Postanowiłem w poszukiwaniu relacji walk z Ukraińcami przejrzeć: WRZESIEŃ 1939 NA KRESACH W RELACJACH Wybór i opracowanie Czesław K. Grzelak
Oto fragmenty:Relacja Adama Stefana Kotuły, żołnierza baonu fortecznego KOP „Sarny"
QUOTE
Z miejscowością Stepań wiążą się jeszcze takie wydarzenia. Po wejściu wojsk sowieckich 17 września w Stepaniu uzbrojona grupa zaczęła ostrzeliwać przeprawę na rzece Horyń. Prawdopodobnie był to prom przewozowy, który kursował z jednego brzegu na drugi. Przez rzekę przeprawiali pracownicy wycofującej się administracji, robotnicy z budów w rejonie Małyńska. Wysłana policja nie mogła obronić przeprawy. W tej sytuacji ppłk Sulik wysłał dwa plutony cekaem. Wojsko zlikwidowało grupę i osłaniało przeprawę aż do
wycofania się wszystkich cywilów. W odwecie za to, po opuszczeniu wojska, Ukraińcy aresztowali Polaków zamieszkałych w Stepaniu, między innymi wspomnianego naczelnika poczty Przybyłe.
QUOTE
Prawdopodobnie zmęczenie było przyczyną tragedii kompanii policyjnej wymordowanej przez Ukraińców. Zmęczeni zasnęli i we śnie zostali wymordowani. Ciała ich, przykryte w lesie gałęziami, znalazła maszerująca później tą drogą jedna z naszych grup. Wiadomość ta uzmysłowiła nam niebezpieczeństwo w przypadku
zaśnięcia i pozostania poza swoim oddziałem oraz skonsolidowała żołnierzy naszej grupy. Zdarzył się też przypadek, że w nieznanych mi okolicznościach został schwytany przez uzbrojonych Ukraińców podporucznik rezerwy Karwatowski; rozebrano go do koszuli, zdjęto buty i postawiono pod drzewem do rozstrzelania. Nie wiem też, jakim cudem zdołał się im wyrwać.
QUOTE
Z kapralem Ziełińskim spotykam się co roku w Wytycznem w rocznicę bitwy. Przy pierwszym spotkaniu opowiedział mi, że gdy jechali do szpitala zatrzymała ich grupa uzbrojonych Ukraińców
i zamierzała rozstrzelać. Zostali uratowani przez sowieckiego oficera, który zabronił im tego.
Relacja plutonowego Józefa Strączka z kompanii fortecznej „Tyszyca" pułku KOP „Sarny"
QUOTE
Przy wyjściu z miejscowości Stepań z okolicznego lasu zostaliśmy ostrzelani z broni karabinowej przez bandę ukraińską. „Szpica" ubezpieczająca nasz marsz po krótkim ostrzale zniszczyła całą bandę, która rozbiegła się po okolicznym lesie.
QUOTE
Obserwując przedpole przez lornetkę, zobaczyłem, że nabramie powitalnej znajduje się transparent powitalny dla armii rosyjskiej, posłałem meldunek dcy kompanii i otrzymałem rozkaz nie zatrzymywania się. W czasie dalszego marszu zostałem ostrzelany z broni karabinowej i maszynowej, rozwinąłem „szpicę" w tyralierę i nacierając maszerowałem dalej. Po ostrzelaniu przez naszych żołnierzy, cywile w popłochu zaczęli biec do m. Ratno. Strzały mojego
wojska były chyba celne, bo po dobiegnięciu do bramy widziałem zabitych i rannych.
Relacja kapitana Jana Konopki, dowódcy 3. baonu 135. pułku piechoty rezerwy
QUOTE
Przedstawiłem dcy pułku powyższy projekt, żądając ponadto zwolnienia natychmiast z szeregów Ukraińców i wykorzystania ich broni dla elementu polskiego, który się licznie do szeregów zgłaszał.
W nocy z 18 na 19 września zdezerterowali mi zbiorowo z bronią i amunicją wszyscy Ukraińcy. Tego samego dnia pułk natknął się w rejonie Trościaniec na zbrojną akcję miejscowych band, wśród których występowały zbrojne grupy zbiegłe w nocy z bronią z naszego pułku.
QUOTE
Broń miała 3 i moja 4 kompania w tym sporo granatów, toteż przez całą drogę musieliśmy iść w przodzie i torować drogę „kolumnie głównej", a torować drogę trzeba było nieraz. Z wiosek padały pojedyncze strzały, z niektórych sypał się dość gęsty ogień. Trzeba było w rzadkich wypadkach stosować ostre środki. Wioskę Podzamcze puściliśmy z dymem, żołnierz rozdrażniony nikomu pardonu nie dawał,
drażniły go strzały puszczane zza węgła i widok tryumfalnej bramy z czerwienią.
Z gorejącego domu kto wypadał, kładł się pod kulą karabinową.
Tak doszliśmy do Radziwiłłowa. Znane mi przedmieście z koncentracji 1936 r. wyglądało jak wymarłe, ożywiło się jednak. Powitano nas z zakamarków rzęsistym ogniem, musiałem rozwinąć kompanię i zdobywać granatem domy dawnej jeszcze straży celnej rosyjskiej. Ze stacją
miałem najwięcej kłopotu. Jednak „ulżyliśmy" sobie kładąc kilkunastu hajdamaków.
Relacja porucznika broni pancernej Mariana Fijałkowskiego z 21. baonu czołgów w Łucku
QUOTE
Wszystkie samochody wziąłem w środek ugrupowania czołgów, rozkazałem ładowanie broni i w wypadku oddania jednego strzału przez Ukraińców odpowiedzieć strzałami.
W czasie przejeżdżania przez Kołomyję z domów przybranych czerwonymi
chorągwiami strzelano do mnie z karabinów, a z ogrodu ostrzeliwał się karabin maszynowy. Załoga moja odpowiedziała strzałami.
Fragmenty relacji Tadeusza Pawlowicza
QUOTE
Pozostaje nas stu kilkudziesięciu, dozbrajamy się w dodatkową amunicję i granaty, tyle ile kto może zabrać, staramy się niszczyć pozostałą broń i maszerujemy dalej na Uściług. Tam czeka nas pierwszy ostrzał przez Ukraińców.
QUOTE
W Uściługu wita nas silny ostrzał ukraiński. Posuwamy się dalej na Włodzimierz. Jestem w straży przedniej złożonej z paru rowerzystów. Z pobliskiego pola jesteśmy ostrzeliwani i to w sposób coraz bardziej dokuczliwy. Dostaję rozkaz spenetrowania terenu skąd skierowany jest na nas ten ogień. Po krótkiej wymianie strzałów zza kupy kamieni wyłania się dwóch chłopów ukraińskich z podniesionymi
rękami. Rewiduję ich pospiesznie i trzymając ich na muszce karabinu podprowadzam na drogę do mojego dowódcy, który dwoma strzałami rewolwerowymi kładzie obu na miejscu. Zanim dotarliśmy do Włodzimierza doszło do paru dalszych utarczek z Ukraińcami.
Charakterystyczną cechą napadów band ukraińskich jest atakowanie oddziałów w marszu. Zbliżających się do lasów, zabudowań wsi. Praktycznie nie spotkałem relacji ataku na pozycje umocnione czy wojsko w czasie postoju (placówki KOP -u).
Problem dywersji na odcinku frontu białoruskiego związany był z działaniem grup komunistycznych. Były też grupy litewskie, żydowskie a nawet polskie komunistyczne rekrutujące się z więźniów politycznych wypuszczonych w czasie działań wojennych.
Ten post był edytowany przez gtsw64: 17/11/2014, 17:10