Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
3 Strony < 1 2 3 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Robin Hood
     
kundel1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.735
Nr użytkownika: 47.745

Jacek Widor
Zawód: plastyk
 
 
post 22/05/2010, 20:47 Quote Post

Dziękuję wszystkim piszącym za ostrzeżenie. Ten film sobie daruję.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
Eamr
 

Bojowa Gęś Wizygocka z Setidavy
*******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 1.636
Nr użytkownika: 39.134

 
 
post 22/05/2010, 21:31 Quote Post

QUOTE(kundel1 @ 22/05/2010, 20:47)
Dziękuję wszystkim piszącym za ostrzeżenie. Ten film sobie daruję.
*


Eeeee, nie jest tak źle. Dla samej pani Blanchett i obrazków warto… smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
Ironside
 

VIII ranga
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 4.304
Nr użytkownika: 8.937

 
 
post 24/05/2010, 11:12 Quote Post

QUOTE(Eamr)
5. Wątek Magna Charta pominę milczeniem – prawie. Wolność, równość tudzież braterstwo w XIII w. made in Hollywood to za dużo jak na moje nerwy…

Oooo, sporo przesadzasz. Jak na holiłódzki film było tego naprawdę bardzo niewiele i bardzo oszczędnie. Przemowa Robina na spotkaniu baronów z królem praktycznie nie wychodziła poza postulaty, które rzeczywiście znalazły się w karcie! Było to po prostu powiedziane tak, aby durny widz z XXI wieku zrozumiał. Żadnej równości i demokracji jednak tam nie było. Byłem naprawdę bardzo mile zaskoczony tym, jak poprowadzono ten wątek.
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
Eamr
 

Bojowa Gęś Wizygocka z Setidavy
*******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 1.636
Nr użytkownika: 39.134

 
 
post 24/05/2010, 11:35 Quote Post

Ja dostaję wysypki, gdy w filmie z akcją sprzed Rewolucji Francuskiej lecą takie teksty – „wszyscy równi… etc”. Cechą chrakterystyczną dla czasów wcześniejszych było „bycie godnym reprezentantem swojego stanu”.

Ale jest możliwe, że mój problem z tym wątkiem rzeczywiście polega na doborze wyrażeń, które były w moim odbiorze amerykańsko-patetyczne.


 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
Ironside
 

VIII ranga
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 4.304
Nr użytkownika: 8.937

 
 
post 24/05/2010, 11:47 Quote Post

Całkowicie rozumiem, że można dostawać wysypki. Nie zapominajmy jednak, że to jest film przeznaczony dla masowej widowni. Jeżeli na wspomnianym wiecu mówcy mieliby używać języka adekwatnego do realiów epoki, 99% widowni nic by z tego nie zrozumiało. Dlatego pewne "uwspółcześnienie" jest tu nieodzowne. I moim zdaniem w tym filmie i tak było tego BARDZO NIEWIELE w porównaniu z innymi holiłódzkimi produkcjami. W Królestwie Niebieskim gadano o humanistycznej tolerancji religijnej. W jakimś tam nowym Spartakusie słyszałem o równych prawach dla kobiet i powszechnej demokracji i wolności. Jak wspominam stary klasyk 300 Spartan, to widzę szlachetnych obrońców wolności i demokracji, bez których nie byłoby Stanów Zjednoczonych rolleyes.gif Na tym tle Robin Hood jest naprawdę całkowicie zjadliwy. Jak już wspomniałem, przemowa Robina praktycznie nie wychodzi poza zakres rzeczywistych postulatów Wielkiej Karty; zostały one jedynie podane w języku zrozumiałym dla współczesnego widza - a i tu nie było przesady.
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
Eamr
 

Bojowa Gęś Wizygocka z Setidavy
*******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 1.636
Nr użytkownika: 39.134

 
 
post 24/05/2010, 11:52 Quote Post

Nie chodzi o język archaizowany na XII/XIII w., ale o pewne wyczucie, którego tu moim zdaniem zabrakło. No, ale to jest moje marudzenie z serii 4 znakomite nazwiska, a zachwytu brak…
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #21

     
Ironside
 

VIII ranga
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 4.304
Nr użytkownika: 8.937

 
 
post 24/05/2010, 12:03 Quote Post

No ale nie odnosisz się cały czas do powoływanego przeze mnie KONTEKSTU. Tym kontekstem są inne holiłódzkie produkcje kostiumowe. Robin Hood to jest właśnie film w tym a nie innym gatunku. I na tle innych przedstawicieli tego gatunku jest tu wyczucia od groma.
 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
Eamr
 

Bojowa Gęś Wizygocka z Setidavy
*******
Grupa: Moderatorzy
Postów: 1.636
Nr użytkownika: 39.134

 
 
post 24/05/2010, 12:10 Quote Post

Nie, no jasne… Porównawczo daje radę. Chociaż już w Gladiatorze mnie mniej raziła amerykańskość niż w RH. Ale psiakość, tak łatwo można było lepiej… smile.gif To nie kwestia ujęć, stylu aktora, tylko napisania inaczej kilku zdań…
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #23

     
Gajusz Juliusz Cezar
 

VIII ranga
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.404
Nr użytkownika: 43.904

Piotr Koziol
Stopień akademicki: pontifex maximus
Zawód: Dyktator
 
 
post 24/05/2010, 12:15 Quote Post

QUOTE(emigrant @ 21/05/2010, 14:18)
Dodałbym jeszcze, że zakończenie RH jest otwartą furtką do sequela w jakim zapewne znajdzie się wątek konfliktu RH-szeryf Nottingham. Postać szeryfa została zarysowana w RH bardzo obiecująco przez Matthew Macfaydena (choć będzie miał nielada zadanie, żeby przeskoczyć poprzeczkę ustawioną przez Allana Rickmana ("Odwołuję Boże Narodzenie!!!"). Tu tylko jedna sprawa: w tej części ukatrupiono Ryszarda, a, powtarzam, cały motyw w Robinhoodach, to było oczekiwanie poddanych na powrót sprawiedliwego władcy... Jeśli Lwie Serce nie żyje, to znając Amerykanów, pewnie zakończą drugą część intronizacją RH, albo, jeszcze lepiej: po jego szlachetnej śmierci Marion wybiorą królową i wtedy dopiero będzie sprawiedliwie...
*

Nie, sequel zakończy się podpisaniem Wielkiej Karty i może śmiercią Jana bez Ziemi, co w rzeczywistości miało miejsce kilkanaście lat później niż akcja RH. wink.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
lanciarius
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 711
Nr użytkownika: 47.290

 
 
post 24/05/2010, 14:48 Quote Post

Ogólnie zgadzam się z opinią Eamr, że tak właściwie to nie widać, co mianowicie Ridley Scott chciał nakręcić.

Wybrałem się do kina bez jakichś wielkich oczekiwań i spodziewałem się prostego filmu o zabijaniu w „klimacie” (jeśli nawet nie realiach) średniowiecza. Ot, trochę krwi i flaków a dla równowagi estetycznej - Cate Blanchett.

Film do pewnego momentu ogląda się w miarę przyjemnie, oczywiście pod warunkiem przymknięcia oka na pseudo-historyczne niedorzeczności w rodzaju chłopów bez trudu dogadujących się po angielsku z herbowymi („różni nas tylko strój…” argh) czy kostiumowych koszmarków w rodzaju hełmu sir Loxleya. Bo zapowiada się całkiem fajnie – przygody bandy ex-żołdaków bez czci, wiary, krzty przyzwoitości i grosza przy duszy (ale od czegóż łuki, topory i bezbronni wędrowcy na gościńcach?). Słowem recepta na przyjemny film najemniczo-bandycko-napadalsko-strzelacki. Niestety – "amerikan hiroł" musi być… Tak jakby Scott wykombinował dobry patent na film, już już zaczął go kręcić i nagle wpadł na pomysł by jednak było jak Hollywood przykazał. Dostajemy więc z grubej rury – ględzenie o wolności; ględzenie o „angielskości”; flashbacki z ojcem-murarzem-męczennikiem; kobiety i dzieci zarzynające tęgich wojaków itd. Da się to strawić? Pewnie, bywało gorzej. Może robię się za stary na takie filmy. Tyle tylko, że Scott mógł bez problemu i z pożytkiem dla filmu zrobić coś nieco bardziej cynicznego i mniej łopatologicznego.

Chwilami można było odnieść wrażenie oglądania fragmentów innych filmów: plaża Omaha, sektor Pies 1 i ogólnie klimat „Szeregowcowo-Ryanowy” w scenie desantu czy też skądinąd jakże sympatyczne nawiązanie do „Idź i patrz” w postaci wizyty wesołków z kontynentu w wiosce – czyli populacja do stodoły, chrust narychtowany, populacja lokalna z dymem a my bawimy się do białego rana (Szlag – cały ten film mógł być taki...) Niestety zły Kossacz z lasu… tfu - Robin Longstride et consortes położyli przedwczesny kres uciechom. No i widowiskowe podanie miecza stanowiące chyba ukłon Scotta w stronę samego siebie i identycznej sceny w "Gladiatorze". Powszechne zjednoczenie wobec inwazji Złego takie, że tylko patrzeć przybycia z odsieczą gromady entów, oburzonych brakiem poszanowania Francuzów dla angielskiej przyrody (palą drewno psiekrwie na plaży, żeby flota inwazyjna przypadkiem nie wyrżnęła w Irlandię).

W kategorii najgorsze sceny/wątki/postacie:
- ojciec Robina - murarz, wizjoner, filozof-stoik, mezozoik i nocny stolik w jednym. Największy absurd w filmie.
- Wielka Misja Robina
- grupa odzianych w worki po zbożu dzieciaków zmiatających w szarży na kucykach francuskich zbrojnych
- wątek dzieciaków w ogóle
- Filip August kierujący desantem na plażę Omaha, wypowiadający tonem człowieka z manią prześladowczą: „My tu jeszcze wrócimy” – brakowało tylko przebitki na złego, korsykańskiego kurdupla, który kilka wieków później również śmiał rozważać inwazję na Bogu ducha winnych herbaciarzy…
- England, England uber alles...
- szeryf jako całokształt

W kategorii najlepsze sceny/wątki/postacie:
- Cate Blanchett we wszystkich ujęciach oprócz tych w zbroi
A żeby nie było, że się głównie czepiam, to również:
- ostrzał łuczników
- szturm na zamek na początku filmu
- początek filmu w ogóle

Jasne, można usiąść na te dwie godziny, wyłączyć mózg i pochłaniać miłe oku obrazki. Wszystko zależy od tolernacji oglądającego na kalki fabularne i standardowe w tego typu produkcjach zagrywki. Szkoda, bo mogło być dużo lepiej, a wyszło jakoś tak podejrzanie podobnie jak zwykle. Robin Hood tylko trochę mniej posągowy.

W następnej części: Robin Hood i tow. Trocki tworzą prawdziwy komunizm w lesie Sherwood smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
Ironside
 

VIII ranga
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 4.304
Nr użytkownika: 8.937

 
 
post 24/05/2010, 15:07 Quote Post

QUOTE(lanciarius)
Może robie się za stary na takie filmy.

Che che, a ja mam dokładnie odwrotnie wink.gif Im więcej mam latek, tym mniej zwracam uwagi na różne bzdurki w kinie kostiumowym. Wszystkie wymienione przez Was wady tego filmu oczywiście widzę, ale jakoś nie przeszkadzały mi w niezłej zabawie.
 
User is offline  PMMini Profile Post #26

     
Gajusz Juliusz Cezar
 

VIII ranga
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.404
Nr użytkownika: 43.904

Piotr Koziol
Stopień akademicki: pontifex maximus
Zawód: Dyktator
 
 
post 24/05/2010, 15:23 Quote Post

QUOTE(lanciarius @ 24/05/2010, 15:48)
W kategorii najgorsze sceny/wątki/postacie:
- ojciec Robina - murarz, wizjoner, filozof-stoik, mezozoik i nocny stolik w jednym. Największy absurd w filmie.
- Wielka Misja Robina
- grupa odzianych w worki po zbożu dzieciaków zmiatających w szarży na kucykach francuskich zbrojnych
- wątek dzieciaków w ogóle
- Filip August kierujący desantem na plażę Omaha, wypowiadający tonem człowieka z manią prześladowczą: „My tu jeszcze wrócimy” – brakowało tylko przebitki na złego, korsykańskiego kurdupla, który kilka wieków później również śmiał rozważać inwazję na Bogu ducha winnych herbaciarzy…
- England, England uber alles...
- szeryf jako całokształt

W kategorii najlepsze sceny/wątki/postacie:
- Cate Blanchett we wszystkich ujęciach oprócz tych w zbroi
A żeby nie było, że się głównie czepiam, to również:
- ostrzał łuczników
- szturm na zamek na początku filmu
- początek filmu w ogóle

Zgadzam się z tym wszystkim, nawet z szeryfem (jego watek był ciekawie ujęty, ale został sprowadzony do zapchaj dziury);

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #27

     
ku140820
 

Unregistered

 
 
post 27/05/2010, 0:06 Quote Post

QUOTE("lanciarius")
- ojciec Robina - murarz, wizjoner, filozof-stoik, mezozoik i nocny stolik w jednym.

Przypominają mi się krótkie opisy kolejnych tomów przygód Conana Barbarzyńcy w dawno zmarłym magazynie "Fenix" - Conan Pirat, Bukanier, Korsarz, Najemnik, Pojemnik, Kunktator, Terminator... biggrin.gif

QUOTE
Filip August kierujący desantem na plażę Omaha, wypowiadający tonem człowieka z manią prześladowczą: „My tu jeszcze wrócimy” – brakowało tylko przebitki na złego, korsykańskiego kurdupla, który kilka wieków później również śmiał rozważać inwazję na Bogu ducha winnych herbaciarzy…

Oj nie! Ja już myślałem, że zamiast Filipa zobaczę kolesia w ciemnych okularach, z kwadratową szczęką i austriackim akcentem... tongue.gif
 
Post #28

     
Dragon Koronny
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 554
Nr użytkownika: 11.667

 
 
post 27/05/2010, 7:46 Quote Post

W końcu obejrzałem to i mogę się wypowiedzieć:

Bardzo dobrze wydana kasa i spędzony czas. Odejście od klasycznej fabuły Robin Hoodów miało ten pozytywny efekt, że aż do momentu, w którym Jan obiecuje podpisać Bill of Rights, nie wiedziałem jak się potoczy akcja - dzięki czemu łatwiej było mi się wciągnąć.

Motyw oblężenia zamku był doskonały - jedna z najfajniejszych scen (wątków) batalistycznych (czy quasi-batalistycznych) jakie w ogóle widziałem w kinie.

Niedociągnięcia, bzdury i bzdurki możnaby wymieniać i wymieniać. Jedyną, na którą naprawdę opadły mi ręce, była gówniarska kawaleria na psach. Na barki byłem przygotowany, więc mnie tylko trochę rozbawiły, podobnie jak zbroja Robina. Zakłamania historyczne (w tym ojca wizjonera i angielski patriotyzm) jakoś przełknąłem. Dużo bardziej przeszkadzał mi amerykański akcent jednego z kompanów głównego bohatera.

Ostatecznie - jak ktoś lubi pooglądać miecze, zbroje, łuki i konie, to najgoręcej polecam.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
Krzysztof M.
 

poilu
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.519
Nr użytkownika: 19.359

Stopień akademicki: ++++
Zawód: ++++
 
 
post 27/05/2010, 8:20 Quote Post

A ja krótko: kompletnie mi się nie podobał (poza kilkoma motywami).

Gdzie jest "mój" stary Ridley Scott??? Czy już do emerytury będzie się rozmieniał na drobne?
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

3 Strony < 1 2 3 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej