Salve,
w lutym b.r. wyszla praca Roberta Krasowskiego - "Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy" Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2012
Wojciech Mazowiecki: QUOTE
"Oto jak karykaturalnie wygląda nasza najnowsza historia polityczna, gdy jej analizę i ocenę sprowadza się do poziomu Jarosława Kaczyńskiego.
Próba zanegowania najnowszej historii Polski, choć w rozmiękczonej wersji prawicowej – oto czym jest książka Roberta Krasowskiego „Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy”. Powtarza on wiele, wydawałoby się, zużytych mitów. Krytykuje też prawicę, tyle że w sprawach dziś już nie do obrony – jak ocena rządu Olszewskiego czy bezwględność metod Jarosława Kaczyńskiego. Dając taki pozór obiektywności, stara się wytworzyć wrażenie świeżego spojrzenia.
Właśnie do tego przykłada najwięcej energii. Tam, gdzie czegoś się nie da udowodnić, gorąco przekonuje, że w historii III RP nic nie jest takie, jak nam się wydaje. Robi to stanowczo, acz z dużą ignorancją co do faktów. W efekcie stawia często sprawy na głowie – przede wszystkim wtedy, gdy na piedestał wynosi Lecha Wałęsę, co jest sprawnym zabiegiem marketingowo-publicystycznym (autor jest też wydawcą książki), ale wobec faktów – szyderczym i okrutnym."
pare recenzji et opinii:
Krzysztof Brzechczyn - http://publica.pl/teksty/od-zwyciestwa-do-przegranej - QUOTE
Trudno jednak zgodzić się ze stwierdzeniem, że polityka grubej kreski wyrządziła szkody jedynie Mazowieckiemu, czego najlepszym przykładem może być sromotna klęska premiera w wyborach prezydenckich. Nawet z obranego przez Krasowskiego punktu widzenia opisu wydarzeń w Polsce, czyli w kategoriach budowy stabilnej sceny politycznej, trwanie wybranego w kurialnych wyborach sejmu, podczas gdy wszędzie wokół w Europie Środkowo-Wschodniej odbyły się już wolne wybory parlamentarne było czymś nienaturalnym i anachronicznym. Warto wspomnieć, że wcześniej niż w Polsce (jesień 1991) wybory parlamentarne odbyły się w Albanii. A przecież polityka grubej kreski miała również - pomijany w opisie autora – wymiar gospodarczy, gdyż oznaczała co najmniej przyzwolenie na uwłaszczenie nomenklatury drogą afer i skandali gospodarczych.
...
Wydaje się, że te faktograficzne braki w konstrukcji narracji nie są przypadkowe. Postawa Wałęsy do rządów Jana Olszewskiego stała się bowiem dla prawicowej części sceny politycznej lat 1992-1995 papierkiem lakmusowym, obrazującym faktyczne zamierzenia polityczne Wałęsy, a właściwie ich brak, jeżeli pominiemy chęć utrzymania się przy władzy. O skłóceniu Belwederu z post-solidarnościową prawicą nie zadecydował brzydki charakter Jarosława Kaczyńskiego niszczącego, jak utrzymuje autor, wszystkich i wszystko na swojej drodze, lecz noc z 4 na 5 VI 1992. Notabene, autor w swoim opisie zupełnie pomija rolę mjr. Jana Lesiaka, byłego funkcjonariusza SB, który wykorzystując agenturalne powiązania prowadził – na mocy instrukcji UOP nr 0015/92 – działania dezintegrujące prawicowe i lewicowe środowiska polityczne. Widać zatem, że na słabości sceny politycznej w Polsce zaważyła również – wbrew temu, co zdaje się sądzić autor - polityka grubej kreski i brak lustracji oraz dekomunizacji, która umożliwiła byłym funkcjonariuszom SB takim jak major Lesiak gremialnie przechodzenie do pracy w UOP i uczestniczenie w rozbijaniu polskiego życia politycznego.
Wałęsie nie udało się przełamać nieufności i niechęci ze strony zarówno liberalno-lewicowego, jak i konserwatywno-prawicowego skrzydła obozu Solidarności, które wystawiły własnych kandydatów na prezydenta. W drugiej turze Wałęsa nie zdołał przekonać do siebie zrażonego solidarnościowego elektoratu i ostatecznie wybory wygrał Aleksander Kwaśniewski. Czy była jakaś alternatywa? Według autora był nią Wałęsa, który nieustannie „deklarował, że gotów jest wziąć na siebie całą odpowiedzialność za transformację i obronić jej szybkie tempo. (…) Oparty na Wałęsie system prezydencki był pomysłem na wykreowanie odważnego podmiotu modernizacji na całe pięć lat. To dużo, biorąc pod uwagę, że śmiała modernizacja trwała w Polsce niecały rok – przez kilka miesięcy za Mazowieckiego i przez kilka za Bieleckiego (s. 283-284). Jednak samo hasło „przyspieszania modernizacji” brzmi cokolwiek enigmatycznie: Polska i tak była liderem przemian w tej części Europy, a pewnych procesów nie da się po prostu, ot tak, przyśpieszyć bez wywoływania zgubnych następstw społecznych.
Reasumując, książka Krasowskiego jest pomnikiem wybudowanym Lechowi Wałęsie. Jest to jednak pomnik stojący na kruchym cokole. Nie dowiadujemy się bowiem z kart książki, jaki właściwie program proponował Lech Wałęsa, który w latach 1990-1995 wywierał największy wpływ polityczny na to, co się działo w Polsce. Wpływu, który posiadał nie spożytkował jednak w celu realizacji swojego programu. Nie było zatem żadnych gwarancji, że uczyniłby to, co przypisuje mu autor, gdyby posiadał więcej władzy i wpływów.
http://piotrsmilowicz.salon24.pl/ gdzie autor pisze - QUOTE
''Ta narracja różni się od tego, co o ostatnich 20 latach mówią zwykle obrońcy dorobku III RP. Ale różni się też od wersji, przedstawianej przez krytyków obecnego państwa, zwanych „zwolennikami IV RP”.
Krasowski przewartościowuje oceny wielu zdarzeń, jak np. upadek rządu Jana Olszewskiego, porażka prawicy w 1993 roku. Gloryfikuje niektórych polityków, potępia innych, ale lista nie będzie się podobała żadnemu z obozów. Wystarczy wspomnieć, że za najgorszych polityków minionego dwudziestolecia Krasowski uznaje m.in. Tadeusza Mazowieckiego i Jana Olszewskiego. Natomiast ciepłe słowa kieruje pod adresem m.in. Bronisława Geremka, Aleksandra Kwaśniewskiego, Leszka Millera, Jarosława Kaczyńskiego i przede wszystkim Lecha Wałęsy.
Teza o Wałęsie jako najlepszym polityku jest w narracji Krasowskiego chyba najbardziej kontrowersyjna. Bo pozostałe jej elementy są tyleż zaskakujące, co typowe dla tego publicysty, lubującego się w niekonwencjonalnych ocenach. Przede wszystkim jednak na ogół trafne.
Największa słabość dotyczy właśnie oceny Wałęsy. Na pewno wypada zgodzić się z generalną konkluzją Krasowskiego, że w latach 90. był jednym z niewielu aktorów sceny politycznej, którzy rozumieli politykę i chcieli ją aktywnie uprawiać (drugim był np. Jarosław Kaczyński). Można też się zgodzić, że ustrój prezydencki, do którego przez cały okres swojej prezydentury Wałęsa dążył, byłby najbardziej optymalny dla Polski w tamtym okresie. Bo najlepiej służyłby trudniej transformacji.
Krasowski chyba słusznie pisze też, że dziś prezydentura Wałęsy widziana jest przez pryzmat czarnej legendy, stworzonej przez jego rozlicznych przeciwników. Oskarżających go o to, że był „Bolkiem”, że obalił rząd Olszewskiego, że w celu rozszerzenia swojej władzy naruszał zapisy konstytucji, że nadawał sobie nie istniejące uprawnienia, że konserwował patologiczne układy w armii i służbach specjalnych.''
Daniel Passent:
QUOTE
"Pierwszy tom, zakrojonej na 3 tomy historii politycznej III RP, obejmuje okres od upadku PRL do zwycięstwa SLD (1995). Znakomicie napisane, wartko, z pazurem. Autor, konserwatywny publicysta (b. redaktor naczelny upadłego „Dziennika”), nie ukrywa swoich opinii, acz nie zawsze je uzasadnia. Traktuje politykę jako „grę”, słowa „gracz”, „gra”, „rozgrywa” powtarzają się często. Pasjonujące czasy (plan Balcerowicza, noc długich noży, lustracja), znakomite charakterystyki Wałęsy, J. Kaczyńskiego, Mazowieckiego, Bieleckiego, Balcerowicza, Geremka i innych. Pasjonująca lektura dla każdego zainteresowanego polską polityką."