Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Wołoszczyzna Morawska, historia, zabytki, ludzie, przyroda
     
gerhart
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 25
Nr użytkownika: 100.934

Pawel S
Stopień akademicki: magister
Zawód: historyk
 
 
post 6/01/2017, 22:11 Quote Post

CODE
[CODE]Witajcie!
Chciałbym podzielić się z Wami wrażeniami z podróży do regionu zwanego Wołoszczyzną Morawską (Valašsko), leżącego we wschodniej części Republiki Czeskiej tuż przy granicy z Republiką Słowacką. Ten niewielki region swoją specyfikę zawdzięcza zjawisku sięgającemu swoimi początkami do średniowiecza. Wtedy to obszary leżące w łuku Karpat stały się świadkami kolonizacji wołoskiej. Do dzisiaj trwają spory wśród historyków, archeologów i językoznawców kim byli owi niestrudzeni kolonizatorzy. Czy przodkami dzisiejszych Rumunów, którzy na skutek kontaktów ze swoimi słowiańskimi sąsiadami przejęli ich zwyczaje i język, czy też zlepkiem różnych grup etnicznych, których wspólną cechą było zajmowanie się pasterstwem.


Podróż swoją zacząłem jadąc autostopem z Wrocławia do stolicy Moraw, Brna. Miasto to było punktem wypadowym, z którego przyszło mi zacząć moją podróż na Valašsko. Na początku mojego pobytu w Brnie miałem okazję podziwiać sprawność funkcjonariuszy czeskiej policji, którzy samym swoim pojawieniem się spacyfikowali grupkę awanturników próbujących wszcząć zadymę w okolicy dworca. Następnie pojawił się mój czeski gospodarz Pavel, z którym wyruszyłem na wieczorne zwiedzanie centrum miasta. Oczywiście w piątkowy wieczór nie sposób było nie odwiedzić piwiarni. Niestety wypadła mi z pamięci nazwa tego sympatycznego lokalu oraz nazwa marki smacznego piwa, które miałem przyjemność tam skonsumować. Pozostał natomiast w pamięci pokaz tańca z płomieniami w wykonaniu skąpo odzianej tancerki. Na właściwe zwiedzanie miasta przyszedł czas następnego dnia. Ze względu na brak czasu, gdyż po południu miałem autobus do Zlina było to zwiedzanie pobieżne. Niemniej trochę pamiątek przeszłości tego pięknego miasta udało mi się zobaczyć. Centralnym punktem Brna jest katedra oraz zamek Szpilberg. Oba te budynki leżą na wzgórzu, z którego można podziwiać wspaniałe widoki miasta. Podobnie jak Kraków Brno miało także swojego smoka. O ile ten wawelski przypominał dinozaura to brneński był po prostu krokodylem. Jak już wspomniałem ograniczenia czasowe spowodowały, że moje zwiedzanie było bardzo pobieżne. Więc po szybkim obejrzeniu obrazów ze zbiorów morawskiej galerii na szpilberskim zamku, wystawy historycznej, podziemi trzeba było udać się na dworzec autobusowy aby kontynuować podróż na wschodnie krańce Moraw. Kolejnym etapem tego wojażu było miasto Zlin znane przede wszystkim z zakładów obuwniczych imienia Tomasza Baty. Czas w Zlinie spędziłem na poszukiwaniu noclegu. Było to nagląca konieczność gdyż do tego miasta dotarłem około godziny 17 i nieubłaganie słońce skłaniało się ku zachodowi. Kiedy już psychicznie szykowałem się na spędzenie nocy pod gołym niebem, stał się cud. Znalazłem nocleg w Malenovicach, ładnej miejscowości niedaleko Zlina położonej u stóp wzgórza na którym wznosi się wspaniały zamek. Wypoczęty następnego dnia udałem się na dworzec autobusowy w Zlinie skąd autobus zawiózł mnie do właściwego celu mojej podróży mianowicie na Valašsko. Pierwszą miejscowością tego regionu, w której miałem przyjemność gościć była malowniczo położona wieś Szumice koło Uherskiego Brodu. Tam po przywitaniu się z moim kolejnym czeskim gospodarzem Staszkiem udałem się na zwiedzanie okolicy. Byłem na południowym krańcu Wołoszczyzny Morawskiej. Tutaj zaczynają się niewysokie jeszcze góry. Ich nazwa to Białe Karpaty. Najwyższe szczyty w pobliżu Szumic ledwie przekraczają 300 m. n.p.m. Ale widoki i tak są wspaniałe. Następnego dnia wraz ze Staszkiem udałem się na zwiedzanie okolicy. Najpierw Uhersky Brod. Nieduże liczące około 17 tysięcy mieszkańców miasteczko. Słynie z tego, że jest prawdopodobnym miejscem urodzenia sławnego człowieka, mianowicie Jana Amosa Komenskego. Pewne jest, że Jan spędził tutaj część swojego dzieciństwa. Po śmierci rodziców przebywał u swojej ciotki w niedalekiej miejscowości Strażnica ale nie dane mu tam było żyć w spokoju, gdyż Wołoszczyzna Morawska nie po raz pierwszy i niestety nie ostatni doświadczyła okropieństw wojny. Nadeszły one wraz z węgierskimi hajdukami służącymi pod rozkazami Stefana Bocskaya. Ten węgierski szlachcic wzniecił na Węgrzech płomień buntu przeciwko Habsburgom. Wierne mu oddziały pustoszyły ziemię morawską rabując, paląc i gwałcąc. Ogólnie rzecz biorąc całe siedemnaste stulecie było dla Uherskiego Brodu i okolicznych ziem trudnym czasem. Po upadku powstania Bocskaya sztandar walki przeciwko Habsburgom podjął Gabor Bethlen a następnie plaga wojny trzydziestoletniej nie ominęła Wołoszczyzny Morawskiej. W 1622 roku rozpoczęło się powstanie wołoskie przeciwko Habsburgom, które trwało aż do roku 1644. Chociaż miejscowa ludność była w przeważającej części ewangelicka to wkroczenie wojsk szwedzkich na Morawy nie przyniosło jej ulgi. Zgodnie z zasadą, że wojna żywi żołnierza walczące armie łupiły ludność nie zwracając uwagi na jej wyznanie. Dlatego dla nastawionych antyhabsbursko ewangelików nadejście ich współwyznawców pod szwedzkimi sztandarami nie oznaczało niczego dobrego. Pokój westfalski nie przyniósł miejscowej ludności pokoju gdyż druga połowa XVII wieku zbiegła się z wojenną aktywnością Imperium Ottomańskiego. Na przeszkodzie w podboju Europy stało Turkom państwo Habsburgów. Stąd na rządzone przez nie kraje raz po raz spadały najazdy tureckie i tatarskie. Plaga ta dotknęła także Wołoszczyznę Morawską. Najazdy pustoszyły kraj okrutnie. Spalone wsie, mordowani i brani w jasyr ludzie. Ale też przykłady bohaterstwa i patriotyzmu. Miało bowiem Valašsko swoje Termopile. 6 października 1663 w bitwie w przesmyku koło Starego Hrożenkowa dwustu żołnierzy z wołoskiego pospolitego ruszenia opierało się przeważającym siłom turecko-tatarskim. Przesmyk ten był i jest do dzisiaj jednym z miejsc, którym można wygodnie przedostać się ze Słowacji na Morawy (dzisiaj znajduje się to słowacko-czeskie przejście graniczne) stąd jego znaczenie strategiczne. Wołosi pomimo dezercji swojego wodza bronili się do ostatniego człowieka. Dopiero wiek osiemnasty przyniósł na Valašsko pokój i powolny wzrost liczby ludności potwornie wytrzebionej podczas zawieruchy wojennej w poprzednim stuleciu. [FONT=Arial][COLOR=blue]
Witajcie! Chciałbym podzielić się z Wami wrażeniami z podróży do regionu zwanego Wołoszczyzną Morawską (Valašsko), leżącego we wschodniej części Republiki Czeskiej tuż przy granicy z Republiką Słowacką. Ten niewielki region swoją specyfikę zawdzięcza zjawisku sięgającemu swoimi początkami do średniowiecza. Wtedy to obszary leżące w łuku Karpat stały się świadkami kolonizacji wołoskiej. Do dzisiaj trwają spory wśród historyków, archeologów i językoznawców kim byli owi niestrudzeni kolonizatorzy. Czy przodkami dzisiejszych Rumunów, którzy na skutek kontaktów ze swoimi słowiańskimi sąsiadami przejęli ich zwyczaje i język, czy też zlepkiem różnych grup etnicznych, których wspólną cechą było zajmowanie się pasterstwem. Podróż swoją zacząłem jadąc autostopem z Wrocławia do stolicy Moraw, Brna. Miasto to było punktem wypadowym, z którego przyszło mi zacząć moją podróż na Valašsko. Na początku mojego pobytu w Brnie miałem okazję podziwiać sprawność funkcjonariuszy czeskiej policji, którzy samym swoim pojawieniem się spacyfikowali grupkę awanturników próbujących wszcząć zadymę w okolicy dworca. Następnie pojawił się mój czeski gospodarz Pavel, z którym wyruszyłem na wieczorne zwiedzanie centrum miasta. Oczywiście w piątkowy wieczór nie sposób było nie odwiedzić piwiarni. Niestety wypadła mi z pamięci nazwa tego sympatycznego lokalu oraz nazwa marki smacznego piwa, które miałem przyjemność tam skonsumować. Pozostał natomiast w pamięci pokaz tańca z płomieniami w wykonaniu skąpo odzianej tancerki. Na właściwe zwiedzanie miasta przyszedł czas następnego dnia. Ze względu na brak czasu, gdyż po południu miałem autobus do Zlina było to zwiedzanie pobieżne. Niemniej trochę pamiątek przeszłości tego pięknego miasta udało mi się zobaczyć. Centralnym punktem Brna jest katedra oraz zamek Szpilberg. Oba te budynki leżą na wzgórzu, z którego można podziwiać wspaniałe widoki miasta. Podobnie jak Kraków Brno miało także swojego smoka. O ile ten wawelski przypominał dinozaura to brneński był po prostu krokodylem. Jak już wspomniałem ograniczenia czasowe spowodowały, że moje zwiedzanie było bardzo pobieżne. Więc po szybkim obejrzeniu obrazów ze zbiorów morawskiej galerii na szpilberskim zamku, wystawy historycznej, podziemi trzeba było udać się na dworzec autobusowy aby kontynuować podróż na wschodnie krańce Moraw. Kolejnym etapem tego wojażu było miasto Zlin znane przede wszystkim z zakładów obuwniczych imienia Tomasza Baty. Czas w Zlinie spędziłem na poszukiwaniu noclegu. Było to nagląca konieczność gdyż do tego miasta dotarłem około godziny 17 i nieubłaganie słońce skłaniało się ku zachodowi. Kiedy już psychicznie szykowałem się na spędzenie nocy pod gołym niebem, stał się cud. Znalazłem nocleg w Malenovicach, ładnej miejscowości niedaleko Zlina położonej u stóp wzgórza na którym wznosi się wspaniały zamek. Wypoczęty następnego dnia udałem się na dworzec autobusowy w Zlinie skąd autobus zawiózł mnie do właściwego celu mojej podróży mianowicie na Valašsko. Pierwszą miejscowością tego regionu, w której miałem przyjemność gościć była malowniczo położona wieś Szumice koło Uherskiego Brodu. Tam po przywitaniu się z moim kolejnym czeskim gospodarzem Staszkiem udałem się na zwiedzanie okolicy. Byłem na południowym krańcu Wołoszczyzny Morawskiej. Tutaj zaczynają się niewysokie jeszcze góry. Ich nazwa to Białe Karpaty. Najwyższe szczyty w pobliżu Szumic ledwie przekraczają 300 m. n.p.m. Ale widoki i tak są wspaniałe. Następnego dnia wraz ze Staszkiem udałem się na zwiedzanie okolicy. Najpierw Uhersky Brod. Nieduże liczące około 17 tysięcy mieszkańców miasteczko. Słynie z tego, że jest prawdopodobnym miejscem urodzenia sławnego człowieka, mianowicie Jana Amosa Komenskego. Pewne jest, że Jan spędził tutaj część swojego dzieciństwa. Po śmierci rodziców przebywał u swojej ciotki w niedalekiej miejscowości Strażnica ale nie dane mu tam było żyć w spokoju, gdyż Wołoszczyzna Morawska nie po raz pierwszy i niestety nie ostatni doświadczyła okropieństw wojny. Nadeszły one wraz z węgierskimi hajdukami służącymi pod rozkazami Stefana Bocskaya. Ten węgierski szlachcic wzniecił na Węgrzech płomień buntu przeciwko Habsburgom. Wierne mu oddziały pustoszyły ziemię morawską rabując, paląc i gwałcąc. Ogólnie rzecz biorąc całe siedemnaste stulecie było dla Uherskiego Brodu i okolicznych ziem trudnym czasem. Po upadku powstania Bocskaya sztandar walki przeciwko Habsburgom podjął Gabor Bethlen a następnie plaga wojny trzydziestoletniej nie ominęła Wołoszczyzny Morawskiej. W 1622 roku rozpoczęło się powstanie wołoskie przeciwko Habsburgom, które trwało aż do roku 1644. Chociaż miejscowa ludność była w przeważającej części ewangelicka to wkroczenie wojsk szwedzkich na Morawy nie przyniosło jej ulgi. Zgodnie z zasadą, że wojna żywi żołnierza walczące armie łupiły ludność nie zwracając uwagi na jej wyznanie. Dlatego dla nastawionych antyhabsbursko ewangelików nadejście ich współwyznawców pod szwedzkimi sztandarami nie oznaczało niczego dobrego. Pokój westfalski nie przyniósł miejscowej ludności pokoju gdyż druga połowa XVII wieku zbiegła się z wojenną aktywnością Imperium Ottomańskiego. Na przeszkodzie w podboju Europy stało Turkom państwo Habsburgów. Stąd na rządzone przez nie kraje raz po raz spadały najazdy tureckie i tatarskie. Plaga ta dotknęła także Wołoszczyznę Morawską. Najazdy pustoszyły kraj okrutnie. Spalone wsie, mordowani i brani w jasyr ludzie. Ale też przykłady bohaterstwa i patriotyzmu. Miało bowiem Valašsko swoje Termopile. 6 października 1663 w bitwie w przesmyku koło Starego Hrożenkowa dwustu żołnierzy z wołoskiego pospolitego ruszenia opierało się przeważającym siłom turecko-tatarskim. Przesmyk ten był i jest do dzisiaj jednym z miejsc, którym można wygodnie przedostać się ze Słowacji na Morawy (dzisiaj znajduje się to słowacko-czeskie przejście graniczne) stąd jego znaczenie strategiczne. Wołosi pomimo dezercji swojego wodza bronili się do ostatniego człowieka. Dopiero wiek osiemnasty przyniósł na Valašsko pokój i powolny wzrost liczby ludności potwornie wytrzebionej podczas zawieruchy wojennej w poprzednim stuleciu. cdn... [FONT=Arial][COLOR=blue][/CODE]
CODE
Witajcie! Chciałbym podzielić się z Wami wrażeniami z podróży do regionu zwanego Wołoszczyzną Morawską (Valašsko), leżącego we wschodniej części Republiki Czeskiej tuż przy granicy z Republiką Słowacką. Ten niewielki region swoją specyfikę zawdzięcza zjawisku sięgającemu swoimi początkami do średniowiecza. Wtedy to obszary leżące w łuku Karpat stały się świadkami kolonizacji wołoskiej. Do dzisiaj trwają spory wśród historyków, archeologów i językoznawców kim byli owi niestrudzeni kolonizatorzy. Czy przodkami dzisiejszych Rumunów, którzy na skutek kontaktów ze swoimi słowiańskimi sąsiadami przejęli ich zwyczaje i język, czy też zlepkiem różnych grup etnicznych, których wspólną cechą było zajmowanie się pasterstwem. Podróż swoją zacząłem jadąc autostopem z Wrocławia do stolicy Moraw, Brna. Miasto to było punktem wypadowym, z którego przyszło mi zacząć moją podróż na Valašsko. Na początku mojego pobytu w Brnie miałem okazję podziwiać sprawność funkcjonariuszy czeskiej policji, którzy samym swoim pojawieniem się spacyfikowali grupkę awanturników próbujących wszcząć zadymę w okolicy dworca. Następnie pojawił się mój czeski gospodarz Pavel, z którym wyruszyłem na wieczorne zwiedzanie centrum miasta. Oczywiście w piątkowy wieczór nie sposób było nie odwiedzić piwiarni. Niestety wypadła mi z pamięci nazwa tego sympatycznego lokalu oraz nazwa marki smacznego piwa, które miałem przyjemność tam skonsumować. Pozostał natomiast w pamięci pokaz tańca z płomieniami w wykonaniu skąpo odzianej tancerki. Na właściwe zwiedzanie miasta przyszedł czas następnego dnia. Ze względu na brak czasu, gdyż po południu miałem autobus do Zlina było to zwiedzanie pobieżne. Niemniej trochę pamiątek przeszłości tego pięknego miasta udało mi się zobaczyć. Centralnym punktem Brna jest katedra oraz zamek Szpilberg. Oba te budynki leżą na wzgórzu, z którego można podziwiać wspaniałe widoki miasta. Podobnie jak Kraków Brno miało także swojego smoka. O ile ten wawelski przypominał dinozaura to brneński był po prostu krokodylem. Jak już wspomniałem ograniczenia czasowe spowodowały, że moje zwiedzanie było bardzo pobieżne. Więc po szybkim obejrzeniu obrazów ze zbiorów morawskiej galerii na szpilberskim zamku, wystawy historycznej, podziemi trzeba było udać się na dworzec autobusowy aby kontynuować podróż na wschodnie krańce Moraw. Kolejnym etapem tego wojażu było miasto Zlin znane przede wszystkim z zakładów obuwniczych imienia Tomasza Baty. Czas w Zlinie spędziłem na poszukiwaniu noclegu. Było to nagląca konieczność gdyż do tego miasta dotarłem około godziny 17 i nieubłaganie słońce skłaniało się ku zachodowi. Kiedy już psychicznie szykowałem się na spędzenie nocy pod gołym niebem, stał się cud. Znalazłem nocleg w Malenovicach, ładnej miejscowości niedaleko Zlina położonej u stóp wzgórza na którym wznosi się wspaniały zamek. Wypoczęty następnego dnia udałem się na dworzec autobusowy w Zlinie skąd autobus zawiózł mnie do właściwego celu mojej podróży mianowicie na Valašsko. Pierwszą miejscowością tego regionu, w której miałem przyjemność gościć była malowniczo położona wieś Szumice koło Uherskiego Brodu. Tam po przywitaniu się z moim kolejnym czeskim gospodarzem Staszkiem udałem się na zwiedzanie okolicy. Byłem na południowym krańcu Wołoszczyzny Morawskiej. Tutaj zaczynają się niewysokie jeszcze góry. Ich nazwa to Białe Karpaty. Najwyższe szczyty w pobliżu Szumic ledwie przekraczają 300 m. n.p.m. Ale widoki i tak są wspaniałe. Następnego dnia wraz ze Staszkiem udałem się na zwiedzanie okolicy. Najpierw Uhersky Brod. Nieduże liczące około 17 tysięcy mieszkańców miasteczko. Słynie z tego, że jest prawdopodobnym miejscem urodzenia sławnego człowieka, mianowicie Jana Amosa Komenskego. Pewne jest, że Jan spędził tutaj część swojego dzieciństwa. Po śmierci rodziców przebywał u swojej ciotki w niedalekiej miejscowości Strażnica ale nie dane mu tam było żyć w spokoju, gdyż Wołoszczyzna Morawska nie po raz pierwszy i niestety nie ostatni doświadczyła okropieństw wojny. Nadeszły one wraz z węgierskimi hajdukami służącymi pod rozkazami Stefana Bocskaya. Ten węgierski szlachcic wzniecił na Węgrzech płomień buntu przeciwko Habsburgom. Wierne mu oddziały pustoszyły ziemię morawską rabując, paląc i gwałcąc. Ogólnie rzecz biorąc całe siedemnaste stulecie było dla Uherskiego Brodu i okolicznych ziem trudnym czasem. Po upadku powstania Bocskaya sztandar walki przeciwko Habsburgom podjął Gabor Bethlen a następnie plaga wojny trzydziestoletniej nie ominęła Wołoszczyzny Morawskiej. W 1622 roku rozpoczęło się powstanie wołoskie przeciwko Habsburgom, które trwało aż do roku 1644. Chociaż miejscowa ludność była w przeważającej części ewangelicka to wkroczenie wojsk szwedzkich na Morawy nie przyniosło jej ulgi. Zgodnie z zasadą, że wojna żywi żołnierza walczące armie łupiły ludność nie zwracając uwagi na jej wyznanie. Dlatego dla nastawionych antyhabsbursko ewangelików nadejście ich współwyznawców pod szwedzkimi sztandarami nie oznaczało niczego dobrego. Pokój westfalski nie przyniósł miejscowej ludności pokoju gdyż druga połowa XVII wieku zbiegła się z wojenną aktywnością Imperium Ottomańskiego. Na przeszkodzie w podboju Europy stało Turkom państwo Habsburgów. Stąd na rządzone przez nie kraje raz po raz spadały najazdy tureckie i tatarskie. Plaga ta dotknęła także Wołoszczyznę Morawską. Najazdy pustoszyły kraj okrutnie. Spalone wsie, mordowani i brani w jasyr ludzie. Ale też przykłady bohaterstwa i patriotyzmu. Miało bowiem Valašsko swoje Termopile. 6 października 1663 w bitwie w przesmyku koło Starego Hrożenkowa dwustu żołnierzy z wołoskiego pospolitego ruszenia opierało się przeważającym siłom turecko-tatarskim. Przesmyk ten był i jest do dzisiaj jednym z miejsc, którym można wygodnie przedostać się ze Słowacji na Morawy (dzisiaj znajduje się to słowacko-czeskie przejście graniczne) stąd jego znaczenie strategiczne. Wołosi pomimo dezercji swojego wodza bronili się do ostatniego człowieka. Dopiero wiek osiemnasty przyniósł na Valašsko pokój i powolny wzrost liczby ludności potwornie wytrzebionej podczas zawieruchy wojennej w poprzednim stuleciu. [FONT=Arial][COLOR=blue]


Ten post był edytowany przez gerhart: 7/01/2017, 21:43
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej