Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
5 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> USofA: czy to demokracja ?
     
Rommel 100
 

Antynazista
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.995
Nr użytkownika: 9.466

Stopień akademicki: Mgr
Zawód: Matematyk
 
 
post 15/12/2014, 21:14 Quote Post

QUOTE
Oj Rommlu, zakoncz linkowanie do programow uczelnianych ktore ma udowodnic co ? Przekonac kogo ?


Już pośpiesznie tłumaczę. Otóż koronny argument Phouty'ego, przez który tenże user nawet nie próbuję podjąć dyskusji jest "jestem Amerykaninem więc to ja wiem najlepiej bo wy tu nie żyjecie, nie możecie więc tego zrozumieć bla bla bla".
No to proszę, za linkowałem już całkiem sporo Amerykanów którzy mają opinię taką jak moja, odwrotną do Phouty'ego. Taki to ma cel.

A jeśli chodzi o istotę demokracji. To raczej dość proste, termin "demokracja" aż tak wieloznaczny nie jest. Otóż w Ameryce władza ustawodawcza i wykonawcza jest wybierana (nie dosłownie oczywiście, Kolegium Elektorów) przez obywateli. A to definiuje reżim demokratyczny
To ja mam dla odmiany pytanie do Phouty'ego, jak należy rozumieć słowo "demokracja" tak aby wyszło że USA nie jest reżimem demokratycznym.
 
User is offline  PMMini Profile Post #16

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 15/12/2014, 21:57 Quote Post

Rommlu, ten pierwszy akapit:
Tych "calkiem sporo" moze byc niezla gromadka, jesli znajdziesz milion czy dwa tych ktorych opinia jest taka sama jak twoja to wcale mnie to nie zaskoczy. Ale ... Ten milion czy dwa w ktoryms z krajow cywilizacji zachodniej stanowilby baaaardzo duzy procent spoleczenstwa - a w Stanach ? Rozwazmy to z takiego punktu widzenia: ponad 9 tysiecy wyzszych uczelni i okolo 21 milionow studentow (dane na 2011) - z samych tylko studentow z profesorami na czele zebralbys spora grupke myslacych inaczej niz Phouty & Co. Zwroc uwage, ze wspominam tu o wylacznie jednym segmencie spoleczenstwa - czyli tych ktorzy sie ucza i tych ktorzy ucza uczacych sie.
Zawolasz teraz: tylko tyle i tylko oni ??? A ja odpowiem: tak, tylko tyle i tylko oni. Jak w kazdym spoleczenstwie (nie biorac pod uwage sladowych ilosci politykow, ludzi nauki, ludzi mediow oraz zawsze obecnej grupy wszystkowiedzacych samoukow z idea fixee).

N_S


 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
Rommel 100
 

Antynazista
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.995
Nr użytkownika: 9.466

Stopień akademicki: Mgr
Zawód: Matematyk
 
 
post 15/12/2014, 22:08 Quote Post

No i co z tego to nie ma aż takiego znaczenia. Chcę po prostu wymusić na Phouty'm aby przestał uzurpować sobie tytuł prezydenta USA (poprzez ciągłe pisanie "My Amerykanie", jakby reprezentował ich wszystkich), a po drugie żeby merytorycznie dyskutował.

Ponadto akurat zdanie amerykańskich politologów to już jest dosyć znaczące, bo są to ludzie którzy dość dokładnie analizowali system USA, ponadto "żyją w Ameryce więc wiedzą najlepiej na świecie..." (akurat wątpie aby samych studentów politologii było 21 milionów, a opinie w tej sprawie inżynierów itp. są tyle samo warte co każdego innego obywatela nie zainteresowanego bezpośrednio w omawiany temat).
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 15/12/2014, 22:23 Quote Post

Rommlu:
zle zinterpretowales czesc mojego postu.
21 milionow studentow - to ogolna liczba studentow w amerykanskich uczelniach.
Nota bene - czy podejrzewasz mnie, ze w mojej wypowiedzi mialbym zasugerowac, ze 21-milionowa armia sudentow w USA studiuje nic innego tylko politologie ???
Jestem zasmucony takim domniemaniem.

N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
Rommel 100
 

Antynazista
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.995
Nr użytkownika: 9.466

Stopień akademicki: Mgr
Zawód: Matematyk
 
 
post 15/12/2014, 22:28 Quote Post

QUOTE(Net_Skater @ 15/12/2014, 23:23)
Rommlu:
zle zinterpretowales czesc mojego postu.
21 milionow studentow - to ogolna liczba studentow w amerykanskich uczelniach.
Nota bene - czy podejrzewasz mnie, ze w mojej wypowiedzi mialbym zasugerowac, ze 21-milionowa armia sudentow w USA studiuje nic innego tylko politologie ???
Jestem zasmucony takim domniemaniem.

N_S
*



Oczywiście że nie. Dodałem przecież "opinie inżynierów" mnie nie interesują, w kontekście pozostałej liczby studentów po odjęciu politologów. Myślę że się trochę nie zrozumieliśmy. W kontekście Twojego postu grupa osób które tu wrzucałem jest jeszcze mniej reprezentatywna w świetle całego społeczeństwa, ale w świetle osób interesujących zagadnienie demokracji w USA znacząca.
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
Kamaz73
 

Pancerny Inseminator
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.187
Nr użytkownika: 22.254

Robert
Stopień akademicki: mgr in¿.
Zawód: zolnierz zawodowy
 
 
post 15/12/2014, 22:39 Quote Post

QUOTE(Lizergus @ 15/12/2014, 15:10)
A w ile czasu te profesorki zarobią milion dolarów? No właśnie!

Tylko teraz mam dylemat, kto lepiej zna Amerykę, Phouty czy jego ulubiony gubernator?
http://www.therichest.com/celebnetworth/ce...gger-net-worth/

Bo np. taki George Soros to odstawia Phouty'ego w przedbiegach w wiedzy na temat tego, na czym opiera się
amerykański system.

Tylko teraz mam dylemat, kto lepiej zna Amerykę, Phouty czy jego ulubiony gubernator?
Ani jeden ani drugi. Ameryka jest po prostu za wielka. My znamy tylko jej mala czastke.
A ktos, kto byl tam pare/parenascie miesiecy/lat i bez zajakniecia odpowiada na pytanie "no jak tam jest w tej Hameryce ?" - to lze jak pies.
Moderator N_S

*


NS
Dziękuję za opinię ale nie masz racji często celne uwagi co do wad czy zalet danego zjawiska dokonują ludzie którzy nie siedzą w danym temacie latami. Dlaczego? Bo zbyt długie przebywanie w jednym środowisku wymusza przystosowanie które staje się częścią sposobu myślenia danego delikwentana. Czyli mówiąc wprost... jak się z czymś bujasz za długo to nie dostrzegasz tego co inni widzą od pierwszego wejrzenia bo przyjąłeś stan zastany jako IDEALNY. U Photego to widać wręcz klinicznie w wielu wypowiedziach.
Ja byłem w USA 7 miesięcy i wyrobiłem sobie zdanie na temat USA. Nie jest Ono ani hurraoptymistyczne ani niegatywne ot kraj jak kraj mający swoje zboczenia i zalety. Ale pewnikiem Ja się znowuż przyzwyczailem do Polski za bardzo. wink.gif
Pozdrawiam
Co do ustroju to właśnie politolodzy mają zupełną rację a Phouty poprostu nie rozumie o czym pisze i co gorsza liczba dolarów na koncie skutecznie go impregnuje na poszerzenie horyzontów ( to kolejne zboczenie rodem z USA gdzie ludzie się kumplują często gęsto według cenzusu majątkowego zresztą... rodem to też przesadziłem bo ta prawidłość jest znana od tysiącleci- obecnie jednak wiadomo że sukces w danej dziedzinie życia nie daje podstaw do wyrokowania w innych sprawach).
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
Konto Usuniete 02.07.15
 

Unregistered

 
 
post 15/12/2014, 22:44 Quote Post

QUOTE(Rommel 100 @ 15/12/2014, 22:08)
Chcę po prostu wymusić na Phouty'm


Czy to jest poważne? Radziłbym ochłonąć i przede wszystkim wykazać szacunek, jeśli nie do siebie, to choć do dyskutanta.

Jestem nowym użytkownikiem, nie odwiedzałem przez kilka dni forum, a gdy teraz zalogowałem się, widzę, że poziom i charakter w jakim posty są, szczególnie w tym temacie, publikowane jest niemalże pogardliwy i z pewnością zbyt przewartościowany. To jest forum dyskusyjne, gdzie dobrowolnie ludzie wymieniają opinie, czy proces, wszystko jedno, inkwizycyjny, czy pewnie Phouty by wolał skargowy i na dyskutantach się coś wymusza?

Nie jestem tutaj moderatorem, ani nie chcę za takiego uchodzić, nie mi również przywoływać do porządku, tym bardziej ze względu na brak stażu, ale smuci mnie, że dyskusja odbywa się w takiej atmosferze i chciałem jasno powiedzieć, że panowie w tym temacie zniechęcają nowicjuszy do publikacji wypowiedzi.

I tu nie chodzi o Phoutiego. Ma te swoje kilkaset postów tutaj na karku i jawne jest jego podejście. Poza tym cały jego (przepraszam, że w trzeciej osobie, Phouty) styl jest też dość jawnie wyzierający z każdego jego postu omawiającego amerykańską tematykę, Phouty jako Amerykanin wszystko to co odnosi się do jego narodu odbiera odmiennie i bardzo personalnie. A, że zza wielkiej wody jego punkt widzenia jest inny, to obwiniajcie już historię i swoje postrzeganie rzeczywistości, a nie jego. Jest racja w tym, że będąc na miejscu wie jak działa wiele spraw, jest racja w tym, że człowiek niebędący na miejscu, a przykładający się do tematu, nabędzie trochę wiedzy o Stanach Zjednoczonych, jest racja także w tym, że temat amerykańskiej codzienności jest bezdenny i nigdy nie zostanie wyczerpany, a podejść do niego można na nieskończenie wiele sposobów.

Zresztą, przed lekturą każdego dłuższego postu Phoutiego, omawiającym amerykańską rzeczywistość, radzę, tak jak wcześniej mi poradzono, wysłuchać tego oto utworu, aby wejść w odpowiednią stylistykę. I mniej odbierać wszystkie wypowiedzi jako jedynie słuszną i podsumowującą wszystko wykładnię rzeczywistości, a następnie walczyć, niczym męczennik, z opiniami przeciwnymi.

Wszyscy na tym skorzystamy.

Przepraszam za brak wypowiedzi na temat wątku, ale po tym co przeczytałem tutaj, przeniknąłem duchem wypowiedzi w temacie i nie mam już ochoty na merytoryczną dyskusję.
 
Post #22

     
Rommel 100
 

Antynazista
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.995
Nr użytkownika: 9.466

Stopień akademicki: Mgr
Zawód: Matematyk
 
 
post 15/12/2014, 22:48 Quote Post

Człowieku ochłoń a potem przeczytaj opinię Amerykanów żyjących ... W AMERYCE!!! Mają inną opinię niż Phouty. I jak to teraz ustalić który ma rację? Przeliczyć ile lat żyją w USA? Zmierzyć jak bardzo ich "codzienność" jest "amerykańska"?

A może by tak przestać powoływać się na ten bezwartościowy argument?

Ten post był edytowany przez Rommel 100: 15/12/2014, 22:49
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 22/12/2014, 4:03 Quote Post

Spędziłem tydzień wakacji dobrowolnie pozbawiony dostępu do internetu. Oj błogo było!
Wpadłem tu tylko na chwilę do domu, bo we wtorek zacznę następny tydzień moich wakacji, więc odpowiedzi forumowiczów na ten post będę mógł przeczytać dopiero po Nowym Roku.
Więc cierpliwości i w międzyczasie użytkownicy będą mogli się ustosunkować do mojej wypowiedzi poniżej.

QUOTE(Rommel 100 @ 15/12/2014, 4:32)
Kolejne amerykańskie uczelnie omawiające demokracje w USA:
http://www.niu.edu/polisci/undergrad/major/justicedem.shtml
https://adf.wisc.edu/undergraduate-courses/

Czy na amerykańskich uczelniach nie znają USA, skoro Phouty twierdzi inaczej?
*



Tak zwane "amerykańskie uczelnie" to nie wszystko i to jest tylko malusieński kawałek amerykańskiego życia społecznego.
Tym bardziej, że wyłoniły się tu w ostatnich 20 latach wyraźne trendy.
(Których początki były w latach 60-tych, jednakże dopiero plus/minus 20 lat temu dało się zauważyć pewną "strukturalizację" uczelnianego życia intelektualnego w USA).
http://www.nytimes.com/books/first/k/kors-university.html

Wręcz lektura obowiązkowa...całe szczęście, że mamy jeszcze system prywatnych uczelnii, gdzie lewactwo i neo-komuchowo się nie rozpowszechniło i co ważniejsze, nie ma się jak tam rozpowszechnić.

A tak przy okazji Rommel 100: To zapoznałeś się chociażby w najogólniejszych zarysach z książką, do której podałem linka w poscie numer 5? Widzę, że jednak nie, bo byś nie podpierał się wtedy Wikipedią.
Prawdziwej informacji i dogłębnej analizy zjawisk jednak Wiki nie zastąpi chyba, że mamy zamiar wszystko trywializować i sprowadzać do poziomu godnego gimnazjalisty. Ale na to szkoda mojego cennego czasu.

Zresztą co ja tu będę pisał, skoro taka dajmy na to Wikipedia i inne "poważne polskie źródła" (szczegółnie te "poważne polskie źródła" wink.gif ) mało co dają ludziom za oceanem informacji, co się z tymi uniwersyteckimi radykałami dzieje, gdy opuszczają oni mury tych uczelnii i wchodzą w "prawdziwe życie".
Jak wyglądają ich poglądy, dajmy na to po 5, czy 10 latach, gdy tak zwane "samo życie" konfrontuje ich z ich własnymi, jakże naiwnymi i idealistycznymi wcześniejszymi poglądami, gdy się wiodło stosunkowo niefrasobliwe życie "uniwersyteckiego intelektualisty"?
Penn and Teller świetnie to opisali w jednym ze swoich satyrycznych programów.
https://www.youtube.com/watch?v=hUDAxWlNrQ4

No, ale zza oceanu, to ponoć lepiej widać.

PS
QUOTE
Teraz Phouty powinien pojechać na MIT i wytłumaczyć im łaskawie...


Do MIT "nie muszę jeździć", bo bywam tam statystycznie 2, może 3 razy w roku.
Więc może ja przedstawię Tobie propozycję i...wymieńmy wzajemnie nasze poglądy w samej jaskini lwa, czyli w MIT...dyskusja w stylu oksfordzkim...ze mną i Tobą jako równoważnymi moderatorami...pasuje to Tobie?
Jeżeli tak, to dostosuję mój kalendarz do ciebie.

Wprawdzie znacznie bliżej jestem związany z rodzimym Caltech i UC Irvine, jednakże mogę poświęcić dzień na zorganizowanie takiej dyskusji po drugiej stronie kontynentu.

Chociaż mam inny roboczy pomysł, nad którym będę się musiał bliżej zastanowić, ponieważ właśnie wpadła mi ta idea do głowy. Ponieważ mamy tutaj sekcję w języku angielskim, to pomyślę nad tym i być może uda mi się tu ściągnąć na forum "amerykańskie posiłki", kilka, kilkanaście, lub też nawet kilkadziesiąt osób...z różnych warstw społecznych i o najróżniejszych poziomach wykształcenia...ażeby przekonać niedowiarków, że ich wyimaginowane obrazki na temat USA, są po prostu tym czym są, czyli...hmmm...mirażami, mało co mającymi wspólnego z rzeczywistością amerykańską.
Nie wiem czy warte jest to zachodu...muszę to wpierw przemyśleć!


No, ale już widzę z lektury wypowiedzi tutaj, że jednak pojęcia "amerykańska demokracja" i tym podobne mają znacznie mocniejszy wydźwięk w Polsce, niż w samej Ameryce!
Coś tak kiedyś słyszałem wśród samych Polaków. Jest to ciekawy przyczynek do tego pobocznego tematu wypunktowanego na polskiej Wiki. KLIK. Polacy sami zawsze wiedzą wszystko lepiej niż inni...prawda li to?

Acha...też mam rodzinę w Polsce i nigdy bym nie opierał swoich sądów na ich opiniach, ani na opiniach z Wyborczej, czy też z Superexpressu, chy też chociażby na opiniach zawartych na tym forum.
Już same moje pobyty w Polsce (ostatni wczesną wiosną tego roku), też mi nie pozwalają na wyrobienie sobie jednoznacznej opinii o tym kraju, w którym przecież żyłem przez praktycznie ćwierć wieku.
Cały czas uważam, że o Polsce zbyt mało wiem, ażeby ten kraj jednoznacznie klasyfikować i wmawiać Polakom, że znam ich lepiej, niż oni sami siebie. Aż tak arogancki to nie jestem.

Czyli musi być...Polak wie lepiej...

Mnie to autentycznie bardzo mało obchodzi, jak inne narody widzą USA. Nie ma to żadnego wpływu na to jak my żyjemy, w jaki sposób się tu rządzimy, jak zarabiamy na nasz ponadprzeciętny dobrobyt, jak myślimy i jak czujemy jako Amerykanie. Jedynie co mnie zadziwia, to cała masa bardzo płytkich, wręcz burleskowych, a tym samym naiwnych opinii tak często powtarzanych w sieci przez samozwańczych "ekspertów" od spraw amerykańskich, czerpiących swoją wiedzę albo z Wikipedii, albo z fabularnych filmów rodem z Hollywood. Nas to przyprawia w najlepszym przypadku o lekko ironiczny uśmiech, (szczególnie gdy czasami tłumaczę najśmieszniejsze lub najbardziej "odkrywcze" (czytej: bezsensowne) wypowiedzi moim kompatriotom). Niestety, ale czasami wywołuje to także kilka niezbyt pochlebnych Polakom uwag, których tutaj nie będę cytował z przyczyn oczywistych. (Każdy może wejść na angielsko-języczne fora i sobie poczytać te przeważające w USA obraźliwe, a jakże błędne opinie na temat Polski i Polaków).
Po prostu próbuję te największe bzdury prostować i to w obie strony, jednakże jak widać, to z bardzo marnymi wynikami.

Nie ma nic trudniejszego, niż prostowanie fałszywych miraży zakorzenionych w umysłach ludzi, "którzy wiedzą lepiej".

Chyba sobie odpuszczę, bo to jest jednak walka z wiatrakami...a ja na Matkę Teresę się nie nadaję.

EDIT

Zarzuca mi się tutaj, iż "jestem prezydentem".
Nic bardziej błędnego!
Faktem jest, że napisałem coś w stylu "ja i 300 milionów Amerykanów", które to stwierdzenie było frazą czysto retoryczną, jednakże pewni dyskutanci rzucili się na nią jak zgłodniały pies rzuca się na kość.

Powtarzam jeszcze raz, iż to stwierdzenie należy traktować jako wyraz moich poglądów, które się zgadzają z większością wyborców w USA.
Jeżeli ktoś chce analizować statystyki, to mu jest wolno i może on bawić się z "cyferkami".
Mnie wystarcza ogólne stwierdzenie, że Ameryka tak samo głosowała, jak ja sam głosowałem i dlatego mi to daje prawo do identyfikowania się z większością ludzi tego kraju, niezależnie od tego, czy poszli oni do urn wyborczych, czy też nie.

Ażeby nie być gołosłownym, to wyniki wyborów z 4 listobada 2014 roku, gdzie "Ameryka przemówiła" i to dokładnie tak samo jak niejaki Phouty.
Dla Kalifornii:
http://sanfrancisco.cbslocal.com/californi...-campaign-2014/

I pierwsze co mi wpadło w ręce, bo zawiera także wyniki wyborów na poziomie federalnym, z Wyoming, bo także tam jestem też rezydentem.
http://results.vote.wa.gov/results/current/

Odnośnie mojej propozycji o dyskusji po angielsku w tym temacie na tym forum, to mam lepszą propozycję. Zamiast "sciągać Amerykanów" na to forum, to jest znacznie prostsze wyjście, ażeby założyć odpowiedni wątek na jakimkolwiek amerykańskim forum będącym na odpowiednio wysokim poziomie, ażeby uniknąć zwykłych oszołomów.

Nawet można otworzyć wątki na dwóch różnych forach, jednym dajmy na to o odcieniu lewicowym, a drugim z przewagą użytkowników konserwatywnych i spróbować dyskusji w warunkach, gdzie będzie znacznie więcej reprezentatywnych głosów niż tylko jeden głos Phouty'ego, oraz Net Skater'a, a jakże liczna tutaj "polska frakcja" znacznie się procentowo zmniejszy.
To co?
Ktoś się czuje na siłach ażeby taki otwierający oczy wielu Polakom eksperyment zrobić?
Rommel 100, jeżeli byłbyś też tym zainteresowany, to z chęcią przygotuję listę poważnych forums w USA do Twojego wyboru, to znaczy Ty wybierzesz forum i założysz na nim wątek w sposób, jaki Tobie będzie odpowiednio wygodny. Ja się wtedy dołączę z moimi opiniami i zobaczymy jak amerykańska publika zareaguje zarówno na Twoje, jak i moje tezy.

Łatwe do przeprowadzenia i...ostrożnie, bo się zamki z piasku mogą pozawalać. rolleyes.gif
Ale swój kraj znam, więc nie mam się czego obawiać!


Ten post był edytowany przez Phouty: 22/12/2014, 5:10
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
Adiko
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.388
Nr użytkownika: 81.745

Adam
Zawód: specjalista
 
 
post 29/12/2014, 13:41 Quote Post

QUOTE(Rommel 100 @ 15/12/2014, 21:14)
A jeśli chodzi o istotę demokracji. To raczej dość proste, termin "demokracja" aż tak wieloznaczny nie jest. Otóż w Ameryce władza ustawodawcza i wykonawcza jest wybierana (nie dosłownie oczywiście, Kolegium Elektorów) przez obywateli. A to definiuje reżim demokratyczny

W Rosji też są tak wybierane władze, mało tego, podobnie byłoby na Krymie (nawet gdyby dopilnować by wybory były uczciwe).

Zatem sama definicja to za mało, liczy się jej "duch" smile.gif.
Ja przyjmuję argumentację Phoutiego, że ten duch nie jest jednak demokratyczny (tutaj zawsze powstaje larum, gdyż jak coś nie jest demokratyczne to musi być największym złem świata).
Słowo demokracja rozdzieliłbym na kilka przypadków:
- sytuacja formalna, czyli taka, gdzie ktoś tak sobie nazwał swój ustrój mimo, że ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością a nawet jest to jawna ironia z tego słowa, np. "demokracje ludowe".
- sytuację niby demokratyczną, gdzie władza wybierana jest w wyborach, tylko zachodzi rozróżnienie kto w tych wyborach może brać udział:

a) jeżeli jest całe społeczeństwo, mieszkańcy danego kraju można tu mówić powszechności wyborów więc pełnię znaczenia tego słowa (w jego duchu) "demokracja".

cool.gif jeżeli całe społeczeństwo nie bierze udziału w wyborach tylko jego część, np. kobiety nie mają prawa głosu, mieszkańcy którzy żyją w danym kraju powiedzmy 20 lat ale nie otrzymali obywatelstwa, mieszkańcy którzy nie są w stanie legitymować się odpowiednim cenzusem majątkowym czy w końcu wąska grupka ludzi którzy decydują o wyborach, może to być tak jak w przypadku Chin kilkadziesiąt milionów ludzi należących do partii lub wąska grupka specjalistów, technokratów itd.

W punkcie b jest możliwe wiele różnych wariantów, można je scharakteryzować np. tym, że niekiedy (lub całkiem często) nie jest potrzebna większość w celu wyłonienia władzy.

Podsumowując, wydaje się, że słowo to wzbudza ogromne emocje całkiem niepotrzebnie, przecież można się cieszyć wybitnymi swobodami obywatelskimi bez tej mitycznej demokracji i na odwrót - demokratyczna większość może skutecznie ograniczać prawa i swobody dowolnym mniejszością, uczynić ich życie horrorem.

Chyba zbyt często przyjęło się przyjmować, ze demokracja ma być tym synonimem dobra i "jedynego porządku" którego obowiązywanie dawałoby każdemu pod jej skrzydłem prawdziwe szczęście.
Zatem jeżeli w USA jest niesamowity dobrobyt i wolność osobista jakoby z automatu musi tam być demokracja, tak jest po prostu modnie.
 
User is offline  PMMini Profile Post #25

     
ku 250622
 

Unregistered

 
 
post 1/01/2015, 18:00 Quote Post

QUOTE(Adiko @ 14/12/2014, 23:38)
To wszystko i tak są "marginalne" problemy w porównaniu z np. polskimi, gdzie społeczeństwo dorastało poddawane socjalistycznemu praniu mózgów za czasów PRL (nie mając zielonego pojęcia o ekonomii), więc nie ma cienia szans żeby oddało swój głos na kandydata który będzie proponował zniesienie obowiązkowego ubezpieczenia medycznego, społecznego, prawa do broni itd.

Tutaj jest zawartych kilka błędów:
1. KNP 5,8 proc. w wyborach do PE.
QUOTE(Program wyborczy KNP)
1. Dość grabieży podatkowej. Obniżymy i uprościmy podatki, zniesiemy PIT i wprowadzimy dobrowolne ubezpieczenia emerytalne oparte na skutecznym i uczciwym systemie kapitałowym.

2. w krajach Zachodu jak UK czy Francja niewielu proponuje zniesienie ubezpieczeń bądź wprowadzenia prawa do broni, a nikt tam nie dorastał poddawany praniu mózgu.
 
Post #26

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 3/01/2015, 20:06 Quote Post

QUOTE(Rommel 100 @ 15/12/2014, 1:13)
Widzę że cały czas ignorujesz to co do Ciebie piszesz, i cały czas powielasz tą bezsensowną bzdurę:
QUOTE
Acha! Byłbym zapomniał!
Formalnie USA ma ustrój republikański!
Kropka!!!
(...)
A my autentycznie uważamy, że "demokracji" (bo to jest republika do jasnej Anielki, która z demokracją nie ma nic wspólnego) tutaj nigdy nie było i tylko ta mityczna i idealistyczna "demokracja" tu będzie, ale dopiero po naszych trupach, bo MY się nigdy na tą "demokrację" tutaj nie zgodzimy.


1.JACY MY???!!! Nie masz żadnego uzasadnienia dla pisania w imieniu całego narodu amerykańskiego. Mam rodzinę w Chicago i z tego co wiem nie są wrogami demokracji!!! A może zaczniemy od Net_Skatera? A co z tamtymi Amerykanami co wrzucałem linki???!!! PRZESTAŃ PISAĆ W IMIENIU AMERYKANÓW, NIE JESTEŚ DEMOKRATYCZNIE WYBRANYM PREZYDENTEM TEGO KRAJU.


*



No dobra, moje bezinternetowe wakacje się skończyły, więc przyszedł czas, ażeby dać Tobie wreszcie "zadawalającą odpowiedź". Dla mnie wręcz zatrważające jest, jak naiwnie i wręcz bezmyślnie ludzie określają amerykański system jako "demokracja", czy też w inny bzdurny sposób.
Skąd to się bierze??? (Mam pewne teorie na ten temat, o czym będzie na samym końcu).

Tak, powtarzam jeszcze raz: MY Amerykanie!!!
A co mi daje prawo, ażeby tak pisać, mówić, a co ważniejsze czuć w "sercu i duszy"? Coś czego ani TY, ani inni dyskutanci tutaj (są oczywiście wyjątki) nie mieli, nie mają, ani też nie będą mieli...ale o tym "czymś" za chwilę.
Oskarżając mnie o pisanie bzdur, sam się wręcz błaźnisz, ponieważ widoczne jest, jak mało wiesz o kraju, zwanym USA. Twoja wiedza jest zerowa.

Oto krótki dowód i jednocześnie wyjaśnienie, co mi daje prawo, ażeby pisać MY Amerykanie!!!
Nazywa się to Konstytucją United States of America.

Coś tam bzdurzysz, powołując się na Wikipedię, oraz kilka "myśli nieuczesanych" paru nic nieznaczących lewaków i "naprawiaczy świata", których przemyślenia wręcz zatruwają jadem umysły ludzi poza USA, bo w samym USA, tych głupców nikt nie traktuje na poważnie, a znajdują oni tylko poklask pośród tych, co nie mają pojęcia, jak ten kraj rzeczywiście działa i na jakich zasadach został on stworzony.

Czy kiedykolwiek przyszło Tobie do głowy, ażeby sprawdzić jak to wygląda w jedynym dokumencie, z którym nie ma jak dyskutować? Jakiż to dokument?

Exhibit No. 1:
http://www.law.cornell.edu/constitution/overview

Teraz pytanie za drewniane pięć złotych...ile razy słowo "demokracja" (czy też słowa pochodne) występują w tekscie Konstytucji USA?

Tak, tak....dokładnie ZERO razy!
Ojcowie Założyciele byli zbyt mądrzy i zbyt przewidujący, ażeby użyć w tak wartościowym dokumencie jakim jest Konstytucja to nic nieznaczące, bezwartościowe i nieużyteczne słowo-śmieć, które nie ma żadnego praktycznego zastosowania w systemie amerykańskim, jak to słusznie (i to kilka razy) zauważył Adiko!

Sam wcześniej napisałem ustój republikański...Kropka! (Patrz twój własny cytat cytujący moją wypowiedź).

Oto dowód, czyli Exhibit No. 2

http://www.law.cornell.edu/constitution/articleiv#section3

W Artykule IV, Sekcja 4, Konstytucji USA czytamy:
"The United States shall guarantee to every state in this union a republican form of government..."


I o czym tu jeszcze dyskutować?
Co najwyżej możemy zajrzeć do federalnych przepisów wykonawczych, interpretujących Konstytucję USA i będących "the laws of the land", a zwanych United States Codes.

Exhibit No. 3:
http://www.law.cornell.edu/uscode/text/4/4

Jest to już druga sprawa, którą MY Amerykanie mamy, a czego WY nie macie, czyli Pledge of Allegiance i żaden z was nie ma najmniejszego pojęcia co to oznacza. (Znów tu pomijam pewne wyjątki, bo wiem, że są tu użytkownicy, którzy też są Amerykanami i doskonale wiedzą, co POFA oznacza dla każdego z nas...szczególnie na poziomie emocjonalnym....nie mam racji Net Skater)? wink.gif

“I pledge allegiance to the Flag of the United States of America, and to the Republic for which it stands, one Nation under God, indivisible, with liberty and justice for all.”


...and the Republic for which it stands...

A czy formalnie "Republika" jest zdefiniowana w US Codes?
Oczywiście że tak! I to w bardzo niebywały sposób!

Exhibit No. 4:
http://www.law.cornell.edu/uscode/text/22/611

Zajrzyjmy więc do paragrafu oznaczonego literą "l".

Skoro jest to forum historyczne, więc każdy będzie mógł sam sobie sprawdzić, czy USA partycypowało w konferencji i podpisało Akt Końcowy z 30 lipca 1940 roku w Hawanie. (Oraz, czy Kongres USA tą umowę ratyfikował. Tutaj podpowiem, że gdyby Kongres USA nie ratyfikował tej umowy, to by ona nigdy nie weszła do oficjalnego tekstu US Codes i nie została by tym samym obowiązującym prawem kraju, czyli "the law of the land").

Mógłbym sią powoływać na więcej obowiązujących amerykańskich praw...ale po co?

Tutaj kończę, ale mam zamiar dopisać drugą część tego postu, gdzie wykażę, jaki wręcz wrogi stosunek do słowa "demokracja" mieli sami Ojcowie Założyciele. Na przykład John Adams nazywał tak zwaną demokrację nonsensem!!! (Całe szczęście że tak, inaczej Ameryka jaką dzisiaj znamy, nie byłaby tym, czym jest, czyli najlepszym niedemokratycznym systemem kiedykolwiek wynalezionym przez człowieka).

Przypominam też o zapoznaniu się z tekstem już linkowanej przeze mnie książki.
Uważam ją za wręcz literaturę obowiązkową dla wszystkich tych, którzy aktualnie chcą zrozumieć praktyczną istotę istnienia USA i "niedemokratyczności" w amerykańskim systemie republikańskim.
Powtarzam więc link.

http://www.amazon.com/War-Society-1941-194...n/dp/0313223483

A odnośnie znacznie nam bardziej współczesnych czasów, to konieczną lekturą jest.
http://www.amazon.com/Game-Change-Clintons...e/dp/B0058M62SE

Tytuł (a w zasadzie podtytuł) wszystko wyjaśnia.

Inną konieczną lekturą jest:
http://www.amazon.com/John-Adams-David-McC...h/dp/0743223136

Podaję tylko te 3 źródła, ponieważ w dalszych moich postach będę się powoływał właśnie na te pozycje, obejmujące okres powstania koncepcji zwanej USA, przełomowego w naszej amerykańskiech historii okresu 1941 do 1945, oraz czasów nam współczesnych, czyli kampanii prezydenckiej z 2008 roku. (A w zasadzie okresu 2006 do 2008, bo "wyścig koni" trwa tutaj dwa lata, i już się zaczęły przepychanki do końcowego wyścigu w roku 2016).

Uważam, że każdy poważny dyskutant (chcący autentycznie pogłębić swoją wiedzę na temat USA, a nie tylko przytupywać nóżką w piaskownicy, bo "jemu się tak wydaje"), powinien koniecznie zapoznać się z tymi pozycjami.

Będę je szczegółowo omawiał, więc ułatwi nam to dyskusję.

Aha...jeszcze jedno.
Warto też wiedzieć kim był Robert Alan Dahl. Jaki wpływ miał on na formułowanie się "niedemokratycznej" Ameryki i jakie były jego prace.
http://politicalscience.yale.edu/news/robe...nce-passes-away

Ciąg dalszy nastąpi...




 
User is offline  PMMini Profile Post #27

     
Kamaz73
 

Pancerny Inseminator
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.187
Nr użytkownika: 22.254

Robert
Stopień akademicki: mgr in¿.
Zawód: zolnierz zawodowy
 
 
post 4/01/2015, 22:31 Quote Post

Jejciu Phouty ciągle mylisz pojęcia i nie rozumiesz iż nie ma formy ustrojowej o nazwie REPUBLIKA. Jeżeli juz to się przyjmuje iż republika jest formą demokracji gdzie głowę państwa się też wybiera ( czyli np Polska od XVI wieku była ... republiką i jest nią i teraz) To że w przestarzałej konstytucji USA twórcy tego państwa nie zamieścili słowa DEMOKRACJA nie zmienia faktu iż USA są demokracją bo ówcześnie pojmowano za oczywistość iż republika była formą demokracji.

Masz tutaj za Wiki:
Demokracja a republika[edytuj kod]

Demokracja jest też często utożsamiana z republikańską formą rządu, chociaż dawniej termin republika obejmował zarówno demokrację, jak i arystokrację[10][11].

Czasami demokracja i republika są sobie przeciwstawiane. W pismach Jamesa Madisona republiką nazywa on demokrację pośrednią, nazwę demokracji rezerwując dla demokracji bezpośredniej. W „Federaliście nr 10” wskazywał ona na wyższość republik nad demokracjami[12].

Współcześnie termin republika ma wiele znaczeń. Najczęściej odnosi się do demokracji przedstawicielskiej z możliwością wyboru głowy państwa takiej jak prezydent, w odróżnieniu do państw z dziedzicznym monarchą, gdzie szef rządu również wybierany jest na czas określony[13].

Ustrój demokratyczny podlega również krytyce ze strony republikanizmu. Już od starożytności zwolennicy tego nurtu filozoficznego wskazują, że demokracja może być także formą tyranii, jeśli jest traktowana jedynie jako rządy większości. Większość może wtedy zadecydować o naruszeniu praw mniejszości. Republikanie wskazują więc, że demokratyczna władza musi funkcjonować w ramach prawnych. To rządy prawa, a nie rządy większości powinny być naczelną zasadą ustrojową[14].

Co ciekawe według wskaźnika demokracji USA są demokracją pełną ( Polska np nie, bo jest tzw demokracją wadliwą).

No i radzę odstąpić od pisania w stylu "my Amerykanie" bo dowodzisz takimi wspisami co najwyżej zarozumiałości i braku rozumienia czym USA jest w istocie i szczególe. Ja np doskonalę sobie zdaję sprawę iż różnorakość postaw, poglądów itd jest typowa jak w każdym kraju demokratycznym i poza oficjalnymi wystąpieniami przedstawicieli administracji tak naprawdę znajdziesz w USA zwolenników wszystkiego podobnie jak w Polsce czy Niemczech.


Ten post był edytowany przez Kamaz73: 4/01/2015, 23:07
 
User is offline  PMMini Profile Post #28

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 5/01/2015, 4:06 Quote Post

Kamazie! Dyskutujesz sam ze sobą.
Nie ma formy ustrojowej o nazwie "republika"?
Czy jeszcze raz muszę cytować fragmenty Konstytucji USA?
Więc jeszcze raz:
"The United States shall guarantee to every state in this union a republican form of government..."

Czy twierdzisz (a piszę to z lekkim przymrużeniem oka), że coś takiego nie istnieje?

user posted image

Trochę żartem...to znaczy...jednak na serio!

Wskaźniki demokracji? O czym Ty piszesz?
Nas te "wskaźniki czegoś-tam" guzik obchodzą, bo my nie żyjemy jakimiś tam "wskaźnikami", jakkolwiek każdy inny naród ma oczywiście prawo produkować jakiekolwiek wskaźniki, tak samo jak my mamy prawo produkować nasze dolary. W sumie wolę dolary od wskaźników. smile.gif

Poza tym...hmm....przeciwstawiasz Wikipedię Konstytucji USA?
C'mon man!
My Amerykanie (będę to powtarzał uparcie....a jeżeli wolisz to będę pisał "we the people"...bo jest to bardzo potoczne wyrażenie w języku codziennym w tym kraju), działamy w.g. realnej i żywej Konstytucji, a nie "teoretycznej" Wikipedii. Stworzyliśmy własny i niepowtarzalny system (a nie ustrój), którego nie ma jak porównać do teoretycznych i czysto "papierowych" podziałów.
I to wszystko.




 
User is offline  PMMini Profile Post #29

     
RAF
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 120
Nr użytkownika: 14.759

Rafal
 
 
post 5/01/2015, 10:35 Quote Post

Panowie postuluje sprawdzenie historycznego znaczenia słowa "republika". Jak słowo republika rozumieli ojcowie założyciele?
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

5 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej