Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
13 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Własna historia wojny, Rodzinna opowieść ...
     
dezerter1125
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 42
Nr użytkownika: 9.655

Stopień akademicki: magister ³opatologi
Zawód: zabójca
 
 
post 24/11/2005, 20:21 Quote Post

QUOTE(marol @ 24/11/2005, 21:08)
Dziadek był w konspiracji, ale uważał partyzantów za bydło szukające tylko żywności i gwałtu po wioskach.
*


Mój dziadek miał takie samo zdanie o partyzantach!

QUOTE(marol @ 24/11/2005, 21:08)
Ze starć to zapamiętałem tylko jak opowiadał o waśniach między AL (czy GL) z AK.
*



GL z AK, kiedyś (dawno) wyczytałem we "Wspomnieniach Przepiórki", że AK i GL walczyli między sobą
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
1234
 

Wielki Wuj
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.631
Nr użytkownika: 4.636

 
 
post 25/11/2005, 20:04 Quote Post

Z pewenością chodziło o sprawę "Cienia". Historia dość ciekawa, gdyż sporo alowców miało o facecie jak najgorszą opinię.
A wojny pomiędzy partyzantami to sam miodzio. Problem w tym, że dziś dziadkowie ttracą pamięć jeżeli chodzi o te sprawy. U nas np. była mocna wojna między AK i BCh, łącznie z trupami z obu stron.
 
User is online!  PMMini Profile Post #17

     
Ciołek
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 873
Nr użytkownika: 9.200

 
 
post 4/01/2006, 14:11 Quote Post

Moja rodzina mieszkała w czasie wojny w pewnej małej wiosce, otoczonej lasami. Kiedy w okolicy partyzanci wysadzili tory kolejowe, Niemcy zjechali do wiochy i kolejno obchodzili domy. Wszystkich mężczyzn w wieku "sprawnym" rozstrzeliwano. Gdy tak doszli do połowy wsi, wybuchła bitwa w pobliskim lesie, więc zaprzestali egzekucji i pobiegli walczyć. W sumie rozstrzelali chyba 10 osób. Mój wuj też dostał kulkę w głowę, ale nie zginął na miejscu, udało mu się doczołgać do sąsiedniego domu (u niego akurat nikogo nie było), gdzie udzielono mu podstawowej pomocy. Następnego dnia przewieziono go do sąsiedniej wsi, gdzie był jedyny lekarz w okolicy... co ciekawsze- Niemiec. Wuj się uratował i przeżył wojnę.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
C.E.P
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 167
Nr użytkownika: 6.776

Zawód: student geolog
 
 
post 7/01/2006, 16:32 Quote Post

Moja rodzina miała raczej duzo szczęścia. Moich dziadków omineła mobilizacja w 39. Dopiero w 1943 mojego dziadka od strony ojca zgarneło Gestapo. Skończyło się niesamowicie łagodnie - całą noc stali w 10 na mrozie. Rano byli przymarznięci do siebie a Gestapo najwyraźniej miało coś ciekawszego do roboty bo ich zwolnili. Co do drugiego pradziadka to szczęście omineło go jesienia chyba 43. Został zastrzelony przez "wiejskich snajperów" (czy z AK czy z AL - nie wiem). Jak przystało na partyzantów strzelili do pierwszego gościa z brzegu (sąsiad mojego dziadka pomagał Niemcom) i pech chciał, ze to był akurat mój pradziadek. Z innych ofiar to brat mojej babci - zastrzelony przez Niemców w 1939 roku (szedł na wschód do armii).
 
User is offline  PMMini Profile Post #19

     
Dardedevil
 

Książe Zjednoczonego Śląska/Prezydent Rep.Śląskiej
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.224
Nr użytkownika: 11.085

Karol Kutrzeba
Stopień akademicki: Student
 
 
post 7/01/2006, 20:54 Quote Post

Mój dziadek walczył w obronie Lwowa, słuzył w artylerii, był oficerem, miał chyba pod komenda baterie artyerii kal.75 mmm. Nie znam dobrze jego historii bo umarł rok po moich narodzinach a o jego karierze wojskowej wiem od Taty. Jeśli ktoś ma dostęp do archiwów np. spisu obrońców Lwowa to niech z łaski swojej poszuka nazwiska Adam Kozioł.
Tata opowiadał mi jak ojciec matki (jej pańieńskie nazwisko to Kozioł, dziadek rozmawiał o tym z ojcem) musiał wybierać komu się poddać: Niemcom czy Rosjanom. Ostatecznie poddał się Niemcom a ci wywieżli go do Francji do obozu dla oficerów. W 1944 uwolnili go Amerykanie, pózniej został wysłany do Anglii skąd wrócił statkiem razem z grupą polskich pancerniaków z jakiejś dywizjii może nawet 1.DP?
To wszystko co wiem. Jesli ktoś znajdzie informacje o moim dziadku to bardzo proszę o przesłanie mi wiadomości, pochodził z miejscowości Łazy.

pozdrawiam

Ten post był edytowany przez Net_Skater: 8/01/2006, 3:48
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
Tymoteusz Bojczuk
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 745
Nr użytkownika: 12.235

Tymoteusz Bojczuk
Stopień akademicki: mgr
Zawód: pisarz
 
 
post 29/01/2006, 19:12 Quote Post


Moja babcia od strony matki opowiadała, że jak jeden rycerz sowiecki przyszedł do niej w gościnę, i siadł blisko filcowych kapci, musiała (jak już wyszedł) te kapcie wrzucić do pieca, bo się "ruszały". Były pełne wszy ludzkich (odzieżowych), które przeszłu od tam od niego.
Ta sama babia pracowała w Stalowej Woli (na Śląsku chyba) przy produkcji broni dla Niemców. Wynosiła części bodajże karabinów dla AK. Tyle, że zawsze co dziesiątą osobę przy wyjściu konrolowano. I raz padło na nią. Mogła wybrać jeden z punktów, i wybrała z Ukraińcem, który w torbę zajrzał, nic niepowiedział, i puścił.
Z kolei mój dziadek (od strony ojca) pasł owce w Karpatach, trafił do Bauera (pewnie w Czechach, ale nie wiem), tam za "numerek" z Niemką trafił do Oświecimia - nie nie zabito go bo był też cieślą, a takich potrzebowali bardzo, bo był już koniec wojny. Tam czekał bardzo krótko na wyzwolenie, po czym trafił do świeżutkiego mieszkanka poniemieckiego w centrum Opola.

Sądze, że żołnierze niemieccy byli bardziej winni, bo właśnie będąc cywilizowani i kulturalni często zgadzali się niewolniczo wypełniać rozkazy morderców z góry. Cały system składał się z posłuszeństwa (bo tak się nawet tłumaczyli ci kretyni w Norymberdze - że wypełniali rozkazy, nikt z nich nawet nie był na tyle mężczyzną, żeby się przyznać)
A Rosjanie byli bardziej barbarzyńscy z natury, ale za to nie tak dokładni i cywilizowani w sensie metodycznego wypełniania rozkazów (wyjątek to Katyń - ale NKWD to nie żołnierze).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #21

     
Helcia
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 23
Nr użytkownika: 15.496

Stopień akademicki: mgr
Zawód: historyk archiwista
 
 
post 17/03/2006, 20:50 Quote Post

Moj dziadek ze strony ojca pochodził z wioski pod Łuckiem na Wołyniu. Całe dzieciństwo byłam karmiona opowieściami o tej wtedy jeszcze części Polski. Pamiętam, ze strasznie nienawidził Ukraińców, band UPA łupiących wiecznie polskie wsie. Organizowano tzw. samoobrony: ludzie z kilku wiosek skupiali się w jednym miejscu i barykadowali. Podczas jednej z takich "akcji" w lutym 1943 r. dziadek został aresztowany (należał już wówczas do 27 Dywizji Wołyńskiej AK - pseudonim Cichy) przez Niemców rzekomo za pomoc Rosjanom. Wywieziono go do cytadeli lwowskiej, której plan naszkicowany ołówkiem zachował się do dziś (cytadela nie istnieje juz).Tam spędził pół roku,stracił oko, przeżył tyfus. W trakcie choroby przebywał w szpitalu obozowym, skąd lekarz Polak pomógł mu uciec. Nie mając żadnych wieści o rodzinie udał się na zachód. Nie pamiętam dokładnie dalszej części życiorysu, ale wiem, że przebywał w Oświęcimu, w przedobozie, kopał jakieś rowy, zachował się tymczasowy numer obozowy. Udało mu się stamtąd uciec z kimś jeszcze. Zatrzymali się u pewnej rodziny w Tarnowie, której zdjęcie również babcia trzyma. Mam mętne pojęcie o tym co było dalej(znam tę historię tylko z opowiadań babci i zachowanych dokumentów z MCK, dziadek prawie nie mówił o swoich losach wojennych) jak dotarł na północ Polski. W każdym razie okazało się, ze jego rodzina w ramach akcji repatriacyjnej "przeniosła się" w okolice Elbląga. Był posiadaczem kilku interesujących map niemieckich i wojskowych Kresów.Status kombatanta i jeńca dostał dopiero pośmiertnie (sic!).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
konto usunięte 051218
 

Unregistered

 
 
post 19/03/2006, 7:24 Quote Post

QUOTE(dezerter1125 @ 22/11/2005, 19:11)
QUOTE(1234 @ 22/11/2005, 15:26)
QUOTE
Mój pradziadek był żołnierzem który walczył w rejonie Lubelszczyzny, niestety nie znane mi są jednostki w których służył bo umarł jak miałem 14 lat,

W czasie wojny też tam mieszkał?Jesli tak to podaj namiary, moze uda mi się go zlokalizować


QUOTE
"Pamiętaj podczas drugiej wojny światowej najgorszym wrogiem polskiego cywila był PARTYZANT!! Tak, partyzant! Zawsze powtarzał, że partyzanci byli gorsi od Niemców ponieważ zamiast walczyć chodzili po wsi i rabowali co się dało, wielokrotnie chłopi szli na śmierć do Majdanka tylko dlatego że partyzanci zrabowali im zboże które miali oddać na kontygent dla Niemców."

A kiedy partyzanci zniszczyli w urzedzie gminy listy kontyngentowe i spisy "kandydatów" do wyjazdu na roboty, to pewno dziadek był zbulwersowany. Jak taki dobrodziejstwa można było zepsuć.
Abstrahuje przy tym od rzeczywiście wystepujących band podających się za partyzantów, grupy te były jednak dość skutecznie przez partyzantów likwidowane.

QUOTE
Jedna rzecz która ich łączyła to to że obaj zawsze powtarzali, że żołnierz niemiecki (frontowy) był po stokroć lepszy od rosyjskiego, bo wyróżniała go wysoka kultura w przeciwieństwie do Rosjan.

No, taki Ruski to ukradł, zgweałcił, zapaskudził itp, a taki kulturalny Niemiec co? Kulturalnie zamknął babę z dzieckiem w chałupie, a potetm ja podpalił. To jest kultura, nie to co ruskie zdziczenie.
QUOTE
Z tego co mi opowiadał mój dziadek, u mnie w domu mieszkali 2 Niemcy (żołnierze frontowi), z relacji dziadka wynika że byli to bardzo uprzejmi ludzie, zawsze przynosili mu czekolady (dla niego to było coś wspaniałego w tamtych czasach), a poza tym nigdy nie unosili się na zadnego z domowników, zachowywali się jak goście, pełna kultura.

A czy przypadkiem dziadek nie zapisał się na taka listę, na której mozna było zmienić nazwisko na bardziej niemiecko brzmiące? Bo jesli tak, to nie dziwi jego niechęć do partyzantów.
Pełna kultura, co?
*



1. Człowieku jesteś zbyt stereotypowy, dla ciebie każdy niemiec to zwyrodnialec i piroman, a tak nie było większość żołnierzy Wermahtu było porządnymi ludźmi i byli w porządku w stosunku do innych, przykładem są Ci dwaj niemcy którzy mieszkali w moim domu!!!
2. Mój dziadek tak samo jak pradziadkowie byli wielkimi patriotami, więc nie obrażaj ich textami typu "A czy przypadkiem dziadek nie zapisał się na taka listę, na której mozna było zmienić nazwisko na bardziej niemiecko brzmiące?" bo to jest bezczeszczenie pamięci moich przodków Polaków!!! A co do partyzantów to gdybyś spróbował dowiedzieć się więcej o ich działalności od zwykłych ludzi którzy zaznali cierpienia z ich ręki to nie pisałbyś tu takich bzdur!!! Większość partyzantów w rejonie Kraśnika to byli zwykli bandyci którzy nie myśleli o walce z okupantem tylko o rabowaniu ludności cywilnej!
*



Drogi dezerterze 1125!
Jestem głęboko zaniepokojony twoim ostatnim zdaniem w wypowiedzi. Tak się jakoś dziwnie składa, że pochodzę z owego wspomnianego Kraśnika, i trochę interesuję się historią ruchu partyzanckiego. O jakie konkretnie oddziały ci chodzi?
 
Post #23

     
Konstanthinos
 

Basileus kai Autokrator ton Romaion
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.927
Nr użytkownika: 14.581

K.
Stopień akademicki: student historii
Zawód: Basileus Oikumene
 
 
post 11/04/2006, 17:40 Quote Post

Mój dziadek ze strony matki został przymuszony do walki w Wehrmachice (uważali go za Niemca bo urodził się przed plebiscytem, a miejsce jego urodzenia należało wtedy do Niemiec). Zmarł przed moimi narodzinami, ale wiem, że został postrzelony w prawe ramię i z tego powodu kilka tygodni leżał w amerykańskim szpitalu gdzieś przy dzisiejszej granicy Niemiecko-Francuskiej (przestrzelono mu nerwy i do śmierci nie mógł ruszać lewą ręką). Ponoć też ze swym oddziałem rozkopywali wile wzgórz, aby wich miejscu powstały lotniska.

Także teść mojej ciotki był w Wehrmachcie. Opowiadał, jak wziął go gdzieś daleko na wschodzie (chyba pod Leningradem) do niewoli żołnierz radziecki, który okazał się Polakiem spod Wilna. Oczywiści porozmawiali sobie, a teść mojej ciotki był w trochę lepszej sytuacji od innych. Opowiadał też, jak składał przysięgę, chyba w Żarach, oraz jak to byli zaopatrywani w prowiant i amunicję, ale tego już za bardzo nie pamiętam.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
artur1944
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 160
Nr użytkownika: 15.305

 
 
post 11/04/2006, 23:15 Quote Post

Mój dziadek mieszkał w okolicach Sanoka, w miejscowości Jabłonka. Opowiadał, że dwa razy Niemcy mieszkali u nich w domu. Raz jak szli na wschód i raz jak ze wschodu wracali. Jak wracali to odpoczywał u nich jakiś podoficer chyba, czy też oficer? nieistotne. Raz poszli gdzieś razem i w pewnym momencie tak w dolince ten Niemiec spostrzegł jakiś ludzi. Spytał się więc dziadka kto to jest, ten zaś odpowiedział, że nie wie( acha w twj dolince z kamieni usypany był krzyż ) ale ludzie mówią, że tam Ukraińcy Polskę pochowali. Niemiec od razu skończył spacer i gdzieś poszedł, po jakimś czasie pojawiły sie oddziały Wermachtu. Dziadka kilka lat po wojnie jeszcze meczyło sumienie, że przecież ci ludzie tam w dole mogli być partyzantami a on ich przypadkiem wydał, ale cóż był mały i nie za bardzo wiedział chyba o co w tym wszystkim chodzi.
Jego żona natomiast, czyli siłążeczy babcia moja, straciła brata, rozstrzelali go naziści bo miał coś wspólnego z partyzantką, albo sam był partyzantem ciężko mi teraz powiedzieć. Co najsmutniejsze babci rodzice byli wtedy w miasteczku jak Niemcy przygotowywali egzekucje, bo była publiczna, ale stwierdzili że idą do domu bo nie mają ochoty oglądać brutalnych zwierząt w akcji. Jak się okazało tam wtedy zginął ich syn.
Tacy to kulturalni Niemcy.......
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
Nałencz
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 19
Nr użytkownika: 17.995

Persona Krzysztof
Zawód: uczen
 
 
post 20/05/2006, 15:11 Quote Post


mój dziadek razem z jakims rabinem z sochaczewa zostal zabrany na "kirholm"(jest to nazwa miejsca gdzie niemcy roztrzeliwali ludzi)przez dwuch niemców w celu wykopania dolu na ciało żyda.wykopał dziadek dól wtedy niemiec powiedzial zeby zakopał rabina żywcem a dziadek jako 11 letni chlopak odmówil mówionc ze niezakopalby nigdy zywego człowieka.niemiec wrzucil go do dolu i kazal żydowi go za kopac żywcem tamten posłuchal i zaczol to robic.
niemiec odowiedzial kaleczonc polski jezyk "widzisz ty niechciales zakopac te ścierwo,a te ścierwo zakopało by ciebie"poczym wyciongneli dziadka zastrzelili rabina a dziadek uciekl
 
User is offline  PMMini Profile Post #26

     
tadato
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.666
Nr użytkownika: 14.322

Tadeusz Malecki
Stopień akademicki: bêdzie dr
Zawód: dostawca wra¿eñ
 
 
post 13/06/2006, 8:23 Quote Post

Mój stryjeczny dziadek, jak większość chłopaków z Rybnika został wcielony do armi niemieckiej.
Do 17 maja bronił Monte Cassino.
w nocy z 17/18 przeszedł na stronę polską i 18 rano już je zdobywał.
Te same wzórze którego bronił smile.gif
Potem walczył do końca w 2 warszawskiej brygadzie pancernej

pozdrawiam

tadato
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #27

     
chomik
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 485
Nr użytkownika: 7.754

Zawód: rysownik
 
 
post 14/06/2006, 3:42 Quote Post

Mam uwagę co do dyskusji o partyzantach w okolicy Kraśnika między Ciekawym i Dezerterem.
Łatwo jest postawić pytanie "a z jakich to oddziałów byli ci partyzanci". Ale jeśli ktoś nie zna odpowiedzi, to nie musi oznaczać że kłamie.

Ja też jestem z Lubelszczyzny. Moja rodzina bliższa i dalsza mieszka w okolicach, gdzie się roiło od partyzantów i co nieco o tym wiem. Prości, często niepiśmienni ludzie z bardzo biednych wsi często nie mieli pojęcia o nazwach organizacji, o przynależności organizacyjnej jakichś tam uzbrojonych facetów, którzy w nocy przychodzili zabrać kury czy prosiaka. Ci "leśni" często nie mieli napisane co oni za jedni a nadmierna ciekawość była wtedy podejrzana i mogła skończyć się bardzo źle dla pytającego.

Słyszałem opowieść o kobiecie, która trzymała bochenek chleba, kiedy grupa "leśnych" przechodziła przez wieś. Chcieli jej zabrać chleb. Ona nie chciała oddać. Więc ją zastrzelili i wzięli chleb. "A co to byli za jedni" - pytałem. "Łoj panie, a kto ich tam wie".

Rodzona siostra mojego dziadka została zamordowana na wiosnę 1944 roku na Zamojszczyźnie, w nocy, na oczach kilkuletniej córeczki. Nikt nie wie, kto to zrobił. Dziewczynka potrafiła tylko powiedzieć, że przyszli i zabili. Wieś była mieszana, żyli tam i katolicy i prawosławni i unici (tam nikt się nie zastanawiał, czy Polacy czy Ukraińcy - identyfikowali sie według religii).
No, to kto tam wtedy chodził z bronią?
- Niemcy
- AK
- BCh
- AL
- nie można wykluczyć NSZ
- UPA
- najróżniejsze "samoobrony", czyli uzbrojone chłopy z naszej wsi (polskie albo ukraińskie)
- sowieccy zwiadowcy
- bandy sowieckich zbiegłych jeńców, dezerterów, uciekinierów z niemieckich jednostek pomocniczych i ostlegionów
- Żydzi ukrywający sie w lasach
- zwykli bandyci pracujący na pełny etat albo dorywczo, tylko po nocy
- i zwykli chłopi, którzy skądś mieli broń (np. zebraną w 1939 roku albo w 1941, bo wiadomo, polskiemu chłopu wszystko sie przyda) i tą bronią zawsze mogli załatwić jakąś sprawę
- i na pewno jeszcze jakichś opuściłem

Taka rozmowa z moją własną babcią:
- A jakichś partyzantów babcia wtedy widziała?
- A siedzieli tacy, w takim lasku koło nas niedaleko.
- A kto to był?
- No, partyzanci.

Ta własnie moja babcia, jako młoda dziewczyna, z małą córeczką na ręku (ta mała dziewczynka później została moją mamą) stała kiedyś przez godzinę, może dwie w tłumie pod murem cmentarza i patrzyła w lufy karabinów maszynowych, czekając na rozstrzelanie. Niemcy chcieli rozstrzelać mieszkańców wsi w odwecie za zabicie przez "polskich bandytów" jakiegoś Niemca. Dowodzący akcją w końcu darował im życie, kiedy sołtys obiecał że wydadzą tych, co zabili Niemca.
Innym razem, też w ramach odwetu za jakąś akcję podziemia, Niemcy spędzili całą wieś, wybrali z tłumu na chybił trafił grupę młodych ludzi, zamknęli ich w drewnianym domu i spalili żywcem. Pozostali musieli na to patrzeć.

Podczas jednej z takich akcji represyjnych, a może łapanek na roboty, wszyscy mieszkańcy wsi musieli w ciągu paru minut zebrać się w wyznaczonym miejscu (nie wiedzieli, co zamierzają Niemcy). Mój dziadek postanowił się schować w specjalnie przygotowanej skrytce w stodole. Gdy mój pradziadek pomagał mu wpełznąć do skrytki, zdał sobie sprawę, że jeden z Niemców to widzi. Ten Niemiec nic nie powiedział, nie wydał dziadka. I teraz czasami moja babcia się zastanawia - jak to możliwe, Niemiec a porządny człowiek? A tak naprawdę, to nie wiadomo, czy to był Niemiec. W tego rodzaju akcjach Niemcy używali najróżniejszych formacji policyjnych i pomocniczych, składających sie często z byłych jeńców sowieckich albo Ukraińców. A więc mógł to być dobry Niemiec, ale mógł też być np. leniwy Niemiec, albo Niemiec-krótkowidz. Albo Ślązak. Albo Ruski, albo Ukrainiec, albo Ormianin, albo Gruzin, albo Kałmuk... Nie dowiemy sie nigdy.


 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #28

     
konto usunięte 051218
 

Unregistered

 
 
post 14/06/2006, 5:06 Quote Post

QUOTE
Mam uwagę co do dyskusji o partyzantach w okolicy Kraśnika między Ciekawym i Dezerterem.
Łatwo jest postawić pytanie "a z jakich to oddziałów byli ci partyzanci". Ale jeśli ktoś nie zna odpowiedzi, to nie musi oznaczać że kłamie.


Drobna poprawka: jak na razie to jest monolog nie dialog rolleyes.gif .

QUOTE
Ja też jestem z Lubelszczyzny. Moja rodzina bliższa i dalsza mieszka w okolicach, gdzie się roiło od partyzantów i co nieco o tym wiem. Prości, często niepiśmienni ludzie z bardzo biednych wsi często nie mieli pojęcia o nazwach organizacji, o przynależności organizacyjnej jakichś tam uzbrojonych facetów, którzy w nocy przychodzili zabrać kury czy prosiaka. Ci "leśni" często nie mieli napisane co oni za jedni a nadmierna ciekawość była wtedy podejrzana i mogła skończyć się bardzo źle dla pytającego.


Partyzanci zazwyczaj siedzieli w określonych miejscach dłuższy czas Wynikało to ze specyficznego rodzaju ich walki - dlatego zazwyczaj były to wielkie komleksy leśne). Mieszkańcy okolicznych wiosek doskonale wiedzieli, kto rezyduje "za miedzą" (np. podkraśnicka wioska Rzeczyca była nazywana "Moskwą" ze względu na "wyrój" stamtąd wszelkiej maści czerwonej partyzantki, z ichniejszym watażką Aleksandrem Szymańskim ("Alim") na czele. Na moim terenie działała AK, Gl, BCh a także NSZ (oddział Leona Cybulskiego "Znicza").

QUOTE
Rodzona siostra mojego dziadka została zamordowana na wiosnę 1944 roku na Zamojszczyźnie, w nocy, na oczach kilkuletniej córeczki. Nikt nie wie, kto to zrobił.


Można to ustalić. Wiosną w tamtym terenie aktywne były oddziały:
-oddział Edwarda Gronczewskiego "Przepiórki"
-oddział Władysława Skrzypka "Orła"
-oddział Feliksa Kozyry "Błyskawicy"
-oddział Aleksandra Szymańskiego "Bohdana"
-oddział Karola Harcenberga "Lemieszewskiego"
-oddział Andrzeja Flisa "Maksyma"
W zamoyskiem większa siłę od Gl przedstawiało BCh (wielkie bitwy stoczone pod Wojdą, Zaborecznem i Różą) oraz AK.

pzdr.
 
Post #29

     
chomik
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 485
Nr użytkownika: 7.754

Zawód: rysownik
 
 
post 14/06/2006, 22:16 Quote Post

Może sie wyraziłem nieprecyzyjnie. Ja nie przeczę, że w wielu przypadkach można dziś bez wątpienia ustalić, jakie oddziały, jakich organizacji działały na określonym terenie. Chciałem tylko zwrócić uwagę na to, że nie zawsze da się ustalić kto konkretnie ponosi odpowiedzialność za konkretną akcję. Czasami jest to podejrzenie... jakiś tam stopień prawdopodobieństwa. Bywa tak, jak w przypadku Henryka Grynberga, który odnalazł miejsce pochówku swojego ojca, a nawet miejscowi ludzie półgębkiem sugerowali, kto go zamordował, ale dowodu w rozumieniu sądowo-policyjnym nie ma.

Rodzina siostry mojego dziadka mieszkała nieco bardziej na wschód od obszaru działania tych oddziałów, o których kolega wspomiał. Na terenach na południowy wschód od Zamościa, mniej wiecej tam, gdzie płynie rzeka Huczwa. W tych okolicach na wiosnę 1944 ustaliła się, pod bokiem Niemców, prawie linia frontu między polskimi i ukraińskimi oddziałami (głównie AK, BCh, UPA) . To był okres, w którym obie strony dokonywały "odwetowych" ataków za rzezie na Wołyniu, często mszcząc się na zupełnie przypadkowych, Bogu ducha winnych ludziach. Opisywał to m.in. Jerzy Markiewicz, chyba w książce pt. "Partyzancki kraj". Czasami było wiadomo, kto tam walczył, a czasami były to przypuszczenia na zasadzie: Polak zginął? To pewnie Ukraińcy go zabili. Ukrainiec zginął? To pewnie sprawka Polaków. A ta rodzina była mieszana - i do cerkwi i do kościoła chodzili. Mogli podpaść i jednym i drugim.
W czerwcu przeszedł tamtędy front, a zaraz potem zaczęły się następne krwawe, kilkuletnie walki: "o utrwalanie władzy ludowej". O wielu sprawach, zbrodniach, nieszczęściach, miejscowi ludzie do dziś albo się boją mówić, albo nie chcą mówić. Nawet dziś!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #30

13 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej