|
|
Absurdy PRL-u
|
|
|
|
Myslałem, że jeśli chodzi o absurdy PRLu, nic mnie nie zaskoczy, a jednak... "Dzienniki polityczne" Rakowskiego, t.4 pod datą 7 grudnia 1970 jest taki wpis:
W południe zaczęła się ceremonia podpisania układu (chodzi o układ polsko- niemiecki dotyczący uznania przez NRF granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, jaki wydębił Gomułka. Podpisano go właśnie 7.XII. 1970 roku- dop. mój- E.) , a potem wniesiono szampana. Stałem w świcie otaczajacej podpisujących. [...] W świcie asystującej głównym aktorom był także Janek Osmańczyk, który po podpisaniu układu powiedział do mnie: "Mietek, bierzmy pióra, któymi Brandt i Józek podpisali układ." W ogólnym zamieszaniu udało się nam je zabrać. Chyba nikt nie zauważył.
I wpis parę dni później, 9 grudnia 1970 roku: Zadzwonił szef URM-u Janusz Wieczorek. "Towarzyszu redaktorze- pwoiedział- wzoęliście pióro. którym premier podpisywał układ. Oddajcie, ponieważ jest to pamiątka, której miejsce jest w urmowskim muzeum".. Odpowiedziałem, że oczywiście oddam, ale coś za coś. Moja sekretarka nie ma mieszkania. "Oddam pióro, jeśli przydzielicie jej jalieś małe mieszkanie". "Załatwione"- powiedział.
PRL w pełnej krasie, juz wtedy były tasiemcowe kolejki do locum, a kilka lat później około 20 lat trzeba było czekać na przydział mieszkania...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE został ,,królem życia"
Największym absurdem było to, że zwykłą kradzież nazywano zaradnością.
Ten post był edytowany przez Aquarius: 24/10/2016, 21:39
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(emigrant @ 24/10/2016, 21:40) Myslałem, że jeśli chodzi o absurdy PRLu, nic mnie nie zaskoczy, a jednak... "Dzienniki polityczne" Rakowskiego, t.4 pod datą 7 grudnia 1970 jest taki wpis: W południe zaczęła się ceremonia podpisania układu (chodzi o układ polsko- niemiecki dotyczący uznania przez NRF granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, jaki wydębił Gomułka. Podpisano go właśnie 7.XII. 1970 roku- dop. mój- E.) , a potem wniesiono szampana. Stałem w świcie otaczajacej podpisujących. [...] W świcie asystującej głównym aktorom był także Janek Osmańczyk, który po podpisaniu układu powiedział do mnie: "Mietek, bierzmy pióra, któymi Brandt i Józek podpisali układ." W ogólnym zamieszaniu udało się nam je zabrać. Chyba nikt nie zauważył.I wpis parę dni później, 9 grudnia 1970 roku: Zadzwonił szef URM-u Janusz Wieczorek. "Towarzyszu redaktorze- pwoiedział- wzoęliście pióro. którym premier podpisywał układ. Oddajcie, ponieważ jest to pamiątka, której miejsce jest w urmowskim muzeum".. Odpowiedziałem, że oczywiście oddam, ale coś za coś. Moja sekretarka nie ma mieszkania. "Oddam pióro, jeśli przydzielicie jej jalieś małe mieszkanie". "Załatwione"- powiedział.PRL w pełnej krasie, juz wtedy były tasiemcowe kolejki do locum, a kilka lat później około 20 lat trzeba było czekać na przydział mieszkania... Z tym, że kilka lat później budowano o wiele więcej mieszkań niż w 1970 r. i o lepszym standardzie. A Pan Janusz Wieczorek pełniący urząd szefa URM przez 24 lata dużo mógł. Mariusz Jastrząb, Paternalizm i klientelizm w Polsce Ludowej. Na przykładzie dystrybucji samochodów
Ten post był edytowany przez Fuser: 25/10/2016, 0:43
|
|
|
|
|
|
|
|
W książce o takim samym tytule jak tytuł tego tematu, którą zapodałem w "Co mamy w czytaniu" jest rozdział dotyczący skarg i zażaleń klientów. Są tam cytaty z przesławnych książek skarg i wniosków, które nie wiadomo po co wisiały w każdym sklepie (tu polecam skecz Kobusza: https://www.youtube.com/watch?v=TG-6iobBUqI ), Skargi były także posyłane do konsumenckiego tygodnika "Veto". Ten niżej pochodzi właśnie z tej "kolekcji":
Kupiłem niedawno deskę śniadaniową z melaminy wyprodukowaną przez PPSBK "Prekom" w Świnoujściu. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie karta informacyjna dołączona do artykułu: "Nie nadaje się do kontaktu z artykułami żywnościowymi." I co redakcja na to?
Niestety nie ma odpowiedzi redakcji, a byłbym jej bardzo ciekawy.
PS. Dotyczy lat 80-tych.
Ten post był edytowany przez emigrant: 25/07/2020, 13:59
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Fuser @ 25/10/2016, 0:38) Z tym, że kilka lat później budowano o wiele więcej mieszkań niż w 1970 r. i o lepszym standardzie.
Istotnie, wielu ludzi podtrzymuje tezę, iż w dziedzinie budowy mieszkań Gierkowi się rzeczywiście udało. Za jego czasów oddano Polakom 2,4 mln lokali mieszkalnych. W rekordowym roku 1978 oddano ich 284 tysiące. W dużej części ze świeżo otwartych tak zwanych fabryk domów, produkujących elementy z wielkiej pływy. Mieszkania rzeczywiście były nieco większe niż za Gomułki i już prawie zawsze z widną kuchnią.
By mieć nadzieję na mieszkanie należało zapisać się do spółdzielni mieszkaniowej, wnieść wkład i czekać. Wkład był wysoki jak na tamte czasy (nic dziwnego: średnia płaca miesięczna w przeliczeniu czarnorynkowym sięgała na przykład 20 dolarów), ale nie tak znów drogi, jak się porówna do dzisiejszych kredytów hipotecznych.
Ale ten sukces mieszkaniowy jednak nie był pełny. W mieszkalnictwie jak soczewce odbijały się wszystkie absurdy gospodarki realnego socjalizmu: Po pierwsze ceny – z sufitu. Wysokość wkładu wnoszonego do spółdzielni, wysoka z punktu widzenia indywidualnego człowieka, i tak miała się nijak do pełnych kosztów budowy mieszkania. Budownictwo mieszkaniowe było dotowane (nie ono jedno; absurd sytuacji polegał na tym, że trudno było znaleźć dział gospodarki nie dotowany – bodaj nawet Jan Pietrzak - który wtedy jeszcze był dowcipnym człowiekiem - zapytywał z estrady: "Państwo dopłaca do tego, państwo dopłaca do owego, państwo dopłaca do tamtego a skąd bierze? . . . nie wiadomo").
Partia i rząd zatroszczyły się, żeby ceny nie rosły i co wymyśliły? Ano, wymyśliły maksymalne wysokości marż. Do poniesionych kosztów budowy przedsiębiorstwu budowlano-montażowemu wolno było dopisać nie więcej jak ustalony odgórnie procent. Co robiły przedsiębiorstwa? Zaczęły rozdmuchiwać koszty. Potęgowało się marnotrawstwo. Im więcej zużyto cementu, stali i innych materiałów, tym wykonawca lepiej na tym wychodził. Wszyscy przecież pamiętamy cytat z "Misia" St. Barei: "Dostajemy za tego misia, jako konsultanci 20% ogólnej sumy kosztów i już. Więc im on jest droższy, ten miś tym... no? Koniaczek?"
Kryteria przydziału mieszkań były mocno niejasne, wielu czekało po kilkanaście lat na klucze. Nie wszyscy się w ogóle doczekali, bo kolejki oczekujących wciąż się wydłużały. Ostatecznie można powiedzieć, że ci, którzy do samego końca się przydziału mieszkania nie doczekali, pośrednio sfinansowali swymi nędznymi zarobkami tych, którzy dostali.
Jakość oddawanych mieszkań pogarszała się nieustannie. Zdarzało się, iż szczęśliwcom wręczano klucze do lokali, do których wciąż nie doprowadzono prądu czy nawet wody. Brak dróg dojazdowych poprzez pokryte błotem osiedla – to był standard. Budynki z wielkiej płyty bardzo trudno było dogrzać, bowiem o budowaniu energooszczędnym nikomu się nie śniło. Nawiasem mówiąc centralne ogrzewanie (oraz gaz, którym niektórzy czasami się desperacko dogrzewali) - też było dotowane!
Dopiero w latach 90. te ogromne gierkowskie blokowiska poprawiono, zwłaszcza pod względem termoizolacji. Na ogół dzisiaj da się w nich mieszkać znośnie . . .
[inspirowane artykułem pani red. Solskiej z Tygodnika Polityka]
Ten post był edytowany przez petroCPN SA: 25/07/2020, 14:24
|
|
|
|
|
|
|
|
W latach pięćdziesiątych moja babcia pracowała w sklepie. Opowiadała o tzw sprzedaży wiązanej, pamiętam że osoba chcąca nabyć naczynia emaliowane musiała dodatkowo zakupić określoną ilość dorsza. Czy ktoś kojarzy inne towary sprzedawane w "komplecie"?
|
|
|
|
|
|
|
|
W sklepie GS w Majdanie wprowadzona została sprzedaż wiązana... chleba. Klient, któremu udało się upolować świeży chleb, zmuszany jest do jednoczesnego zakupu pieczywa czerstwego.
Polecam książkę "Absurdy PRL-u"
Anegdotycznie, mój psor Przysposobienia Obronnego w liceum, emerytowany major dla zilustrowania absurdów zwykł był mawiać w ramach sprzedaży wiązanej idę kupić traktor i pięć gwizdków
|
|
|
|
|
|
|
|
Co do sprzedaży wiązanej to najpopularniejsza była w knajpach. Do setki wódki obowiązkowa zagrycha. W ramach walki z alkoholizmem nie można było zamówić samej wódki.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(rasterus @ 28/12/2023, 4:47) Co do sprzedaży wiązanej to najpopularniejsza była w knajpach. Do setki wódki obowiązkowa zagrycha. W ramach walki z alkoholizmem nie można było zamówić samej wódki.
Dokładnie. Zresztą nie dotyczyło to tylko wódki. Ojciec odpowiadał jak kiedyś z kumplami wbili się do knajpy na piwko.
" Alkohol tylko do konsumpcji" "No ale my go będziemy konsumować" 😄
Skończyło się na barszczu i 8 piwach🤗
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja w "kuflotece" do piwa dostałem tackę tekturową z 2?3? plastrami sera. Lata 80-te
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(mapano @ 28/12/2023, 7:56) QUOTE(rasterus @ 28/12/2023, 4:47) Co do sprzedaży wiązanej to najpopularniejsza była w knajpach. Do setki wódki obowiązkowa zagrycha. W ramach walki z alkoholizmem nie można było zamówić samej wódki. Dokładnie. Zresztą nie dotyczyło to tylko wódki. Ojciec odpowiadał jak kiedyś z kumplami wbili się do knajpy na piwko. " Alkohol tylko do konsumpcji" "No ale my go będziemy konsumować" 😄 Skończyło się na barszczu i 8 piwach🤗
Był taki kawał nawet - setkę wódki - tylko z konsumpcją - setke wódki, kiełbasę i psa - psa? - a kto zje kiełbasę?
Zetknąłem się też z sytuacją, że między 12:00 - 14:00 sprzedaż frytek tylko do obiadu. Nie można kupić samych.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(rasterus @ 28/12/2023, 17:22) Był taki kawał nawet - setkę wódki - tylko z konsumpcją - setke wódki, kiełbasę i psa - psa? - a kto zje kiełbasę?
Och wiele było kawałów.
Facet zamawia setkę wódki. - Wódka tylko z konsumpcją! - A co macie najtańszego? - Galaretę z nóżek. - No to setkę i galaretę.
Po chwili facet siedzi przy stoliku, popija wódkę, patrzy na galaretę i mówi do niej: - nie trzęś się głupia, przecież cię nie zjem.
|
|
|
|
|
|
|
|
Największym absurdem było jednak chyba to, że ponad 30 lat po wojnie trzeba było przywrócić reglamentację żywności. Wybitne osiągnięcie nawet jak na kraje socjalistyczne.
|
|
|
|
|
|
|
|
Fuser
CODE Z tym, że kilka lat później budowano o wiele więcej mieszkań niż w 1970 r. i o lepszym standardzie.
Jaki to standard? Lepszy od których?
Ten post był edytowany przez Grapeshot: 1/01/2024, 9:29
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(mapano @ 1/01/2024, 8:50) Największym absurdem było jednak chyba to, że ponad 30 lat po wojnie trzeba było przywrócić reglamentację żywności. Wybitne osiągnięcie nawet jak na kraje socjalistyczne.
Hmmm, w Rumunii było jeszcze ciekawiej. Tam reglamentacja dotyczyła nawet mocy żarówek do odpowiednich czynności, np. do odrabiania lekcji maksymalnie 25 W.
Tylko w Polsce można było bardziej lub mniej otwarcie mówić o absurdach. Jednak filmy Barei puszczano w telewizji, w obozie socjalistycznym byliśmy taką oazą wolności.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|