Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
3 Strony < 1 2 3 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Śmierć Marcelego Nowotki - kto zabił ?
     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.266
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 29/12/2015, 19:01 Quote Post

QUOTE(kryst @ 29/12/2015, 16:35)
Odgrzebuję ten stary temat...  Tu moja teoria Marceli Nowotka (tak brzmiało nazwisko) został zastrzelony tak jak to opisano w Newsweek czyli wykonano wyrok, a później zwłoki przewieziono i podrzucono na ul.Kolejową. Wyrok wykonał Kolumb i Janek żołnierze TOW na rozkaz  tu nie jestem pewien czy był rozkaz???...Kluczowa jet postać Mariana Spychalskiego, w książce Likiernika (nie był wtedy w oddziale)jest informacja, że Janek Barszczewski mieszkał w tym samym domu(ogólnie częstymi gośćmi w domu Pani Koc byli członkowie oddziału) co Marian Spychalski... czy doszło do "zdrady" z tej strony (brat Spychalskiego do dowódca obwodu AK)czy doszło do jakiegoś porozumienia czy po prostu do koleżeńskiej przysługi.... w końcu w ciągu kolejnego roku całe dowództwo podziemia komunistycznego zostało zlikwidowane... Co do techniki wykonania wyroku i podrzucenia zwłok to właściwie idealnie przypomina pierwszy wyrok wykonywany  przez Stanisława Likiernika (dokładnie w tym samym zespole) ale odział już należał do Kedywu OW.
Uzupełnienia informacji Janek i Stach(Machabeusz) byli w tej samej grupie podchorążówki w 1942r, jak się  wydaje przez opryskliwość tego drugiego do oddziału Kedywu  dołączył dopiero we wrześniu 1943r mimo, że koleżeńskie relacje utrzymywał przynajmniej z kilkoma osobami z oddziału już ponad rok wcześniej, choć to nie jest wyróżnikiem ponieważ zajmował się innymi sprawami związanymi  z konspiracją .
*


Przecież S. Likiernik w książce "Made in Poland" dementuje te "rewelacje" o likwidacji M. Nowotko przez AK. confused1.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #31

     
rasterus
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.628
Nr użytkownika: 89.006

 
 
post 29/12/2015, 22:24 Quote Post

QUOTE(kryst @ 29/12/2015, 15:35)
czy doszło do "zdrady" z tej strony (brat Spychalskiego do dowódca obwodu AK)czy doszło do jakiegoś porozumienia czy po prostu do koleżeńskiej przysługi.... w końcu w ciągu kolejnego roku całe dowództwo podziemia komunistycznego zostało zlikwidowane...


To całe dowództwo to przesada. W dodatku Niemcy polowali cały czas na komunistów. Gomułka czy Jóźwiak przeżyli.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #32

     
kryst
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 108
Nr użytkownika: 43.767

Stopień akademicki: posiada
Zawód: bankowiec
 
 
post 1/01/2016, 17:46 Quote Post

Ja tylko dowiązałem fakty które podał S Likiernik w swojej chaotycznej książce "Diabelne szczęście czy palec boży" do relacji Stasinka i wszystko jakoś zgrabnie pasuje. Co do Likiernika to niewątpliwie jeden z najbardziej bojowych żołnierzy podziemia (awans na ppor jeszcze w sierpniu 1944, VM V klasy, KW) z obecnego punktu widzenia uczestnik wielu szalonych do absurdu, a zakończonych powodzeniem akcji bojowych czy likwidacyjnych. Ale do oddziału został przyjęty dopiero we wrześniu 1943 roku, nie wierzę, że ktokolwiek z jego przyjaciół (tak to ten sam zespół, później niejednokrotnie występujący razem) się wygadał zresztą przy takiej ilości wyroków czy akurat tamten na Nowotkę zapamiętali? W książce np jest dokładnie opisana współpraca w kontrwywiadzie z J Barszczewskim i co z niej wynika? jaka wiedza dla Likiernika? nic... Podziwiają wspólnie fakt wysadzena magazynów paliwa na Gniewkowskiej....? smile.gif a Barszczewski jest faktycznie jednym z uczestników tej akcji.... , ba Janek to nawet nie jest człowiek, który wprowadza Likiernika do oddziału...Oddział był o wiele silniej zakonspirowany niż można obecnie sądzić i jedynie dzięki temu, że przetrwało archiwum wiemy tak dużo o działaniu i akcjach. Nie przypuszczam aby kiedykolwiek tak drobiazgowo opowiadali o typowych akcjach likwidacyjnych, owszem o walkach w Powstaniu, przebiciu do Śródmieścia czy brawurowej akcji na wartownię bahnschutzów (wyrok na Schmalza), ale nie o szczegółach likwidacji pojedynczych osób, których nawet Likiernik nie chce opisywać.. Podkreślam to jest teza ale poparta kilkoma interesującymi przesłankami, których wcześniej nikt nie analizował (najważniejsze zamieszkiwanie w domu p.Koc - M Spychalskiego tu ważny jest sam fakt, nawet nie okres zamieszkania akurat zbieżny z tym wydarzeniem, w maju 1943 p. Koc została aresztowana), kolejna to porwanie skazanego, czy podrzucenie zwłok w inne miejsce, mundury niemieckie, samochód to też charakterystyczne nawet nie dla oddziału tylko dla określonych osób tj. Kolumb, Janek, Antek, a później też Stach. Na podstawie tych siłą rzeczy niepełnych przesłanek i relacji Stasinka sprawa jest moim zdaniem mocno prawdopodobna... Gdyby wtedy pod koniec 1942 r typować wykonawców wyroku podziemia, najlepiej z poza AK, to nie było innego oddziału z takimi możliwościami... Oczywiście to wcale nie musiał być wyrok mogła być też koleżeńska przysługa, która Polsce wyszła na dobre. Ogólnie to relacje Stasinka często mijają się z prawdą, a nawet są wymysłami jeśli dotyczą zdarzeń w których nie brał udziału (np losy oddziału w powstaniu po jego zranieniu), natomiast nie można nic zarzucić przedstawianym w relacjach faktom w których brał osobiście udział.

Ten post był edytowany przez kryst: 1/01/2016, 17:48
 
User is offline  PMMini Profile Post #33

     
Albinos
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 255
Nr użytkownika: 16.455

 
 
post 1/01/2016, 22:22 Quote Post

QUOTE
Wyrok wykonał Kolumb i Janek żołnierze TOW na rozkaz tu nie jestem pewien czy był rozkaz???


To teraz jeszcze trzeba tylko znaleźć ślad znajomości Sobieszczańskiego i Barszczewskiego w listopadzie 1942 r. O ile "Janek" był jednym z pierwszych żołnierzy późniejszej grupy żoliborskiej Oddziału Dyspozycyjnego "A", o tyle "Kolumb" żołnierzem oddziału według ewidencji z lipca 1944 r. (sporządzonej przez dowódcę OD "A", Tadeusza Wiwatowskiego "Olszynę") był dopiero od marca 1943 r. Nawet Likiernik potwierdza w rozmowie z Maratem i Wójcikiem, że Barszczewski z Sobieszczańskim poznali się dopiero w ramach Kedywu OW, czyli minimum cztery miesiące po śmierci Nowotki.

QUOTE
nie wierzę, że ktokolwiek z jego przyjaciół (tak to ten sam zespół, później niejednokrotnie występujący razem) się wygadał zresztą przy takiej ilości wyroków czy akurat tamten na Nowotkę zapamiętali?


Likwidatorzy zapamiętywali różne wyroki, niekiedy trudno zrozumieć, czemu akurat ten, a nie inny. Polecam wywiad, który z Lucjanem Wiśniewskim "Sępem" (993/W) przeprowadzili Marat z Wójcikiem. 11 stycznia wchodzi do normalnej sprzedaży, od 4 stycznia na stronie "Znaku". Można się momentami zdziwić, a brał udział w ponad 50 akcjach likwidacyjnych. Trudno o lepszy materiał badawczy do tematu: co zapamiętywali. A o czym gadali, to już nigdy się nie dowiemy. Więc tego wątku nie brałbym pod uwagę, bo tutaj łatwo dorobić sobie fakty do przyjętych założeń.

QUOTE
Nie przypuszczam aby kiedykolwiek tak drobiazgowo opowiadali o typowych akcjach likwidacyjnych, owszem o walkach w Powstaniu, przebiciu do Śródmieścia czy brawurowej akcji na wartownię bahnschutzów (wyrok na Schmalza), ale nie o szczegółach likwidacji pojedynczych osób, których nawet Likiernik nie chce opisywać..


Rozmowy we własnym gronie to nie to samo, co przekaz pozostawiany w zapiskach, które albo mogą być, albo od początku mają być przeznaczone do publikacji. Sosabowski w listach do Rybickiego pisał o rzeczach, które Likiernik np. ujawnił dopiero namówiony przez Marata i Wójcika (ot chociażby sprawa wypadku samochodowego Antoniego Wojciechowskiego).

QUOTE
kolejna to porwanie skazanego, czy podrzucenie zwłok w inne miejsce, mundury niemieckie, samochód to też charakterystyczne nawet nie dla oddziału tylko dla określonych osób tj. Kolumb, Janek, Antek, a później też Stach.


Na podstawie ilu akcji Oddziału Dyspozycyjnego "A" opracowano ten zestaw metod działania i czy na pewno inne oddziały podziemia nie korzystały z podobnych schematów?

QUOTE
Ogólnie to relacje Stasinka często mijają się z prawdą, a nawet są wymysłami jeśli dotyczą zdarzeń w których nie brał udziału (np losy oddziału w powstaniu po jego zranieniu), natomiast nie można nic zarzucić przedstawianym w relacjach faktom w których brał osobiście udział.


A skąd są te relacje "Stasinka" dotyczące Nowotki?

Ten post był edytowany przez Albinos: 1/01/2016, 22:24
 
User is offline  PMMini Profile Post #34

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.266
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 2/01/2016, 21:58 Quote Post

QUOTE(Albinos @ 1/01/2016, 23:22)
A skąd są te relacje "Stasinka" dotyczące Nowotki?
*


Od D. Baliszewskiego?
Szesc śmierci Marcelego Nowotki

Marceli Nowotka leżał na ulicy. Martwy. Niemcy nie mieli pojęcia, że znaleźli najważniejszego człowieka w komunistycznym podziemiu.
Kto zamordował przywódcę polskich komunistów? Dlaczego? Przez lata pojawiały się kolejne wersje - być może któraś z nich jest prawdziwa. Ale która?

Sikorszczacy
"Do Dymitrowa. 28 listopada zostaliśmy wraz z Nowotką zatrzymani na ulicy pod groźbą broni. Było to o godz. 4.20, tj. wczesnym wieczorem. Mnie udało się zbiec. W sprawie Nowotki przez szereg dni niczego nie wiedzieliśmy. Ale później policja powiadomiła nas o tym, że został zabity na miejscu. Mołojec".

To pierwsza znana depesza z informacją o śmierci sekretarza PPR, jaka trafiła z Polski do Georgi Dymitrowa, szefa Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu) w Związku Radzieckim. Jej autor, Bolesław Mołojec, dowódca Gwardii Ludowej, faktycznie kierował wówczas działalnością PPR.

Według informacji uzyskanych z prosektorium na ul. Oczki (notatkę w tej sprawie sporządził Jan Rutkiewicz "Bolesław") do Nowotki wystrzelono kilka kul. "Stwierdzono trzy rany postrzałowe w prawe biodro, z przodu, w lewe ramię z tyłu i w lewą pierś w okolicy serca, z tyłu. Znaleziono jeden pocisk w jamie brzusznej (opuścił się). Kolejności postrzałów nie ustalono. Odległości, z jakiej strzelano, również nie ustalono".
W kolejnej depeszy Mołojec informował Międzynarodówkę: "Zabójcy, których było nie mniej niż dwóch, uciekli, nie dokonując rewizji. Na odwrót, postępowanie zabójców i policji wskazuje na to, iż było to dziełem II Oddziału (sikorszczaków)".
Według pierwszej wersji śmierci Nowotkę zlikwidowali więc sikorszczacy. Przekładając z języka komunistów na język ogólnie zrozumiały - Nowotkę zabiła Armia Krajowa.
Mołojec przywołał wcześniejsze pogróżki AK: "Sekretarz jednej z naszych dzielnic w Warszawie otrzymał od sikorszczaków ostrzeżenie, że jeśli nie przestanie pracować w naszej partii, zostanie zlikwidowany. Został zabity w Warszawie człowiek z organizacji sikorszczaków, którego podejrzewano o współpracę z nami".

Szczegóły wydarzeń listopadowego wieczoru, które swoim towarzyszom partyjnym przedstawił Bolesław Mołojec, zachowały się dzięki relacji Władysława Gomułki. Ten ostatni spisał je w notatce w 1977 r. Ta notatka przypomina trochę głuchy telefon - Gomułka opisuje to, co opowiedział mu Paweł Finder o tym, co opowiedział Mołojec.
Miało być tak - w dniu swojej śmierci Nowotka umówił się z Mołojcem pod jednym z kościołów na Woli. Przyjechał na spotkanie przed czasem. Postanowił więc odwiedzić swojego starego znajomego, żołnierza AK, który wiedział o przynależności Nowotki do PPR - znał go jeszcze z lat przedwojennej Komunistycznej Partii Polski.
Nowotka i Mołojec spotkali się pod kościołem, na krawężniku rozpoczęli rozmowę. Zapalili. Po chwili podszedł nieznajomy mężczyzna i poprosił o odpalenie papierosa. Przyjrzał się obu uważnie. Nowotka zaniepokoił się. Przeszli dalej. W pewnej chwili Mołojec usłyszał za sobą tupot butów. Zanim zdążył się obejrzeć, ktoś krzyknął:
- Hände hoch!
Mołojec poczuł, że ten z tyłu przycisnął lufę pistoletu do jego boku albo pleców. Odruchowo odskoczył na jezdnię - wówczas padły strzały. Kule trafiły Nowotkę.
Mołojec uciekł. Nowotka zginął na miejscu.
Mołojec przekonywał swoich towarzyszy partyjnych, że w tej sprawie kluczowa jest wizyta Nowotki u kolegi - AK-owca. Ten ostatni zapewne już wcześniej poinformował swoich zwierzchników, że bywa u niego działacz komunistyczny. Pewnie więc AK-owca pouczono, aby czujnie wyczekiwał kolejnej wizyty, którą można by wykorzystać do zgładzenia ważnego komunisty.

Po śmierci Nowotki Bolesław Mołojec praktycznie zastąpił go na stanowisku sekretarza partii. Przejął konspiracyjną łączność radiową, zwoływał zebrania, nadzorował śledztwo. Historycy spierają się, czy został drugim z kolei faktycznym sekretarzem PPR, co siłą rzeczy zaakceptowała Moskwa, czy też tylko zamierzał nim zostać. Przed wylotem do Polski depeszę pożegnalną do Georgi Dymitrowa, szefa Kominternu, podpisali kolejno: Nowotka, Finder, Mołojec. W komunistycznym świecie hierarchia podpisów miała olbrzymie znaczenie. Wynikałoby z niej, że Nowotkę powinien zastąpić Finder. Może jednak po prostu Nowotka podpisywał pierwszy, bo był oczywiście najważniejszy, a dwóch kolejnych - według alfabetu? W każdym razie po śmierci Nowotki to Mołojec podpisywał radiogramy do Moskwy, a co ważniejsze - to na jego nazwisko odpisywał Dymitrow.
Spór o to, czy Mołojec był sekretarzem, może mieć w pewnych kręgach symboliczne znaczenie. W końcu można ścierpieć, że u początków komunistycznej partii zdarza się śmierć jednego sekretarza. Ale jeśli dwa miesiące później ginie następny - to już przesada.

Skok na Polskę
Marceli Nowotka do polskiego podziemia spadł z nieba. Dosłownie. Należał do tzw. pierwszej grupy inicjatywnej przeszkolonej w Związku Radzieckim i zrzuconej na spadochronach do Polski, aby tworzyć partię komunistyczną.
"Życie rodziny Nowotków przebiegało w atmosferze stałych trosk. Zamieszkiwali w wieży ciśnień" - pisał Marian Malinowski w biografii "Marceli Nowotko". Jak każdy wybitny komunista, a przede wszystkim jak Włodzimierz Lenin, wyróżniał się powagą już od dzieciństwa. "W klasie nigdy nie był upominany lub strofowany przez nauczyciela z powodu opieszałości czy złego zachowania, jak inni chłopcy w jego wieku, będąc nacechowany tą swoją powagą i spokojem - wspominał Marcelka Jan Pajewski. - Był towarzyski i nadzwyczaj uprzejmy dla wszystkich, nawet dla najmłodszych".
W 1905 r. Jan, brat Marcelego, zorganizował strajk szkolny. Dzieci wysłuchały prelekcji o ucisku w szkole, a nazajutrz przeszły do czynów. "Gdy wszedł nauczyciel i jak zwykle kazał śpiewać "Boże, cara chrani", zapadła cisza - wspominał Jan Pajewski. - Powtórzył rozkaz. Znowu cisza. Wtedy nauczyciel zapytuje: Czemu nie śpiewacie?. Bo nie chcemy! - pada głośna, odważna odpowiedź. Był to głos Marcelka, za którym podniósł się ogólny okrzyk: ?Nie chcemy! ?".
Kiedy Marceli podrósł, związał się z komunistami. W Ciechanowie sympatyzował z SDKPiL, w Zagłębiu Dąbrowskim działał w Komunistycznej Partii Robotniczej Polski, potem był sekretarzem w Komunistycznej Partii Galicji Wschodniej, którą przekształcał w Komunistyczną Partię Zachodniej Ukrainy. Warszawski sąd skazał go na cztery lata ciężkiego więzienia.
Tymczasem międzynarodowy komunizm popadał w coraz poważniejszą chorobę psychiczną. Wróg klasowy był oczywistym złem, ale nie mniejszym okazywał się wróg tworzący w partii frakcje. Stalin ogłosił doktrynę o "zaostrzającej się walce klasowej", zgodnie z którą kapitalizm atakuje ruch komunistyczny nie tylko z zewnątrz, ale też od środka. Moskwa oskarżyła KPP o agenturalność, w 1937 r. rozwiązała ją, a ważniejszych działaczy wezwano do ZSRR i rozstrzelano. Zmieniły się też stosunki radziecko-niemieckie. Z dokumentów kominternowskich zniknęło słowo "faszyzm". Po wybuchu wojny polsko-niemieckiej Międzynarodówka ostro skrytykowała wydawaną przez polską sekcję Komunistycznej Partii USA gazetę "Głos Ludowy", ponieważ ta jeden z artykułów zatytułowała "Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy". Co gorsza, gazeta wezwała do zbiórki na Fundusz Obrony Narodowej, nie obciążyła rządu w Warszawie winą za wybuch wojny i nie napiętnowała imperialistycznego charakteru wojny prowadzonej przez Polskę.
Jeszcze w 1939 r. polscy komuniści usiłowali odbudować swoją partię w Paryżu. Tu do akcji wkracza Bolesław Mołojec - ochotnik wojny domowej w Hiszpanii (gdzie pojechał bez zgody KPP), dowódca Brygady im. Jarosława Dąbrowskiego, odznaczony Medalem za Dzielność - najwyższym bojowym orderem Republiki. Mołojec w Paryżu niewiele jednak zdziałał. Gorliwie stosował się bowiem do wskazówek Kominternu, ten zaś zarządził niezwykle silne reguły weryfikujące polskich komunistów. Do nowej partii nie można było przyjąć większości aktywu rozwiązanej KPP, a nawet wielu dawnych jej członków.
Nowotka i Mołojec pierwszy raz spotkali się w 1941 r. w Nagornoje - letnim pałacu dawnego gubernatora Moskwy. Rosjanie zgromadzili tu na szkoleniu polskich komunistów, którzy mieli zostać przerzuceni do kraju, by stworzyć podziemną Polską Partię Robotniczą. Nazwę nowej partii zaaprobował sam Dymitrow.
Później Polaków przeniesiono do miejscowości Puszkino. Marceli był starostą grupy. Co nie powinno zaskakiwać - Jan Pajewski jeszcze z dzieciństwa zapamiętał Marcelego: "Zawsze musieliśmy jego rad słuchać, bo opornych łagodnie, ale stanowczo wykluczał z zabawy".
Kiedy Niemcy napadły na Związek Radziecki, Georgi Dymitrow zapowiedział - polscy komuniści uzyskają pomoc w przedostaniu się do kraju. 28 grudnia 1941 r. grupa odleciała do Polski. Najważniejsza była tzw. pierwsza trójka inicjatywna: Nowotka, Finder i Mołojec, którzy stworzyli potem sekretariat KC PPR. Towarzyszyło im kilka osób, razem z Marcelim spadała również radiotelegrafistka Maria Rutkiewicz, która opisała potem skok na Polskę: "W płuca wlewają się strumienie zimnego powietrza, rozpierają piersi i mimowolnie wydaję okrzyk. Jedną ręką trzymam sznur spadochronu, drugą staram się poprawić okalające mnie pasy, natrafiam na rewolwer za paskiem palta. Księżyc srebrzy świat dokoła chłodnym, widmowym światłem".
Lądowali niezbyt szczęśliwie. W śniegu i ciemnościach zaginęła radiostacja, którą zrzucono na osobnym spadochronie. Zetknięcie z polską ziemią okazało się szczególnie twarde dla Nowotki - jedną nogę złamał, a drugą zwichnął. Po latach jeden z polskich komunistów wspominał, że w trakcie szkolenia Nowotka kategorycznie odmawiał ćwiczenia skoków ze spadochronem. Powiedział, że jak będzie trzeba, to po prostu skoczy i już.
Przez pół roku milczeli - bo im ta radiostacja zaginęła. Wreszcie w czerwcu 1942 r. Nowotka poinformował Moskwę: "Partia ma 4000 ludzi". Miesiąc później charakteryzował konkurencyjne organizacje konspiracyjne: "Sikorszczacy. Niewielka polityczna organizacja, wiele sztabów, urzędników, przyszłych ministrów i innych".
Tymczasem Niemcy aresztowali kolejnych komunistów spośród tych kilku tysięcy w całym kraju. Gestapo uwięziło żonę Nowotki. Niedługo przed swoją śmiercią sekretarz donosił Moskwie: "Sytuacja poważna dlatego, że w ostatnim okresie, jak dokładnie ustaliliśmy, gestapowcom pomagają byli członkowie defensywy [czyli kontrwywiadu II Rzeczypospolitej - red.]".

Według drugiej wersji Nowotka zginął z polecenia Bolesława Mołojca.
Gomułka usłyszał o śmierci sekretarza od Pawła Findera, który powtórzył mu sugestię Mołojca, że Nowotka zginął z rąk AK. Gomułka jednak - według swojej relacji z 1977 r. - nabrał od razu podejrzeń. Powiedział Finderowi, że nie potrafi uwierzyć w wersję Mołojca. Dowodził: "Nie jest możliwe uciec przed pociskami, gdy strzelający przyłoży komuś lufę pistoletu do pleców i tak silnie, że ten to wyraźnie odczuwa". A tak przecież opowiadał Mołojec.
Postanowiono przesłuchać młodszego z braci Mołojców, Zygmunta. Wysłano go, według Gomułki, na inspekcję obwodu radomsko-kieleckiego. W konspiracyjnym lokalu Mołojca przyjął miejscowy obwodowiec wraz ze swoimi uzbrojonymi towarzyszami. Podczas pogaduszki zagadnął, że Mołojec podobno ostatnio uczestniczył w jakiejś akcji zbrojnej i na jej potrzeby wypożyczał pistolet. I wówczas Mołojec, zapewne dumny z siebie, przyznał bez wahania, że rzeczywiście ostatnio kogoś zastrzelił. Prowokatora!
Po chwili podał szczegóły zdarzenia - czas i miejsce zgadzały się z okolicznościami śmierci Nowotki.
Tego nie przewidzieli komuniści. Zygmunt Mołojec, owszem, przyznał, że zastrzelił Nowotkę - tyle że nie miał pojęcia, kim była w rzeczywistości ofiara. Zygmunt miał opowiadać, że wyrok wykonał na polecenie swojego starszego brata. Ten zaś powiedział mu tylko, że chodzi o likwidację prowokatora. Starszy Mołojec "podprowadził" Nowotkę - którego młody Mołojec nie znał osobiście - pod lufę pistoletu.
Wiedział czy nie wiedział, do kogo strzela, Zygmunt Mołojec uśmiercił w końcu Nowotkę. Obwodowiec postanowił więc go zlikwidować.
Po latach Władysław Gomułka przyznawał mu rację: "Wszystkie rozważania, czy w zaistniałej sytuacji należało Zygmunta Mołojca pozbawić życia, są bezpodstawne. Oczywiście, gdyby - uciekając się do czystej abstrakcji - oskarżenie braci Mołojców o zbrodnię zabójstwa I sekretarza KC PPR rozpatrywał po wyzwoleniu Sąd Polski Ludowej, nie należy wykluczyć, że mógłby nawet zwolnić Zygmunta Mołojca od kary więzienia, motywując swoje orzeczenie tym, że działał on w najlepszej wierze i głębokim przekonaniu, że zabija prowokatora. Nasza czwórka - Finder, Fornalska, Jóźwiak, Gomułka - przedstawiając sobą Sąd najwyższej instancji partyjnej - działała jednak w twardych i nad wyraz surowych warunkach okupacji".
Podczas wojny komisja partyjna uznała, że winnym śmierci Nowotki jest Bolesław Mołojec, który zamierzał sięgnąć po władzę w historycznym momencie przełomu. Mołojcem miały kierować chore ambicje i żądza władzy.
Teraz należało go jeszcze zlikwidować - co okazało się trudne. Bolesław Mołojec dowodził przecież Gwardią Ludową, to on więc dysponował siłą. Realizację zadania powierzono Franciszkowi Jóźwiakowi, szefowi jego sztabu. Ale Jóźwiak doszedł do wniosku, że nie ma odpowiednich, godnych zaufania ludzi, i poprosił Gomułkę, aby ten spróbował namówić Bolesława Kowalskiego "Ryszarda". Ten jednak po wysłuchaniu, o co chodzi, oświadczył, że zupełnie nie wie, co dzieje się w kierownictwie partii, dlaczego Mołojec miałby zlecać zabicie Nowotki i jeszcze w sprawę wplątywać swojego brata, oszukując go przy tym, że likwiduje prowokatora. Kowalski dodał, że tę sprawę powinno załatwić kierownictwo partii "we własnym zakresie" albo zlecić ludziom lepiej od niego zorientowanym. Starszy Mołojec wciąż nie wiedział, że jego brat już nie żyje. I że na nim samym ciąży wyrok.
Wreszcie inicjatywę przejęła kobieta - Małgorzata Fornalska. Zleciła zlikwidowanie Mołojca Janowi Krasickiemu, który miał strzelać, i Mieczysławowi Hejmanowi, który miał obstawiać.
Krasicki ps. "Janek" zawiadomił Mołojca, że znalazł na Starym Mieście dobry lokal na radiostację. Zaopiniować przydatność tego lokalu miał radiotelegrafista Hejman ps. "Mietek". Przewidywano, że Mołojec, który żywo interesował się sprawami łączności z Moskwą, zechce poznać ten nowy lokal. Trzej mężczyźni wieczorem spotkali się na Starym Mieście, "Janek" zaprowadził Mołojca na Kamienne Schodki. I zastrzelił. Według wysłanego do Moskwy raportu stało się to 29 grudnia.
Ta wersja wydarzeń przedstawiona przez Władysława Gomułkę ma jednak jedną podstawową wadę - w rzeczywistości najpierw zlikwidowano starszego brata, Bolesława, a dopiero kilka tygodni później młodszego Zygmunta, który miał przecież dostarczyć dowodów zbrodni.

Z rąk Niemców ginęli kolejni świadkowie tej sprawy: Małgorzata Fornalska, Paweł Finder, "Mietek", "Janek", także "Ryszard" - ten, który odmówił Gomułce zgładzenia Mołojca. Do dziś żyje tylko jedna osoba, która mogłaby coś więcej powiedzieć o ówczesnych wydarzeniach - radiotelegrafistka Maria Rutkiewicz. Ale mówić nie chce. Nie pamięta nawet, czy nadawała depesze Mołojca.
Pozostają więc historycy. Prof. Ryszard Nazarewicz opracowywał dokumenty związane z mordem na Nowotce (wydał je w 1990 r. Instytut Historii Ruchu Robotniczego Akademii Nauk Społecznych).
- Kto zabił Nowotkę? - pytam Ryszarda Nazarewicza.
- Nigdy nie stawiałem kropki nad "i" - opowiada. - Najbardziej prawdopodobna wersja według mnie jest taka: Bolesław Mołojec jeszcze podczas pobytu w Paryżu został wyznaczony przez Komintern na wodza przyszłej partii. Wiele stracił w oczach towarzyszy w czasie swoich rządów w grupie inicjatywnej paryskiej. Prowadził tam wśród polskich komunistów bardzo brutalną selekcję. To wynika z jego raportów do Kominternu, gdzie wielu z nich przypiął jakąś łatkę, a ta łatka była wówczas równoznaczna z donosem do Kominternu i groziła poważnymi konsekwencjami. W rezultacie członkowie przygotowanej w Moskwie grupy inicjatywnej woleli, by na ich czele stanął Nowotka. Bolesław Mołojec nie mógł tego znieść.

Konflikt między Mołojcem a Nowotką mógł zacząć się już w Związku Radzieckim. Komunista Leon Kasman złożył w latach 60. relację o liście Bolesława Mołojca do Stalina wysłanym bez wiedzy reszty grupy inicjatywnej jeszcze w Związku Radzieckim. Miał w nim pisać: "Ty mnie rozumiesz, a ja ciebie, Stalinie. Chcę jechać...". Stalin list przekazał Dymitrowowi, a ten Nowotce i Finderowi. Ci dwaj po przeczytaniu listu postanowili wyciszyć sprawę. Mieli uznać, że wszelkie zmiany personalne opóźnią wylot do Polski. List taki jednak nie zachował się - być może zresztą chodziło o inny (znajdujący się do dziś w archiwach), który Mołojec wysłał do Dymitrowa, a nie do Stalina. Sens był podobny, Mołojec pisał w nim, że gotów jest jechać do Polski nawet bez swoich kolegów.

Prof. Antoni Przygoński, który badał sprawę śmierci sekretarza, uważał, że między Mołojcem a Nowotką doszło do różnicy zdań na temat komunistycznej konspiracji. Nowotka i Finder opowiadali się za działalnością partyjną. PPR miała stworzyć swój komunistyczny program i rozpocząć tworzenie konspiracji. Mołojec był zwolennikiem wojska - cała działalność partyjna miała odbywać się w ramach wydziałów politycznych podziemnej armii. Profesor Przygoński twierdził, że te różnice zdań występowały jeszcze w Związku Radzieckim, a pogłębiły się w Polsce. Jednak we wspomnieniach działaczy PPR brak śladów owych domniemanych sporów.
Po śmierci Mołojca sekretarzem PPR został Paweł Finder.

Po wojnie zmieniają się inspiratorzy, a nawet sprawcy mordu na Marcelim Nowotce.
Według trzeciej wersji śmierci Nowotki wciąż zabijają Mołojcowie. Ale w tej wersji najważniejsze są siły, które stoją za nimi. Jest przełom lat 40. i 50. - to już co prawda kilka lat po śmierci, ale historyczny opis prędzej może się zmieniać wiele lat po zdarzeniu niż kilka dni po nim. W stalinowskiej Polsce rozprawiono się z odległymi ideowo wrogami klasowymi: NSZ-owcami, AK-owcami, WiN-owcami, PSL-owcami, a nawet z bliższymi ideowo PPS-owcami. W ramach zaostrzania czujności i wzmagania walki klasowej przyszedł czas, by oczyścić własne szeregi. Pod zarzutami prowokacji i szpiegostwa do więzień trafiają komuniści.
Bolesław Bierut obwieszcza na III plenum KC PZPR (listopad 1949 r.): "Faktem jest, że Pierwszy Sekretarz Komitetu Centralnego PPR tow. Nowotko zamordowany został przez prowokatora nasłanego do partii przez "dwójkę" [przedwojenny wywiad i kontrwywiad]". Franciszek Jóźwiak wydaje podpisaną swoim nazwiskiem książkę "Polska Partia Robotnicza w walce o wyzwolenie narodowe i społeczne", w której twórczo rozwija myśl towarzysza Bieruta: "Tym prowokatorem był Edward Mołojec [o Bolesławie pisano też Edward, to jeden z jego pseudonimów - przyp. P.L.] zwany "Długim"". Dalej tłumaczy, że w 1936 r. Mołojec bez zezwolenia partii na własną rękę wyjechał do Hiszpanii. A wiadomo, że "polska "dwójka" wysłała grupę swych agentów z zadaniem wciśnięcia się w szeregi bohaterskiej brygady polskiej im. Jarosława Dąbrowskiego, że ci agenci prowadzili w brygadzie haniebną prowokatorską robotę, usiłując zarazem wkraść się w zaufanie Partii".
Tok rozumowania jest taki - po upadku Republiki Mołojec trafił do jednego z obozów we Francji. W obozach tych wywiad anglo-amerykański oraz hitlerowski werbował agentów. Jóźwiak objaśnia: "Następnie Mołojec zdołał się wcisnąć do PPR i spekulując na swojej "rewolucyjnej" przeszłości, dostał się nawet do kierownictwa Partii" - objaśniał Jóźwiak.
Jeden ze znanych w latach PRL-u historyków, rozmawiając ze mną, zauważył, że w tej wersji mogło być coś z prawdy. Najstarszego z braci Mołojców, Józefa, usunięto z partii już po epoce Bieruta za współpracę z "dwójką". A ojca Mołojców podejrzewano, że był agentem carskiej ochrany, którego potem przejął radziecki wywiad komunistyczny. Ale staremu Mołojcowi wyrzucano wiele - również to, że był kłusownikiem.
Podczas III plenum (1949 r.) głównym celem ataku był Władysław Gomułka - zarzucano mu brak czujności w czasie okupacji. Być może jednym z takich przykładów - według Bieruta - miała być również sprawa śmierci Marcelego Nowotki. Gomułka replikował: "Tow. Bierut wspomniał o tym, że tow. Nowotko zginął z rąk Mołojca. Dopiero tutaj po raz pierwszy dowiedziałem się, że Mołojec był agentem Drugiego Oddziału, że jako taki był wysłany do Hiszpanii itd. Tutaj na sali są towarzysze z kierownictwa partyjnego w okresie okupacji i towarzysze ci wiedzą, że jeżeli Mołojec poniósł karę, to na skutek tego, że ja go zdemaskowałem".
Gomułka pewnie wówczas jeszcze wierzył, że to on odkrył prawdę. Przecież Finder tłumaczył mu, że Bolesław Mołojec obwinia AK. I dopiero Gomułka miał przekonać Findera, że Mołojec kręci. Zapewne jednak było inaczej - co Gomułka zrozumiał dopiero po latach, po konfrontacji z historykami. Finder i Fornalska znacznie wcześniej zaczęli podejrzewać Mołojca. A rozmowa miała na celu wybadanie, po której stronie może opowiedzieć się Gomułka.
Gomułka po latach w swojej relacji (1977 r.) zapewne racjonalizował ówczesne decyzje. To dlatego pomylił kolejność śmierci braci Mołojców. Bolesław zginął, zanim jeszcze uzyskano przeciwko niemu poważne dowody, partia oparła się na poszlakach. Młodszego z braci przesłuchano już po zlikwidowaniu starszego - i wtedy dopiero uzyskano zeznania, które potwierdziły słuszność wykonanego już wyroku śmierci.
Na plenum Gomułka, który wtedy zapewne lepiej pamiętał kolejność wydarzeń, niż kiedy spisywał swoją notatkę, mówił: "Ale na podstawie niezbitych poszlak kierownictwo partii podjęło decyzję. Trudno się dziwić, że gdy zwróciłem się do jednego z towarzyszy w sprawie zorganizowania wykonania wyroku, to mi odmówił, żądając dowodów winy. Ale dowodów, namacalnych dowodów, myśmy dać nie mogli".

Według czwartej wersji Nowotkę nadal zabijają Mołojcowie. Znowu stoją za nimi obce, ale tym razem inne, siły.
Od 1956 r. grupa związana rodzinnie z braćmi Mołojcami oraz ich towarzysze z Brygad Międzynarodowych starają się o rehabilitację braci. Szczególnie zabiega o nią ich siostra, którą później Andrzej Mularczyk opisał w książce reporterskiej "Siostra": "Wojnę przeżył tylko najstarszy brat, Józef. - To on już po wojnie, kiedy się spotkali już po jego powrocie ze Związku Radzieckiego, uderzył ją w twarz. Jedyny ocalały brat uderzył jedyną siostrę. Uderzył ją, gdy mu powiedziała, że nie wierzy w winę Bolka i Zygmunta. Nie wierzy, by ich bracia byli zdolni do takiego czynu. To znaczy, że nie wierzysz w partię - krzyknął Józef".
W 1956 r. grupa osób wystąpiła do Gomułki z listem w sprawie Mołojców. Podpisali go m.in. Eugeniusz Szyr, żołnierz Brygad Międzynarodowych, i Romana Toruńczyk, towarzyszka życia Bolesława Mołojca. Według ich koncepcji Mołojcowie nie mogli działać na własną rękę. Ktoś za nimi musiał stać. Ktoś, kogo rozkaz usprawiedliwiłby mord. Zapewne więc rozkaz usunięcia Nowotki Mołojec otrzymał od... Ławrientija Berii, szefa NKWD. A ponieważ ten ostatni okazał się prowokatorem, więc Bolesław Mołojec, jako ślepe narzędzie prowokatora, powinien zostać zrehabilitowany.
Jeden z historyków, który pisał o sprawie Nowotki, zgadza się na rozmowę, ale tylko anonimowo. Mówi:
- Przekleństwem polskich komunistów było to, że jeśli ktoś został zwerbowany do wywiadu radzieckiego, ten wywiad czy służby bezpieczeństwa nie chciały się od niego odczepić. Nawet gdy objął jakąś ważną funkcję partyjną. To pomieszanie ról było między innymi powodem aresztowania Findera i Fornalskiej, która była zaangażowana w wywiadzie radzieckim - kierowała nie tylko partyjną siecią łączności, ale też siecią łączności radzieckiego wywiadu. Toruńczykowa w przypływie jakiejś szczerości mówiła znajomym, że rozmawiała z Berią. Pytała go, kiedy wreszcie sprawa Mołojca zostanie rozwiązana i to odium zostanie z niego zdjęte. On nie powiedział "nie", ale: "Bądźcie cierpliwa. Przyjdzie na to czas".
- Sądzi pan profesor, że radziecki aparat bezpieczeństwa stał za tym morderstwem, a Mołojec był agentem? - pytam.
Profesor wzdycha i po dłuższej chwili milczenia mówi: - Nie wiem. To są tylko gdybania...
- Jaki interes miałoby w tym radzieckie bezpieczeństwo?
- Interes mógł być tylko jeden - swój człowiek na kierowniczym stanowisku w partii.

Szlachcic w poszukiwaniu sensacji
Całkowicie odmienną opinię przedstawia prof. Andrzej Werblan: - Gdyby Mołojec był agentem radzieckiego wywiadu albo bezpieczeństwa, z pewnością już dawno by to wyszło - tak jak wychodziło przy innych osobach. Nie ma nawet cienia dowodu, że był powiązany z jakimiś radzieckimi służbami specjalnymi.
W latach PRL-u nawet w obszernych biografiach Nowotki niewiele pisano o jego śmierci - z reguły sprawę załatwiano krótką informacją, kiedy zginął. W latach 70. czasami nawet znikało z publikacji nazwisko domniemanego sprawcy.
Przy okazji kolejnej zmiany w kierownictwie partii znowu odżyły nadzieje na rehabilitację Mołojców. Władysław Gomułka był przekonany, że sprawa rehabilitacji braci Mołojców była przygotowywana w latach 70., kiedy pierwszym sekretarzem PZPR został Edward Gierek. Gomułka uważał, że Gierek inspiruje akcję przygotowań do rehabilitacji Mołojców - w publikacjach historycznych przestało się pojawiać nazwisko Mołojców jako sprawców mordu. Według Władysława Gomułki było to krokiem do uchwały kierownictwa partii ustanawiającej, że oskarżenie braci o śmierć Marcelego Nowotki było oparte tylko na poszlakach, dlatego wyrok i jego wykonanie należy uznać za tragiczny błąd.
- Franciszek Szlachcic [w 1971 r. minister spraw wewnętrznych, w latach 1974-76 wicepremier] miał pomysł, żeby rehabilitować Mołojca - opowiada profesor Andrzej Werblan. - Szlachcic zapewne szukał sensacji. O Mołojcach rozmawiałem z Edwardem Gierkiem. On uważał - i ja przyznałem mu rację - że w tę sprawę nie ma sensu mieszać kierownictwa partii, sięgać po jakieś uchwały, lepiej zostawić ją historykom. Rehabilitacja Mołojców mogła być wymierzona przeciw Gomułce, ale gdyby ją przeprowadzono, to i tak byłaby to zaledwie drobna złośliwość wobec niego.
Władysław Gomułka, zamierzając pokrzyżować te plany, sporządził w 1977 r. swoją obszerną, wzmiankowaną już parokrotnie notatkę dotyczącą śmierci Mołojców. Przekazał ją historykowi Antoniemu Przygońskiemu, a odpis Centralnemu Archiwum KC PZPR. I nagle sprawa mordu na wojennym pierwszym sekretarzu stała się tajna. Gomułka pisze we wspomnieniach, że jego notatka tak wzburzyła Andrzeja Werblana, iż ten wezwał Przygońskiego, "zbeształ go za zwrócenie się do mnie w tej sprawie bez jego zezwolenia i zażądał oddania mu tej "Notatki", którą zakwalifikował do prohibitów, niedozwolonych do wykorzystania publicznego ze względu na "dobro" partii". Werblan miał powiedzieć Gomułce, że obawia się wykorzystania notatki przez ośrodki wrogie socjalistycznej Polsce. Gomułka odparł, że jego zapiski "odpowiadają prawdzie historycznej", na co "Werblan zareagował, że prawda historyczna powinna zawsze iść w parze z interesami partii i służyć jej polityce i pod tym względem trzeba nam się uczyć od naszych wrogów".
W 1994 r., kiedy pamiętniki Władysława Gomułki wydawało BGW, Andrzej Werblan był ich redaktorem. Przytoczony tu fragment opatrzył przypisem: "Zorientowałem się, że obie relacje, Jóźwiaka w znacznej mierze, a Gomułki w niektórych kwestiach, przedstawiają przebieg zdarzeń inaczej, niż wynika to z dokumentów znajdujących się w KC. Obawiając się dalszego gmatwania sprawy wskutek upowszechniania relacji niekompletnych i częściowo mylnych, ponowiłem starania o udostępnienie historykom dokumentów, a jednocześnie postanowiłem poinformować Gomułkę o rozbieżnościach między jego relacją a dokumentami".

Uczciwszy komunista
Według piątej wersji śmierci Nowotkę, jak najczęściej, zabijają Mołojcowie. Ale tym razem dlatego, że odzywają się w nich patriotyczne uczucia.
Według emigracyjnego historyka Władysława Pobóg-Malinowskiego było tak (wszystko opisał w tomie trzecim "Najnowszej historii Polski"): "Polskiej Partii Robotniczej zależało bardzo na wdarciu się w głąb polskiego autentycznego podziemia". A celem było - jak pisze Pobóg-Malinowski - "rozszyfrowanie jego sieci, rozbicie i "zlikwidowanie" go wszelkimi środkami, nawet rękoma niemieckiej Gestapo". Tą akcją kierować miał Marceli Nowotka, który za pomocą albo za wiedzą Jóźwiaka stworzył specjalną komórkę dezinformującą. "Węszono i tropiono, zdobywano pseudonimy, nazwiska i adresy działaczy i placówek podziemia i AK i taką drogą zbierany "material" przekazywano do Gestapo pocztą lub przez umieszczonych w Gestapo agentów sowieckiego wywiadu".
Tą działalnością poczuł się jednak dotknięty Bolesław Mołojec. Jak sądził Pobóg-Malinowski, Mołojec, chociaż też oczywiście sowiecki agent, to "uczciwszy i zapewne nieco mniej wtajemniczony, potraktował akcję "dezinformacji" jak zdradę i w szczerym oburzeniu przy pomocy swego brata Zygmunta 28 listopada 1942 zastrzelił Nowotkę".
Dowodów na poparcie tej wersji jak zwykle nie ma. Emigracji jednak zapewne odpowiadał ten sposób myślenia - wśród komunistów znajduje się jeden uczciwy, który nie może się pogodzić z podłością innych. I na dodatek już nie żyje, więc nie burzy ugruntowanej opinii na temat komunistów sprawujących władzę.

Przez pomyłkę...
Według szóstej wersji śmieci Nowotka wciąż pozostaje ofiarą Mołojców. Ale dlatego, że Bolesławowi wszystko się pokręciło i kazał swojemu bratu zastrzelić Nowotkę przez pomyłkę.
Wersję tę upowszechniał Ignacy Loga-Sowiński, w czasie wojny członek KC PPR. Po śmierci Marcelego Nowotki usłyszał, że ten spotykał się z Arturem Ritterem-Jastrzembskim. Ritter-Jastrzembski był z pochodzenia Niemcem i udało mu się wyrobić niemieckie papiery. Jako radziecki agent wstąpił do SA [dawna bojówka NSDAP, w czasie wojny pełniła rolę formacji policyjnej].
Na spotkania z Nowotką miał chodzić w niemieckim mundurze. I to właśnie podpatrzył - albo od kogoś się dowiedział - Mołojec. I uznał Nowotkę za niemieckiego agenta - podejrzewał Loga-Sowiński. Dlatego przekazał swojemu bratu polecenie zastrzelenia prowokatora w ruchu komunistycznym.
Ta wersja była zapewne wygodna dla pewnej grupy polskich komunistów. Chociaż Mołojec pomylił się, to jednak zabił z uczciwych pobudek. W ten sposób obaj pierwsi sekretarze PPR - i Nowotka, i Mołojec - wciąż pozostają szlachetnymi postaciami.
 
User is offline  PMMini Profile Post #35

     
Albinos
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 255
Nr użytkownika: 16.455

 
 
post 2/01/2016, 22:21 Quote Post

Piszę z pamięci, ale bodaj w listach do Hanny Rybickiego, córki Józefa, Sosabowski komentował sprawę nawiązywania z nim kontaktu przez Baliszewskiego. Trzeba by zajrzeć do Gabinetu Rękopisów BUW-u, gdzie się znajdują, ale coś mi się kojarzy, że nie miał "Stasinek" najlepszych odczuć. Ale to mówię - z pamięci. W całej sprawie dość charakterystyczne jest też to, że sprawa śmierci Nowotki nie pojawia się bodaj ani razu ani w relacjach Rybickiego, jakie sam spisywał/składał Tomaszowi Strzemboszowi, ani w listach Sosabowskiego do Rybickiego. Czyli co, Baliszewskiemu mówi, a przed Rybickim cicho sza? Kupy się to nie trzyma.
 
User is offline  PMMini Profile Post #36

     
kryst
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 108
Nr użytkownika: 43.767

Stopień akademicki: posiada
Zawód: bankowiec
 
 
post 4/01/2016, 17:19 Quote Post

Niewątpliwie Albinos rozwalił moja teorię wyroku (zabójstwa) M Nowotka, niby powiązania mogły być (o tych sprawach pisał Likiernik, Spychalski w domu p.Koc) jednak jeśli Kolumba (Krzysztofa) nie było w oddziale w 1942roku to całość jest nie do zrobienia, w tej grupie plutonu żoliborskiego uznani kierowcy to Antek (udział w ogromnej ilości akcji) i Kolumb, a przecież przewiezienie zwłok w inne miejsce było właśnie cechą wyróżniającą,(tu logistyka jest nieubłagana - ile oddział mógł mieć samochodów w dyspozycji i dlaczego wtedy pewnie tylko jeden). Nawet jeśli Kolumb był znany niektórym członkom oddziału TOW (podobnie było z Likernikiem, który znał Janka już rok przed przyjęciem do oddziału i nieco później Antka i chyba kilku innych) to prawdopodobieństwo wspólnej akcji jest praktycznie zerowe. Trzeba też pamiętać, że Kolumb pod koniec 1941 roku został oficjalnie zwolniony z Obozu Koncentracyjnego więc nie przypuszczam aby mógł tak od razu przejść do konspiracji,(nie wiem czy Niemcy nie obserwowali przez jakiś czas zwolnionych)nie wiem też czy np komórki kontrwywiadu ZWZ np na podstawie jego relacji nie opracowywały planu obozu, zasad itp i jak długo trwało zanim mógł wrócić do obiegu. Więc wychodzi, że jeśli nie ma tam zamiast Kolumba, Antka to moje dowiązanie do teorii Baliszewskiego (na podstawie relacji Stasinka) mimo, że na podstawie faktów z publikacji S. Likiernika nie ma sensu, gdyż nie znajdziemy punktu zaczepienia. Oczywiście nie wyklucza to, że samo powiązanie akurat w tym miejscu Spychalskiego z ruchem oporu jest błędne, jeśli był wyrok podziemia na Nowotkę to właśnie tam mogło dojść do kontaktu, ale wyrok wykonał ktoś inny. Zresztą kto wie czy tragiczny los p.Koc również jakoś z tego nie wynikał.. w 1943r straty w ruchu oporu były ogólnie ogromne.

Ten post był edytowany przez kryst: 4/01/2016, 17:49
 
User is offline  PMMini Profile Post #37

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.266
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 12/09/2020, 17:19 Quote Post

Działaczka PPR Maria Rutkiewicz o zabójstwie Marcelego Nowotki wg relacji "Gazety Krakowskiej" z 27.04.1981 r.: B. Mołojec był umówiony z M. Nowotką na ulicy w tym dniu, godzinie i miejscu, w którym Nowotko został zastrzelony. O tym, że zabił go Z. Mołojec Rutkiewicz wiedziała od P. Findera. Z. Mołojec nie wiedział kogo zabija. Myślał, że był to agent Gestapo. O mającym nastąpić spotkaniu B. Mołojca z Nowotką wiedział tylko Finder. Finder po śmierci Nowotki miał umówione spotkanie z B. Mołojcem, na które nie poszedł wysyłając na nie M. Rutkiewicz. Kazał jej spytać się Mołojca, czy wie o śmierci Nowotki. Z jej rozmowy z Mołojcem miało wynikać, że był on tym wydarzeniem wstrząśnięty jak inni.
Wg niej nikt nie chciał wykonać wyroku śmierci na Mołojcach. Długo trwało zanim zgłosił się do tego Janek Krasicki.

Ten post był edytowany przez Fuser: 12/09/2020, 17:27
 
User is offline  PMMini Profile Post #38

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 12/09/2020, 18:19 Quote Post

Fuser:
Intyrygujace.
W twoim dzisiejszym poscie podales zrodlo: "Gazeta Krakowska" z 27.04.1981.
Cztery i pol roku temu podales w twoim poscie zrodlo "Gazeta Wyborcza"z 18 lipca 2003 r. w ktorym autor artykulu (Piotr Lipinski) m. innymi napisal:
Do dziś żyje tylko jedna osoba, która mogłaby coś więcej powiedzieć o ówczesnych wydarzeniach - radiotelegrafistka Maria Rutkiewicz. Ale mówić nie chce.
(M.Rutkiewicz zmarla w 2007 r.)

Wyglada na to, ze autor artykulu w "Wyborczej" (2003) nie widzial o artykule w "Gazecie Krakowskiej" (1981) bo M. Rutkiewicz powiedziala w nim sporo.


N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #39

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.266
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 13/09/2020, 8:10 Quote Post

QUOTE(Net_Skater @ 12/09/2020, 19:19)
Wyglada na to, ze autor artykulu w "Wyborczej" (2003) nie widzial o artykule w "Gazecie Krakowskiej" (1981) bo M. Rutkiewicz powiedziala w nim sporo.
*


Cały tekst artykułu w "Gazecie Krakowskiej" do poczytania pod poniższym linkiem (strony 1. i 4.):
http://mbc.malopolska.pl/dlibra/publication?id=126643&tab=3

Ten post był edytowany przez Fuser: 13/09/2020, 12:51
 
User is offline  PMMini Profile Post #40

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.266
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 14/09/2020, 17:59 Quote Post

Świadectwo dotyczące okoliczności śmierci Marcelego Nowotki dała również Irena Perkowska-Szczypiorska w swojej książce "Pamiętnik łączniczki". Była ona łączniczką Marcelego Nowotki w 1942 r., a jej matka mieszkała na ulicy Kolejowej naprzeciwko kawiarni, przy której Nowotko został zastrzelony. Wg omówienia tej książki w jednym z tytułów prasy codziennej w 1981 r., posługiwała się ona zeznaniem naocznego świadka Jakuba Rakowskiego, robotnika zatrudnionego na Dworcu Towarowym, który szedł w dniu morderstwa do wspomnianej kawiarni i widział z bliska, w jaki sposób dokonano zamachu. Wg tej relacji zamachowców było dwóch. Jeden przytrzymywał szamocącego się Nowotkę, drugi do niego strzelił. Wg niej, drugim obok Janka Krasickiego wykonawcą wyroku śmierci na B. Mołojcu był Edward Bonisławski​.

Ten post był edytowany przez Fuser: 14/09/2020, 18:00
 
User is offline  PMMini Profile Post #41

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.266
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 6/08/2023, 12:19 Quote Post

Odcinki "Rewizji Nadzwyczajnej" z 1994 i 1995 r. poświęcone zabójstwie Marcelego Nowotki:
Program pierwszy program historyczny z 1994 roku - od minuty 27:54;
Program pierwszy program historyczny z 1995 roku

Ten post był edytowany przez Fuser: 6/08/2023, 15:24
 
User is offline  PMMini Profile Post #42

     
Maglor
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.027
Nr użytkownika: 108.943

 
 
post 6/08/2023, 13:15 Quote Post

Też w temacie. Na VOD TVP jest sztuka teatru telewizji "Mord założycielski" poświęcona śmierci Nowotki.
https://vod.tvp.pl/teatr-telewizji,202/mord...ycielski,290768
 
User is offline  PMMini Profile Post #43

3 Strony < 1 2 3 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej