Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
10 Strony « < 2 3 4 5 6 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Wojna francusko - pruska 1870-1871
     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 15/01/2007, 16:36 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Zaciskanie się wokół Sedanu pętli wojsk niemieckich sprawiło, iż obaj główni komendanci francuscy - Auguste Ducrot i Emmanuel Wimpffen - postanowili dokonać wyłomu w liniach wroga, aby wyprowadzić armię cesarską z potrzasku. Dotychczasowy wódz I korpusu już od wczesnej fazy toczonego 1 września boju planował przebicie się w kierunku północno-zachodnim, czyli ku twierdzy w Mezieres. Jeszcze w początkach bitwy udało się poszczególnym grupom żołnierzy imperatorskich uniknąć niemieckich kleszczy i wydostać "na wolność". Pośród szczęśliwców znalazła się część konnicy, której poszczególne szwadrony wymknęły się Niemcom - największą zwartą grupę, która tego dokonała, była brygada jazdy lekkiej gen. Septeuila (pułk huzarów i regiment szaserów konnych). Piechurzy przeciskali się jedynie maleńkimi gromadami, spośród których największą stanowiło blisko 450 żołnierzy 3 pułku żuawów (jeszcze pod Froeschwiller jednostka ta liczyła przeszło 2 tys. ludzi, by tamtego pamiętnego 6 sierpnia utracić 3/4 swych stanów osobowych), którzy wraz ze sztandarem zdołali dotrzeć do francuskiej stolicy, gdzie stali się zaczynem nowej formacji - 4 pułku żuawów - do końca broniącej Paryża przed Niemcami.
Wczesnym popołudniem gen. Ducrot postanowił pójść za ciosem i wykonać decydujące uderzenie, które pozwoliłoby głównym siłom pójść w ślady jednostek wyżej wspomnianych. Zadanie przebicia pozycji nieprzyjacielskich otrzymała dywizja kawalerii gen. Jeana Auguste'a Margueritte'a, który niemal całą swą służbę wojskową odbył na Czarnym Lądzie, by teraz bić się wreszcie na ziemi ojczystej. W wyłom uczyniony przez żołnierzy Margueritte'a miała wlać się imperatorska piechota. Kościec dywizji pana Jeana tworzyły trzy regimenty szaserów afrykańskich, formacji uzbrojonej zarówno w szable, jak i w karabinki. Żołnierzy tego rodzaju konnicy, noszących podobnie do żuawów i turkosów bufiaste orientalne spodnie, używano w czasach Napoleona III od Chin na wschodzie po Meksyk na zachodzie. Formacja ta zasłynęła m. in. swoją błyskotliwą szarżą pod Bałakławą, która pozwoliła skrwawionym resztkom sławnej odtąd brytyjskiej lekkiej brygady na bezpieczny odwrót po jej uderzeniu na rosyjskie armaty. 1 pułk szaserów afrykańskich jako pierwsza konna jednostka otrzymał prawo noszenia Orderu Legii Honorowej na swym sztandarze, co było wynikiem jego znakomitej postawy na polach bitewnych Meksyku - juaryści ze zgrozą i podziwem określali żołnierzy owego regimentu mianem "błękitnych rzeźników", co stanowiło nawiązanie do koloru ich mundurów. Wyraz zaufania dla bojowych możliwości szaserów afrykańskich stanowił fakt, iż dwa ich regimenty stanowiły eskortę Napoleona III w czasie jego podróży z Metzu do Chalons-sur-Marne w początkach wojny roku 1870.
Teraz, wczesnym popołudniem 1 września, kawalerzyści ci ruszyli do natarcia na pozycje zajmowane przez złożony w dużej mierze z Polaków V korpus pruski, ulubioną jednostkę ks. Fryderyka Wilhelma. Szarżujący Francuzi rozproszyli wnet wysunięte mocno do przodu pododziały niemieckiej piechoty i pomknęli w głąb wrogiego ugrupowania. W tej pierwszej z trzech kolejnych szarż dywizji cesarskiej ranny ciężko został sam Margueritte, który już w parę dni później miał oddać swe ostatnie tchnienie na ziemi belgijskiej, gdzie po bitwie ewakuowano część poszkodowanych. Dwa pozostałe ataki poprowadził młody generał Gaston de Gallifet - młody wiekiem (miał 40 lat, co na tle jego kolegów nie wyglądało imponująco), jak i stażem generalskim (trzeci dzień). Gallifet był jednak doświadczonym dowódcą, walczącym na polach bitewnych Afryki Północnej, Krymu, Italii i Meksyku. Uznaniem jego zasług okazał się fakt, iż to właśnie on prezentował osobiście Napoleonowi III chorągwie i sztandary armii meksykańskiej zdobyte przez Francuzów w bitwach roku 1863, które utorowały arcyksięciu Ferdynandowi Maksymilianowi drogę do tronu w dalekim Meksyku. Gallifet miał za sobą służbę zarówno w jednostkach kawalerii, jak i infanterii, co było szczególnie pożądane w komenderowaniu szaserami afrykańskimi, potrafiącymi wojować z końskiego grzbietu, ale i w szyku pieszym - pan Gaston w wojnę z Niemcami wkroczył jako dowódca ich 3 regimentu.
Komenderowani przez Gallifeta cesrscy kawalerzyści pod Sedanem wznieśli się na szczyty bohaterstwa, gdy w gęstym ogniu armatnim i piechotnym zdołali zawładnąć ośmioma nieprzyjacielskimi działami. Król pruski, Wilhelm I, obserwujący ich szarże z jednego ze wzgórz, miał na ten widok zawołać po francusku: "Ah, les braves gens!" - "Cóż za odważni ludzie!". W swoich pobitewnych relacjach hołd dzielnym imperatorskim jeźdźcom złożyli m. in.: gen. Helmuth von Moltke starszy, szef pruskiego sztabu generalnego, oraz gen. Philip Sheridan, amerykański obserwator wojskowy znany ze swych operacji konnych z czasów wojny secesyjnej. Pomimo cząstkowych sukcesów, podwładni Margueritte'a i Gallifeta nie zdołali wykonać swojego głównego zadania, czyli nie wyrąbali drogi odwrotu dla francuskich piechurów. Pamięć o ich heroicznych wysiłkach przetrwała jednak - legendę ojca umacniał m. in. Paul Margueritte, wzięty pisarz. Gaston de Gallifet, dla którego Sedan oznaczał niemiecką niewolę, miał jeszcze zasłynąć jako dławiciel Komuny Paryskiej, dowódca pieszych i konnych oddziałów Francji zadziwiających Europę podczas wielkich manewrów organizowanych w latach późniejszych, czy wreszcie jako jeden z nielicznych wysokich rangą wojskowych III Republiki, którzy bronili dobrego imienia kapitana Alfreda Dreyfusa w czasie, gdy odsądzano go od czci i wiary (na naszym Forum istnieje odrębny temat poświęcony bulwersującej tzw. sprawie Dreyfusa). Posiadające niższe od innych pułków konnicy francuskiej stany osobowe regimenty szaserów afrykańskich w swoich atakach utraciły 35 oficerów i 438 żołnierzy. Znany już nam sierżant Oskar Becher wspominał, iż obraz miejsca szarż pozostawił na nim wstrząsające piętno, a zwłaszcza odnalezione tam buty kawaleryjskie, w których tkwiły szczątki nóg właściciela.
Ataki, którym poświęciłem dzisiejszy post, stanowiły jeden z ostatnich akordów bitwy sedańskiej, lecz swoją opowieść o tamtej operacji zamierzam ukończyć innym razem. W miejscu tym pragnę jednak przypomnieć, że 11 stycznia w innym z tematów naszego Forum zamieściłem obszerny tekst ukazujący francuskich kirasjerów w przededniu i w trakcie wojny roku 1870, który wraz z czytanym teraz przez Was ma stanowić część większego cyklu postów zorientowanych na wojska konne w owym konflikcie:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=18304
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #46

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 20/01/2007, 16:02 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Generał Emmanuel Wimpffen pragnął dokonać wyłomu w liniach wojsk niemieckich na kierunku dokładnie przeciwnym do tego, na jakim planował swe operacje Auguste Ducrot, czyli poprzez oddziały bawarsko-saskie, gdyż chciał, aby Francuzi spróbowali marszu na południowy wschód, ku wciąż obleganym siłom Bazaine'a. Powtarzane uporczywie próby wykonania przełamania nie powiodły sie jednak w ogniu wrogiej artylerii. Widząc rosnące zniechęcenie żołnierzy Wimpffen usiłował nakłonić Napoleona III, by ten osobiście, z chorągwią w ręce, poprowadził wojska do ostatecznego uderzenia. Wielu cesarskich wojaków wierzyło, że imperator rzeczywiście powiedzie ich w bój. Nadzieje te zniweczyłą decyzja francuskiego władcy, który posłał białą flagę dowództwu niemieckiemu. Panu Emmanuelowi cesarz powierzył teraz smutną misję pertraktowania z wrogiem. Treść rozmów generała z Bismarckiem i Moltkem z tego dnia przedstawiłem 17 listopada ubiegłego roku w temacie o Żelaznym Kanclerzu:
http://www.historycy.org/index.php?showtop...15&#entry235677
Po powrocie z pertraktacji Wimpffen nakłonił resztę generałów francuskich do sygnowania warunków kapitulacyjnych narzuconych przez stronę przeciwną. Podpisu swego nie złożył jednak sam cesarz, który poddawał de facto armię Niemcom, ale siebie z tej kapitulacji wyłączył. Nazajutrz Napoleon III w otoczeniu swych adiutantów spotkał się osobiście z królem Prus Wilhelmem I oraz kanclerzem Związku Północnoniemieckiego, Ottonem von Bismarckiem. Po rozmowach liderów walczących stron gen. Emmanuel de Wimpffen, faktyczny dowódca Armii Chalons, złożył w gmachu Chateau de Bellevue, wznoszącym się na zachód od Sedanu, swój podpis pod ostatecznym układem kapitulacyjnym. Podpis ten zakończył operację wojsk francuskich, której finałem okazała się stoczona 1 września bitwa - w walkach tego dnia zginęło 3 tys. Francuzów, 14 tys, spośród nich odniosło rany, a liczba wziętych do niewoli ludzi cesarskich sięgnęła 21 tys.; straty niemieckie objęły w sumie 9 tys. żołnierzy. Układ kapitulacyjny z dnia 2 września powiększył liczbę jeńców o kolejne 83 tys. ludzi. Niemcy mieli jednak ogromne problemy techniczne z upilnowaniem takiej rzeszy osób, więc oficerów w praktyce obdarzyli parolem, który spowodował, iż kilkudziesięciu spośród nich, z gen. Augustem Ducrotem na czele, miast powędrować ku ganicy niemieckiej, nawiało, by dalej walczyć w imię Ojczyzny. Szeregowcy i podoficerowie zostali stłoczeni w zakolu Mozy, gdzie uzbrojeni Niemcy obawiali się zapuszczać pomiędzy rozbrojony, ale rozjuszony tłum - śmiałkowie z reguły nie wracali żywi, a równie niebezpieczne jak ludzie okazywały się też wygłodniałe francuskie konie, których tysiące spędzono w to samo miejsce. Dopiero z czasem stopniowo jeńcy ci mieli być wywożeni do obozów na terenie Niemiec. Dla żołnierzy strony zwycięskiej jeszcze groźniejsze od wycieczek w zakole Mozy okazało się uprzątanie pobojowiska z porzuconych załadowanych chassepotów (te układano w stosy po 1000 sztuk każdy) i róznego rodzaju niewypałów - operacja ta zakończyłą się śmiercią kilkudziesięciu ludzi.
Wrażenie sedańskiego zwycięstwa Niemców okazało się ogromne. Europa była oszołomiona tryumfem machiny wojennej Prus i ich sojuszników. Wygrana 1 września stanowiła wyrok na armię generalissimusa Bazaine'a, która trapiona głodem i chorobami poddała się 27 października. Klęski pod Sedanem i w Metzu w praktyce wyeliminowały z walki 90 procent regularnych sił francuskich. Jeden ze świadków epoki, austriacki obserwator wypadków sedańskich, tak o nich pisał: "Sedan to jedno z najbardziej zdumiewających wydarzeń w historii. Oto stutysięczna armia, która zwycięsko przeszła przez dwadzieścia kampanii prowadzonych w różnych częściach świata, złożyła swą broń, co kosztowało Francję pozycję mocarstwa nr 1, wywalczoną za cenę tysięcy jej synów poległych w przeszłych bitwach". W Niemczech rozumiano doskonale doniosłość chwili - sedańskie zwycięstwo wywołało euforię znaczoną iluminacją całego Berlina i nabożeństwami dziękczynnymi w kościołach tamtejszych. Świętowano nie tylko w Prusach, ale i w innych państwach niemieckich - coraz częściej powtarzano też magiczne słowa: "Cesarstwo Niemieckie". Wzywano także, śladem Bismarcka, do zaboru ziem "od zawsze niemieckich". Wojskowość niemiecka w tych dniach przeżywała swój ogromny tryumf, który postanowiono już niedługo uwiecznić wyznaczając dzień 1 września jako tzw. Sedanfest, oficjalne święto armii II Rzeszy. Kolejne obchody wielkopomnej rocznicy ujawniały jednak niekiedy dość znaczny rozłam wewnętrzny narodu niemieckiego, o czym pisałem 5 marca ubiegłego roku w temacie "Wojna prusko-austriacka 1866" (hanowerski Sedanfest roku 1912):
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=175
Napoleon III wyszedł z bitwy sedańskiej jako "gość" króla pruskiego, a nie jeniec, co pozwalało mu teoretycznie na dalsze swobodne prowadzenie polityki - Niemcom zależało na zawarciu korzystnego pokoju z Francją i potrzebowali ku temu odpowiedniego partnera. Nadzieje cesarza i Bismarcka rozwiały jednak wypadki paryskie z dnia 4 września, gdy w stolicy Francji ogłoszono detronizację Bonapartych, a nowy rząd pod przewodnictwem gen. Louisa Trochu postanowił dalej prowadzić walkę z Prusami i ich sprzymierzeńcami. Rewolucja paryska, której pierwsze paroksyzmy wstrząsnęły "Miastem Świateł" już na początku owego pamiętnego roku 1870, stanowiła bezpośredni wynik klęski sedańskiej. Jeszcze nazajutrz po przegranej Francuzów w bitwie pod Froeschwiller brytyjski przedstawiciel dyplomatyczny nad Sekwaną oceniał, że kolejna klęska armii cesarskiej będzie oznaczać koniec dynastii panującej. Wzbierającą wówczas falę rewolucji udało się jeszcze rządzącym opanować dymisjonując wielce niepopularnego premiera Emile'a Olliviera i dokonując przetasowań w łonie francuskiego dowództwa wojskowego. Sedan zadał jednak Bonapartym cios decydujący.
Kończąc swoją opowieść o dziejach Armii Chalons pragnę wszystkich zainteresowanych stosunkiem Belgii do toczonej u jej granic wojny zachęcić do odwiedzin następującej strony internetowej:
http://users.skynet.be/dodeluc/1870_2.html
W miejscu tym także chciałbym wystąpić z apelem do Was o pomoc w dotarciu do pewnej publikacji prof. Adama Galosa, która stanowi przyczynek do dziejów stosunków polsko-niemieckich właśnie w odniesieniu do Sedanfestu - jej adres bibliograficzny to:
Galos Adam, Obchody Sedanu w Niemczech i Polacy, "Zbliżenia Polska-Niemcy", (Wrocław) 1992, nr 1(2).
Do swego tekstu załączam również ilustrację przedstawiającą żołnierzy francuskiej piechoty morskiej walczących 1 września 1870 roku w słynnym "Domu ostatniego pocisku" w Bazeilles. Ludzie ci bili się do wyczerpania amunicji, a ich męstwo docenił sam wódz I korpusu bawarskiego, gen. Ludwig von der Tann, który wraz ze swymi oficerami ofiarował im własne szable - jednym z obrońców owego budynku okazał się młodziutki Joseph Gallieni, przyszły marszałek Francji. Ilustracja ta pochodzi z bogatych zbiorów http://www.napoleontrois.fr/site/

Załączona/e miniatura/y
Załączony obrazek
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #47

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 24/01/2007, 11:45 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Zakończywszy cykl sedański pragnę jeszcze na chwilę powrócić na pole bitewne pod Mars-la-Tour, gdzie 16 sierpnia 1870 roku starły się wojska generalissimusa Achille'a de Bazaine'a z oddziałami ks. Fryderyka Karola. W Polsce zmagania te kojarzone są zazwyczaj ze słynną "szarżą śmierci" brygady konnej gen. Friedricha von Bredowa, która znalazła swoje odzwierciedlenie w szeregu tematów istniejących na naszym Forum. Bitwa pod Mars-la-Tour w wymiarze kawaleryjskim nie oznaczała jedynie brawurowego ataku, podczas którego ranny został jeden z synów Ottona von Bismarcka, ale także inne epizody, o czym świadczy mój niedawny post w temacie kirasjerskim. Działania jazdy owego 16 sierpnia cechował również szereg zdarzeń dotąd w Historykach.org nie wzmiankowanych. Amerykański historyk, Geoffrey Wawro, nazwał batalię pod Mars-la-Tour, nie do końca słusznie, "bitwą, w której żadna ze stron nie utraciła znaku bojowego". Opinię tę utwierdził czyn chorążego 2 pułku huzarów pruskich, Grothego, który podczas szarży swego regimentu, mającej opóźnić marsz wrogiego oddziału infanteryjnego, ocalił sztandar regimentowy, gdy jego rumak, dwakroć raniony, padł na ziemię, a dwóch francuskich piechurów rzuciło się, by odebrać mu znak bojowy jednostki - dzielny Niemiec powalił drzewcem sztandaru obu napastników, po czym, skłoniwszy swe zwierzę do podniesienia się, opuścił strefę zagrożenia.
Powyższe epizody nie wyczerpały jednak całości operacji konnych tego dnia, jakie miały miejsce pod Mars-la-Tour. Ich kulminację stanowiła gwałtowna bitwa jeździecka, stoczona pod koniec batalii wojsk Bazaine'a z oddziałami jednego z członków domu Hohenzollernów. Walka ta nastąpiła późnym popołudniem owego 16 sierpnia. Jej preludium stanowił atak 2 regimentu szaserów afrykańskich płka de La Martiniere'a na niemiecką baterię ostrzeliwującą cesarską konnicę gromadzącą się na północny-zachód od Mars-la-Tour. Pułk ten stanowił jedyną formację owego rodzaju, jaka nie wzięła udziału w opisywanej przeze mnie wcześniej bitwie pod Sedanem - wchodził on pierwotnie w skład złożonej wyłącznie z szaserów afrykańskich dywizji kawalerii gen. du Baraila (pisałem o nim w temacie kirasjerskim), będącej odwodem konnym Bazaine'a, której większość odesłano tuż przed batalią pod Mars-la-Tour jako eskortę Napoleona III udającego się na głebokie tyły, by tam organizować dalszy opór wobec wroga. Szarżujący strzelcy konni zawładnęli nieprzyjacielskimi działami, lecz musieli ustąpić w obliczu kontrataku pruskich dragonów.
Wspomniany przeze mnie ostrzał artyleryjski francuskiej jazdy stanowił zapowiedź natarcia dywizji konnej gen. Alberta von Rheinbabena na flankę korpusu armijnego gen. Louisa Ladmiraulta (nr IV), chronioną przez silne zgrupowanie imperatorskiej kawalerii. Widzący owo niebezpieczeństwo gen. Frederic Legrand, komendant dywizji konnej wchodzącej w skład zagrożonego korpusu, zarządził atak swoich sił (cztery regimenty), wspartych przez dwa pułki jezdne gwardii, w stronę nadchodzących sił wroga. Atak ów doprowadził do największego starcia kawaleryjskiego tej wojny, w którym po stronie francuskiej biło się dwadzieścia jeden szwadronów, a po niemieckiej o jeden więcej - w sumie ok. 6 tys. żołnierzy. Różnorodność jednostek biorących udział w walce wyraziła się w następujących danych: trzy pułki dragonów, dwa huzarów oraz jeden lansjerów po stronie imperatorskiej; dwa regimenty dragonów, oraz po jednym ułanów, kirasjerów i huzarów po stronie niemieckiej. Przez następne blisko pół godziny szarże i kontrszarże miały przetaczać się przez łąki przecięte strumieniem Yron. Ciosy szabel i pałaszy przeplatały się z pchnięciami lanc oraz strzałami karabinkowymi i pistoletowymi. Dla Francuzów był to trudny bój, gdyż mieli oni słabsze konie, a słońce świeciło im w oczy. Teren również sprzyjał Niemcom, którzy zajmowali pozycje wyżej położone. Żołnierze francuscy, wznoszący tradycyjne okrzyki: "Vive l'Empereur!" - "Niech żyje cesarz!", skonfrontowani zostali z nieprzyjacielem, który w tumanach kurzu nie wahał się wznosić tych samych okrzyków, by mylić wroga. Pomyłek takich było więcej, wszak w bitwie tej partycypował sławny z powodu pecha, jaki go prześladował, pułk lansjerów gwardii. Historia owego pecha zaczęła się 14 stycznia 1858 roku, gdy regiment ów pełnił służbę jako eskorta Napoleona III jadącego ulicami Paryża. Dokonany wówczas zamach bombowy zostawił wiele ofiar pośród lansjerów. W rok później białe mundury owej jednostki sprawiły, iż sojuszniczy żołnierze piemonccy wzięli ją za oddział Austriaków, zwyczajowo noszących uniformy w tym kolorze, i ostrzelali Francuzów. Dalszą kampanię włoską lansjerzy ci odbyli już w mundurach niebieskich, by nie ściągać "friendly fire". Nadszedł wreszcie rok 1870, który dopisał do historii owego pecha kolejny rozdział. Tuż przed wyruszeniem na front dowódca gwardyjskich lansjerów zaproponował, aby jego regiment znów przybrał niebieskie mundury z uwagi na zużycie białych. Cesarzowa Eugenia przyklasnęła pomysłom tego pułkownika, więc jego żołnierzy ubrano na niebiesko. Pod Mars-la-Tour, gdzie szyki wrogich wojsk konnych przemieszały się, wielu francuskich kawalerzystów swoich kolegów z lancami wzięło za nieprzyjacielskich ułanów, co wspomniany gwardyjski pułk przypłacił utratą 140 ludzi - w dużej mierze od ognia i ciosów przyjaciół.
Bój toczony 16 sierpnia szybko przybrał dla ludzi cesarskich obrót niekorzystny. Jeden z brygadierów Legranda, gen. de Montaigu, pocięty szablami dostał się do niewoli. Sam pan Frederic, żołnierz o ponad czterdziestoletnim doświadczeniu, odznaczony za swój udział w kampaniach afrykańskich Orderem Legii Honorowej, służący w niemal każdym rodzaju kawalerii (nie był lansjerem), otrzymał cięcie w głowę i postrzał w okolice serca. Śmierć dywizjonera oraz mylna interpretacja sygnału dźwiękowego wydanego przez trębacza nieszczęsnych gwardzistów - zatrąbiono do zbiórki, co odczytano jako zapowiedź generalnego odwrotu - spowodowały odskok francuskiej konnicy. Niemcy, widzący nadciągającą cesarską piechotę oraz kolejne liczne zastępy konne (jazda III korpusu armijnego Francji), nie podjęli pościgu i sami się też wycofali z pobojowiska. Tym samym największy bój jezdny tej wojny dobiegł końca.
Wszystkim zainteresowanym ikonografią oraz mapkami dotyczącymi opisanych przeze mnie powyżej walk polecam następujące linki (klikając na ilustrację bądź mapkę uzyskujemy obraz powiększony):
http://mlt1870.chez-alice.fr/charge.htm
http://mlt1870.chez-alice.fr/forcesfr.htm
http://mlt1870.chez-alice.fr/forcesde.htm
Przypominam także, iż wykaz miejsc na naszym Forum, gdzie pojawiły się teksty o "szarży śmierci" von Bredowa zamieściłem 22 czerwca ubiegłego roku w temacie "Kirasjerzy w erze ponapoleońskiej":
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=18304
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #48

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 28/01/2007, 11:26 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Myślę, iż nadeszła pora, aby pokrótce przedstawić oddziały Francji republikańskiej, jakie w latach 1870-71 stawiały opór niemieckim najeźdźcom. Chciałbym to uczynić posiłkując się barwnymi planszami zaczerpniętymi z książki Stephena Shanna i Louisa Delperiera "The French Army 1870-71: Franco-Prussian War (Republican Troops)" - autorami ilustracji są Richard i Christa Hook. Nie pretenduję przy tym do tego, aby w miejscu niniejszym scharakteryzować wszelkie rodzaje owych wojsk, ukazać wszystkich ważniejszych dowódców czy wspomnieć o każdym większym starciu drugiej fazy wojny francusko-niemieckiej. Wychodząc od załączonych ilustracji chciałbym natomiast przynajmniej część z nich opatrzyć komentarzem, który pozwoliłby każdemu z Was uzyskać szerszą wiedzę na temat owych przedstawień - wielu spośród tych informacji nie znajdziecie bowiem w książce zawierającej załączone wizerunki.
Na początek pragnę zwrócić Waszą uwagę na dwie pierwsze plansze, ukazujące oddziały, które przybyły spoza Francji, aby bronić jej w dalszej fazie wojny z Niemcami. Plansza nr 2 przedstawia oficera, podoficera oraz szeregowca reprezentujących trzy formacje wojskowe, które nie zostały użyte przeciwko Niemcom w czasach Cesarstwa. Każda z nich wchodziła w skład tzw. armii afrykańskiej, czyli jednostek francuskich garnizowanych i częściowo rekrutowanych na Czarnym Lądzie. Gros sił armii afrykańskiej - żuawi, turkosi i chasseurs d'Afrique - wzięło udział w początkowych bitwach owego konfliktu. Wobec faktu wykrwawienia się przedstawionych wyżej elitarnych jednostek, w fazie republikańskiej sprowadzono inne formacje stacjonujące na południe od Morza Śródziemnego. Należał doń pułk spahisów - jazdy wzorowanej na tubylczej konnicy północnoafrykańskiej (inną ikonografię dotyczącą owej formacji zamieściłem swego czasu w temacie "Żuawi w wojnie secesyjnej 1861-1865") - ilustracja nr 1. Ściągnięto także oddziały tzw. lekkiej piechoty afrykańskiej (zefirów), mających charakter kompanii karnych armii francuskiej - ilustracja nr 3. Sporo trudności niosło natomiast zawezwanie do Francji Legii Cudzoziemskiej - ilustracja nr 2. Prawo zabraniało dotąd użycia jednostek owej formacji w działaniach zbrojnych na terenie metropolii, a jej kościec stanowili żołnierze pochodzenia niemieckiego. Trudności legislacyjne udało się jednak przezywciężyć, a w październiku 1870 roku we Francji wylądowały specjalnie wyselekcjonowane pododdziały, nie zawierające w swych szeregach żołnierzy narodowości niemieckiej. Legioniści ci już 9 listopada wzięli udział w bitwie pod Coulmiers, uważanej za pierwsze poważne zwycięstwo francuskie w tej wojnie.
Plansza nr 1 przedstawia natomiast członków formacji zbrojnych utworzonych w dobie Risorgimento do celów sobie przeciwnych. Ironia losu sprawiła, iż żołnierze ci na polach bitewnych Francji mieli okazać się towarzyszami broni. Ilustracja nr 1 ukazuje oficera Armii Wogezów, dowodzonej przez słynnego rewolucjonistę, gen. Giuseppe Garibaldiego, który przybył do Francji w październiku, by bronić III Republiki. Oficer ten nosi charakterystyczną czerwoną koszulę - znak firmowy jednostek Garibaldiego już od czasów legionu italskiego walczącego w latach 40 w dalekim Urugwaju - setki ochotników przybyłych z Półwyspu Apenińskiego do Francji razem z Duce oraz ich ideowych popleczników było w ten sposób przybranych. Warto dodać, iż dowódcą 1 brygady Armii Wogezów okazał się Polak, gen. Józef Hauke-Bosak, jeden z głównych wodzów naszego styczniowego zrywu. Hauke zginął śmiercią żołnierza 21 stycznia 1871 roku w Val Suzon koło Dijon (śmierć uczczono stosownym pomnikiem). Niemcy, oddając honory poległemu, jego złotą szablę, jaką ten otrzymał od swego powinowatego, cara Aleksandra II, za dzielną służbę na Kaukazie, odesłali mieszkającej w Genewie małżonce generała. Pozostałe dwie postacie z owej planszy wyobrażają żuawów papieskich, członków międzynarodowej formacji służącej do obrony Państwa Kościelnego przed zakusami czerwonokoszulowych garybaldczyków. Jesienią roku 1870 i te oddziały pospieszyły, aby ratować Francję - o nich również pisałem w temacie "Żuawi w wojnie secesyjnej 1861-1865".
Plansza nr 3 przedstawia z kolei żołnierzy pułków liniowych i marszowych Francji. Pułki liniowe były jednostkami istniejącymi już przed wojną lub tworzonymi od podstaw w czasie wojny. Pułki marszowe okazały się natomiast oddziałami kompilowanymi po pierwszych klęskach z różnego rodzaju kompanii czy szwadronów, zachowujących swoje pierwotne umundurowanie i sprzęt - tym samym w przeciwieństwie do jednostek liniowych pułki marszowe nie stanowiły jednolitych pod względem barwy i broni formacji. Na planszy tej warto zwrócić uwagę na postać nr 2, która wyobraża sierżanta Hoffa, snajpera będącego bohaterem oblężonego Paryża, w latach późniejszych pełniącego wartę honorową przy Łuku Tryumfalnym. Na planszy następnej godzi się zauważyć innego obrońcę francuskiej stolicy - marynarza, który zszedłszy na ląd walczył dalej z Niemcami (o roli marynarki w działaniach lądowych republikańskiego okresu wojny pisałem w temacie "Bismarck: zostawcie trochę tego Napoleona").
Plansza nr 5 ukazuje członków tzw. Garde Mobile, czyli wojsk rezerwowych Francji, utworzonych w latach poprzedzających konflikt zbrojny z Niemcami. Ironia losu sprawiła, iż Leon Gambetta, polityk zwalczający "militaryzację kraju", który rzucał przed wojną kłody pod nogi ministra spraw wojskowych, marszałka Adolphe'a Niela, i paralizował plany formowania owej gwardii, podczas samej wojny jako uosobienie ducha oporu Francji starał się ją rozbudować i maksymalnie wykorzystać w walkach. Plansza nr 6 pokazuje natomiast członków Gwardii Narodowej, ochotniczej formacji powstałej już po wybuchu wojny, ale jeszcze za panowania Napoloeona III.
Plansza nr 7 przedstawia natomiast dwóch wolnych strzelców oraz jednego zwiadowcę konnego. Formacje tutaj ukazane zaczęto tworzyć w latach poprzedzających wybuch wojny z Niemcami. Ich powstanie stanowiło wyraz oddolnej inicjatywy kółek łowieckich, klubów jeźdźieckich oraz grup zawodowych, których praca wiązała się ze świetną znajomością terenów leśnych i górskich. Oddziały te myślano wykorzystać do działań partyzanckich w razie agresji Prus oraz ich sojuszników. Po wybuchu wojny miały powstać kolejne jednostki owego typu, które wzięły udział w walkach jeszcze w cesarskim jej okresie - m. in. w operacji sedańskiej. Władze francuskie objęły patronatem oddziały wolnych strzelców i zwiadowców konnych (trafiali tutaj i oficerowie armii), lecz pomimo tego Niemcy nie uznawali praw kombatanckich ich członków i w razie pojmania rozstrzeliwali jeńców na miejscu. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na żołnierza nr 1, gdyż jest to podwładny bodaj najsłynniejszego dowódcy wolnych strzelców, komendanta vel generała Ernesta Lipowskiego, Polaka z pochodzenia, profesjonalisty po akademii wojskowej w St. Cyr. Nazwa Chateaudun, jaka towarzyszy strzelcowi, nawiązuje do głośnej bitwy z dnia 18 października 1870 roku, w której brygada franc-tireurs stawiła czoła nieprzyjacielowi. Bitwa owa to znakomity przykłąd działań antypartyzanckich Niemców, którzy zlokalizowawszy silne zgrupowanie wolnych strzelców rzucili przeciwko nim swe oddziały, które nie tylko walczyły, ale i puściły kilkutysięczne Chateaudun z dymem, a ludność miasta czekał smutny los uchodźców.
Na planszy ostatniej widzimy wreszcie postać generalską - to sam Antoine Chanzy, jeden z głównych wodzów wojsk francuskich w republikańskiej fazie konfliktu. Pozostawiony początkowo w Algierii jako jej tymczasowy gubernator, w październiku zjawił się we Francji, by dowieść, iż nawet w tak trudnym okresie wojny można skutecznie walczyć z wrogiem. Energia Chanzy'ego okazała się nieomal przysłowiową, a siłę jego oddziałów Niemcy dotkliwie odczuli w stoczonej w grudniu dwudniowej bitwie pod Beaugency. Zahartowani w licznych bojach żołnierze niemieccy wspominali często, iż Beaugency bardziej się im dało w kość niż jakakolwiek inna batalia - wśród nich znajdował się i sierżant Oskar Becher, wspominany przeze mnie w kontekście bitwy sedańskiej.
Na koniec pragnę jeszcze podać linki do tych miejsc na naszym Forum, do których odwoływałem się w powyższych akapitach:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=2202&st=15
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=17276

Załączona/e miniatura/y
Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #49

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 1/02/2007, 12:08 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Dziś 1 lutego, czyli 136 rocznica przekroczenia granicy szwajcarskiej przez francuską Armię Wschodu gen. Justina Clinchanta - jej dotychczasowy komendant, gen. Charles Denis Bourbaki, wybrał samobójczy strzał na ziemi ojczystej (zdołano go jednak odratować). Wydarzenie to często przyjmuje się jako ostatni akord wojny francusko-niemieckiej, której poświęcony jest niniejszy temat. Chciałbym dzisiejszą rocznicę wykorzystać dla zamieszczenia kilku linków, które mogą posłużyć Wam jako pomoc przy zgłębianiu tajników owego konfliktu.
Na początek pragnę polecić wszystkim obszerny serwis poświęcony działaniom republikańskiego okresu wojny - ze szczególnym uwzględnieniem Armii Loary. Znaleźć tam można wiele artykułów, wyciągów ze źródeł, map oraz ilustracji. Znajduje się tam też szczegółowy ordre de bataille walczących stron. Strona powinna zainteresować nie tylko osoby znające język francuski, gdyż sama ikonografia (niezwykle bogata) wystarcza, by poświęcić jej sporo czasu. Strona ta pokazuje jak żywą jest pamięć o wydarzeniach z przeszłości, wszak prezentuje ona nawet zdjęcia wykonane w styczniu tego roku podczas uroczystości związanych z ową wojną:
http://www.loire1870.fr/
Każdemu zainteresowanemu drogą Niemców i Francuzów do wojny polecam artykuł o wspominanym niegdyś przeze mnie kryzysie luksemburskim:
http://napoleontrois.free.fr/site/index.ph...-vendu-a-lencan
Wszystkim, którzy mają dostęp do dużych bibliotek stolicy naszego kraju polecam sięgnięcie do zasobów Centralnej Biblioteki Wojskowej (parędziesiąt pozycji) i skromniejszych zbiorów Uniwersytetu Warszawskiego - katalogi można znaleźć poniżej:
http://www.cbw.pl/
http://opac.buw.uw.edu.pl/cgi-bin/gw_43_3/...kin=opac&lng=pl
Chciałbym podać także częściową bibliografię tematu:
http://www.19e.org/bibliographie/1870.htm
http://www.19e.org/bibliographie/secondempire.htm
http://www.19e.org/bibliographie/militaire.htm
http://www.19e.org/bibliographie/temoins.htm
http://www.19e.org/bibliographie/biographies.htm
Wiele książek o wojnie francusko-niemieckiej z lat 1870-71 można znaleźć i przeczytać w formacie PDF po skorzystaniu z poniższego katalogu - znajduje się tam m. in. książeczka Jarosława Dąbrowskiego, wodza komunardów, dotycząca francuskiego sposobu prowadzenia działań zbrojnych (nazwisko Polaka ujęto we francuskiej transkrypcji jako Dombrowski):
http://gallica.bnf.fr/
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #50

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 7/03/2007, 13:13 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Zachęcam do lektury artykułu Alaina Frerejeana o bitwie pod Sedanem, jaki w ostatnich dniach ukazał się w serwisie poświęconym panowaniu Napoleona III:
http://napoleontrois.free.fr/site/index.ph...dition-de-sedan
W miejscu tym przypominam także, iż nadal poszukuję artykułu profesora Adama Galosa o obchodach Sedanfestu - prośbę o pomoc i więcej szczegółów o tej sprawie znajdziecie w moim poście z 20 stycznia tego roku.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #51

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 29/03/2007, 19:52 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Jako moderator apeluję, by w dyskusji toczonej w miejscu niniejszym nie odbiegać zbytnio od tematu, jaki wyznaczył nam Godfrydl, wszak post mojego przedmówcy już w sposób minimalny traktuje o racjach stron walczących w latach 1870-71. Jako historyk wojskowości chciałbym także sprzeciwić się tezie wyrażonej przez jednego z Was jakoby Francuzi przegrali wojnę z bismarckowską koalicją w najgorszym z możliwych stylów (dalsze Twoje słowa Etubelu sugerują, iż żołnierzom Napoleona III zabrakło męstwa). W wielu miejscach naszego Forum pisałem sporo o waleczności wojsk francuskich w latach 1870-71, a przecież zagadnienia nie wyczerpałem. Podano tutaj, iż zdarzało się Francuzom w przeszłości bijać przeciwników na polach bitewnych, ale nie wspomniano, że synowie Galii sprawiali ów przysłowiowy łomot również Niemcom w wojnie nas interesującej. Godzi się przypomnieć, iż w stosunkowo niewielkiej bitwie pod Spicheren wojacy znad Renu i Łaby mieli straty wynoszące przeszło 50 procent ubytków spod Sadowy, bitwy przecież ogromnej jeśli chodzi o liczbę uczestników. A Gravelotte? Toż to największa batalia wojny, o której piszemy, a byłą ona z punktu widzenia Niemców starciem niepotrzebnym i mającym wszelkie cechy łomotu, jaki rzeczywiście Francuzi im sprawili (gwoli sprawiedliwości dodajmy, iż żył sobie człowiek, który chciał owych strat uniknąć, ale go nie posłuchano - mam na myśli pruskiego ministra wojny, gen. Albrechta von Roona, dziwnym trafem pozostającego w cieniu mocno przereklamowanego Helmutha von Moltkego). Historiografia niemiecka oraz piśmiennictwo anglosaskie przekazały Polakom mylący obraz konfliktu zbrojnego z lat 1870-71 - począwszy od korespondentów brytyjskich działających u boku walczących stron (mieli swój ogromny udział w sedańskim zwycięstwie obydwu Kronprinzów i w kreowaniu obrazu słabej armii francuskiej) a skończywszy na współczesnej twórczości dziejopisarskiej amerykańskiego badacza, prof. Geoffreya Wawro, subsydiowanej hojnie przez niemieckie instytucje kulturalne. Bardzo często umyka nam sedno francuskiej strategii z roku 1870 i prawdziwy obraz operacji wojsk podległych Achillesowi Bazaine'owi. W naszych podręcznikach podkreśla się rolę pruskiego sztabu generalnego, a zapomina choćby o działalności emisariuszy I Międzynarodówki, podkopującej francuski wysiłek wojenny (nasz rodak, ks. Józef Hauke-Bosak, był agitatorem w największych francuskich zakładach zbrojeniowych). Bardzo często zapominamy także o stosunku do owej wojny, jaki miała spora liczba niemieckich żołnierzy, a który to stosunek wyraził się np. w masowym poddawaniu się Hanowerczyków nieprzyjacielowi we wspomnianej bitwie pod Spicheren - u jego podłoża leżała niechęć mieszkańców królestwa do wyprawy przeciwko Francji, a nie tchórzostwo, wszak to oni cztery lata wcześniej sprali Prusaków w starciu pod Langensalza, chyba najbardziej zapomnianym spośród dużych bitew wojny siedmiotygodniowej. Na koniec dodam tylko, iż trzeba wielkiej ignorancji, by odmówić Francuzom trwałych sukcesów i osiągnięć, jak uczynił to jeden z Was - widać niektórzy łatwo zapominają, jakim językiem mówi ogromna liczba Afrykanów, a także o wkładzie myśli francuskiej w rozwój kultury światowej czy sztuki wojennej. Unia Europejska, którą się jednak do jakiegoś stopnia Greyu zachwycasz, to jednak dzieło narodu, który poddajesz ciągłej krytyce.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #52

     
grey
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 233
Nr użytkownika: 27.633

Zawód: niebieski ptak
 
 
post 30/03/2007, 7:47 Quote Post

QUOTE(Stonewall @ 29/03/2007, 19:52)
Drodzy Forumowicze!
Jako moderator apeluję, by w dyskusji toczonej w miejscu niniejszym nie odbiegać zbytnio od tematu, jaki wyznaczył nam Godfrydl, wszak post mojego przedmówcy już w sposób minimalny traktuje o racjach stron walczących w latach 1870-71. Jako historyk wojskowości chciałbym także sprzeciwić się tezie wyrażonej przez jednego z Was jakoby Francuzi przegrali wojnę z bismarckowską koalicją w najgorszym z możliwych stylów (dalsze Twoje słowa Etubelu sugerują, iż żołnierzom Napoleona III zabrakło męstwa). W wielu miejscach naszego Forum pisałem sporo o waleczności wojsk francuskich w latach 1870-71, a przecież zagadnienia nie wyczerpałem. Podano tutaj, iż zdarzało się Francuzom w przeszłości bijać przeciwników na polach bitewnych, ale nie wspomniano, że synowie Galii sprawiali ów przysłowiowy łomot również Niemcom w wojnie nas interesującej. Godzi się przypomnieć, iż w stosunkowo niewielkiej bitwie pod Spicheren wojacy znad Renu i Łaby mieli straty wynoszące przeszło 50 procent ubytków spod Sadowy, bitwy przecież ogromnej jeśli chodzi o liczbę uczestników. A Gravelotte? Toż to największa batalia wojny, o której piszemy, a byłą ona z punktu widzenia Niemców starciem niepotrzebnym i mającym wszelkie cechy łomotu, jaki rzeczywiście Francuzi im sprawili (gwoli sprawiedliwości dodajmy, iż żył sobie człowiek, który chciał owych strat uniknąć, ale go nie posłuchano - mam na myśli pruskiego ministra wojny, gen. Albrechta von Roona, dziwnym trafem pozostającego w cieniu mocno przereklamowanego Helmutha von Moltkego). Historiografia niemiecka oraz piśmiennictwo anglosaskie przekazały Polakom mylący obraz konfliktu zbrojnego z lat 1870-71 - począwszy od korespondentów brytyjskich działających u boku walczących stron (mieli swój ogromny udział w sedańskim zwycięstwie obydwu Kronprinzów i w kreowaniu obrazu słabej armii francuskiej) a skończywszy na współczesnej twórczości dziejopisarskiej amerykańskiego badacza, prof. Geoffreya Wawro, subsydiowanej hojnie przez niemieckie instytucje kulturalne. Bardzo często umyka nam sedno francuskiej strategii z roku 1870 i prawdziwy obraz operacji wojsk podległych Achillesowi Bazaine'owi. W naszych podręcznikach podkreśla się rolę pruskiego sztabu generalnego, a zapomina choćby o działalności emisariuszy I Międzynarodówki, podkopującej francuski wysiłek wojenny (nasz rodak, ks. Józef Hauke-Bosak, był agitatorem w największych francuskich zakładach zbrojeniowych). Bardzo często zapominamy także o stosunku do owej wojny, jaki miała spora liczba niemieckich żołnierzy, a który to stosunek wyraził się np. w masowym poddawaniu się Hanowerczyków nieprzyjacielowi we wspomnianej bitwie pod Spicheren - u jego podłoża leżała niechęć mieszkańców królestwa do wyprawy przeciwko Francji, a nie tchórzostwo, wszak to oni cztery lata wcześniej sprali Prusaków w starciu pod Langensalza, chyba najbardziej zapomnianym spośród dużych bitew wojny siedmiotygodniowej. Na koniec dodam tylko, iż trzeba wielkiej ignorancji, by odmówić Francuzom trwałych sukcesów i osiągnięć, jak uczynił to jeden z Was - widać niektórzy łatwo zapominają, jakim językiem mówi ogromna liczba Afrykanów, a także o wkładzie myśli francuskiej w rozwój kultury światowej czy sztuki wojennej. Unia Europejska, którą się jednak do jakiegoś stopnia Grey zachwycasz, to jednak dzieło narodu, który poddajesz ciągłej krytyce.
*



1. Jako moderator być może po za apelami o trzymanie się tematu, powinieneś być bardziej powściągliwy zarzucaniu ludziom ignorancji, tym bardziej poruszając się na płaszczyźnie "sukcesów i osiągnięć", które to określenia z natury są subiektywne, a tym samym uprawniają każdego do swobodnej oceny. Proszę o więcej umiaru zatem. Wszak nobless oblige, czyż nie ?
2.Więc wspomniane już przez Ciebie "osiągnięcia afrykańskie" są w przypadku Francji jedynie skromnym listkiem figowym tego co przez własną nieudolność "udało" jej się potracić. I choć obszarowo być może i duże te kolonie były ale gospodarczo niewiele warte
3. Nikt tu nie neguje faktu, że Francuzi walczyli dzielnie, czy też nikt nie sugeruje przegrali wszystkie bitwy czy potyczki. Tylko co z tego ? Francuzi walczyli dzielnie ale Francja wojnę z kretesem i żenująco przegrała. No i trochę ta twoja retoryka przypomina słowa SP. Kazimierza Górskiego - "dobry trener tylko wyników nie ma". Podobnie i jest u Ciebie - "Świetnie walczyli, świetnie byli dowodzeni, to media nieprzychylnie przedstawiły obraz armii francuskiej, von Moltke przereklamowany, żołnierze masowo się poddają...", więc skąd ta porażka ?
4. Pomimo tego sabotażu w zakładach zbrojeniowych to jednak Francja w tej wojnie dysponowała lepszą bronią strzelecką.
5. Nie wiem gdzie się doczytałeś, że zachwycam się UE, chętnie zapoznam się takim cytatem
5a. Z opinią, że UE jest (tylko ?) Francuskim wytworem też się nie zgadzam. Chociaż zdaję sobie sprawę, że nie ma w tej chwili państwa bardziej uzależnionego od unijnego cycka niż Francja
 
User is offline  PMMini Profile Post #53

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 10/04/2007, 16:36 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Powyższe dwa posty stanowią fragment dyskusji, jaka toczona była przy okazji ankiety tyczącej się racji stron walczących w wojnie francusko-niemieckiej z lat 1870-71. Zostały one tutaj skierowane jako związane z owym konfliktem. Resztę postów odnajdziecie w poniższym temacie (stanowi on wynik połączenia paru wątków dyskusyjnych):
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=14344
Likwidacji uległa również ankieta dotycząca racji stron walczących w wojnie siedmiotygodniowej, a posty przy okazji jej istnienia powstałe przesunięto do tematu poniższego (załączono tam też wszystkie teksty związane z wojną duńską roku 1864):
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=175&st=30
Z paru innych tematów utworzono jeszcze jeden odrębny:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=8792
W związku z dokonanymi zmianami część linków, zamieszczonych we wcześniejszych postach, stanowi obecnie linki puste, które należy zgłosić do mnie jako moderatora.
Za wszelkie ewentualne utrudnienia w korzystaniu z zasobów sekcji "Zjednoczenie Włoch oraz Niemiec" chciałbym w miejscu tym przeprosić, ale dokonane zmiany odbyły się bez mojej wiedzy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #54

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 20/04/2007, 18:52 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
W ostatnich dniach w ramach innego z tematów naszego Forum podjąłem się mini-analizy książek prof. Geoffreya Wawro, wskazując na pewne błędy i niedociągnięcia w jego pracach:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=29137
W miejscu tym chciałbym się podzielić z Wami pewnym dziś przeze mnie poczynionym spostrzeżeniem. Otóż 11 września ubiegłego roku w wątku tym zamieściłem post cytujący rzekomą wypowiedź marszałka Francois-Achille'a de Bazaine'a, jakoby stanowiącą jego relację z pobojowiska pod Borny. Postanowiłem ów cytat, zamieszczony w "The Franco-Prussian War", skonfrontować z pierwszym wydaniem "Episodes de la guerre de 1870 et le blocus de Metz" Bazaine'a, opublikowanym w Madrycie w roku 1883 (marszałek ukrywał się w Hiszpanii po ucieczce z francuskiego więzienia, w którym przebywał skazany za rzekomą zdradę kraju podczas wojny z niemiecką koalicją), na które to wydanie w przypisie powołał się amerykański historyk. Sięgnąłem do pracy marszałka i.. skonstatowałem, że słowa przywołane przez profesora nie były autorstwa generalissmusa, lecz doktora Le Forta, z ramienia Czerwonego Krzyża opiekującego się rannymi podczas wspomnianej wojny. Bazaine wyraźnie zaznaczył, iż cytuje realcję lekarza, a na dodatek, jak każdy cytat w tej książce, wypowiedź Le Forta wyróżniona zostałą odmnienną czcionką od zasadniczego tekstu generalissimusa. Dziwi więc, że Wawro za autora owej relacji uznał włąśnie marszałka, a słowa o nie uzywaniu broni przeciwko osobom plądrującym pobojowisko przypisał faktowi, iż Bazaine objeżdżał pole walki pod białą flagą, gdy Le Fort, autor właściwy, zaznaczył wyraźnie, że wynikało to z bycia nie-kombatantem (czy Niemcy mieliby coś przeciwko strzelaniu Bazaine'a do innych Francuzów, nawet gdyby ten używał białej flagi?!). Ciekaw jestem, ile podobnych jeszcze "kwiatków" książka pana Geoffreya zawiera, bo nie dotarłem przecież do wszystkich materiałów, na jakie powołał się prof. Wawro.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #55

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 5/05/2007, 18:16 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Pora na kolejną porcję linków dotyczących wojny nas interesującej.
Zaczynam od Debellum i zamieszczonych tam artykułów doktora Patricka Mardera (trzy wersje językowe: francuska, angielska i hiszpańska):
- szeroko i ciekawie na temat stanu przygotowań armii francuskiej do konfrontacji z niemiecką koalicją:
http://www.debellum.org/war_of_1870.asp
- uzbrojenie obu walczących stron:
http://www.debellum.org/chassepot.asp
http://www.debellum.org/the_dreyse_rifle.asp
http://www.debellum.org/pistols.asp
http://www.debellum.org/mitrailleuse.asp
- recenzje anglojęzycznych książek o wojnie z lat 1870-71
http://www.debellum.org/stonereview.asp
http://www.debellum.org/wawroreview.asp
http://www.debellum.org/howard.asp
- relacje z owej wojny (w oryginalnych językach wraz z tłumaczeniami na angielski) i komentarze Mardera do tychże relacji:
http://www.debellum.org/sarrebourg.asp
http://www.debellum.org/Wissembourg.asp
http://www.debellum.org/Spicheren.asp
http://www.debellum.org/stprivatdiary.asp
Teraz przechodzę do strony poświęconej Woerth w Alzacji, gdzie na początku wojny stoczono zaciętą bitwę (większość materiałów dostępna jedynie w języku francuskim) - historia i teraźniejszość z szerokim uwzględnieniem działalności grup reaktywujących tradycje oddziałów francuskich i niemieckich:
http://woerth-en-alsace.com/franc/inder.htm
Tutaj zaś bogata kolekcja zdjęć dawnych pól bitewnych:
http://www.omaha-beach.org/Travel/1870/1870-71.html
Kończę witryną Napoleon.org, gdzie znajdziecie:
- obszerny artykuł o francuskiej Armii Wschodu (po francusku):
http://www.napoleon.org/fr/salle_lecture/a...see1.asp#ancre0
- substronę o głównym obozie treningowym wojsk Napoleona III w Chalons-sur-Marne (lata 1857-70) - mini-artykuły (po angielsku) i zdjęcia:
http://www.napoleon.org/en/special_dossier...epage/home.html
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #56

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 11/08/2007, 17:07 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Przypominam, iż przed pięcioma dniami zamieściłem w temacie kirasjerskim post, który w części dotyczy wojny roku 1870:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=18304
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #57

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.591
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 27/08/2007, 15:57 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Zapraszam do lektury najnowszego artykułu prof. Jean-Jacques'a Beckera, jaki pojawił się właśnie w Sieci - dotyczy on oczywiście wojny roku 1870, a towarzyszy mu m. in. plan pozycji francuskich i niemieckich w bitwie sedańskiej:
http://napoleontrois.free.fr/site/index.ph...ne-de-lete-1870
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #58

     
zorro1979
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 322
Nr użytkownika: 5.070

 
 
post 2/09/2007, 19:31 Quote Post

Witam!

Dobrze, ale to jest po francusku...

Chciałbym zapytać, ponieważ są tutaj znawcy tematu-czy armia francuska była uważana wówczas za jedną z najlepszych na świecie? Spotkałem się także z opinią, że Chassepot był w tym okresie (przełom lat 60-tych i 70-tych XIX w.) za jedną z najlepszych broni palnych, ale czy jego przewaga była już zagrożona przez nowe konstrukcje (np. Mauser M71)? Faktem jest, że Chassepot był doskonałą bronią odtylcową, a nie przeróbką, jak to miało miejsce z karabinami w WIelkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych chociażby. Czy kariera Dreyse (broni) skończyła się po wojnie z Francją, czy miał on szanse jeszcze jakiej takiej egzystencji (np. w Landwehrze)? Czy ktoś wie może coś na temat roli Garibaldiego w wojnie franc.-pruskiej (wiem, że jego oddział był traktowany przez Prusaków jako nielegalny a schwytanych jeńców wieszano)? Jak sprawował się w tej kampanii Werder, nazywany "bawarską błyskawicą"? Mnóstwo pytań, ale temat ciekawy.

Dziękuję
 
User is offline  PMMini Profile Post #59

     
zajączek
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.640
Nr użytkownika: 3.463

 
 
post 2/09/2007, 20:11 Quote Post

QUOTE
Spotkałem się także z opinią, że Chassepot był w tym okresie (przełom lat 60-tych i 70-tych XIX w.) za jedną z najlepszych broni palnych, ale czy jego przewaga była już zagrożona przez nowe konstrukcje (np. Mauser M71)?

Jedną z najlepszych na pewno tak.
A Gew 71 wszedł do uzbrojenia dopiero pod koniec 1873 roku.
QUOTE
Czy kariera Dreyse (broni) skończyła się po wojnie z Francją, czy miał on szanse jeszcze jakiej takiej egzystencji (np. w Landwehrze)?

Chyba do 1907 (lub 1908 roku) pozostawał na uzbrojeniu Landwehry.
QUOTE
Jak sprawował się w tej kampanii Werder, nazywany "bawarską błyskawicą"? Mnóstwo pytań, ale temat ciekawy.

Dobrze, ale unifikacja uzbrojenia i amunicji przeniosła tę konstrukcję bardzo szybko w niebyt.
Maksymalna standaryzacja wszystkiego co tylko możliwe to chyba marzenie każdego logistyka.
Należy jednak pamiętać ze nawet Prusacy używali w tym konflikcie całkiem przestarzałych kapiszonowych karabinów odprzodowych.
 
User is offline  PMMini Profile Post #60

10 Strony « < 2 3 4 5 6 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej