|
|
|
CODE Żywioł którego część śpiewała Międzynarodówkę i Marsz GL na zmianę z hymnem i Boże Coś Polskę a prywatne samochody osobowe w roku 1970 uznawała za nieuzasadniony luksus bezzasadnie wyrosły na pocie robotnika i pracownika. A (głównie)wyrostki/młodzi przewracały kioski,podpalały samochody.
Potwierdzam tą cześć o wyrostkach. Mój wój miał wtedy 17 lat i razem z kolegami z klasy poszedł pod KW. Takich jak on młodych "bojowników o wolną i niepodległą" było setki jak nie ponad tysiąc. Zabawa była przednia - rzucanie brukiem w MO. Podpalony gmach KW dostarczył również tym młodym chłopcom wielu niezapomnianych wrażeń. Niestety chłopcy uczestniczyli równiez w kryształowym wieczorze na Rajskiej. Prawdopodobnie wój został sfotografowany albo wydał go kolega. W domu znaleźli fanty. Tak się rozpoczeła antykomunistyczna opozycyjność tego człowieka. Przeszedł "ścierzkę zdrowia". Niestety zgubił kwit potwierdzający jego "Kombatanctwo". Ale nawiedzał go regularnie dzielnicowy. Po wojsku dali mu spokój.
Wolf2 - wój nie był napływowcem. W połowie był autochtonem - rodzina babci mieszkała tu w Gdańsku od XIX wieku - Kaszubi.
Ten tytul magistra to chyba nie polonistyka ... Moderator N_S
|
|
|
|
|
|
|
|
Ludności stałej "przedwojennej" -Kaszubów,Polaków, nieco Niemców-było w 1970 w Gdańsku kilka % maks,w Szczecinie jeszcze mniej. Przygniatająca większość ludności Gdańska(jak np.Wałęsa),Szczecina(jak Jurczyk) czy Sopotu-była napływowa i nie całkiem jeszcze tutaj zakorzeniona. Część przyjezdnych pracowników z niedługim stażem pracy -mieszkała i żyła w hotelach robotniczych. Według zbieżnych danych KW MO w Szczecinie i Gdańsku z lat 60 tam(w okolicach hoteli robotniczych) nie było ani bezpiecznie ani spokojnie. Dodatkowo -latem 1969 w PRL była duża amnestia z okazji XXV lecia . Z tej okazji wypuszczono z więzień dużo ludzi,a cześć z nich poszła/została przyjęta do pracy w wielkich zakładach. Miasta portowe miewają swój koloryt. Komitety robotnicze w 1970 nie panowały nad sytuacją poza murami zakładów pracy.
Sprostowalem przeinaczenia czy kłamstwa o "45 zamordowanych" czy 45 poległych od kul. Przypomniałem też że wydarzenia na wybrzeżu/w kilku portowych miastach wybrzeża nie miały charakteru spokojnej demonstracji i nie same anioły w nich uczestniczyły. Wydarzenia tamże przybrały formę masowych zamieszek i starć ulicznych(zwłaszcza starcia w Gdańsku,Szczecinie i Elblągu) w czasie których podpalono między innymi 19 gmachów. W tym także gmachy Dworca w Gdańsku czy Naczelnej Organizacji Technicznej.W czasie najostrzejszej fazy zamieszek w Gdańsku miało miejsce kilka niewyjaśnionych do końca przypadków użycia broni palnej przez pojedyńcze osoby z tłumu jak np. ostrzelanie z pistoletu gmachu Komedy Wojewódzkiej MO w Gdańsku czy ostrzeliwanie z pistoletu milicjantów na ulicy(byli ranni).Wobec masowego wykupywania benzyny i saletry w portach wybrzeża i Elblągu władze zdecydowały czasowo wycofać te produkty ze sprzedaży.
Co do postulatów ekonomicznych zgłaszanych przez robotnicze załogi (tych postulatów się akurat zbytnio nie przypomina) to generalnie żądano cofnięcia podwyżki cen(obniżki cen) plus równocześnie podwyżki płac. Domagano się także pogłębienia uraniłowki płacowej-sytuacji gdzie dyrektor zakładu zarabiałby maks 1000 zł więcej od pracownika z wykształceniem wyższym. Bardzo w duchu wysuniętego 10 lat potem hasła o "równych żołądkach".
Coś o formalnych zasadach użycia broni palnej wedle dyrektyw szefa MSW z 15 XII 1970 roku :Zezwala się funkcjonariuszom MO na użycie broni w celu przywrócenia naruszonego bezpieczeństwa i porządku publicznego w przypadkach: 1. w obronie własnej oraz w celu odparcia bezpośredniego zamachu na życie innej osoby, 2. przeciwko napastnikowi, który nie usłuchał wezwania do porzucenia broni lub innego niebezpiecznego narzędzia, 3. dla zabezpieczenia lub odparcia zamachu na urządzenie i obiekt użyteczności publicznej i gospodarki narodowej oraz dla zabezpieczenia lub odparcia zamachu na mienie społeczne i mienie obywateli (podpalenie, rabunek, niszczenie)"Na wybrzeżu wpowadzony został stan wojenny a w trójmieście godzina milicyjna.
Ten post był edytowany przez wolf2: 22/04/2013, 15:08
|
|
|
|
|
|
|
|
W czasie grudniowych żajść w trójmieście pod szturmowaną przez tłum komendą milicji na Świerczewskiego został zlinczowany przez tłum starszy sierżant MO Marian Zamroczyński,który zmarł w szpitalu,gdzie dostarczono go w agonii. Prawdopodobnie to on zastrzelił pierwszego z zabitych demonstrantów w grudniu 1970. Zamroczyński figurował w komunikacie prokuratury. IPN usunął go z listy grudnia 1970 żeby nie psuł im postawionej tezy. Nie wliczono też szeregowca WP-przypuszczalnego samobójcy ze Szczecina. I tak liczba ofiar grudnia 1970 stopniała z 45 do 43.
QUOTE Ciekawe co ta salwa miała dać skoro robotnicy (idący w Gdyni do pracy!) nie mieli gdzie się cofnąć, a kolejne kolejki wyrzucały ciągle nowych idących do pracy.... Robotnicy w Gdyni mieli gdzie się cofnąć i częśc się wycofała. Świadomi byli zagrożenia przy podchodzeniu do kordonu wojska -zagrożenia o którym informowano przez rozstawione gigantofony wzywające do niepodchodzenia do wojska i sprzętu.
Ten post był edytowany przez wolf2: 22/04/2013, 19:59
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(wolf2 @ 22/04/2013, 20:07) W czasie grudniowych żajść w trójmieście został zlinczowany przez tłum starszy sierżant MO Marian Zamroczyński,który zmarł w szpitalu,gdzie dostarczono go w agonii. Prawdopodobnie to on zastrzelił pierwszego z zabitych demonstrantów w grudniu 1970. Facet strzelał do ludzi, więc oberwał. I czego to ma dowodzić? A 17 grudnia w Gdyni ci zabici nawet nie demonstrowali. Na apel Kociołka szli do pracy. Gadając o tym że jakieś męty wykorzystały okazję do zrabowania czegoś ze sklepu czy wypicia całkowicie wypaczasz sens tego czym masakra grudniowa była - jedną wielką zbrodnią komunistyczną. Zbrodnią zbrodniarzy którzy wciąż żyją - i mają sie dobrze.
CODE Zamroczyński figurował w komunikacie prokuratury. IPN usunął go z listy grudnia 1970 żeby nie psuł im postawionej tezy. Nie wliczono też szeregowca WP-przypuszczalnego samobójcy ze Szczecina. I tak liczba ofiar grudnia 1970 stopniała z 45 do 43. Bo IPN podawał liczby ludzi zamordowanych przez komunistycznych siepaczy - jakby dodał te 2 osoby to byś się czepiał że przecież "komuniści ich nie zabili więc dlaczego IPN wlicza".
|
|
|
|
|
|
|
|
17 grudnia 1970 w Gdyni robotnicy zignorowali wielokrotne apele wojska, odepchnęli wystawione przed pozycjami wojska posterunki MO i próbowali wejść do stoczni.Wczesnym rankiem (17 grudnia 1970 roku) w rejon stacji Gdynia-Stocznia nadjeżdżały kolejne pociągi przywożące coraz to nowe grupy pracowników. Mimo że przez dworcowe megafony, a od godziny 5.15 również przez ustawiony przy rondzie na zbiegu ulic Polskiej, Czechosłowackiej i Marchlewskiego wojskowy gigantofon o bardzo dużej mocy informowano, iż stocznia jest zamknięta, robotnicy udawali się właśnie w tę stronę. Za pośrednictwem gigantofonu stojącego za żołnierzami przemawiał mjr Franciszek Ziemacki, który apelował o rozejście się i ostrzegał tłum przed zbliżaniem się do sprzętu wojskowego, gdyż wówczas żołnierze będą zmuszeni użyć broni. Była możliwość wycofania się w ulicę Czerwonych Kosynierów(dziś ulica Morska) z czego część tłumu nie skorzystała.
"Dowódca 32 pułku zmechanizowanego Do dowódcy 8 Drezdeńskiej Dywizji Zmechanizowanej Meldunek o użyciu broni.
Melduję, że 17 XII 1970 r. ok. godz. 5.50 oraz o godz. 9.00 żołnierze 7 kpz i środki ogniowe zamontowane na transporterach opancerzonych oraz 2 czołgi z batalionu czołgów zgodnie z uprzednio otrzymanym rozkazem ustnym od gen. bryg. Rzepkowskiego użyły broni w następujących okolicznościach: Ok. godziny 5.00 z przejeżdżających pociągów wychodzący ludzie, pomimo powiadamiania przez głośniki dworcowe, że praca w stoczni oraz w porcie została przerwana aż do odwołania, zaczęli gromadzić się na wiadukcie oraz na przyległym terenie. Pod wiaduktem stały posterunki milicyjne, które ostrzegały, że przejścia na teren stoczni i portu obsadzone są przez wojsko. Informowali, że nie wolno zbliżać się do wojska. Z tłumu padły obelżywe hasła pod adresem dyrekcji, milicji i wojska. Pod naporem tłumu posterunki milicyjne wycofały się w kierunku na stanowisko ogniowe transporterów i czołgów. Po wycofaniu się posterunków milicyjnych na stanowiska ogniowe transporterów i czołgów przed stanowiska ogniowe wyszli dowódca pułku i dowódca 3 bpz wzywając napierający tłum do zatrzymania się. Dowódca pułku wraz z dowódcą 3 bpz wzywał słowami: „ludzie, zatrzymajcie się, co robicie, dalej iść nie wolno, bo w celu zatrzymania użyjemy broni”. Tłum wznosząc obelżywe okrzyki w dalszym ciągu napierał. Dowódca pułku wydał rozkaz oddania strzałów ostrzegawczych w górę. Oddano jeden strzał z armaty oraz kilka długich serii z karabinów maszynowych pociskami świetlnymi. Tłum w dalszym ciągu parł do przodu. Na rozkaz dowódcy pułku otwarto ze środków ogniowych oraz broni strzeleckiej (kilku żołnierzy 7 kompanii piechoty) ogień celując w bruk kilka metrów przed tłumem. Wówczas z tłumu wyskoczyło kilkunastu mężczyzn, którzy rzucili się w stronę stanowisk Skotów i czołgów. Ogień prowadzono w dalszym ciągu celując w bruk, trudno ustalić, czy któryś z żołnierzy lub środków ogniowych celował w tłum. W czasie prowadzenia ognia po bruku kilku mężczyzn padło. Tłum widząc padających zatrzymał się w odległości około 20-25 metrów. Spośród tych, którzy padli, jeden padł w odległości 16 metrów przed czołgiem, drugi około 18 metrów. Wycofujący się tłum zabrał rannych za wyjątkiem tego, który padł najbliżej środków ogniowych. Nadjechały karetki pogotowia, które zabrały rannych. Następnie tłum stojąc w miejscu w dalszym ciągu obelżywie skandował przeciwko wojsku i władzy ludowej. Z zeznań naocznych światków wynika, że rannych zostało około 5 osób, bo tylu widziano leżących na ziemi. Tłum wycofał się na skarpę i perony. Zatrzymano pociąg elektryczny, który był pełen ludzi; tłum znajdujący się na wiadukcie dla pieszych nad torami w dalszym ciągu nie rozchodził się. Po upływie godziny przybył odwód milicji w sile 3 kompanii piechoty, który przy użyciu gazów łzawiących rozpędził tłum. Większość rozeszła się. Jednak część pozostała obrzucając policję kamieniami. Z biegiem czasu do grupy walczącej z milicją dołączyli nowi. W wyniku przeważającej siły milicja wycofując się użyła broni osobistej. Kilka osób zostało rannych. Świadczyły o tym kursujące karetki pogotowia. Pod naporem przeważającej siły milicja wycofała się przez wiadukt na most. Po wycofaniu się milicji z wiaduktu kilku napastników usiłowało podpalić most. Po wygaśnięciu ognia pomost zaczął się zapełniać tłumem, który bezustannie wznosił wrogie okrzyki. Około godziny 9.00 z miasta nadciągnęła potężna kolumna ludzi licząca parę tysięcy osób, która była obrzucona ze śmigłowców gazami łzawiącymi. Po dojściu tej kolumny do tłumu znajdującego się na wiadukcie i na poboczach torów tłum ponownie ruszył w stronę stoczni. Pomimo nawoływań i próśb oraz ostrzeżeń przez głośniki do zaprzestania marszu w kierunku stoczni, tłum wznosząc wrogie okrzyki parł do przodu. Zastępca dowódcy do spraw politycznych nakazał dowódcy kompanii milicji zatrzymać tłum środkami łzawiącymi. Masowe użycie tych środków nie poskutkowało i milicja wycofała się za stanowiska ogniowe wojska. Po przejściu tłumu przez wiadukt oddano kilka serii ostrzegawczych w górę. Tłum pomimo rozkazów i próśb podawanych przez megafon parł do przodu. Wówczas oddano kilka serii celując w bruk, kilka metrów przed tłum. Z tłumu dało się słyszeć kilka pojedynczych strzałów w stronę żołnierzy. Po zbliżeniu się tłumu na odległość 18-20 metrów pomimo oddania serii w bruk kilkanaście osób demonstracyjnie ruszyło do przodu. Trudno jest ustalić, czy następne serie skierowano do ludzi, czy w dalszym ciągu w bruk. Faktem jest, że kilka osób upadło na ziemię; zostały one zabrane przez wycofujący się tłum. W tym czasie masy ludzi zebrane na torze kolejowym na prawo od stanowisk ogniowych ławą ruszyły po skarpie toru kolejowego w kierunku wojska, ale zostały powstrzymane ogniem z pistoletów maszynowych piechoty będącej na transporterze. Ogień był skuteczny i spowodował wycofanie się nacierającej ławy poza nasyp toru kolejowego, a jednocześnie umiejętność jego prowadzenia nie spowodowała strat wśród ludzi.
W trakcie zajść 17 XII 1970 roku zużyto następującą ilość amunicji: - 7,62 mm nb poc. wz. 43 – 850 szt. - 7,62 mm kbkb z poc. „c” oraz T-46 – 180 szt - 85 mm nb poc. uzbr. – 2 szt.
___podpisał___ Zastępca dowódcy 32 pz ds. politycznych Dowódca 32 pz."
|
|
|
|
|
|
|
|
Wolfie2 - nie wiem, czy rozumiesz gatunek oraz powagę tematu. To nie chodzi o to, że jedna osoba wypadła z ciężarówki, lub spadła z transportera. Chodzi tu o to, że z polecania władz komunistycznych został otworzony ogień do własnych obywateli, mieszkańców tego kraju. Chodzi o to, że dokonano rzeczy strasznej - zaczęto w Polsce mordować Polaków. I nikt nigdy za tą zbrodnię nie odpowiedział - w stosownym czasie nie przeprowadzono lustracji, z początkiem lat 90-tych nie ruszyły rzetelne i sumienne procesy karne, a sprawcy uniknęli odpowiedzialności, śmiejąc się rodzinom ofiar w twarz. Dziś sądzi się starych 80 i 90 - latków, łapiąc społeczeństwo na litość - ze względu na zły stan zdrowia co komu po tym, jak wsadzimy takiego dziadka do więzienia ? Co ciekawe: 24 - letnia obstrukcja wymiaru sprawiedliwości trwa nadal, dając szansę nieubłaganej biologii i naturze ...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE 17 grudnia w Gdyni ci zabici nawet nie demonstrowali. Na apel Kociołka szli do pracy 17 grudnia 1970 w Gdyni robotnicy zignorowali wielokrotne apele wojska, odepchnęli wystawione prCODE zed pozycjami wojska posterunki MO i próbowali wejść do stoczni.Wczesnym rankiem (17 grudnia 1970 roku) w rejon stacji Gdynia-Stocznia nadjeżdżały kolejne pociągi przywożące coraz to nowe grupy pracowników. Mimo że przez dworcowe megafony, a od godziny 5.15 również przez ustawiony przy rondzie na zbiegu ulic Polskiej, Czechosłowackiej i Marchlewskiego wojskowy gigantofon o bardzo dużej mocy informowano, iż stocznia jest zamknięta, robotnicy udawali się właśnie w tę stronę. Za pośrednictwem gigantofonu stojącego za żołnierzami przemawiał mjr Franciszek Ziemacki, który apelował o rozejście się i ostrzegał tłum przed zbliżaniem się do sprzętu wojskowego, gdyż wówczas żołnierze będą zmuszeni użyć broni. Była możliwość wycofania się w ulicę Czerwonych Kosynierów(dziś ulica Morska) z czego część tłumu nie skorzystała. Co Ty pleciesz? Idziesz dawną Czechosłowacką z kolejki Gdynia-Stocznia w kierunku Stoczni. Z tyłu kolejki wyrzucaja kolejne grupy stoczniowców, więc nie możesz się cofnąć. Jak w ten sytuacji przejść na Morską, która znajduje się po drugiej stronie szerokiego (400 metrów) torowiska - czyli w przeciwnym kierunku od kolejki niż stocznia?!!
Gdyby faktycznie nie chciano by robotnicy wysiadali, po prostu nie zatrzymywano by kolejki na Gdyni-Stoczni.
Słyszałem już różne próby wybielenia oprawców komunistycznych za tę zbrodnię, ale żeby ktoś za gdyńską masakrę zrzucał winę na stoczniowców... I jeszcze na dodatek jako "dowód" przytaczać tu meldunek tych zbrodniarzy...
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|