Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
6 Strony « < 4 5 6 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Dyktatorzy afrykanscy
 
Ktory z nich byl/jest wg Ciebie najgorszy?
Idi Amin Dada Oumee (Uganda) [ 54 ]  [44.63%]
Samuel Kanyon Doe (Liberia) [ 2 ]  [1.65%]
Jean-Bédel Bokassa (Republika Środkowoafrykańska) [ 13 ]  [10.74%]
Hissene Habre (Czad) [ 2 ]  [1.65%]
Jean Kambanda (Ruanda) [ 6 ]  [4.96%]
Haile Meginstu Mariam (Etiopia) [ 11 ]  [9.09%]
Mobutu Sese Seko Nkuku wa za Banga (Kongo - Zair) [ 10 ]  [8.26%]
Robert Gabriel Mugabe (Zimbabwe) [ 18 ]  [14.88%]
Charles Ghankay Taylor(Liberia) [ 5 ]  [4.13%]
Suma głosów: 121
Goście nie mogą głosować 
     
1789
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 119
Nr użytkownika: 16.429

Mariusz Walenda
Stopień akademicki: mgr
Zawód: prawnik
 
 
post 23/06/2011, 15:56 Quote Post

Robert Gabriel Mugabe to zręczny polityk, który przewodził walce narodowowyzwoleńczej czarnej ludności w Rodezji i doprowadził do likwidacji rasistowskiego reżimu premiera Iana Smitha. Warto pamiętać, że koniec Rodezji i powstanie niepodległego państwa rządzonego przez czarną większość czyli Zimbabwe w 1980 zostało przywitane z sympatią na całym świecie w tym w Waszyngtonie i Londynie. Smutek zapanował jedynie w Pretorii.

W temacie dyktatorów moja trójka to: Idi Amin, Bokassa i Mobutu.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #76

     
Arbago
 

Pomorzanin
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.032
Nr użytkownika: 38.089

 
 
post 25/06/2011, 22:09 Quote Post

QUOTE
Warto pamiętać, że koniec Rodezji i powstanie niepodległego państwa rządzonego przez czarną większość czyli Zimbabwe w 1980 zostało przywitane z sympatią na całym świecie w tym w Waszyngtonie i Londynie.
1789

Przepraszam za OT ale muszę sprostować.

Oficjalnie tak, dlatego, że Rodezja była państwem nieuznawanym i bądź co bądź rasistowskim. Rasistów od czasów Reinharda Heydricha nikt nie lubił, więc tym bardziej z zadowoleniem odnotowano upadek Rodezji. Jednak, moim zdaniem Waszyngtonowi upadek tego państwa nie był wcale w smak. Afryka była już prawie w całości opanowana przez utożsamiających się z Moskwą socjalistów. Antysocjaliści stracili kolejny przyczółek. Nie bez przyczyny rasistowska RPA przetrwał do końca zimnej wojny. Kiedy zimna wojna się skończyła ten cichy sojusznik nie był już Waszyngtonowi potrzebny i stał się kłopotliwy, dlatego apartheid się skończył.

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #77

     
1789
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 119
Nr użytkownika: 16.429

Mariusz Walenda
Stopień akademicki: mgr
Zawód: prawnik
 
 
post 26/06/2011, 19:13 Quote Post

Rządy labourzystów w Wielkiej Brytanii i demokratyczna administracja USA były z zasady niechętne reżimowi Iana Smitha. Natomiast rządom konserwatystów i republikańskiej administracji też było nie na rękę istnienie Rodezji rządzonej przez Smitha ale za wszelką cenę próbowano nie dopuścić do władzy lewicowych nacjonalistów i marksistów z ZAPU i ZANU. Ponieważ wszelkie próby pośrednie rozwiązania konfliktu jak choćby ustanowienie rządu Muzorewy i utworzenie Zimbabwe-Rodezji nie zyskały uznania i były niepopularne więc musiano ogłosić wybory w których po negocjacjach dopuszczono obydwie organizacje ruchu narodowowyzwoleńczego w Rodezji czyli ZANU i ZAPU.

Afryka w 1979 wcale nie była opanowana prawie w całości przez "utożsamiających się z Moskwą socjalistów". Istniały na kontynencie silne przyczółki Zachodu przede wszystkim: RPA kontrolujące Namibię i prowadzące wojny w Angoli i z Mozambikiem, Zair (najlepsze lata dyktatury Mobutu), Liberia, Nigeria, Wybrzeże Kości Słoniowej, Kamerun, Gabon, Senegal, Rep. Środkowej Afryki (za Bokassy i po nim), Czad, Somalia (rządzona przez proamerykańskich socjalistów), Sudan, Egipt, Maroko, Tunezja, Niger, Górna Wolta, Sierra Leone, Botswana, Malawi, Dżibuti.

W pozostałych krajach jeśli rządzili różnej maści socjaliści często łącząc marksizm, nacjonalizm i lokalne tradycje afrykańskie oraz antykolonializm odnosili się z dużą nieufnością do Moskwy i większość z nich zachowała autentyczną niezależność polityczną i ekonomiczną. Jednym z takich krajów było Zimbabwe rządzone przez prezydenta Mugabe, który utrzymywał równy dystans zarówno do Waszyngtonu, Londynu jak i Moskwy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #78

     
pepitosxxx
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 21
Nr użytkownika: 72.547

Piotr Waszak
Zawód: Uczeñ
 
 
post 6/01/2012, 18:55 Quote Post

Mugabe-jest tam 26 USD na osobę a więc najmniej na całym świecie! W dodatku powinien doprowadzić do demokratycznych wyborów.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #79

     
Arbago
 

Pomorzanin
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.032
Nr użytkownika: 38.089

 
 
post 6/01/2012, 21:34 Quote Post

QUOTE
Afryka w 1979 wcale nie była opanowana prawie w całości przez "utożsamiających się z Moskwą socjalistów".
1789

Przyznaję rację, że moje sformułowanie było nieco niefortunne.

Musimy jednak pamiętać, że jakakolwiek strata sojusznika w Afryce była dla USA, czy ZSRR bolesna. Tam toczyła się strategiczna gra. Utrata Rodezji oznaczała utratę głębi strategicznej dla RPA, co w dalszej perspektywie mogło oznaczać bardzo niekorzystną utratę samego RPA. Udało się jednak odłożyć agonię apartheidu aż do lat 90-tych.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #80

     
Kresowy
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 894
Nr użytkownika: 44.491

BANITA
 
 
post 26/04/2020, 10:33 Quote Post

Bokassa - przedstawiany jako szalony dyktator ze środka dżungli. Tylko że jego kraj, RŚA, jest pokryty sawanną, coś jak Czad albo Kamerun. Dlatego w czasach francuskich kolonii był z nimi zintegrowany.
Habre - kiedyś nie wiedziałem, że był okrutnikiem. Zginęło chyba 20 000 więźniów politycznych w więzieniach w latach 80.
Mobutu - wydaje mi się, że był porządek w Zairze za Mobutu, był taki reportaż w "Przekroju" ok. 87 roku. Dawał autonomię lokalnym wodzom plemiennym.
Mugabe - był intelektualistą, widziałem, że napisał artykuł do Britanniki o historii Zimbabwe. Kiedyś ogólnie na Zachodzie bardziej szanowano tych polityków, którzy wywalczyli niepodległość swoich krajów. Potem mocno skłócił się z Wielką Brytanią, wielu opozycjonistów ginęło potrąconych przez ciężarówki.
Gwinea Równikowa ma złą sławę, od niedawna ma ogromne złoża ropy.
Siad Barre w Somalii był jednych z okrutniejszych dyktatorów. Brutalnie stłumił rebelię późniejszego Somalilandu, miał wielu więźniów politycznych.

Takim wyznacznikiem okrucieństwa wydaje mi się fakt, że muszą interweniować kraje z zewnątrz. Tanzania obaliła Amina Dadę, Francuzi Bokassę, Nigeria musiała interweniować w Liberii.

Ten post był edytowany przez Kresowy: 26/04/2020, 10:37
 
User is offline  PMMini Profile Post #81

     
Drobnikow
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 367
Nr użytkownika: 105.189

Stopień akademicki: mgr
Zawód: doradca podatkowy
 
 
post 27/04/2020, 22:40 Quote Post

"Spoiler alert". Temat nie dla wrażliwych.

Nie ma czegoś takiego jak "najgorszy" dyktator podobnie, jak nie ma czegoś takiego jak "najlepszy" prezydent, "najskuteczniejszy" dowódca albo "najgłupszy" komentator sportowy.

No bo, jakiego narzędzia użyć do mierzenia zła dyktatora? Czy będzie to ilość zabitych (zamęczonych, zagłodzonych) ludzi? Czy oceniać przez wzgląd na to, który dyktator zniszczył bardziej rozwinięte państwo i doprowadził je do stanu gospodarczej i społecznej zapaści? Czy też, który był często pod wpływem narkotyków i sypiał z nieletnimi uczennicami? A może ten, w którego basenie w Villa Kolongo znaleziono krokodyla i 17 ludzkich szkieletów?

Wydaje mi się, że należałoby określić dokładniej, w jakiej subkategorii oceniani są dyktatorzy. W przeciwnym razie wypaczy to obraz sytuacji. Różni źli i gorsi przywódcy rządzili w różniących się od siebie krajach, dlatego też coś, co jest przypisywane jednemu z nich, nie koniecznie da się porównać do działania innych. Przykładowo, Etiopia jest krajem cyklicznie nawiedzanym przez suszę i głód (o czym pisali już inni forumowicze). O ile nie neguję wagi ludzkiego czynnika w wielkim głodzie z lat 1984-85 r., o tyle zjawisko głodu było w Etiopii nieuniknione. Z głodem nie musieli zmagać się np. Muammar al Kadafi ani Joseph-Desire Mobutu, dlatego przypisuje się im mniejszą liczbę zabitych niż Haile Mariamowi Mengistu. Czy słusznie? Czy, gdyby przyszło im rządzić w analogicznych warunkach, ich rządy obciążałoby mniej ofiar?

Trudno też np. porównywać Josepha-Desire Mobutu i Idi Amina. Jeden był pozującym na intelektualistę, łagodnym w stosunku do swoich bliskich (rodziny) człowiekiem, który niekiedy podejmował większy wysiłek, by nauczyć się czegoś nowego. Stopniowo doprowadził rządzony kraj do zapaści poprzez system chronicznej korupcji i nepotyzmu. Drugi natomiast był ledwo piśmiennym, porywczym człowiekiem, którego nie krępowały żadne wewnętrzne hamulce moralne. Upadek Ugandy rozpoczął się od razu po przejęciu władzy przez Amina.

Byli też dyktatorzy, którzy rządzili niewielkimi państwami i skala ich ekscesów niknie w porównaniu do innych, mających przywilej rządzić dużymi państwami. Czy dyktator Gwinei Równikowej Francisco Macias Nguema zasłużył na łagodniejszą ocenę, ponieważ informacje z tego niewielkiego kraju rzadko gościły na stronach gazet?

Myślę, że tego typu ogólne, bez doprecyzowania kategorii, rankingi są ahistoryczne.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #82

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.878
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 27/04/2020, 23:18 Quote Post

Dokładnie.

Choćby sama liczba zamordowanych tak naprawdę nic nie powie bez odniesienia do ogółu ludności.


@Kresowy
QUOTE
Bokassa - przedstawiany jako szalony dyktator ze środka dżungli. Tylko że jego kraj, RŚA, jest pokryty sawanną, coś jak Czad albo Kamerun.

Tak, tylko RŚA nie jest cała pokryta sawanną, a Bokassa urodził się akurat na tym kawałku, gdzie jest tzw. wilgotny las równikowy.

Także obejrzyj sobie zdjęcia jego słynnego cesarskiego pałacu w jakiej okolicy stoi. Od razu podpowiem, że to nie jest sawanna wink.gif.
 
User is offline  PMMini Profile Post #83

     
Kresowy
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 894
Nr użytkownika: 44.491

BANITA
 
 
post 28/04/2020, 8:18 Quote Post

Epoka takich dyktatorów skończyła się w 1990 roku.
Na początku lat 90. rozmawiałem w akademiku ze studentami z różnych krajów Afryki i byli oni w uniesieniu, że następuje demokratyzacja całego kontynentu. A to było 30 lat temu. Gładko poszło to w krajach mocno związanych z Francją i Wielką Brytanią.
Tak że dyktatorzy to okres 1970-90 mniej więcej. Był to skutek chaosu demokracji z lat 60., jaką wprowadzono na wzór zachodni.
Afrykanie myślą w kategoriach "całej Afryki". Jedno uniesienie przeżywali zdobywając niepodległość, drugie wprowadzając demokrację.
Afryka rozwija się, powstały dość mocne państwa, które już mają własną historię, własną gospodarkę.
 
User is offline  PMMini Profile Post #84

     
Drobnikow
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 367
Nr użytkownika: 105.189

Stopień akademicki: mgr
Zawód: doradca podatkowy
 
 
post 28/04/2020, 9:16 Quote Post

QUOTE(Kresowy @ 28/04/2020, 9:18)
Epoka takich dyktatorów skończyła się w 1990 roku.
Na początku lat 90. rozmawiałem w akademiku ze studentami z różnych krajów Afryki i byli oni w uniesieniu, że następuje demokratyzacja całego kontynentu. A to było 30 lat temu. Gładko poszło to w krajach mocno związanych z Francją i Wielką Brytanią.
Tak że dyktatorzy to okres 1970-90 mniej więcej. Był to skutek chaosu demokracji z lat 60., jaką wprowadzono na wzór zachodni.
*



Tak się wtedy powszechnie wydawało. Etos pierwszej połowy lat 90-tych był taki, że w Afryce następuje demokratyzacja (szerzej na ten temat M. Meredith "The Struggle for Democracy" w "The State of Africa", s. 378 - 411, Londyn 2006).

Niestety, demokratyzacja była wybiórcza: tacy przywódcy jak Jose Eduardo dos Santos, Omar al-Bashir, czy Robert Mugabe nie wycofali się na tylne siedzenie. Wkrótce także fetowani na zachodzie przywódcy pokazali swoje dyktatorskie oblicze: Paul Kagame (Anjan Sundaram "Złe wieści. Ostatni niezależni dziennikarze w Rwandzie), Yoweri Museveni, Isajas Afewerki i inni. Nawet demokratycznie wybierani prezydenci rozczarowali niedemokratycznymi metodami rządzenia: Jakob Zuma w RPA, Jonathan Goodluck w Nigerii (choć właściwie na początku nie został wybrany, tylko objął urząd po rażonym udarem prezydencie Yar'Adui).

Z upływem lat nawet dla największych optymistów stało się jasne, że sytuacja jest gorsza niż tylko same, nawet najbardziej bulwersujące, wybryki prezydentów. Na rozległych obszarach Afryki system rządów wzorowanych na europejskich ustrojach jest trwale niewydolny. Prowadzi on albo do tyranii, albo do państwa fasadowego rządzonego de facto przez oligarchów i miejscowe gangi.

Afryka nie podąża śladami Europy jeśli chodzi o ustrój i organizację społeczną.

QUOTE(Kresowy @ 28/04/2020, 9:18)
Afrykanie myślą w kategoriach "całej Afryki". Jedno uniesienie przeżywali zdobywając niepodległość, drugie wprowadzając demokrację.
*



Bardzo dobrze! Trzeba myśleć globalnie, działać lokalnie.

Ten post był edytowany przez Drobnikow: 28/04/2020, 9:16
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #85

     
Ambioryks
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.363
Nr użytkownika: 57.567

Stopień akademicki: magister
Zawód: animator kultury
 
 
post 3/05/2020, 15:10 Quote Post

Drobnikow: dyktatorzy z epoki zimnej wojny nieraz są nazywani "dyktatorami starego typu". W sensie że oni pojawili się albo w trakcie dekolonizacji, albo krótko po niej, i w mniejszym lub większym stopniu kreowali się na ojców narodów i często zyskiwali bardzo mocną pozycję.
Takimi byli np. Kwame Nkrumah w Ghanie, Samora Machel w Mozambiku, Ahmed Sekou Toure w Gwinei, Francisco Macias Nguema w Gwinei Równikowej, Jean-Bedel Bokassa w Republice Środkowoafrykańskiej, Hastings Banda w Malawi, Joseph Mobutu w Kongu, Julius Nyerere w Tanzanii, Kenneth Kaunda w Zambii i Robert Mugabe w Zimbabwe.
Pozycja obecnych afrykańskich dyktatorów na ogół nie jest już tak silna i niekwestionowana jak w okresie rywalizacji ZSRR i USA. To reżimy innego rodzaju. Junta wojskowa z mocnym przywódcą to nie to samo co rządy narcystycznego szaleńca nadającego sobie ogromną liczbę tytułów, kolekcjonującego odznaczenia i dokonującego regularnych masakr przeciwników politycznych.
Poza tym, o ile przed 1990 odsuwanie tych "ojców narodu" od władzy było rzadkością, o tyle w latach 90. miało miejsce wiele takich przypadków. Dożywotni dyktatorzy nie są już tak części jak wtedy.
 
User is offline  PMMini Profile Post #86

     
Drobnikow
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 367
Nr użytkownika: 105.189

Stopień akademicki: mgr
Zawód: doradca podatkowy
 
 
post 3/05/2020, 16:51 Quote Post

QUOTE(Ambioryks @ 3/05/2020, 16:10)
Drobnikow: dyktatorzy z epoki zimnej wojny nieraz są nazywani "dyktatorami starego typu". W sensie że oni pojawili się albo w trakcie dekolonizacji, albo krótko po niej, i w mniejszym lub większym stopniu kreowali się na ojców narodów i często zyskiwali bardzo mocną pozycję.
Takimi byli np. Kwame Nkrumah w Ghanie, Samora Machel w Mozambiku, Ahmed Sekou Toure w Gwinei, Francisco Macias Nguema w Gwinei Równikowej, Jean-Bedel Bokassa w Republice Środkowoafrykańskiej, Hastings Banda w Malawi, Joseph Mobutu w Kongu, Julius Nyerere w Tanzanii, Kenneth Kaunda w Zambii i Robert Mugabe w Zimbabwe.
*



No nie wiem. Z jednej strony wymieniłeś typowych tzw. "Big Men": Ahmeda Sekou Toure, Jean-Bedel Bokassę, Hastingsa Bandę, Joseph-Desire Mobutu i Roberta Mugabe. Ludzi, którzy na swój sposób ukradli Afrykanom niepodległość i przez dłuższy czas sprawowali nieograniczoną władzę dyktatorską. Z drugiej strony wymieniłeś Kwame Nkrumaha czy "Mwalimu" Nyerere, którzy przez większą część swoich rządów cieszyli się autentycznym poparciem obywateli (w obu przypadkach można mówić o rządach autorytarnych). Wpływy ideologiczne Kwame Nkrumaha i Juliusa Nyerere wykraczały daleko poza granice ich państw, były też nierzadko kopiowane - jako godne naśladowania wzorce - przez innych przywódców. Obaj przywódcy nie pasują do obrazu afrykańskiego Big Man'a i do zestawienia (notabene jeden stracił władzę w wyniku wojskowego zamachu stanu, drugi zrzekł się jej dobrowolnie).

Nie mogę doszukać się analogii, o której piszesz odnośnie dyktatorów z lat 90-tych i obecnych:

QUOTE(Ambioryks @ 3/05/2020, 16:10)
To reżimy innego rodzaju. Junta wojskowa z mocnym przywódcą to nie to samo co rządy narcystycznego szaleńca nadającego sobie ogromną liczbę tytułów, kolekcjonującego odznaczenia i dokonującego regularnych masakr przeciwników politycznych.
*



Teraz rządzi wojskowa junta czy narcystyczny szaleniec? Poza Sanim Abachą w Nigerii, Charlesem Taylorem w Liberii, Omarem al-Bashirem w Sudanie, Muammarem al Kadafim w Libii i Hosnim Mubarakiem w Egipcie trudno mi wymienić innych wojskowych dyktatorów na kontynencie zajmowanym przez 50 państw (zależy, czy liczyć z wyspami).

Na przykład Meles Zenawi nie był wojskowym ale sprawował władzę dyktatorską w Etiopii. Okres jego rządów znaczyły masakra protestujących na ulicach Addis Abeby po sfałszowanych wyborach, prześladowanie ludności Oromo, maskary w Ogadenie i setki więźniów politycznych. Sprawował władzę dożywotnio, przy czym jego śmierć w 2012 r. była dla reżimu na tyle kłopotliwa, że przez kilka dni ją ukrywano. Jako silny leader państwa ważnego w regionie, mógł liczyć na poparcie USA. Trzeba przyznać, że jako prezydent a następnie premier Etiopii miał profesjonalny PR. Jednak w sferze realnych faktów, czym władza M. Zenawiego różniła się od rządów Big Men'ów z lat 70-tych?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #87

6 Strony « < 4 5 6 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej