Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Wojna handlowa USA-Iran
     
monx
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.038
Nr użytkownika: 34.919

Zawód: prawnik
 
 
post 30/06/2013, 14:37 Quote Post

Tekst Andrzeja Szczęsniaka eksperta rynku paliw i metali blog paliwowy szczesniak.pl
http://szczesniak.pl/2419
Iran - gorący punkt światowej energetyki
QUOTE
7 czerwiec, 2013 - 19:42
Iran to dzisiaj najgorętszy punkt światowej polityki, geopolityczny obszar łączący Europę, Afrykę i Azję, skupiający w sobie najbogatsze zasoby najtańszej ropy i gazu na świecie, kontrowersyjną politykę nuklearną i napięcia regionalne o najwyższym poziomie zagrożeń. To także cel największej w historii wojny handlowej i energetycznej, prowadzonej przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników.

* * * część 1 * * *
Rozgrywająca się na naszych oczach wojna handlowa z Iranem (z coraz intensywniejszymi nawoływaniami do ataku militarnego) pokazuje w jaki sposób embargo naftowe, wraz z innymi narzędziami nacisku, jest stosowane przez odbiorców ropy. Odwrotnie niż w 1973 roku – wtedy embargo OPEC stało się wzorcem zastosowania broni naftowej – dzisiejsze sankcje wobec Iranu to przykład siły rażenia jaką dysponują największe gospodarki świata wobec jednego z ważniejszych producentów ropy naftowej.

Obejmują one cały irański przemysł jądrowy, także technologie związane z rakietami i środkami przenoszenia głowic jądrowych, co jest oczywiste w świetle zarzutów stawianych Iranowi; ale to nie wszystko – w imię nierozprzestrzeniania broni jądrowej sankcje zostały rozszerzone na wiele innych strategicznych dla Iranu dziedzin gospodarki – przede wszystkim na handel ropą naftową.

Perska potęga energetyczna
Pierwsze skrzypce w tej wojnie bez armat gra energia, tak węglowodory, jak i technologia nuklearna. Stawką są ogromne irańskie zasoby ropy i gazu ziemnego, największe złoża w rejonie Zatoki Perskiej, tylko o włos ustępujące rosyjskim (licząc łączne rezerwy ropy naftowej i gazu ziemnego). Mimo że Wenezuela, Arabia Saudyjska i Kanada posiadają większe zasoby ropy, a Rosja gazu ziemnego, to, biorąc pod uwagę zasoby obu tych surowców, właśnie Iran jest drugim na świecie państwem dysponującym takim energetycznym bogactwem.

Jego potencjał rozwojowy (ponad 85% pól gazowych nie jest zagospodarowanych), a przede wszystkim niezwykła łatwość dostępu do złóż i niskie koszty wydobycia – czyni z tego kraju bardzo atrakcyjny cel dla Zachodu, wygłodniałego ropy i gazu. Dzisiaj Iran to 5. eksporter (drugi w OPEC po Arabii Saudyjskiej) i 4. producent (po Rosji, Arabii Saudyjskiej, USA) ropy na świecie.

Węglowodory to niezwykle ważny, strategiczny punkt irańskiej gospodarki. Dochody z ropy naftowej są najcenniejszym źródłem twardej waluty – to 90% dochodów z eksportu i 70% wpływów do budżetu Republiki Islamskiej. Także gaz ziemny (choć w znacznie mniejszym wymiarze – jedynie 4% eksportu energii) – przynosi Iranowi 320 milionów dolarów miesięcznie.

Iran jest jedynym krajem Środkowego Wschodu, który posiada elektrownię jądrową – stał się regionalnym liderem w przełamywaniu nuklearnego monopolu Zachodu. Siłownia w Bushehr to najdłuższy projekt w historii energetyki jądrowej. Rozpoczął się 39 lat temu, gdy Iran, pod rządami cesarza Rezy Pahlawiego, jeszcze jako strategiczny sojusznik USA, rozpoczął rozwój sektora nuklearnego. Plany przewidywały budowę 20 bloków jądrowych i cieszyły się pełnym poparciem USA, Francji i Niemiec, które podpisały wielomiliardowe kontrakty na budowę irańskich elektrowni jądrowych. Sojusz był tak mocny, że szef amerykańskiego sztabu zaproponował umieszczenie na terenie Iranu amerykańskiej broni jądrowej.

Niemcy i Francuzi zaczęli budowę w Bushehr w 1974 r. i do rewolucji islamskiej ukończono 85% projektu. Prace zastopowała wojna z Irakiem, a w 1988 r. Siemens pod naciskiem USA wycofał się z budowy. W 1991 r. Iran porozumiał się z Rosją i Atomstroyexport rozpoczął całkowitą przebudowę dotychczasowych instalacji. 3 września 2011 pierwszy blok uzyskał pełną moc tysiąca megawatów. Drugi blok WWER 1000/446 jest w budowie.

Mimo iż irański program jądrowy, budowa i praca elektrowni w Bushehr, a także wzbogacanie uranu, są pod pełną kontrolą Międzynarodowej Agencji Energii Jądrowej (IAEA), jej inspektorów i kamer przemysłowych, nie uśmierza to ciągnących się latami wątpliwości państw Zachodu w sprawie proliferacji (rozprzestrzenienia) broni jądrowej.

Nuklearne zagrożenie czy pretekst?
Iran, jak każde państwo, ma prawo do „rozwoju badań, produkcji i użytkowania energii jądrowej do celów pokojowych”, jeżeli działa w zgodzie z pierwszym i drugim artykułem Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (Nuclear Non-Proliferation Treaty – NPT), czyli „nie produkuje ani nie nabywa broni jądrowej, nie stara się wejść w jej posiadanie ani nie udziela pomocy innym krajom w jej produkcji”. Artykuł czwarty Układu podkreśla wręcz, że „żadne zapisy NPT nie mogą być interpretowane na niekorzyść takiego państwa”. W Układzie nie ma zapisanego zakazu wzbogacania materiałów jądrowych. Iran podpisał Układ NPT i przyjął warunki narzucone reszcie świata przez członków Klubu Nuklearnego – posiadaczy broni jądrowej, chcących zapobiec jej rozprzestrzenieniu.

IAEA nadzoruje te reguły i jej raport z listopada 2003 r. zawierał zastrzeżenia wobec niezgłoszenia (do czego sygnatariusz NPT jest zobowiązany) ciągnących się od lat 80-tych, podejrzanych działań. Raport stwierdzał co prawda jednoznacznie, że „nie ma żadnych dowodów, że niezgłoszone materiały i działania… były związane z programem broni jądrowej”, jednak Agencja wyraziła wątpliwości, twierdząc, że „nie jest w stanie zweryfikować pokojowej natury irańskiego programu jądrowego”.

Negocjacje wzięły w swoje ręce państwa europejskie (Francja, Niemcy i W. Brytania) obawiając się, że jeśli USA podejmą się ich prowadzenia, powtórzy się świeżo zastosowany iracki model rozwiązywania tego typu problemów. Kluczowym momentem było spotkanie wiosną 2005 r. w Paryżu, w pałacu Quai d’Orsay – siedzibie francuskiego MSZ. Brytyjscy, francuscy i niemieccy negocjatorzy usłyszeli ofertę pełnej współpracy Iranu z Zachodem, czyli „obiektywne gwarancje” pokojowego wykorzystania energii jądrowej. Iran nie chciał zrezygnować ze wzbogacania uranu, jednak gwarantował pozostanie członkiem NPT oraz pełne poddanie się kontroli inspektorów Agencji (łącznie z ich stałą obecnością we wszystkich punktach procesu wzbogacania). Nakładał na siebie dobrowolne ograniczenia ilości wzbogacanego materiału jądrowego, a jego religijni przywódcy mieli nałożyć klątwę na broń atomową.

Jednak europejscy negocjatorzy wiedzieli (jak dzisiaj wspominają), że „nie było najmniejszej szansy, by prezydent Bush, jego republikańscy doradcy oraz izraelscy sojusznicy zgodzili się na takie rozwiązania. Europejczycy nie mogli rzucić im wyzwania, nie ryzykując potężnego konfliktu transatlantyckiego”. Postawiony przez Zachód warunek był upokarzający dla Irańczyków - natychmiastowa rezygnacja ze wzbogacania uranu. Upokarzająca, gdyż Iran byłby jedynym państwem NPT, w którym obowiązywałby taki zakaz. Jak powiedział szef brytyjskiej delegacji sir John Sawers: „Amerykanie nigdy nie będą tolerować działania nawet jednej centryfugi w Iranie”.

Ostatnią znaczącą kartą rzuconą w tych negocjacjach była oferta prezydenta Ahmadineżada, który 17 września 2005 r. na posiedzeniu Narodów Zjednoczonych zaproponował, by irański program wzbogacania uranu był prowadzony przez międzynarodowe konsorcjum, w którym udział miałyby inne państwa. Oferta ta została bez dyskusji odrzucona. Od tego momentu stało się oczywiste, że nie chodzi o poddanie się Iranu wymogom prawa międzynarodowego. Długa historia tego konfliktu może być tu dobrym wyjaśnieniem.

Iran - 34 lata amerykańskich sankcji (2)
13 czerwiec, 2013 - 08:13
Iran to dzisiaj najgorętszy punkt światowej polityki, geopolityczny obszar łączący Europę, Afrykę i Azję, skupiający w sobie najbogatsze zasoby najtańszej ropy i gazu na świecie, kontrowersyjną politykę nuklearną i napięcia regionalne o najwyższym poziomie zagrożeń. To także cel największej w historii wojny handlowej i energetycznej, prowadzonej przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników.

przeczytaj część 1. >>>

* * * część 2 * * *
34 lata amerykańskich sankcji
QUOTE
Przed rewolucją islamską 1979 r. Iran był najlepszym sojusznikiem Ameryki w regionie Zatoki. Obalenie szacha i ustanowienie republiki islamskiej dało początek, ciągnącej się do dziś, wojnie gospodarczej. Od tego momentu zwiększa się stopniowo amerykański nacisk na Iran, rośnie zaangażowanie dyplomatyczne i militarne Ameryki w regionie. Sankcje narastały z latami i pogarszającymi się stosunkami, za główny cel biorąc od samego początku irański sektor naftowy.

Trwają już 34 lata, a zaczęły się wraz z zajęciem amerykańskiej ambasady w Teheranie. przez studentów islamskich. Prezydent Carter 14 listopada 1979 r. zablokował wszystkie irańskie aktywa, będące w jurysdykcji USA, wynoszące wtedy 12 miliardów dolarów. Istotniejsze jednak było wycofanie z Iranu amerykańskich firm naftowych, specjalistów, dostaw sprzętu i części zamiennych. Irański przemysł naftowy został z dnia na dzień unieruchomiony, wydobycie spadło do zera.

Konflikt po 444 dniach został zakończony i wydawało się, że Ameryka zadowoli się sukcesem i, wraz z Algiers Accords z 19 stycznia 1981 r. wzajemne stosunki ulegną normalizacji. W porozumieniu USA zobowiązywały się nie interweniować ani bezpośrednio, ani pośrednio, ani militarnie, ani politycznie w wewnętrzne sprawy Iranu. Jednak rozejm był tylko chwilowy.

Blokada trwała, a Stany wspierały Irak, który, starając się wykorzystać osłabienie Iranu, rozpoczął przeciwko niemu wojnę. W 1984 r. USA wpisały Iran na listę państw popierających terroryzm (za wsparcie Hamasu i Hezbollahu), co zablokowało pomoc amerykańską i uniemożliwiło eksport towarów podwójnego zastosowania. W 1992 r. po pierwszej wojnie w Zatoce, Iran został objęty restrykcjami razem ze swoim niedawnym wrogiem Irakiem (Iraq Iran Arms Nonproliferation Act). Jednak nie były one zbyt szczelne, wiele perskich produktów docierało do Ameryki, a zakazy pomagały omijać tak Emiraty Arabskie, jak i Kanada. Embargo obejmowało bowiem import ropy, ale już nie produktów naftowych. Amerykańskie firmy kupowały więc irańską ropę, przerabiały w rafineriach na Karaibach i dostarczały do USA.

Kolejna fala napięć zaczęła się w 1995 r., gdy prezydent Clinton rozszerzył sankcje (Executive Order 12959), a w 1996 r podpisał „Iran Libya Sanctions Act” (ILSA), który uderzał w przemysł naftowy tych krajów otwierający się właśnie wtedy na zagranicznych inwestorów. Zakazano inwestycji oraz handlu, embargo objęło całą ropę i prawie wszystkie produkty, nałożono kary na przedsiębiorstwa, tak amerykańskie jak i zagraniczne, inwestujące w Iranie powyżej 20 milionów dolarów. Uzasadnieniem dla tego posunięcia były obawy o rozprzestrzenianie broni jądrowej. Jednak wciąż prowadzono tajne negocjacje, a na przełomie wieków doszło do chwilowego ocieplenia stosunków – dopuszczono irańskie wyroby luksusowe, a nawet zezwolono na płacenie za osobiste wydatki podczas podróży po Iranie kartami płatniczymi wydanymi w USA, co wcześniej było niemożliwe.

Przełomem w polityce amerykańskiej stało się zakwalifikowanie Iranu przez Georga W. Busha do „osi zła” razem z Irakiem i Koreą Północną w orędziu State of the Union 29 stycznia 2002.

Sankcje międzynarodowe
Restrykcje amerykańskie miały do pewnego czasu charakter unilateralny, dopiero zwiększenie obaw o proliferację broni nuklearnej, oparte o raport IAEA z 2003 r., spowodowało nadanie części z nich międzynarodowego charakteru. Rada Bezpieczeństwa ONZ w 2006 roku przyjęła pierwszą rezolucję (nr 1696 z 31 lipca) wzywającą Iran do wstrzymania wzbogacania uranu. Później była ona uzupełniana i rozszerzana, i w efekcie zakazano dostarczania do Iranu wyposażenia do budowy broni jądrowej, środków jej przenoszenia oraz sprzętu o podwójnym zastosowaniu, umożliwiono kontrolę statków irańskich oraz konfiskatę zakazanego sprzętu. Znacznie twardsze stanowisko USA, żądających znacznie więcej, nie znalazło poparcia Francji i W. Brytanii, a Rosja i Chiny zdecydowanie przeciwstawiały się tak drastycznym sankcjom.

Mimo iż nie wprowadzono dalej idących restrykcji, rezolucje ONZ, przez zawarte w nich zarzuty, dały podstawę do stosowania przez USA i Europę jednostronnych środków nacisku i nakładania własnych sankcji, uznanych przez Chiny i Rosję za niezgodne z prawem międzynarodowym. Stanowisko tych państw nie może dziwić: podporządkowanie Iranu amerykańskim wpływom spowodowałoby destabilizację w Azerbejdżanie i Turkmenistanie. Dla Chin dodatkowo oznaczałoby utratę jedynego niekontrolowanego przez USA źródła ropy z Zatoki Perskiej – ich podstawowego zaplecza naftowego.


Iran - amerykańskie dylematy
18 czerwiec, 2013 - 09:40
Iran to dzisiaj najgorętszy punkt światowej polityki, geopolityczny obszar łączący Europę, Afrykę i Azję, skupiający w sobie najbogatsze zasoby najtańszej ropy i gazu na świecie, kontrowersyjną politykę nuklearną i napięcia regionalne o najwyższym poziomie zagrożeń. To także cel największej w historii wojny handlowej i energetycznej, prowadzonej przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników.

przeczytaj część 1. >>> i część 2. >>>

* * * część 3 * * *
Zaostrzenie konfliktu

QUOTE
Prawdziwa kanonada rozpoczęła się w październiku 2007 r. Waszyngton nałożył sankcje na trzy irańskie banki, uznał Gwardię Rewolucyjną Iranu za organizację rozpowszechniającą broń masowego rażenia oraz zakazał interesów z dwudziestoma irańskimi firmami. Ówczesną presję polityków amerykańskich ilustruje chęć wpisania Gwardii na listę organizacji terrorystycznych przez dwóch senatorów (Kyle i Lieberman). Wtedy to Chuck Hagel (dzisiejszy sekretarz obrony) głosował przeciw, argumentując że jest absurdem uznawanie regularnych sił zbrojnych jakiegokolwiek państwa za organizację terrorystyczną.

Od 2010 r. sankcje przybrały bardzo ostre formy. W lipcu tego roku prezydent Obama uderzył w irański import benzyny oraz system bankowy (Comprehensive Iran Sanctions, Accountability, and Divestment Act of 2010) - zakazano nie tylko firmom amerykańskim, ale także zagranicznym (głównie z Indii, Francji, Holandii) eksportu benzyny do Iranu (powyżej 5 mln dolarów rocznie). Zakaz obejmował również inwestycje w rafinerie – Iran został odcięty od dostaw zachodniego sprzętu i wyposażenia.

Oprócz ropy głównym celem uderzenia w Iran jest obieg pieniądza i dostęp do dolara – waluty światowego handlu. W listopadzie 2011 r., Teheran został oskarżony przez Departament Skarbu USA o pranie brudnych pieniędzy. Waszyngton zagroził zagranicznym bankom odcięciem dostępu do amerykańskiego systemu finansowego, zmuszając je do wyboru - albo są obecne na największym rynku światowym, albo robią interesy z Iranem. W ten sposób udało się swego czasu zamrozić aktywa Północnej Korei w banku w Macao- czyniąc go „radioaktywnym” dla światowego systemu bankowego. Kontynuowano więc te sprawdzone wzory; urzędnicy Departamentu Skarbu jeździli po świecie pokazując dowody i używając „języka ryzyka” w rozmowach z bankowcami i rządami. Ameryce udało się uczynić Iran światowym pariasem systemu finansowego. Choć nie do końca - przerzucili się oni bowiem na Euro, a Unia nie reaguje na zachęty Waszyngtonu zakazania obrotu przez Iran Euro.

Rok 2011 to wysyp kolejnych sankcji i rozszerzania ich zakresu. W maju Stany poddały sankcjom, za kontakty handlowe z Iranem,wenezuelską PDVSA i 6 mniejszych firm. W czerwcu zajęły majątek kilku jednostek państwowych Iranu, zabraniając Amerykanom robić z nimi interesy. 30 grudnia 2011 Senat jednogłośnie (100 za, 0 przeciw) podjął uchwałę zobowiązującą prezydenta do zastosowania sankcji wobec irańskiego banku centralnego. Obłożono nimi także transport irańskiej ropy (Iran Threat Reduction and Syria Human Rights Act of 2012), sprzedaż artykułów przemysłowych, transakcje finansowe w złocie i innych metalach szlachetnych. Niektóre z decyzji zawartych w ustawach są zobowiązują prezydenta do ich wprowadzenia, inne jedynie dają możliwość zastosowania środków nacisku.

Amerykańscy politycy są ciągle bardzo aktywni we wprowadzaniu coraz to nowych narzędzi nacisku. W marcu 2013 uchwalili zakaz zakupów gazu eksportowanego przez Iran. Same Stany go nie kupują, jednak takie kraje jak Turcja czy Pakistan „muszą się zdecydować, czy są sojusznikami Ameryki i Europy przeciwko Iranowi czy będą subsydiować nielegalne irańskie operacje”, jak oświadczył senator Joe Manchin – autor przyjętej przez Senat ustawy.

Propozycje złożone w Kongresie 17 lutego (H.R. 850) zmierzają ku totalnej wojnie handlowej. Politycy proponują amerykańskiemu Goliatowi zastosować w walce z irańskim Dawidem takie narzędzia jak: ograniczenie kontaktów dyplomatycznych, zabronienie lotów do – i z Iranu, międzynarodowy zakaz pożyczek i operacji finansowych, zakaz finansowania handlu, zakaz wszelkich inwestycji w sektor energetyczny Iranu (niezależnie od wielkości), zabronienie ubezpieczania statków irańskich, zakaz sprzedaży jakiejkolwiek broni (dzisiaj funkcjonuje ONZ-owski zakaz dostaw pewnych systemów broni, głównie rakietowych), światowy zakaz handlu ropą i gazem, a w końcu – całkowity światowy zakaz handlu jakimikolwiek artykułami z Iranem.

Działania Waszyngtonu pokazują jak potężną broń w stosunkach międzynarodowych stanowi siła własnego rynku czy potęga waluty, i jak można je wykorzystać aby zmusić także zagraniczne firmy do podporządkowania się polityce hegemona.

Amerykańskie dylematy
W waszyngtońskich elitach władzy istnieje jednak głęboki opór wobec wojny z Iranem. Senat i Izba Reprezentantów stanowią motor nakładania coraz to nowych sankcji, mitygowani są one jednak przez Biały Dom oraz amerykańską armię. Pomimo powszechnie głoszonej tezy, że Iran jest na progu posiadania broni atomowej, służby wywiadowcze USA od ponad 5 lat przedstawiają odmienną ocenę. Raport połączonych sił wywiadu USA (National Intelligence Estimate 2007) stwierdzał, że Iran od 2003 roku nie prowadzi prac nad bronią jądrową. Te oceny powtórzono w raporcie z 2012 roku, a w marcu 2013 James Clapper – szef National Intelligence – stwierdził, że wywiad ma „wysoki poziom pewności”, co do tego że Iran wstrzymał prace nad bronią jądrową w 2003 r. Poza tym ocenił strategię wojskową Iranu nie jako ofensywną, ale „nastawioną na obronę przed zewnętrznymi zagrożeniami, szczególnie ze strony Stanów Zjednoczonych i Izraela” oraz skoncentrowaną na „uniknięciu bezpośredniej konfrontacji, inwazji i osiągnięciu dyplomatycznych rozwiązań”. Ponadto zapowiedział, że każdy ruch w kierunku posiadania broni jądrowej zostanie wykryty na długo przed powstaniem takiej bomby.

Jednak są to jedynie taktyczne dylematy w obliczu strategicznych zagrożeń. Amerykański generał James Mattis, dowódca Central Command – ujął je precyzyjnie - to zlikwidowanie tego regionalnego ośrodka siły, który nie podporządkowuje się regułom wspólnoty międzynarodowej oraz strategicznym celom USA i Izraela w rejonie Zatoki Perskiej. Istota zagrożenia polega bowiem na tym, że choć Iran nie pracuje obecnie nad bronią atomową, to rozwój wiedzy, technologii i możliwości ich zastosowania przez rozwinięty samodzielny przemysł nuklearny, stwarza potencjał do bardzo szybkiego wejścia w posiadanie broni jądrowej, jeśli tylko podejmie taką decyzję. Przybliża go do tego osiąganie coraz wyższych poziomów wzbogacania uranu. I choć od dzisiejszych 20% do potrzebnych dla broni jądrowej 95% droga jest daleka, to przy rozwiniętym własnym przemyśle bardzo się skraca.

Wobec wojennych planów, opartych na tych strategicznych zagrożeniach, wstrzemięźliwa jest także władza wykonawcza, skupiająca się na powstrzymywaniu Izraela, którego atak nieuchronnie wciągnąłby USA w kolejną wojnę w tym regionie. Prezydent Obama wielokrotnie odpierał naciski prowojennych grup nacisku, łącznie z IPAC. Także dzisiejszy sekretarz stanu John Kerry, w wywiadzie dla FT w czerwcu 2009 r. określił politykę G.W. Busha w sprawie Iranu jako „bombastyczną dyplomację” i stwierdził, że Iran „ma prawo do pokojowego użycia energii jądrowej i wzbogacania uranu w tym celu”. Stany Zjednoczone jednak są pchane do wojny z Iranem przez naciski Izraela oraz wewnętrzne lobby złożone z polityków z obu wielkich partii.

Oprócz zagrożenia kolejnych lat wojen z amerykańskim udziałem w tym rejonie, wielkim niebezpieczeństwem jest szok naftowy, jakiego świat może doznać w razie konfliktu zbrojnego. Już brak, eksportowanych przez Iran, 2,5 miliona baryłek ropy dziennie może wywołać skok cen do poziomów nieznanych w historii. W razie ostrego konfliktu Iran może zablokować Cieśninę Ormuz. Przez ten wąski przesmyk między Zatoką Perską a Oceanem Indyjskim przepływa, głównie do Azji, 17 milionów baryłek ropy dziennie – 20% światowego wydobycia. Cieśniny strzeże flota amerykańska z baz w Bahrajnie. Ormuz to najgorętszy punkt transportu morskiego na świecie, gdyż nie chodzi już tylko o ropę. W ostatnich latach rozwinął się także transport z Kataru do Europy i Azji skroplonego gazu LNG. Znaczenie tego przesmyku próbuje się zmniejszyć przez budowę rurociągów, wyprowadzających ropę poza Cieśninę. Jednak możliwości są ograniczone, a w przypadku LNG nie ma w ogóle takich szans. Wszyscy więc odbiorcy – Japonia, Europa, także już niedługo Polska – mogą być ofiarami prostej do wykonania (według irańskiego generała „jak wypicie szklanki wody”) operacji wojskowej. Dodatkowo pola naftowe, instalacje skraplania LNG, porty i terminale Zatoki Perskiej są w zasięgu rażenia sił irańskich.

Persowie mają w ręku potężną naftową broń, mogącą doprowadzić do zapaści światową gospodarkę. To powstrzymuje Amerykę, odpowiedzialną za stabilność światowych rynków energetycznych.


ran to dzisiaj najgorętszy punkt światowej polityki, geopolityczny obszar łączący Europę, Afrykę i Azję, skupiający w sobie najbogatsze zasoby najtańszej ropy i gazu na świecie, kontrowersyjną politykę nuklearną i napięcia regionalne o najwyższym poziomie zagrożeń. To także cel największej w historii wojny handlowej i energetycznej, prowadzonej przez Stany Zjednoczone i ich sojuszników.

przeczytaj część 1. >>>, część 2. >>> i część 3. >>>.

* * * część 4 * * *
Narzędzia wojny


QUOTE
Przypadek Iranu pokazuje, jak szeroka (oprócz sankcji naftowych) może być paleta środków nacisku stosowanych w celu zmuszenia państwa do podporządkowania się woli Ameryki (Zachodu). Na Iran wywierany jest nacisk poprzez media, zalewające świat informacjami o zagrożeniu nuklearnym, o bliskiej perspektywie posiadania broni jądrowej, o łamaniu demokracji i praw człowieka. To co dzisiaj widzimy w mediach, nie jest jednak niczym nowym. Trwa już od ponad dziesięciu lat, a gdy weźmie się pod uwagę, że pierwszym medialnym ostrzeżeniem, że Iran zbuduje on bombę jądrową w ciągu dwóch lat, była informacja "Jane’s Defense Weekly" z 1984 r. (źródłem miał być niemiecki wywiad), można z racjonalnej perspektywy spojrzeć na dzisiejsze sensacje. Ta wojna informacyjna rozpoczęła się 29 lat temu.

„Medialny pręgierz” buduje w społeczeństwach Zachodu obraz Iranu jako państwa „osi zła” i wzmaga nacisk obywateli na polityków, by podjęli zdecydowane działania przeciwko „reżimowi ajatollahów” (takim określeniem powszechnie się operuje). Przez środki masowego przekazu przepływają fale tyleż sensacyjnych, co nie sprawdzonych informacji, które żyją kilka dni, a gdy zostaną zweryfikowane negatywnie, nikt już się nimi bliżej nie zajmuje. Ale i tak wchodzą do kanonu monotonnie powtarzanych „prawd”. Do najbardziej znanych „memów” tej wojny propagandowej należy oskarżanie prezydenta Ahmadineżada o to, że pragnie „zetrzeć Izrael z mapy świata”. Pomimo wielu wyjaśnień, wskazywania, że popełniono błąd w tłumaczeniu i pominięto kontekst tej wypowiedzi, wciąż jest ona przytaczana, jako dowód na irańskie zagrożenie. Jak to określił anonimowy amerykański oficjel: „podtrzymują temperaturę w kociołku, ale zupy jeszcze nie gotują”.

Sensacje na temat bliskiego zbudowania przez Iran bomby jądrowej czy rakiet balistycznych, mogących je przenieść przez oceany, nielegalnych zakupów uranu czy bomby atomowej od Korei – powtarzają się cyklicznie. Mamy w tym i polski element; otóż oficjalnym uzasadnieniem dla budowy tarczy nuklearnej w Polsce, była irańska broń atomowa, którą mogłyby być zaatakowane Stany. Ani broni, ani środków jej przenoszenia do dzisiaj nie ma, jednak uzasadnienie to jest nadal powtarzane z całkowitą powagą przez najwyższe czynniki państwowe.

Do środków nacisku należą także demonstracje siły wojskowej, jak choćby manewry marynarki wojennej ćwiczącej blokadę morską przy brzegach Iranu. We wszystkich krajach sąsiadujących z Iranem stacjonują wojska amerykańskie i siły NATO, po drugiej stronie Zatoki stacjonuje V Flota. Towarzyszy temu ogromna ilość broni, sprzedawanej, głównie przez USA, wszystkim krajom w tym regionie, za wyjątkiem Iranu. Ostatnio sprzedano broń wartości 10 miliardów dolarów Izraelowi i arabskim sojusznikom. Siły militarne Iranu są 8-krotnie mniejsze niż jego arabskich sąsiadów.

Najbardziej agresywnym elementem nacisku są zamachy na naukowców irańskich pracujących przy programie nuklearnym. To już jest element cichej, ale realnej wojny, zmierzającej do fizycznej eliminacji przeciwnika. W ciągu ostatnich lat z rąk zamachowców zginęło kilku znaczących naukowców, pracujących nad programem nuklearnym Iranu. Elementem tej wojny są także wybuchy w instalacjach energetycznych, często położonych w obiektach wojskowych.

Zupełnie nową jakość wniosło zastosowanie przeciw Iranowi wirusa Stuxnet – specjalnie przygotowanego do niszczenia systemów sterowania przemysłu nuklearnego. Wymagał on lat pracy, znajomości instalacji przemysłowych produkcji Siemensa, toteż specjaliści zajmujący się bezpieczeństwem systemów są przekonani, że autorem tak skomplikowanego i kosztownego programu mogły być jedynie instytucje państwowe. Jednoznacznie wskazywali na autorstwo Izraela i prawdopodobną pomoc USA w tej operacji (przecieki z Białego Domu potwierdziły te podejrzenia). Stuxnet został zastosowany w 2009 roku i prawdopodobnie zatrzymał około tysiąca centryfug zagęszczających uran w ośrodku Natanz, co powstrzymało jego wzbogacanie na około rok. Na szczęście nie doprowadziło do katastrofy nuklearnej.

Oprócz mediów, demonstracji siły, zamachów na naukowców czy wirusów komputerowych, przeciw Iranowi używane są hasła demokracji i praw człowieka - od 2004 r. USA przeznacza co roku kilkadziesiąt milionów dolarów na wspieranie irańskiej opozycji i „instytucji oraz osób wewnątrz Iranu walczących o demokrację i prawa człowieka w Iranie”. Stany zwiększyły aktywność swoich ambasad wokół Iranu (same zerwały z nim stosunki dyplomatyczne w 1980 roku ). W 2002 r. utworzono także wspólnie przez instytucje rządowe, Radio Wolna Europa i Głos Ameryki – Radio Farda („Jutro”), zatrudniające 59 pracowników. Nowoczesne środki komunikacji, jak strony internetowe czy serwisy na Twitterze, są także wykorzystywane w polityce Waszyngtonu wobec Teheranu a Departament Stanu dofinansowuje oprogramowanie, które ma pomóc młodym Irańczykom przełamywać zabezpieczenia stosowane w irańskim Internecie wobec tzw. wrogich treści.

Globalna presja
USA po rewolucji islamskiej 1979 r. odcięły się od irańskiej gospodarki i polityki, ich przedsiębiorstwa nie mogły prowadzić tam interesów (co oburzało amerykański biznes) a na ich miejsce wchodziły firmy z Europy i Azji. Jednakże już w 1996 r. (ILSA) zaczęto uniemożliwiać firmom z innych krajów handel i inwestycje w Iranie, grożąc im zablokowaniem interesów w USA, a firmom naftowym – zakazem sprzedaży paliw i ropy dla Strategic Petroleum Reserve (SPR), dla administracji i armii. Rozszerzanie sankcji na zagraniczne firmy, uderzając głównie w sojuszników USA – Europę, Japonię, Koreę – wywołało jednak gwałtowne protesty i konieczność łagodzenia sytuacji przez Stany.

Nacisk na sojuszników to grożenie restrykcjami, o ile nie zastosują się do polityki Waszyngtonu. Dla złagodzenia szoku przy ich wprowadzaniu stosowane są czasowe zawieszania, zwolnienia z sankcji, gwarantujące, że pomimo utrzymywania handlu z Iranem, kraje te nie zostaną odcięte od amerykańskiego systemu finansowego. Co pół roku Biały Dom je odnawia i jest to czas przekonywania do zaniechania zakupów ropy, nacisków i targów. Kraje te muszą więc się starać, by spełnić oczekiwania Waszyngtonu ograniczając handel i współpracę z Irańczykami. Takimi obostrzeniami jest objęte 20 państw, w tym Chiny, Japonia, Korea Południowa, a także kraje europejskie: Belgia, Wielka Brytania, Czechy, Francja, Niemcy, Grecja, Włochy, Holandia czy Hiszpania. Na tej liście wyjątków jest m.in. Polska. Oczywiście odmówienie takiego statusu Chinom czy Indiom spowodowałoby nieprzewidywalne konsekwencje, ale nacisk na sojuszników uzależnionych od amerykańskiej ochrony militarnej (jak Japonia czy Korea) jest dużo bardziej skuteczny.

Do Azji płynie połowa irańskiej ropy, będącej dla odbiorców znaczącym zabezpieczeniem dostaw. Zablokowanie tego handlu wymaga zastąpienia Teheranu innym dostawcą, co znacznie podnosi koszty (np. inwestycje w rafineriach, by dostosować je do nowych rodzajów ropy). Dlatego USA przez ostatnie miesiące bardzo intensywnie naciskają na kraje Azji, by mimo to zerwały więzi naftowe z Iranem. Od swego najważniejszego sojusznika – Japonii – otrzymały już obietnice powolnego zmniejszaniu zakupów.

Naciski te zostały zignorowane przez Chiny, które wykorzystują sankcje zachodnie do budowania własnych wpływów i więzi z Iranem. Europejski zakaz ubezpieczania statków z irańską ropą pozwolił na zastąpienie ich chińskimi ubezpieczycielami, którzy już wcześniej opanowali, wymagającą mniejszych kapitałów, niszę transportu produktów petrochemicznych. Dodatkowo Chiny przeszły w handlu z Iranem na juany. To zmniejsza wprawdzie elastyczność handlu, ale wyjmuje kolejne jego obszary spod amerykańskiej kontroli, sprawowanej dzięki rozliczeniom w dolarach.

Dużym problemem dla amerykańskiej dyplomacji są Indie, intensywnie, i jak dotąd bezskutecznie, przekonywane do zaniechania kupna irańskiej ropy. Powody tej porażki są dość jasne - Iran jest sojusznikiem Indii w konflikcie z Pakistanem i w sprawie Afganistanu, który Indie poprzez inwestycje gospodarcze starają się przeciągnąć na swoją stronę. Konflikt Delhi z Iranem skazałby te wysiłki na klęskę, a Pakistanowi otworzyłby szeroko drzwi do budowania sojuszu z zachodnim sąsiadem. Indie nie mogą sobie pozwolić na konflikt z tak ważnym graczem regionalnym. Iran jest też najbliższym geograficznie wielkim producentem ropy (12% indyjskiego importu), a odległość ma duże znaczenie w bezpieczeństwie energetycznym – odwrócenie się od sąsiadów posiadających ropę, niesie ze sobą koszty i wydłuża łańcuch dostaw.

Indie nie mogą sobie pozwolić na droższe dostawy ropy, gdyż i tak ich gospodarka jest bardzo obciążona kosztami importu, przekraczającymi 5% PKB. To prawie dwukrotnie więcej niż w Japonii, czy Chinach, nie mówiąc już o USA czy Unii. Podniesienie tych kosztów to zagrożenie dla indyjskiej gospodarki, odnoszącej znaczne korzyści z handlu z Iranem, którego 45% odbywa się w rupiach (Irański eksport do Indii to 7,6 miliarda euro, import – 1,9 miliarda), co gwarantuje zmniejszenie indyjskiego deficytu handlowego, poważnego problemu tej wielkiej i szybko rozwijającej się gospodarki. Nic dziwnego, że Indie nie chcą tracić swojego podstawowego regionu handlu, wartego 100 miliardów dolarów. Warto też pamiętać, że w rejonie Zatoki żyje 6 milionów Hindusów.


Co o tym uwazacie bo moim zdaniem to świetne podsumowanie polityki USA wobec Iranu?

Ten post był edytowany przez monx: 30/06/2013, 14:41
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
Ossee
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.501
Nr użytkownika: 65.050

 
 
post 30/06/2013, 14:54 Quote Post

Znaczy się - mamy napisać, że USA jest be, bo szkodzi państwu zagrażającemu swoim interesom?
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
monx
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.038
Nr użytkownika: 34.919

Zawód: prawnik
 
 
post 30/06/2013, 14:58 Quote Post

Ja licze na to ze jakis amerykanofil wykaze co w tym tekscie jest manipulacja, ewidentna nieprawda itd itp. No bo skoro jak pamietam sam nazywasz pana Szczesniaka rosyjskim lobbysta to wykaz prosze gdzie w tym tekscie mija sie z prawda. W koncu dac czyjs autora jego adwersarzom to najlepsza metoda do wyrobienia sobie swojego punktu widzenia.

Ten post był edytowany przez monx: 30/06/2013, 15:22
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 9/07/2013, 20:22 Quote Post

Na pierwszy rzut oka, to powyższy artykuł wydaje się być merytorycznie poprawny i w miarę bezstronnie napisany. Koncentruje się on jednak na działaniach USA, praktycznie całkowicie pomijając posunięcia Iranu na arenie politycznej świata. Jednakże po uważniejszym jego przestudiowaniu (przyczytałem go uważnie od przysłowiowej deski do deski) nasunęło mi się natychmiast pewne uczucie deja vu. Zarówno sam tekst, jak i frazeologia tam użyta, są mi dziwnie znane!
Nawet wiem skąd!
Przecież istnieje wojna propagandowa pomiędzy USA i Iranem, więc żadna ze stron nie zasypuje gruszek w popiele.
Wydaje mi się, iż materiał który linkuję poniżej był wręcz wzorem (a może nawet "ściągawką") dla napisania "polskiej wersji" przez pana Andrzeja Szczęśniaka.
Proszę zresztą samemu porównać.
http://tehrantimes.com/component/content/a...nctions-on-iran

PS
Nawet nie jestem amerykanofilem. Ja jestem Amerykaninem, więc w pewnym sensie moje opinie są "automatyczne" i oczywiście nie są w pełni obiektywne.
Nie widzę w tym nic złego, ażeby polski publicysta wyrażał swoje zdanie i posługiwał się wybranymi przez siebie materiałami, które wyrażają jego przekonania, sympatie i antypatie.
Jednakże nie można pisać o "wojnie propagandowej USA", gdy samemu bierze się w niej udział, czy to w sposób niezamierzony, czy też świadomie pełniąc funkcję rzecznika interesów jednej ze stron.
Powtarzam, iż nie ma w tym nic złego, gdy ktoś wyraża swoje sympatie w stosunku do Iranu! Jednakże nie można tego robić pod płaszczykiem fałszywej bezstronności. Nazywa sią to propagandą.

Każdemu więc polecam lekturę Teheran Times (i podobnych źródeł), ponieważ uważny czytelnik może sobie sam wyrobić zdanie, jak to tam w rzeczywistości jest i co jest "wiadomością" a co zwykłą "propagandą".
http://www.tehrantimes.com/economy-and-business

Ten post był edytowany przez Phouty: 9/07/2013, 20:25
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 13/01/2014, 5:52 Quote Post

Dokładnie za tydzień zacznie cykać zegar prezydenta Obamy, który, jak sam powiada, da Iranowi szansę na poprawienie jego sytuacji gospodarczej, a światu ma ponoć dać bezpieczeństwo i pokój.
(Lekka ironia w tonie mojej wypowiedzi jest zamierzona).
Tak to też widzą massmedia w dzisiejszych doniesieniach prasowych.
http://www.usatoday.com/story/news/nation/...jan-20/4440539/

Oczywiście amerykańscy politycy w Kongresie USA są innego zdania i widzą to w dosyć czarnych barwach.

"Sen. Mark Kirk, R-Ill., who supports new sanctions, said he fears the Obama administration's policies will lead to either a nuclear-armed Iran, or a pre-emptive military strike on Iran by Israel.

The Jan. 20 start date for the short-term deal means that "the administration will give the world's leading state sponsor of terrorism billions of dollars while allowing the mullahs to keep their illicit nuclear infrastructure in place," Kirk said.

Kirk — sponsor of a new Iran sanctions bill along with Sen. Robert Menendez, D-N.J., chairman of the Senate Foreign Relations Committee — said their plan now has 59 of 100 senators as co-sponsors."


Senat przygotowuje następny pakiet sankcji przeciwko Iranowi. Sponsorzy tych sankcji mają już zapewnionych 59 głosów, czyli brakuje im tylko 8 senatorów, ażeby kompletnie unieważnić potencjalne veto, które mogło by być założone przez prezydenta Obamę.

(Veto Obamy nie miało by wpływu, gdyby za dodatkowymi sankcjami głosowała absolutna większość, czyli 2/3 senatorów, a dokładnie 67 z nich, co jest minimalną liczbą, ażeby unieważnić veto Obamy).

Czyli dochodzi tu do dużego rozłamu pomiędzy władzą ustawodawczą a wykonawczą w polityce USA odnośnie Iranu.
Mało kto w USA "wierzy Obamie", biorąc pod uwagę jego dotychczasową nieudolność działania na międzynarodowej arenie politycznej. (A także w polityce wewnętrznej kraju).

Skutkiem tego rozłamu może być dodatkowe ( i niepotrzebne) zaostrzenie stosunków obustronnych, tym bardziej, iż z punktu widzenia Teheranu, a także Chin i Indii (jako największych jego klientów), trudno jest przewidzieć, kto weźmie górę w obecnym sporze pomiędzy prezydentem a Senatem.

Sytuację w skali światowej ratuje lekko fakt, iż USA wysunęły się na czołowego eksportera produktów naftowych.
Stabilizuje to nieco rynek światowy, ale nie zapewnia mu całkowitej stabilizacji.

http://www.reuters.com/article/2013/10/15/...N0I51IX20131015

Wielkim pytaniem oczywiście jest, czy rzeczywiście Iran ma zamiar zaniechać rozwoju wojskowych technologii nuklearnych, czy też tylko gra na zwłokę wykorzystując "idealizm" prez. Obamy i wykorzystuje szansę na "zaczerpnięcie powietrza" w momencie, gdy chwilowo pojawiła się możliwość wystawienia ust nad poziom wody.

Iran oczywiście wykorzyystuje (co jest jak najbardziej zrozumiałe) maszynę propagandową, ażeby umocnić wizję swojego "liberalnego" przywódcy, prezydenta Hassana Rouhani.
http://www.washingtonpost.com/blogs/worldv...an-music-video/

Chociaż wielu w USA się zastanawia, czy na tym nowym układzie z Obamą, Amerykanie nie zostaną...hmm.....(że tak powiem po staropolsku)... wy-Rouhani!

Zbyt wcześnie, ażeby osądzić czy zanosi się na całkowitą zmianę pogody w tym skomplikowanym układzie pogodowym na linii Waszyngton-Teheran. (I wielu innych stolic świata, bezpośrednio zainteresowanych sprawą).

Oczywiście odpowiedź wszyscy poznają za 6 miesięcy, gdy ten "zegar Obamy" ma ponoć przestać cykać....pożyjemy i zobaczymy!
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
Damian90
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.491
Nr użytkownika: 72.506

 
 
post 13/01/2014, 9:53 Quote Post

Ja jako student bezpieczeństwa narodowego, miałem trochę dyskusji z prowadzącymi zajęcia w tej kwestii. To co wskazali, jako problem obu stron tak naprawdę, to fakt iż polityka Iranu jest zwyczajnie chaotyczna i nie jest transparentna, a to tak naprawdę powoduje ten konflikt.

Podejrzewam, że gdyby Amerykanie, wiedzieli na czym stoją i mieli pewność że Iran to solidny partner, a nie nieprzewidywalny "wariat", inaczej dialog między obiema stronami by wyglądał.

Ale akurat chaos i brak transparentności w polityce, to zdaje się zjawisko dość typowe dla państw takich jak Iran.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
SzarkiPL
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 13
Nr użytkownika: 79.863

 
 
post 8/02/2014, 9:42 Quote Post

Chciałem się upewnić Damian, że transparentność polityki to nie jest to samo co kreowanie polityki zgodnej z oczekiwaniami np USA?
Mam pytanie dodatkowe, związane z kierunkiem twoich studiów (napisałeś: student bezpieczeństwa narodowego), od kiedy, od którego momentu zaczyna się uważać, że jakiś kraj jest jak to ująłeś "nieprzewidywalnym wariatem"? Co daje USA taka pewność w ferowaniu ocen wobec innego kraju (skupmy się proszę na przesłankach a nie na możliwościach które dają USA ich media i medialne grupy nacisku)
Pytam o to bo ciekawy jestem czy jest to zawarte w obecnym programie wykładów na kierunku który podałeś czy może jest to tylko nadinterpretacja możliwości kreowania wizerunku politycznego jakiegokolwiek kraju, dokonana przez np wykładowcę.

Reasumując i uzupełniając, czy zasady transparentności polityki i oceny jej braku dotyczą również USA w związku np z doprowadzeniem do inwazji na swojego byłego sojusznika w walce z Iranem tj Irakiem na podstawie mało transparentnych a jak historia pokazała również sfałszowanych dowodów? Czy może należy to interpretować według obecnych tendencji (w polityce USA wobec swoich partnerów i sojuszników) zgoła inaczej?

Ten post był edytowany przez SzarkiPL: 8/02/2014, 9:45
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej