|
|
Strach przed śmiercią,
|
|
|
|
QUOTE Wracając do tematu - w epikurejskiej wizji trochę brakuje mi aspektu wspólnotowego. Może odbieram to błędnie, ale koncepcja początku i końca człowieka wyłącznie w jego własnym życiu (a nie umocowania we wspólnocie - czy to rodzinnej czy większej, pracy dla niej i zapewnienia jej pomyślności) wydaje mi się może jeszcze nie egoistyczna, ale egocentryczna na pewno.
Otóż to. Zanim urodziło mi się dziecko, miałem do śmierci stosunek epikurejski (choć dopiero po przeczytaniu tego wątku przyszło mi na myśl to określenie). Kiedy jestem, nie ma śmierci, gdy będzie śmierć, nie będzie mnie.
W tej chwili mam dwoje małych dzieci i zdecydowanie nie chciałbym umierać.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Heksagram @ 25/06/2014, 8:32) Otóż to. Zanim urodziło mi się dziecko, miałem do śmierci stosunek epikurejski (choć dopiero po przeczytaniu tego wątku przyszło mi na myśl to określenie). Kiedy jestem, nie ma śmierci, gdy będzie śmierć, nie będzie mnie. W tej chwili mam dwoje małych dzieci i zdecydowanie nie chciałbym umierać.
Umierać chcą tylko ludzie którym życie tak dokopało że nie wiedzą jak się nazywają, czyli mówiąc ładnie ludzie doznający wielkiego cierpienia, a to o czym ty mówisz to instynkt rodzicielski który zjednoczył się z instynktem przetrwania. Jest jeszcze jeden głębszy aspekt strachu przed śmierciom misja życia życia w szczęściu, życie dąży do pokonania śmierci i reszty zła tego świata, misją życia w tym człowieka jest życie wieczne w szczęściu, no bo zobacz po co nam cała ta medycyna, cywilizacja, wynalazki, podbój kosmosu, nauka, człowiek prawdopodobnie stał się pierwszym w pełni świadomym organizmem żywym czyli mówiąc po chłopsku wie co tu się święci, no i ma misje po pierwsze przetrwac po drugie zapewnić sobie szczęście i spokojne wieczne życie
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Heksagram @ 25/06/2014, 8:32) W tej chwili mam dwoje małych dzieci i zdecydowanie nie chciałbym umierać.
Otóż to! O epikurejskim podejściu do śmierci i takich tam, można sobie do woli dumać do czasu, gdy dopadną nas prawdziwe egzystencjalne problemy, troska o potomstwo, miłość do rodziny, etc. Żadna z osób deklarujących brak strachu przed śmiercią, nie może być pewna, że gdy przyjdzie co do czego nie obleje się zimnawym potem. Nie chodzi o to aby się śmierci i umierania nie bać, lecz o to, aby ten strach nie stał się czynnikiem dominującym. Innymi słowy, prawdziwa odwaga w obliczu nieuchronnej kiedyś śmierci polega na umiejętności pokonania strachu, a nie na braku strachu. W zamian za ten strach, życie ma nam do zaoferowania wiele niepodważalnych zalet, z których szkoda by było nie skorzystać trzęsąc się bez przerwy z trwogą o swój przyszły koniec
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(memex @ 25/06/2014, 9:09) QUOTE(Heksagram @ 25/06/2014, 8:32) W tej chwili mam dwoje małych dzieci i zdecydowanie nie chciałbym umierać.
Nie chodzi o to aby się śmierci i umierania nie bać, lecz o to, aby ten strach nie stał się czynnikiem dominującym. Fobia przed śmiercią to częsty ludzki problem, no i uzasadniony jak najbardziej, np. ja na nią cierpię. Tu daję też ciekawe spojrzenie katolickie na temat śmierci: https://www.youtube.com/watch?v=XGsO5V_xD94
|
|
|
|
|
|
|
|
Strach przed śmiercią jest normalny. Ja osobiście własnej śmierci się nie boję od jakiegoś dłuższego czasu, lecz za to kompletnie inaczej patrzę na odchodzenie ludzi mi bardzo bliskich. Niby czas leczy rany, ale śmierć dla mnie to przede wszystkim pustka spowodowana odejściem i wieczne żałowanie rzeczy, których zmienić się już nie da.
Wiem, że to nie jakiś plotek czy babskie forum internetowe gdzie można pisać ze spokojem dla swojej anonimowości, ale skoro już jesteśmy od dawna w ramach jakiejś zamkniętej wspólnoty, to chciałbym się podzielić tym, że wydawało mi się, że jakoś nauczyłem się żyć ze świadomością o nieuchronności śmierci, życie jednak pokazało mi, że są jeszcze jej wyższe formy, które niezależnie od doświadczeń, będą zawsze boleć jak suki*syn.
Mojemu tacie zostało kilka-kilkanaście dni życia, totalnie rzadki i agresywny rak otrzewnej zeżarł go w dziesięć tygodni. Nie mieliśmy szans, aby go wyleczyć i to jest najgorsze - świadomość i strach nieuchronności śmierci w stosunku do osoby, która umierać wcale nie musi. W takich przypadkach życie daje nam całe dni, aby wałkować sobie w głowie strach przed śmiercią osoby bliskiej, jednocześnie dając nam nadzieję, że może zdarzy się cud.
Dlatego tak jak mówiłem - śmierć własna mnie nie rusza, bo mi na sobie nie zależy, i tak będę martwy i tak. Śmierć bliskich - tak, przeraża mnie do granic możliwości. Bo niestety doświadczenie nauczyło mnie, że uderza niespodziewanie i nie daje szans na wygranie.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Piegziu @ 25/06/2014, 9:37) Dlatego tak jak mówiłem - śmierć własna mnie nie rusza, bo mi na sobie nie zależy, i tak będę martwy i tak. Śmierć bliskich - tak, przeraża mnie do granic możliwości. Bo niestety doświadczenie nauczyło mnie, że uderza niespodziewanie i nie daje szans na wygranie.
Zgadza się. Strach przed odejściem najbliższych to kolejny ważny aspekt obawy przed śmiercią. Tak się złożyło, że mój kumpel, o którym pisałem poprzednio, przez kilka ostatnich lat przestał się do mnie odzywać (i vice versa) z różnych powodów, o których nie warto tu wspominać. Na początku 2013r. zaczęły nachodzić mnie myśli, jak by to było głupio, gdyby tak któremuś z nas coś się stało i nie doszłoby do "pojednania" pomiędzy nami. On widocznie też miał podobne myśli, bo kiedyś zadzwonił do mnie (raz - gdy dowiedział się o śmierci pewnego członka mojej rodziny, innym razem - będąc na lekkiej "bani"). Ja w lutym '2013 zrewanżowałem się właściwie niezapowiedzianą wizytą w jego domu. Od tamtej pory nasza znajomość odżyła, lecz nadal szykowaliśmy chyba siły na poważną rozmowę o przyczynach kilkuletniej "nieznajomości". Niestety do takiej rozmowy już nigdy nie dojdzie. Często rozmawiam z kolegą w snach, co jest dowodem na to, że chyba nie bardzo radzę sobie z jego odejściem. Dojeżdżając codziennie do pracy mijam wlot uliczki, w której mieszkał i nieodmiennie coś mnie za gardło ściska. Nie mam też ochoty i zapału do spotkania z innym członkiem naszej dawnej paczki, który m.in. przez lata mojego milczenia, był z kumplem bardzo blisko. Nie chodzi tu o jakiś strach, wstyd, lecz po prostu o uczucie bezsensowności takiego spotkania, spowodowane tym, że kumpla już nie ma. Ktoś kto czegoś takiego nie przeżył - najprawdopodobniej nie zrozumie.
P.S. Oczywiście Piegziu bardzo Ci współczuję...
|
|
|
|
|
|
|
|
Chciałbym zwrócić uwagę, że strach przed śmiercią zdaje się być pierwotnym, atawistycznym uczuciem. Wynika po prostu z instynktu przetrwania, obecnego nawet u najprymitywniejszych stworzeń. Oczywiście zwierzęta (nie licząc tych najinteligentniejszych, u słoni zaobserwowano np. coś w rodzaju rytuałów pogrzebowych i przejawy długotrwałej pamięci o zmarłych krewnych/towarzyszach - które świadomość śmierci być może mają) nie mają świadomości nieuchronności własnej śmierci. A jednak boją się/unikają wszystkich sytuacji i czynników, które do śmierci je mogą doprowadzić. Panicznie więc boją się polujących na nie drapieżników, lękiem i niepokojem reagują, gdy się znajdą w obcym im, nieznanym środowisku, robią wszystko, by unikać urazów, bodźców bólowych, przebywania w niekorzystnych warunkach. U człowieka fundamentem lęku przed śmiercią może być fakt, że jest poprzedzana lub powodowana jest przez choroby, ból, głód, urazy i inne czynniki powodujące przykre doznania (które bywają czasem nie do zniesienia!), tj. rzeczy, których każdy człowiek przy zdrowych zmysłach stara się unikać. W dodatku do wymienionych czynników można dodać starość, która sama w sobie nie jest niczym przyjemnym. Umieranie nie jest więc przyjemne. Dodać należy też czynniki kulturowo-religijne. A więc chrześcijanie będą tradycyjnie dodatkowo bali się sądu ostatecznego, hinduiści marnego życia w następnej inkarnacji. Dla ateistów straszne i niepojęte bywa, że nagle film się urywa i nastaje absolutna nicość. Są też i czynniki indywidualne - ktoś może bać się, że żywi członkowie rodziny nie poradzą sobie bez niego, ktoś inny obawia się, że nie zdąży dokonać jakichś rzeczy bądź czegoś naprawić, dotrzymać jakichś obietnic czy wypełnić jakichś zobowiązań. Pocieszenie zdaje się być tylko jedno: w obliczu śmierci wszyscy są równi.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Piegziu @ 25/06/2014, 9:37) własnej śmierci się nie boję
Śmierci nie boją się młodzi, silni, zdrowi gdy to się zmienia to i strach może się pojawić. Im bliżej nieuchronnego, tym strach prawdopodobniejszy, silniejszy.
|
|
|
|
|
|
|
|
Czy ja wiem u mnie w rodzinie bliscy po 90 byli spokojni i radośni, nie czuli lęku przed śmiercią.
Pozdrawiam!
|
|
|
|
|
|
|
|
Przypomniała mi się taka staroindyjska legenda (piszę z pamięci, może więc nie być dokładny opis): W dawnych czasach między życiem doczesnym a życiem pozagrobowym ludzie mogli swobodnie i bez problemów przemierzać granice obu światów. ILe razy chcieli, w którą stronę chcieli. W życiu doczesnym ludzie musieli pracować, cierpieli głód i choroby. Na "tamtym świecie" było komfortowe, beztroskie życie. Gdy ludzie zauważyli różnicę jakościową, nie chcieli wracać z "tamtego świata" do życia doczesnego. Więc zarządzający bóg zorientował się, że ruch jest tylko w jedną stronę. Na ziemi ludzi ubywało w szybkim tempie. Każdy, kto po urodzeniu zdążył się stać na tyle świadomy, by być w stanie dowiedzieć się, że istnieje możliwość lepszej egzystencji, od razu przemieszczał się do raju. Aby temu zapobiec, wymieniony bóg postawił przed ludźmi barierę z cierpienia i strachu, co spowodowało, że każdy odtąd stara się jak najbardziej odwlec moment tego przejścia do lepszego życia. P. S. Tak się zastanawiam: część ludzi umierając czuje się szczęśliwa za sprawą endorfin, które wydzielają siè w mózgu, gdy ten jeszcze działa, ale odcięty jest już od bodźców dochodzących z cierpiącego ciała. Nie wiem jednak, czy to jest prawidłowość dotycząca wszystkich umierających. Jeśli nie, to może warto by było każdemu odchodzącemu aplikować zastrzyk z morfiny czy innej substancji euforyzującej? U niektórych z pewnością perspektywa przyjemnego momentu odejścia zmniejszyłaby lęk przed śmiercią.
Ten post był edytowany przez Lugal: 8/02/2019, 17:59
|
|
|
|
|
|
|
|
Ale jak, przymusowo? Zauważ, że są osoby (nie twierdzę, że są w większości), które świadomie, z własnej woli i niezależnie od cierpień (choć wiemy przecież, że w wielu przypadkach to fizyczne nie występuje lub jest minimalne) chcą swój koniec na tym świecie przeżyć świadomie.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Lugal @ 22/01/2019, 19:01) Dodać należy też czynniki kulturowo-religijne. A więc chrześcijanie będą tradycyjnie dodatkowo bali się sądu ostatecznego, hinduiści marnego życia w następnej inkarnacji. Dla ateistów straszne i niepojęte bywa, że nagle film się urywa i nastaje absolutna nicość.
Czytajac to przypomnialo mi sie co na temat strachu przed smiercia powiedzial slynny iluzjonista i zarazem czolowy aktywista ateistyczny, Penn Gillette. Zapytany podczas jakiejs dyskusji z fundamentalista chrzescijanskim czy jako ateista nie boi sie smierci, odpowiedzial ze nie przejmowal sie tym co sie z nim dzialo przez nieskonczone lata zanim sie urodzil to zapewne nie bedzie sie takze tym przejmowal po smierci.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Eire @ 9/02/2019, 21:41) Ale jak, przymusowo? Zauważ, że są osoby (nie twierdzę, że są w większości), które świadomie, z własnej woli i niezależnie od cierpień (choć wiemy przecież, że w wielu przypadkach to fizyczne nie występuje lub jest minimalne) chcą swój koniec na tym świecie przeżyć świadomie. Nie mam na myśli żadnego przymusu. Tak jak żaden dentysta nie zrobi Ci znieczulenia bez pytania Cię o zgodę.
|
|
|
|
|
|
|
|
Zgadza się. Dlatego zaskoczyło mnie Twoje stwierdzenie o możliwości: QUOTE każdemu odchodzącemu aplikować zastrzyk z morfiny czy innej substancji euforyzującej? [/I]
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Eire @ 10/02/2019, 21:54) Zgadza się. Dlatego zaskoczyło mnie Twoje stwierdzenie o możliwości: QUOTE każdemu odchodzącemu aplikować zastrzyk z morfiny czy innej substancji euforyzującej? [/I] Istotnie, powinno być: "każdemu(...), który sobie zażyczy". Po prostu, założyłem w pierwszym odruchu, że każdy lub niemal każdy będzie chciał sobie osłodzić odejście. Podobnie jak prawie nikt nie da sobie wyrwać zęba bez znieczulenia.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|