|
|
Przypisy, Nie lubię
|
|
|
|
Czy znany jest forumowiczom jakiś racjonalny powód, dla którego w wielu mniej lub bardziej naukowych książkach przypisy umieszcza się na końcu rozdziału lub zgoła na końcu treści? Mnie osobiście okrutnie to drażni. Czy istnieje jakaś przyczyna, która nie pozwalała by umieszczać przypisów n a dole strony?
|
|
|
|
|
|
|
|
Mnie też to drzaźni, ale są chyba dwie szkoły umieszczania przypisów w książkach, a ta druga jest tą, którą wymieniłeś. Nie widzę tutaj żadnych powodów dla umieszczania w ten sposób przypisów poza widzi mi się autora pracy. Z drugiej strony słyszałem kiedyś, że ponoć dzięki temu praca jest bardziej przejrzysta. Jakoś to do mnie nie przemawia.
|
|
|
|
|
|
|
|
A kto lubi skakać ciągle na koniec książki? Trzeba czytać na dwie zakładki, nie ma rady. A i tak męczące.
|
|
|
|
|
|
|
|
Co do książek, w których przypisy wogóle umieszcza się na końcu, to powinno się ułatwić życie czytelnikowi w ten sposób, że żywa pagina informuje do jakiego miejsca w książce odsyłają przypisy zgromadzone na danej stronie. Umieszczenie przypisów na końcu treści bądź rozdziału mówi o tym, że tekst główny jest ważniejszy i nie trzeba przerywać sobie lektury nurkowaniem w przypisach. Czasem jest jeszcze inny powód - niektóre przypisy są strasznie rozbudowane, umieszczenie ich na końcu, nie powoduje zaburzeń głównego tekstu, typu że na stronie mamy dwie linijki tekstu głównego i monstrualnego przypisa lub kilka przypisów - przypadek choćby H. Wolframa, Historii Gotów, o ile pamiętam - to każda z podstawowych wersji językowych posiada przypisy odautorskie na końcu, polska rownież. Ps. Mnie to nie drażni.
|
|
|
|
|
|
|
|
Spotykam wypowiedzi, że według wydawcy takie umieszczenie przypisów jest bardziej przyjazne dla przeciętnego czytelnika zaś przypisy pod tekstem sprawiają wrażenie książki zbyt naukowej i przez to zniechęcają.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(welesxxi @ 17/08/2012, 13:13) Spotykam wypowiedzi, że według wydawcy takie umieszczenie przypisów jest bardziej przyjazne dla przeciętnego czytelnika zaś przypisy pod tekstem sprawiają wrażenie książki zbyt naukowej i przez to zniechęcają. Czyli wedle wydawców przeciętny czytelnik nie czyta przypisów? Czy woli zamiast rzucic okiem na dół strony przewracać za każdym razem kartkami w poszukiwaniu odpowiedniego przypisu na końcu książki. Przypisy na końcu książki potrafią mieć ponad 100 stron. Szukanie takiego bez zakładki to męka...
Ten post był edytowany przez emigrant: 17/08/2012, 14:21
|
|
|
|
|
|
|
|
Z tymi przypisami, to zależy jak na to spojrzeć. Jeśli faktycznie przypisy są niejako dodatkiem, i ich znajomość nie jest potrzebna do zrozumienia tekstu głównego, to mogą być na końcu. Osobiście nie sprawdzam każdej informacji w przypisach - wytrąca mnie to z czytania. I zgadzam się, że niekiedy przypisów jest za dużo - potrafią zajmować połowę, albo i 3/4 strony...
Inna sprawa, jak są numerowane przypisy na końcu książki. Osobiście wolę numerowanie ciągłe dla całej książki, jak np. w "SS. Historia pisana na nowo", a nie podział przypisów na rozdziały i numerowanie ich od 1.
Ten post był edytowany przez master86: 17/08/2012, 15:11
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE przypisy pod tekstem sprawiają wrażenie książki zbyt naukowej i przez to zniechęcają. Ale mnie szło właśnie o książki co najmniej popularno- naukowe.
|
|
|
|
|
|
|
|
to jest niepraktyczne po prostu...
|
|
|
|
|
|
|
|
Przypisy umieszczane bezpośrednio pod tekstem są dużo wygodniejsze, bo można zerknąć w nie od razu bez potrzeby wertowania kartek. Taki sposób zamieszczania przypisów jest sensowniejszy nawet wtedy, gdy przypis zajmuje dużą część strony.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE bez potrzeby wertowania kartek. Co jest okrutnie drażniące i wymaga, jak pisał Emigrant, licznych zakładek...
|
|
|
|
|
|
|
|
Właściwie to jednej zakładki, o ile już używać zakładek, akurat jeśli mi zależało na lekturze przypisów to rzeczywiście używałem - dobra metoda. Strasznie marudzicie, aż mi się wesoło robi, gdy wyobrażam sobie, gdy czytacie choćby Jonesa "The Later Roman Empire" vol. I-III, gdzie vol. III to przypisy i ilustracje dla dwóch wcześniejszych tomów, ewentualnie Ernsta Steina, Histoire du Bas-Empire, tom I, który składa się z dwóch oddzielnych woluminów, w pierwszym tekst, w drugim - przypisy, mapy i ilustracje. Podstawowym plusem takiego rozwiązania był koszt składu tych książek.
|
|
|
|
|
|
|
|
Przywołany tytuł H. Wolframa to koronny przykład mega-skomplikowania lektury książki. Z drugiej jednak strony, te przypisy to wielka kopalnia wiedzy, więc grzechem by było ich zignorowanie. Ostatnio też przyszło mi przeczytać tom poświęcony 55-lecia naukowej kariery prof. Tyszkiewicza, gdzie przypisy pomieszczone są na dole tekstu. Problem w tym, że nie dość, że występują często, to jeszcze są rozbudowane i poruszają ważkie sprawy. Osobiście łapię się na tym, że irytują mnie odnośniki na końcu tekstu, ale też przypisy pod tekstem kiedy są rozległe. Obydwa przypadki doprowadzają do zdekoncentrowania i wybicia z lektury. Ostatnio też przychodzi mi na myśl, że czuję się komfortowo, kiedy czytam tekst, w którym są odwołania w stylu "archeologicznym" - w środku tekstu. Ale tutaj też trzeba uważać, bo jak autorowi zachce się przytaczać dziesięciu innych autorów, którzy poruszali ten sam problem co on, to już nie jest tak do śmiechu. Albo też, jak zachce mu się dawać swoje komentarze, na tzw. marginesie, do problematyki poruszanej w tekście głównym, to już jest łamigłówka! Sposób jest jeden: trzeba nauczyć się z tym żyć i przerabiać to, co podadzą w książce. Trzeba być przygotowanym na wszystkie ewentualności.
vapnatak
|
|
|
|
|
|
|
|
Kwestia przypisów na końcu książki to rzecz o tyle skomplikowana, że każdy autor inaczej wyobraża sobie przypisy. Przykładowo: w serii Dzieje Europy PIW albo w trylogii Runcimana przypisy są na końcu i mi to w ogóle nie przeszkadza, bo są przeważnie odwołaniami do źródeł/opracowań. Natomiast w najnowszej edycji Mieszka II G. Labudy przypisy są na końcu - i zawierają kolosalne informacje, także chcąc nie chcąc muszę skakać między tym a tym. Podobnie byłem zniesmaczony przypisami na końcu Ottona III Strzelczyka. Tym bardziej, że te informacje mogły się znaleźć w tekście. Przypisy na końcu strony ułatwiają lekturę, chociaż użyte z przesadą zamieniają ją w gehennę. Vapnatak poruszył ciekawą kwestię: otóż do jakiego stopnia dywagacji autor może posunąć się w przypisach. Czy przypisy winny zawierać jedynie odnośniki do literatury przedmiotu i źródeł, ewentualne wyjaśnienia odautorskie i względnie tłumaczenia, czy też może w nich dopuścić nawet do rozwiązywania pomniejszych problemów niezwiązanych bezpośrednio z tematem pracy (v. G. Labuda, Mieszko II).
|
|
|
|
|
|
|
|
Uważam, nawiązując do ostatniego wątku, że problem ten nie zostanie rozwiązany. To nazbyt indywidualna sprawa, do której podchodzi osobiście każdy z autorów wstawiający w swych pracach przypisy. Dalej też podtrzymuję swoje zdanie, że trzeba się mierzyć z wszystkim co też nam wpadnie w ręce. Jestem też zdania, że nie mam nic przeciwko rozbudowanym odnośnikom. Stąd też nie wtrącałbym do jakiegoś jednego wzoru, który miałby określać ich zawartość. Kiedyś z kolegą rozmawialiśmy na temat biografii Henryka Sandomierskiego, która ukazała się kilka lat temu w Wydawnictwie Avalon. Pamiętam, śmialiśmy się z jednego odnośnika, w którym Szanowna Autorka do terminu "rycerz" wstawiła przypis o treści mniej więcej takiej: "Rycerz jeździł na koniu"... Warto też pamiętać o rozwagę w stawianiu odnośników czy to będzie działało w pozytywną stronę, a może przeciwnie (i gorzej!) w negatywną.
vapnatak
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|