Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Dylematy moralne likwidacji kolaborantow/zdrajcow
     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 23/03/2009, 9:51 Quote Post

4 czerwca 1943 roku Niemcy dokonali pacyfikacji wsi Nasiechowice, w której kilka dni wcześniej kwaterował oddział partyzancki „Tatartskiego”. Niemcy, dysponując listą gospodarstw, w których kwaterował oddział „Tatarskiego”, wyciągali ludzi z domów i na miejscu mordowali. W sumie zamordowano wówczas 140 ludzi z Nasiechowic i okolicznych wsi. Wkrótce wywiad AK ustalił, że człowiekiem, który dostarczył Niemcom listę osób sprzyjającym partyzantom, był Kowal. Major Antoni Iglewski – „Ponar”, komendant Inspektoratu Miechowskiego AK i batalionu szturmowego 106 Miechowskiej Dywizji Piechoty AK w swej nie publikowanej relacji pisze:

„Jednym ze zlikwidowanych konfidentów był Kowal, sprawca wymordowania przez Niemców około 120 mieszkańców Nasiechowic w powiecie Miechów.
Zbrodniarz dość długo chodził bezkarnie i być może wymknąłby się z rąk sprawiedliwości, gdyby nie nasze „wtyczki” w organach bezpieczeństwa. „Dziarski” – Walerian Kosałka i „Józwa” – Józef Śliwa – dużo ponieśli wysiłków, zanim im się udało ustalić, kto był sprawcą ohydnego mordu. Krwawą represje zastosowali Niemcy wobec Nasiechowic za sprzyjanie i udzielenie pomocy grupie partyzanckiej Tatarskiego.
Kowal sporządził spis gospodarzy, którzy najwięcej udzielali pomocy partyzantom i sporządzoną listę przekazał do Gestapo, a o następstwach tego wspomniałem. Po niezbitym ustaleniu winy Kowala, sąd podziemny skazał go na karę śmierci, a wykonaniu wyroku przekazał „Babiniczowi”, dostarczając również rysopis Kowala.
Upłynęło dość dużo czasu, zanim natrafiono na ślad zdrajcy, gdyż nie można go było zidentyfikować z rysopisem i dopiero dostarczona „Babiniczowi” przez nasz wywiad fotografia i wskazanie, że najczęściej przebywa u swej metresy, pozwoliły na wykonanie wyroku.
Do wykonania wyroku wyznaczył „Babinicz” – „Błyskawicę” /Piotr Sieradzki/ i „Korbola” /Kazimierz Mikuła/. Wyznaczeni mieli udawać handlarzy i dlatego zaoptrzył ich w gumki, agrafki, szpilki, mydło i inne artykuły. Uzbrojeni w pistolety „Błyskawica” i „Korbol” udali się na wykonanie zadania.
„Babinicz” był bardzo zaniepokojony, gdyż już upłynął czwarty dzień, a od „Błyskawicy” i „Korbola” nie miał żadnych wiadomości i dopiero czwartego dnia wieczorem przybył „Błyskawica”. „Babinicz” przeraził się widząc tylko „Błyskawicę”, ale szybko się wyjaśniło, że „Korbol” tak był wymęczony podróżą i wykonaniem wyroku, że nie miał już sił, by przyjść do „Babinicza”.


27 października 1987 roku przeprowadziłem rozmowę z jednym z uczestników tejże akcji, mianowicie Kazimierzem Mikułą – „Korbolem”, który opowiedział mi jej szczegóły. Wraz z „Błyskawicą” zaszli budynek z dwóch stron, tak by Kowal nie uciekł, po czym weszli do środka. Kiedy byli już w środku, „Błyskawica” wyprowadził kobietę („Korbol” tytułował ją „żoną” Kowala, ale z tekstu „Ponara” wynika, iż nie była ona żoną) oraz dzieci, a on przystąpił do odczytywania wyroku. „Korbol” wspominał:

„Z zewnątrz dochodził mnie przeraźliwy płacz, a Kowal, klęcząc przede mną, patrzył mi w oczy błagalnym wzrokiem. Prosił o darowanie mu życia. Trzęsącym się głosem odczytałem wyrok. Kiedy w końcu miałem go zabić, nie potrafiłem nacisnąć na spust; ręka mi się trzęsła. Ten jego błagalny wzrok – to było przerażające. Kiedy w końcu wystrzeliłem, jego krew i resztki mózgu bryznęły mi na ubranie. Krew miałem wszędzie. Ciężko to odchorowałem. Przez cały tydzień rzygałem. Wiele razy strzelałem do Niemców, ale zawsze z dużej odległości. Wtedy nie widzi się twarzy, łez spływających po policzkach, błagalnego spojrzenia... „

Pozdrawiam
Wojciech Kempa

Załączona/e miniatura/y
Załączony obrazek
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.532
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 28/03/2009, 18:03 Quote Post

Wstrząsający opis, jesatemn w stanie zrozumiecwykonawcę wyroku.
QUOTE
Wiele razy strzelałem do Niemców, ale zawsze z dużej odległości. Wtedy nie widzi się twarzy, łez spływających po policzkach, błagalnego spojrzenia... „
co innego strzela do uzbrojnego wrog, co innego zamordowa z zimną krwia człowieka, chcby było to bydle.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 28/03/2009, 19:46 Quote Post

QUOTE(lancelot @ 28/03/2009, 18:03)
Wstrząsający opis, jesatemn w stanie zrozumiecwykonawcę wyroku.
QUOTE
Wiele razy strzelałem do Niemców, ale zawsze z dużej odległości. Wtedy nie widzi się twarzy, łez spływających po policzkach, błagalnego spojrzenia... „
co innego strzela do uzbrojnego wrog, co innego zamordowa z zimną krwia człowieka, chcby było to bydle.


Może nie tyle zamordować (jako że mamy tu do czynienia z egzekucją, gdzie sprawiedliwości stało się zadość), ile zabić - jak to nazwałeś - "z zimną krwią". Żołnierze AK (poza zapewne jakimiś wyjątkami, które mogły się wszak trafić), to nie byli ludzie, którzy czerpali przyjemność z zabijania. W większości byli to ideowi i bardzo wrażliwi młodzi ludzie...

Pozdrawiam
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
lancelot
 

Żelazna pięść
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 12.532
Nr użytkownika: 36.860

bogumil chruszczewski
Stopień akademicki: rebajlo
Zawód: Podstarza³y wilk
 
 
post 28/03/2009, 19:52 Quote Post

QUOTE
W większości byli to ideowi i bardzo wrażliwi młodzi ludzie...
nie mam pojecia, jaki był przekrój społeczny zołnierzy AK ale sadzę, że wiekszośc z nich miewała podobne dylematy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
Rollex
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 56
Nr użytkownika: 82.974

 
 
post 25/03/2016, 14:55 Quote Post

A tu dylematy NSZ- owca kpt Władysława Kołacińskiego "Żbika", partyzanta Brygady Świętokrzyskiej NSZ, zawarte w Jego wspomnieniach:


"Przyznali się. Podali miejsca napadów, nazwiska gospodarzy i ziemian. Wydali „meliny” zrabowanych rzeczy. Sprawa była jasna, nie wymagająca dyskusji ni komentarzy. W owym czasie wyszły już rozkazy komend głównych Podziemia do oddziałów leśnych odnośnie walki z bandytyzmem. I tak – za napad rabunkowy z bronią w ręku – kara śmierci. Ostateczna jednak decyzja leżała w ręku dowódcy oddziału. Mogłem więc zadecydować o ich losie. Mogłem po prostu kazać ich rozstrzelać bezzwłocznie. Nie uczyniłem jednak tego. Uległem perswazji rozsądku, do którego nauczyłem się odwoływać w cięższych chwilach i sprawach, mimo wrodzonej gwałtowności usposobienia /.../ Sprawa była przesądzona. Kilkanaście napadów rabunkowych z bronią w ręku. Zwolnić ich nie było wolno. Gospodarze obciążali. Bandyci powrócą i zemszczą się krwawo. Ja jednak, jako dowódca decydowałem. I tu właśnie następuje ciężka walka z samym sobą. Chodzi przecież o życie ludzkie, które możesz oszczędzić, ocalić. Stoją przed tobą bandyci, ale ludzie. Stoją, świadomi swej śmierci i targani przerażeniem /.../ Jakże trudno, jak ciężko jest powziąć decyzję w takich razach. Z jednej strony bowiem chodziło o życia ludzkie, z drugiej zaś o bezpieczeństwo innych ludzi i bezpieczeństwo sprawy." - na temat pojmania dwóch partyzantów z oddziału AL "Garbatego";


Dzieci były niewinne, ale rodzice działali z pełną świadomością. Dla marnych groszy sprzedawali znajomych i przyjaciół, którzy przecież też mieli dzieci i rodziców. Co robić? Jak postąpić? Czy wolno dla ratowania dziesiątków i setek ludzi zabić troje dzieci?! Czy wolno dla uratowania trojga nieletnich dzieci pogrzebać całą okolicę i przesądzić los kilkudziesięciu rodzin? Kto odpowie na te pytania? Jak pogodzić logikę i rozsądek, z uczuciem i sumieniem? - wyroku śmierci jaki zapadł na jedną z rodzin za współpracę z Niemcami;

Źródło:
Władysław „Żbik” Kołaciński, Między młotem a swastyką, wyd. „Słowo Narodowe”, Warszawa 1991;

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
1234
 

Wielki Wuj
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.631
Nr użytkownika: 4.636

 
 
post 27/04/2016, 16:46 Quote Post

Rozwałka wójta z Sobolewa
W pogodne przedpołudnie jednego z pierwszych dni czerwca wójt Maciejski jechał znowu do Gryzomina. Siedział na wozie obok znajomego gospodarza na przykrytej kilimem wiązce słomy. Milczał, ogarnięty dzisiaj wyjątkowo kiepskim nastrojem.
Gdy był już mniej więcej w połowie drogi, z żyta podniosło się naraz trzech młodych mężczyzn. Jeden z nich, imieniem Felek, podszedł i machając ręką zatrzymał wóz. Chłop, który trzymał lejce, spojrzał na nieznajomego ze zdumieniem i przestrachem, ale jednocześnie na twarzy jego pojawił się roztropnie domyślny uśmiech. Maciejski miał niewyraźną minę, ale powtórzył sobie w duchu, że wszelkie obawy są najzupełniej nieuzasadnione. Odniósł jednocześnie wrażenie, że podobną chwilę już kiedyś przeżywał, że nie jest ona dla niego czymś nowym. Uczucie to jakoś osobliwie go uspokajało, a nawet czyniło beztroskim. Wiedział przy tym z jaskrawą wyrazistością, że życie jego zmierzało do tego, by właśnie wydarzył się taki moment.
Czas, który dotychczas tak spokojnie w nim płynął, doznał naraz gwałtownego zahamowania. Całą istotę wójta przejął dotkliwy, w tej chwili właśnie brak czasu... Brak ten uprzytomnił mu się jako jakaś raptownie rosnąca granitowa skała.
Felek skinął ku niemu i powiedział krótko:
–Zejść z wozu!
Wójt zeskoczył z wozu chętnie, jakby do najbardziej poufnej rozmowy, ale w ręku nieznajomego zobaczył rewolwer i od razu stał się znów innym człowiekiem. Wszystko się w nim roztrzęsło.
–Kładź się na ziemię! – twardo, brutalnie powiedział do niego pobladły Felek.
– O Boże, mam się kłaść na ziemię i zaraz mnie zabiją... – począł mówić wójt z monotonnym pojękiwaniem, jakby skarżył się ludziom na nagłą udrękę, na boleść wymagającą tkliwej rady i opieki. – Mam się rozstać z tym światem, już nie będę widział tych lasów, tego słońca – toczył wokół dzikimi oczami.
Felek, który po raz pierwszy dokonywał egzekucji, miał w oczach obłąkanie. Piana wystąpiła mu na usta. Krzyknął znów tak przeraźliwie, aż ludziom włosy podniosły się na głowach:
–Kładź się natychmiast, skurwysynu!!!
Ale Maciejski począł wrzeszczeć jeszcze bardziej rozdzierająco:
–Dlaczego chcecie mnie zabić?! Ja jestem w porządku, ja jestem lojalnie usposobiony do władz, moja córka wyszła za mąż za niemieckiego oficera!!! – Raptem umilkł na sekundę i zaczął znowu krzyczeć spazmatycznie: – Co ja mówię!!! Pomyliłem się! A Niemców nienawidzę z całej duszy, ja to wszystko robiłem z strachu, żeby wojnę przeżyć!!! U mnie bywali partyzanci, ja im dawałem pieniądze, żywność!...
Śmiertelna bladość okryła twarz Felka, rewolwer latał mu w rozdygotanej ręce. Wydusił z siebie chrapliwy głos:
–Kładziesz się wreszcie, pijawko, szwabski pachołku?!
Maciejski rzucił się z desperacją na piach szosy i począł konwulsyjnie całować kamienie, wołając:
–Już leżę, już położyłem się na tobie święta polska ziemio, nie odrzuć mnie, łotra, który tobą wzgardził, który sprzedałem cię wrogowi... który...
Dalsze jego słowa zagłuszył huk strzałów. Roztrzęsiony Felek wpakował mu cały magazynek w tył głowy.
Zwymiotował zaraz na stronie, a potem opowiadał kolegom, że jeszcze sekunda, a „rąbałby” do wszystkich naokoło. Ostatnią kulę sobie by wpakował w łeb.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej