|
|
Bierność Polaków wobec aktualnych wydarzeń, Przyczyny
|
|
|
|
Jak zasugerował kol. Emigrant, powstał temat o bierności Polaków wobec aktualnych wydarzeń w Polsce. Skopiuję swój post, który stał się przyczynkiem dla tego tematu:
CODE Przyznam, że trochę mnie to wszystko przeraża... W tym sensie, że na Węgrzech do upadku rządu wystarczyło jedno nagranie. U nas nagrań cała masa, afery mniejszego i większego kalibru, a rządzący udają, że nic się nie stało i trwają dalej nie wzruszenie. Pytanie: dlaczego? Bo ludzie w swojej masie są bierni i się temu nie sprzeciwiają, czy może Polska to jakaś republika bananowa albo inny kraj Trzeciego Świata?
Więc jak to jest? Kolega Fuser napisał np.
CODE Bo ludzie w swojej masie zajmują się swoimi sprawami prywatnymi. Dalej, kolega dawid2009 wspomniał protesty w Belgii:
CODE Jakiś czas temu Belgowie wyszli na ulice by podpalić pół miasta. Zrobili dym przy którym nasze rozróby 11 Listopada to przedszkole. Powodem była propozycja parlamentu podniesienia wieku emerytalnego. Tylko tyle i aż tyle. A u nas kto protestuje? Sympatycy PiS-u, dla których obecna Polska to podległy kraj (słynne "kondominium niemiecko-rosyjskie"), który musi odzyskać niepodległość; pojedyncze osoby (choćby akcja zapoczątkowana przez Elbanowskich - sześciolatki do szkół); ostatni "ruch protestu" (Kukiz) wydaje się zdychać i odchodzić w niebyt Nawet referenda, do których podpisy miało złożyć 5-6 mln Polaków, jakoś nie wydają się specjalnie nikogo (poza politykami zajmować) - nawet czuję, że frekwencja nie będzie powalająca.
Jakoś ciężko o pojawienie się oddolnego, społecznego i masowego ruchu, który by wstrząsnął sytuacją w Polsce. Jak u nas są jakiegoś protesty, to prawie zawsze kierowane przez Solidarność: od nauczycieli, przez pielęgniarki, górników po policję.
Sondaż sytuacji w kraju w 2014 roku (niezależna.pl) Sondaż sytuacji w kraju w 2015 roku (TVN24) Dwa skrajnie różne media, dwa lata, oceny podobne.
A może Polaków bardziej zajmuje walka o przetrwanie, niż chęć zmiany ich sytuacji? "Po co mam walczyć? Łatwiej wynieść się za granicę" (taka fikcyjna wypowiedź na podstawie tego, co widzę i słyszę na co dzień). Chyba każdy z nas słyszał jak to "emerytom brakuje na jedzenie, lekarstwa", a szał w TV swego czasu robiły opinie, że Polska to ... wypowiadane przy obiadach kosztujących tyle, ile wynoszą miesięczne zarobki niejednego Polaka
Jak tu się nie wkurzać? I jak wytłumaczyć marazm i ospałość Polaków, jako społeczeństwa?
Ten post był edytowany przez master86: 5/09/2015, 22:18
|
|
|
|
|
|
|
Pluton
|
|
|
II ranga |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 95 |
|
Nr użytkownika: 96.138 |
|
|
|
|
|
|
Wmówiono narodowi, że walka o swoje to rasizm, ksenofobia i nacjonalizm. Sprzeciw wobec obcemu kapitałowi to szkodzenie Polsce. Poza tym widać że władza nic sobie nie robi z protestów. Miliony głosów obywateli ląduje w koszu, a premier mówi, że nic się nie stało, jawnie kręci się interes przy ośmiorniczkach, to mówi się, że nic się nie stało. W TV sama propaganda, a wciąż duża część Polaków czerpie informacje z niej. I co ma zrobić zwykły Kowalski zarabiający nędzne 2000+ na rękę mając dzieci i kredyt do spłacenia? Polska jako kraj nie ma żadnego prestiżu na arenie międzynarodowej. Nasza władza daje tyłka każdemu, ze wschodu i na zachodzie. Litwin, Ukrainiec, bez znaczenia. Byle wejść głębiej, byle dochapać się do stołka (Tusk). Praktycznie nie ma żadnej dziedziny, w której Polska mogłaby się jakoś pokazać na świecie. Bieda, emigracja, co ma być naszym asem? Jabłka? Czy nędzne głodowe zarobki i wyzysk? Zachód inwestuje tu tylko po tanią siłę roboczą. To jest powód do dumy? Że jesteśmy postrzegani jak niewolnicy? Zwykł człowiek widzi beznadzieję i sam marnieje. Ja już podjąłem decyzję i za jakiś czas opuszczam kraj.
Ten post był edytowany przez Pluton: 5/09/2015, 17:54
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(master86 @ 5/09/2015, 17:37) A może Polaków bardziej zajmuje walka o przetrwanie, niż chęć zmiany ich sytuacji? "Po co mam walczyć? Łatwiej wynieść się za granicę" (taka fikcyjna wypowiedź na podstawie tego, co widzę i słyszę na co dzień). Chyba każdy z nas słyszał jak to "emerytom brakuje na jedzenie, lekarstwa", a szał w TV swego czasu robiły opinie, że Polska to "h..., dupa, kamieni kupa" wypowiadane przy obiadach kosztujących tyle, ile wynoszą miesięczne zarobki niejednego Polaka Jak tu się nie wkurzać? I jak wytłumaczyć marazm i ospałość Polaków, jako społeczeństwa? Większość Polaków jest zajęta tylko przetrwaniem, zapięciem budżetu domowego, itd. To nie prawda, że takim ludziom jest wszystko jedno. Chodzi o to, że nikt nie chce się wychylić, bo zawsze jest zagrożenie, że się samemu poniesie konsekwencje. Są też tacy, którzy nie wierzą już w żadną przyszłość w tym kraju i zwyczajnie zajmują się tylko własnymi sprawami lub zwyczajnie wyjeżdżają za granicę do pracy, gdzie tzw. zarobek przekształca się w stały pobyt, bo gdzieś tam życie po prostu jest stabilne, czego nie można powiedzieć o codzienności w Polsce, no chyba ża podejdziemy do tego zgodnie ze słowami że " jest ..., ale stabilnie". Ci, którzy mają pieniądze, to nie muszą się przejmować polską codziennością, bo ich ona nie dotyka. Mało tego, oni mają często pieniądze właśnie dlatego, że w Polsce jest, tak jak jest. Zgadzam się z tym, co powiedział Pluton o znaczeniu Polski na arenie międzynarodowej. Polska to zwykłe popychadło. Jest to przykre, ale my Polacy sami sobie jesteśmy winni, że tak to wygląda.
Ten post był edytowany przez Net_Skater: 5/09/2015, 21:28
|
|
|
|
|
|
|
|
Jest na zachodzie jest taki stereotyp, że Polacy generalnie dużo mówią, żyją wiecznie przeszłością i marzeniami, ale mało robią żeby było im po prostu lepiej. Może coś w tym jest.
Nagadamy się, nagadamy, powylewamy żale, potroszczymy się o ojczyznę, popsioczymy na politykę i polityków, ale i tak to wszystko nie opuści klawiatury. Jak mamy troszczyć się o kraj, jak nie potrafimy nawet troszczyć o najbliższe otoczenie - społeczność lokalną. Mamy bardzo dużo instrumentów samorządowych, ale ich nie wykorzystujemy. Widzę to doskonale w praktyce.
Ten post był edytowany przez Piegziu: 5/09/2015, 21:04
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Piegziu @ 5/09/2015, 21:03) Jest na zachodzie jest taki stereotyp, że Polacy generalnie dużo mówią, żyją wiecznie przeszłością i marzeniami, ale mało robią żeby było im po prostu lepiej. Może coś w tym jest. Nagadamy się, nagadamy, powylewamy żale, potroszczymy się o ojczyznę, popsioczymy na politykę i polityków, ale i tak to wszystko nie opuści klawiatury. Jak mamy troszczyć się o kraj, jak nie potrafimy nawet troszczyć o najbliższe otoczenie - społeczność lokalną. Mamy bardzo dużo instrumentów samorządowych, ale ich nie wykorzystujemy. Widzę to doskonale w praktyce.
Tą odpowiedzią wyczerpałeś temat. Osobiście zwróciłbym tylko większą uwagę na zjawisko braku zaufania społecznego wśród Polaków i pewną specyficzną klanowość społeczeństwa, przez co polityka i politycy to zawsze narzędzie ochrony interesów własnej grupy, a nie platforma dla wspólnej troski o dobro kraju.
|
|
|
|
|
|
|
|
Pisałem w innym temacie, tu tylko powtórzę. Jest kartka wyborcza - można wpływać na politykę. Nie żyjemy w KRLD. Inną sprawą jest natomiast marazm Polaków jeśli chodzi o angażowanie się w inicjatywy obywatelskie i zasadniczo nieufność wobec bliźnich. Ale i to nie jest regułą. Na przykład w dużych miastach a na pewno w Warszawie ludzie się angażują w różne fajne projekty (wspólnoty sąsiedzkie, lokalne komitety wyborcze, sprzeciw wobec religii w szkole). Plus na przykład frekwencję wyborczą mamy najwyższą w kraju Tak więc z tą biernością to różnie bywa.
Ten post był edytowany przez szczypiorek: 5/09/2015, 23:58
|
|
|
|
|
|
|
|
Polacy są bierni wobec aktualnych wydarzeń,ponieważ brakuje przywódcy z autorytetem,charyzmą który poprowadził by naród do walki o godność i sprawiedliwe prawa dotyczące gospodarki,sprawiedliwości itp.
|
|
|
|
|
|
|
|
Bierność Polaków jest niestety dokładnie zazębiona z zabetenowaniem oderwanej od jakiegokolwiek interesu obywatela polityki.
Gdyby Polacy zrobili zadymy jak w Belgii, to wielu z Nich skończyłoby w jakichś aresztach na długi czas, padłoby kilka dymisji, czasopisma ględziły by o kibicowsko-nacjonalistycznym elemencie wiodącym kraj niebezpiecznie ku Węgrom/Rosji/faszyzmowi, itd. wszystko zostało by wyjaśnione - że nic się nie pali, tylko właściwie deszcz pada.
|
|
|
|
|
|
|
|
Czyli Bismarck miał rację, my Polacy nie umiemy sobą rządzić Czy już zawsze będziemy trzecim światem? Nie ma dla nas nadziei?
Ten post był edytowany przez metalcoola: 6/09/2015, 1:14
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(szczypiorek @ 6/09/2015, 0:43) Pisałem w innym temacie, tu tylko powtórzę. Jest kartka wyborcza - można wpływać na politykę. Nie żyjemy w KRLD. Inną sprawą jest natomiast marazm Polaków jeśli chodzi o angażowanie się w inicjatywy obywatelskie i zasadniczo nieufność wobec bliźnich. Ale i to nie jest regułą. Na przykład w dużych miastach a na pewno w Warszawie ludzie się angażują w różne fajne projekty (wspólnoty sąsiedzkie, lokalne komitety wyborcze, sprzeciw wobec religii w szkole). Plus na przykład frekwencję wyborczą mamy najwyższą w kraju Tak więc z tą biernością to różnie bywa.
Wybór sprowadza się do tego że decydujesz czy będzie robiła co chce klika A czy to samo klika B. To żaden wpływ. W KRLD jest o tyle uczciwiej, że chociaż nie ma co do tego złudzeń i nie można odpowiedzialności zwalać na społeczeństwo.
|
|
|
|
|
|
|
|
Polacy wykazują miejscami dużą aktywność w samorządzie, w inicjatywach lokalnych, regionalnych - słowem tam, gdzie wierzą, że można coś zmienić i tam, gdzie widzą jakiekolwiek rezultaty swoich akcji.
Ale nie działa to już na większą skalę, od wojewódzkiej wzwyż. Powodów jest chyba kilka. Po pierwsze - brak wiary w skuteczność takich akcji, które działają w skali mikro. Po drugie, nasze cholerne, ciągle trwające rozbicie na Polaków A i Polaków B, Polaków "Prawdziwych i Prawdziwszych". Niezależniak za nic nie pójdzie ramię w ramię z "lewakiem-lemingiem", a lewicowiec nawet nie pomyśli o współpracy z "neonazistowskim nacjonalistą". Obie grupy zaś łączą się w niechęci do ukrytej opcji proniemieckiej, którą reprezentuję ja W efekcie nawet jeżeli we trójkę mamy zbliżone cele, to każdy będzie realizować je osobno i po swojemu, a nawet podłożyć nogę "wrogom".
No i trzeci czynnik - niechęć do wychylania się. Bo to się odbije na reputacji, na pracy... Umowa-zlecenie i dziecko tłumią wszelkie bunty skuteczniej, niż cały batalion wojska. W rezultacie każdy zgadza się, że chciałby coś zrobić, czyta te patetyczne apele "Obudź się Polsko!", kiwa głową... I czeka. Aż ktoś pierwszy zacznie. Ale sam niczego nie zrobi. A jeżeli już chce coś robić... To zwykle kończy się to na punkcie drugim. Ruch Kukiza dokładnie to pokazał, zamiast bowiem być pompowanym przez oburzenie społeczne, został najpierw rozdarty przez nieformalną koalicję (!) prawicowo-lewicową (wszak "niezależni patrioci" i "antyfaszyści" to jedyne grupy uprawnione do sprzeciwu wobec władzy i są "prawdziwejsze" od Kukiza), teraz zaś rozpada się wewnętrznie, kiedy co sprytniejsi przekuwają ten kapitał polityczny na własne kariery...
Miał rację i Bismarck, i Wielopolski...
|
|
|
|
|
|
|
|
Bismarck nie miał racji. Potrzeba po prostu trochę czasu, aż ludzie wychowani w PRL-u odejdą z przyczyn naturalnych. Duże znaczenie w naszej rzeczywistości maja media, które tak na prawdę są pierwszą władzą a którym na jakiejkolwiek prawdzie nie zależy. Dzięki Bogu powstał internet, który jest skuteczną panującym nam mediom konkurencją. Polacy nie są również optymistami, co ma znaczenie zarówno przy odbiorze rzeczywistości jak i ma wpływ na podejmowane decyzje większy strach przed przyszłością).
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Bismarck nie miał racji. Potrzeba po prostu trochę czasu, aż ludzie wychowani w PRL-u odejdą z przyczyn naturalnych. Duże znaczenie w naszej rzeczywistości maja media, które tak na prawdę są pierwszą władzą a którym na jakiejkolwiek prawdzie nie zależy. Dzięki Bogu powstał internet, który jest skuteczną panującym nam mediom konkurencją.
I co ten internet daje w kwestii wielkich zmian? Średnio dwa razy dziennie widzę zamieszczone na fejsbuku (przez młodych ludzi) mniej lub bardziej podniosłe apele o "obudzenie", o zmiany, o "złodziejach okradających kraj"... Zazwyczaj przez osoby, które albo poza tym nic nie robią, albo są już z pełnym entuzjazmem zaangażowane w walki pomiędzy "prawymi" i "lewymi". Cała energia rozbija się na tym.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Doktor Zło @ 6/09/2015, 8:10) QUOTE Bismarck nie miał racji. Potrzeba po prostu trochę czasu, aż ludzie wychowani w PRL-u odejdą z przyczyn naturalnych. Duże znaczenie w naszej rzeczywistości maja media, które tak na prawdę są pierwszą władzą a którym na jakiejkolwiek prawdzie nie zależy. Dzięki Bogu powstał internet, który jest skuteczną panującym nam mediom konkurencją. I co ten internet daje w kwestii wielkich zmian? Średnio dwa razy dziennie widzę zamieszczone na fejsbuku (przez młodych ludzi) mniej lub bardziej podniosłe apele o "obudzenie", o zmiany, o "złodziejach okradających kraj"... Zazwyczaj przez osoby, które albo poza tym nic nie robią, albo są już z pełnym entuzjazmem zaangażowane w walki pomiędzy "prawymi" i "lewymi". Cała energia rozbija się na tym.
Internet jest alternatywą (i to jedyną) do naprawdę masowego przepływu informacji, więc nie bagatelizowałbym tego zjawiska. Jednak propaganda zarówno rządzących, i spolegliwych im mediów (TVN, TVP, Polsat, GW) odnosi w agitce sukces: wmówiono obywatelom, że są bogaci (!), że kraj nasz to zielona wyspa i oprał się kryzysowi, że wszystkie antyspołeczne posunięcia rządzących to tak naprawdę są czynione dla dobra Polaków, itd. Osobiście bardzo razi mnie brak wykształconego społeczeństwa obywatelskiego, brak masowych inicjatyw oddolnych, dziecinna łatwość, w jaki sposób rząd uwala i wrzuca do kosza społeczne projekty (wiek emerytalny, czy posyłanie 6 - latków do szkół), nie licząc się z ludźmi.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Doktor Zło @ 6/09/2015, 7:10) QUOTE Bismarck nie miał racji. Potrzeba po prostu trochę czasu, aż ludzie wychowani w PRL-u odejdą z przyczyn naturalnych. Duże znaczenie w naszej rzeczywistości maja media, które tak na prawdę są pierwszą władzą a którym na jakiejkolwiek prawdzie nie zależy. Dzięki Bogu powstał internet, który jest skuteczną panującym nam mediom konkurencją. I co ten internet daje w kwestii wielkich zmian? Średnio dwa razy dziennie widzę zamieszczone na fejsbuku (przez młodych ludzi) mniej lub bardziej podniosłe apele o "obudzenie", o zmiany, o "złodziejach okradających kraj"... Zazwyczaj przez osoby, które albo poza tym nic nie robią, albo są już z pełnym entuzjazmem zaangażowane w walki pomiędzy "prawymi" i "lewymi". Cała energia rozbija się na tym. Internet dywersyfikuje informacje. Telewizja nie jest już niemalże kreatorem prawdy.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|