QUOTE
Ostatnimi czasy dręczy mnie pewna kwestia. Ile było, w wieku XVIII i w okresie napoleońskim stoczni zdolnych budować okręty wojenne. Zarówno okręty liniowe jak i fregaty czy inne specjalistyczne jednostki bojowe.
Prosta odpowiedź brzmi: dużo. Naprawdę dużo. Wiele stoczni w każdym liczącym się kraju. Bardziej szczegółowych liczb Ci nie podam.
QUOTE
Jaka była przepustowość tych stoczni? Koszt budowy okrętu, jego utrzymanie w rezerwie czy czynnej służbie?
Czy był problem w wyspecjalizowanymi cieślami i innymi stoczniowcami?
Jakie możliwości miały poszczególne kraje w budowie okrętów?
O to najlepiej podpytaj p. Krzysztofa Gerlacha - np. na jego własnym forum Timberships.
QUOTE
Dużo pytań, a wszystkie wzięły się z jednego. Skąd piraci brali swoje okręty? Utkwiło mi w głowie takie stwierdzenie ze XVII i XVIII wieczni piraci dysponowali tak potężnymi okrętami, jak by dzisiejsi korzystali z nowoczesnych niszczycieli.
Jakim cudem takie potężne jednostki trafiały w ręce piratów.
Opinia jest grubo, wręcz tragicznie grubo przesadzona. Współczesne niszczyciele są jednymi z największych okrętów wojennych. Piraci używali zwykle małych okręcików. Wielkie galeony pirackie to generalnie bajki. Większe - ale też bez przesady - bywały okręty kaperskie.
QUOTE
I dlaczego mieli porty w których mogli cumować?
Po pierwsze - tak naprawdę nie potrzebowali portów. Wystarczyła ustronna zatoczka czy ujście rzeki, w której mogliby rzucić kotwicę. Piraci, którzy posługiwali się łodziami, nie potrzebowali nawet tego.
Po drugie - zwykle trafił się ktoś, w kogo interesie było wpuszczenie piratów do portu. Nie mówiąc już o sytuacji, w której piractwem zajmowały się całe kraje.