Ktoś tu podał zanim wcięło posty JFK. Moim zdaniem bardzo słusznie. Jeszcze bardziej przereklamowany, niż wspomniany przeze mnie Monty.

Pamiętam serial am. traktujący o czasach kryzysu kubańskiego i jak Kennedy'ego przedstawiano jako myśliciela i człowieka czynu i wizji podczas tego zamieszania. Okazało się, że miał podane na tacy przez CIA wszystkie zamiary sowieckiego politbiura i nie ryzykował niczym.
Dodatkowo, najprawdopodobniej miał perwersyjne skłonności seksualne (nie chodzi mi o sprawę M.Monroe) Swego czasu wyszła w USA książka wspomnienia jednego z członków jego ochrony, gdzie było opisane, co wyprawiał z prostytutkami sprowadzanymi mu do Białego Domu. Był wielki krzyk dokoła tej książki, ale nie skończyło się żadnymi procesami o zniesławienie. Zreformował także amerykańskie szkolnictwo państwowe, które od tej pory jest w tragicznym stanie i na kiepskim poziomie.(NP.Ukończenie z wysokimi notami wielu uniwersytetów państwowych daje ludziom szansę na ubieganie się o przyjęcie do prywatnych typu Harvard, czy Princeton).

Jan Paweł II. Pewnie zaraz zostanę zlinczowany ale zaryzykuje. Przypisuje mu się obecnie coraz to nowe rzeczy jak obalenie komunizmu, ogromne sukcesy w prowadzeniu ruchu ekumenicznego, poprawienie losu biednych dzieci w afryce itp. Moim zdaniem jego wielkość wynikała tylko z jego medialności i z tego że słabnący kościół potrzebował ikony, idola za którym mogą zakamuflować afery, bogactwo i swoją niechlubną historie.

Choć to tylko jest „aż”.

jak by nie było Wałęsy, Jana Pawła II i Margaret Thatcher.

Ale społeczeństwo potrzebuje bohaterów stąd ten cały boom na Karola Wojtyłę i wyolbrzymianie jego roli.

Odnoszę raczej przeciwne wrażenie, ze jest niedoceniany.