|
|
ZOMO - z drugiej strony barykady
|
|
|
|
QUOTE(zomol @ 10/01/2006, 19:06) Nazwałbym to raczej fascynacją formacją która była stopniu profesjonalna skuteczna i miała jakaś tam renomę w dziedzinie utrzymywania porzadku publ..
Aleś sobie kolego znalazł obiekt fascynacji Tak, skuteczni byli wyjątkowo. Sam pamiętam jak gdzieś w połowie lat 80-tych dwóch 2-metrowców w hełmach i z tarczami użyło sobie do woli na moich plecach przy pomocy "środków bezpośredniego przymusu", czyli długaśnych pał. Rozumiem doskonale, że moja aż 170-centymetrowa postura wzbudziła w tych dwóch kafarach usprawiedliwiony lęk i pragnienie obrony socjalistycznego porządku. W efekcie udanej akcji renomowanego ZOMO bardzo bolał mnie brzuszek od kopania, a na plecach i nogach pojawiły mi się fajne wzorki. Były tak intrygujące, że na drugi dzień na lekcji WF nauczyciel spytał mnie: "Co ty q**a w zebrę się zamieniasz?". Całe zajście miało miejsce po koncercie nieodżałowanej starej dobrej "Republiki". A wpier****li mi tylko dlatego, że przypadkowo znalazłem sie na drodze tego 2-osobowego patrolu. Widocznie tak podziałała na nich dobra muza. No proszę, jakie wrażliwe artystyczne dusze
QUOTE(zomol @ 10/01/2006, 19:06) a, że ZOMO-wców zamiast w obronie społeczeństwa, czasem stawiono przeciwko niemu, to już zupełnie inne historia..
Ty masz prawo myśleć w taki sposób, ja mam prawo myśleć inaczej. Nie da się oddzielić tzw. "skuteczności" i "renomy" ZOMO od ich bezwzględności, chamstwa i prymitywizmu. Jako organizacja są u mnie przegrani i to nie tylko z powodu osobistych doświadczeń. Np. widziałem kiedyć "skuteczne" działanie w postaci kopania młodej dziewczyny podkutym butem. Toż to było "profesjonalne" zachowanie
P.S. Twoja stronka warta jest jednak przejrzenia.
Nad czym zastanawia się ZOMO-wiec stojący przy pisuarze? "Czy lać, czy walić?"
|
|
|
|
|
|
|
ursus45
|
|
|
I ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 40 |
|
Nr użytkownika: 12.327 |
|
|
|
Pawel |
|
Zawód: Uczen LO |
|
|
|
|
ZOMO budzi wiele kontrowersji i zazwyczaj nikomu nie kojarzy się z czymś przyjemnym. Osobiście nie pamiętam ich, gdyż urodziłem się dopiero w roku przemian - czyli 1989. Ale słyszałem wiele opowiadań starszych osób, w tym mojego ojca, o tym jak "humanitarne" sposoby stosowali. W pełni zgadzam się z opinią kolegi Memex'a i sądzę, że ZOMO jest na straconej pozycji w pamięci wielu Polaków i zapewne więcej ludzi chce o ZOMO zapomnieć niż wspominać Ale Twoja stronka jest rzeczywiście godna przejrzenia i zawiera wiele materiałów, których nie sposób znaleść gdzieś na innych stronach WWW. Pozdrawiam!!!
P.S. Polecam forum o tematyce motoryzacji PRL-u, ale nie tylko: http://www.motoprl.fora.pl
|
|
|
|
|
|
|
|
Zastanawiam się jak ZOMO poradziłoby sobie w starciu ze współczesnymi pseudokibicami? Dzisiejsi bandyci stadionowi, którzy utrzymują grupy "chooligans" - ćwiczące sztuki walki i koksujace się na siłowni, walczace w ustawkach, są znacznie trudniejszym przeciwnikiem niż opozycjonisci z czasów PRL-u. Policja, zwłaszcza OPP z garnizonu ślaskiego czy stołecznego radzą sobie nieźle, gorzej na pewno jest na prowincji gdzie mecze obstawiają NPP czyli takie policyjne pospolite ruszenie.
|
|
|
|
|
|
|
miturak
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 66 |
|
Nr użytkownika: 8.192 |
|
|
|
Stopień akademicki: mgr |
|
|
|
|
Mój znajomy był w połowie lat 80-tych w ZOMo w W-wie. Za dowódców miał 2 gości z doktoratami prawa, którzy jak była jakaś zadyma to szli w pierwszym szeregu z gołymi pięśćiami. Ideowcy, podobno strasznie lubili ten sport (bójki itp.). Pewnego razu jednemu z tych d-ców potrzebne były obcegi i pojechali do niego pod blok. Mieszkał on na ostatnim pietrze. Wysiadł z samochodu i krzyknął "MAryśka" (nie pamiętam jak miała jego zona na imię, ale mAryska tu chyba pasuje), z balkonu wychyliła sie jego żona, a on "Maryska obcegi!" I Maryska chcąc nie chcąć musiałą windą zjechać do piwnicy, wziąć obcegi, wjechać na górę i rzucić z balkonu te obcęgi. Potem ten gość mówił, że ma zaje...cie wytresowaną żonę. BEZ KOMENTARZA.
|
|
|
|
|
|
|
|
Uważam, że strona o ZOMO to dobry pomysł, bo Polacy (szczególnie młodzi) mogą dzięki takim informacjom lepiej rozumieć to, co się działo w naszym kraju. Widać to bardzo dobrze na przykładzie różnych legend o ZOMO, jakie przytoczyli też uczestnicy tego forum.
Bardzo często (zwłaszcza w czasie stanu wojennego) słyszałem opinie o tym, że służba w ZOMO była lżejsza niż w wojsku, że mieli doskonałe żarcie, że mieli tak dobrze, że szynką to w siebie rzucali (może warto by zrobić dyskusję o szynce w PRL jako wymarzonym symbolu dobrobytu?). Wierzyłem w te opowieści do czasu gdy w połowie lat 80-tych porozmawiałem z chłopakiem, który przeszedł służbę w ZOMO, już po stanie wojennym. Mówił, że załatwił sobie skierowanie do ZOMO po znajomości, bo chciał mieć lżej niż w wojsku. Gorzko się rozczarował. Wspominał służbę jako sadystyczny dryl, mordercze ćwiczenia, podłe żarcie, opowiadał o próbach samobójczych. ZOMO to była może fajna fucha dla zawodowych milicjantów, ale nie dla poborowych.
Inna legenda mówi o szprycowaniu zomoli narkotykami przed akcją. Wielu manifestantów opowiada o szklistym wzroku zomowców, o pianie na pysku, o brutalnej, bezsensownej agresji, okładaniu pałką drzewek przy drodz itp. Moja specjalność wojskowa to kwatermistrzostwo, służba żywnościowa. Kiedy byłem w wojsku jeden z oficerów, wykładających nam przedmioty fachowe, wyjaśniał nam te plotki, podobnie jak bajki o dodawaniu bromu do wojskowej kawy żbożowej. Specjalnie pytał o tę sprawę swoich kolesiów po fachu z MO. Tego sie nie robiło z bardzo prostego powodu: podając setkom funkcjonariuszy środki psychotropowe, bardzo łatwo byłoby przedawkować, a wtedy jest trup i wkracza prokurator. Jak się wówczas mawiało w wojsku "Nam nie straszne NATO czołgi, my się boim czarnej Wołgi" (młodszym wyjaśniam, że chodzi o samochody marki Wołga, którymi jeździły wyższe szarże).
I kolejna legenda na temat ZOMO. W czasie stanu wojennego ludzie nazywali zomowcami wszystkich milicjantów w polowych mundurach. Myślę, że warto byłoby wytłumaczyć na stronie poświęconej ZOMO, że były różne formacje, używane do zastraszania społeczeństwa. Np. znałem osobiście ludzi, którzy nigdy wcześniej nie mieli nic wspólnego z milicją, a którzy w chwili wprowadzenia stanu wojennego dostali jako rezerwiści kartę powołania, jak w przypadku wojny, ale byli kierowani do skoszarowanych jednostek milicji i chodzili po ulicach z pałami, z pepeszami na plecach i nawet sami nie za bardzo wiedzieli, jak się nazywa ich jednostka. I umierali ze wstydu, że są zomolami.
|
|
|
|
|
|
|
0700******
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 1 |
|
Nr użytkownika: 39.746 |
|
|
|
|
|
|
Żeby się wypowiadać rzetelnie na temat tych formacji to najpierw należałoby służyć w jakiejkolwiek... formacji zbrojnej, czy to w państwie demokratycznym, czy socjalistycznym i nie znam państwa w którym by nie było sił porządkowych... czy to ZOMO, czy CRS, Prewencja i wszelkie inne, a nie opowiadać/pisać niesprawdzonych do końca informacji.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Sarissoforoj @ 16/02/2005, 1:03) ZOMO urządziło sobie "trening" na jego mieszkańcach manifestujących z okazji 3 maja nad jego grobem.
ZOMO niczego sobie nie moglo urzadzac. -musial byc rozkaz. Jak byl rozkaz: - to najpierw musial go ktos wydac, a dopiero pozniej ktos inny wykonac. Dzis IPN nawet tego nie potrafi ustalic
|
|
|
|
|
|
|
|
Formacje typu ZOMO byly sa i beda. Czy to sie niektorym podoba czy nie. I specjalnie sie nie roznia. Moze wyszkoleniem czy wyposazeniem. No i skutecznoscia. Osobiscie nie widze specjalnej roznicy w akcji komunistycznej milicji jaka mialem okazje zobaczyc we Wroclawiu a tym co prawie 7 lat temu demokratyczna policja pokazala we Wloszech. (Genua G8). Gaz smierdzial tak samo. Jesli jakas roznica jest to moze ktos wyjasni. Tylko bez ideologicznych okularow prosze.
Gestapo bylo np. bardzo skuteczna policja polityczna. UOP czy ABW niekoniecznie. I co z tego wynika ?
|
|
|
|
|
|
|
|
[quote=ak_2107,9/01/2008, 1:54] FCODE ormacje typu ZOMO byly sa i beda. Czy to sie niektorym podoba czy nie. I specjalnie sie nie roznia. Moze wyszkoleniem czy wyposazeniem. No i skutecznoscia. Osobiscie nie widze specjalnej roznicy w akcji komunistycznej milicji jaka mialem okazje zobaczyc we Wroclawiu a tym co prawie 7 lat temu demokratyczna policja pokazala we Wloszech. (Genua G8). Gaz smierdzial tak samo. Jesli jakas roznica jest to moze ktos wyjasni. Tylko bez ideologicznych okularow prosze.
Gestapo bylo np. bardzo skuteczna policja polityczna. UOP czy ABW niekoniecznie. I co z tego wynika ? [right][snapback]341694[/snapback][/right]
Byłem kilka razy świadkiem interwencji francuskiej CRS (koniec lat 80 - tych) . Nigdy nie zdarzyło się strzelanie do okien mieszkań gazem czy flash- bangami. Pałowanie było i to ostre, ale nie widziałem by kogokolwiek kopano, czy pałowano już po doprowadzeniu do radiowozu . Na komendzie gdzie przewożono zatrzymanych nie byłem , ale nigdy nie spotkałem się ( choćby w relacjach uczestników - a miałem z nimi kontakt) ze zjawiskiem ,,ścieżek zdrowia" czy bicia ,,prewencyjnego".
Ten post był edytowany przez Bartłomiej Rychlewski: 29/02/2016, 21:14
|
|
|
|
|
|
|
|
[quote=Bartłomiej Rychlewski,29/02/2016, 21:13] [quote=ak_2107,9/01/2008, 1:54] FCODE ormacje typu ZOMO byly sa i beda. Czy to sie niektorym podoba czy nie. I specjalnie sie nie roznia. Moze wyszkoleniem czy wyposazeniem. No i skutecznoscia. Osobiscie nie widze specjalnej roznicy w akcji komunistycznej milicji jaka mialem okazje zobaczyc we Wroclawiu a tym co prawie 7 lat temu demokratyczna policja pokazala we Wloszech. (Genua G8). Gaz smierdzial tak samo. Jesli jakas roznica jest to moze ktos wyjasni. Tylko bez ideologicznych okularow prosze.
Gestapo bylo np. bardzo skuteczna policja polityczna. UOP czy ABW niekoniecznie. I co z tego wynika ? [right][snapback]341694[/snapback][/right]
Byłem kilka razy świadkiem interwencji francuskiej CRS (koniec lat 80 - tych) . Nigdy nie zdarzyło się strzelanie do okien mieszkań gazem czy flash- bangami. Pałowanie było i to ostre, ale nie widziałem by kogokolwiek kopano, czy pałowano już po doprowadzeniu do radiowozu . Na komendzie gdzie przewożono zatrzymanych nie byłem , ale nigdy nie spotkałem się ( choćby w relacjach uczestników - a miałem z nimi kontakt) ze zjawiskiem ,,ścieżek zdrowia" czy bicia ,,prewencyjnego".
[/quote] Ja byłem świadkiem tłumienia rozruchów przez policję brytyjską w 1990. Powiem jedno ZOMO nie dorastało im do pięt w skuteczności działań. Działania ZOMO miałem okazje odczuwać i obserwować osobiście
|
|
|
|
|
|
|
|
Czytając relacje z przebiegu działań prowadzonych przez ZOMO, oglądając filmy archiwalne, słuchając relacji osób, które były świadkami brutalności tej formacji, zastanawiam się, czy ktoś w pełni normalny mógł trafić do takich oddziałów? Z tego, co dowiedziałem się, mitem są opowieści, że byli oni faszerowani środkami psychotropowymi potęgującymi agresję. Niektóre ich wyczyny, bezsensowne akty okrucieństwa i sadystyczne zachowania można jednak porównywać z działaniami SS czy gestapo. Co z tych ludzi robiło takie bestie? Trafiało tam dużo prostych chłopaków z prowincji, bez wykształcenia i perspektyw życiowych, z zamiarem odrobienia służby wojskowej lub motywowanych wysokimi zarobkami i otrzymaniem mieszkania. Czy sam fakt bycia zdesperowanym wystarczał do tego, by trafić do takiej znienawidzonej powszechnie i pogardzanej od czasów stanu wojennego formacji? Do czasów wydarzeń w czerwcu 1976 lub, najpóźniej, stanu wojennego ZOMO nie było szeroko znaną, budzącą strach formacją. Później jednak stało się jednym z najbardziej znienawidzonych symboli opresyjności reżimu, a jednak nabór nadal trwał, choć rekruci dobrze o tym wiedzieli. Czy do tego typu oddziałów powoływano szczególnie chętnie osoby psychopatyczne, o skłonnościach sadystycznych, lub narcystyczne, chcące mile połechtać własne ego poczuciem własnej siły i bycia "panem życia i śmierci" wybranych osób? Czy już w jednostkach, w toku szkolenia, poddawano ich indoktrynacji politycznej? Ciekawi mnie też, jak wyglądały stosunki międzyludzkie w tych jednostkach, czy była tam jakaś ostra rywalizacja, agresja porównywalna z dręczeniem "kotów" w armii przez "falę" i czy dowódcy w jakiś sadystyczny sposób nie odnosili się do podwładnych. Poza tym ludzie ci mieli rodziny, znajomych, sąsiadów. Jak ww. patrzyli na tych siepaczy komunistycznej władzy? Czy spotykali się z ostracyzmem rodziny i znajomych? Podejrzewam, że wszystkie powyższe czynniki musiały deformować psychikę tych funkcjonariuszy i negatywnie rzutować na ich życie rodzinne.
Ten post był edytowany przez Lugal: 25/12/2016, 21:24
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Lugal @ 25/12/2016, 21:21) Czytając relacje z przebiegu działań prowadzonych przez ZOMO, oglądając filmy archiwalne, słuchając relacji osób, które były świadkami brutalności tej formacji, zastanawiam się, czy ktoś w pełni normalny mógł trafić do takich oddziałów? Z tego, co dowiedziałem się, mitem są opowieści, że byli oni faszerowani środkami psychotropowymi potęgującymi agresję. Niektóre ich wyczyny, bezsensowne akty okrucieństwa i sadystyczne zachowania można jednak porównywać z działaniami SS czy gestapo. Co z tych ludzi robiło takie bestie? Trafiało tam dużo prostych chłopaków z prowincji, bez wykształcenia i perspektyw życiowych, z zamiarem odrobienia służby wojskowej lub motywowanych wysokimi zarobkami i otrzymaniem mieszkania. Czy sam fakt bycia zdesperowanym wystarczał do tego, by trafić do takiej znienawidzonej powszechnie i pogardzanej od czasów stanu wojennego formacji? Do czasów wydarzeń w czerwcu 1976 lub, najpóźniej, stanu wojennego ZOMO nie było szeroko znaną, budzącą strach formacją. Później jednak stało się jednym z najbardziej znienawidzonych symboli opresyjności reżimu, a jednak nabór nadal trwał, choć rekruci dobrze o tym wiedzieli. Czy do tego typu oddziałów powoływano szczególnie chętnie osoby psychopatyczne, o skłonnościach sadystycznych, lub narcystyczne, chcące mile połechtać własne ego poczuciem własnej siły i bycia "panem życia i śmierci" wybranych osób? Czy już w jednostkach, w toku szkolenia, poddawano ich indoktrynacji politycznej? Ciekawi mnie też, jak wyglądały stosunki międzyludzkie w tych jednostkach, czy była tam jakaś ostra rywalizacja, agresja porównywalna z dręczeniem "kotów" w armii przez "falę" i czy dowódcy w jakiś sadystyczny sposób nie odnosili się do podwładnych. Poza tym ludzie ci mieli rodziny, znajomych, sąsiadów. Jak ww. patrzyli na tych siepaczy komunistycznej władzy? Czy spotykali się z ostracyzmem rodziny i znajomych? Podejrzewam, że wszystkie powyższe czynniki musiały deformować psychikę tych funkcjonariuszy i negatywnie rzutować na ich życie rodzinne. Kilku moich sasiadow to byli zomowcy, a takze jedna bliska mi osoba. Do ZOMO wstepowano w ramach sluzby wojskowej na poczatku lat 70., z tego co sie orientuje. Formalnie rzecz biorac przedstawiciel "bijacego serca partii" mial byc wzorowym "czerwonym". Tymczasem moi sasiedzi w wiekszosci przypadkow brali sluby koscielne, chrzcili dzieci i po prostu chodzili do kosciola. Ba! Kilku z nich nawet nie nalezalo do PZPR pomimo naciskow przelozonych. Obowiazkowo byli zapisywani do ZMS/ZSMP. Fikcyjne zebrania, "martwe dusze" i falszywe statystyki to byla codziennosc. Jedni swiecie wierzyli, ze owczesny system jest wlasciwy, a inni mieli to po prostu gdzies. Najgorzej wspominali skoszarowanie w czasie stanu wojennego i niepewnosc co sie wydarzy dalej. "Ochrona" Domu Partii czy jakiegos pomnika byly na porzadku dziennym, czasem "czyny spoleczne" Rzeczywiscie element "ksztaltowania swiadomosci politycznej" wystepowal. Sasiad zreszta zasmial sie na wiesc, ze jestem historykiem, bo by zachowal "czerwone ksiegi" specjalnie dla mnie. Duzo tego mieli na stanie:D Podkreslam jeszcze raz - czym innym byla, jest i zapewne bedzie teoria, a czym innym praktyka zycia codziennego. PRL to nie tylko walka z jakimis "psychopatami" z ZOMO. Ba! Na przestrzeni dekad to wrecz epizody. Jak moglbym miec pretensje do 20-letniego chlopaka, ze chcial isc do MO np. w 1972 r. W momencie kiedy Gierek triumfowal, a masa ludzi jakos identyfikowala sie z rzadzacymi? Pewnie, w latach 80. to juz inna bajka. Niemniej kazdy chcial i chce zarabiac. W ogole jakies porownania do gestapo czy Bog wie czego to jest gruba przesada. Czesc "moich" zomowcow zrezygnowala z MO na wiesc o krachu systemu. Autentycznie bali sie, ze "demokraci" beda ich rozliczac. Tymczasem jeden z nich powiedzial, ze "nie ma czego sie wstydzic". I faktycznie. Przeszedl "weryfikacje" (bylo cos takiego) i pracowal w prewencji. Szyld sie zmienil, a karawana pojechala dalej. Ot co:) Co do brutalnosci - to doskonale pamietam, ze przed laty francuska policja slynela z brutalnosci. ZOMO to jakies pikusie. Oczywiscie pomijam hanbiace wydarzenia wszystkim znane. Relacje w oddziale? Typowe - ostry jezyk, dosadnosc. Jak to w srodowisku meskim. Zreszta moj kumpel po paru latach pracy we wspolczesnej policji tez ostro zmienil jezyk i podejscie do zycia. Nigdy nie slyszalem o zadnym incydencie zwiazanym z "moimi" zomowcami. Przecietni ludzie, z przecietnymi rodzinami lub bez. Wiem natomiast, ze problem pijanstwa byl dosc powszechny. No tak jakby dzis nie byl... Kiedys pewnie wiekszy:)
Pewne kwestie sa niezalezne od systemu politycznego
Ten post był edytowany przez Ciamciaramcia: 26/12/2016, 0:01
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(chomik @ 8/06/2006, 15:47) Np. znałem osobiście ludzi, którzy nigdy wcześniej nie mieli nic wspólnego z milicją, a którzy w chwili wprowadzenia stanu wojennego dostali jako rezerwiści kartę powołania, jak w przypadku wojny, ale byli kierowani do skoszarowanych jednostek milicji i chodzili po ulicach z pałami, z pepeszami na plecach i nawet sami nie za bardzo wiedzieli, jak się nazywa ich jednostka. I umierali ze wstydu, że są zomolami.
Mój ojciec właśnie dostał jako rezerwista kartę powołania (z milicją nie miał nic wspólnego). Nie stawił się i przez jakiś czas musiał się "ukrywać". Ukrywać w cudzysłowie, gdyż trzeba przyznać, iż szukano go mało wnikliwie. Milicja potrafiła codziennie podjechać pod blok i wyczekiwać na niego, dzwonić do drzwi. Tych się po prostu nie otwierało, raz tylko ja lub mój brat przypadkiem drzwi otworzyliśmy, matka powiedziała, iż męża nie ma i do mieszkania nie weszli (na całe szczęście, gdyż ojciec był). Wieczorem nie zapalało się światła (dla nas dzieciaków to akurat było straszne), a jak wracało się ze spaceru czy np. od znajomych to się krążyło po osiedlu, aż milicja odjechała. Za to w pracy mojego ojca nigdy się nie pokazali.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|