QUOTE
Zorganizował bojówki, które w nocy z 22 czerwca na 23 czerwca 1936 pod jego kierownictwem i pod hasłami antysemickimi opanowały zbrojnie na kilka godzin miasteczko Myślenice, akcja ta została później nazwana "wyprawą myślenicką". Rozbrojono posterunek policji i zerwano kable telefoniczne. W znajdujących się na rynku sklepach żydowskich stłuczono szyby wystawowe, a znajdujące się w nich towary zostały zniesione na rynek i podpalone. Co prawda kierujący akcją Doboszyński zabronił swoim ludziom jakichkolwiek aktów grabieży, a także stosowania przemocy fizycznej, ale w jego mniemaniu kradzież z żydowskich sklepów i zaplanowana chłosta władz miasta to nie była grabież i przemoc fizyczna. Na jego polecenie podjęto też próbę podpalenia synagogi, jednak skończyło się to jedynie wypaleniem niewielkiej dziury w podłodze w przedsionku świątyni. Nie udało się natomiast, tak jak pierwotnie planowano, ująć i wychłostać starosty Myślenic, który ukrył się w mieszkaniu swojej gosposi.
Nad ranem oddział dowodzony przez Doboszyńskiego wycofał się z miasteczka, policja wysłała za nim trzy grupy pościgowe, które w toku kilkudniowego pościgu dwukrotnie starły się z grupą Doboszyńskiego, kierującą się na południe w stronę granicy z Czechosłowacją. W wyniku walk grupa została rozproszona, a większość jej członków aresztowana. W starciu z policją i strażą graniczną dwie osoby poniosły śmierć (jedną z ofiar był Józef Machno), a jeden uczestnik został ranny. Sam Doboszyński mimo możliwości ucieczki do Czechosłowacji, po kilku dniach ukrywania się, 30 czerwca, dobrowolnie oddał się w ręce policji.
Podczas przesłuchania przez policję Doboszyński wziął całą winę na siebie. Sąd okręgowy w Krakowie skazał 36 oskarżonych na kary od 6 do 20 miesięcy więzienia, przy czym 20 z nich karę zawieszono, a 11 uniewinniono. Przywódca wyprawy stanął przed sądem 14 czerwca 1937 r. i był to jeden z najsłynniejszych procesów politycznych II Rzeczypospolitej. Akt oskarżenia obejmował m.in. wtargnięcie i zdemolowanie komisariatu policji, zawłaszczenie znajdującej się tam broni, zniszczenie i podpalenie kilku sklepów, wtargnięcie i zdemolowanie mieszkania starosty, rozbrojenie strażnika miejskiego i próbę popalenia synagogi. Swój czyn Doboszyński określał jako demonstrację przeciwko terrorowi policyjnemu panującemu w powiecie myślenickim, który uważał za symbol panującego systemu sanacyjnego. Sama akcja nie miała według niego na celu żadnego anarchistycznego zamachu. Ława przysięgłych uniewinniła Doboszyńskiego od wszystkich zarzutów, uznając, że działał w warunkach "wyższej konieczności". Ten sensacyjny wyrok odbił się szerokim echem w kraju i doprowadził do skasowania przez ministerstwo sprawiedliwości sądów przysięgłych na terenie dawnego zaboru austriackiego. Uniewinnienie zostało uchylone przez Trybunał Apelacyjny i po ponownej rozprawie w lutym 1938 r. we Lwowie uznano Doboszyńskiego winnym tylko jednego zarzutu: zagarnięcia broni z posterunku policji. Ostatecznie Sąd Apelacyjny we Lwowie skazał go na trzy i pół roku więzienia, które Doboszyński opuścił dzięki urlopowi zdrowotnemu w lutym 1939 r.
Cytuję za Wikipedią.
Jaki wlaściwie mial cel Doboszyński?
Czy był bohaterem? Świadzcyłyby o tym jego działania po wojnie.