Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
74 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Polski rynek książki historycznej - obraz, z perspektywy autora (ale nie tylko)
     
Woj
 

VIII ranga
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.891
Nr użytkownika: 25.745

Stopień akademicki: posiadam
Zawód: historyk
 
 
post 29/09/2008, 7:57 Quote Post

Tak w ogóle zaś nie bardzo wiem o co ten hałas. Nikt chyba w tym kraju chyba nie utrzymuje się wyłącznie z pisarstwa historycznego - a bodaj nawet dla nikogo nie stanowi ono głównego źródła dochodu. Owszem, jakies zyski z tego tytułu osiągnąć można - zawsze jednak konieczna będzie jakaś inna jeszcze praca. Czy będzie to zajęcie z historią związane, czy też nie - nie jest już kwestią pierwszoplaniową. Nawet jeśli pierwsza ewentualność jest pewnie bardziej dogodna.
Nie znam wystarczająco dobrze sytuacji na Zachodzie - ale czy tam jest jakoś zdecydowanie inaczej?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
Radosław Sikora
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.948
Nr użytkownika: 1.484

Radoslaw Sikora
Stopień akademicki: dr
 
 
post 29/09/2008, 8:10 Quote Post

Ten hałas, to krzyk rozpaczy ludzi, którzy muszą wybierać między "być" a "mieć". Cywilizacja rozwija się dzięki tym, którzy wybrali "być". Niestety nie przekłada się to na ich dobrobyt.
Ja mam obecnie ten sam dylemat. Mogę wykonywać zawód wyuczony, który właśnie robi się cholernie zyskowny (jestem specjalistą od spalania biomasy i pracę w tym kierunku znajdę wszędzie - czy to w Polsce, czy - jeszcze lepiej płatną - poza nią), tyle, że nie mam do tego serca. Czyli mogę robić szmal, choć świata to nie ulepszy.
Mogę też próbować ciągnąć to, co robię teraz. Czyli starać się wiązać jakoś koniec z końcem i zajmować się husarią. W to wkładam całą swą duszę, więc i efekty mam.
Tak prywatnie, to wybrałem trzecią drogę smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
Krzysztof M.
 

poilu
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.513
Nr użytkownika: 19.359

Stopień akademicki: ++++
Zawód: ++++
 
 
post 29/09/2008, 9:50 Quote Post

Trzecia droga jest jedyną z możliwych w takiej sytuacji. Czyli biomasa od 7.00 do 16.00 a husaria od 20 do 23.00. Innej drogi nie ma. Zycie z historii to mit, a zwłaszcza z pisania książek na ten temat. No chyba że jesteś nauczycielem na dwa etaty z nadgodzinami tak jak moja żona - zarabia całkiem nieźle. Natomiast ideał :"robić co lubię i mieć z tego kasę" to dylemat połowy ludzi na świecie. Nie jesteś w tym odosobniony...
W mojej sytuacji jest tak: mam zawód wyuczony, który wykonuję ale wykonywać nie chcę. A chciałbym wykonywać zawód do którego nie mam formalnych kwalifikacji. W tle jest historia, która nie jest moim zawodem i nie chcę żeby nim była. Wtedy bowiem przestałaby być moją pasją.

A z pisania książek to w naszym kraju żyją może Grochola, Sapkowski, Pilch...

Zrobił się tu trochę taki kącik wyśmiecania sfrustrowanego historyka, taka kozetka - ale może taki wątek jest potrzebny...
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 29/09/2008, 10:48 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Dziękuję za słowa wsparcia, jakie otrzymałem od części z Was. Cieszy mnie także, iż niektórzy z Was pokusili się o własną analizę rynku księgarskiego (szczególnie odnosi się to do Radka Sikory). Własna strona w Sieci, wzorem naszego znawcy husarii, jest jednym z projektów, jakie od jakiegoś czasu kiełkują w mojej głowie. Jest to plan awaryjny, gdy zawiodą inne środki przekazu.
W Waszych wypowiedziach pojawił się wątek uznania przez część społeczeństwa, iż niska płaca dla człowieka parającego się w mniejszym lub większym stopniu nauką stanowi normę, a wszystko inne jest aberracją. Niestety, ale zasada ta odnosi się częstokroć również do ludzi piszących książki. Dla wielu wydawców normą jest nie płacenie autorom lub płacenie im sum symbolicznych. Jest tak, gdyż wielu ludzi, podobnie jak wyraził to Wieniec w temacie leżącym u źródeł niniejszego topicu, czerpie radość z samej publikacji. Ci ludzie są wdzięczni za samą możliwość wydania ich pracy. Na takich autorów tylko czeka wydawca, bo przecież nie trzeba nic płacić, a facet jest szczęśliwy, że wydawca łaskawie zgodził się opublikować plon jego trudu i marzeń. Zdarza się, że autor nie rezygnujący z prawa do honorarium jest skreślany z listy potencjalnych osób publikujących w danej oficynie (mnie ten los nie spotkał, ale spotyka innych ludzi ze środowiska autorskiego). O innej jeszcze grupie autorów, czerpiących z publikacji zysk naukowy (muszą publikować, bo wymagają tego od nich zasady pracy na uczelni, już pisałem – oni też nie muszą brać sum symbolicznych, bo pensję mają). Tym samym wielu wydawców obsługuje w zasadzie dwie grupy autorów – obie tanim kosztem. Tymczasem nikt nikomu łaski nie robi, że wydaje jego książki. Autor może ją sobie wydrukować i postawić na półce, może dać do poczytania zaufanym znajomym, którzy nie opublikują jej pod własnym nazwiskiem (sam tak zrobiłem), może ją wreszcie zamieścić na własnej stronie internetowej. Innymi słowy – wcale nie muszę iść do redakcji oficyny X. lub Y, aby dzielić się z innymi przejawem moich rozmyślań. Jeśli robi to Stonewall (piszę teraz wyłącznie o sobie), to dlatego, że przynajmniej w części chcę zdyskontować własne wykształcenie (skoro jestem historykiem, to niech choć w części żyję z tego), a także pokazać tym, którzy na co dzień uważają mnie za nieudacznika, że też potrafię coś robić. Pisanie jest jedną z niewielu rzeczy, za które w życiu mnie chwalono (łącznie z pracownikami wszystkich oficyn, do jakich się zgłosiłem). Skoro robię coś dobrze w mniemaniu dużej liczby osób (nie znaczy to, iż uważam swoje pisarstwo za niedościgłe), to dlaczego nie mam spróbować żyć z tego, co robię dobrze?
Powiedzmy sobie jasno – autorzy bez wydawców żyć mogą, ale wydawcy bez autorów nie. Jak to rozumiem? My, autorzy, jesteśmy bazą (podstawą) całego rynku księgarskiego. Autor z plonem swojej pracy może zrobić co zechce. Tymczasem wydawca musi mieć co wydawać. Jeśli autor opublikuje swoje dzieło na własnej stronie w Internecie lub metodą chałupniczą da ją do przeczytania gronu swoich przyjaciół, to wtedy wydawca nie dostanie do rąk kolejnego artykułu, jaki może sprzedać. Naprawdę wydawca nie robi nikomu łaski (zwłaszcza ten nie płacący honorariów). Dlaczego mam publikować za darmo artykuł do czasopisma, które w kiosku lub księgarni będzie kosztować 20 złotych? Dlaczego to ja mam pracować społecznie, gdy wydawca społecznie nie pracuje? Za darmo mogę pisać w Historycy.org i robię to, gdyż Forum działa na zasadzie non-profit. Dlaczego wzywa się autorów do pisania za darmo, bo profesor X. lub Y. też napisał za darmo? Sugeruje się przy tym, że profesor robi to w szczytnym celu niesienia oświaty i inni powinni robić to samo. Dlaczego osoby reprezentujące wydawców ciągle przypominają o tym, że wydawca płaci podatki? Czyżby autorzy ich nie płacili? Dlaczego uważa się, że uprawianie historii to rodzaj hobby, a nie pracy, gdy grono innych osób zarabia mniej lub więcej na owym hobby wydając wspomniane książki? Dlaczego profesjonalny autor spotyka nieprofesjonalnych pracowników wydawnictw? Dlaczego dobrą książkę do druku kierują amatorzy? Dlaczego w niektórych wydawnictwach występują nieprawidłowości w procesie przygotowania do druku?
U podstaw całego rynku księgarskiego stoją autorzy, ludzie nie posiadający etatów w wydawnictwach. To od ich pracy zależy to, co ujrzymy w księgarniach. Świetnie jest, gdy dobry autor spotka się z dobrym wydawcą. Świetnie będzie, gdy do powszechnej świadomości dotrze fakt, że autor to nie jest człowiek żyjący z łaski wydawcy (czy też tej łaski potrzebujący), ale człowiek podtrzymujący cały system.
Jaki jest nasz rynek księgarski? Jak na nim prezentują się dzieła autorów polskich i zagranicznych? Wydawanie u nas publikacji autorów spoza Polski zasługuje na osobne omówienie, bo to temat sam w sobie. Myślę, że wiele jeszcze tutaj wniesiecie własnych obserwacji, bo każdy, kto tu bywa, ma styczność z owym rynkiem.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
keraunos
 

Protector Latinitatis
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 953
Nr użytkownika: 6.034

Stopień akademicki: jakiś jest ;)
 
 
post 29/09/2008, 11:03 Quote Post

Niestety tak jak Stonewall pisze bycie autorem nie jest zajęciem zyskownym. Akurat z historii nigdy nic nie napisałem, ale z innych dziedzin tak i zarobić się na tym nie da. Przynajmniej nie pracując na uczelni. Ja akurat mam ten komfort że pracuję co zmienia sprawę. Np. na uczelni u mnie robi się często tak, że jak ktoś wyda książkę dobrze ocenioną dostaje nagrodę rektora. I pieniądze ma się z nagrody. Też nie jakieś wielkie ale zawsze.

Jak już koledzy pisali choć to przykre to najlepiej mieć jakąś inną pracę a historią zajmować się hobbystycznie. Bo nasze społeczeństwo jako całość historia mało obchodzi i chyba może być tylko gorzej bo w społeczeństwach zachodnich zainteresowanie dawnymi czasami jest jeszcze mniejsze.

Pozdrawiam i życzę powodzenia wszystkim autorom smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
Count Dracula
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 625
Nr użytkownika: 41.034

wb
Stopień akademicki: uczen
Zawód: emeryt
 
 
post 29/09/2008, 11:21 Quote Post

QUOTE
Powiedzmy sobie jasno – autorzy bez wydawców żyć mogą, ale wydawcy bez autorów nie.


Życie nie znosi próżni. Wolny rynek wydawniczy też nie.
Proszę spróbować własnej działalności gospodarczej, lub zatrudnić się w prywatnej firmie, skąd można wylecieć z dnia na dzień.

QUOTE
Dlaczego osoby reprezentujące wydawców ciągle przypominają o tym, że wydawca płaci podatki? Czyżby autorzy ich nie płacili?


confused1.gif Widocznie nie rozliczał się Pan z PIT-u z uwzględnieniem honorarium autorskiego. Warto. A o co burzyli się "tfurcy i artyści" na pomysł obniżenia kosztów uzyskania?

Wiem, że za granicą nie warto pracować z Polakami, ale żeby podp... w kraju confused1.gif Musiała Pana spotkać ogromna przykrość.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #21

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 29/09/2008, 12:20 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Tak... rynek nie znosi próżni – próżnię wypełnią polskie edycje zagranicznych serii, które połowa zainteresowanych ściąga darmowo z Sieci (to nie moje słowa, to słowa Krzysztofa). Tak... próżnię wypełnią amatorskie książki zagranicznych autorów w jeszcze bardziej amatorskim przekładzie. Tak... amatorskie książki zagranicznych autorów zostaną okraszone ilustracjami (profesjonalne polskie nie). Amatorskich autorów określi się na okładce mianem „wybitnych historyków”, „wytrawnych znawców” itp. Okładkę książki (koniecznie twardą) oplecie wstążka informująca, iż pracę tę poleca duże czasopismo, internetowa księgarnia i ktoś tam jeszcze. Piszę jakąś abstrakcję? Nie... pamiętacie książki Bryana Perreta? Kto i co jeszcze wypełni próżnię? Wypełnią autorzy z przypadku piszący na zamówienie wydawnictwa pracę na dowolny wybrany przez wydawcę temat. Potem 5, 10 lub 20 forumowiczów napisze, że powstała książka, jaka winna nie powstać. Ja tymczasem gwiżdżąc na to wszystko pójdę rozrzucić ręcznie obornik na polu moich rodziców (w sumie gospodarstwo liczy 1 hektar – żeby ktoś nie myślał, że z obszarnikiem ma do czynienia). Potem wrócę z pola i zadzwonię do kolegi-informatyka z pytaniem, jak idzie mu z grafiką na moją stronę. Później odwiedzę Forum, gdzie przeczytam kolejny post kolegi cechującego się „cnotą ambicji” i „nieźle całkiem zarabiającą żoną-nauczycielką” (dwa etaty plus nadgodziny). Uśmiechnę się, pomyślę przez chwilę o 4 godzinach w szkole, które próbowałem ostatnio uzyskać i... wyjdę na podwórze, aby odgonić stadko 5 indyk prześladujących 1 na poły oskubaną kurę.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
Krzysztof M.
 

poilu
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.513
Nr użytkownika: 19.359

Stopień akademicki: ++++
Zawód: ++++
 
 
post 29/09/2008, 12:27 Quote Post

QUOTE(Stonewall @ 29/09/2008, 12:20)
Później odwiedzę Forum, gdzie przeczytam kolejny post kolegi cechującego się „cnotą ambicji” i „nieźle całkiem zarabiającą żoną-nauczycielką” (dwa etaty plus nadgodziny). Uśmiechnę się, pomyślę przez chwilę o 4 godzinach w szkole, które próbowałem ostatnio uzyskać i... wyjdę na podwórze, aby odgonić stadko 5 indyk prześladujących 1 na poły oskubaną kurę.
*



Ależ skąd - nic nie musisz. Możesz usiąść i płakać...
Pozdrawiam i wyłączam się z tej dyskusji bo zaczęła się robić żenująca. dry.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 29/09/2008, 13:22 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Nie płaczę, bo też już dawno nie byłem tak zdeterminowany w walce z losem (ten los nie szczędzi mi także radosnych chwil, bo każdy wschód słońca napełnia mnie pozytywnymi uczuciami, podobnie jak śpiew ptaków i możliwość zjedzenia świeżego jajka – rarytasu niedostępnego ludziom z miast). Widzę jednak jak słowa prawdy kolą w oczy niejednego z Was. Tak... to moja prawda, prawda bezrobotnego z wyższym wykształceniem, pisarza i historyka. Każdy ma własną prawdę, ale ja nie zaprzestanę przedstawiania tej, która jest moją. Każdemu z Was życzę powodzenia na drogach życiowych, również w pracy autorskiej.
Krzysztofie! Jeśli przypomnisz nazwisko francuskiego oficera z czasów Wielkiej Wojny, którego książki szukasz, wtedy sprawdzę w zasobach, do jakich mam dostęp, czy jest tam obecna (może inne prace z tych zasobów zainteresują Cię).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
Krzysztof M.
 

poilu
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.513
Nr użytkownika: 19.359

Stopień akademicki: ++++
Zawód: ++++
 
 
post 29/09/2008, 14:03 Quote Post

QUOTE(Stonewall @ 29/09/2008, 13:22)
Drodzy Forumowicze!
Nie płaczę, bo też już dawno nie byłem tak zdeterminowany w walce z losem (ten los nie szczędzi mi także radosnych chwil, bo każdy wschód słońca napełnia mnie pozytywnymi uczuciami, podobnie jak śpiew ptaków i możliwość zjedzenia świeżego jajka – rarytasu niedostępnego ludziom z miast). Widzę jednak jak słowa prawdy kolą w oczy niejednego z Was. Tak... to moja prawda, prawda bezrobotnego z wyższym wykształceniem, pisarza i historyka. Każdy ma własną prawdę, ale ja nie zaprzestanę przedstawiania tej, która jest moją. Każdemu z Was życzę powodzenia na drogach życiowych, również w pracy autorskiej.

*



Nie znoszę moralizować, ale...
Głową muru nie przebijesz - Stonewallu, ten świat jest już tak urządzony. Nie ty i nie ja go urządzaliśmy. Jedni mają pod górkę a inni wręcz odwrotnie. Pracując w pomocy społecznej w wiejskim środowisku stykam się z tym codziennie (i obym tylko takie miał tu problemy!). Złotej rady nie ma - każdy musi znaleźć sam swoje miejsce w życiu. Prawda to banalna do bólu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #25

     
Primo!
 

ex moderator
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 3.066
Nr użytkownika: 2.660

Marcin ...
 
 
post 29/09/2008, 16:02 Quote Post

Cóż mogę napisać... Podzielam sporą część spostrzeżeń i uwag, które przedstawił Stonewall.

Mnie jednak życie skutecznie oduczyło idealizmu (chociaż pewnie nie do końca, skoro jeszcze udzielam się na tym forum). Nie karmię się żadną "misją" historyka, nie oczekuję słów uznania, ani poklasku. Nie spodziewam się, że kiedykolwiek ktoś doceni moją wiedzę, wykształcenie, pasję i zaangażowanie. Wszystko, co w życiu robię na zasadzie non-profit, łącznie z aktywnością na tym forum, robię tylko dla własnej egoistycznej przyjemności. Na nikogo nie liczę, nie mam wobec nikogo żadnych oczekiwań. Tym bardziej doceniam wszelkie przejawy sympatii i udzieloną mi pomoc ze strony obcych osób. Sam również staram się skutecznie pomagać.

W realiach powszechnie panującego "darwinizmu społecznego" martwię się głównie o to, żeby utrzymywać się na powierzchni. Idealizmu, ambicji intelektualnych i wydumanej megalomanii historyka do garnka nie włożę.
Marcinie, wszelkie frustracje są zawsze destruktywne. Rozumiem, że czasem jest dobrze przed kimś wyżalić się i usłyszeć (przeczytać) słowa otuchy, ale przede wszystkim należy szukać dróg wyjścia z impasu i apatii. Domyślam się, dlaczego Twoje wypowiedzi miały tak bardzo osobisty charakter. JEŚLI SAM SOBIE NIE POMOŻESZ, NIKT CI NIE POMOŻE. Życzę Ci więcej siły wewnętrznej w zmaganiach z szarą rzeczywistością bez oglądania się na łaskę innych (wydawców, redaktorów etc.). I życzę Ci sukcesu we wszystkich przedsięwzięciach, których się podejmiesz. Bo takich ludzi, jak Ty jest bardzo mało i niestety coraz mniej.

Pozdrawiam! rolleyes.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

     
Count Dracula
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 625
Nr użytkownika: 41.034

wb
Stopień akademicki: uczen
Zawód: emeryt
 
 
post 29/09/2008, 16:32 Quote Post

QUOTE
Bo takich ludzi, jak Ty jest bardzo mało i niestety coraz mniej.


Jest coraz więcej. U nas UP wziął się onegdaj na taki sposób, że dawał przydziały do pracy za 500 zł (brutto) do pewnej uczelni. Kto odrzucił, a odrzucali wszyscy, dojazd kosztował 1/2 zarobku, skreślano go z listy bezrobotnych. Proste?

Bloki opustoszały z młodych ludzi, kto może ucieka za granicę. Nie ma takiej rodziny, z której syn czy córka, nie jest w Anglii, Irlandii, Norwegii, etc.
Pozostali, ci których rodzice mieli "dojścia" lub ci, którym wystarczy uchlać się i rozpierdzielić np. potężną latarnię sad.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #27

     
Shell
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.115
Nr użytkownika: 19.685

 
 
post 29/09/2008, 16:50 Quote Post

QUOTE(Count Dracula @ 29/09/2008, 16:32)

Pozostali, ci których rodzice mieli "dojścia" lub ci, którym wystarczy uchlać się i rozpierdzielić np. potężną latarnię sad.gif
*


hmmm, mocno kontrowersyjna teza... confused1.gif
ciężko zapracowałem na to kim jestem i co mam, bez dojść, a za granicę się nie wybieram jak dziesiątki moich znajomych a także jak i dziesiątki innych znajomych, którzy wyjechali, zobaczyli, że nie ma "eldorado" i wrócili...
powiedziałbym raczej, że teraz trend -po gigantycznym boomie który zakończył się gdzieś 2 lata temu tak naprawdę- jest odwrotny- wyjeżdżają całkowici desperaci, którzy w ogóle sobie nie radzą w Polsce po czym...wracają na tarczy bo "tam" nie radzą sobie jeszcze bardziej...

w ogóle po raz kolejny bardzo ciekawie zapowiadająca się dyskusja na temat sytuacji wydawnictw, wydawców a przede wszystkim autorów przerodziła się w osobiste żale, złośliwości i generalizujące uwagi...a zapowiadało się bardzo ciekawie...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #28

     
Łukasz Przybyło
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 712
Nr użytkownika: 38.774

Stopień akademicki: dr n.w.
Zawód: analityk finansowy
 
 
post 29/09/2008, 19:04 Quote Post

Ja jestem w takim razie w doskonałej sytuacji. Mam dobrą (nawet bardzo dobrą) pracę. Kończe studia doktorskie. Na ksiązki mnie stać. Mam w sumie trochę czasu na pisanie (głównie nocami i w czasie łikendów). Problemu z wydaniem książki nie miałem - czym byłem zaskoczony rolleyes.gif Zapłacili calkiem nieźle (ubezpieczyłem samochód smile.gif ) i płacą jeszcze cały czas. Co wiecej słysze dobre opinie o swojej książce. Ktoś kupił 4000 egzemplarzy od Bellony więc nie jest to kilku - kilkunastu pasjonatów - jak piszą niektórzy. Jestem bardzo zadowolony.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
Gronostaj
 

Dławiciel Brabancki
*********
Grupa: Banita
Postów: 5.155
Nr użytkownika: 31.572

Zawód: BANITA
 
 
post 29/09/2008, 19:05 Quote Post

Smutne to wszystko. Ja się na rynku nie znam, ale w pełni Was rozumiem. Szczęście ma ten kto mieszka na wsi i ma gospodarstwo ( tak jak na przykład ja rolleyes.gif ), ale w mieście to po prostu szok. Ostatnio byłem jeden dzień we Wrocławiu, w takiej galerii handlowej notorycznie brano mnie za bezdomnego i dawano pieniążki. rolleyes.gif Doszedłem do wniosku, że w dużym mieście nie wytrzymałbym tygodnia, czuje się tam jakieś takie przeogromne napięcie, hałas, stres i pośpiech. Pracy nie ma, czasu nie ma, pieniędzy nie ma, a co najgorsze mało jest dzisiaj takich dobrych, honorowych ludzi starej daty, którzy by pomogli. Kiedyś to się tam flaszkę z kimś obaliło i dana sprawa była załatwiona, a teraz to już tak nie ma. Potomek chłopów pańszczyźnianych jest teraz dyrektorem prywatnej firmy, a szlachcic ociera się o samo dno. Nic tylko się zastrzelić, albo schlać się jak świnia. wink.gif

Pozdrawiam!
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

74 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej