|
|
Nauczyciele historii Vs. lekcje o prehistorii, Istotny problem szkolnictwa
|
|
|
|
QUOTE(mardw @ 12/09/2010, 15:24) Prawdziwy nauczyciel daje z siebie wszystko i chce aby lekcje były ciekawe. Pamiętajmy jednak, że nauczyciel jest zobligowany do realizacji programu i za to odpowiada przed dyrektorem. Jak się wytłumaczy, że rozmawiał z uczniami na lekcji o Total War? Pół biedy jeśli zrealizował materiał.
Materiał można zrealizować w 20-30 minut, potem wyciągasz laptopa, projektor i jedziesz z instrukcja do kampanii historycznej - czego brakuje w misjach, o czym niekoniecznie wspominają historycy wojskowości etc. Kto chce, niech sobie zrobi potem kampanię. Zawsze znajdziesz 2-3 osoby grające w strategię, z chłopakami lubiącymi strzelanki możesz omówić budowę broni i jej zastosowanie w działaniach militarnych na konkretnych przykładach etc. Historia jest wokół nas, obojętnie, czy to gra komputerowa, czy relikty znajdujące się pod ziemią, po której stąpamy, czy też miejsce, w którym żyjemy, kwestia żeby to dobrze wyciągnąć - zawsze znajdziesz jakiś punkt oparcia, a suche fakty uczniowie mogą sobie doczytać w domu.
|
|
|
|
|
|
|
Kwark
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 57 |
|
Nr użytkownika: 67.559 |
|
|
|
|
|
|
Program programem,ale wszystko zależy od nauczyciela. To on moze zainteresowac i rozszerzyć wiedze podręcznikową. Tak było ,jest i będzie. Podam swój bardzo dawny przykład z podstawówki: kiedy była mowa o Hitlerze i Mussolinim, nauczycielka historii proponowała dla zainteresowanych stosowne pozycje ksiązkowe, zarówno w bibliotece jak i u niej prywatnie. Czy i ilu z tego skorzysta to inna sprawa,ale nauczyciel moim zdaniem zrobił zdecydowanie więcej niż musiał. I na tym to powinno polegać.
Inna kwestia : w ogóle na świecie podchodziło się do prehistorii baaardzo oględnie i przez długi czas było utrzymywane wyobrażenie o gigantycznym prymitywizmie i nieciekawości tamtego okresu. Więc takie podejście nie jest li tylko naszym wytworem. Podobne podejście ogólne dotyczyło paleontologii, były jakies tam durne zwierzaki, duże toto,żarło się wzajem i ciągnęło ogon po ziemi.Szare i w gruncie rzeczy nieciekawe. Trzeba jedynie sobie było przyswoić że coś takiego żyło , podobnie jak z okresem rozwoju człowieka,byli i coś tam dłubali. Ale nie ma problemu żeby nauczyciel zainteresował ,nakierował, rozszerzył,nawet prosząc rodziców. Wszak od czego są rodzice, czemu się zwala wszystko na szkołe, że nie to i nie tamto i dlatego. Chyba im tez powinno zalezeć na poszerzeniu wiedzy własnych dzieci.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE W ostatnich kilku dniach powstało na Forum kilka wątków założonych przez uczniów którzy z lekcji o wspomnianych tutaj tematach nie wynieśli kompletnie nic.Przynajmniej 2 przypadki jaskrawo pokazywały skrajny brak kompetencji i wiedzy merytorycznej uczącego.Oczywiście termin jest nieprzypadkowy gdyż mamy początek roku i w I klasie właśnie te zagadnienia są przerabiane.
I rozumiem, że te co najmniej dwa przypadki mają świadczyć o całości? Wśród lekarzy nie znajdziesz co najmniej dwóch przypadków braku kompetencji? itd możemy wymieniac i wymieniać.
QUOTE No proszę Cię.Podałeś tutaj syntetyczne prace a nie rzeczowe opracowania.2 pierwsze z brzegu które przychodzą mi do głowy to: "Wzory przeszłości.Studia nad neolitem środkowym i późnym" oraz "Rozkit i upadek społeczeństw rolniczych neolitu"
Tylko, że takich książek jest tysiące. Skąd mam wiedzieć w której opisuja wzmiankowaną wazę?Myślisz, że każdemu historykowi marzy się pochłanianie książek o prehistorii? Wykładnią są prace syntetyczne a potem historycy zgłębiaja to czym się zajmują, względnie co ich interesuje.
QUOTE Co do podstawy programowej to jest ona skonstruowana na zasadzie haseł wywoławczych.Gdyby ją analizować pod takim kątem to każdy temat możemy "przerobić" w 10 minut.Pytanie brzmi ile z tego zostanie w głowach uczniów?
Oczywiście, tylko poziom w szkołach rejonowych jest coraz niższy i potrzeba coraz więcej czasu na realizację tych właśnie zapisanych podstaw. Druga sprawa to konstrukcja egzaminów zewnętrznych. Jak wszystko tak ogólnie zawarte to jakie pojawią sie pytania na egzaminie? Jesli inne niż zagadnienia to nauczyciel jest wygrany bo może stwierdzić, że nie ma tego w podstawie. Moim zdaniem lepiej szczegółowo i konkretnie - takie były wczesniejsze podstawy programowe - wymieniano konkretne wydarzenia, daty, pojęcia do przerobienia.
QUOTE Materiał można zrealizować w 20-30 minut, potem wyciągasz laptopa, projektor i jedziesz z instrukcja do kampanii historycznej - czego brakuje w misjach, o czym niekoniecznie wspominają historycy wojskowości etc. Kto chce, niech sobie zrobi potem kampanię. Zawsze znajdziesz 2-3 osoby grające w strategię, z chłopakami lubiącymi strzelanki możesz omówić budowę broni i jej zastosowanie w działaniach militarnych na konkretnych przykładach etc. Całkowity brak realiów. Zainteresowanych będzie może 5, 6 zainteresowanych, dziewczyny będą marudzić reszta rozrabiać a potem wejdzie dyrektor i poprosi na krótką acz znaczącą rozmowę do siebie. A jeszcze dochodzą kłopoty z dyscypliną i spadek autorytetu.
|
|
|
|
|
|
|
|
Zgodzę się w pełni z wypowiedziami, że w dużym stopniu wszystko zależy od nauczyciela. Podam własny przykład ze szkoły średniej. W klasie I i II uczyła mnie historii wicedyrektorka szkoły, nigdy nie miała czasu, wychodziła na pół lekcji z klasy załatwiać sprawy szkolne, a jak już była to jej prowadzenie lekcji ograniczało się do stwierdzenia: "Otwórzcie podręcznik na stronie X i przeczytajcie teraz ten rozdział". Słowem można było ściany z nudów gryźć. Efekt? Pominięto całą prehistorię, ze starożytności klasa nie wiedziała nic, podobnie ze średniowieczem i nowożytnością - tragedia. Nikogo te lekcje nie interesowały bo były męczarnią. W III klasie liceum dostaliśmy inną nauczycielkę, która uczyła nas też w IV klasie. Jaka to była odmiana! Nie dosyć, że realizowała program to jeszcze wystarczało jej czasu, żeby lekcje urozmaicać różnymi smaczkami - to opowiadała o ekscesach erotycznych Katarzyny II, to o prywatnym życiu Piłsudskiego, itd. Od razu zyskała wielką sympatię całej mojej klasy, szczególnie wszystkich facetów w których rozbudziła pasję historyczną (a chodziłem do klasy biol-chem). Brała nas do muzeum w soboty (kto chce, a chciało wielu), na wykłady do IPN-u, wykłady archeologów właśnie, czy organizowała objazdy po zamkach krzyżackich. Wypychała na konkursy historyczne, itd. Po prostu jej się chciało. Widziała w tym jakiś sens i swoją misję. A więc wiele zależy od nauczyciela i nikt mi nie powie, że tak nie jest. Oczywiście słusznie zauważył mój przedmówca, że pewne sprawy wynosi się do pewnego stopnia również z domu. Ale właśnie podejście nauczyciela jest najważniejsze. Jeśli niektórzy mają je takie jak kilku kolegów tutaj, którzy twierdzą, że prehistoria jest be!, nieważna, nic nie wnosząca i nudna w porównaniu do historii - to jak sytuacja ma być inna?
|
|
|
|
|
|
|
Kwark
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 57 |
|
Nr użytkownika: 67.559 |
|
|
|
|
|
|
Na wstręt do wiedzy nic nie poradzisz. Jak mawiał mój tatko : ludzie do łopaty też są potrzebni.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(mardw @ 13/09/2010, 7:51) Całkowity brak realiów. Zainteresowanych będzie może 5, 6 zainteresowanych, dziewczyny będą marudzić reszta rozrabiać a potem wejdzie dyrektor i poprosi na krótką acz znaczącą rozmowę do siebie. A jeszcze dochodzą kłopoty z dyscypliną i spadek autorytetu. Dobry nauczyciel wie jak sobie z tym poradzić i ma odpowiednie przygotowanie. Dla dziewczyn też tematy się znajdą - spokojna głowa, a tak na dobrą sprawę robota nauczyciela jest dobra jako praca dorywcza, gdzie prowadzisz z jedną, góra dwie klasy, a poza tym masz inną robotę - wtedy się przynajmniej nie wypalisz, ja ciągle siedzieć w szkole na pewno bym nie potrafił, gdybym kiedykolwiek myślał o takiej robocie, to jedynie dorywczo.
Miałem w swojej szkole polonistów z pasją, którzy potrafili zarówno ciekawie poprowadzić lekcje jak i zrobić grupę teatralną, był też nauczyciel historii starej daty, za którym młodzież przepadała - ludziom z pasją się udaje zrobić wiele rzeczy, reszta niekoniecznie daje rady.
|
|
|
|
|
|
|
|
Podsumowując do tej pory, problem leży w: 1. Przeładowanym programie nauczania w szkołach 2. Niewystarczającym systemie kształcenia nt. prehistorii na studiach historycznych 3. Niskiej jakości podręczników szkolnych 4. Niechęci historyków do prehistorii 5. Niechęci uczniów do prehistorii (ale czy aby na pewno?) 6. Niewiedzy i braku chęci nauczycieli 7. Wyższości historii nowożytnej i najnowszej nad wcześniejszymi okresami itd.
|
|
|
|
|
|
|
|
Może nie tyle wyższości, bo uważam że więcej wiedzy i pomysłów na interpretację i krytykę źródeł wymagają starsze epoki, tyle co - historia najnowsza jest w większym stopniu promowana i też poświęca się jej stosunkowo więcej uwagi w nauczaniu/propagandzie
|
|
|
|
|
|
|
|
No tak, ale to co napisałeś łączy się z podpunktem numer 1,4 i 6 tego co napisał Kolega Tomekarcheo.Pokazuje to tylko, że problem jest rzeczywiście złożony. Ja uważam, że większą uwagę uczących prehistorią ale również starożytnością może przykuć przede wszystkim temat z tych epok na wypracowaniu maturalnym.Odkąd wprowadzono "Nową Maturę" nie jestem w 100 % pewny, ale jeszcze chyba takowego nie było.Są jedynie 2 góra 3 zadania zamknięte z taką właśnie ilością punktów do zdobycia.Efektem jest lekceważące podejście zarówno nauczycieli jak i uczniów.
|
|
|
|
|
|
|
|
Problem jest głębszy i dotyczy wielu innych działów nauki, a nawet techniki. Chodzi o nadmiar wiedzy której ciągle przybywa. Wyjściem może być tylko specjalizacja - natomiast nauczanie ogólne nigdy nie osiagnie wysokiego poziomu na zadnym szczególnym okresie historii i tak powinno być. W szkole poza historią istnieje mnóstwo innych zajęć lekcyjnych i w każdej dziedzinie przybyło wiedzy. Patrząc na dzieciaki które muszą przyjąć coraz więcej materiału w coraz mniejszym czasie, to się robi żal... i dzieciaków... i całego systemu nauczania.
|
|
|
|
|
|
|
|
Zabawa polega na tym, że przeciętny obywatel spotyka się z archeologią dwa razy w życiu -we wczesnej młodości, jak go wożą po różnych wycieczkach, gdzie są rezerwaty archeologiczne oraz w momencie, kiedy w jego okolicy prowadzone są wykopaliska. Najczęściej jego pojęcie o dziedzictwie archeologicznym i jego ochronie jest nikłe, więc masa zabytków jest bezpowrotnie tracona, o bezczelnym rabunku prowadzonym przez tzw. poszukiwaczy nawet nie wspominam. O ile budowlańcom można wytłumaczyć, że dziedzictwo trzeba ratować, o tyle inwestorowi, który musi za to zapłacić, już o wiele trudniej.
Żeby zmienić tą sytuację potrzebne są zmiany w programie nauczania tak, aby była w nim mowa o dziedzictwie archeologicznym - inaczej dziesiątki tysięcy zabytków będą co roku szły na hałdę lub będą rabowane, bo w ministerstwie nie pomyślano o tym, że szacunku do dziedzictwa też trzeba uczyć. Wystarczy do tego jedna lekcja w gimnazjum i 2 w szkole średniej. Sprawa jest prosta - albo trzeba przygotować petycję do ministerstw w tym temacie, albo samodzielnie rozpocząć działania w możliwym dla siebie zakresie.
Ten post był edytowany przez Filimer: 18/09/2010, 11:31
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Filimer @ 18/09/2010, 11:17) szacunku do dziedzictwa też trzeba uczyć. Wystarczy do tego jedna lekcja w gimnazjum i 2 w szkole średniej.
I myślisz, że szacunku nauczysz w czasie trzech lekcji???? Jak niby to sobie wyobrażasz? Szacunek powinno wynieść się z domu, to kwestia wychowania. Szkoła może wspomóc ale nie wyręczy najbardziej odpowiedzialnych za wychowane osób - rodziców.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Aquarius @ 19/09/2010, 19:51) I myślisz, że szacunku nauczysz w czasie trzech lekcji???? Jak niby to sobie wyobrażasz? Szacunek powinno wynieść się z domu, to kwestia wychowania. Szkoła może wspomóc ale nie wyręczy najbardziej odpowiedzialnych za wychowane osób - rodziców. Zwyczajnie pokazując jak wygląda dziedzictwo archeologiczne w praktyce i jak wygląda jego ochrona - przeciętny człowiek nie ma bladego pojęcia jak wygląda archeologia np. podczas kopania fundamentów, a z doświadczenia wiem, że wystarczy pół godziny, aby połapać o co chodzi w takim stopniu, żeby w razie odkrycia powiadomić odpowiednie służby i zatrzymać proces niszczenia stanowiska. W wielu sytuacjach ciekawość potrafi przeważyć pośpiech i uratować stanowisko przynajmniej w jakiejś części - a im więcej osób ma świadomość jak wyglądają zabytki archeologiczne - ruchome i nieruchome - tym lepiej.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Filimer @ 20/09/2010, 1:11) Zwyczajnie pokazując jak wygląda dziedzictwo archeologiczne
I będą wiedzieć jak to wygląda, do szacunku jeszcze daleko. Do prawidłowej reakcji jeszcze dalej.
Kopie sobie gość fundamenty domu i natrafia na coś, dzięki lekcjom wie co to jest. Co robi dalej? Nie przestaje kopać, nie powiadamia odpowiednich służb bo wie, że zablokują mu one budowę na jakiś czas, ta wiedza też dzięki lekcjom. Jeśli to tylko małe stanowisko to mniejszy problem, przyjadą, wykopią i można kontynuować z miesięcznym poślizgiem, chyba, że nie maja akurat czasu i pieniędzy, poślizg będzie roczny albo jeszcze większy. A jak znajdą coś większego? Całkowicie zabronią mu tam budować. Nie wszyscy mogą, chcą sobie pozwolić na takie poślizgi w terminach.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Aquarius @ 20/09/2010, 16:33) QUOTE(Filimer @ 20/09/2010, 1:11) Zwyczajnie pokazując jak wygląda dziedzictwo archeologiczne I będą wiedzieć jak to wygląda, do szacunku jeszcze daleko. Do prawidłowej reakcji jeszcze dalej.
Mylisz się - wiedza sama w sobie w pewien sposób uczy szacunku i wzbudza ciekawość, co wiem z doświadczenia.
QUOTE Kopie sobie gość fundamenty domu i natrafia na coś, dzięki lekcjom wie co to jest. Co robi dalej? Nie przestaje kopać, nie powiadamia odpowiednich służb bo wie, że zablokują mu one budowę na jakiś czas, ta wiedza też dzięki lekcjom.
Chyba żyjesz w innym świecie - w tej chwili wszelkie wykopy prowadzi się przy użyciu ciężkiego sprzętu, jeżeli coś uda się zaobserwować podczas kopania, to żaden problem wstrzymać robotę i zadzwonić do konserwatora, który ma obowiązek do 7-miu dni przyjechać i sprawdzić co się dzieje - zazwyczaj jest na następny dzień i decyzje są błyskawiczne - albo dokumentacja i eksploracja przez niego samego, albo szybkie badania ratownicze. Nikt rozsądny nie będzie wstrzymywał roboty ludziom i budował negatywnego wizerunku archeologii to raz, a dwa - trzeba uczyć budowlańców, że archeolog jest normalnym elementem procesu inwestycyjnego tak jak nadzór inwestorski etc. Ja "swoich" budowlańców przyzwyczajam od dłuższego czasu i nie mają z tym żadnego problemu.
QUOTE Jeśli to tylko małe stanowisko to mniejszy problem, przyjadą, wykopią i można kontynuować z miesięcznym poślizgiem, chyba, że nie maja akurat czasu i pieniędzy, poślizg będzie roczny albo jeszcze większy. A jak znajdą coś większego? Całkowicie zabronią mu tam budować. Nie wszyscy mogą, chcą sobie pozwolić na takie poślizgi w terminach.
I właśnie prezentujesz błędne myślenie pokutujące w społeczeństwie. Za badania płaci inwestor (a są to zazwyczaj groszowe kwoty w skali całości inwestycji), a archeolog zawsze ma czas. przekopanie zwykłych fundamentów to maks. 1 dzień zdrową ekipą, zrobienie badań pod domek jednorodzinny 2 dni. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem było by obowiązkowe ubezpieczenie wszelkich robót ziemnych od znalezisk archeologicznych, ale do tego jak na razie nie ma odpowiedniej siły przebicia, a żaden ubezpieczyciel też takowych nie oferuje jak na razie.
Poza tym odkrywcami są zazwyczaj szeregowi budowlańcy, dla których ta kwestia nie ma znaczenia, bo oni to co stracą dzisiaj, nadrobią jutro - odpowiednie szkolenia dla firm budowlanych załatwiłyby prawdopodobnie tą kwestię w pewnej mierze.
Zawsze będzie grupa ludzi nieuczciwych, kombinatorów i tych, których się będzie spieszyć i tego nie zmienisz - natomiast samo pokazanie ludziom jak wygląda dziedzictwo archeologiczne jest najlepszym rozwiązaniem na uświadomienie im jego ulotności i ulotności ich samych. Jak mi ktoś wyskakuje, że jego nie interesują skorupki, to zawsze mu mówię, że po nim zostanie znacznie mniej i w zasadzie wszyscy jesteśmy ścierwem, które prędzej czy później przyjmie matka ziemia - może więc warto, żeby nasz gatunek odróżniał się jakoś od innych chociażby szacunkiem dla samych siebie, nawet jeśli zostało po nas tylko kilka dziur w ziemi i "skorupki".
W Niemczech w niektórych regionach są społeczni inspektorzy nadzoru archeologicznego, którzy pilnują niektórych prac ziemnych i działają w stowarzyszeniach, które zajmują się archeologia niejako hobbystycznie. Są to zwykli ludzie, nie archeolodzy z wykształcenia, którzy przechodzą specjalne kursy i nawet prowadzą własne prace badawcze. U nas tego typu inicjatywy będą dopiero w powijakach, co nie znaczy, że nie uda się różnego sortu szkodliwego hobby, jak chociażby latanie z wykrywaczem, zastąpić tego typu organizacjami - z mojego punktu siedzenia jest to jedynie kwestia czasu i edukowania ludzi w zakresie archeologii.
Ten post był edytowany przez Filimer: 20/09/2010, 18:52
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|