Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
5 Strony < 1 2 3 4 5 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Strach przed śmiercią,
     
Coobeck
 

Moderator IV 2004 - IV 2014
*********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 6.350
Nr użytkownika: 696

 
 
post 8/11/2013, 22:11 Quote Post

Vitam

Gdybym był samotny mógł bym odejść w każdej chwili bez żadnego żalu (że np za wcześnie zbyt młodo, czegoś tam nie przeżyłem nie doświadczyłem) (gaszę światło i koniec). (Gtsw64)

Z ciekawości - ile razy już umierałeś, by z tak niezachwianą pewnością stawiać twierdzenia? (ja)

Tak to sam rozumiem. Śmierć jest aktem nieodwracalnym i nie można zbierać doświadczenia. Wierzący opierają się na jakiś przekazach a ja sam muszę kombinować. Czy ja mam rację czy inni nikt tego nie sprawdzi ani nie udowodni, przynajmniej było tak dotąd.
Bo skąd możesz wiedzieć że ja nie mam racji a rację mają inni? (Gtsw64)


No ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Twierdzisz, że możesz odejść w każdej chwili bez żalu. Pytam ponownie - ile razy już to przetrenowałeś, by z tak niezachwianą pewnością siebie twierdzić, że ze spokojem przyjmiesz śmierć? Skąd wiesz, że jak przyjdzie co do czego, nie będziesz skowytać ze strachu?
Piszesz tak naprawdę o swoich wyobrażeniach o śmierci. Rzeczywistość je zweryfikuje. Niekoniecznie po Twojej myśli.

Bóg ukazujący się światu ciągle, w sposób jawny. (de Ptysz)

Jeżeli obracamy się w kręgu odniesień do chrześcijaństwa, to właśnie mamy tutaj objawienie permanentne - na kartach Pisma.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #31

     
de Ptysz
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.486
Nr użytkownika: 61.808

Zawód: Wolnomysliciel
 
 
post 8/11/2013, 22:19 Quote Post

QUOTE(Baszybuzuk @ 8/11/2013, 13:55)
Obawa wobec śmierci wcale niekoniecznie musi się wiązać z obawą o siebie, tymczasem takiego źródła rozterek Epikur nie wymienia.
*


Nie wiem, czy Cię dobrze zrozumiałem, ale przecież czyjaś śmierć (jako koniec istnienia, a nie przejście do innego rodzaju egzystencji) jak najbardziej może oddziaływać na drugiego człowieka, zakładając że była to osoba mu bliska, której brak boleśnie odczuje. Przecież Epikur doceniał pozytywny wpływ czynników towarzyskich (przyjaźń, miłość) na szczęście jednostki. Hedonizm epikurejski nie jest hedonizmem wulgarnym, odnoszącym się tylko do pomyślności ciała, w gruncie rzeczy Epikur wyżej stawiał przyjemności ducha.
QUOTE(Coobeck @ 8/11/2013, 22:11)
Jeżeli obracamy się w kręgu odniesień do chrześcijaństwa, to właśnie mamy tutaj objawienie permanentne - na kartach Pisma.
*


Nie do końca. Jest to Objawienie historyczne i utrwalone, ale nie będące ciągłą aktualnością.

Ten post był edytowany przez de Ptysz: 8/11/2013, 22:20
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #32

     
Lwowiak
 

Granice nie są wieczne!
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.269
Nr użytkownika: 40.190

 
 
post 9/11/2013, 10:52 Quote Post

de Ptysz:
QUOTE
... ale przecież czyjaś śmierć (jako koniec istnienia, a nie przejście do innego rodzaju egzystencji) jak najbardziej może oddziaływać na drugiego człowieka, zakładając że była to osoba mu bliska, której brak boleśnie odczuje

Mamy tu chyba dwa zagadnienia:
*lęk przed śmiercią bliskich,po których później płaczemy z żalu
ale także
** stosunek do śmierci wroga.
A więc powiemy też :"dobrze, że wreszcie powiesili tego łajdaka".
I tu nie odczuwamy lęku.
 
User is offline  PMMini Profile Post #33

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 9/11/2013, 11:08 Quote Post

A czy obcowaliście kiedyś ze śmiercią całkowicie obojętnego Wam człowieka?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #34

     
Lehrabia
 

Podobno Raper
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.404
Nr użytkownika: 81.793

Maciej Kamiñski
Zawód: Zusammen praktykant
 
 
post 9/11/2013, 15:51 Quote Post

QUOTE(lancelot @ 9/11/2013, 11:08)
A czy obcowaliście kiedyś ze śmiercią całkowicie obojętnego Wam człowieka?
*


Ja osobiście tak, nawet na Jego pogrzebie byłem (jako sąsiad).
 
User is offline  PMMini Profile Post #35

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 9/11/2013, 15:56 Quote Post

Mnie o fizyczne obcowanie ze zwłokami chodziło.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #36

     
Lehrabia
 

Podobno Raper
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.404
Nr użytkownika: 81.793

Maciej Kamiñski
Zawód: Zusammen praktykant
 
 
post 9/11/2013, 16:07 Quote Post

QUOTE(lancelot @ 9/11/2013, 15:56)
Mnie o fizyczne obcowanie ze zwłokami chodziło.
*


Tak szczerze to wątpię, żeby ktoś mający za sobą takie przeżycia zechciał o tym pisać w historii filozofii. wink.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #37

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 9/11/2013, 16:12 Quote Post

Pracowałem przy nieboszczykach, człowiek się znieczula.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #38

     
Lehrabia
 

Podobno Raper
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.404
Nr użytkownika: 81.793

Maciej Kamiñski
Zawód: Zusammen praktykant
 
 
post 9/11/2013, 16:19 Quote Post

QUOTE(lancelot @ 9/11/2013, 16:12)
Pracowałem przy nieboszczykach, człowiek się znieczula.
*


Mam w rodzinie grabarza i jego wnioski są zgoła inne - człowiek przestaje dawać po sobie poznać, że coś go to rusza.
Ale nie ciągnijmy OT - może by tę dyskusję kontynuować na mównicy?
 
User is offline  PMMini Profile Post #39

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.521
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 9/11/2013, 16:23 Quote Post

QUOTE
może by tę dyskusję kontynuować na mównicy?
Nie ma sprawy o ile ta dyskusja jest warta kontynuacji, załóż nowy topik.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #40

     
Coobeck
 

Moderator IV 2004 - IV 2014
*********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 6.350
Nr użytkownika: 696

 
 
post 10/11/2013, 14:13 Quote Post

Vitam

Nie do końca. Jest to Objawienie historyczne i utrwalone, ale nie będące ciągłą aktualnością. (de Ptysz)

A tego, dalibóg, nie rozumiem...
Jeśli stoimy na gruncie niereligijnym, to o jakichkolwiek Objawieniach - czy to jednorazowych czy z licencja na ciągłe apgrejdy i apdejty - mowy nie ma.
Jeśli stoimy na gruncie religijnym nie-chrześcijańskim, to Pismo nie jest żadnym objawieniem. Ewentualnie (dla niektórych religii) pewne postaci w nim występujące też będą uważane za proroków - ale całość nijak Objawieniem nie jest.
Jeśli stoimy na gruncie chrześcijańskim, to Pismo jest Objawieniem. Objawieniem, które zachowuje swoją aktualność aż do końca świata. Co więcej, Objawieniem powstałym na skutek przyjścia Boga do człowieka pod postacią człowieka właśnie. O jakich więc aktualizacjach mogłaby tu być mowa? Cóż więcej mogłoby się stać, ponad to co się już wtedy stało? Nic - więc i o okresowych aktualizacjach mowy nie ma.
Więc nie rozumiem, jaka grupa miałaby oczekiwać na aktualizowanie Objawienia?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #41

     
karolz77
 

Wciąż młody wilk
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.197
Nr użytkownika: 62.745

KAROL
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Prekariusz
 
 
post 11/11/2013, 9:07 Quote Post

Powrócę do meritum. Osobiście coraz mniej boję się śmierci, jako jak to gdzieś przeczytałem - permanentnej zagłady bytu. Nie wiem czy ona jest tą zagładą czy nie, nauka i rozum niestety podpowiadają mi że tak ale ale nie wygasła we mnie jakaś wiara w transcendencję więc nie wiem.

Boję się tylko że śmierć nastąpi zbyt wcześnie, zanim się - że tak powiem nasycę życiem i zrealizuje jakieś swoje ambicję i marzenia i nadrobię trochę straconego czasu spędzonego w placówkach dydaktycznych niższego i wyższego rzędu. wink.gif

Czyli w zasadzie podzielam te epikurejskie podejście ale ono jest trudne do osiągnięcia i niektórzy mogą powiedzieć, że jest to jakaś proteza intelektualna i marne pocieszenie. No bo żyjemy sobie tutaj, rozwijamy swoją osobowość, zakładamy rodzinę, itp. i mamy świadomość, że to wszystko pewnego dnia się skończy. Dlatego tutaj potrzebne jest "non omnis moriar" połączone z dewizą "żyjesz dopóki Cię ktoś wspomina". Gdy ktoś tworzy lub jest aktywny na jakimś polu wtedy krąg osób wspominających tą osobę większy dlatego uważam, że jakakolwiek twórczość jest drogą do osiągnięcia pewnego rodzaju nieśmiertelności.

Ten post był edytowany przez karolz77: 11/11/2013, 9:08
 
User is offline  PMMini Profile Post #42

     
Premislaus1988
 

Unregistered

 
 
post 24/06/2014, 22:36 Quote Post

Często myślę o własnej śmierci i podsumowuj swoje dotychczasowe życie. Samej śmierci się nie boję i jestem z nią całkowicie pogodzony. Wyczekuję jej! Jedyne czego się boję to sposobu umierania i niewyobrażalnego bólu: mogą mnie zatłuc kijami, albo będę przez coś powoli miażdżony, jakaś paskudna choroba, etc. Nie wierzę w żaden niematerialny byt i zaświat. Jedyne co mnie czeka po śmierci to ziemia i robaki. Chyba, że zgodnie z moją wolą skremują mnie. Chciałbym tylko żeby mnie szybko znaleźli, żeby nie narazić kogoś na fetor i przykry widok rozkładających się zwłok.

Czy żyłem i żyję szczęśliwie i pożytecznie? Czy moje życie ma jakieś znaczenie, wpływ na coś? Nie. Świat mógłby się spokojnie obyć bez mojej osoby.

Czuję, że nie osiągnąłem w ogóle tego co chciałem. Mam proste potrzeby i cieszą mnie, sprawiają mi radość zwykłe zdarzenia codziennego życia. Gdy chce się wyżyć intelektualnie to włączam internet i przeglądam pewne strony, m.in. to forum. Otwieram książkę.

Czy odebrałbym sobie życie? Jeżeli bym na coś zachorował lub uznał, że nie ma po co już dalej tego ciągnąć, to tak.

Teraz mam tylko jeden cel w życiu, moje dziecko. Niestety nie mogę z nim bywać codziennie.

W sumie większość ludzi jakich znam, żyje sobie powoli i nad niczym się nie zastanawia. Chodzą do pracy, zaspokajają potrzeby, niekiedy coś kupią lub gdzieś wyskoczą, gadają "głupoty". Czasem coś im się przytrafi.

Ten post był edytowany przez Premislaus1988: 24/06/2014, 22:39
 
Post #43

     
memex
 

VI ranga
******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 1.264
Nr użytkownika: 1.184

Stopień akademicki: N/D
Zawód: kalkulator mocy
 
 
post 25/06/2014, 6:50 Quote Post

W '2010 byłem świadkiem ostatnich tygodni życie znajomej umierającej na raka kości. Obserwując z dnia na dzień powolny proces jej umierania, w jakiś sposób uodporniłem się na strach przed własną śmiercią. Tym bardziej, że kilka razy przy łóżku już nieprzytomnej znajomej, z pracownikami hospicjum, którzy odwiedzali ją w jej mieszkaniu (chwała tym ludziom!) rozmawialiśmy o umieraniu. Podchodzili oni do kwestii śmierci z jakimś niesamowitym spokojem i zrozumieniem, traktując ją jako nieunikniony proces biologiczny. Śmierć widziana ich oczyma wyglądała na rzecz najzwyczajniejszą na świecie, stanowiącą nieuniknioną konsekwencję życia. Trudno się z tym nie zgodzić.
Szczególnie utkwił mi w pamięci wieczór agonii koleżanki. Staliśmy grupką osób przy łóżku umierającej, widząc jak coraz trudniej oddycha, spada jej tętno, ciśnienie krwi. W pewnym momencie jedna z osób - pielęgniarka i jednocześnie znajoma umierającej - postanowiła, że już czas zdjąć maskę tlenową z jej twarzy. Po kilku ciężkich i głębokich oddechach nastąpił zgon. Jedna z obecnych osób stwierdziła dosłownie i na głos: "To było wspaniałe", a ja (i wszyscy również) zrozumiałem doskonale, o co jej chodziło. Oto ujrzeliśmy, z jaką godnością i spokojem może umierać człowiek. Komuś postronnemu może się to wydać niedorzeczne, ale tak to właśnie odczuliśmy. Jednocześnie poczuliśmy wielką ulgę i ogromny szacunek dla zmarłej. Żal i smutek odeszły - przynajmniej na pewien czas.
Jakiś czas po śmierci znajomej, stary i dobrze znany większości ludzi strach przed śmiercią powrócił.
Właściwie to nie boję się samego faktu odejścia z tego świata, tzn. tego, że mnie już nie będzie, lecz związanego z umieraniem bólu, bezsilności, braku nadziei na cokolwiek, pozostawienia niezakończonych spraw, żalu nad pozostawioną rodziną i bliskimi. Trochę się tych lęków nazbierało, więc chyba jednak śmierci się boję.
We wrześniu '2013 przez ponad tydzień leżał w śpiączce po ataku serca mój najlepszy kolega z dzieciństwa i młodości. Zmarł nie wybudziwszy się z komy. Codziennie odwiedzałem go, nawet go ogoliłem, trochę z nim "rozmawiałem" - i znowu (jak w roku 2010) obserwując jego powolną agonię pogodziłem się z koniecznością własnej śmierci, lecz nadal nie chciałbym umierać bez zakończenia wielu spraw i wątków swego życia. Lecz czy kiedykolwiek nastanie czas, że będę mógł powiedzieć, iż wszystkie wątki już zamknąłem? Wątpię.
Jakąś nadzieją pozostaje dla mnie ewentualna transcendencja, ale czy jest ona w stanie złagodzić wymienione wcześniej lęki?
Cóż, umrzemy kiedyś wszyscy i niezależnie od tego, czy się tego boimy, czy nie, powinniśmy nasze życie przeżyć przynajmniej tak, aby nas dobrze wspominano. I tu dochodzimy do sensu naszego istnienia. Uważam, że każdy indywidualnie tworzy go sobie sam: ucząc się, uczciwie pracując dla siebie i innych, wychowując potomstwo, etc. Czegóż chcieć więcej, skoro jesteśmy mniej niż tylko pyłkiem w czasie i przestrzeni. Akurat to, że świat będzie się kręcił i bez mojej osoby, uspokaja mnie i nie wywołuje jakiegoś żalu i lęku. Szkoda tylko, że nie zobaczę tego, co będzie dane do zobaczenia moim następcom, bo - mimo najróżniejszych perturbacji, wojen, kryzysów - wierzę w rozwój ludzkości.
Czy więc boję się śmierci? Tak, lecz mam nadzieję, że ten lęk mnie nie zdominuje.
Jeszcze jedno. Kiedykolwiek myślę o śmierci i zaczynam się jej bać, na myśl przychodzą mi słowa genialnej piosenki zespołu "BS&T" "And When I Die":

I'm not scared of dying,
And I don't really care.
If it's peace you find in dying,
Well then let the time be near.
If it's peace you find in dying,
And if dying time is near,
Just bundle up my coffin
'Cause it's cold way down there.
I hear that its cold way down there.
Yeah, crazy cold way down there.

[Chorus:]
And when I die, and when I'm gone,
There'll be one child born
In this world to carry on,
to carry on.

Now troubles are many, they're as deep as a well.
I can swear there ain't no heaven but I pray there ain't no hell.
Swear there ain't no heaven and I pray there ain't no hell,
But I'll never know by living, only my dying will tell.
Yes only my dying will tell.
Yeah, only my dying will tell.

[Chorus]

Give me my freedom for as long as I be.
All I ask of living is to have no chains on me.
All I ask of living is to have no chains on me,
And all I ask of dying is to go naturally.
Oh I want to go naturally.

Here I go, hah!
Hey Hey!
Here comes the devil,
Right Behind.
Look out children,
Here he comes!
Here he comes! Hey...

Don't want to go by the devil.
Don't want to go by demon.
Don't want to go by Satan,
Don't want to die uneasy.
Just let me go naturally.

and when I die,
When I'm dead, dead and gone,
There'll be one child born in our world to carry on,
To carry on.
Yeah, yeah...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #44

     
PotężnaSłowiańszczyzna
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 347
Nr użytkownika: 86.395

Piotr
Stopień akademicki: magister
 
 
post 25/06/2014, 8:24 Quote Post

Strach przed śmiercią całkiem uzasadniony po pierwsze może to być definitywny koniec po drugie boimy się czegoś czego nie znamy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #45

5 Strony < 1 2 3 4 5 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej