Chciałbym Was zapytać o osoby dzięki, pośrednio którym znaleźliście się na forum. Opowiedzcie o swoich wrażeniach na lekcjach historii w podstawówce, liceum, a pewna część forumowiczów z gimnazjum. Podzielcie się wrażeniami z lekcji historii, jak były prowadzone, czy panie (panowie) byli dobrze przygotowani, czy mogliby Was zachęcić czy zniechęcić do historii. A kto z Was zawodowo zajął się historią? Studiował, uczy etc.... Czy to było dzięki szkole czy wbrew szkole. No i takie tam różne uwagi. Temat chyba nowatorski, bo takiego nie zauwazyłem na forum.
ja właściwie zainteresowałem się historią dzieki programom Wołaszańskiego jeszcze w latach osiemdziesiątych. Lekcje historii jakoś tak nie zachęcały do nauki, prowadzone były sztampowo, chociaż zawsze miałem z tego przedmiotu piątki.
Cóż, ja to nigdy nie zapomnę mojej pierwszej nauczycielki z historii w 4 klasie podstawówki . Potem nauczyciele się zmieniali - jednak nie byli tak dobrzy "jak ta pierwsza". Zainteresowaniem historią w moim przypadku nie wzieło się ze szkoły mimo, że w porównaniu do innych przedmiotów był to przedmiot, który lubiłam najbardziej (miałam same 6 - tylko nie mówcie, że się chwale . Kilka lat temu leciał serial o poszukiwaczach skarbów (chyba w 2000) - pomyślałam, dlaczego ja nie mogłabym być takim profesorem i łowcą skarbów hehe . Na początku liczyły się tylko skarby (dziś też są ważne ), potem zaczęło się zwiedzanie starych budynków zapomnianych przez turystów, muzea, książki, stare mapy oraz opowieści starszych ludzi. Swoją przyszłość mam zamiar wiązać z historią (studia itd). Nio i przy okazji będę alpinistą
Moje zainteresowanie historią nie zostało mi wszczepione przez nauczyciela, jednak muszę przyznać, że na mojej drodze miałem kilku ciekawych nauczycieli.
Chyba największą indywidualnością był nauczyciel w liceum, człowiek, który naukę historii i wiedzy o społeczeństwie traktował zdaje się jako hobby, bo pracował równolegle na kilku o wiele bardziej opłacalnych posadkach.
Właśnie dzięki temu traktował naukę bardziej w sposób partnerski. Nie wymagał za dużo. Prawdę powiedziawszy nic nie wymagał . Tematy, któreprzeprowadzał na lekcji zdecydowanie różniły się od tego co było w programie nauczania. Na przykład osiem lekcji pod rząd uczyliśmy się dokładnej historii religii takich jak (uwaga: liceum, klasa I, żadnych rozszerzeń programowych): braminizm, hinduizm, dżinizm, etc. O wielu z nich wczesniej nawet nie słyszałem. No cóż, ale nie żałuję... Dały mi one więcej niż niejedna lekcja w stylu takich jak o partiach dwudziestolecia międzywojennego
Historią na poważnie zacząłem sie interesowac w liceum a zamiłowanie do niej wszczepił mi mój nauczyciel. Prowadzi kółko historyczno-militarne na które uczęszczam a oprócz mnie tylko 3-4 osoby . No i oczywiście wspiera mnie lieteraturą Ale jeśli chodzi o lekcje to mało wymaga moim zdaniem. Ponieważ jesteśmy klasą Mat-Inf-fiz nie przykłada wagi do ocen. A człowiek który ostanio walnął hasło ze w czasach napoleońskich była bitwa o Monte Casino ma 4 na półrocze ... ironia. Ale i tak go lubie
U mnie z nauczycielami to było różnie. W podstawówce od 4 do 6 klasy miałam nauczycielkę, która wspaniale potrafiła wykładać. Prawie wszystko pamiętałam z lekcji, mało czasu spędzając nad historią w domu miałam spokojnie 5. Poza tym lekcje były urozmaicone z dużą ilością ciekawostek. W gimnazjum miałam niezbyt dobrych nauczycieli lekcje z pierwszej, połowy drugiej i trzeciej gimnazjum po prostu były schematyczne i nudne. A teraz w liceum nauczyciel świetnie wykłada, opowiada bardzo dużo ciekawych rzeczy(często troche brutalnych typu: wszystkie metody przypiekania i palenia na stosie w sredniowieczu), ale często popełnia błędy rzeczowe typu: Kleopatre ukąsiła jakaś żmija czy żoną Kazimierza odnowiciela była Zbysława (chodziło o Dobroniege). Ale wbrew pozorom to czuje do niego odraze, dlaczego? w tej kwestii lepiej sie nie bede wypowiadać.
Moje zainteresowanie historią nie pochodzi od zadnego nauczyciela. Wzięła sie ona z mojego zamiłowania do archeologii. Bardziej orientuje sie w sprawach starożytnych niż w pozostałej części historii, dlatego moje plany wiążę tylko i wyłącznie z archeologią.
Jeśli chodzi o moich nauczycieli historii to powiem tak: w szkole podstawowej nauczycielka historii była jednocześnie wychowawczynią mojej klasy, więc do historii miałem stosunek pozytywny W liceum też nie mogę narzekać. Będąc w klasie mat-fiz na ustnej maturze zdawałem historię i poszło mi bardzo dobrze.
U mnie jest oryginalnie.
W podstawówce początkowo byłem z Historii najgorszy.
Jednak pomyślałem sobie, że należy od czasu do czasu otwierać książkę
Zaczęły wpadać 4-i. Niestety na olimpiadę Historyczną mnie puścić rzadną nie chcieli, bo byli tacy co mieli 5.
Następnie zacząłem się uczyć w Technikum Handlowym.
5 lat to więcej niż czteroletni ogólniak i trochę się nudziło. Nie wiedziałem co z sobą zrobić. Zaliczyłem kilka fakultetów historycznych. Wreszcie sobie pomyślałem... Może by tak zdawać maturkę z Historii? Uczyłem się naprawdę pilnie, bo podobało mi się to co robiłem. Nigdy nie zapomnę tych maratonów z Historią do 3 w nocy przy kawie i papierosku.
Nagle w nocy coś mi odbiło! Kurcze! Ja nie mogę żyć bez Ciebie Historio!Od tej pory czytam tylko książki historyczne. Jeszcze bardziej sie zmotywowałem, że dostałem piątkę na maturze z Historii
Chociaż na świadectwie końcowym miałem chyyyba dostateczny. Zszokowałem wszystkich!!!
Później sobie myślę...Co tu robić aby było przyjemnie i pożytecznie.
Poszedłem na Historię. Z tego względu, że miałem małe braki ze względu na swoją szkołę średnia, wybrałem ogólną! Kim będę dalej to się okaże.
Aha jak szedłem do szkoły średniej do rzucałem monetą.
YOOO!!!
a u mnie to totalny luzik.
licuem ogólne - profil historyczny. nauczyciel bez podręcznika jak dziecko we mgle. chcesz mieć piątke u niego? :
- gadaj nawet bzdety bylebyś wplatał między te bzdety czasami cos mądrego, i nie jąkaj się, tylko kłam spiewająco
- otwórz ksiązke i czytaj na głos, a jak spojrzy na ciebie to looknij na niego z wyrzutem
ale nauka i tak jest lekka, podręcznik sobie przeczytałem na początek roku, a potem luzik.
Pozatym postawione są dyżury zgłaszania sie na lekcje ( taki mały grafik do konca roku )
Od kiedy pamiętam historia zawsze była moim konikiem.Nauczyciele raczej dużego wpływu na to nie mieli.To był ten przedmiot na który chodziłem na luzie.
Pamiętam zdziwienie nauczyciela w podstawówce kiedy opowiadałem o powstaniu Chmielnickiego(prawie byłem na etapie czytania trylogi).W liceum na dzień dobry miałem plus, jako jedyny zdawałem historie na egzaminie wstępnym.Tyle iż miałem szczęście do nauczycieli-profesionalistów.Ale nie zająłem się historią zawodowo,ba nawet nie poszedłem w tym kierunku.Obecnie jest to moja jedna z większych pasji.Chociaż nie cała historia ".....nie żal mi Etrusków.....".
W podstawówce uczyła mnie taka babka, co jej nikt nie słuchał. Siedziała i mówiła do siebie. W gimnazjum miałem 2 nauczycieli. Pierwsza przed tym, jak zajęła się historią tańczyła w klubie go-go. Drugi nauczyciel był absolwentem KUL-u i ortodoksyjnym katolikiem. Ale go akurat lubiłem. Teraz w liceum mam taką młoda nauczycielkę, która chyba kompletnie nie wie o co chodzi . Zawsze na historie biorę jakies ksiązki albo gram w piłkarzyki z kumplami. Raz nawet wzięliśmy piersiówkę . Nauczanie historii pozostawia wiele do życzenia ... Ale i tak zawsze miałem 5 albo 6.
Podstawówka - historia była jedynym przedmiotem, z którego przyszło mi poprawiać się na koniec roku (chyba 5 klasa, poprawiałem sie na 5 ), ale jak tak sie lepiej zastanowic to juz wtedy lubilem ten przedmiot. Kobia byla calkiem wymagajca - jak na szk. pods.
Gimnazjum - swietna nauczycielka na koniec roku 3x6ka, niestety praktycznie wszystko wylecialo mi z glowy
Liceum - przypadkiwm (naprwade!) trafilem do klasy humanistycznej, a z przedmiotow stricte humanistycznych interesuje mnie praktycznie tylko historia wiec "skazany" bylem na nia Do tego w klasie mam kumpla, który tez zafascynowany jest starozytnoscia/sredniowieczem (i tylko nas 2 na 32 osoby :> w profilu hmnst. - wow ).
Chyba zgodzicie sie ze historia podrecznikowa jest jednak nudna :/
BTW Co sadzicie o serii "Człowiek i historia" (o ile sie z niej uczycie lub macie jakiekolwiek zdanie)?
Co do serii "człowiek i historia"-beznadzieja.Brak faktów,lanie wody,odnośniki z działu do działu-cała moja klasa jest wściekła na tych co książke tą spłodzili.
Nauczyciel...
w gimnazjum miałem nauczyciela antysemite."jak zrobić coś z niczego,dzieci? mydło z Żyda...".Żałosny człowiek,jak ktoś taki może pracować z młodzieżą.
inna sprawa że my(klasa)zachowaliśmy sie jak banda pentaków bo nikt nie zareagował prawidłowo,wszyscy milczeli.Baliśmy sie o oceny,przecież każda ocena to punkty na liście do liceum...
W podstawówce na pewno historią nie zainteresowała mnie nauczycielka... Sam nie wiem dlaczego tak mnie to interesowało. W gimnazjum nabrałem nawet wstręt do historii, ale w liceum wszystko zmieniło się o 180 stopni względem gimnazjum. Znowu zacząłem interesować sie historią i tak już zostało do tej pory
Pozdrawiam wszystkich interesujących się historią
Himen:
ja chyba nigdy nie zapomne swojego nauczyciela historii w trzeciej klasie gimnazjum. byl to chyba najbardziej luzacki, a jednoczesnie potrafiacy zarazic pasja do przedmiotu nauczyciel w calej Gdyni. jest dziennikarzem w jedenj z regionalnych telewizji, bral udzial w "Szansie na Sukces", gdzie otrzymal wyróżnienie za uklad choreograficzny (drugiego dnia mial w szkole owacje na stojaco, bo oczywiscie o 16 w niedziele wszyscy siedzieli przed telewizorami). jednoczesnie posiadal dosc duza wiedze historyczna i to wlasnie on na dobra sprawe "zarazil" mnie i nie tylko mnie zamilowaniem do historii
U mnie z tymi nauczycielami różnie bywało.
W szkole podstawowej historii uczyła mnie kobieta, która jednocześnie miała z nami biologię, plastyke, muzykę, prace techniczne i w-f. Nie znała sie niestety na żadnym z tych przedmiotów, a na historii chyba nie znała sie najbardziej.
W gimnazjum miałam za to naprawdę fajną nauczycielkę, potrafiła ciekawie opowiadać i zaraziła nas miłością do tego przedmiotu.
Teraz uczę się w liceum i znowu mam naprawdę dobrą nauczycielkę,z czego jestem bardzo zadowolona. Historia to mój ulubiony przedmiot i jedna z niewielu lekcji, na których się nigdy nie nudziłam.
Ja w 4 klasie podsatwówki kiedy mnie wysłano do szkoly historycznej dziwnie poczułem sie na lekcji historii . I w tej samej chwili wszysko co pani muwiła przetwarzałem na obraz jakbym tam był . W 4klasie i 5 miałem same 6 jakbym sie urodził do historii
Hmm, ciekawy temat
Kiedy poszłam do podstawówki, na pierwszej lekcji historii (4 klasa) byłam bardzo skupiona na lekcji. Chciała jak najlepiej zrozumieć wszystko, o czmy pan historyk mówił Jednak po jakiś 10 minut, znudziło mnie to
4 klasa - 4 na koniec z historii (czyli bardzo kiepsko ! )
W 5 klasie coś mnie olśniło. Nawet dokładnie nie wiem dlaczego. Było coś takiego, że pomimo tego że niezbyt lubiłam historię, baardzo lubiłam historyka Gadaliśmy po lekcjach i wogóle (i tak jest do dzisiaj ), i pewnego razu, zrobiłam mu "test" ze średniowiecza. Jakoś mnie naszła fascynacja J. d'Arc, więc większość testu była na jej temat.
W 5 klasie, stwierdziłam, że to najlepszy przedmiot w szkole W połowie półrocza, stwierdziłam, że nie mogę żyć bez historii
Od tamtego czasu czytam tylko książki historyczne A mój historyk, jest the best ! Zawsze po lekcjach gadam z nim na tematy historyczne, polityczne i takie zupełnie luźne też. KOCHAM HISTORIĘ !! NIE MOGĘ BEZ NIEJ ŻYĆ !!
Pozdrawiam
Historią zainteresowała mnie moja wykładowczyni tego przedmiotu dopiero w Technikum.
Potrafiła nie tylko zajmująco wykładać,ale umiała też stworzyć atmosferę której ulegali niemal wszyscy,a to przecież nie mała sztuka.
Historią zainteresowała mnie moja wykładowczyni tego przedmiotu dopiero w Technikum.
Potrafiła nie tylko zajmująco wykładać,ale umiała też stworzyć atmosferę której ulegali niemal wszyscy,a to przecież nie mała sztuka.
Historią zainteresował mnie przede wszystkim dziadek który zamiast bajeczek czytał mi Trylogię i Krzyżaków... Opowiadał mi o historii polski o szlachcie etc. Od tego czasu tak naprawdę się tym interesuje. Później mama dała mi "Bogowie groby i uczeni" Cerama i od tej chwili nie mogę bez niej żyć
Doszedłem do wniosku,że jesteśmy jak alkoholicy...
Wódko nie mogę bez ciebie żyć... Histoooorio....
Ja zainteresowanie historią zawdzięczam głównie ojcu (tata - sarmata ), który od najmłodszych lat raczył mnie opowieściami rycerskimi, względnie czytał mi na dobranoc Sienkiewicza. Nawet imię zawdzięczam Sienkiewiczowi, choć ze szczegółami nie zdradzę (lecz zapewniam, że nie jest to żeńska wersja Onufrego).
Rothar to Twoje ze Stanami to jeszcze male piwo, w koncu sa daleko Ja mam historie z rozbiorami : co prawda bylo to z 10 lat temu, jakos pod koniec podstawowki czy w polowie i na pytanie "Kto dokonal rozbiorow" uczen Maciej N. odpowiedzial z duma : "Niemcy, Rosja i Australia prze pani".
Mnie zaraził historią ojciec. W zasadzie czy zaraził to trudno powiedzieć. W podstawówce miałem bardzo fajną nauczycielkę, która potrafiła opowiadać, a to o czym opowiadała umiała pokazać na mapie. Kiedyś zachorowałem i nie było mnie chyba z miesiąc w szkole. Tata opowiedział mi wtedy wszystko co było na opuszczonych lekcjach. Spodobało mi się takie opowiadanie i pomyślałem, że skoro on tak potrafi to ja chyba też. Potem przyszedł czas technikum. Tutaj nauczyciel może i umiał opowiadac ale tylko jak widział zainteresowanie ze strony klasy. Chodziłem można powiedzieć do klasy artystycznej, która z historią miała tyle tylko wspólnego co z historią instrumentów. Potem poszedłem na studia.. wtedy myślałem, że to dlatego, że znałem historię i może rzeczywiście tak było na tle moich kolegów i koleżanek z klasy. Na roku różnie to bywa Wychodzę z założenia, że jak coś się zaczyna to powinno się skończyć więc skończę te studia (a przynajmniej mam taki zamiar..) ale swojej przyszłości raczej nie wiążę z historią. Chciałbym wrócić do już wyuczonego zawodu..
U mnie było jak w bajce. Od poczatku miałam fantastyczne nauczycielki historii.
W podstawówce zawsze miałam 6, teraz też nie jest gorzej. Lekcje są super. Realizujemy program do gimnazjum, a jednocześnie moja nauczycielka opowiada nam różne ciekawostki. Jest prawdziwą pasjonatką historii. Tym bardziej ją pozdrawiam.
No ludzie w podstawówce było świetnie. Lekcja się zaczyna przychodzi nasz pan Łysa Pała i zaczyna gadać od rzeczy. Podaje podpunkty i opowiada 50 min. gadania nikt nie słucha prócz mnie i kolegi z którym lekcje polegały na pożywianiu się, a on gada. Gada o wszystkim tylko nie o temacie lekcjii. A jak dochodziło do testu to wszyscy poniżej 4 a ja z kolegą 6 i 5
A gimnazjum to nie to samo. Tutaj nauczycielka tłumaczy i są normalne lekcje. Brakuje mi podstawówki i pana Łysej Pały. A powracając do niego to jeśli było słońce to wszystkich raziło odbicie od jego łysiny brakuje mi postawówki.
Miłością do historii zaraził mnie mój nauczyciel w gimnazjum, pan "Be". Ale zacznijmy od początku.
W podstawówce hiry uczyła mnie pani "Ce", jednym słowem żyleta, niewiarygodnie surowa i wymagająca. Trzeba było wkuwać wszystko na blachę. Nie przepadałam za historią, ale i tak zawsze miałam z niej 5 i 6
W gimnazjum wszystko się zmieniło. Trafiłam na ekstra-super-świetnego belfra, najlepszego w całej Warszawie! Pan "Be" sprawił, że historia jest moją prawdziwą pasją i właśnie z nią zamierzam związać swoją przyszłość
Pozdrawiam wszystkich wtajemniczonych
Historia w podstawówce uczył mnie GEOGRAFI pan od Histori i odrabiając zadania o 23.00 wyrobiłem sobie miłośc do tego przedmiotu, natomiast w gim 2 klasie ponownie miałem lekcje z moim starym znajomym, ale tym razem lekcje histori - stało się to sam co wcześniej z geografią. Wiele mu naprawde zawdzięczam pomógł mi spewnością rozbudzic moje zainteresowania, gdyż niewiem czy podołali by temu inni nauczyciele.
Obecnie LO no i mam świetną nauczycielke z histori u której 20 osób (na 30) dostaje banie, a ja wraz z kolegą Bartkiem po 5 Co najlepsze moja aktywnośc na lekcjach histori jest nie oceniona - częste zgłaszanie się na lekcjach to moja powinnośc.
Pozdrawiam wszystkie manaiakom lekcji hisotori
hej
Ja niestety ani w podstawowce ani do pol sredniej szkoly nie mialam zbyt dobrych nauczycieli.Próbowali obrzydzic historie jak tylko mogli:( Ale zaczelo sie od jekis tam konkursow wiedzy regionalnej:) a ze oprocz tego jestem molem ksiazkowym moje zainteresowanie jakos przetrwalo az do III klasy liceum kiedy to wreszcie pojawila sie normalna nauczycielka ktora obok wymagania i sensownie prowadzonych lekcji miala poczucie chumoru Uwazala ze z histori wiem najwiecej z klasy ale i tak mialam ledwo 4 bo zdarzaly sie na przyklad takie kwiatki jak podczas ogolnrj powtorki przed sprawdzianem z okresu zaraz po II wojnie św. kiedy to powiedzialam jej ze nie lubie komunistow i nie bede sie uczyla nic na ich temat na szczescie zrozumiala bo sama tez byla tego zdania Mimo wszystko na koniec bylo 5 matura tak samo ustnej nie zdawalam Ale niestety w zwiazku z przygotowaniem sie na studia mogla mi pozyczyc tylko ksiazki- ale i tak sie udało
na historii:
nauczyciel: dzisiaj pytamy z komunistów rok 44.
klasa przerażona.
n:ale będzie masakra. odpowie numer X (ja). No nie tylko nie on. Wiesz co, chciałem mieć zabawę, a nie cytaty z Marksa. Siadaj. 6 Zepsułeś mi humor. Kto następny?
Ja interesuję się historią od bodajże zawsze. Za osobę , która we mnie to zaszczepiła uważam mamę , która opowiadała mi o historii już w przedszkolu.
Na poważnie zaczęłem się interesować tym przedmiotem od ok.2 klasy podstawówki. Sam zaczęłem się parać tą nauką , i czuję że odkryłem wtedy mą pasję. Nauczycieli byli i są różni. W 4 klasie uczyła mnie polonistka. W 5-6 już historyczka, ale nie wspominam tego miło. Zawsze byłem wyrzucany za wiadomości "mądrzejsze od telewizora"
W gimnazjum jest już porządnie. Od 3 lata uczy mnie ta sama nauczycielka , również dodatkowo po lekcjach. Współraca miła , ale wiele się od niej nie dowiedziałem.
Wiedzę historyczną , mym zdaniem , należy brać z czytanych przez siebie lektur. Nie spotkałem nauczyciela - pasjonata. Może mi się kiedyś uda...
Wszystko zaczęło się od mojego Taty. To on zaszczepił we mnie żyłkę historyka. Opowiadał mi o Rzyminach, rycerzach, królu Arturze, o II wojnie światowe i o innych sprawach i za to chcę mu podziękować. Dziękuję Ci Tato.. Miałem wtedy 5-6 lat. Z czasem to we mnie dorastało. Kiedy poszedłem do szkoły ukazała się fajna gazetka "Wally poznaję historię świata". Zbierałem ją i do końca. Od 4 klasy dostałem wychowawczynię. Uczyła historii - postrach szkoły. Zrówno pod względem nauczania jak i imagu . Wtedy pasja do przeszłości trochę ucichła. Zresztą 4 klasa to przynudzanie. W połowie 5 zmieniłem szkołę i dostasłem fajowego nauczyciela (wygrał II miejsce jako najlepszy nauczyciel Bydgoszczy). Sekret jego sukcesu polegał na tym, że całe 45 minut ględził. Ale robił to tak ciekawie, że człowiekowi było aż smutno kiedy był ten upragniony dzwonek. Serio! Ponadto wcale nie robił sprawdzianów. Jedna kartkóweczka na semestr i to wszycho. Ja byłem dodatkowo aktywny dlatego nigdy nie bylem pytany. Laba skończyła się z zakończeniem 6 klasy. Gościu poszedł na emeryturkę. Nikt nie wiedział kogo dostaniemy. Po wakacjach przyszła kobieta od razu po studiach. Na początku dużo się od niej nie spodziewałem, ale potem było genialnie. Babka ma takie wyczucie. Podaje najważniejsze informacje, dodaje ciekawostki. Hista jest moim ulubionym przedmiotem, a una ulubioną nauczycielką. Chcę jej gorąco podziękować za to, że to ziarenko zasadzone przez mojego Tatę wydaje teraz największy owoc. Nie chcę się chwalić, ale dzięki niej nawet zacząłem pisać pracę o krucjatach. Teraz nie mam tak czasu na razie. I to dzieki jej osobowości a nie jej namowom.
O.K. To historia mojego zamiłowania do historii. Trochę kręta, ale tak to już jest POZDRO!
Ja moją historyczna pasje zawdzieczam mojej ukochanej Pani Profesor, z którą miałam przyjemnosc pracowac przez 3 minione lata gimnazjum. Dzięki niej poznałam czym jest HISTORIA. Zaraziła mnie swoim bakcylem, zawsze miala dla mnie czas, prowadzila ze mna historyczne dyskusje i odpowiadala na moje wszystkie pytania z niezwykla cierpliwoscia. Jestem Jej za wszystko niezwykle wdzieczna! Gdyby nie ona prawdopodobnie inaczej potoczyly by sie moje losy... A teraz, stalo sie, trudno mi wyobrazic sobie moje zycie bez historii... A byc moze to dopiero poczatek?!
Ja Wam powiem, ze tak naprawde oceny się nie liczą. Nie będę oryginalny i powiem, że najważniejsza jest wiedza, która posiadacie. Nieważne, czy masz dwóje, trójke czy szóstkę, ale najważniejsze w moim przekonaniu są wiadomości ( gadam, jak nie jeden belfer, ale to jest prawda. Uświadomiłem to sobie dopiero w połowie liceum i staram się od tamtej pory przyswajać jak największą ilość informacji. ).W tym roku czeka mnie matura, mam nadzieje, że z pozytywnym zakończeniem i oczywiście będę zdawal historie oraz wos na egzaminie dojrzałości .
Wracając do tematu. Kto mnie zaraził historią ?? trudno mi odpowiedzieć na te pytanie. Na pewno zainteresowania wzięły się po części od mojego ojca, który interesował się historią w czasach szkolnych, brał udział w różnych olimpiadach historycznych. Ale te zainteresowania zawdzięczam głównie sobie. Nie lubiłem sie za bardzo uczyć w gimnazjum, ale jakoś zawsze łatwo mi podchodziła historia. Lekcje zawsze były ciekawe ( raczej w 1 klasie gimnazjum i w podstawówce, bo później zmienił sie nauczyciel, który nie umiał tej wiedyzy sprzedać. Ktoś mądry kiedyś powiedział: " Z wiedzą jest tak samo jak z towarem, trzeba ją dobrze umieć sprzedać ). Obecnie w liceum mam bardzo dobrego nauczyciela, wymagającego, dobrego mówce, który potrafi przekazać wiedze oraz zaszczepić ucznia swoimi zainteresowaniami.
Tak zgadzam się z przedmówcą. Ale zauważ Ikts, że dla większości naszych forumowiczów historia jest czymś więcej, niż tylko przedmiotem, takim samym jak inne. A jak myślisz, dlaczego zapisali się na nasze forum???
P.S. Sorry za trochę off topic
Dla mnie powoli też historia staję się czymś innym, niż tylko kolejnym przedmiotem szkolnym. Jest to moje żródło pewnej fascynacji. Nigdy nie rozumiałem ludzi, którzy uczą się o jakichś grzybach,pierwotniakach na lekcji biologii. Dla niektórych te rzeczy sa zapewne bardzo ciekawe, ale nie dla mnie. Moim powołaniem jest jednak historia . Chce poszerzyć swoją i tak mała wiedzę historyczną . Dlatego m.in. zapisałem się na te forum .
W jednym się chociaż zgadzamy
Przypomniała mi się jedna hisotria. Nawet troche więcej histori, bo raczej takie zachowanie było na porządku dziennym. Kiedyś chłopi, mieli to do siebie, że byly bardzo uparci. Wybuchł konflikt pomiędzy sąsiadami. Dotyczył pługa. Jeden uważał, że pług należy do niego, drugi odwrotnie, że ta własnośc jest jego. Chłop nr 1 był na tyle uparty, że sprzedał całe swoje gospodarstwo, cały swój dobytek, aby mieć pieniądze na sąd. Ostatecznie chłop nr 1 wygrał proces z chłopem nr 2. Szczęśliwy z pługiem żyl długo i szczęśliwie.
@ Filip:
Można by zrobić nowy temat na takie bogate wspomnienia... ale póki co jeszcze off-topic:
A moja była katechetka (błe! to są typy! już lepsi księża, bo nie są dewotkami!), twierdziła, że wącha ojca Pio Tzn., ponieważ stygmaty ojca Pio nie wydzielały woni krwi, lecz fiołków, katechetka utrzymywała, że kiedy jest jej smutno i szuka pocieszenia, siedząc zatroskana w fotelu, nagle w nozdrza uderza ją słodki zapach fiołków... - i wie, że ojciec Pio jest z nią. Na moje pytanie, czy nie ma ona przypadkiem na parapecie fioletowych kwiatków w doniczce, odpowiedziała, że jestem Antychrystem; zauważyliście może coś takiego?
Innym razem była rozmowa o homoseksualistach. Stwierdziła, że pedofile to najstraszliwsi grzesznicy, ale nieco się zakłopotała, kiedy zauważyliśmy, że porównywanie homoseksualizmu do pedofilii to jednak przesada - ale nie dała się wytrącić z równowagi: "WSZYSTKO JEDNO!!! JEDNI I DRUDZY GRZESZNICY!!!".
Jeszcze innym razem opowiadała, jak w pewną niedzielę wróciła z kościoła, rzuciła się zmęczona na łóżko i chciała odpocząć. Jednak nagle usłyszała głos swego Anioła Stróża. "- Mirka! Idź na mszę! Idź na mszę do kościoła!" "- Ależ Aniele Stróżu, byłam już dzisiaj cztery razy!" "- Idź na mszę, Mirka, idź na mszę!"
Poszła, a na schodach kościoła znalazła podobno umierającą na cukrzycę dziewczynę, która, gdyby nie jej pomoc, zmarłaby...
Alleluja, alleluja.
Pozdr.,
Szwedzko-polski Antychryst G2A
Ekhm...Ostatnia historia była całkiem interesująca .A co do Antychrystów to też mamy TAKICH bo jescze moj były polonista tak twierdził o mnie.Najlepszy był fakt ze (wg sznownego pana mgr K ( pamietajcie po 'r' nie piszemy kropki)w naszej szkole działa sekta czy kołko satanistyczne na czele ze mna Gosciu jakies dziwne zboczenia zawodowe ma...i chyba dostaje orgazmu na słowo KORUPCJA(bardzo nas przed nia wystrzega i siebie oczywiscie też) A co do gł tematu to moja babka z historii to niezwykła kobieta:) Intligentna młoda miłosierna słucha metalu i jest bardzo tolerancyjna:)Ideał po prostu jak dobra przyjaciołka.P.S Nie mam żądnych pociagów do kobiet...
W podstawowce mial pewna pania ktora niezbyt mnie zainteresowala tym przedmiotem, kolejno byl fajny(super opowiadal) facet ktory jak oddawal prace robil z nich samolociki...Kolejno w liceum w 3 lata trzy rozni nauczyciele.Najpierw dziewczyna chyba swiezo po studiach w sumie byla ladna...,nastepnie facet 27letni = praca na lekcjach slowo w slowo z podrecznikiem wiec wszystko wyjasnia. Dopiero w ostatniej klasie dali nam super nauczyciela ktory opowiadal na lekcji jak najety mozna bylo spytac sie go o cos a on juz sie zapominal i opowiadal cala historie.Poprostu super gosc, zreszto jest radnym ,a wiodomo polityka + historia = maniak.Hmm to takze po jego lekcjach doszlem do wnisoku ze chce studiowac historie...i udalo sie..Polecam jego prace wydana w formie ksiazki "Marzenia o orle w koronie"
Pozdrawiam
Przez całą szkołę miałam dość oryginalnych historyków. Lepszych, gorszych, ale z każdym wiążą się wspomnienia.
W podstawówce nauczycielkę miałam dość marną. Była dyrektorką, więc połowy lekcji po prostu nie było. W gimnazjum pierwszy rok mieliśmy z prawdziwą entuzjastką przedmiotu. Facetka ciągle się śmiała i bez przerwy paplała (na szczęście ciekawie). Nauczyła mnie niewielu konkretów, ale zaraziła sympatią do historii. Potem przez dwa lata mieliśmy babkę bardzo konkretną i wymagającą, ale mówiła ciekawie i była całkiem miła. W liceum dostaliśmy sławnego w okolicy blizszej i dalszej PANA P. !!!! Postrach szkoły, ogromny, wiecznie skrzywiony facet, zawsze na czarni i zawsze z gumą. Legendy o nim opowiadali. Przed pierwszą lekcją trzęsliśmy się jak galaretki, ale okazało się, że nie jest tak źle. I nie było do końca roku. Wprost przeciwnie. Facet wymagał dużo, ale nie trzbea było się stresować przed każdą lekcją. Klasówki wymyslał takie, że...hoho, ale nie pytał bez zapowiedzi, a jak już ktoś dostał z tego sprawdzianu dobrą ocenę, to miał pewność, że zasłużenie. I lekcje też ciekawie prowadził. Nie ciągał nas za języki tylko wykładał, krasząc czasem suche fakty jakąś mniej lub bardziej pikantną anegdotką . Nie zawsze był sprawiedliwy, ale poza tym wad miał mało Niestety, zalazł za skórę naszemu wychowawcy, a on się postarał o zmianę historyka. Na historyczkę. Kobiecina ma jakieś 30 lat, do tego zero poczucia humoru. Jest właściwie dość miła, ale tragicznie nudna. Traktuje nas jak dzieci i jest zachwycona aktywnością kilku kolegów, popisujących się wiedzą godną 3 klasy podstawówki...Ehhhh, byle do matury...
Ja w podstawówce miałem beznadziejną historyczkę - tylko pytała a uczyć się miliśmy sami z książki(beznadziejnej z resztą).Natomiast w gimnazjum mój historyk(wychowawca na dodatek)umie mówić. Można słuchać go godzinami i się nie nudzi. Facet poprostu ma podejście i powołanie. Dzięki niemu zainteresowałem się historią .
No ja niestety w podstawówce miałem fatanlnych nauczycieli z historii,mogę śmiało stwierdzić,że w ponad 50% sytuacji wiedziałem od nich wiecej
Moja przygoda z historią zaczeła się przede wszystkim od Age of Empires czyli gry strategicznej.Dalej przechodziłem kolejny gry strategiczne,później przyszły ksiązki i programy dokumentalne:) I tak oto znalzłem się na forum:)
Na szczęscie teraz mam genialnego nauczyciela z hisotrii,i mimo że wymaga bardzo dużo(zresztą nie ma sie co dziwic jestem na humanistycznym) to bardzo go szanuje i naprawde wiele mnie nauczył.
Dziś raczej nie będę miał sposobności na długie wywody na temat moich nauczycieli historii, pozwolę sobie tylko na przytoczenie powiedzenia mojej prof. od historii i wiedzy o społeczeństwie:
"Myślałam, że na prawo ode mnie może być już tylko ściana. Myliłam się. Jesteście jeszcze Wy."
Moja 1 nauczycielka historii w klasie 4 była typową polonistką(uczyła i była wykształcona polonistycznie)
2 nauczycielka od historii która mnie uczy do tej pory(6 klasa szkoły podstawowej) jest świetna!!!!!!!!!!!!!!!!poprostu
no cóż............
powołanie.heh
moja nauczycielka historii jest świetna I historią sie dzieki niej zainteresowałam O. xD
Moja babka z podstawówki była fajna, ale troche staromodna i przedszkolna, mówiła mi, że będę historykiem, ale szóstki nie dała... W gimnazjum mój wychowawca był historykiem, tylko ja się interesowałem tym, o czym mówił, powiedział mi też wiele ciekawostek z historii, wysyłał na różne konkursy... Teraz w liceum moja babka widzi, że mam zainteresownie historią, i z początku trochę to ignorowała, zapomniała mi powiedzieć o olimpiadzie historycznej, więc nie poszłem, a o "Losy zołnierza..." musiałem się sam dopytywać, ale ostatnio nawet dała mi po sprawdzianie przeczytać w "Mówią wieki" o klęsce Niezwyciężonej Armady... A jak na historii się o coś pyta, a nikt nie wie, to zawsze pyta się mnie, a ja jako jednyny ratuje honor klasy, notabene humanistycznej...
Ja chyba tak wbrew wszystkim i wszystkiemu... fajnego nauczyciela miałem tylko przez dwa lata, w rodzinie same ścisłe umysły - a mnie to jakoś samo zafascynowało. W gimie trafiłem na nauczyciela który katował nas sporą dawką dat, ale za to miał ograniczony zasięg wzroku no i np. mylił walkmeny z dyktafonami ("Wy, z tymi dyktafonami na uszach...")
Ja tam oprócz 2 lat w ogólniaku z dobrym nauczycielem, to w szkole miałem same przeszkody w dowiedzeniu się czegolkolwiek. Na szczęście mam nachalnego wujka historyka, który postanowił zadbac o mój korzystny wynik na maturze. Lekcje z nim, to już prawdziwa przyjemnośc.
Ja w podstawówce miałem wychowawczynię historyczkę mówiła ciekawie wtedy wydawała mi się być bardzo oczytana teraz mam na to inny punkt widzenia ale nie zmienia to faktu że chyba od niej się po troszę zaczęło. W gimnazjum miałem historyka za wychowawcę - koleś wyglądał jak szef ruskiej mafii - umiał zaciekawić, walił anegdotki etc ale do konkursu z histy mnie wogóle nie przygotował, chodziłem na kółko i właściwie tam się zaczęło, żeby nie być gorszym od innych - byłem kompletnym ignorantem dat- zacząłem się tym interesować i teraz to jest już mój konik; w liceum trafiłem na wychowawczynię... z francuskiego. Jest głupia, daję sobie włazić na głowe, historyczka jest bardzo nudna, ja ją olewam ciągle, przez co mnie nie lubiła, trochę się to zmieniło po konkursach i jakichś osiągnięciach, ale to nie zmienia faktu że chcemy ją zmienić... pozdrawiam
Szczerze? Moi oboje rodzice to nauczyciele historii. Nie mam lekko. Tato specjalizuje się w XIX i XXw. a mama czasy Piastów. Dzięki nim zacząłem brać udział w konkursie "Losy żołnierza..." Ale nie jest źle. Mogę porównywać ich wypowiedzi, zdania różnią się oczywiście. Jednak to tylko korzyść dla mnie (nas) możemy długo dyskutować.
W gimnazjum mam zajęcia z historii z ojcem. Jednak do konkursu przygotowuje mnie mama, ponieważ tato ma wiele innych obowiązków.
Ja mam historię z Operonu, książka zrozumiała i wystarczająca może dla kogoś, kto jest na humanie tylko dla polaka czy WOS-u.
Witam
Ja zawsze natrafiam na nauczycieli którzy nie mają czasu, nie życze tego nikomu.Teraz jeszcze mam nauczycielke która uczy kilku przedmiotów(kto to widział angielski, historia,...)
Jestem z liceum
Moj nauczyciel z histori jest w sumie bardzo dobry gdy przychodze z lekcji nie musze sie w ogole uczyc bo wszystko wiem W podstawowce za to byla rzeznia ... na kazdej lekcji mielismy mapki i musielismy oznaczac co gdzie bylo (te mapki jeszcze takie zle skserowane)
Ja opisze jak moja nauczycielka wystawiała w tym roku ocen na koniec liceum . Pierwsza osaba miała w klasach 1 i 2 po 5 na koniec , a w bierzącym roku wychodziło jej 3 , a więc ona mu mówi no słuchaj ja nie
biore pod uwage ocen z zeszłych lat masz 3 na koniec ( w mojej klasie w tym roku oceny z historii znacznie się pogorszyły ) i tak po kolei wszystkim wystawia 3 i 2 aż doszła do mnie (nr 15) , patrzy na oceny i
mówi no słuchaj z tego roku wychodzi ci nawet 4 ale , że w zeszłych latach miałeś 3 i 2 to będziesz miał 3 , no nie myślałem , że mnie krew zaleje ona za wszelka cene chciała wszystkim na siłe poobniżac oceny , jednak w końcu mnie i klasie udało się wywalczyc wyższe stopnie .
hmmmmmm....Pani R Króluje-miałam swiatna nauczycielke w podstawówce........boską....można rzecz-rozkoszną!
Dzięki niej jestem kim jestem-DZiękuje!
P.SMoaj matmeatyca mawiała-Zmarnujesz sobie zycie ta historią-cóż nie miała racji-dopiero dzięki histori moje zycie kwitnie!
Podstawowka ... nauczycielka fajna nawet choc za bardzo jej nie pamietam .
Gimnazjum ... 3 lata gimnazjum 3 rozne nauczycielki .
- klasa 1: straszna jedza, choc młoda i ładna
- klasa 2: najlepsza nauczycielka jaka kiedykolwiek mnie uczyla chyba to ona zaszczepila u mnie zamilowanie do konretnego okresu historii a mianowicie Rzeczypospolitej Obojga Narodow. Ciekawie mowila i nauczyc potrafila nawet mojego kumpla ktory wczesniej bez mojej skromnej pomocy na klasowkach oblal by z 5 razy
- klasa 3: patrz klasa pierwsza choc ta juz nie byla taka mloda i nie taka ładna
LO... Czesto mam wrazenie ze wiem od niego wiecej na okreslony temat.. myli nazwiska, daty, fakty i to dosyc czesto ale ogolnie go lubie da sie pogadac.
Na szczescie skonczylem zanim mr. Giertych zadomowil sie w fotelu szefa MEN.
Ooo, mój historyk (i wychowawca do tego) to był straszny oryginał Strasznie zamknięty w sobie i niekomunikatywny, żyjący w swoim własnym świecie - i gdyby nie "pomoc" osób trzecich, nigdy nie wiedzielibyśmy np. o tym, ze maluje, i to całkiem nieźle! Ale mimo tego, że kompletnie nie posiadał talentu pedagogicznego, wspominam go baaaardzo pozytywnie
Pozwólcie że się pożalę
Od dwóch lat jestem już w tej zasranej szkole a nie byłem na żadnym konkursie. Mój nauczyciel już drugi w tej szkole zawias cały rok zapewniał mnie że weźmie mnie na pierwszy konkurs jaki będzie. Później dowiaduje się że bierze jakiś gostków którzy z historią mają mało wspólnego. A mnie "daje na listę rezerwową"
Sorry że takie emocje ale musiałem komuś to powiedzieć.
Moi nauczyciele historii. A wlasciwie same panie nauczycielki. Podstawowka - 3 panie - pierwsza rewelacyjna, pokochalam hisorie, sluchalam pani z otwartym dziobem. Pani druga - polonistka, z braku nauczycieli historykow - byla OK, choc, po pierwszej pani nic nie moglo mnie zadowolic. Pani nr 3 - totalna pomylka, nie sadze, zeby ona w ogole byla po jakiejkolwiek szkole wyzszej i miala jakiekolwiek predyspozycie do bycia nauczycielem, a o historii wiedziala mniej wiecej tyle, co i my wszyscy po przeczytaniu rozdzialu z naszego podrecznika. Szkola srednia - profil zupelnie nie humanistyczny, za to wychowawczyni od historii, ktora zalozyla, ze w klasie o takim profilu nie ma nikogo, kto interesowalby sie historia, wiec na swoich lekcjach kazala nam po prostu siedziec cicho i uczyc sie czegos innego, co bedzie nam bardziej przydatne
Ja miałem w mojej szkolnej karierze siedmioro nauczycieli od historii, pięć pań i dwóch panów. Nie trafiłem na nikogo zachwycającego, za to co najmniej jedna z tych osób nie powinna w życiu przestąpić progu szkoły. No ale żalić się nie mam prawa, bo moim prawdziwym nauczycielem był od samego początku mój Ojciec, historyk z wykształcenia, nauczyciel z wielką praktyką (choć już nie pracuje w zawodzie) i przede wszystkim - nauczyciel z zamiłowania.
A mój nauczyciel jak nauczyciel - mówi że Chrobrego koronował Jakub Świnka, to przecież normalne jest
Ponieważ jeszcze tu nie pisałam. Moim nauczycielem jest p. Tadeusz Ochenduszko. Może niektórzy kojarzą go jako autora bardzo szczegółowych i trudnych testów dla kandydatów na wyższe uczelnie lub kalendarium miasta Rzeszowa od jego założenia do dziś.
Człowiek wyjątkowo roztrzepany i nerwowy, ale z niesamowitą wiedzą. Naprawdę niesamowitą.
I z poczuciem humoru.
To może anegdotka (naprawdę nie potrafi pohamować emocji):
1) Na lekcji do mojej klasy (nota bene mat-fiz):
- No to już k***a m*ć jakaś patologia jest! Nie rozumiecie co się do was mówi. Zamknąć gęby! za takie zachowani to się albo daje po mordzie albo kopa w dupę!
2) Rozmowa toczy się o różnych profesjach:
TeDe (prof): Ja na przykład mam też uprawnienia do nauczania wf-u
Śmiech w klasie . (prof. jest chudy, niewysoki i łysieje, nosi okulary o grubych szkłach)
Dalej ta sama lekcja, ktoś z klasy:
- Ale profesor to zawsze wszystko wie. Nie myślał profesor o robieniu doktoratu?
- Nie miałem czasu.
- Dlaczego?
- Bo byłem zajęty robieniem uprawnień do nauczania wf-u.
Mieszane uczucia.Nauczyciel histori w liceum ogolnoksztalcacym.najpierw wojna z "panem profesorem".potem nagle okazuje sie ze jestem najlepszym uczniem.
Kilka lat pozniej" pan od histori" jest moim pacjentem.Wykrywamy nowotwor pecherzyka zolciowego- nieoperacyjny.Pacjent wyslanty do kliniki chorob przewodu pokatrmowego umiera.W prasie ukazuja sie nekrologi i mowy pochwalne o moim profesorze- wszystko jest zaprzeczeniem tegfo o czym rozmawialismy.
We wrześniu pójdę do klasy maturalnej i muszę przyznać, że to na co liczyłem uległo zmianie. Flegmatyczna historyca odeszła na emeryturę, a przejęła nas bardzo kompetentna i umiejąca zaciekawić nauczycielka. Bardzo efektywnie przygotowuje do matury, ale nie przeszkadza jej to w przekazywaniu różnych ciekawostek. Słowem większość in plus. Choć przez głośne zabiegi w szkole i inne pośrednie wyczyny naszej europejskiej klasy w liceum jesteśmy persony non grata .
W podstawówce mój nauczyciel z Historii to Artur Maśnik. Potrafił zapalić do tejże nauki(czyli tylko mnie). Nikt nigdy ciekawiej nie opowiadał o historii. No i jego poczucie humoru... Jak mój kolega przysypiał w ławce to potrafił go otrzeźwić kopniakiem w kant ławki. Pobudka natychmiastowa. Tego samego przy odpowiedzi przy wojnach polsko-szwedzkich chciał naprowadzić gdzie rozegrała się bitwa morska w 1627. Oczywiście to Oliwa, ale należało przejść przez kurs smażenia placków ziemniaczanych czyli patelnia....olej....oliwa?..
W gimnazjum pani Urszula Wawrzyniak. Bardzo wymagająca, chodziła po klasie z drewnianym wskaźnikiem. Jak huknęła w ławkę to klękajcie narody..
W liceum to pan Józef Sikora. Bardzo spokojny, stonowany, mało ruchliwy. Swym opowiadaniem potrafił uśpić, ale ceniłem go strasznie za więdzę i mądrość. Gdy był dyrektorem to siał w szkole strach. odpowiedzi u niego to zgroza połączona z dragawkami, bólem brzucha, poceniem nadmiernycm i pełnym pęcherzem. Przy nawet najmniejszym błędzie potrafił się wyśmiać powodując u ucznia poczucie winy za to że się nie powiedziało:jestem nie przygotowany. Lepsza była jedynka. Ale humor nieagresywny, inteligentny..Żadko wstawał z za biurko, tam bowiem stała czarna (kiedyś brązowa) zimna herbata z przed kilku godzin, pita do samego końca i co najwyżej wraz z książkami i dziennikiem przenoszona w inny rejon biurka.
Jest co wspominać.
W podstawówce była to Pani z dużym darem przekazywania wiadomości w ciekawy sposób. Siedzieliśmy na jej lekcjach historii z rozdziawionymi buziami. W VIII klasie zastąpiła ją kobieta, która wybijała mi z głowy archeologię, twierdząc, że to studia dla chłopców, bo trzeba ciężką łopatą machać
Ogólniak, klasa humanistyczna. Historyk, stosunkowo młody człowiek z tytułem doktora (jedyny w szkole). Historię lubił i to było widać, lubił nam też o niej mówić. Jednak nie zawsze miał siłę przebicia, a porażki uczniów odbierał jak własne. Bywało, że tłumaczył się poszczególnym tłumokom dlaczego musi im postawić ocenę niedostateczną.
Na maturze bardzo go zawiodłam. Nie zdałam przy pierwszym podejściu, mimo, że przez cztery lata nauki moje oceny oscylowały wokół 4-5. Egzamin poprawkowy też nie przyniósł rezultatu. Zacięłam się i już. Po roku, kiedy mój bunt wobec wszystkiego i wszystkich się skończył - zdałam z dobrą oceną zarówno egzamin pisemny jak i ustny. Dopiero teraz z perspektywy czasu mogę sobie wyobrazić co ten człowiek wtedy przeżywał, jakiego narobiłam mu bałaganu (tłumaczenia przed władzami szkoły, w wydziale oświaty etc). Mam nadzieję, że mi to kiedyś zapomni.
Jego dodatkowym atutem był fakt, że potrafił grać na gitarze i w czasach kiedy nie było to dobrze widziane zaśpiewać w klasie półgłosem "I Brygadę". Dziewczyny - a klasa głównie żeńska była - padały na kolana !
I jeszcze jedno, mimo, że kochał historię realnie patrzył na życie (co w przypadku nauczycieli tego przedmiotu nie jest częste). Kiedy oświadczyłam, że chcę zdawać na archeologię, uśmiechając się powiedział mi, że po tym też można otworzyć kiosk z warzywami. Na archeologię wprawdzie nie poszłam, mimo że zdawałam, ale to poniekąd "wina" mojego profesora z ogólniaka, że poznałam Cywilizacji Śródziemnomorskiej, gdzie o większości wykładowców mogę się wyrażać tylko w superlatywach .
Oby wszyscy mieli takich nauczycieli historii, jacy się mi w życiu trafili
W szkole podstawowej miałem od historii taka jedną babę wredną - matka musiała zaświadczenia do szkoły przynosić, ze sam odrabiam zadania domowe (dokładniej natenczas to były mapki), bo nie wierzyła . Raz mi się przychrzaniła, ze na mapce Imperium Rzymskiego mam narysowane prowincje... i uznała to za błąd.
W ogóle przychrzaniała sie do wszystkiego i wszystkich.
Taka to była dziwaczka
Za to w technikum w ogóle pierwszą lekcję jaką tam miałem to była historia
Babka w porządku, jak się człowiek starał to się nie naprzykrzała (jak się nie starał, to w gruncie rzeczy też). W ostatniej klasie z historią (znaczy się w trzeciej) byłem z nią w takich dobrych stosunkach, ze przymknęła oko na to, ze na ostatniej kartkówce napisałem, ze w Poczdamie uczestniczył Roosevelt i Churchill
Moja nauczycielka historii w podstawówce posiadała niesamowitą zdolność przekazywania wiedzy i egzekwowania jej.Właściwie miejsce pod mapą,gdzie zwykle stała i nauczała było jak scena teatralna Tyle ekspresji nie znalazłam do tej pory w nikim innym...tym bardziej,że nadszedł czas gimnazjum i teraz lekcja wygląda tak,jakby sala była zalana wapnem,a wszyscy obecni,wraz z "psorką" powoli pod nim umierali:(
Miałem dwie profesorki z historii. W podstawówce to była świetna nauczycielka, wykładała znakomicie i bardzo ciekawie. Miała jedną wadę. Była strasznie prokomunistyczna. W szkole średniej naszą historyczką była"Żabcia". Lączniczka AK, żołnierz Powstania Warszawskiego. Często dawała się "dryfować". Ale nauczycielem była wspaniałym. Wklasie było nas czterech chłopaków, reszta dziewczyny. Wzięła naszą czwórkę kiedyś na zaplecze, i dała nam wiersz "Ziutka" do przeczytania. Tytuł "Czerwona zaraza". A było to w 1979 roku. Na zakończenie dodam że zmarła niestety w lipcu 1980 roku tuż przed powstaniem Solidarności
Moja nauczycielka z podstawówki była fajna, ale pamiętam ją głównie przez fakt, że pewnego pięknego dnia mapy posypały się jej na głowę... w gimnazjum na historii się spało... ale teraz trafiłam na pasjonata, facet aż podskakuje gdy mówi o nawet o australopitekach i co lekcję puszcza nam na do widzenia odpowiedni utwór Kaczmarskiego (ostatnio była np. Pompeja).
Podstawówka-niewypał-hiostorii uczył mnie pan, który jednocześnie wykładał technikę..później tez przyrodę, plastykę i w-f...
Gimnazjum-hmm troche mniejszy niewypał, czyli polonistka, która w pewnym momencie zabrnęła w taki ślepy zaułek, że poprosiła mnie żebym czasem nie wybuchnęła smiechem na lekcji jak walnie jakąś głupotę (chociaż mi sie to nigdy ale to nigdy nie zdarzyło więc nie wiem dlaczego sie tego obawiała)...i wyznała, że zrobiła sobie aplikacje z historii tylko po to żeby mieć w przyszłości pewniejszą pracę. Takie zestawienie= nauczyciel bez pasji, który na lekcji referuje Ci podręcznik i nie ma zielonego pojęcia o jakichkolwiek informacjach wykraczających poza niego.
Liceum-Mój historyk, mój wychowawca- w końcu cos godnego uwagi, duża wiedza, prawdziwy humanista i na jego lekcjach nigdy nie można sie nudzić...zawsze kogoś opiepszy(na żarty oczywiście) i nawyzywa od zdrajców za piątkę z fizyki czy coś... Fajnie jest.. No i oczywiście wiedze ma, o czym już wspomniałam-dawny laureat Olimpiady Historycznej...
W podstawówce miałam 2- o jednej lepiej nie wspominać, bo oceny dostawaliśmy za robienie w domu zeszytu ćwiczeń (czyli przepisywanie podręcznika). Potem dwa lata miałam taką, która sprawiła, że polubiłam historię tak naprawdę- minusem był brak notatek, bo zapisać kazała temat i nauczyć się z książki, ale na lekcjach bajecznie opowiadała- z pasją w głosie. Przyszło i gimnazjum. Na historii 3/4 czasu było godziną wychowawczą, potem notatka podyktowana szybko i testy trudne cholernie co jakiś czas. Opowiadać Pan wychowawca nie potrafił na lekcji- z upływem czasu zdaję sobie teraz sprawę, że po prostu nie daliśmy mu dojść do głosu nigdy tak naprawdę, bo taką klasą byliśmy krnąbrną. Ale chodziłam jakiś czas na kółko historyczne i tam dopiero widziałam, jak dobrze ten nauczyciel potrafi uczyć i jak zainteresować przedmiotem potrafi. Przyszło i liceum- a właściwie 2. W jednym stawiano na wiedzę i generalnie wojny, wojny i jeszcze raz... wojny. W kolejnym -a właściwie obecnym- jest fajnie. Nauczyciel (ironia losu- wychowawca)dobrze opowiada i tłumaczy. Na razie mój zapał do tego przedmiotu nie zgasł, chociaż nie jedną próbę przeszedł. Zdecydował też w dużej mierze o wyborze profilu w liceum. Moim zdaniem- do nauki historii potrzeba pasji. Zarówno uczeń jak i nauczyciel muszą to lubić i tyle. [FONT=Arial][FONT=Times][I]
O nauczycielu z podstawówki wolę sie nie wypowiadac. UCzył tej historii ktorej niepowinien <czyli katyn wina niemcow ;oczywiscie niedoslownie ale zawsze szlo to tak zrozumiec i nietylko ja tak to rozumowalam>. A do etgo za byle co dostawalo sie pozytywne oceny. Wtedy nielubialam historii. Teraz mam tak naprawdę 2 nauczycieli historii. Jedna to pani historyk u której widac iż historia to jej pasja i to co robi to lubi. Przekazuje bardzo dobrze swoja wiedzę innym choć bardzo szybko mówi <hihi> ale zrozumiale. Zaś drugi z moich obecnych nauczycieli. Również historyk z zamiłowania ale trochę odmienny od wyzej wpomnianej pani. Jest troszkę anemikiem. Mowi powoli i duzo no i oczywiscie wszystkiego wymaga zebysmy znali perekt. Tak jak on. Ja sadze ze to dobrze i moze znajdzie sie jeszce pare osob takich ale w szole ten nauczyciel ejst znienawidzony przez uczniow za to ze tyle tej historii wymaga. JAk narazie to tylko niemiło wspominam nauczyciela z podstawówki a erszta to wspaniali historycy ktorzy potrafia przelozyc na innych swoja wiedze.
A mnie zamiłowaniem do historii zaraziła moja nauczycielka, która jest pasjonatką. Na lekcjach nie dyktuje dennych notatek, których trzeba się wykuć na przysłowiową blachę. Niestety tak robi dość dużo nauczycieli i tak też robiła moja nauczycielka w gimnazjum.
Więc moja nauczycielka historii nie każe nam przez 45 min. pisać, albo spać. Ona po prostu ciekawie opowiada i nie wiem jak to powiedzieć ale kipi z niej taka peeełna pasja .
To właśnie dzięki tej pani mam zamiar za niedługi czas studiować historię.
Pozdrawiam
ja nie natrafiłem w podstawówce a ni w techniku na nauczyciela pasjonata aby mnie uczył. W technikum była jedna profesorka z dużą wiedza ale mnie nie uczyła ale chodziłem do niej poza lekcyjne zajęcia przygotowyjące do matury. Pasjonatów dopiero spotkałem na uczelni.
zainteresowanie historią zawdzieczam dzieki gierce Settlers IV i Anno 1503 ale nie tylko dzieki temu czytalem ksiazki historyczne od 5 roku zycia
U mnie z historia zawsze bylo w porzadku, w podstawowce byla fajna babka ktora wykladala w sposob dosyc ciekawy, po przejsciu do gimnazjum rowniez natknelam sie na kobiete ktora potrafila wkrecic Cie w temat.
a w liceum to nie bylo juz tylko uwielbienie historii, ale milosc. Mam super nauczyciela, ten to potrafi dotrzec do czlowieka, widac ze pasjonuje sie swoja dziedzina, takie rzeczy sie czuje:) przez niego przychodze do szkoly na te ostatnie godziny w planie, nawet jak jestem chora:P
Jako jedyna zdaje mature z historii w swojej klasie, w sumie nie dziwie sie bo to klasa o profilu biologiczno-geograficznym:D ciezko jest bo nadmiar nauki z biologii nie pozwala mi rozwinac skrzydel, ale w trzeciej klasie olewam wszystko i biore sie tylko za historie <3
Jutro dostaniemy wyniki ze sprawdzianów [Historia Polski z XVII wieku-wojny z Kozakami, Turkami, Szwedzami i Rosja].. boje sie ze 4 dostane =|
Ja w podstawówce miałam dwie historyczki - jedna nie potrafiąca nic - chyba tylko dyktować podręcznik. Druga Pasjonatka - mówiliśmy na nią Wezuwiusz od koka jaki miała na głowie. Ponad to mówiła takim głosikiem, że gdyby klasa hałasowała to nic by nie usłyszała.
Szkoła średnia to trzech historyków:
1) Pasjonat z ogromną wiedzą wymagający trochę więcej niż tylko wiedzy z podręcznika. Za to go lubiłam. Poza tym śmieszny gość - potrafił kreślić na sprawdzianie nawet swoje pytania, i zostawiać notatki np. "Jakby to pies zjadł to by się wściekł" lub "Jakby to pies zjadł to by się o budę zabił":respekt:. Postrach dla tych, którzy się nie uczyli - ja z nim miałam dobrze
2) nauczycielka - powiem krótko totalna pomyłka - dobrze, że uczyła nas tylko jeden semestr
3) Znów facet - znów z wiedzą. Niestety był tak zakręcony, ze potrafił 3 lekcje przegadać o tym samym. A ponieważ tylko mi się o nie podobało musiałam dostosować się do grupy i nie wyprowadzać go z błędu.
Tak naprawdę to pęd do historii wziął mi się z sensacji XX wieku
U mnie pasja zaczęła się od podstawówki. Moja była im. Józefa Piłsudskiego. Corocznie organizowane były turnieje z wiedzy o Piłsudskim. Od tego się zaczęło...nauczyciela miałem wspaniałego...tak potrafił nawijać o historii, że nie dało się go nie słuchać. Niestety w gimnazjum trafiłem na taką nauczycielkę, która nie miała zielonego pojęcia o historii, a jedyne co robiła to czytała podręcznik i opowiadała nam jak to było na wakacjach na Majorce, albo jakiś innych Balearach oraz mówiła, że nie ma pieniędzy nażycie. Tyle pamiętam z historii w gimnazjum...
Niezły cyrk się zrobił w liceum...jestem dopiero w II klasie, a mamy już trzeciego nauczyciela, który zapowiada,że w przyszłym roku przechodzi na urlop zdrowotny. Ale jeśli chodzi o jego kompetencje to niewątpliwie jest to najlepszy nauczyciel historii, jakiego Polska zrodziła.
Zainteresowanie historią odzidziczyłem chyba po ojcu(historyk). Nauczyciele: w podstawówce- super historyk, notatka 3 punkty, 40 min opowiadania, ekstra lekcje, najlepszy dotychczasowy nauczyciel
w gimnazjum- wychowawczyni, uczyła historii, lekcje mogły być, w sumie sporo się dowiedziałem
liceum-jestem w 1 klasie, a już mam 3 nauczyciela, pierwsza była baba, kiepska, bazowała tylko na swoim zeszycie, potem jej mąż w sumie mógł być, fajnie żartował, tylko te 5 stronne notatki, teraz 3 nauczyciel,niestety też dużo dyktuje, ale opowiada fajne szczegóły i generalnie jest interesującao.
To ja opowiem o swoich wrażeniach. W podstawówce-zero talentu, nie wiem, co ona tam robiła. Większość wiedzy wyniosłem od dziadka. Gimnazjum-na początku wydawało się, że będzie dobrze. Aktualnie przerabiamy DWS i to, co widzę potrafi załamać. Kiedy udowadnia nam, że tzw. koktajl Mołotowa był "nadzwyczaj skuteczną bronią", Luftwaffe miała Enigmy w samolotach w czasie BoB a pod koniec wojny Rosjanie mieli gigantyczną przewagę technologiczną... Ostatnia ławka, środkowy rząd zwija się ze śmiechu. Czasem bywa to zabawniejsze nawet niż religia, ale to już do omówienia w innym miejscu... W każdym razie trafiła mi się osoba nie uznająca swoich błędów, mszczącą się za ich poprawianie... Ostatnio dostałem 2 za to, że powiedziałem o wymontowywaniu radiostacji z P-39 dostarczonych do CCCP w ramach Lend-Lease'u.
Ja mam(jeszcze tylko do końca roku szkolnego ) naprawdę dobrego nauczyciela. Uczył mnie cała podstawówkę(4-6) i gimnazjum(1-3). Facet jest naprawdę świetny- całą lekcję nawija, tak, że jak ktoś che to może się naprawdę dużo dowiedzieć, mówi na poziomie studiów (w sensie przerabia materiał do gimnazjum, ale wtrąci wiadomość o wynikach najnowszych badań na dany temat i jakąś ciekawostkę, która na studiach jest już wymagana), ciekawie opowiada, a nie tylko rzuca punkty i hasła do zeszytu Ja jestem słuchowcem i w związku z czym zapamiętuję wszystko(no prawie),co powie. Od 4 klasy podstawówki mam 6 na koniec roku. W ogóle jest genialny, pisze książki i potrafi zainteresować historią
Mój brat jest nauczycielem historii...poniekąd on mnie wciągnął..., chociaż wcześniej samo z siebie interesowało mnie to. Jednak ...zaważył na to jego wpływ oraz jego opowiadania:D nie żałuję
Dużo wie ... niewiele wymaga ... źle,źle i raz jeszcze źle
U mnie to było tak. Cała miłość do tego przedmiotu zaczęła się w 4 klasie. Uczyła mnie wspaniała starsza pani, która mnie "zaczarowała". Czasy podstawówki wspominam wspaniale. Same 5,6, żadnej 4. Potem w 1 klasie gimnazjum poznałam wspaniałego nauczyciela, którego wręcz pokochałam. Wspaniale wspominam z nim lekcje, jego opowiadania, bajeczki itp. Miałam u niego same 5. W 2-giej klasie gim. Mój wspaniały nauczyciel- po którym tak beczałam, że rodzice na wakacje musieli mnie zabrać do Krakowa, żebym przestała- odszedł do innej szkoły i dostaliśmy taką wiedźmę, że szok. Znienawidziłam historię, miałam z nią nawet sprzeczkę. Poszło o mojego byłego nauczyciela, ale nie chce o tym mówić. W 2- giej gim utrzymałam jeszcze 5, bo do kłótni doszło pod koniec roku. W 3 gim. wiedźma się zemściła i niestety miałam tylko 4. Złożyłam papiery do liceum, gdzie odszedł mój ukochany nauczyciel, na rozszerzoną historię i akurat dostałam się do klasy którą on uczy. Byłam najszczęśliwszą uczennicą na świecie, ale do czasu. Zauważyłam, że on się strasznie zmienił. Program w liceum mnie dobił. Mam teraz tylko 4, ale i tak się cieszę, choć, niestety nauczyciel odradził mi rozszerzoną maturę, ale podstawę zdaję na 100%. Mam nadzieję, że dobrze zdam w tym roku maturę i dostanę się zaocznie na historię na UWM, bo to moje największe marzenie.
Pierwszym nauczycielem historii były książki i notatki mojej o 18 lat starszej Siostry. Chodziłam za znacznie starszym Bratem i prosiłam aby pokazywał mi literki. Tak więc w wieku 3 lat dość płynnie czytałam i zabrałam się za "Eneidę". Podstawówka historia, ot jeszcze jeden przedmiot. Liceum pierwsza klasa - ta kobieta robiła wszystko abyśmy znienawidzili ten przedmiot. Dostałam na półrocze tróję, ocena z sufitu, nigdy nie byłam pytana. Wstałam i bezczelnie zapytałam się: trzy? w takim razie jak pani ocenia swoją wiedzę. Zaczerwieniała się i podwyższyła mi ocenę. Potem rok 1982 r i wylatuję ze szkoły z dwóją z zachowania , mam coś w rodzaju wilczego biletu, jestem niepełnoletnia więc po pewnym czasie kończę liceum wieczorowe. Tu spotykam fantastycznego człowieka, Pana profesora Szmyda. Nikogo historia nie interesuje, na wykładach nikogo nie ma więc mam indywidualny tok nauczania. Cudowne lekcje, (program nie liczy się, egzaminy to formalność), ciągłe dyskusje, przeskakiwanie z tematu na temat. Pan profesor uwielbiał złoty wiek XVI, ja starożytność więc na nudę nie mogliśmy narzekać. Tym bardziej, że rozmawialiśmy o tematach nawet w końcówce PRL tabu czyli Katyniu, Żołnierzach Wyklętych. Rozmowy z Profesorem Szmydem to najcenniejsze wspomnienie z mojej szkolnej przeszłości.
Pamiętam rok 1993 , historia w ten czas była drugim do wyboru przedmiotem pisemnym na maturze. Pamiętam ,że z całej klasy (szkoły)sam zdawałem ten przedmiot. Nadmieniam ,ze było to w technikum elektrycznym w zmniejszonym wymiarze godzin z historii.Temat pracy był bardzo a propo's ,, Polska za pierwszych Piastów"... A potem to już studia.
Moja nauczycielka w podstawówce potrafiła ciekawie opowiadać i zainteresować lekcją. Ale jeszcze wtedy nie ciągnęło mnie zbytnio do tego przedmiotu. W gimnazjum (klasy I-II) byłam jedną z najgorszych z historii. Nauczycielka wymagała dużo, mieliśmy klasówki opisowe, ale na lekcji raczej nie korzystaliśmy z podręczników- opowiadała. Na początku III klasy wpadła mi w ręce książka szpiegowska z czasów II wojny światowej i potem jakoś poszło. Tata mi bardzo pomógł, przez opowieści rodzinne bardziej zainteresował tym wszystkim. Stwierdziłam, że historia jest świetna. Do tego doszło przekonanie, że jak sobie nie wybiorę jakiegoś przedmiotu w szkole, który naprawdę lubię to zwariuję. Potem przyszło liceum, dodam, że byłam w trzech (tak wyszło, najpierw się przenosiłam, następnie przeprowadzałam). W każdym inny nauczyciel, ale ogólne wrażenie jest takie, iż w szkołach średnich są nauczyciele z pasją. Obecnie mam genialnego historyka, a lekcje z nim jeszcze pogłębiają moją fascynacje historią. W sumie to już sobie bez tego nie wyobrażam życia, ciągle książki historyczne, filmy, słuchowiska itp.
Jeśli chodzi o studia to nadal zastanawiam się. Być może pójdę na dwa równoległe kierunki, a wtedy jednym z nich będzie historia
Pierwszej nauczycielki z podstawówki nie pamiętam, w piątej klasie miałem wyjątkowo średniawego nauczyciela. Pasją zaraził mnie ojciec wprawdzie już wcześniej,ale dodam, że to on uczył mnie tego przedmiotu w szóstej klasie (jest nauczycielem historii.
W gimnazjum było trochę inaczej. Ja już sam wtedy mocno pasjonowałem się historią i choć nauczycielka zachęcała mnie do konkursów, występowania na apelach, to cóż, sama najlepszym nauczycielem nie była. Byki typu "de Gaulle rządził w państwie Vichy", na długo pozostaną w mojej pamięci.
Liceum to już zmiana na lepsze, ale zależy jak się na to patrzy. Nauczyciela miałem dość wymagającego, ale jednocześnie roztrzepanego. Mogłem kontynuować rozwijanie pasji, ale przy "entuzjazmie" klasy i jego podejściu było to dosyć trudne. Szczególnie podejście osób z klasy było rzeczą dosyć utrudniającą naukę. Ciągły minimalizm, niechęć do nauki, lenistwo, oraz nierzadko ignorancja uprzykrzały prowadzenie zajęć.
Nie miałem łatwo z historią w latach nauki szkolnej, co wynagradzają mi teraz studia, ale czego się nie robi dla pasji
Moją nauczycielkę historii nienawidziłem
© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)