Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> "Szatański Plan" Metternicha
     
AkatsukiDDD
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 2
Nr użytkownika: 72.875

 
 
post 19/05/2011, 14:50 Quote Post

Nie wiem czy zakładam post w dobrym miejscu wink.gif ale chciałabym dowiedzieć się na czym polegał "szatański plan" Metternicha. smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 19/05/2011, 15:25 Quote Post

Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Możesz jaśniej?
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
AkatsukiDDD
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 2
Nr użytkownika: 72.875

 
 
post 19/05/2011, 17:30 Quote Post

QUOTE(mobydick1z @ 19/05/2011, 15:25)
Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi. Możesz jaśniej?
*


Otóż mam opracować punkt który brzmi
"Szatański plan" kanclerza Metternicha i wybuch powstania krakowskiego.
Szukałam wszędzie i nie mogę nic znaleźć na ten temat.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
Ukasz19
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 3
Nr użytkownika: 71.124

£ukasz
Stopień akademicki: Mgr
Zawód: Szalony naukowiec
 
 
post 20/05/2011, 11:04 Quote Post

Jeżeli chodzi o Powstanie krakowskie to zrobił wszytsko, żeby nie dołączyli się do niego chłopi - Przekazał chłopom wiadomość, że szlachta rozpoczyna powstanie nie w celu uzyskania czegoś dla ogółu, tylko dla samych siebie - Szlachta miała uciskać chłopstwo jeszcze bardziej
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.903
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 20/05/2011, 12:29 Quote Post

A ten pomysł z dawaniem pieniędzy za głowę szlachcica to nie jego przypadkiem?
A jeżeli von Wallersterna, to czy Metternich nie musiał przynajmniej zaakceptować takiego numeru?

Ten post był edytowany przez emigrant: 20/05/2011, 12:30
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 21/05/2011, 7:38 Quote Post

Mirku!
Pieniądze za głowę szlachcica to jeden z mitów rabacji. Czasem ręce opadają, bo pewne tematy wałkuje się na tym forum w kilku miejscach, a i tak wielu starych forumowiczów nie ma pojęcia o tym, co tam napisano. To taka uwaga ogólna, niekoniecznie wiążąca się akurat z kwestią zapłaty za czyjekolwiek głowy. Przy głowach pozostając, odnoszę wrażenie, że wciąż pozostajesz pod urokiem znanego francuskiego obrazu przedstawiającego urzędników i wojskowych austriackich płacących chłopom za odrąbane głowy szlacheckie. To jeszcze jeden przykład na to, że nie należy zbytnio ufać dziełom sztuki jako wiarygodnym przekazom historycznym. W tym akurat przypadku mamy bowiem do czynienia ze źródłem do stanu świadomości polskiej emigracji nad Sekwaną, a nie do tego, co działo się w zaborze rakuskim. To w kręgach owej emigracji zrodziły się legendy o pieniądzach sypiących się w zamian za wspomniane głowy. Kto je tam zainicjował? Tego nie wiem, ale można przypuszczać, że spanikowani uchodźcy z Galicji. Do takich osób mógł się zaliczać także płk Jakub Suchorzewski, niefortunny powstańczy wódz spod Gdowa. Powtarzam – mógł, ale wcale nie musiał. Wspominam Suchorzewskiego po to, aby zwrócić uwagę na pewien fakt. Otóż wśród osób jako tako zorientowanych w dziejach Galicji (dotyczy to znikomej ilości Polaków, reszta nie wie zupełnie o co chodzi) panuje ogólne przekonanie o zbrodniczej roli podpułkownika Ludwiga von Benedeka w wymienionej powyżej bitwie. Wszyscy wiedzą, kto dowodził w niej wojskiem austriackim (nota bene złożonym z Galicjan, co już się najczęściej przemilcza) i podkreślają mordy chłopów na polskich jeńcach, za które jakoby miał odpowiadać Benedek. O wodzu powstańców cisza, jakoś jego nazwisko szerzej w świadomości historycznej nie zaistniało. Tymczasem wódz ów pozwolił się swojemu wojsku spić, dać się wyrżnąć lub po prostu uciec. On sam wraz z kasą powstańczą był nie wiadomo gdzie, a usłyszano o nim ponownie dopiero, gdy zjawił się w Paryżu. Czy ktoś taki mógł opowiadać legendy o perfidnych Austriakach i opłatach za głowy? Mógł, choć raz jeszcze powtórzę, że to tylko hipoteza. Tymczasem Benedek ocalił życie wielu jeńców i z własnej kieszeni zapłacił wieśniakom okup za tych nieszczęśników. I co? I to, że banialuki o pieniądzach za głowy szlacheckie wciąż się popularyzuje, a o pieniądzach Benedeka dających życie polskim powstańcom poza mną i doktorem Robertem Kłosowiczem mało kto wie. „Wie się” coś innego – okrutny i perfidny Austriak Benedek (tym bardziej perfidny, bo zniemczony Węgier) wyrżnął pod Gdowem rękoma galicyjskich chłopów jeńców z powstańczej armii. Łatwo jest wymyślić brawurowo i poetycko nazwany temat pt. „Szatański plan Metternicha i wybuch powstania krakowskiego”, trudniej rzetelnie i wiarygodnie przedstawić to, co działo się w Rzeczpospolitej Krakowskiej i Galicji w roku 1846.

Jeszcze jedna mała uwaga odnośnie zapisywania danych personalnych. Mówimy i piszemy Radetzky, a nie von Radetz; Ramming, a nie von Riedkirchen; Breinl, a nie von Wallerstern. Zatem Mirku nie mieszajmy w głowach naszych początkujących adeptów historii. Możesz oczywiście podać pełne nazwisko starosty, na którym skupiasz swą uwagę i wtedy będzie on Josephem (ówczesna ortografia niemiecka) lub Josefem (zmodernizowana niemiecka pisownia) albo Józefem (dopuszczalna spolszczona polska wersja) Breinlem von Wallerstern. Krótko piszemy po prostu Breinl, tak się przyjęło i u nas, i w Austrii (stąd mamy „Marsz Radetzky’ego”, a nie „Marsz von Radetza”). Ja sam musiałem się chwilę zastanowić, by rozszyfrować jaka to osoba kryje się pod mianem von Wallerstern.

O rabacji pisano na tym forum – co już nadmieniłem – w wielu tematach. Polecam ową lekturę, która przewija się w tak licznych topikach (nie tylko tych z Szelą i rabacją w nazwie – radzę zajrzeć dodatkowo chociażby do postów o Antonim Bryku).
http://www.historycy.org/index.php?showforum=302
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.903
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 21/05/2011, 12:01 Quote Post

QUOTE(Stonewall @ 21/05/2011, 7:38)
Mirku!
Pieniądze za głowę szlachcica to jeden z mitów rabacji. Czasem ręce opadają, bo pewne tematy wałkuje się na tym forum w kilku miejscach, a i tak wielu starych forumowiczów nie ma pojęcia o tym, co tam napisano.
*



To forum ma prawie milion postów, więc nie możesz wymagać, że się go nie zna w całości czy w znacznej części nawet.

Rabacją nigdy nie interesowałem się specjalnie (teraz, oczywiście zaglądnę w ten temat). Na początek tylko zacytuję Wojciecha Wiśniewskiego " Jeszcze o Macieju Boguszu Stęczyńskim i rabacji 1846-go roku: nieznany poemat o rzezi galicyjskiej":
Chłopi z wyjątkowym okrucieństwem mordowali swoich dziedziców, m.in. odpiłowywali im głowy. Austriacy wypłacali również nagrody pieniężne za głowy zamordowanych ziemian. Ponieważ kwota wypłacana za martwych była dwukrotnie wyższa od płaconej za rannego, wiele osób przywiezionych jako ranne do siedziby starostwa w Tarnowie zamordowano na progu tego budynku stojącego w centrum miasta. Było to tak masowe, że ulicami płynęła krew.

Nawiasem mówiąc: jak ta kwestia wygląda dzisiaj w podręcznikach? Kiedyś wiadomość o płaceniu nagród przez Austriaków była tam podawana...

Ten post był edytowany przez emigrant: 21/05/2011, 12:02
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 25/05/2011, 12:25 Quote Post

Mirku!
Dla mnie sedno Twoich wypowiedzi tkwi w stwierdzeniu: „Rabacją nigdy nie interesowałem się specjalnie”. Podobno im większa ignorancja, tym większa śmiałość wypowiedzi. Nie wymagam od nikogo znajomości tego forum w całości, ale akurat mój ostatni post o rabacji, napisany przed Twoim wejściem na scenę, powstał raptem trzy dni wcześniej. Do tej pory jest on ostatnim postem zamieszczonym w sekcji „Galicja i Śląsk Cieszyński”, naprawdę ciężko go nie zauważyć wchodząc na subforum „Polska w niewoli”. W tymże poście nawiązałem m. in. do kwestii mitów na temat rabacyjnej makabry. Okazuje się jednak, że wielu forumowiczów hasa sobie po forum i pisze posty od przypadku do przypadku. Ot zobaczył ktoś „Szatański plan…” i postanowił zabrać głos. To nic, że dotąd nie czytał w Historykach.org żadnego tematu o rabacji, przecież panuje wolność wypowiedzi i każdy może pisać w dowolnym topiku. Wszystkim gapom dedykuję poniższego linka:
http://www.historycy.org/index.php?showtop...ndpost&p=903869

Rabacja niczym czkawka odbija się nam nie tylko w „Galicji i Śląsku Cieszyńskim”, czy w „Rzeczpospolitej Krakowskiej”, ale ostatnio za sprawą kolegi Gronostaja nawet na „Mównicy”. W tejże „Mównicy” widuję Cię Mirku częściej, niż w „Polsce w niewoli”, więc może chociaż tamte wypowiedzi okołorabacyjne nie uszły Twej uwadze. O rabacji trzeba mówić i pisać, bo wiedza na jej temat – ta powszechna (oczywiście wśród osób jako tako w historii zorientowanych) – wciąż pozostaje mizerna. Mówmy zatem i piszmy, ale najpierw do tego się przygotujmy. Po ukazaniu się Twojej odpowiedzi na mój post podjąłem mini-studia nad życiem i twórczością Stęczyńskiego, tudzież analizę warsztatu Wojciecha W. Wiśniewskiego. Raz jeszcze zagłębiłem się w lekturę „Rabacji na Powiślu”, czy wspomnień Wincentego Witosa (mały wycinek większego zbioru książek, z jakiego korzystałem). Tym samym odpowiedź nie powstała w 15 minut, czy w 2 godziny po ukazaniu się Twojej wypowiedzi, lecz sprawy zajęły parę dni i wymagały z mojej strony m. in. dwóch wizyt w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie. Podobnych starań życzę też Tobie i wielu innym userom, którzy dotąd starannością w przygotowaniu swych postów nie grzeszyli.

Na początek Wiśniewski. To znany miłośnik gór, wspinacz i speleolog. Niestety historykiem nie jest i to widać. Jakuba Szelę niezgodnie z prawdą nazywa wielokrotnie „przywódcą rabacji”, gdy powinien pisać „jeden z przywódców rabacji”. Mała różnica wizualna, ale zasadnicza, jeśli chodzi o zrozumienie wypadków roku 1846. Prezydenta Krakowa, Ferdynanda Weigla, nazywa Franciszkiem Weiglem. To błąd dyskwalifikujący historyka Galicji. Do twórczości Stęczyńskiego podchodzi zupełnie bezkrytycznie (chodzi o wiarygodność przekazu, o zaletach czysto literackich tych utworów wyraża się dosyć lekceważąco), nie analizuje drogi, jaką poszczególne informacje o rabacji przeniknęły do poematu tego autora. Ma wielkie ambicje polemizować z dobrze udokumentowanymi tekstami zawartymi w „Roczniku Bocheńskim” z roku 1996 (ukazały się z okazji 150 rocznicy rabacji), choć nie dysponuje przekonującymi kontrargumentami. Jednym słowem – pasjonat i historyk-amator w jednym, chwała mu za przybliżanie twórczości mało znanego pisarza, ale baty za braki warsztatowe.

Teraz o Stęczyńskim. Nader tajemnicza osoba ze słabo jeszcze rozeznanym życiorysem. Raz podawał się za człowieka „z ludu”, a innym razem twierdził, że jego dziadek posiadał dwie wsie na Podolu. Trudno mi jest mieć do niego zaufanie. Opisując swe karpackie wędrówki twierdził, że widział wioski, których mieszkańcy dożywali 112 lat życia. Skąd wiedział ile lat ma niepiśmienny chłop? Miał dostęp do ksiąg parafialnych? Czy dla tych terenów istniały księgi dla I poł. XVIII wieku? Pisał, że w czasach rabacji wieziono go pobitego do Tarnowa przy dziewiętnastostopniowym mrozie. Czyżby leżąc półżywy mierzył jakimś instrumentem temperaturę powietrza? Człowiek przesiąknięty licznymi uprzedzeniami. U schyłku lat 70 XIX w. szerzył swe antysemickie przekonania o „obłudnych od wieków i na wieki nieprzyjaznych nam żydach”. Chłopi, od których jednak się odcinał, byli dlań „gorsi od szatanów” – podawał nawet historyjki o tym, że w czasie rabacji brzemiennym szlachciankom rozcinano brzuchy, a płody rzucano psom, ale psy były od chłopów lepsze i dzieciątek nie pożerały. Do czasu odkrycia jego poematu podobno żaden historyk nie wiedział nic o napadzie rabantów na Stróże nad Dunajcem (z pełną identyfikacją miejsca napadu są i tak problemy, ale tu odsyłam do czasopisma „Płaj” i artykułów Wiśniewskiego), gdzie miał przebywać sam poeta. Czy w takim razie istotnie Stęczyński padł ofiarą chłopów? Niedawno opublikowano inne dzieło o rabacji pisane wierszem. Mam na myśli utwór Zygmunta Żuławskiego, wierszowany dziennik powstały rzeczywiście w czasie rabacji. Wspomina on miejsca wielu napadów. W tej chwili nie pamiętam, czy wymienia on Stróże. Istnieje szansa na potwierdzenie słów Stęczyńskiego, a ewentualny brak owej miejscowości u Żuławskiego prawdomówności tej nie neguje, choć i nie pomaga samemu Maciejowi Boguszowi Stęczyńskiemu.

Teraz o poemacie i samym Stęczyńskim w roku 1846. W przeciwieństwie do dzieła Żuławskiego nie mamy do czynienia z pracą powstałą w czasie tragicznych galicyjskich zdarzeń. Rękopis pochodzi z roku 1883. Wg mnie stanowi poetycką emanację tego, co przez te wszystkie lata Stęczyński zasłyszał. Wiadomo, że poeta jeździł po Galicji i zbierał różne opowieści. Opowieści te plus poetycka wyobraźnia przerodziły się w poemat o znamiennym tytule „Jakób Szela, zbójca nad zbójcami”. Rękopis zaopatrzono w odrys medalu powstałego we Francji pod koniec roku 1848, przedstawiający Szelę i Metternicha jako wspólników zbrodni i podający listę tzw. „zbójców”. Na liście znajduje się m. in. Breinl (przekręcone na Breindel) i Benedek. Komentarz w zasadzie jest zbędny. Oto kolejny dowód na treści zawarte w moim wcześniejszym poście. Emigracja nadsekwańska tworząca mity, które bez zastrzeżeń przyjmuje człowiek wedle własnych słów mjący przeżyć rabacyjne piekło. Sam Stęczyński w latach 70 XIX w. pisał, że nie wiedział zrazu co to za banda go napadła. Był przy tym przekonany, że to ludzie Szeli, bo tak powszechnie potem mawiano. Przy tym „mawiano” nie chodzi o konkretny napad na Stróże, ale ogólnie o rabację. Po prostu Szela jako skuteczny administrator stał się najsłynniejszym przywódcą rabacyjnym i jemu przypisywano wszelkie napaści. Jeśli uwierzymy, że Stęczyńskiego istotnie napadnięto, to i tak nie możemy mieć pewności, kto stał za napadem. Poeta rzadko podaje nazwiska w „Jakóbie Szeli”, jego ofiary i kaci są w zdecydowanej większości bezimienni, co odróżnia jego utwór od dzieła Żuławskiego, znajdującego potwierdzenie w innych źródłach. Stęczyński, jak też polska emigracja we Francji, nie mogli znać prawdziwych okoliczności bitwy pod Gdowem i postępowania tam pułkownika Benedeka. Dla nich Benedek był „zbójem”. Sam Stęczyński nie miał i nie mógł mieć wielu własnych wspomnień z okresu rabacji. Został przecież – jak twierdzi – dotkliwie pobity, miał pękniętą czaszkę, a lekarz miał go – jak sam pisze – „wyciągnąć z objęć śmierci”. Relacja zawarta w poemacie to rzeczy zasłyszane, a nie przeżyte przez poetę. Przypuszczam, że wieziony do Tarnowa Stęczyński nie bardzo był świadomy tego, co działo się dookoła. Sam opis przejazdu moim zdaniem pochodzi od chłopa Antoniego Nędzy (przepraszam, jeśli przekręciłem imię, ale piszę to nazwisko z pamięci). Świadczy o tym fakt, iż jest to jedyne nazwisko, jakie pada w tej części poematu i to, że obaj się po uwolnieniu poety jeszcze raz spotkali. Nędza wyłania się tu jako bohater, który najdzielniej z całej eskorty broni Stęczyńskiego przed linczem ze strony mieszkańców mijanych wiosek. Niewykluczone, że chłop ten chwalił się jako taki, chcąc wyciągnąć od Stęczyńskiego jakąś dziękczynną nagrodę. Tym samym dla mnie nawet opis osobistych przeżyć artysty pozostaje nie do końca wiarygodny. Myślę, że to mu po prostu opowiedziano. Brzmiało to pięknie – Nędza napada na dwór i bierze w jasyr Bogu ducha winnego turystę, a potem broni go własną kosą przed siepaczami gorszymi od niego. Do tego nie daje się skusić na hasło: „Po co go wieziecie żywego? Za żywego tylko 5 reńskich, a za martwego 10”! Dziwna rzecz – nie dość, że Antek turystę obronił, to i sam nie skorzystał z podwójnej puli rzekomo płaconej w Tarnowie. Dziwne, że nie skorzystała i reszta eskorty, tudzież, że Tarnów aż trzeszczał w szwach od nadmiaru więźniów i rannych (wiemy o tym z innych relacji), gdy oni wszyscy powinni zostać skróceni o głowę, bo za głowy cena podwójna. Tak… Marianna Pikuzińska pisała w swoim dzienniku o krwi, co to się gęsto lała przed cyrkułami w Bochni i Tarnowie, ale ona nigdzie nie wspominała żadnych dekapitacji, lecz przywoływała obraz młodzieńca, którego wleczono na sznurze i okładano cepami przed tymże cyrkułem. Bito, ale nie ścinano. Stęczyńskiego też nikt nie ściął, lecz dotkliwie pobił.

Artykuł, który Mirku przywołałeś, powstał jako odpowiedź względem o 10 lat wcześniejszego zbioru tekstów zawartych w „Roczniku Bocheńskim”. Świetnej argumentacji autorów tamtego zbioru (odsyłam wszystkich do niego) przeciwstawił jeden utwór poetycki, powstały dziesiątki lat po rabacji w oparciu o tworzone przez lata fałszerstwa. Nie twierdzę, że wszystkie informacje z poematu są fantazją. Jestem w stanie wyobrazić sobie wściekłego chłopa, który każe propinatorowi pić gorzałę aż do zgonu. Tyle tylko, że u Stęczyńskiego nie pada słowo „propinator”. U niego są tylko Bogu ducha winne ofiary i bezmyślni okrutnicy w chłopskim stroju. Jak poeta uzasadnia wyczyny zbuntowanego ludu? Tak: „Ot było sobie pijane, więc w swej ciemnocie nie powstrzymane”. To cała refleksja Stęczyńskiego na temat genezy rabacji, pisana dziesiątki lat po wydarzeniach. Jedynym antidotum na przyszłość ma być zdaniem poety „edukacja narodowa”, tak jakby samo poczucie polskości u chłopa miało rozwiązać wszystkie tego chłopa problemy. Żuławski patrzy podobnie, Ujejski pisz o „szatanach czynnych”. Gdzie sprawy bytowe ludu wiejskiego? No gdzie? Tego jaśniepanowie nie dostrzegali. Człowiek o pełnym żołądku nie zrozumie głodnego. Jak wyglądała kolacja w szlacheckim domu „bez zbytkownych występów”? „Kiełbasa, pieczeń cielęca z kompotem i pączki”. Oba cytaty pochodzą z dziennika Marianny Pikuzińskiej, szlachcianki, która przeżyła rabację. Taką kolację spożyła zaraz po ustaniu chłopskiego buntu. Najbliższy po rabacji karnawał opisywała słowami: „Bale, reduty, teatr”. Proszę to zestawić z pamiętnikami Wincentego Witosa, który opisywał późniejszą o 40 lat Galicję swego dzieciństwa w słowach przedstawiających żołnierzy na urlopie w rodzinnej wiosce: „Znać na nich mięso, którego w domu nie widzieli ani na Wielkanoc […] Często się zdarzało, że uciekali nie wyczerpawszy urlopu, nie mogąc się przyzwyczaić do jałowej kapusty i ziemniaków, jakimi raczyli ich w domu”. Rabacja nastąpiła w czasach głodu, po nieurodzajach, w lutowym przednówku. Słynni Boguszowie – wrogowie Szeli – bawili się na karnawałowym zjeździe rodzinnym, a na wsi panował przednówek. Te tłumy urlopników zgłaszających się wtedy do komend uzupełnień kierowała tam nie tylko ręka wojskowego posłuszeństwa, kierował głód. O tym jakoś jaśniepanowie-poeci w ogóle nie myśleli.

Pieczenie i pączki, bale i reduty. O nie… i jak ktokolwiek śmie na „Mównicy” pisać coś o „chamstwie”, które ruszyło przeciwko dworom. Pisze to jednak osoba, która już zaznaczała, że pochodzi ze szlacheckiej rodziny. Za tą osobą wyraz „chamstwo” powtarza uczeń gimnazjum, młody człowiek u startu życia. Kto go kształtuje? No kto? Ten, dla kogo rabacja była li tylko przysługą zaborcy i zdradą stanu. Widzę nędzę przednówka i wspaniałe, wręcz legendarne krakowskie kuligi Potockich. Słyszę ich pełne pychy wypowiedzi na sejmie we Lwowie. Nie dziwi mnie, że hierarcha grekokatolicki w gmachu sejmu mówi w końcu, że panów trzeba wybić co do jednego i raz na zawsze skończyć z ich pychą. Łatwo jest piętnować „chamstwo” – że też jeszcze w XXI wieku ktoś ma czelność tak pisać o chłopach – trudniej napisać, że to Alfred Potocki w roku 1870 wbrew austriackiej generalicji i wielu czołowym austriackim politykom, tudzież Hotelowi Lambert i Jarosławowi Dąbrowskiemu, nie dopuścił do wojny o wolną Polskę. Wojny, w której owa Polska miałaby za sobą Francję i Austro-Węgry, państwa południowoniemieckie i błogosławieństwo papieskie. Czemu w temacie o Polakach jako budowniczych imperiów – założonym niedawno przez Lancastera w „Polsce w niewoli” – gdy Carantuhill wspomniał premierostwo Potockiego nikt o tym nie pisał? No czemu? Pytam, czemu? Kuhn i arcyksiążę Albrecht szczerze się nienawidzili, spierali o koncepcje reformy austriackich sił zbrojnych, ale w wojnę przeciwko Prusom razem wierzyli. Hotel Lambert i Jarosław Dąbrowski mieli odmienne przekonania polityczno-społeczne, ale razem z Austrią poszliby na Poznań. I co? I Polak, premier mocarstwa… powiedział nie. Zamiast zostawać pseudo-bohaterem wszechświatowych komunistów Jaro D. mógł zginąć pod Wrześnią jako polski bohater narodowy, a a młodziutki Władzio Fenrych rachowałby się z „plemieniem żmijowym” (tak nazywał Prusaków), a nie wyciągał dla nich kasztany oblegając Paryż. Książę Albert saski buławą podarowaną jego przodkowi przez Jana III Sobieskiego mógł wskazać Berlin jako cel natarcia, zamiast wskazywać nią Paryż. Polskie tradycje żyły w Saksonii bardzo długo. Studiujcie Drodzy Forumowicze opisy 200-lecia domu Wettynów w roku 1888, czy nawet „bitwy narodów” w roku 1913. Widzę powstanie w Poznańskiem, widzę powstanie w Hanowerze. Za wolność naszą i waszą! Czemu tu nikt o tym nie pisze? No czemu? Lepiej pastwić się nad „chamstwem”, a przecież pastwiący się uważa się za spadkobiercę tradycji powstańczych. Tyle powstań, wielka wojna europejska, Polak premierem mocarstwa. I co? I nic. Został tylko ogromny portret owego premiera w krakowskich Sukiennicach, gdzie premierostwo dyskretnie zbyto milczeniem, uwypuklając za to namiestnictwo Galicji, jakie też stało się udziałem owej postaci. W tej samej sali wisi płótno Matejki, gdzie artysta jedna skonfliktowane stany Galicji. Chłopi z obrazu pielęgnują rany szlachciców, a nikt ze zwiedzających nawet nie pomyśli, że ów postawny Bartosz Głowacki – symbol chłopa-patrioty – w innych okolicznościach mógł swoim Szujskim sprawić podobną rabację. Z majątku Szujskich pozbyto się go jako krnąbrnego, miał świetne zadatki na rabanta.

Mam 32 lata. Jestem potomkiem carskich żołnierzy i bojowników o Polskę niepodległą. Żyję historią od małego, gdy jeszcze nie znając liter słuchałem opowieści starszych ludzi. Czytam, studiuję, stawiam pytania, szukam odpowiedzi. Od kilku lat to forum jest miejscem, z którego próbuję dzielić się własną wiedzą i własnymi przemyśleniami. Apeluję! Studiujcie historię, nie ograniczajcie się do małych wzmianek w Internecie, do wciąż oklepanych schematów. Jest co studiować, naprawdę. Wspomniana przeze mnie Marianna Pikuzińska miała brata Teofila. Do dziś opowiadają legendy, że schował się przed rabantami do spróchniałej wierzby i że razem z tą wierzbą chłopi go przerżnęli na dwoje. Pokazują nawet miejsce, gdzie miało rosnąć drzewo. Legenda ta nijak się ma do dokumentów o śmierci Pikuzińskiego, jakie do dziś znajdują się w lwowskim archiwum. Pikuziński nie zginął przed własnym dworem. Nikt go niczym nie przerżnął. Legenda jest szeroko znana, świadectwo Franciszka Romańskiego, chłopa, który przystał do powstania krakowskiego już tak znana nie jest. Romański jeszcze w 1846 roku opowiedział prawdziwą historię tamtej śmierci. Był żołnierzem powstania, nie miał powodów, aby wybielać rabantów, w tym wypadku urlopników z armii austriackiej. Studiujcie dzieje rabacji.

Zakończę cytatem ze wspomnień Witosa. Urywek ten ukazuje osobę Jędrzeja Podlaska, chłopa z rodzinnej miejscowości naszego trzykrotnego premiera. Daję go Wam ku refleksji: „Pamiętał jeszcze rok 1831 i wiele nazwisk powstańców. Patrzył na rabację w roku 1846 i należał do tych, co obronili dwór w Wierzchosławicach od napadu gromady obcych chłopów. Szelę widział osobiście kilka razy w Tarnowie, rozmawiał z nim i zachował dla niego bardzo duży sentyment. W roku 1863 pomagał przewozić do Królestwa tak broń, jak i powstańców”.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
carantuhill
 

Bieskidnik
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 8.503
Nr użytkownika: 12.703

WOJCIECH
Zawód: Galileusz
 
 
post 20/06/2011, 16:38 Quote Post

Pozostaje mi tylko zgodzić się ze Stonewallem. Rabacja byłą wydarzeniem bardzo skomplikowanym, na które złożyło się wiele rzeczy. A to, w jaki sposób patrzymy na rabację "zawdzięczamy" głównie wielkiej emigracji, która przez cały dziewiętnasty wiek dzierżyła rząd dusz. Nie mówiąc już o tym, że Cesarstwo Austriackie (Austro Węgry) było łatwym chłopcem do bicia, w końcu tego państwa już nie ma. I najłatwiej było mu dokopać, serwować mity na jego temat - mała ciekawostka - kiedy Marek Piestrak kręcił swą słynną Wilczycę, cenzura nakazała mu zmienić zabór rosyjski na austriacki, a powstańca styczniowego zamienić na weterana powstania krakowskiego. Inny przykład?
„(…) mego dziadka piłą rżnęli…
Myśmy wszystko zapomnieli.”
Wszyscy pamiętają ten tekst Pana Młodego z Wesela, pomija się już fakt, że dziadkowi Pana Młodego, czyli Bonawenturze Rydlowi nic się nie stało. Z opisami płacenia za głowy szlachciców jest podobnie jak np z opisami święcenia noży przez księży greko-katolickich 100 lat później, wszyscy o tym słyszeli "gdzieś" "ponoć", a dowodów brak, nie mówiąc już o kontekście politycznym, jaki temu towarzyszy. Łatwo obciąża się winą chłopów, a pomija się rolę szlachty, stosunek ziemiaństwa do chłopów, rzadko kiedy wspomina się np taki tekst, który zanotował Ludwik Dębnicki: poczekajcie, chamy, jak będzie Polska, to krew chamska każdą popłynie bruzdą!. Nie wspomina się o sytuacji gospodarczej z lat 40-tych XIX stulecia, o pańszczyźnie, która w tarnowskim, gdzie rabacja miała najszerszy zakres, miała największy wymiar (Ziejka). Wyzywa się chłopów od biedoty i czerni, a zapomina się, że do rabacji parli raczej Ci lepiej sytuowani: wójtowie, bogaci chłopi, przysiężni. Raz pisze się o bandach pijanych chłopów, pomijam już fakt, że tarnowskie, czy bocheńskie to rejony o najbardziej rozbudowanych kościelnych Towarzystwach Trzeźwości, innym razem pisze się o złowieszczym wpływie Kościoła Katolickiego, który nakłonił chłopów do rezygnacji z wódki, a potem posłał ich na dwory (Pamiętniki Bogusza). Pisze się, że chłopi mordowali wszystkich równo, a mamy mnóstwo świadectw, że było odwrotnie. Pisze się o mordowaniu Żydów, gdy Stefan Kieniewicz nie znalazł o tym żadnej wzmianki. Pisze się o powszechności rabacji, jak wiemy, że większość napadów miała miejsce w tarnowskim. Demonizuje się Jakuba Szelę, czyni się z niego przywódcę całej rabacji, jak był tylko przywódcą w okolicy Brzostka, bo nawet w okolicy Pilzna byli inni. Pisze się bajki o nim, wg jednych był wysoki, wg innych niski. Pisze się nieprawdziwie, że był żołnierzem, czyni się z niego tępaka, a wiadomo, że przed rabacją pełnił funkcję przedstawiciela lokalnej gromady, posłował do Tarnowa i Lwowa. Obciąża się austriacką administrację, a wiadomo ze źródeł, że np Breinl jak zobaczył chłopów wchodzących do Tarnowa, to zamarł ze strachu, nie mówiąc już np o tym, że np Joseph von Loserth, starosta wadowicki ostro tępił każde chłopskie wystąpienie.

QUOTE
Nawiasem mówiąc: jak ta kwestia wygląda dzisiaj w podręcznikach? Kiedyś wiadomość o płaceniu nagród przez Austriaków była tam podawana...


Nawiasem mówiąc tak, te wydane przed 89 rokiem - czerwoni nie mogli się zdecydować, czy rabacja to słuszne feudalne wystąpienie, czy austriacki spisek.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej