Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
28 Strony « < 22 23 24 25 26 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Emanuel Macron, Prezydent Francji
     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.897
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 5/12/2019, 16:27 Quote Post

QUOTE(Sima Zhao @ 5/12/2019, 14:51)
QUOTE(emigrant @ 5/12/2019, 13:51)
QUOTE(Karghul @ 29/11/2019, 16:31)
Erdogan do prezydenta Francji: sprawdź, czy sam nie jesteś w stanie śmierci mózgowej
*

Czyli do Niemiec w roli publicznie obsztorcowujących prezydenta Francji jak sztubaka dołączyła Turcja- nieźle...
*



Erdogan jest przynajmniej równy rangą Macronowi wink.gif Brazylijski minister rolnictwa Weintraub jest znacznie niższy rangą a pozwolił sobie napisać:

" (Macron) É apenas um calhorda oportunista...."

" (Macron) to tylko oportunistyczny idiota ....."

https://www.euronews.com/2019/08/26/brazil-...t-facebook-post
*


Coraz lepiej. Jak tak dalej pójdzie nie pozostanie mu nic innego jak przenieść urząd prezydencki do Vichy.
Co prawda wtedy do chóru dołączyłby także Izrael, ale to przynajmniej "państwo atomowe". Co prawda nieoficjalnie, ale podobno nieoficjalne atomówki walą tak samo, jak te oficjalne. tongue.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #346

     
gregski
 

Pirat of the Carribean
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.067
Nr użytkownika: 12.159

Stopień akademicki: mgr inz
Zawód: ETO
 
 
post 6/12/2019, 7:22 Quote Post

QUOTE(emigrant @ 5/12/2019, 16:27)
Coraz lepiej. Jak tak dalej pójdzie nie pozostanie mu nic innego jak przenieść urząd prezydencki do Vichy.
*

Tylko, że i tego zrobić nie może bo Francja nie tylko sparaliżowana ale i wręcz nieprzejezdna.
Zastanawiam się czy Francja to jest jeszcze państwo. Jeśli tak to w stanie "śmierci mózgowej".
 
User is offline  PMMini Profile Post #347

     
ku 250622
 

Unregistered

 
 
post 15/12/2019, 11:18 Quote Post

Czy UE przetrwa Emmanuela Macrona ?

Prezydent Francji zmienia Unię, ale zamiast ją uzdrowić, przyczynia się do nowych problemów - pisze europeista.

Wyjście Zjednoczonego Królestwa z UE stało się okazją dla elit francuskich do forsowania własnej wizji integracji. Sygnałem do ofensywy była słabość Niemiec borykających się z problemami. Kolejne trudności pobudzają Emmanuela Macrona, który w metodach przypomina Donalda Trumpa, do niekonwencjonalnych działań. Podejmuje jednostronne działania, nie liczy się z sojusznikami, łamie procedury i obyczaje, wreszcie stawia interesy własnego kraju na pierwszym miejscu.

Macron niejednokrotnie powołuje się na interesy europejskie. Starał się je promować w Szanghaju, kiedy w trakcie rozmowy z Xi Jinpingiem finalizowano umowę o ochronie znaków towarowych około stu europejskich produktów spożywczych. Spośród nich największa część przypadła na towary francuskie. Komentatorzy zwracali uwagę, że prezydent Francji nie ma formalnego mandatu do reprezentowania UE w tych rozmowach.

Przejąć stery Europy

Nowy skład Komisji Europejskiej jest odbierany jako sukces Paryża, który wzmocni jego wpływ na biurokratów brukselskich. Niemniej wizyta w Szanghaju dowodzi, że francuskiemu prezydentowi nie wystarcza już tylko rola kierującego Unią z tylnego siedzenia i jest gotów do przejęcia kierownicy.

Latem 2019 r. Macron na spotkaniu z Władimirem Putinem stwierdził, że Unia powinna przezwyciężyć „nieporozumienia” z Rosją, która jest „głęboko europejska”. Wywołało to pytanie: kto dał Francuzowi mandat do negocjowania architektury strategicznej w Europie? Jeszcze większe zamieszanie wywołał jego wywiad, w którym uznał, że NATO doświadcza „śmierci mózgowej”. Powątpiewał też, czy nadal obowiązują zobowiązania sojusznicze paktu północnoatlantyckiego. Angela Merkel odcięła się od tych stwierdzeń, a jej protegowana do fotela kanclerskiego Annegret Kramp-Karrenbauer uznała, że jest to przejaw dążeń Paryża do autonomii strategicznej wobec USA i próba zastąpienia NATO unijną polityką obrony. Macron celuje też w jednostronnych decyzjach, które blokują możliwości konsensusu w ramach wszystkich państw. Przykładem może być jego blokada dla negocjacji akcesyjnych z Północną Macedonią i Albanią.

Metoda Macrona opiera się na przypisywaniu sobie proeuropejskich intencji i odmawiania ich oponentom. W przypadku Polski, która w wielu sprawach ma odmienne podejście do integracji, wykorzystywane są zarzuty dotyczące autorytarnych rządów i łamania praworządności. Dodatkowo Macron osłabia spójność Europy Środkowej, starając się w miarę możliwości pozyskać niektóre państwa tego regionu dla swojej polityki. Tak było w czasie jego tournée z 2017 r., kiedy promował dyrektywę o pracownikach delegowanych.

Dogadać się z Rosją


Wyjątkowość francuskiego prezydenta polega nie tylko na metodzie działania. Dużo ważniejsza jest zmiana strategiczna, którą pragnie zaaplikować Europie. Celem jest oddalenie Unii od USA i zbliżenie z Moskwą. Warunkiem dla tej zasadniczej zmiany jest ułożenie relacji między Ukrainą i Federacją Rosyjską. Choć zawarcie pokoju na wschodniej flance UE jest ze wszech miar pożądane, to zapewne odbywać się to będzie w dużym stopniu na warunkach Putina. Planowana jest regionalizacja Ukrainy i wybory we wschodniej części tego państwa. Usankcjonuje to nie tylko rosyjskie wpływy w Donbasie, ale prawdopodobnie da Putinowi prawo weta dla aspiracji europejskich i transatlantyckich Ukrainy. Taki układ zaakceptuje też zapewne aneksję Krymu przez Rosję. Ta sama tendencja jest widoczna w przypadku powstrzymania rozszerzenia Unii na Bałkany.

Macron jest obrońcą ładu wielobiegunowego, co rozumie jako dystansowanie się wobec Waszyngtonu i szukanie porozumienia z Moskwą oraz Pekinem. W czasie jego wizyty w Szanghaju tematem rozmów z przewodniczącym Xi były nowe regulacje WTO, ponownie w kontrze do polityki USA.

Eskalacja wojny handlowej UE ze Stanami Zjednoczonymi może przyspieszyć realizację celów Paryża, ale należy wątpić, czy przysłuży się to Europie. Skoro nawet USA mają trudności w powstrzymywaniu ekspansji geoekonomicznej Chin, to tym bardziej będzie to trudne dla osamotnionej Europy. Chyba że Macron po raz kolejny zadowoli się zawarciem porozumienia na warunkach dyktowanych przez rywala.

Celem francuskiego prezydenta jest strukturalna przebudowa rynku wewnętrznego. Obejmuje to szereg elementów, poczynając od wprowadzenia unii transferowej w strefie euro, a kończąc na harmonizacji podatkowej i standardów socjalnych w UE. W ten sposób zamierza poprawić konkurencyjność francuskich przedsiębiorstw na rynku wewnętrznym i zarazem pogorszyć firm z państw o niższych kosztach produkcji.

Ma rządzić Zachód


Chodzi też o promocję europejskich czempionów, przede wszystkim rozumianych jako korporacje z kapitałem francuskim. Przeciwko jego koncepcji czempionów oraz odejściu od zasad polityki konkurencji występują mniejsze kraje, m.in. państwa Beneluksu, nordyckie i Hiszpania.

Francja dąży od lat do koncentracji władzy w unijnym centrum, najlepiej w strefie euro. Tego typu pomysły są promowane pod hasłem „Europy dwóch prędkości” lub „Europy koncentrycznych kręgów”. Ich skutkiem jest zwiększenie asymetrii w polityce europejskiej, czyli wzmocnienie roli zachodniej części UE i osłabienie wschodniej. Jednym z przykładów realizacji tej wizji jest ostatnia obsada najwyższych stanowisk w instytucjach unijnych, gdzie zabrakło miejsca dla przedstawicieli Europy Środkowej. Innym przejawem są nominacje na stanowiska przewodniczących komisji w PE. Na 22 komisje tylko dwie przypadły przedstawicielom z naszej części Europy. Tymczasem Niemcy objęli pięć, a Francuzi cztery stanowiska.

Pod szyldem tworzenia „europejskiej suwerenności” Paryż forsuje rozwiązania zgodne z własnymi interesami. Czy jest to jednak korzystne dla całej Europy? Z pewnością wywoła to nowe konflikty w osłabionej kryzysami Unii.
 
Post #348

     
Sima Zhao
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.206
Nr użytkownika: 96.568

Zawód: 太祖
 
 
post 15/12/2019, 16:17 Quote Post

Karghul:

CODE
"Wyjście Zjednoczonego Królestwa z UE stało się okazją dla elit francuskich do forsowania        własnej wizji integracji. Sygnałem do ofensywy była słabość Niemiec borykających się z problemami. Kolejne trudności pobudzają Emmanuela Macrona, który w metodach przypomina Donalda Trumpa,         do niekonwencjonalnych działań. Podejmuje jednostronne działania, nie liczy się     z sojusznikami, łamie procedury i obyczaje, wreszcie stawia interesy własnego kraju na pierwszym miejscu.

Macron niejednokrotnie powołuje się na interesy europejskie. Starał się je promować w Szanghaju, kiedy w      trakcie rozmowy z Xi Jinpingiem finalizowano umowę o ochronie znaków towarowych około    stu    europejskich    produktów spożywczych. Spośród nich największa część przypadła na towary     francuskie. Komentatorzy zwracali uwagę, że prezydent   Francji    nie     ma    formalnego mandatu do reprezentowania UE w tych rozmowach".


Typowa francuska arogancja, której nie wymyślił Macron (choć ją stosuje) bo prezentował ją chyba każdy francuski przywódca od czasów de Gaulle.

CODE
 "  Nowy skład Komisji Europejskiej jest odbierany jako sukces Paryża, który wzmocni jego wpływ na biurokratów brukselskich. Niemniej wizyta w Szanghaju dowodzi, że francuskiemu prezydentowi nie wystarcza już tylko rola kierującego Unią z tylnego siedzenia i jest gotów do przejęcia kierownicy."


Niemcy otwarcie nie będą protestować za ostro ale po cichy wsadzą mu kij w szprychy.

CODE
"Macron jest obrońcą ładu wielobiegunowego, co rozumie jako dystansowanie się wobec Waszyngtonu i szukanie porozumienia z Moskwą oraz Pekinem. W czasie jego wizyty w Szanghaju tematem rozmów z  przewodniczącym Xi były nowe regulacje WTO, ponownie w kontrze do polityki USA."


Macron myśli sobie, że uda mu się wypracować sobie "specjalne" stosunki z Rosją/Chinami i na tym korzystać. Rosja/Chiny jednak doskonale zdają sobie sprawę z tego i zamierzają wykorzystać Francję a nie dać się wykorzystać Francji.

Ten post był edytowany przez Sima Zhao: 15/12/2019, 16:19
 
User is online!  PMMini Profile Post #349

     
ku 250622
 

Unregistered

 
 
post 31/12/2019, 20:40 Quote Post

Śmierć mózgowa Francji:

Antynatowskie tyrady Macrona wywołały skutek odwrotny do zamierzonego i spotkały się z powszechną krytyką.
Publiczne dezawuowanie NATO przez Macrona jest wyrazistym sygnałem dla Kremla o gotowości Francji do daleko idącej współpracy.
Prezydent Francji, forsując europejską autonomię strategiczną w dziedzinie militarnej, popada w pułapkę populizmu.

Prezydent Macron, mówiąc o „śmierci mózgowej NATO” i podważając wiarygodność sojuszniczą USA, wpisał się w długą francuską tradycję kontestacji amerykańskiej pozycji globalnego hegemona. Jednak ofensywa dyplomatyczna Francji wynika z chęci przykrycia problemów wewnętrznych. Wobec trudności przeprowadzanych zmian systemu ekonomiczno-społecznego Francji naturalny jest głód sukcesu na arenie polityki zagranicznej.

7 listopada 2019 r. w wywiadzie dla tygodnika „The Economist” prezydent Francji, Emmanuel Macron, stwierdził, że doświadczamy „śmierci mózgowej” (brain-dead) NATO i nie ma pewności, czy artykuł 5. traktatu waszyngtońskiego (zawierający słynną zasadę muszkieterską – „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”) w razie potrzeby zadziałaby odpowiednio, gdyż Europa „nie może dłużej polegać na Stanach Zjednoczonych” w zakresie obrony amerykańskich sojuszników na Starym Kontynencie. Wysnuwał stąd wniosek o konieczności budowy autonomicznych europejskich zdolności do odgrywania roli geostrategicznego mocarstwa, co należy rozumieć jako kolejny przejaw woli Paryża i ożywienia unijnych ambicji w zakresie budowy mocarstwowych zdolności wojskowych. Tezę tę podtrzymał 4 grudnia na początku obrad szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego w Londynie. Wywołał tym powszechną krytykę płynącą nie tylko, co oczywiste, z Waszyngtonu, administracyjnych struktur NATO czy z silnie proamerykańsko nastawionej Europy Środkowej, ale także z Berlina – od 70 lat głównego partnera Paryża we francusko-niemieckim „motorze integracji europejskiej”. Oznaki zadowolenia zademonstrowała zaś Moskwa.

Antynatowskie tyrady Macrona wywołały jak dotąd skutek odwrotny do zamierzonego. Nastąpiło nie tylko demonstracyjne wsparcie przez prezydenta Trumpa jedności transatlantyckiej, ale i stanowcze odcięcie się kanclerz Merkel od stanowiska wyrażonego przez głowę państwa francuskiego. W rezultacie nastąpiło zatem, przynajmniej deklaratywne, zbliżenie stanowisk Waszyngtonu i Berlina mimo chłodnych ostatnio relacji amerykańsko-niemieckich czy to na tle wojny handlowej, czy też zapowiadanych amerykańskich sankcji wobec Nord Stream 2.

Co było przyczyną tak bulwersującego kroku francuskiego prezydenta? Czy był to jednorazowy wyskok lub raczej przejaw tendencji? Prezydent Macron się myli czy też trafnie diagnozuje sytuację, a jego błąd polega nie na diagnozie, lecz na zbędnym przyjęciu na siebie przez Francję kosztów publicznego zadeklarowania, że „król jest nagi”? Jakie są zatem cele tak prowadzonej polityki? Jakie są konsekwencje zaistniałej sytuacji dla NATO, Europy i przede wszystkim dla bezpieczeństwa Polski?

Długa antyamerykańska tradycja

Francja od lat boryka się z syndromem gasnącego mocarstwa niemogącego się pogodzić z nieodwracalnym spadkiem własnego znaczenia na arenie międzynarodowej. Osiągnąwszy apogeum w dobie napoleońskiej, utrzymała do 1871 r. prestiż wielowymiarowego mocarstwa wiodącego prym w Europie, a zważywszy na epokę, o której mowa, także na świecie. Po klęsce zadanej jej przez Niemcy utraciła w wymiarze militarnym palmę pierwszeństwa na rzecz kajzerowskiej Rzeszy, zachowując jednak światową dominację kulturową, wzmocnioną ekspansją kolonialną, dającą podwaliny pod obecną grupę państw frankofońskich z Paryżem jako centrum normatywnym wzorców cywilizacyjnych. Klęska mocarstw centralnych i Rosji w I wojnie światowej przyniosła krótkotrwały renesans prestiżu militarnej mocarstwowości francuskiej, negatywnie zweryfikowanego w 1940 r.

Wzrost roli Stanów Zjednoczonych w polityce światowej wyraźny od początku XX w. zahamowany został politycznie w epoce amerykańskiego izolacjonizmu lat 1920-1941, ale już wówczas rozpoczął proces „podkopywania” kulturowej dominacji Francji przez powolną, ale wyraźnie postępującą amerykańską ekspansję w sferze kultury masowej. II wojna światowa zredukowała Francję do roli mocarstwa wyraźnie drugiej kategorii w wymiarze militarnym, politycznym, ale i coraz silniej kulturowym.

Na tym tle Paryż rozwinął tradycję antyamerykanizmu (symbolizowaną konfliktem de Gaulle’a z les Anglosaxons (Anglosasami)) z jego kulminacją w 1966 r., kiedy to w sporze o kontrolę nad amerykańską bronią jądrową rozmieszczoną na terytorium Francji V Republika opuściła struktury wojskowe NATO, pozostając jedynie politycznie państwem członkowskim Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Koniec zimnej wojny i zanik zagrożenia sowieckiego obniżyły amerykańską gotowość do ponoszenia kosztów obrony drugo- i trzeciorzędnych interesów bezpieczeństwa europejskich sojuszników (interesy pierwszorzędne – niepodległość, integralność terytorialna i samo istnienie – przestały być zagrożone), jak i europejską (przede wszystkim francuską) gotowość do uznawania dominacji USA w świecie transatlantyckim. Od czasów kanclerza Gerharda Schrödera podobny kurs ze zmiennym natężeniem zaznacza się także w polityce niemieckiej. Próby kontestowania polityki amerykańskiej osiągnęły apogeum w okresie interwencji USA w Iraku w 2003 r. i skończyły się kompromitującą demonstracją własnej niewydolności w zakresie konstruowania autonomicznych europejskich zdolności wojskowych. Redukujący pozycję Francji wzrost znaczenia Hiszpanii w strukturach NATO w zachodniej części Morza Śródziemnego, wyraźny po zgłoszeniu przez rząd José Marii Aznara akcesu Madrytu do amerykańskiej akcji w Iraku, przyniósł otrzeźwienie nad Sekwaną i decyzję prezydenta Sarkozy’ego o powrocie Paryża do struktur wojskowych Sojuszu (szczyt NATO w Strasburgu i Kehl 3-4 kwietnia 2009 r.). Krok ten nie oznaczał jednak korekty francuskiej polityki wobec USA.

Prezydent Macron, mówiąc o „śmierci mózgowej” NATO i podważając wiarygodność sojuszniczą USA, wpisywał się w długą francuską tradycję kontestacji amerykańskiej pozycji globalnego hegemona. Nie dopuścił się jednorazowego dyplomatycznego faux pas. Jest to jego stałe postępowanie.

Już w listopadzie 2018 r., z racji udziału w uroczystościach upamiętniających koniec I wojny światowej, w trakcie pobytu w Verdun, komentując wypowiedzenie przez USA traktatu INF (układu USA-ZSRR z 1987 r. o likwidacji pocisków średniego i pośredniego zasięgu – od 500 do 5500 km), oświadczył w wywiadzie dla radia Europe1, że Europejczycy nie mogą być bezpieczni bez „prawdziwie europejskiej armii”, która broniłaby ich „przed Chinami, Rosją, a nawet Stanami Zjednoczonymi”. Ustawienie Waszyngtonu w szeregu wrogów Europy na równi z Chinami i Rosją, przed którymi Unia Europejska powinna zbudować osłonę militarną, było posunięciem drastycznym i szeroko wówczas komentowanym. Obecne deklaracje Macrona są więc jedynie potwierdzeniem przyjętej wtedy linii politycznej, którą w świetle tego faktu należy uznać za przemyślaną i trwałą.

Polityka zagraniczna ma przykryć problemy wewnętrzne

Macron, który uzyskał obecne stanowisko nie wskutek osobistych dokonań, lecz emanacji mainstreamowych elit zagrożonych populizmem Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen, jest obecnie we Francji politykiem skrajnie niepopularnym i borykającym się z narastającym buntem społecznym. Odczuwa więc głód sukcesu. Zważywszy na stan francuskiej gospodarki (zadłużenie rządu w kwietniu 2019 r. osiągnęło 99,5% PKB), skuteczna reforma systemu ekonomiczno-społecznego Francji jest niezbędna, ale także politycznie ryzykowna, by nie powiedzieć niewykonalna. Z uwagi na groźbę sprowokowania przy jej próbie społecznego wybuchu nie obiecuje powodzenia, lecz utratę politycznego poparcia dla jej autora. Sukces w polityce zagranicznej, jak chociażby symboliczne przywrócenie wielkości Francji, bardzo pomógłby w dziele stabilizacji wewnętrznej. Nie jest wykluczone, że takiego właśnie skutku pożąda i oczekuje prezydent Macron, który podejmuje kolejne „wielkie inicjatywy” na arenie międzynarodowej. Zbliża go to (co do natury stosowanej przezeń strategii) do Władimira Putina, który w związku z niezdolnością do dalszego „kupowania” poparcia Rosjan przez wzrost ich poziomu życia usiłuje oprzeć swą popularność na sukcesach w polityce zagranicznej, tyle że w wypadku Rosji mają one charakter imperialnej agresji. Putinowi sztuka ta jak dotąd się udaje. Macron, próbując mutatis mutandis podobnej metody, popełnia jednak błąd. Francuzi nie są Rosjanami i próba kompensacji niezdolności rozwiązywania problemów bytowych obywateli teatrem mocarstwowości Francji nie wróży sukcesu nad Sekwaną.

Pierwszą inicjatywą Macrona był projekt pogłębienia integracji europejskiej w oparciu o Unię Gospodarczą i Walutową (UGW), która miała posłużyć do budowy „unii pierwszej prędkości”, wiodącej do odcięcia się od państw przyjętych do UE w 2004 r. i później, a uznawanych przez francuską opinię publiczną za obciążenie i konkurencję.

Projekt Macrona – głęboka integracja „twardego jądra UE” wokół strefy euro z założeniem uwspólnotowienia przyszłych długów jej państw członkowskich – był pomysłem politycznie nieakceptowalnym dla Niemiec. Oznaczałby bowiem przyjęcie przez podatników niemieckich odpowiedzialności finansowej za przyszłe długi Francji.

10 października 2019 r. na spotkaniu Ecofin (Rady UE w składzie ministrów finansów wszystkich państw UE) utworzono wprawdzie wspólny budżet strefy euro, ale ma on wymiar symboliczny (€25 mld na lata 2021-2027, z tego zaledwie €17 mld na strefę euro, a reszta na państwa spoza grupy euro), który na pewno nie stanie się podstawą pogłębionej integracji „twardego jądra UE”.

W tę linię wpisywało się przeforsowanie przez Macrona dyrektywy o pracownikach delegowanych, „chroniącej francuski rynek pracy przed dumpingiem socjalnym ze strony nowych państw członkowskich” – tak ukazano ją Francuzom, licząc na zdobycie wśród nich popularności. Przejawem tej samej tendencji było także niedawne zablokowanie otwarcia rozmów akcesyjnych z państwami Bałkanów Zachodnich oraz obraźliwe słowa pod adresem przybywających do Francji imigrantów z Bułgarii i Ukrainy. Macron obsługuje w ten sposób polityczną niechęć swych rodaków do procesu poszerzania UE, zarówno tego dokonanego, jak i tego ewentualnego, dotyczącego przyszłości.

Działania Macrona wywołały irytację kanclerz Merkel. Według doniesień „New York Timesa” napominała ona Macrona 10 listopada podczas uroczystej kolacji w siedzibie prezydenta RFN na zamku Bellevue, wydanej z okazji 30. rocznicy zjednoczenia Niemiec. Merkel podkreślała, że „dość ma już dość sprzątania po prezydencie Francji”, ponieważ „raz za razem musi sklejać fragmenty filiżanek, które on rozbił, żeby potem móc z nim usiąść i wypić herbatę”. Rzecznik rządu RFN, Steffen Seibert, wprawdzie zaprzeczał tej wersji wydarzeń, ale owo dementi należy raczej złożyć na karb dyplomatycznej układności.

Sprzeciw Europy Środkowej wobec idei Unii dwóch prędkości i niechęci RFN do pomysłów francuskich skazują na porażkę koncepcje Macrona. Chodzi o te dotyczące anulowania politycznych i finansowych skutków rozszerzeń UE z lat 2004-2013 oraz sprowadzenia Europy Środkowej do roli rynku zbytu o statusie „Piętaszka”, który „nie marnuje okazji, by siedzieć cicho”.

W tej sytuacji powrót do promocji europejskiej integracji w dziedzinie militarnej jako procesu dystansowania się UE wobec USA jest kolejnym instrumentem walki Macrona o przetrwanie na francuskiej scenie politycznej poprzez zaistnienie w roli głównego aktora na scenie europejskiej. Antyamerykanizm, szczególnie w politycznie poprawnej szacie antyTrumpizmu, jest bardzo popularny nie tylko we Francji, ale i w licznych krajach Europy Zachodniej, co czyni ofertę Macrona ponadnarodową.

Dialog z Rosją w tle

Retoryka antyamerykańska jest zabiegiem wizerunkowym o charakterze populistycznym, skierowanym nie tylko do nastawionej niechętnie do USA francuskiej i szerzej zachodnioeuropejskiej opinii publicznej. Jest też jednym z instrumentów przedstawiania Moskwie oferty wspólnego francusko-rosyjskiego usuwania wpływów USA z Europy. Oba kierunki ataku – ten wymierzony we wschodnią flankę UE, jak i ten uderzający w państwa kandydujące z Bałkanów Zachodnich i Ukrainę – doskonale wpisują się w interesy Moskwy i mogą służyć jako instrument zbliżenia Francji i Rosji. O ile jednak na Bałkanach Macron odniósł „spektakularny sukces”, niszcząc podstawy zaufania tamtejszej klasy politycznej do Unii Europejskiej i otwierając drogę wpływom rosyjskim, o tyle w zakresie konstrukcji dotyczących integracji rdzenia UE odnotował wyraźną porażkę.

Nie popchnął także spraw ukraińskich w pożądanym przez siebie i Rosję kierunku. Forsowane przez niego niedawne spotkanie formatu normandzkiego (9 grudnia 2019), po którym powszechnie oczekiwano kapitulacji prezydenta Ukrainy, Wołodymyra Zełenskiego, i stworzenia pretekstu do zniesienia sankcji unijnych wobec Rosji, co otwierałoby Paryżowi drogę do swobodnej współpracy z Moskwą, nie doprowadziło do oczekiwanych rezultatów. Ukraina nie skapitulowała, a pretekst do zniesienia sankcji nie został stworzony.

Niewątpliwie publiczne dezawuowanie NATO przez głowę państwa francuskiego jest wyrazistym sygnałem dla Kremla o gotowości Francji do daleko idącego współdziałania w zakresie redukcji wpływów amerykańskich w Europie. Sojusz francusko-rosyjski ma nad Sekwaną długą i silną tradycję. Sięga roku 1893 – belle epoque potęgi kulturalnej Francji, dodatkowo wzmacnianą w latach 1935-1981 (od rządów frontu ludowego po stan wojenny w Polsce, który podkopał tzw. eurokomunizm) silnymi sentymentami lewicowymi do dzisiaj byłej już „ojczyzny proletariatu”, czyli do ZSRR, którego Rosja Putina jest oczywistym spadkobiercą. Putin obsługuje w tym zakresie liczne i przeciwstawne kręgi francuskiej opinii publicznej. Apeluje do uczuć „sierot po komunizmie”, osób tęskniących za minioną grandeur française (francuską wielkością) doby sojuszu III Republiki z carską Rosją (1893-1917), ale i tych, którzy we współczesnej Rosji widzą ostoję konserwatyzmu walczącego z „Gejropą” (uosabianą przez „diewuszkę Wurst”), jak i krzyżowców walczących w Syrii z islamskim zagrożeniem, żywo odczuwanym przez część francuskiej opinii publicznej. Oczywiście nie wszyscy dają się zwieść tej propagandzie, a okrucieństwa Rosjan w Syrii i fakt, że Moskwa operuje tam na tradycyjnych obszarach wpływów francuskich, ma także nad Sekwaną licznych przeciwników. Stosowne rozłożenie akcentów poparcia i potępienia dla polityki Kremla, a także ich różnicowanie w czasie czynią jednak całą grę ostatecznie dla Macrona wyborczo opłacalną, a przynajmniej uprawdopodobniają przypuszczenie, że tak on to sobie wyobraża.

USA winne problemom NATO?

Sojusz Północnoatlantycki ma swoje problemy. Jednym z nich jest Francja, drugim – stan stosunków amerykańsko-tureckich. Oba objawiły się w wyrazisty sposób na ostatnim londyńskim szczycie NATO (4 grudnia 2019), ale nie są jakościowo inne niż te znane z historii. Jak wspomniano w 1966, ze struktur wojskowych NATO wystąpiła Francja, by wrócić do nich częściowo w 1995, a całkowicie w 2009 r.. W latach 1974-1980 poza owymi strukturami pozostawała Grecja, a konflikt cypryjski z 1974 r. postawił dwa państwa członkowskie Sojuszu – Grecję i Turcję – na krawędzi konfliktu zbrojnego. W latach 1982-1997 od przystąpienia do struktur wojskowych NATO powstrzymywała się Hiszpania. W 2003 r. Francja i Belgia zawetowały z poparciem Niemiec procedury z zakresu art. 4 traktatu waszyngtońskiego, których uruchomienia w związku z zagrożeniem wojną w Iraku domagała się Turcja.

Istota problemów, z którymi boryka się obecnie Sojusz Północnoatlantycki, leży gdzie indziej. Dziś, odmiennie niż w czasach zimnej wojny, gdy czołgi sowieckie stały w NRD 300 km od granic Francji, poczucie zagrożenia rosyjskiego jest wśród państw NATO silnie zróżnicowane. Inaczej jest ono odczuwane na wschodniej flance Sojuszu, a inaczej na flance południowej, która ma inne priorytety.

Istotą napięć w relacjach amerykańsko-zachodnioeuropejskich jest więc, obok ideologicznego antyTrumpizmu i sporów handlowych, spór o nierówne rozłożenie ciężarów wspólnego transatlantyckiego bezpieczeństwa. Amerykanie niosą jego główne brzemię, zachodni Europejczycy nie są zaś chętni, by zwiększyć swój wkład do tej konstrukcji – ludzki i finansowy.

Mimo to NATO, pod wpływem impulsu płynącego z Polski, Rumunii i państw bałtyckich, wyrażonego dobitnie przez grupę B9 (wspomniane państwa plus Bułgaria, Czechy, Słowacja i Węgry) w Bukareszcie (3 listopada 2015), przyjęło na szczycie w Warszawie (8-9 lipca 2016) program wzmocnienia wojskowego wschodniej flanki Sojuszu i do połowy 2017 r. wprowadziło go w życie z aktywnym udziałem gros swych państw członkowskich od USA i Kanady, przez Hiszpanię i Włochy, aż po Polskę, Albanię, Chorwację i Rumunię (by wymienić tylko największe lub najbardziej odległe), które demonstrują w ten sposób swą solidarność wojskową. Wizyta wiceprezydenta USA, Mike’a Pence’a, w Polsce (1-2 października 2019) z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej, stała się okazją do zadeklarowania kolejnego wzmocnienia sił amerykańskich w naszym kraju, a więc w Europie. Diagnoza o porzucaniu europejskich sojuszników przez USA nie ma więc żadnych faktograficznych podstaw. Nacisk Waszyngtonu na zwiększenie udziału Europy w ponoszeniu kosztów wspólnego bezpieczeństwa nie jest tym samym co wycofywanie się USA z zobowiązań sojuszniczych. Jest jedynie presją, by europejscy alianci wykonywali swoje. Macron się więc myli, diagnozując politykę amerykańską jako porzucanie zobowiązań wobec Europy. Zapewne zresztą myli się z premedytacją. Wzmacnianie amerykańskiej obecności wojskowej na wschodniej flance NATO jest faktem, tym, co dzieje się tu i teraz. Prognozowane porzucenie Europy przez USA dla skoncentrowania się na wyzwaniu chińskim jest prognozą właśnie i ma się stać „kiedyś tam w przyszłości”. Wyzwanie chińskie jest dla Stanów Zjednoczonych wyzwaniem realnym i rosnącym. W zglobalizowanym świecie wyobrażenie o tym, że Waszyngton będzie mógł bez fundamentalnego podważenia swych żywotnych interesów odciąć się od Europy, by skoncentrować się na Dalekim Wschodzie (czy odwrotnie), jest niskich lotów publicystyką. Supermocarstwo amerykańskie musi prowadzić aktywną politykę w wielu regionach (nie tylko tych dwóch) i z żadnego się nie wycofa. W każdym natomiast będzie poszukiwało możliwości zredukowania kosztów własnych poprzez przerzucenie ich części na lokalnych sojuszników wiodących.

Nacisk Trumpa na zwiększenie udziału europejskich sojuszników USA w ponoszeniu wspólnych transatlantyckich ciężarów odstraszania i obrony spotyka się z niechęcią Europy Zachodniej. Stanowisko amerykańskiego prezydenta nie powinno jednak dziwić. Celem polityki zagranicznej prowadzonej przez USA pod wodzą Donalda Trumpa, poza zapewnieniem bezpieczeństwa i pozycji międzynarodowej państwa, jest, jak w każdej demokracji, reelekcja, czyli uzyskanie w drodze zwycięskich wyborów przedłużenia mandatu.

Stany Zjednoczone są demokracją od 18 lat (od 11 września 2001) toczącą wojnę, co dla każdej demokracji jest skrajnym wysiłkiem. Prowadzić wojnę i wygrywać wybory to sztuka polityczna najwyższej klasy. Stąd wzięło się Trumpowskie hasło – America first –obietnica, że pieniądze amerykańskich podatników i krew amerykańskich żołnierzy służą żywotnym interesom Stanów Zjednoczonych. Obrona sojuszników USA jest takim interesem. Jest jednak przede wszystkim interesem tychże sojuszników. Każdy zatem, kto chce wygrywać wybory w USA, musi obiecać wyborcom redukcję nakładanych na nich ciężarów związanych z globalną odpowiedzialnością Stanów Zjednoczonych za utrzymywanie ładu światowego. Pytanie, jak tego dokonać, nie destabilizując amerykańskiego systemu sojuszy. Odpowiedzią Trumpa jest tworzenie systemu wiodących sojuszników regionalnych, którzy wzięliby na swoje barki istotną część ciężaru wspólnego bezpieczeństwa, odciążając w ten sposób USA. Na Dalekim Wschodzie są to Japonia, Korea Południowa, Tajwan i Filipiny z ofertą otwartych drzwi dla dawnego wroga, czyli Wietnamu odczuwającego zagrożenie ze strony Chin. Na Bliskim Wschodzie są to bogate monarchie sunnickie Zatoki Perskiej (głównie Arabia Saudyjska) i Izrael, zagrożone wzrostem potęgi sprzymierzonego z Rosją Iranu i wspieranych przez niego ugrupowań szyickich, dominujących już w Syrii. W Europie zaś są Niemcy (najbardziej pożądany sojusznik) dysponujące największym, ale też i słabo wykorzystywanym potencjałem krępowanym przez głęboki pacyfizm niemieckiej opinii publicznej (skutkujący niedoinwestowaniem Bundeswehry i jej niską tolerancją dla strat bojowych) oraz interesami gazowymi z Rosją (Nord Stream 1 i 2, Opal). W tej sytuacji i przy napięciach amerykańsko-tureckich dodatkowymi filarami sojuszu w Europie stają się Polska i Rumunia jako dwa kolejne państwa o największym potencjale w regionie, przede wszystkim z uwagi na zagrożenie rosyjskie, żywo zainteresowane przyciąganiem Stanów Zjednoczonych do gry na wschodniej flance NATO.

Zasadniczo niemilitarny charakter zagrożeń południowej flanki NATO w basenie Morza Śródziemnego czyni nierealnym oczekiwanie, że wyborcy w tych krajach poprą program wzrostu wydatków zbrojeniowych do ustalonego na szczycie Sojuszu w Newport (4-5 września 2014) poziomu 2% PKB. Kanclerz Merkel tuż przed ostatnim londyńskim szczytem NATO zadeklarowała, że Niemcy zwiększą swój budżet wojskowy do 1,5% PKB i to dopiero do roku 2024. Inne państwa południowej i zachodniej flanki NATO (bez Grecji, która ma tradycyjnie wysoki budżet obronny w związku z obawami wobec Turcji) wydają także poniżej przyjętego w Newport pułapu. Oznacza to, że głównym problemem Sojuszu nie jest redukcja zaangażowania USA w Europie, ale niechęć wielu państw Europy Zachodniej do ponoszenia kosztów wydatków wojskowych.

Czy UE może zastąpić NATO?

Francja usiłuje stanąć na czele sprzeciwu wobec amerykańskiej presji zwiększenia europejskiego udziału w utrzymywaniu wspólnego transatlantyckiego bezpieczeństwa. Forsując europejską autonomię strategiczną w dziedzinie militarnej, popada jednak w pułapkę populizmu. Jak bowiem można zbudować europejskie zdolności wojskowe na poziomie mocarstwowym, łożąc na ich budowę poniżej określonego przez NATO minimum? Niezależność strategiczna kosztować wszak musi więcej, a nie mniej, trzeba by bowiem zbudować te zdolności, których obecnie dostarczają USA (system wojskowych satelitów zwiadowczych i komunikacyjnych, strategiczny transport lotniczy, zapas kosztownej inteligentnej amunicji itd.). Program ten jest zatem sprzeczny wewnętrznie i z pewnością zakończy się porażką.

Pomysł wzmocnienia europejskiej polityki bezpieczeństwa nie jest nowy. Francusko-brytyjska deklaracja z Saint Malo (4 grudnia1998) i będące ich skutkiem decyzje Rady Europejskiej z Kolonii (10 czerwca 1999) i z Helsinek (10 grudnia 1999) o powołaniu Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obronnej oraz o utworzeniu do 2003 r. 60 tys. europejskich sił interwencyjnych zakończyły się fiaskiem tzw. szczytu pralinkowego (Francja, Niemcy, Belgia Luksemburg) w Tervuren (29 kwietnia 2003), na którym w gronie państw sprzeciwiających się amerykańskiej interwencji w Iraku usiłowano powołać Europejską Unię Obronną. Nazwa szczytu złośliwie oddaje jego rezultaty – oprócz konsumpcji belgijskich czekoladek innych skutków zebrania się owego gremium bowiem nie odnotowano.

Próba samodzielnej francusko-brytyjskiej interwencji w Libii (2011) wykazała nieskuteczność połączonych sił dwóch największych europejskich mocarstw dysponujących najpotężniejszym potencjałem ekspedycyjnym w radzeniu sobie z podzieloną wojną domową armią libijską. Sprawdzian ten powinien ostatecznie zakończyć dywagacje na temat samodzielności wojskowej Europy. Brexit i odejście Wielkiej Brytanii z owej konstrukcji miało postawić „kropkę nad i” w debacie na ten temat. Tak się jednak nie stało.

***

Zadane we wstępie pytanie o charakter polityki francuskiej, jej trwałość i to, czy jest przejawem chwilowego zawirowania czy też szerszego planu, możemy zatem skwitować stwierdzeniem, że jest prowadzona z premedytacją, ma charakter długofalowy, silne tradycje i motywowana jest, jak zwykle w demokracji, nadziejami na zyski wyborcze jej autora stojącego w obliczu drastycznych wyzwań na arenie wewnętrznej, włącznie z perspektywą destabilizacji politycznej nie tylko swego obozu, ale i państwa francuskiego jako takiego. Niemożność odniesienia sukcesu na arenie wewnętrznej powoduje zatem gorączkowe jego poszukiwanie w licznych i wyrazistych (tzn. obiecujących w razie powodzenia glorię przywódcy wielkiego formatu) inicjatywach na arenie międzynarodowej. Porażka projektu integracji „UE pierwszej prędkości” wokół UGW przyniosła obecnie wzmożenie aktywności Macrona (Francji) na kierunku integracji europejskiej w dziedzinie wojskowej z wyraźnym akcentem antyatlantyckim i prorosyjskim oraz demonstrowanie niechęci do niepopularnej we Francji polityki „otwartych drzwi” do członkostwa kolejnych państw w UE. Towarzysząca tym poczynaniom retoryka antyamerykańska nie opisuje jednak rzeczywistości, lecz jest zabiegiem wizerunkowym o charakterze populistycznym, skierowanym do nastawionej niechętnie do USA francuskiej i szerzej zachodnioeuropejskiej opinii publicznej. Jest też jednym z instrumentów przedstawiania Moskwie oferty wspólnego francusko-rosyjskiego usuwania wpływów USA z Europy.

Jest to polityka oparta na iluzjach i stąd upoważnia do tezy o „śmierci mózgowej” Francji. Iluzją jest francuska zdolność do skutecznej rywalizacji z USA, europejska zdolność do samodzielności strategicznej w dziedzinie militarnej w opozycji do Stanów Zjednoczonych, możliwość współpracy na partnerskich zasadach Rosji z jakimkolwiek innym państwem, w tym z Francją, niemiecka zdolność do przyjęcia odpowiedzialności za długi Francji w uwspólnotowionym systemie UGW i sprowadzenie Europy Środkowej do roli rynku zbytu milcząco akceptującego decyzje „twardego rdzenia UE”. Ta błędna polityka Paryża zniechęca do Francji kolejne kraje. Trwające od 2003 r. spory z Polską poszerzone zostały przez Macrona o konflikty dyplomatyczne z całą wschodnią flanką NATO – obawiającą się Rosji i stąd silnie proamerykańską i proatlantycką. Obrażona została Ukraina i Bułgaria, odepchnięte Bałkany Zachodnie, w trudnej sytuacji postawione Niemcy.

Zachowanie Francji podkreśla wartość Polski. Jest ono tłem politycznym, na którym solidność sojusznicza Rzeczypospolitej i powaga podejścia państwa polskiego do kwestii bezpieczeństwa transatlantyckiego oraz wola jego jak najsilniejszego zakotwiczenia w wojskowej obecności USA w naszym regionie są tym bardziej widoczne. Na tle rozchwianej wewnętrznie, burzącej jedność transatlantycką i unijną politykę bałkańską, silnie zadłużonej i demonstracyjnie prorosyjskiej Francji Polska wypada jeszcze poważniej i solidniej.
 
Post #350

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.897
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 1/01/2020, 15:23 Quote Post

Najważniejszy dla nas wniosek, jaki płynie z powyższego tekstu( m. in.), to to, że gdyby Rosja na nas napadła, możemy zapomnieć o realnej pomocy (pkt. 5 NATO) ze strony Francji. (Niemiec zresztą też, ale to już na podstawie innych sygnałów).

Co do Macrona, to mamy taki kwiatek:

Grupa francuskich generałów napisała list otwarty do prezydenta Macrona. Wojskowi oskarżają go o zdradę narodu i łamanie demokracji. Sprawa dotyczy paktu migracyjnego.

https://www.dorzeczy.pl/swiat/87015/general...155l_uDG17L4wS8

Ciekawe czy reaktywują nad Sekwaną OAS... rolleyes.gif

Ten post był edytowany przez emigrant: 1/01/2020, 15:24
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #351

     
ku 250622
 

Unregistered

 
 
post 17/01/2020, 10:34 Quote Post

Jak Emanuel Macron wyobraża sobie wolną konkurencję. Tak długo jak oni u nas zarabiać pieniądze jest dobrze, jak my zaczynamy tam to ... do akcji wkracza państwo.

Francuscy inspektorzy pracy dostali w ostatnim czasie od władz polecenie, by rzucić inne zajęcia i skupić się na kontrolowaniu firm z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym z Polski. Te z powodzeniem konkurują z lokalnymi przedsiębiorcami z branży budowlanej, opiekuńczej czy w usługach.
 
Post #352

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.897
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 30/01/2020, 18:38 Quote Post

Aż trudno uwierzyć do jakiego skretynienia władzy doszło i takich samych czasów na Zachodzie:
https://www.magnapolonia.org/macron-do-dzia...pQy8qWX27ies4Po
Macron do działaczki katolickiej: „Pani problem polega na tym, iż uważa Pani, że ojcem musi być mężczyzna”
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #353

     
Arkan997
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.315
Nr użytkownika: 93.492

 
 
post 1/02/2020, 9:50 Quote Post

Francja u progu recesji. Strajki uderzają w PKB

Prezydent który chciał zmienić świat kończy gorzej niż poprzednik. laugh.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #354

     
Napoleon7
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.975
Nr użytkownika: 58.281

 
 
post 1/02/2020, 11:38 Quote Post

CODE
Antynatowskie tyrady Macrona

Klub Jagielloński o Macronie niczego innego nie napisze.
Mówienie zaś o "śmierci mózgowej NATO" nie jest żadną "tyradą antynatowską" tylko może i kontrowersyjnym, ale jak widać skutecznym sposobem zwrócenia uwagi na problemy z jakimi sojusz się boryka. Bo te problemy są i niekoniecznie Francja jest ich sprawcą. Można udawać, że problemów nie ma, ale nie sądzę by to było lepszym rozwiązaniem.

CODE
Prezydent który chciał zmienić świat kończy gorzej niż poprzednik

tu z kolei zaciekawia mnie sposób podejścia doi tematu. Bo z jednej strony wielokrotnie na tym forum dyskutowano o gospodarce francuskiej w takim kontekście, że jej rozwój hamuje nadmierny socjal i regulacje. Z czym się zgodzę. Co ciekawe, jak zjawia się ktoś, kto to próbuje zmienić (nie wnikam czy zręcznie czy nie) to jest krytykowany (ba, widać wyraźną radość z powodu jego problemów). Przez te same mniej więcej osoby, które z drugiej strony zgadzają się z tezą co hamuje francuską gospodarkę.
Nie chcę się tu nadmiernie wdawać w dyskusję o Macronie, ale chcę zwrócić uwagę na brak logiki w formułowaniu takich opinii.
Inną sprawą jest to, że z logiką w ogóle jest u wielu dyskutantów kiepsko...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #355

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 5/02/2020, 10:28 Quote Post

Macron pragmatyczny jak Trump. Ekspert ocenia przełomową wizytę w Polsce

- Mamy nową sytuację w Europie. Prezydent Macron dokonał bilansu i uznał, że opłaca mu się poprawienie relacji z Polską. To nie jest tylko kwestia kilku kontraktów, bo potencjał w naszych stosunkach jest olbrzymi - mówi w rozmowie z Onetem dr Łukasz Jurczyszyn, ekspert ds. Francji Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.


Marcin Terlik, Onet: Polska dyplomacja jeszcze przed przyjazdem Emmanuela Macrona mówiła o tej wizycie jako o przełomowej. Te oczekiwania się spełniły?

Łukasz Jurczyszyn: Tak, to był przełom zarówno dla strony polskiej, jak i francuskiej. Przede wszystkim spójrzmy na wielowymiarowość tej wizyty. Widzieliśmy spotkanie głów państw, ale z Francji przyjechała do nas bardzo duża ekipa. To była 100-osobowa delegacja z przedstawicielami strategicznie ważnych ministerstw. Nie znam kulis tych rozmów, ale potencjalne kontrakty wojskowe czy przemysłowe niewątpliwie były jednym z celów Francuzów. Minister gospodarki otwartym tekstem złożył propozycję współpracy w kwestii energetyki atomowej. Posuwał się nawet do stwierdzeń, że byłaby to bardzo korzystna i tania dla nas umowa. Aspekt gospodarczy wizyty był bardzo silny.

Marcin Terlik: Francuzi zaczęli brać przykład z Amerykanów i polityki Donalda Trumpa wobec naszego kraju?

Łukasz Jurczyszyn: Takie pragmatyczne podejście jest też charakterystyczne dla prezydenta Macrona. Przecież on też wywodzi się ze środowiska biznesowego. Nasze słabe relacje do tej pory nie wynikały wyłącznie z winy polskiej strony, ale sam Macron miał polityczną strategię, by jak najwięcej ugrać, tworząc projekt integracji wokół dużej i bogatej strefy euro. W tej konstrukcji politycznej byli też zarysowani przeciwnicy, czyli najczęściej Polska i Węgry. Chodziło o europejski podział: postępowcy przeciw nacjonalistom.

Marcin Terlik: To koniec takiej polityki?

Łukasz Jurczyszyn: Koncepcji nie udało się zrealizować według planów prezydenta Francji. Nie tylko przez Polskę i Węgry. Zawiązała się nowa koalicja kilkunastu państw, nie wyszło strategiczne partnerstwo z Niemcami, głównie przez wewnętrzne zawirowania w tym kraju. W związku z tym Macron musiał zredefiniować swoją politykę europejską, a nawet szerzej - zagraniczną. Stosunki francusko-amerykańskie też nie wyglądają zbyt dobrze, w relacjach transatlantyckich pojawiły się nowe problemy, jak np. kwestia ceł.

Marcin Terlik: Do tego doszedł brexit.

Łukasz Jurczyszyn: I sprawił, że mamy nową sytuację w Europie. Prezydent Macron dokonał bilansu i uznał, że opłaca mu się poprawienie relacji z Polską. To nie jest tylko kwestia kilku kontraktów, bo potencjał w naszych stosunkach jest olbrzymi. Wydaje się, że tej - sporej już - wymiany handlowej będziemy mieli jeszcze więcej. W wyniku odejścia Wielkiej Brytanii pozycja naszego kraju wzrosła i Francuzi próbują zawrzeć sojusz w takich sprawach jak choćby negocjacje unijnego budżetu. Znów może dojść do aliansu, jak za poprzedniej ekipy rządzącej Polską, kiedy Francuzi wspierali Polaków w uzyskaniu jak największego funduszu spójności, a Polacy wspierali Francuzów w zdobyciu środków na wspólną politykę rolną, której Francja jest największym beneficjentem. Komisarzem ds. polityki rolnej jest Polak i to też ma swój pragmatyczny wymiar.

Marcin Terlik: To jest pole do współpracy. Są jednak sprawy, które nas dzielą od lat, a jedną z nich jest stosunek do Rosji, której Macron poświęcił w Polsce sporo uwagi. Widzi pan jakąkolwiek możliwość porozumienia w tej kwestii?

Łukasz Jurczyszyn: Z punktu widzenia Paryża wizyta ta miała służyć lepszemu zrozumieniu przez Polskę, na czym to proponowane przez nich zbliżenie z Rosją miałoby polegać. Macron z jednej strony potępia rosyjską politykę dezinformacji czy zakłamywania historii, z drugiej Francja myśli bardziej globalnie niż Polska. Doszliśmy do sytuacji, w której bardzo trudno jest nie włączać Rosji do rozmów o głównych konfliktach w naszym regionie. Osobnym tematem jest Ukraina, którą jesteśmy bardzo zainteresowani i która była jednym z głównych punktów polsko-francuskich rozmów. Jednak dla Francji ważny jest też Bliski Wschód i wojny w Syrii czy Libii. Tam prowadzenie polityki bez Rosji jest niezwykle utrudnione. Nie znam szczegółów, ale myślę, że Macron został poproszony przez Polaków, żeby lepiej wytłumaczył swoją długoterminową strategię.

Marcin Terlik: Zauważa pan pewne antyamerykańskie przesłanie w wypowiedziach Macrona w naszym kraju? Prezydent Francji mówił np. o obniżeniu bezpieczeństwa Polski poprzez upadek traktatu INF (zakładającego likwidację rakiet nuklearnych średniego zasięgu - red.), obarczając za to winą w zasadzie na równi Rosję i USA.

Łukasz Jurczyszyn: To nie była pierwsza tego typu wypowiedź Macrona. Już dwa lata temu podjął próbę podniesienia problemu tego, jakim sojusznikiem są Stany Zjednoczone pod przywództwem Donalda Trumpa. To jego argument za wzmocnieniem zdolności obronnych w ramach Unii Europejskiej. Francja narzuca tu rytm, np. poprzez inicjatywę PESCO (wzmocnioną współpracę obronną w UE - red.) czy zagraniczne interwencje. Na pewno jednak nie uda się Macronowi doprowadzić do sytuacji, w której sceptycyzm wobec Amerykanów w Polsce osiągnie ten sam poziom co we Francji. Tam to się po prostu politycznie opłaca, natomiast u nas sentymenty zarówno prounijne, jak i proamerykańskie są bardzo silne.
Mimo to myślę, że Macron był bardzo uważnie słuchany, gdy mówił, że rozwój obronności oznacza także rozwój gospodarczy. Zachęcał, by wykorzystać moment wzrostu wydatków na armię w obu naszych krajach i sprawić, by sektor zbrojeniowy pomagał w ogólnym rozwoju kraju. Na agendzie pojawił się znów temat wspólnej budowy czołgu nowej generacji, czy tego, co Francja może nam zaoferować jeśli chodzi o marynarkę wojenną lub właśnie atom.

Marcin Terlik: Parę miesięcy temu Macron był bardzo krytyczny jeśli chodzi o polską politykę klimatyczną. Podczas tej wizyty takie ostre słowa już nie padły.

Łukasz Jurczyszyn: Sam Macron nie poświęcił tej kwestii dużo czasu. Wiele o sprawach klimatu mówił za to również obecny w Polsce minister gospodarki Bruno Le Maire czy minister ds. transformacji ekologicznej Elisabeth Borne. Wprost stwierdzili, że Polska potrzebuje więcej czasu, bo nie startuje z tego samego poziomu co zachodnie kraje. Dla nich jest to argument za tym, żebyśmy skorzystali z ich infrastruktury atomowej. Ekologia pojawiła się też w kontekście wznowienia prac Trójkąta Weimarskiego i wspólnej budowy baterii z Niemcami. Potencjał w tym formacie jest olbrzymi i to jest kolejny przełom podczas tej wizyty.

Marcin Terlik: Mieliśmy jeszcze jakieś inne przełomowe decyzje?

Łukasz Jurczyszyn: Na pewno jest nią deklaracja zaproszenia prezydenta Dudy na obchody 14 lipca do Paryża. Mamy podobną dynamikę do tej z prezydentem Komorowskim, który też był na tych uroczystościach gościem honorowym.

Marcin Terlik: Dla prezydenta Dudy to będzie pierwsza obecność na obchodach najważniejszego francuskiego święta narodowego?

Łukasz Jurczyszyn: Tak. To też świadczy o woli tego resetu w stosunkach, przy czym powtarzam - ma on bardzo pragmatyczny wymiar.

Marcin Terlik: W obu dniach wizyty prezydent Macron mówił o polskiej reformie sądownictwa i wyrażał nią swoje zaniepokojenie. To dyplomatyczny obowiązek poruszenia i zamknięcia tematu, czy wręcz przeciwnie - jasny sygnał “nie odpuszczamy”?

Łukasz Jurczyszyn: Wydaje mi się, że to pierwsze. Można dojść do takiego wniosku, patrząc przez pryzmat ogółu tematów poruszonych podczas wizyty. Nie jest natomiast tak, że ten temat z punktu widzenia Francji zostanie w zupełności porzucony. Nie wiemy, jakimi dokładnie kontraktami zakończy się wizyta tej dużej delegacji francuskiej. Paryż traktuje sprawę sądownictwa i praworządności jako element negocjacyjny. Macron podkreślił, że to nie jest spór z Francją, ale z Komisją Europejską. W ten sposób pozostawił sobie furtki do bardzo różnych rozwiązań.

(Onet)


N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #356

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.204
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 5/02/2020, 13:36 Quote Post

Wykład Macrona na UJ. W sumie zgodziłbym się z tym, co zacytował N_S.
 
User is online!  PMMini ProfileEmail Poster Post #357

     
kolodziej
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.435
Nr użytkownika: 95.608

Tomasz Kolodziejczyk
Stopień akademicki: mgr
Zawód: wolny
 
 
post 5/02/2020, 22:03 Quote Post

Jak dla mnie z całego słowotoku najistotniejsze jest stwierdzenie

Nie wiemy, jakimi dokładnie kontraktami zakończy się wizyta tej dużej delegacji francuskiej. Paryż traktuje sprawę sądownictwa i praworządności jako element negocjacyjny. Macron podkreślił, że to nie jest spór z Francją, ale z Komisją Europejską. W ten sposób pozostawił sobie furtki do bardzo różnych rozwiązań.

Znaczy to, że Francja na tyle nie poprze nacisków KE na Polskę na ile będą podpisane kontrakty. Zwyczajne chce nam sprzedać swoją neutralność.
 
User is offline  PMMini Profile Post #358

     
Sima Zhao
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.206
Nr użytkownika: 96.568

Zawód: 太祖
 
 
post 6/02/2020, 10:44 Quote Post

Napoleon7:

QUOTE
    Mówienie  zaś o "śmierci  mózgowej NATO" nie          jest żadną "tyradą antynatowską" tylko    może    i kontrowersyjnym, ale jak widać  skutecznym sposobem zwrócenia uwagi na    problemy    z      jakimi sojusz się boryka.Bo te problemy są i niekoniecznie Francja jest ich sprawcą.


A jakie niby realne problemy ma NATO na przykład poza dość oczywistym faktem, że inne kraje NATO raczej nie mogą liczyć na żadną lojalność Francji w przypadku ich zagrożenia i brakiem chęci paru członków NATO do wydawania funduszy na obronność ? Proszę wskaż realne problemy NATO, których sprawcą nie byłaby Francja lub Niemcy (ostatnio jeszcze i Turcja ale to już zupełnie odrębny temat) ?

QUOTE
      Co ciekawe, jak zjawia się ktoś, kto to próbuje zmienić (nie wnikam czy zręcznie czy nie)      to  jest krytykowany (ba, widać wyraźną radość z powodu jego problemów).


Za to że próbuje coś zmienić raczej nie jest krytykowany. Krytykę budzi typowa dla francuskich elit arogancja z jaką to robi (zupełnie podobna do arogancji z jaką te elity uprawiają także francuską politykę zagraniczną).

kołodziej:

QUOTE
  Znaczy to, że  Francja na tyle nie poprze nacisków KE na Polskę na ile będą podpisane kontrakty. Zwyczajne chce nam sprzedać swoją neutralność.


Te kontrakty są ważne ale moim zdaniem nie o nie głównie tu chodzi. Polska działająca w UE trochę samodzielniej i blisko sprzymierzona z USA zakłóca realizację długoterminowego planu Francji/Niemiec polegającego na zdominowaniu przez nie UE i wypchnięciu z UE wpływów USA.

Macron próbuje teraz czy w zamian za jakieś dla Francji mało ważne gesty Polska nie zgodzi się naiwnie na zmianę swojej w/w polityki (oczywiście nawet Macron nie liczy że stanie się to szybko/całkowicie ale próbuje właśnie robić pierwsze kroki w tym kierunku).


 
User is online!  PMMini Profile Post #359

     
ku140820
 

Unregistered

 
 
post 6/02/2020, 11:17 Quote Post

QUOTE
Za to że próbuje coś zmienić raczej nie jest krytykowany. Krytykę budzi typowa dla francuskich elit arogancja z jaką to robi (zupełnie podobna do arogancji z jaką te elity uprawiają także francuską politykę zagraniczną).

Akurat Francja nie jest w NATO jedyna z takim podejściem - prym tu wiodą USA, szczególnie za republikańskich prezydentów (Bush Junior i zwłaszcza Trump).
QUOTE
długoterminowego planu Francji/Niemiec polegającego na zdominowaniu przez nie UE i wypchnięciu z UE wpływów USA

 
Post #360

28 Strony « < 22 23 24 25 26 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej