|
|
Polski przemysł po 1989 r.
|
|
|
|
Pociagnijmy ten offtop (w drodze wyjatku) ciut dluzej bo wymaga wyjasnienia. Tromp pisze:
QUOTE ... Lima jest wlasnoscia rzadu federalnego ... Natomiast Phouty informuje, ze:
QUOTE Zarowno Lima, jak i Skunk Works sa jak najbardziej firmami prywatnymi. Obie te "firmy" sa ulokowane, a w zasadzie wynajmuja teren, ktory nalezy do administracji federalnej. Ten tak zwany "rzad" posiada tylko "sciany fabryk" i jest wlascicielem nieruchomosci (co jest dopuszczalne prawem) i nie ma jakiegokolwiek prawa (poza podpisanymi kontraktami, czy tez umowami z prywatnymi przedsiebiorcami), azeby sie mieszac w wewnetrzne sprawy prywatnych firm. Najlepszym testem na ustalenie kto jest wlascicielem tych firm byloby sprawdzenie od kogo przychodzi czek z wyplata dla pracownika w tych dwoch firmach. Jesli czek mialby nadruk "United States Trasury", to wszystko byloby jasne ... Ale musialbym byc bibilijnym Pawlem sprawdzajacym rany ukrzyzowanego. Jedno pytanie do Phouty: Napisales:
QUOTE Sa tez pomniejsze wyjatki, gdzie na zasadzie "rzadowej kreatywnosci" federalni dorobili sie biznesow, ale nie moga ich bezposrednio kontrolowac. Taka "szara strefa" jest sektor uslug publicznych! Czy "pomniejszym wyjatkiem" jest ten cholerny AMTRAK?
N_S
|
|
|
|
|
|
|
|
Wydaje mi się, że pomiędzy wypowiedziami Trompa a Phouty'ego nie ma bynajmniej sprzeczności. Amerykański producent czołgów czy innego wojennego złomu może być zarazem firmą prywatną (i jako firma prywatna wręcza czeki z wypłatą swoim pracownikom - skądinąd: Wy naprawdę w tej Ameryce używacie jeszcze czegoś tak archaicznego jak papierowy "czek"..? Już ładnych parę lat temu, jak takie coś dostałem, musiałem się mocno napocić, żeby to spieniężyć...) - jak i firmą "kontrolowaną przez rząd". W tym sensie, że: - rząd jest głównym nabywcą jego produktów; - produkcja odbywa się w obiektach użyczonych przez rząd i pod rządową ochroną; - rząd ma znaczący, być może decydujący wpływ na finalny kształt produktu, użyczając praw intelektualnych (patentów, technologii) stanowiących jego własność, bądź udzielając - w różnej formie - dotacji na wytworzenie zgodnej ze swoimi potrzebami technologii.
W efekcie, o ile takie "trywialne" sprawy jak organizacja produkcji, zakup surowców i podzespołów, administracja, itp. - pozostają na głowie prywatnego przedsiębiorcy, o tyle rząd ma istotny wpływ np. na transfer technologii (stanowiącej w części/w całości - niepotrzebne skreślić - jego, a nie prywatnego przedsiębiorcy własność), politykę handlową (jak chodzi o sprzedaż produktów innym podmiotom niż sam rząd), a zapewne także - choć o tym mowy nie było - na kontrolę jakości czy poziom utrzymywanych rezerw (na wypadek potrzeby nagłego zwiększenia produkcji...).
To jest w sumie bardzo ciekawe rozwiązanie: rząd ma zagwarantowaną jakość i bezpieczeństwo dostaw, a nie ma na głowie pazernych związkowców...
Ten post był edytowany przez jkobus: 19/07/2018, 9:03
|
|
|
|
|
|
|
|
Mam jedno zasadnicze pytanie - czemu niniejszy wątek został sprowadzony do zbrojeniówki? Przemysł to przecież bardzo wiele gałęzi produkcji, sam w sobie jest na tyle niejednorodny, że niektóre kraje są nie da się w żaden sposób sklasyfikować, np. Włochy. Jest to niewątpliwie gigant przemysłu lekkiego, ale w żaden sposób nie może on konkurować z Niemcami w zakresie produkcji samochodów lub ogólnie maszyn.
Skąd więc pomysł, że zbrojeniówka przekłada się na ogólny charakter polskiego przemysłu po 1989 r.?
|
|
|
|
|
|
|
|
Piegziu ma racje. Pora na dywersyfikacje tematu - wiec na pierwszy ogien dzisiejsza informacja z Onetu:
Mięso z Polski króluje na amerykańskich stołach. USA największym odbiorcą polskiej wieprzowiny Polska wieprzowina ma wzięcie w USA. Krajowi producenci sprzedali za oceanem o połowę więcej mięsa wieprzowego niż rok temu. W trzy lata Stany Zjednoczone stały się największym odbiorcą wieprzowiny polskiej produkcji, szczególnie boczku. Jak informuje "Rzeczpospolita" nasze wyroby mięsne odzyskują popularność w USA. W 2013 r. Stany Zjednoczone były na 22. miejscu listy importerów wieprzowiny z Polski. W tym roku znalazły się na pierwszym miejscu. W ciągu czterech miesięcy 2018 r. eksporterzy zarobili w USA 275,2 mln zł, co oznacza wzrost o 15 proc. względem poprzedniego roku. Jest to dwukrotnie wyższy wynik od drugiego w kolejności odbiorcy mięsa - Włochy kupiły wieprzowinę o wartości 121,5 mln zł. Trzecie w kolejności są Niemcy z eksportem o wartości 119,7 mln zł. Największym powodzeniem w USA cieszą się boczek i żeberka, popularna jest również szynka Krakus i puszkowane pasztety. Amerykanie płacą 3 euro za kilogram mięsa - jest to cena wyższa niż płacona przez Niemcy (1,37 euro za kg) oraz przez pozostałe kraje, do których eksportowane jest polskie mięso (ok. 2 euro za kg). Od stycznia do kwietnia tego roku do Stanów Zjednoczonych sprowadzono 25,6 tys. ton polskiego mięsa. Eksport mięsa do Stanów Zjednoczonych jest ważny m.in. ze względu na stratę w 2014 r. kluczowych dla Polski odbiorców: Rosja wprowadziła embargo, a niektóre inne państwa, np. Chiny, zrezygnowały z naszego mięsa po pojawieniu się wirusa afrykańskiego pomoru świń. Uprawnienia do eksportu na rynek amerykański posiada 18 polskich zakładów, z czego jedynie dwa należą do polskiego biznesu - czytamy w artykule "Rz".
To dobra informacja, bo rynek amerykanski jest hermetyczny, regulacje sanitarne sa drakonskie, pod wzgledem konsumpcji wieprzowina jest na dalekim trzecim miejscu po wolowinie i drobiu. Dane dotycza pierwszych czterech miesiecy - wiec w skali rocznej winny wypasc jeszcze lepiej.
N_S
|
|
|
|
|
|
|
|
Ekhem... a to my tę wieprzowinę produkujemy w drukarkach 3D - czy na jakiejś pożywce agarowej w laboratorium..?
Rozumiem, że funkcjonuje takie pojęcie jak "przemysł mięsny" na ten przykład. Ale mimo wszystko - jakoś jestem przywiązany do pojęcia "rolnictwa". Ciekawe dlaczego..?
|
|
|
|
|
|
|
|
Rolnictwo to wytwarzanie surowców roślinnych i zwierzęcych. W tym konkretnym przypadku świń.
Do Stanów Zjednoczonych nie docierają jednak zwierzęta, lecz gotowe produkty, które musi ktoś po drodze przygotować - oprawić, parcelować, zbadać, opakować i w końcu wysłać. Tym nie zajmują się rolnicy, lecz fabryki, dlatego też funkcjonuje taki termin jak przemysł mięsny.
Podobnie zresztą jest z mlekiem. Rolnika interesuje dostarczenie białego płynu, który następnie jest przetwarzany (wliczając w to różnego rodzaju produkty pochodne), badane i pakowane. Stąd mamy w końcu przemysł mleczarski. Ale co ja będę opowiadać na ten temat skoro mamy tutaj doświadczonego praktyka Bartka.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(jkobus @ 19/07/2018, 11:13) Ekhem... a to my tę wieprzowinę produkujemy w drukarkach 3D - czy na jakiejś pożywce agarowej w laboratorium..? Rozumiem, że funkcjonuje takie pojęcie jak "przemysł mięsny" na ten przykład. Ale mimo wszystko - jakoś jestem przywiązany do pojęcia "rolnictwa". Ciekawe dlaczego..? A kto to wie? Sadze jednak, ze jest pewna roznica miedzy producentem soku, a producentem jablek - tak, jak wydobycia rudy nie zalicza sie do hutnictwa, lecz do gornictwa. Rolnik produkuje surowiec, ktory otrzymuje przetwornia, czyli przemysl spozywczy. Trudno by mi bylo miec za rolnika masarza, rzeznika, a tym bardziej faceta obslugujacego maszyne w mleczarni czy wytworni sokow... A jak liczyc producentow pasz, nawozow itd?
Ten post był edytowany przez Tromp: 19/07/2018, 10:44
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie wiem, czy to bardziej sukces świń, czy polskiego przemysłu mięsnego skoro na 18 firm tylko 2 są polskie.
Ten post był edytowany przez ChochlikTW: 19/07/2018, 10:51
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(ChochlikTW @ 19/07/2018, 11:39) Nie wiem, czy to bardziej sukces świń, czy polskiego przemysłu mięsnego skoro na 18 firm tylko 2 są polskie. ...a oplacalnosc produkcji okolo 2005-06 drastycznie spadla i nigdy juz nie wrocila. Teraz TVPiS i Agrobiznes chwala wysoka cene tucznika. Nizsza w wartosci bezwzglednej o 1/3 od cen, ktore pamietam z gimnazjum. W wartosciach wzglednych stosunek jest jeszcze mniej korzystny.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Piegziu @ 19/07/2018, 10:18) Rolnictwo to wytwarzanie surowców roślinnych i zwierzęcych. W tym konkretnym przypadku świń.
Ciekawe dane z GUS za 2016 r (cytat z innego wątku)
Znaczna część mięsa eksportowanego z Polski to niemieckie i duńskie świnki, które w Polsce są ubijane i przetwarzane. Podobnie polski eksport ryb to w praktyce reeksport norweskich łososi.
Konkludując: przemysł spożywczy mamy dobrze rozwinięty!
QUOTE A jak liczyć producentów pasz, nawozów itd?
Producenci nawozów - przemysł chemiczny.
Producenci pasz - przemysł paszowy (Polska liderem w produkcji pasz. Czy utrzymamy tę pozycję w 2018 roku?
Jak dla mnie producenci pasz w znacznym stopniu podchodzą też pod "przemysł spożywczy" - odpady z produkcji "dla ludzi" często są pełnowartościową paszą lub surowcem dla przemysłu paszowego
Ten post był edytowany przez Gerhard: 19/07/2018, 11:03
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Tromp @ 19/07/2018, 11:43) QUOTE(ChochlikTW @ 19/07/2018, 11:39) Nie wiem, czy to bardziej sukces świń, czy polskiego przemysłu mięsnego skoro na 18 firm tylko 2 są polskie. ...a oplacalnosc produkcji okolo 2005-06 drastycznie spadla i nigdy juz nie wrocila. Teraz TVPiS i Agrobiznes chwala wysoka cene tucznika. Nizsza w wartosci bezwzglednej o 1/3 od cen, ktore pamietam z gimnazjum. W wartosciach wzglednych stosunek jest jeszcze mniej korzystny. I być może będzie jeszcze gorzej skoro w Polsce szaleje ASF. Rynki azjatyckie zostały z tego powodu zablokowane, Mołdawia i Ukraina wprowadziła zakaz importu - https://www.psl.pl/asf-kolejne-kraje-chca-n...ej-wieprzowiny/ ,a jedyne, co rząd potrafi to wprowadzić po cichu konserwy ze świń z obszaru, gdzie panoszy się wirus. Z tego, co dotarłem do USA blokuje import wieprzowiny z krajów, gdzie panuje CSF (świńska cholera) oraz CSD (choroba kociego pazura??). AFD póki, co im nie wadzi.
Ten post był edytowany przez ChochlikTW: 19/07/2018, 11:10
|
|
|
|
|
|
|
|
Polski przemysł wyraźnie idzie drogą przemysłu przetwórczego, który według Polskiej Klasyfikacji Działalności podzielony jest na jest na cztery sekcje - B, C, D, E. A to rolnictwo, łowiectwo i rybactwo; G usługi.
W sekcji C, czyli przetwórstwie przemysłowym, w 2012 r. było zatrudnione 2425,2 tys. osób (83,8% ogólnej liczby zatrudnionej w przemyśle). W 2016 liczba ta wzrosła do 2671 tys. osób i tym samym do 86,5%.
Czy to dobrze? Moim zdaniem tak. Oferujemy szeroką gamę produktów, na które jest coraz większy popyt w UE oraz poza jej granicami. Dywersyfikacja pozwala uniknąć zastojów spowodowanych kryzysami gospodarczymi. Jako kraj, który nie rozwija własnych technologii oraz nie ma praktycznie dobrej prasy technologicznej, musimy się skupić na tym, co robimy najlepiej i co przynosi największe zyski przy takich, a nie innych inwestycjach.
Chociaż z produkowaniem czegoś bardziej ambitnego też nie jest u nas tak źle. Przykładowo udział elektromaszyn w strukturze produkcji sprzedanej przemysłu wynosił w 1990 r. 22,3%, podczas gdy dzisiaj jest to 30,0%. Pozytywny trend wykazuje także przemysł chemiczny i gumowy (wzrost z 13,7% do 16,1%) oraz drzewny i papierniczy (wzrost z 3,5% do 9,0%). Najgorzej stoją niezmiennie górnictwo, przemysł hutniczy oraz przemysł lekki, które łącznie spadły aż o 17%.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Piegziu @ 19/07/2018, 10:31) Mam jedno zasadnicze pytanie - czemu niniejszy wątek został sprowadzony do zbrojeniówki? Przemysł to przecież bardzo wiele gałęzi produkcji, sam w sobie jest na tyle niejednorodny, że niektóre kraje są nie da się w żaden sposób sklasyfikować, np. Włochy. Jest to niewątpliwie gigant przemysłu lekkiego, ale w żaden sposób nie może on konkurować z Niemcami w zakresie produkcji samochodów lub ogólnie maszyn. Skąd więc pomysł, że zbrojeniówka przekłada się na ogólny charakter polskiego przemysłu po 1989 r.?
Bo zbrojeniówka wytwarza najbardziej strategiczne dla przetrwania państwa produkty? Które z wysoko uprzemysłowionych państw dzisiaj nie produkuje własnej (w własnym kraju) broni? Tak samo uzbrojenie jest obok żywności i surowców towarem który na rynku zawsze znajdzie nabywców. Na pierwszych skupiając się głównie państwa rozwijające się. Moim zdaniem przemysł zbrojeniowy jest też najbardziej wymagającym, co stawia państwo go posiadające na wysokim poziomie cywilizacyjnym. Ananasa czy rybę do puszki można wsadzić nawet w państwach gdzie ludzie chodzą boso.
Ten post był edytowany przez Sapiens: 19/07/2018, 11:52
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Sapiens @ 19/07/2018, 11:46) Bo zbrojeniówka wytwarza najbardziej strategiczne dla przetrwania państwa produkty? Które z wysoko uprzemysłowionych państw dzisiaj nie produkuje własnej (w własnym kraju) broni? Tak samo uzbrojenie jest obok żywności i surowców towarem który na rynku zawsze znajdzie nabywców? Z pogrubionym zdaniem bym polemizował. Mało to przykładów państw, w których zalega niepotrzebnie naprodukowana broń? Mało to przykładów konfliktów, w których strony trzecie biły się o to, aby akurat ich broń została zakupiona?
Broń to klasyczny przykład towaru, który ma historycznie większą podaż niż popyt. Wyjątkiem są czasy wojny, ale też nie do końca, bo po przejściowym okresie przewagi popytu, następuje gwałtowny przyrost produkcji skutkujący jeszcze większą dysproporcją na rzecz podaży.
Mam też odmienne zdanie dotyczące roli zbrojeniówki w strukturze produkcji przemysłowej. Owszem, to ważna gałąź, ale rzeczywistej sile państwa (w tym jego zdolności do przetrwania) świadczy wiele czynników, wśród których zbrojeniówka to ułamek. Nie bez powodu istnieje takie powiedzenie, że wojny wygrywa się gospodarką, a nie bronią.
QUOTE Moim zdaniem przemysł zbrojeniowy jest też najbardziej wymagającym, co stawia państwo go posiadające na wysokim poziomie cywilizacyjnym. Ananasa czy rybę do puszki można wsadzić nawet w państwach gdzie ludzie chodzą boso. Przemysł zbrojeniowy popycha do rozwoju technologii, ale tworzy bardzo ograniczoną liczbę miejsc pracy, a do tego trzeba dodać mnóstwo restrykcji związanych z przepisami prawa i zwykłymi tajemnicami wojskowymi. Dlatego też nie wpływa globalnie na zamożność społeczeństwa dowolnego państwa.
Nie rozumiem też za bardzo tego cynizmu z ananasami i ludźmi chodzącymi boso. Porównaj sobie proszę konsumpcję ananasów (i innych podobnych produktów) do konsumpcji broni, a następnie zobacz jakie zyski generują i jak wpływają na dalsze inwestycje. Przez te wyśmiewane pakowanie ananasów do puszek, wiele krajów ma obecnie dwucyfrowy wzrost gospodarczy, podczas gdy główni producenci broni męczą się żeby mieć chociaż 3%.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Piegziu @ 19/07/2018, 12:58) Mało to przykładów państw, w których zalega niepotrzebnie naprodukowana broń? Mało to przykładów konfliktów, w których strony trzecie biły się o to, aby akurat ich broń została zakupiona? Broń to klasyczny przykład towaru, który ma historycznie większą podaż niż popyt. Wyjątkiem są czasy wojny, ale też nie do końca, bo po przejściowym okresie przewagi popytu, następuje gwałtowny przyrost produkcji skutkujący jeszcze większą dysproporcją na rzecz podaży. Mam też odmienne zdanie dotyczące roli zbrojeniówki w strukturze produkcji przemysłowej. Owszem, to ważna gałąź, ale rzeczywistej sile państwa (w tym jego zdolności do przetrwania) świadczy wiele czynników, wśród których zbrojeniówka to ułamek. Nie bez powodu istnieje takie powiedzenie, że wojny wygrywa się gospodarką, a nie bronią. Przemysł zbrojeniowy popycha do rozwoju technologii, ale tworzy bardzo ograniczoną liczbę miejsc pracy, a do tego trzeba dodać mnóstwo restrykcji związanych z przepisami prawa i zwykłymi tajemnicami wojskowymi. Dlatego też nie wpływa globalnie na zamożność społeczeństwa dowolnego państwa.
Jednak jest to towar który dłużej utrzymuje w przeciwieństwie do Iphone'ów i innej playstykowej tandety swoją wartość. Jego cena wynika z praktyczności niż mody. Jak chce kogoś zastrzelić to TT 33 jest tak samo dobry jak Walther P 99. Stąd też olbrzymie zapasy broni, bo jeśli nawet się jej nie użyje to zawsze jako narzędzie będzie miało swoją wartość.
Jakie państwo wygrało wojnę "gospodarką" jeśli nie inaczej niż możliwością produkcji większej ilości uzbrojenia niż je traciło? Przykład Stanów Zjednoczonych Ameryki czy Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich się kłania. No chyba że mamy na myśli wojny w stylu O Gran Chaco. To wtedy decyduje kto za sprzedane banany kupił u rozwiniętych więcej broni i lepszych szkoleniowców.
Od razu to po stylu zachodnim piszesz, że technologię itp. itd.. Nie o to chodzi. Jak jakiś kraj jest w stanie wyprodukować AKM czy T 55 to raczej oczywiste jest że zrobić młotek, kosę albo ciągnik rolniczy też potrafi. Dlatego w moim odczuciu państwa Półwyspu Arabskiego są biedniejszym państwem cywilizacyjnie od PRL, mimo że mają więcej kasy na głowę. Tak samo III RP co z tego że mamy technologię codzienną jak w JuŁeSej skoro wszystko to jest import, nawet szampon jest niemiecki, a pieniędzy jak Dubaj nie mamy. Zresztą głową bije o ścianę jak Arabowie wydają swoje miliony petrodolarów na złote klamki i importowane z zachodu rzeczy, zamiast pomyśleć o produkcji własnych, by w przyszłości mięć nadzieje na jakiś konkurencyjny produkt na rynkach światowych.
Ten post był edytowany przez Sapiens: 19/07/2018, 12:15
|
|
|
|
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|