Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
12 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Las Śmierci. Działania w Wilderness - M. Rychter
     
ticon1758
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 21
Nr użytkownika: 81.798

Mariusz Rychter
Stopień akademicki: mgr
Zawód: nauczyciel
 
 
post 22/08/2013, 19:20 Quote Post

Witam ponownie wszystkich Forumowiczów a szczególnie p. "Stonewalla"
Ponieważ mam sporo do napisania, a już dziś straciłem prawie całą swa replikę dla tegoż forum, swą odpowiedź podzielę na kilka krótszych postów. Jest ona też odpowiedzią na pytania zawarte na innych forach.
1. Do p. "Stonewalla". Bardzo sobie cenię pańskie komentarze nt. mej pracy, a "sprawa Chattanoogi" dotyczy zupełnie innego postu. Bitwa ta nie pojawia się w mej książce z prozaicznego powodu - nie było tam Armii Północnej Wirginii, nad Chickamaugą był korpusu Longstreeta, dlatego opisałem ją, zwracając jednak znacznie większą uwagę na to co robił dowódca I Korpusu ANV, a nie reszta Armii Tennessee. Podobnie ktoś był zdziwiony, że nie pociągnąłem swej pracy dalej aż do Spotsylvanii włącznie. W porządku, ale wtedy książka ta miałaby nie 450 a 750 stron, i byłaby gigantem. Zresztą i tak należy do najdłuższych w tej serii Infortu. Cena też oczywiście by wzrosła. I tak jest ok. 50zł i kilka osób już mówiło, że to dużo. A gdybym dołączył Spotsylvanię, to wzrosłaby do 70-80 zł? Czy zresztą przy takiej objętości nie trzeba by wydać jej z twardą okładką? To też generuje koszty. Alternatywą może być tylko wyrzucenie kilku mniej potrzebnych rozdziałów,zdjęć, czy mapek ale wtedy znów byłyby komentarze, że za mało szczegółów itd. I tak nie wszystko, co bym chciał, zamieściłem. Ale jestem zadowolony, bo wyszedł chyba wariant optymalny. Od dłuższego czasu czytam różne wpisy na tym forum. Z większością się zgadzam, z niektórymi nie. Każdy ma chyba jakąś wizję, tego co chciałby przeczytać i w jakiej formie. Ja też mam, dlatego zdecydowałem się kampanię "Overland" podzielić na trzy części - bo to najbardziej logiczne - Wilderness, Spotsylvanię i Cold Harbor (w tym North Anna), Podobnie robią Amerykanie, choć czasem jak G. Rhea wstawiają część czwarta czyli właśnie North Annę. To tyle nt. zawartości mej książki.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
smiglu
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 568
Nr użytkownika: 51.785

Michal Smigielski
Stopień akademicki: magister
 
 
post 22/08/2013, 19:50 Quote Post

Ja mam tylko jedno pytanie do autora. Czy dwie pozostałe części są już napisane, czy jest Pan w trakcie? Z ostatniego wpisu sugeruję, że Spotsylvania jest ukończona. Pozdrawiam!
 
User is offline  PMMini Profile Post #17

     
ticon1758
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 21
Nr użytkownika: 81.798

Mariusz Rychter
Stopień akademicki: mgr
Zawód: nauczyciel
 
 
post 22/08/2013, 20:04 Quote Post

Część II
2. Wizyta Rosjan w Nowym Jorku. Przybyli dokładnie 11 września (!) 1863r - pierwsza fregata "Oslabja", potem jeszcze pięć kolejnych okrętów. Dowodził nimi kadm. Stefan S. Lisowski (kolejny Polak?). Pobyt w Stanach był wyjątkowo miły - wizyty o oficjeli, bale, zwiedzanie Nowego Jorku i Waszyngtonu. Przyjęcie z udziałem Lincolna w Białym Domu. Gdy wpływali do Nowego Jorku, orkiestra US Navy grała "Boże Chroń Cesarza". Pełna idylla. A u nas Powstanie Styczniowe. Super. A że Lincoln gościł też jakiś Polaków? Dziś też ciągle tam jeżdżą nasi przywódcy. A wizy jak były, tak są.
3. Zdania co do zwycięzcy w Wilderness nie zmienię. Zostanę przy opinii, że mimo wszystko to konfederaci zwyciężyli, choć nie była to decydująca wiktoria. Niestety, czuję, że ze Spotsylvanią będzie podobnie,o ile nie gorzej, zwłaszcza, że to Unia zdobyła tam ponad 20 dział, kilkadziesiąt sztandarów i mnóstwo jeńców. Co do bitwy pod Sadową, to sprawa jest prostsza, bo trudno wątpić w zwycięstwo Prusaków, choćby i stracili więcej sztandarów czy armat. Przykładem na kontrowersyjne zwycięstwo jest dla mnie Iława Pruska czy nawet bitwa morska koło Savo (taktycznie wygrali Japończycy, ale strategicznie już chyba nie). Zresztą p. Murawski w książce o bitwie pod Akcjum doszedł do wniosku że to Marek Antoniusz i Kleopatra ja wygrali, a to już jest dość odważna opinia, choć jak się coś dobrze uzasadni...
Mogę zapewnić p. "Stonewalla", że już w pierwszym rozdziale "Spotsylvanii" przedstawiam radość żołnierzy Unii z dalszego marszu na południe. Po prostu 7 maja jest linią graniczną między Wilderness i Spotsylvanią, dość trudną zresztą do poprowadzenia, bo oba starcia się właściwie zazębiały. Tak sobie zaplanowałem, że część 2. rozpocznie się właśnie od powzięcia przez Granta decyzji o kontynuacji ofensywy i wzrostu morale w Armii Potomaku.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 22/08/2013, 20:27 Quote Post

Panie Mariuszu!
„Las Śmierci” uważam za książkę bardzo ciekawą. Krąg osób zainteresowanych wojną secesyjną jest w Polsce dość spory i ciągle jeszcze rośnie. Myślę zatem, że Pańskie prace znajdą licznych odbiorców.

Winien jestem Panu odpowiedź na pytanie o Weronę. Rannych z pól bitewnych przed Solferino nie brakowało. Nie przypadkiem po pierwszych bitwach wojny włoskiej 1859 roku wykonano najstarsze znane fotografie poległych żołnierzy. Liczbę rannych i to znacznie przewyższali chorzy. Głównym sprawcą tak wielkich strat w armii austriackiej okazał się tyfus. Wspominał Pan wojnę krymską, lecz nie wiem, czy zdaje sobie Pan sprawę, że monarchia habsburska, oficjalnie w wojnie tej nie biorąca udziału, utraciła podczas zajmowania Księstw Naddunajskich dwukrotnie więcej żołnierzy, niż armia brytyjska w całym tym konflikcie. Cholera wraz z innymi chorobami usunęła wówczas z tego świata ok. 40 tys. wojaków austriackich. Dla mnie osobiście właśnie konflikt krymski oznacza największą klęskę wojenną Austrii w II połowie XIX wieku, a nie Solferino lub Sadowa. Myśli tej nie będę rozwijał, bo nie czas i miejsce na to. W każdym razie okresowi 1853-1856 warto raz jeszcze się przyjrzeć. Ciekawią mnie choćby szpitale rosyjskie z tego właśnie periodu. Czy i one były brane pod uwagę przez czytanych przez Pana autorów?

O wydarzeniach wojennych roku 1859 w kontekście konfliktu między stanami pisałem w innym miejscu niniejszego forum. Pozwoliłem tam sobie podkreślić jeszcze jeden walor Pańskiej książki:
http://www.historycy.org/index.php?showtop...dpost&p=1235350
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
ticon1758
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 21
Nr użytkownika: 81.798

Mariusz Rychter
Stopień akademicki: mgr
Zawód: nauczyciel
 
 
post 22/08/2013, 21:46 Quote Post

Panie "Stonewallu"
Musze przyznać, że o ile tematyka Wojny Krymskiej jest dość popularna w krajach anglojęzycznych, choć głównie z perspektywy brytyjskiej, to już z wojną 1870-71 jest znacznie gorzej. Z wojną 1866 zupełnie źle, a wojna 1859r. to katastrofa. Faktycznie istnieją chyba tylko dwie współczesne monografie Solferino i Magenty, w tym jedna to Osprey. Co do szpitali to główny temat to F. Nightingale i coś tam o szpitalach brytyjskich 1854-55. Jest tez praca, chyba z epoki, p. Baudensa o służbie sanitarnej w Armii Francuskiej podczas Wojny Krymskiej. Rosjanie i Turcy praktycznie nie istnieją. W tym, co mam nie ma niestety wzmianki o służbie medycznej w Rosji czy Austrii (czy jakichkolwiek dużych szpitalach). Mogę podejrzewać, że nie odbiegała ona "jakością" od brytyjskiej czy francuskiej, a jeśli już to na minus (czy to w ogóle możliwe?). Co ciekawe, na Amazon jest Sadowa 1866 p. Dzieszyńskiego. Zresztą i Amerykanie i Brytyjczycy używają raczej nazwy Koniggraz niż Sadowa. Co do niewielkich moim zdaniem różnic między szpitalem "napoleońskim", a "secesyjnym", to wiem, że środki przeciwbólowe były znaczącym krokiem do przodu, ale już sprawa czystości, aseptyki, antybiotyków itd. faktycznie nie istniała. Skoro ciągle więcej ofiar powodowały epidemie niż kule przeciwnika, to nie można moim zdaniem mówić o znaczącej poprawie. I tak było znacznie lepiej niż podczas Wojny Krymskiej, ale to chyba zasługa wprowadzenia wzorców p. Nightingale i jej podobnych na amerykański grunt , no i oczywiście uczenie się na własnych błędach.
A nawiązując do wpływów Francji w US Army, to przecież jaki może być bardziej widoczny przykład niż nazwanie podstawowego działa 12-funtowego "Napoleonem" (i tak prototyp był z Francji) czy formowanie pułków żuawów. No, ale i my obecnie mamy amerykańskie F-16,, fregaty "made in USA" i w przyszłości pewnie Black Hawki,

Do p. Śmiglego. Spotsylvania jest gotowa w 90%. Myślę, że skończę ja do końca września.

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
rhetor
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 857
Nr użytkownika: 3.405

Jan Szkudlinski
Stopień akademicki: dr
Zawód: historyk, tlumacz
 
 
post 23/08/2013, 7:34 Quote Post

Akurat po Wilderness w sztabie Granta/Armii Potomaku o tym, że bitwa została (znowu) przegrana, przekonani byli właściwie wszyscy. Poza Grantem.
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
Tegetthoff
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 835
Nr użytkownika: 59.003

Zawód: adwokat
 
 
post 23/08/2013, 8:15 Quote Post

QUOTE(ticon1758 @ 21/08/2013, 13:48)
Będzie ciąg dalszy. Dokładnie Spotsylvania C.H.-Yellow Tavern, a potem coś innego o wojnie secesyjnej, ale tematu tym razem nie zdradzę. Powiem tylko, że będzie w "cienkiej serii" Infortu.
*


QUOTE(ticon1758 @ 22/08/2013, 20:20)
(...) zdecydowałem się kampanię "Overland" podzielić na trzy części  - bo to najbardziej logiczne - Wilderness, Spotsylvanię i Cold Harbor (w tym North Anna), Podobnie robią Amerykanie, choć czasem jak G. Rhea wstawiają część czwarta czyli właśnie North Annę.
*


QUOTE(ticon1758 @ 22/08/2013, 22:46)
Spotsylvania jest gotowa w 90%. Myślę, że skończę ja do końca września.
*



Jeżeli dobrze zrozumiałem:
1. Działania w Wilderness 5–6 maja 1864 wydane smile.gif
2. Spotsylvania C.H.-Yellow Tavern gotowe w 90% w serii Bitwy/Taktyka
3. coś innego o wojnie secesyjnej w serii Pola Bitew w planach
4. Cold Harbor(w tym North Anna) confused1.gif

Czy Cold Harbor jest w planach, po tym tajemniczym projekcie, czy coś źle zrozumiałem ?
Ja bardzo chętnie przeczytam całą kampanię "Overland" w 3 tomach, w jednej serii wydawniczej, szczególnie napisaną przez autora miłośnika Południa wink.gif


Ten post był edytowany przez Tegetthoff: 23/08/2013, 8:17
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
ticon1758
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 21
Nr użytkownika: 81.798

Mariusz Rychter
Stopień akademicki: mgr
Zawód: nauczyciel
 
 
post 23/08/2013, 9:09 Quote Post

Dokładnie tak: 1. Wilderness, 2. Spotsylvania C.H.-Yellow Tavern, 3. Coś jeszcze, 4. North Anna-Cold Harbor
Co do zwycięzcy w Wilderness. Często zwykli żołnierze czują po bitwie czy wygrali, czy nie. A morale w A.N.V. po tym starciu z pewnością nie spadło. Dominowała radość, że i Granta da się pokonać. Z kolei tak doświadczeni dowódcy i żołnierze jakich miała Armia Potomaku nie wpadli by w depresję bez powodu. Jedyną osobą która zachowała wiarę w zwycięstwo był chyba jedynie Grant. I znów pytanie: czy gdyby wiedział ilu naprawdę stracił żołnierzy (bo liczył własne straty na znacznie niższe niż były naprawdę)i jakie straty miał Lee (te zawyżał), podjął by decyzję o dalszej ofensywie, czy jednak cofnął się za Rapidan? Co ciekawe nad Chickamauga szeregowi konfederaci i generałowie czuli że zdecydowanie wygrali. Z kolei Braxton Bragg uważał, że jest odwrotnie. I Grant i Bragg nie mieli racji. Tylko że jednemu wyszło to na dobre, a drugiemu nie.
Co do gen. Sheridana, to jeśli ktoś pisze w pamiętnikach, że jest fajny, to niekoniecznie musi to być zgodne z prawdą. Swe wspomnienia spisał i Longstreet i Gordon. Kłopot w tym, że często pisali je wiele lat po wojnie, a pamięć czasem bywa zawodna. Ponadto mogli już wykorzystać wiele prac dotyczących opisywanych przez siebie wydarzeń i lekko zmienić swój punkt widzenia. Nie wydaje mi się też, by ktokolwiek był w stanie pisać o sobie w sposób zupełnie obiektywny. Przykładem bardzo ciekawej, ale niezbyt zgodnej z prawda historyczną książki są wspomnienia gen. St. Skalskiego, które mieszają rzeczywistość z fikcją, niezupełnie zresztą z winy autora. We wspomnieniach Gordona też znalazło się wiele nieścisłości. Sheridan także z pewnością starał się przedstawić swą postać możliwie pozytywnie. Tylko, że przykładowo wcześniej pisał z Shenandoah z nieukrywaną dumą do Granta że: zniszczyłem ponad 200 stodół pełnych zboża i ponad 70 młynów pełnych mąki i pszenicy i to w przeciągu mniej niż dwóch tygodni! (OR s.1, t.43, cz.2, s.308) Żołnierze Sheridana zabijali też członków miejscowych oddziałów partyzanckich. Przykładowo 23.09.64 rozstrzelali pięciu ludzi z oddziału Mosby'ego, przy okazji znęcali się nad nastoletnim chłopakiem ciągając go za końmi po całej miejscowości, po czym też go zastrzelili (np. W. Cisco, War Crimes Against Southern Civilians, s. 121). Masowe były podpalenia i grabieże praktykowane w Shenandoah przez Jsnkesów. I musiało to być zjawisko powszechne, skoro tylko na jednej z farm ludzie Mosby'ego rozstrzelali 29 żołnierzy Unii przyłapanych na powyższych czynnościach. Nie da się ukryć że w porównaniu do swych poprzedników w Dolinie (Sigela i Huntera) Sheridan zachowywał się ze znacznie większą brutalnością (choć i Hunter święty nie był). A to, że trochę się we wspomnieniach wybielił. Kto napisze o sobie "Jestem złodziejem i mordercą i w ogóle jestem zły"? Czy gdyby wspomnienia napisał Hitler, też po ich przeczytaniu nie współczulibyśmy mu, bo chciał zbudować wielkie Niemcy, a źli alianci mu nie pozwolili. A poza tym, to nie wiedział nic o mordowaniu Żydow i bardzo cierpiał gdy mu o tym powiedziano. Po prostu nie wierzę w to co ktoś o sobie pisze. Każde wspomnienia lepiej zweryfikować, bo można się nieźle przejechać.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #23

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 23/08/2013, 9:33 Quote Post

Panie Mariuszu!
Z literaturą anglojęzyczną na temat wojskowości europejskiej II połowy XIX wieku nie jest tak źle. Książek nie brakuje, a wiodącą rolę na tym rynku odgrywa brytyjska oficyna Helion Company, która wydaje prace na tak niszowe nawet tematy jak muzyka wojskowa w wojnie siedmiotygodniowej. Problem leży gdzie indziej. Bardzo wielu historyków zajmujących się wojną secesyjną okazuje żadne lub znikome zainteresowanie konfliktami bliskimi czasom Wilderness i Sharpsburga. Czasem rodzi to pewne nieporozumienia.

Nieco inaczej sprawy stoją nad Wisłą. Za sprawą takich autorów jak Pan wojna między stanami zagościła na dobre w naszym kraju. W ciągu 2 ostatnich lat mamy w zasadzie wysyp prac poświęconych konfliktowi amerykańskiemu. W parze z tym nie idą jednak publikacje o wojnach europejskich II połowy XIX wieku. Podczas konferencji studenckich i doktoranckich króluje Północ-Południe. Odnoszę wrażenie, że nie przygotowuje się u nas historyków parających się dziejami Einigungskriege i Risorgimento. Tymczasem wojny te przeobraziły kontynent, na którym żyjemy, wprowadziły zmiany do sztuki wojennej, wreszcie… zaangażowały dziesiątki tysięcy Polaków, walczących w armiach Prus, Austrii, Francji, czy Włoch. Wojna roku 1866 toczyła się tuż przy dzisiejszej granicy Polski, a mniejsze starcia odbywały się nawet już po jej polskiej stronie. Trutnov, Náchod, Jičin i Hradec Králové leżą na wyciągnięcie ręki. Czemu zatem brakuje u nas dobrych monografii batalii tam toczonych?

Znając Pana zainteresowania i patrząc na Pana pseudonim, myślę, że „Ticonderoga 1758” też byłaby ciekawą propozycją czytelniczą.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
napoleonv
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.354
Nr użytkownika: 36.538

 
 
post 23/08/2013, 9:50 Quote Post

Stonewallu powinieneś się cieszyć, że nikt nie opisuje tych batalii, masz pełne pole do popisu.
Książek o ACW może i był wysyp, ale fachowej literatury wciąż jest bardzo mało i chwała że Pan Mariusz takową uzupełnia, a nie strofowałbym autora tym, że na temat europejskich konfliktów II poł. XIX wieku jest mało literatury, bo to i nie jego wina, a i też każdy ma prawo interesować się tym co mu w duszy gra wink.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #25

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 23/08/2013, 10:16 Quote Post

Wasza Cesarska Mość!
Toteż nie strofuję pana Mariusza Rychtera z powodu jego amerykanistycznych zainteresowań. Wręcz przeciwnie… cieszę się, że czytelnicy otrzymali do rąk kolejną wartościową pozycję na temat wojny między stanami. Zwracam tylko uwagę na pewne tendencje w polskiej literaturze historyczno-wojskowej. Nie mam nic przeciwko wysypowi prac o latach 1861-1865. Pytam tylko, czemu brakuje pozycji o Europie. Padła tutaj nazwa Solferino. Ostatnio na temat owego Solferino wyszły książki w Austrii, Włoszech, Francji i Czechach. My tymczasem pozostajemy z wartościową, ale trudno dostępną „Kampanją włoską 1859 roku”, wydaną w roku 1928. Sama „Kampanja…” wydaje się pracą niedokończoną – Otton Laskowski i Stanisław Płoski tak szeroko rozpisali się na temat manewrów w początkowej fazie wojny, że Solferino zrobili już nader skrótowo. Cennym pamiętnikarskim wspomnieniem pozostaje książka Dunanta, twórcy Czerwonego Krzyża. Tyle tylko, że to praca przełożona na dziesiątki języków, więc nie dziw, że mamy ją i po polsku. Dobrze, że są te dwie książki, bo dzięki temu Ryszard Dzieszyński miał co kopiować do własnej publikacji. Tyle tylko, że większości czytelników dzieło pana Ryszarda nie przypadło do gustu, a sama książka wciąż wydaje się niedostatecznie zaspokajać głód wiedzy na temat roku 1859. Tymczasem Solferino to nie tylko bitwa o Włochy, ale także o losy całej Europy Środkowej, z ziemiami polskimi włącznie. Gdyby ktoś napisał porządną rzecz na temat owego Solferino, to być może nie czytalibyśmy w roku 2013 o pierwszeństwie wojny secesyjnej w użyciu dział gwintowanych, telegrafu polowego, transportu kolejowego itp. Oczywiście to nie Mariusz Rychter tak pisał, ale zdarzyło się, że inny autor zajmujący się wojną między stanami tak właśnie zrobił.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

     
napoleonv
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.354
Nr użytkownika: 36.538

 
 
post 23/08/2013, 10:23 Quote Post

Oczywiście masz rację, ale wydaje mi się że to nie miejsce na taki dywagacje wink.gif, raczej skupiłbym się na tym, że autor wyróżnia się spośród kolegów po fachu, a nie na tym, że nie ma książek z innych tematów, u nas zresztą nie tylko te tematy leżą odłogiem.

Mamy jedną z najlepszych publikacji ACW, która pojawiła się nad Wisłą, i warto nie rozmydlać tematu, bo taka okazja pewnie długo się nie powtórzy wink.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #27

     
ticon1758
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 21
Nr użytkownika: 81.798

Mariusz Rychter
Stopień akademicki: mgr
Zawód: nauczyciel
 
 
post 23/08/2013, 16:12 Quote Post

Witam ponownie!
Tak, rzeczywiście interesuje mnie wojna francusko-indiańska i ta z lat 1812-15,więc "Ticon" pochodzi od tego. Zresztą może coś na ten temat w przyszłości napiszę. Pewnym kłopotem jest fakt, że nie znam francuskiego. Kiedyś "wykorzystałem" znajomą tłumaczkę, by mi przetłumaczyła parę raportów Montcalma, ale i tak musiałem je ciągle pomagać.
Panie "Stonewallu". Wiem, że jest Pan ekspertem od wojen w Europie w połowie XIX wieku, więc może napisałby Pan kiedyś jakąś porządną monografię na temat Sedanu czy Koniggratzu, bo to co jest u nas w kraju dostępne, zupełnie nie wyczerpuje tematu. Nie wiem, czy istniejące prace, w których autor powołuje się na Engelsa, to szczyt szczęścia. Zauważyć też chcę, że także wojny Fryderyka Wielkiego są wyjątkowo słabo w naszym języku opisane. Poza dwoma świetnymi pracami p. Kisiela (Strzegom-Dobromierz i Praga) i jednym starszym HBkiem (Kunersdorf) nie ma faktycznie nic. A gdzie Lutynia, Kolin czy Zorndorf?! Przecież to wyjątkowo ciekawe batalie, stoczone albo na naszych ziemiach, albo z udziałem Polaków? Nie ma też zresztą osobnej pracy o obronie Sewastopola w czasie Wojny Krymskiej. Ani Szczekocin, oblężenia Warszawy czy czegoś o szturmie Pragi w 1794r. Więc pole do popisu dla autorów jest olbrzymie.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #28

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 23/08/2013, 17:30 Quote Post

Panie Mariuszu!
Doszły mnie słuchy, że szykuje się coś na temat Szczekocin. Sedan? Königgrätz? Pracowałem kiedyś nad książką o Sedanie. Ostatecznie na bazie rozdziału „Pogranicze w ogniu” powstało „Froeschwiller 1870: chwała zwyciężonym”, czyli środkowa część pracy wydanej przez InfortEditions. Kampanii sedańskiej przeznaczyłem czwarty rozdział „Od Custozzy do Loigny…”. Ekspertem się nie czuję, raczej kimś, kto podąża śladami tamtych wydarzeń. O roku 1866 ostatniego słowa nie powiedziałem. „Ułańską fantazję” traktuję jako szkic. Panoramy pewnie nie namaluję, ale może jakiś obraz wydarzeń z tego jeszcze powstanie. Byłem ostatnio w okolicach Custozy, mieszkając tam przez tydzień. Taka podróż inspiruje.

Przed Panem jeszcze sporo pracy nad cyklem Lee kontra Grant. Życzę powodzenia przy pisaniu kolejnych części Pańskiej opowieści.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
ku140820
 

Unregistered

 
 
post 23/08/2013, 21:56 Quote Post

QUOTE(ticon1758)
Podobnie ktoś był zdziwiony, że nie pociągnąłem swej pracy dalej aż do Spotsylvanii włącznie.

Ja byłem…
QUOTE
Każdy ma chyba jakąś wizję, tego co chciałby przeczytać i w jakiej formie. Ja też mam, dlatego zdecydowałem się kampanię "Overland" podzielić na trzy części - bo to najbardziej logiczne - Wilderness, Spotsylvanię i Cold Harbor (w tym North Anna)

…ale już nie jestem biggrin.gif
QUOTE(retor)
Akurat po Wilderness w sztabie Granta/Armii Potomaku o tym, że bitwa została (znowu) przegrana, przekonani byli właściwie wszyscy. Poza Grantem.

I to właśnie „czyniło różnicę”.
Nb. pamiętam, że dawno temu oglądałem film (coś na „VeryDisco wink.gif ) albo jako „słynne bitwy” albo jako „wielcy dowódcy” czy coś takiego, gdzie przedstawiona była właśnie bitwa w Wilderness. I to, co zmieniło kampanię, to właśnie decyzja Granta „Idziemy dalej” - facet po prostu „przyjął na klatę” poniesione straty i stwierdził, że nie da się złamać.
I chyba to miało w tej kampanii podstawowe znaczenie - upór Granta, że nie da się Konfederatom powstrzymać. Do tej pory „babcia” Lee wydając Federalnym bitwę doprowadzał do złamania ich woli walki. Tym razem po raz pierwszy było inaczej - Grant nie dał się złamać.
 
Post #30

12 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej