Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
147 Strony  1 2 3 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Sprawa płka Ryszarda Kuklińskiego, Informacje, opinie, obserwacje
     
Wszechbor
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 97
Nr użytkownika: 568

 
 
post 12/02/2004, 21:39 Quote Post

Długo się zastanawiałem, gdzie umieścieć ten post. Chciałbym wspomnieć o płk Kuklińskim. Co o Nim myślicie zdrajca czy bohater?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Mariusz-ek
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 79
Nr użytkownika: 644

 
 
post 13/02/2004, 14:39 Quote Post

bardzo trudna do oceny postać. Raczej jednak skłaniam się do pozytywnego potraktowania jego działalności.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Celt
 

po prostu Celt
******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 959
Nr użytkownika: 328

 
 
post 13/02/2004, 20:25 Quote Post

QUOTE
Raczej jednak skłaniam się do pozytywnego potraktowania jego działalności.

a możesz powiedzieć czemu?
Bo ja widze to wręcz odwrotnie. Zaczynał służbę w armii za Stalina, na służbę w CIA poszedł za Gomułki, uciekł za Jaruzelskiego. Czyżby tak kochał totalitaryzm że jak czuł słabnięcie tegoż, to postanowił go opuścić ?
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
Mariusz-ek
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 79
Nr użytkownika: 644

 
 
post 13/02/2004, 23:57 Quote Post

napisałem "raczej". Trudno jest mi go ocenić. Składanie jakiejkolwiek przysięgi nie zwalnia od myślenia. Na jego obronę można wziąć fakt, że jednak walczył w jakiś sposób z systemem totalitarnym siłą narzuconym Polsce. Co do ucieczki, to gdyby uciekł od razu, to tak bardzo nie przysłużyłby się krajowi, jak wtedy, kiedy w nim pozostawał.

Osobiście uważam, że niemal każda forma walki z reżimem komunistycznym w Polsce była dobra. Podkreślam jednak, że jest to postać trudna do oceny o mam w tym miejscu mieszane uczucia. Przyznam też, że nie mam dokładnej wiedzy nt. całej jego działalności...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
Wszechbor
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 97
Nr użytkownika: 568

 
 
post 14/02/2004, 17:29 Quote Post

QUOTE(Mariusz-ek @ Feb 14 2004, 12:57 AM)
napisałem "raczej". Trudno jest mi go ocenić. Składanie jakiejkolwiek przysięgi nie zwalnia od myślenia. Na jego obronę można wziąć fakt, że jednak walczył w jakiś sposób z systemem totalitarnym siłą narzuconym Polsce. Co do ucieczki, to gdyby uciekł od razu, to tak bardzo nie przysłużyłby się krajowi, jak wtedy, kiedy w nim pozostawał.

Osobiście uważam, że niemal każda forma walki z reżimem komunistycznym w Polsce była dobra. Podkreślam jednak, że jest to postać trudna do oceny o mam w tym miejscu mieszane uczucia. Przyznam też, że nie mam dokładnej wiedzy nt. całej jego działalności...

Nie zgodzę się jednak z Tobą. Płk Kukliński składał przysięgę w wojsku socjalistycznym. Później działał na jego niekorzyść, czyli na niekorzyść tego co wcześniej uważał za słuszne... To byłoby tak samo jakby jakiś polski oficer teraz albo przed 1939 rokiem "obwąchiwał się" z innym wywiadem.

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Mariusz-ek
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 79
Nr użytkownika: 644

 
 
post 14/02/2004, 19:33 Quote Post

Fakt, że służba dla obcego wywiadu nie jest czymś godnym pochwały. Jednak była to, powtarzam, forma walki z władzą komunistyczną w Polsce, nie natomiast walka z samą Polską. W tamtych latach trudno było w prosty sposób zdecydować co robić, gdyż niejednokrotnie działanie zgodne z przysięgą (przysięgał przecież "socjalistycznej armii") często kłóciło się ze zwykłą przyzwoitością i wiernością Polsce. Nie możemy utożsamiać Polski i reżimu komunistycznego. Równie dobrze do tego samego wora możemy wrzucić opozycję demokratyczną w Polsce czy nawet rząd polski w Londynie, który działał po wojnie, czy też członkowie AK, którzy przeciwstawiali się wprowadzeniu władzy komunistycznej po wojnie i ich wszystkich uznać za zdrajców.

To, że stany nas zostawiły, to jest niestety prawda. Musicie jednak przyznać, że samodzielna, bez pomocy z zewnątrz, walka z władzą kończyła się, w najlepszym wypadku w więzieniu.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
Stephanus
 

Historiofil
Grupa: Użytkownik
Postów: 18
Nr użytkownika: 699

 
 
post 9/03/2004, 20:34 Quote Post

A ja chciałbym zwrócić Waszą uwagę na jeszcze coś. Powiada się powszechnie jak to płk Kukliński osłabiał ZSRR, przekazując informacje o radzieckim potencjale militarnym. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nie podejrzewa, ze polscy oficerowie dopuszczani byli do wojskowych sekretów "Wielkiego Brata". Łącznie z takim Jaruzelskim. Być może raz czy drugi trafiło się "ślepej kurze ziarno" (radzieccy towarzysze coś źle utajnili) i tyle.
Co to oznacza ? Że większośc dokonań Kuklińskiego wiązała się z osłabieniem potencjału militarnego Układu Warszawskiego czyli przede wszystkim osłabieniem tzw. socjalistycznej Polski (bo do tych tajemnic Kukliński miał wszak dostęp !)
No i dobrze. W przypadku konfliktu supermocarstw polska armia poszłaby "ramię w ramię" z Sowietami przeciw NATO. A dzięki płk Kuklińskiemu zwiększały się szanse na zwycięstwo USA i Zachodu. Amerykanie wiedzieli bowiem dzięki niemu gdzie są rozlokowane polskie jednostki i gdzie należy precycyjnie uderzyć.
Zapytacie w kogo ? Ano w wojska sprzymierzone z Armia Czerwoną.
Tyle tylko, że w wypadku takiej super-wojny powołanoby nas wszystkich, starych i młodych, i nieważne czy mielibyśmy przekonania pro- czy anty-komunistyczne.
Dlatego dzięki "szpiegowaniu" płk Kuklińskiego ginęliby po prostu Polacy (tak, wiem co powiedzą moi oponenci ! Polacy sprzymierzeni z ZSRR ! Cóż za pech tych Polaków, że ich tak wszystkich sprzymierzono bez pytania ! No ale trudno ... lecą kule ... a la guerre comme a la guerre ...)
Ginęliby więc gromadnie synowie tych, którzy teraz gromko wołają o bohaterstwie Kuklińskiego. Coś mi się wydaje, że nie byliby już chyba wtedy takimi jego entuzjastami ...
Tak zatem płk Kukliński osłabiał ZSRR i Układ Warszawski, a przy okazji - cóż za prymitywny pragmatyzm - zmniejszał nasze szanse, moje i Twoje, na przeżycie !
No chyba, ze ktoś chce przyjąć wersję pt. Amerykanie w takiej wojnie oszczędzaliby Polskę i Polaków. Kochani, wszystkie wojny dowodzą, że nawet najlepsi i najszlachetniejsi po prostu nie mają czasu na sentymenty ...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Boruta
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 90
Nr użytkownika: 970

 
 
post 30/04/2004, 11:40 Quote Post

QUOTE(Olek @ Feb 12 2004, 10:39 PM)
zdrajca czy bohater?

Zdrajca jest kazdy kto zdradza cos, czy tez kogos komu sluzyl. Nie wazne czy zdradza cos pozytywnego czy negatywnego, tego nie mozna relatywizowac. Zdrajcow nalezy dobrze oplacac (chyba ze uzna sie ze kula w leb jest lepszym rozwiazaniem), ale nie robic z nich pochaterow.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
niuniek
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 4
Nr użytkownika: 998

 
 
post 9/05/2004, 3:01 Quote Post

Dzialal na niekorzysc systemu...przysiegal...bohater...wszystko to jest moim zdaniem smieszne...

Jest kilka rzeczy ktorych co niektorzy tu nie biora pod uwage...
1. "Lublin Committee", po Polsku tobyl chyba Komitet Lubelski (ale nie pamietam czego mnie pani na historii uczyla) byl stworzony (jakby nie patrzec przez Stalina) z bandy oslow, ktorym garnelo sie do wladzy...i co wazniejsze, ktorzy byli POLAKAMI, kazdy pozniejszy rzad rowniez skladal sie z POLAKOW. Kazdy rzad przysiegal Stalinowi, Chruszczowowi i nastepnym, posluszenstwo...dlaczego???
Bo rzadzic im sie chcialo, jakby nie bylo chetnych to Stalin musialby wlaczyc Polske do Rosji, a na to, to by sie ludzi nie zgodzili i bylaby wojna (do ktorej zapewne przylaczylyby sie inne panstwa satelickie).
A Kukla, tez przysiegal, wiec jesli naprawde zmienilby zdanie, to by sie z kolka wypisal i wzial sie za jakies inne rzeczy...on natomiast chcial sie wpisac w kartki historii.Popatrzyl dookola, zobaczyl ze sie sypie i nieda sie tego zrobic bedac komuchem, wiec sie sprzedal USA.
Jak dla mnie to ZDRAJCA, ktory i tak za 100 lat bedzie wielkim bohaterem, poniewaz walczyl z systemem...i nic z tym nie zrobimy...nawet jesli dla Polakow bedzie on zdrajca, to USA stworzy liste "Bohaterzy Kapitalizmu" i na niej przy Walesie pojawi sie Kuklinski...

Pozdro...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Pan Jan
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 85
Nr użytkownika: 1.009

 
 
post 9/05/2004, 14:01 Quote Post

Słyszałem raz rozmowe dwóch dziadków na temat kuklińskiego. Owa wymiana argumentów ograniczala sie do pokrzykiwania: "Zdrajca!", "Nie, Bohater!", "Zdrajca!", "Bohater!" tongue.gif A w naszym kraju=raju i tak koniec końców uznany zostanie za bohatera mającego wielki wpływ na obalenie ustroju. Po prostu od 60 lat pokutuje u nas stereotyp Ameryki, która zawsze przyjdzie z pomocą biednej Polsce. A co gdyby kukła sprzedał tajemnice nie Amerykanom ale zachodnim Niemcom? biggrin.gif Jak wtedy potraktowaliby go rodacy? cool.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
Kanapon
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 190
Nr użytkownika: 1.266

 
 
post 15/07/2004, 11:29 Quote Post

Przysięga którą składał Kukliński...


Zdrajcą jest ten kto wydaje kogoś lub coś osobie niepowołanej lub nieprzyjacielowi. Szpiegiem jest z kolei osoba przekazująca (wywiadowi obcego państwa) wiadomości lub dokumenty objęte tajemnicą. W przypadku płk Kuklińskiego pojawia się pytanie czy będąc szpiegiem był w związku z tym zdrajcą i kogo / co i komu zdradzał. Wg mnie, biorąc pod uwagę ryzyko jakiego się podjął oraz cel jaki przyświecał jego działaniom można go uznawać za co najmniej patriotę a więc kogoś kochającego swą ojczyznę i będącego gotowym na to by się dlań poświęcić. Wg mnie poprawniejszą antynomią od bohater-zdrajca byłoby właśnie zdrajca-patriota albowiem bohaterskim można być chyba w każdej z wymienionych postaw, natomiast patriotą i zdrajcą (ojczyzny) raczej jednocześnie być nie mozna...

By rozstrzygnąc problem zdrady i szpiegostwa można zajrzeć do składanych przez żołnierzy prl przysiąg. Ponieważ płk. urodził się 13.06.1930 r. a wstepował do WP mając lat 17 pierwszą przysięgę jaką skladał Ryszard Kukliński wstąpił do wojska była najprawdopodobniej ta według tekstu Dz.U.47.52.267 - Ustawa z dnia 3 lipca 1947 r. o rocie przysięgi Wojska Polskiego (Dz. U. z dnia 8 sierpnia 1947 r. - od tego dnia obowiązywała):

"Przysięgam uroczyście Narodowi Polskiemu:
walczyć do ostatniego tchu w obronie Ojczyzny wyzwolonej z przemocy niemieckiej
i niezłomnie strzec wolności, niepodległości i mocy Rzeczypospolitej Polskiej.
Przysięgam wypełniać rzetelnie i sumiennie obowiązki żołnierza,
wykonywać wiernie rozkazy przełożonych, przestrzegać ściśle regulaminów
i dochować tajemnicy wojskowej.
Przysięgam służyć ze wszystkich sił Rzeczypospolitej Polskiej, bronić niezłomnie Jej ustroju demokratycznego i dochować wierności Prezydentowi Rzeczypospolitej.
Przysięgam stać nieugięcie na straży praw Ludu Polskiego,
mieć wszystkich obywateli w równym poszanowaniu i nigdy nie splamić godności Polaka..
Tak mi dopomóż Bóg".


Oto, na wszelki wypadek wcześniejsza wersja przysięgi:
Dz.U.44.3.13 DEKRET POLSKIEGO KOMITETU WYZWOLENIA NARODOWEGO z dnia 31 sierpnia 1944 r. o ustanowieniu przysięgi dla Wojska Polskiego. (Dz. U. z dnia 31 sierpnia 1944 r.)

"Przysięgam uroczyście skrwawionej Ziemi Polskiej i Narodowi Polskiemu
walczyć z niemieckim najeźdźcą o wyzwolenie Ojczyzny
oraz utrwalenie wolności, niepodległości i potęgi Rzeczypospolitej Polskiej.
Przysięgam rzetelnie i sumiennie wypełniać obowiązki żołnierza polskiego,
wiernie wykonywać wydane mi rozkazy i ściśle przestrzegać tajemnicy wojskowej.
Przysięgam wiernie służyć Rzeczypospolitej i nigdy nie skalać imienia Polaka.
Przysięgam dochować wierności Krajowej Radzie Narodowej, Władzy Naczelnej Narodu Polskiego.
Przysięgam nieugięcie stać na straży praw Narodu Polskiego,
mieć wszystkich obywateli w równym poszanowaniu oraz niezłomnie bronić swobód demokratycznych.
Tak mi dopomóż Bóg!"


Nie sądzę by rotę przysięgi powtarzał ale jeśli to miało miejsce po 26 sierpnia 1950 roku znacznie łatwiej obronić jego poczynania. Od tego dnia obowiązywała rota nowa wg Dz.U.50.36.328
USTAWA z dnia 18 lipca 1950 r. o przysiędze wojskowej. (Dz. U. z dnia 26 sierpnia 1950 r.):

"Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polski Ludowej przed zakusami imperializmu,
a w razie potrzeby, nie szczędząc krwi ani życia, mężnie walczyć w obronie mojej ojczyzny aż do pełnego zwycięstwa nad wrogiem,
stać nieugięcie na straży pokoju w jednym szeregu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami
i w razie napaści walczyć w braterskim przymierzu o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu.
Przysięgam służyć ze wszystkich sił Polsce Ludowej,
bronić niezłomnie praw ludu pracującego, stać nieugięcie na straży władzy ludowej,
dochować wierności Prezydentowi Rzeczypospolitej.
Przysięgam Narodowi Polskiemu: być uczciwym, zdyscyplinowanym, mężnym i czujnym żołnierzem Polski Ludowej,
przykładać się gorliwie do szkolenia wojskowego, wykonywać dokładnie rozkazy przełożonych i przepisy regulaminów,
dochować ściśle tajemnicy wojskowej i państwowej,
strzec pilnie mienia wojskowego i społecznego
i nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza polskiego."


Jeśli jednak racjonalnie przyjmiemy że żołnierza (zwłaszcza zawodowego w służbie czynnej) obowiązuje aktualna wersja przysięgi, to w momencie zdrady (rok 1967) obowiązywała ta z Dz.U.52.46.310 USTAWA z dnia 22 listopada 1952 r. o przysiędze wojskowej. (Dz. U. z dnia 1 grudnia 1952 r.)

"Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach
Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu być uczciwym,
zdyscyplinowanym, mężnym i czujnym żołnierzem, wykonywać dokładnie
rozkazy przełożonych i przepisy regulaminów, dochować ściśle tajemnicy
wojskowej i państwowej, nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza
polskiego.
Przysięgam służyć ze wszystkich sił Ojczyźnie, bronić niezłomnie praw
ludu pracującego, zawarowanych w Konstytucji, stać nieugięcie na straży
władzy ludowej, dochować wierności Rządowi Polskiej Rzeczypospolitej
Ludowej.
Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej
Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na
straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi
sojuszniczymi armiami i w razie potrzeby nie szczędząc krwi ani życia
mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości,
wolności i szczęścia ludu.
Gdybym nie bacząc na tę moją uroczystą przysięgę obowiązek wierności
wobec Ojczyzny złamał, niechaj mnie dosięgnie surowa ręka
sprawiedliwości ludowej".


Ta rota obowiązywała aż do czerwca 1988 roku kiedy to ostatecznie znika z jej teksu armia sąsiedniego mocarstwa:
Dz.U.88.20.133 USTAWA z dnia 17 czerwca 1988 r. o przysiędze wojskowej. (Dz. U. z dnia 24 czerwca 1988 r.)

"Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego,
Przysięgam służyć wiernie Ojczyźnie i narodowi swemu, przestrzegać zasad Konstytucji, być godnym chlubnych tradycji oręża polskiego.
Przysięgam, iż nie szczędząc trudu, a w potrzebie krwi własnej ani życia,
stać będę nieugięcie na straży niepodległości, suwerenności i granic kraju ojczystego,
strzec pokoju w braterstwie broni z sojuszniczymi armiami.
Przysięgam dbać o honor i dobre imię wojska, sumiennie spełniać powinności żołnierskie,
ściśle wykonywać rozkazy przełożonych, być zdyscyplinowanym i mężnym, uczciwym i koleżeńskim żołnierzem.
Przysięgam zdobywać wiedzę i umiejętności wojskowe, troszczyć się o powierzoną mi broń, sprzęt i mienie, dochować tajemnicy państwowej i służbowej.
Składając tę uroczystą przysięgę, jestem świadom swej odpowiedzialności wobec narodu i praw socjalistycznego państwa polskiego...


Już sama lektura powyższych zapisów powinna skłonic do refleksji nad "nieco" zakłamaną naturą wałdzy (a w tym niestery i wojska) prlu...

-------------------------------------------------------------------------------

Powyższe teksty przysiąg ilustrują w jakim kierunku rozwijał się prl, czyli ścisłej zależności (w tym wypadku militarnej) od ZSSR. Zwróćmy uwagę iż w pierwszym i drugim tekście na pierwszym planie pozostaje wolność i niepodległość naszego kraju. Natomiast w tekście trzecim te słowa następują dopiero już w niepokojąco bliskiej koligacji z Armią Czwerwoną a w czwartym dopiero po litanii rzeczy które powinny wyikać z postępowania majacego chronić wartość naczelną. Trudno mi wytłumaczyć fakt iż ponad będącą nią wolność i niepodległość wyniesiono (wbrew pozorom kolejność zdań i ich układ nie są bez znaczenia w aktach prawnych) tu uczciwość, mężność, czujność, bezwzględne posłuszeństwo, tajemnice, honor, godność, prawa ludu pracującego, władzę ludową i rząd prlu. Na dodatek wolność i niepodległość od razu ograniczono do wolności i niepodległości od imperializmu (w domyśle zapewne zachodniego) wyłanczając zeń oczywiście armię wielkiego brata (który był przcież azjatyckim imperium a jego naczelną zasadą był rozwój kosztem sąsiadów) i jego zauszników.

W przysiędze wojskowej z 1944 i 1947 pojawia się nawet zwrot "Tak mi dopomoż Bóg!". Później komuniści na wszelki wypadek chyba zwrot ów wykreślili. Celem tego działania było zapewne pozbawienie jakichkolwiek wątpliwości przyszłych strażników ustroju co do właściwego postępowania. Ja bynamniej nie jestem zwolennikiem umieszczania na sztandarach BOGA obok HONORU i OJCZYZNY. Nie jestem bo uważam że na polu bitwy Boga nie ma, a jeśli już to jest jedynie Jego smutek. Bóg jest ponad nasze wszystkie bitwy, honory i ojczyzny, bo Jest po prostu ponad wszystko co Sam stworzył a także i to co zbudował i nawarzył sobie sam człowiek. Komuniści widzieli jednak zagrożenie bo Boga można utożsamiać z prawem moralnym zakazjącym określonych niegodnych poczynań wobec bliźnich...

Może więc jednak Kukliński miał i mógł mieć uzasadniony i usprawiedliwiony problem z dochowaniem wierności tak zapisanym obowiązkom żołnierza, zwłaszcza widząc do jakich poczynań armia, której był żołnierzem była używana. I tu nie ma nic do rzeczy kiedy do niej wstąpił i dlaczego doń wstąpił. Będąc w niej przekonał się jak funkcjonuje ten atrybut naszej "niepodległości" którego stał się trybikiem. Przekonał się i podjął decyzję jaką podjął....

Generalnie wojsko jest tylko zuniformizowaną korporacją mająca służyć państwu z którego obywateli je stworzono. Jest atrybutem jego mocy, niezależności, ale nigdy nie powinno ono samo i jego regulacje stawać ponad nim, bo wówczas mamy stan wojenny, junty wojskowe a chwały niewiele. Tymczasem roty przysięgi cichaczem stawiają na wojsko kosztem państwa (albo kosztem obywateli, narodu), niejako zasłaniając to co powinno być tu najwazniejsze a więc wolnośc i niepodległość Rzeczypospolitej. Ten frapujący zabieg ma w dodatku miejsce w obliczu faktycznej zależności tego państwa (wówczas było to najsilniejsze własnie w wojsku - ministrem obrony narodowej do 1956 był wszakże Rosjanin a i kadra oficerska był "polska" jedynie z pochodzenia) wobec potężnego sąsiada.

Przy sprytnej argumentacji można by nawet próbować dowieść iż to płk. Kukliński był wierny przysiędze jaką sam składał w 1947, natomiast problem z dbaniem o wolność i niepodległość własnego kraju miała większość wyższych oficerów prl. Ci starsi wiekiem skladali najpewniej podobnie brzmiącą przysięgę PKWN ale co do joty to stosowali się do brzmień czasów stalinizmu. Jakiż to np. zapis uzasadniał użycie wojska do tłumienia zamieszek w sposób z roku 1956, 1970, a nawet 1981 bo i wówczas uczyniono to wbrew konstytucji. Coś mi się wydaje że to niezgodne z przysięgą wojskową, która nakazuje m.in nie splamić żołnierskiego honoru i godności a które to wg mnie stoją niżej od wolności i niepodległości ale już wyżej od ślepego posłuszeństwa, dochowania tajemnicy, ludu pracującego, sojuszników, etc...

I mi wydaje sie, iż żadna przysięga nie zwalnia od myślenia. W ostatecznej rozterce zostaje w nas pytanie sumienia czy i jak nalezy postąpić, i jak się odnieść przy tym do własnego honoru, poczucia obowiązku i wartości podstawowych do jakich należy m.in niepodległośc własnej ojczyzny. Nadal myślę, że nie wystarczy tylko dochować przysięgi by być w porządku. Wszak nie tylko Kukliński złamał przysięgę, choć sam fakt iz czynili to inni niczego tu oczywiście nie usprawiedliwia. Czy uciekających z Korei Północnej oficerów wojska, ktorzy tez przysiegaja wiernosc swemu krajowi a pozniej sa zmuszani np do torturowania wiezniow też mozna uznać po prostu za |"zdrajców". Kim byliby np. Waszyngton, powstańcy listopadowi, Pułaski i Kościuszko, czy wielu z marszałków Napoleona gdyby nie uczynili podobnie jak Kukliński...


Pozdrawiam serdecznie
Kanapon
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Kanapon
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 190
Nr użytkownika: 1.266

 
 
post 7/09/2004, 14:35 Quote Post

Kukliński zdradza...

Pułkownik niewątpliwie zdradził USTRÓJ Polski ludowej, zdradził przysięgę która wymuszała wierność temu ustrojowi wbrew wszystkim i wszystkiemu. Zdradził zapisy wyżej stawiające tajemnice i posłuszeństwo nad rzeczywiste dobro i niepodległość ojczyzny.

Zdradził więc bezspornie płk Kukliński swych towarzyszy wojskowych, którzy w wiekszości czynnie (a już zwłaszcza najwyżsi dowódcy) utrwalali i konserwowali ustrój oparty o uzależnienie od sąsiedniego mocarstwa (z miejsca zaznaczam nie chodzi mi tu o "umacnianie ustroju" przez zwyklych ludzi choćby budujących, uczących, naprawiających itp). Zdradził ów "klan" połaczony służalczością, interesami, siatką fasad i półprawd chorej ideologii, której większość aparatu nawet nie traktowała poważnie. I po dziś dzień Jareuzelski, z Kiszczakiem nie są w stanie ni tego zrozumieć ani pojąć. Oni wręcz ekstrapolują umorzenie śledztwa wobec Kuklińskiego na oskarżenie ich samych o zdradę właśnie.

Może i słusznie się obawiają bo choć Kukliński złamał jeden z zapisów prlowskiej przysięgi polskiego żołnierza to różnica między nim a gen. Jaruzelskim, Siwickim i większością najwyższych dowódców prl jest jednak i taka że pułkownik nie przyczynił się najprawdopodobniej do śmierci nikogo, natomiast ci pierwsi mają na rękach krew zabitych w Gdańsku i Szczecinie w 1970 i ofiar w stanie wojennym. Jeśli pułkownik swą działalnością mógł narażać to i gotowość do narażenia na społeczeństwa na krwawy dramat jaką przejawiali w/w potwierdzili swą działalnością oni sami. Pułkownik to ich wyrzut sumienia, postawa która eksponuje pokrętną naturę władców prlu, wszem i wobec dziś twierdzących iż starali się, że wychodziło różnie, ale oni musieli robić jak robili, bo innej aniżeli jedynie słuszna drogi nie było...

Zdradził koniec końców tych którzy gotowi byli plamić honor polskiego żołnierza wysyłając swych podwładnych by nielegalnie pacyfikowali społeczeństwo z którego wszyscy oni się wywodzili.

Tych zdradził pułkownik wreszcie niewatpliwie, co zdecydowani byli, "bo przecież by musieli", przekazać naczelną (strategiczną) komendę nad polską armią sowieckim gienerałom gdyby tylko przyszło jednak toczyć tą ostatnią wojnę o pokój na ziemi.

Zdrajcą był, bo naraził nas niemalże na interwencję "sojuszników", której jak się okazało nie było wcale.

Zdrajcą bo nie chciał być podobnym do swego pryncypała co poprowadził polskie wojsko do walki z czeską "kontrrewolucją" w roku 1968 izadnych z tego wniosków nie wyciągnął...

Zdradził swe ćwierćsuwerenne państwo, które było uznawane przez świat cały, podobnież zresztą jak Królestwo Polskie, które cały świat uznawał, tyle że ówczesny sejm Rzeczospolitej miał odwagę zdradę oficerów listopadowych zatwierdzić.


Jeśli przekazywanie informacji o armiach UW obcemu wywiadowi państwa które mogło byc z nami w konflikcie było naganne (formalnie była to wszak zdrada, co wielu powtarzać będzie zapewne wciaż i zawsze) to czymże było utrwalanie stanu zależności od sąsiada, zwłaszcza w przypadku że jego wojska już u nas były? Czy fakt możliwej interwencji "wychowawczej" ZSRR można wykorzystywać do potępienia pułkownika a tym samym do obrony postaw prezentowanych przez jego przełożonych?

Zgodzę się z poglądem że płk Kukliński zdradził przeszłość na rzecz przyszłości. Bo zdradził państwo niesuwerenne, uzależnione we wszystkim od ZSRR, z jego wojskami we własnych granicach, na rzecz odrodzenia Polski suwerennej, mającej równoprawne stosunki ze wszystkimi krajami. Zdradził by w wolnym kraju żaden żołnierz nie musiał mieć "moralnego prawa sprzeciwu", by racja stanu była racją moralną. Zdradził - uczynił to za tych którzy rządzili, dowodzili, tłumili i nie mieli odwagi by dać szansę własnej ojczyźnie... Zostawił za sobą tych u których brak kręgosłupa moralnego i historycznego okazywał się trampoliną do stanowisk i usprawiedliwieniem wykonania każdego rozkazu.

Niewielu w codziennym znoju zdaje sobie z tego sprawę że Polska jaką mamy obecnie, jest najprawdopodobniej najszczęśliwszą z Polsk jakie mieliśmy do tej pory. Jest wolna i wolnością cieszą się jej obywatele. Wydaje mi się że taka Polska (mimo jej rozlicznych wad) była warta co najmniej zdrady... Zdrady człowieka który postanowił swym czynem dołożyć swoje do rozmontowania systemu który ciemiężył nas i pół Europy bez mała. Który położył na szalę życie swoje i swej rodziny nie czyniąc przy tym żadnej praktycznej szkody tym którzy go dziś potępiają... Co więcej, jak wskazuje historia jego czyn najpewniej znacznie bardziej przysłużył się Polsce (i ludziom w niej mieszkającym) niż ciesząca Moskwę dyspozycyjność jego przełożonych. Jego działalność szkodziła też chyba raczej bardziej armii i planom całego UW niż naszym, a mimo to to nasze rodzme "Żukowy" i "Koniewy" wciąż chcą być jego oskarżycielami, w tym jedynie swej własnej obrony szukając...

Polska jest i okazała się wartością trwalszą i nadrzędną wobec towarzyszy, i ustroju jaki ją w ówczesnym czasie toczył, pieczętując jej niesuwerenność. "Dyscyplina jest niezwykle ważna ale na polu bitwy i tylko tam. Natomiast to po czyjej stronie się podczas tej bitwy jest efektem zasad, uczciwości, inteligencji, często też wiedzy" - ktoś napisał na USENECIE. W tamtych realiach wojsko było jeszcze jednym (siłowym ale i indoktrynującym) systemem kontroli naszego społeczeństwa, choć werbalnie miało jedynie służyć obronie naszej niepodległości. Nawet żołnierz powinien zdawać sobie sprawę że armia nie jest wszystkim. Najważniejszy nie jest honor armii ale to co istotne dla całego kraju. Polak po pierwsze jest obywatelem, żołnierzem jest na dalszym miejscu. Zresztą żołnierz ma czynić przede wszystkim to co służy niepodległości jego państwa. Zwłaszcza w takim kraju jak prl wykształcony oficer LWP powinien sobie to jednak uswiadamiać i wydaje mi się iż akurat Kukliński nie miał z tym kłopotów. On był ogniwem tej sfery a wykazał się niewątpliwą odwagą podejmując starania o zmianę jej oblicza. Takiej odwagi zabrakło m.in tym wojskowym którzy decydowali odgradzać się armią (swoją i sojuszniczymi) od własnego narodu.

Pułkownik Kukliński mógł wycofać się z układu, albo tkwić w nim czyniąc swoje bez przekonania. Wielu zajęło własnie taką postawę, ni to wyczekującą, ni to służalczą, łączącą wiedzę o braku pozytywów przyjaźni z ZSSR z brakiem najmniejszej aktywności by to zmienić. Kukliński nie hamletyzował po próżnicy, zdecydował się, poświęcił i chcąc nie chcąc dołączył do tragicznych postaci wpisanych w pogmatwaną historie naszego kraju. Rzucił na szalę swą karierę i przyszłość nie widząc innej, efektywniejszej metody która umozliwiałaby skuteczniejszą, w jego sytuacji próbę zmiany "jedynie słusznej" drogi jaką wyznaczyła nam historia. Szpiegostwo było tu jedynie narzedziem, z którego płk. zajmujący okreslone mejsce w hierarchii postanowił skorzystać. Wybrał je (tak jak w 1831 wybrano bunt) bo uznał że będzie najefektywniejsze wobec celu jaki sobie zalożył i wg mnie uczynił to zupełnie spłusznie. On poszedł ze swą wiedzą do Amerykanów w momencie który nie rodził zadnych nadziei iż jego działanie zakończy się pomyślnie. I co więcej, udał się do nich najprawdopodobniej sam, bez zadnych zachęt czy wabików ze strony przeciwnej.

Kukliński mógł się oczywiście dodatkowo uwiarygodnić przedstawiając okreslone żądania wobec Amerykańów (np. o nieobkładaniu Polski uderzeniem jądrowym) jako cenę swej współpracy, lecz wydaje się iż był w tym względzie po prostu realistą i wiedział iż każde większe zamieszanie wokół jego osoby zagraża nie tylko jemu samemu a teatralnych gestów mielismy w swej historii aż nazbyt. I nie ma tu znaczenia co w tamtej konkretnej chwili z jego informacjami uczynili Amerykanie. Tak jak w przypadku stanu wojennego dodatkowym atutem po stonie Kuklińskiego i Solidarnosci jest bieg historii, która im właśnie a nie ich przesladowcom przyznała rację...


Kanapon
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
Kanapon
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 190
Nr użytkownika: 1.266

 
 
post 7/09/2004, 14:36 Quote Post

Co do suwerenności prl...


Suwerenność zawsze w cywilizowanym świecie była dobrem szczególnie strzeżonym bo świadczyła o niepodległości (faktycznej samodzielności) państwa tworzonego przez daną społeczność. Mierzy się ją stopniem niezależności i samowładności. W prawie międzynarodowym oznacza to jak najbardziej ograniczone wpływy na państwo czynników zewnętrznych oraz jego samodzielność w regulowaniu spraw wewnętrznych. Państwo suwerenne ma być podmiotem prawa i obowiązków międzynarodowych poprzez niezależne tj. pełne, niepodzielne i samodzielne wykonywanie swych kompetencji państwowych, uwzględniające międzynarodowe współzależności oraz wynikającą z własnej woli swobodę przekazywania (ograniczania) tych kompetencji na rzecz organizacji międzynarodowych, pozostająca jednocześnie w zgodzie z normami prawa międzynarodowego. Suwerenność jako cecha podmiotowa państwa oznacza, że państwo decyduje same za siebie jak stawiać czoła wewnętrznym i zewnętrznym problemom włącznie z tym, czy będzie szukać pomocy u innych i czy czyniąc to, ograniczy swoją swobodę działania, podejmując wobec nich jakieś zobowiązania.

Jeśli prl mozna nazwać suwerennym to w takim razie jak określić II Rzeczpospolitą - "ultrahiperextrasuwerenną"?

Jak mozna nazywać suwerennym kraj w którego granicach stacjonuje kilkadziesiąt tysięcy nie podlegających polskiej jurysdykscji żołnierzy sowieckich? Czy jest suwerennym kraj w którym owi zołnierze nie raz byli używani jako element szantażu ze strony sąsiedniego kraju?

Czy suwerennym jest kraj króremu narzuca się przeciwnika, a przecież Amerykanie i NATO byli nam przeciwnikami narzuconymi przez ZSRR, wraz z wieloma innymi dziedzinami zycia naszego ówczesnego państwa.

Czy kraj w którym na szczytach władzy nie może nastapić zadna zmiana bez wiedzy i zgody sasiedniego kraju jest suwerennym?

Czy kraj którego gospodarka jest zorientowana nie na własne potrzeby ale na potrzeby całego bloku państw rządzonych faktycznie przez najsilniejsze mozna, określić jako suwerenne?

Czy kraj którego władcy muszą konsultować z sasiadami każdą formę kontaktu ze (zbuntowanym) własnym społeczeństwem jest suwerenny?

Czy kraj ktorego władze w imię narzuconego ustroju, godzą się na żądania sąsiada i pacyfikują własny naród jest suwerenny?

Czy jest suwerennym państwo, które na rozkaz państwa trzeciego wysyła swe wojska po to by tłumić niepodległoścowe i niezagrażające nam, rozruchy u sąsiada?

Jak można określić władze takiego kraju, kiedy te same zabiegają o interwencję sąsiadów (stan wojenny), gwałcącą nawet pozory tej swoistej "suwerenności".

Jak można określić kraj którego żołnierze muszą przysięgać braterstwo armii mocarstwa które czyni od lat wszystko byśmy pozostali jedynie jego satelitą?

Czy kraj na którym wymusza się choćby rezygnację z planu odbudowy zniszczeń wojennych (plan Marshalla) czy też korzystanie z reparacji ze strony Niemiec dysponuje swą suwerennością?

Jak można nazwać suwerennym kraj którego służby specjalne, nasi "szpiedzy" jak np. M. Zacharski wykradają zgniłemu zachodowi tajemnice które nam do niczego nie były potrzebne (jak rakiety Patriot), wykonując po prostu zlecenia wywiadu sowieckiego.

Czy kraj w którego konstytucji jak byk widniał całe lata wyraźny zapis iż to dzięki ZSRR zawdzięczamy "nowe sprawiedliwe granice" i ani słowa o tym że w znacznej mierze dzięki ZSRR staraciliśmy ok. 30% terytorium nie fałszuje własnej historii?

Jak taki kraj może być suwerennym skoro fakt iz był kalką sąsiada w w/w konstytucji wprost wypisano:
"Podstawę obecnej władzy ludowej w Polsce stanowi sojusz klasy robotniczej z chłopstwem pracującym. W sojuszu tym rola kierownicza należy do klasy robotniczej jako przodującej klasy społeczeństwa, opierającej się na rewolucyjnym dorobku polskiego i międzynarodowego ruchu robotniczego, na historycznych doświadczeniach zwycięskiego budownictwa socjalistycznego w Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich, pierwszym państwie robotników i chłopów..."

Czy państwo które w tejże konstytucji w art. 6, pkt 2 ma zapis nastepujący:
"2) nawiązuje do szczytnych tradycji solidarności z siłami wolności i postępu, umacnia przyjaźń i współpracę ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich i innymi państwami socjalistycznymi..." można choćby próbować nazywać suwerennym?

Czy państwo którego kodeks karny zawiera 15 lat więzienia konkretnie za" próbę podważenia sojuszu z ZSRR i innymi państwami obozu socjalistycznego" jest krajem suwerennym?


Czy teraz ktokolwiek wymusza coś na polskich władzach tak jak to czynił ZSRR?
Czy ktoś te władze u nas zainstalował?
Czy mamy gdzieś wyrytą wieczystą przyjaźń z kimkolwiek jak to było w PRL ze ZSRR?
Czy ktoś nam mówi jak mamy postepować u siebie i wobec państw trzecich, bez naszej zgody?
Czy ktoś nam narzuca na jakie igrzyska jechac a na jakie nie?
Czy ktoś wymusił na nas udział w okupacji Iraku?
Czy wybory dokonywane przez Polaków muszą być zatwierdzane przez sąsiadów?
Czy ktoś nam narzuca kopiowanie określonych modeli gospodarczo-społecznych?

Prl był po prostu krajem niesuwerennym, zależnym od ZSSR, dzięki działaniu którego zawdzięczał w znacznej mierze tak granice, jak i rządzących, kierunek rozwoju społecznego, politycznego i gospodarczego. I jeszcze można by to jakoś zdzierżyć tylko że owi zainstalowani i ich następcy własne społeczeństwo traktowali tak jak ZSRR - Polskę, mimo gestów i słów przyjaźni. Praktyka oznaczała wyciskanie jak cytrynkę, pozory dialogu, a w przypadku pretensji - bacik. System władzy w komunistycznej prl niestety od początku do końca był systemem represyjnym (widać to zwłaszcza wobec osób których za te same działania nie dotykały żadne nieprzjemności na zachodzie), w dodatku tak niedbałym w zachowaniu pozorów że po prostu przestępczym (nie przestrzegano ani norm prawa międzynarodowego ani własnej-narzuconej konstytucji i ustaw czy nawet umów z ZSRR), zawsze był gotów i używał w swych krytycznych momentach przemocy (również masowej, z użyciem wojska) wobec własnego narodu a w czasie instalowania "zrębów demokracji ludowej" (do 1956) nosił znamiona po prostu zbrodnicze. Niestety sami Polacy sobie tego nie sprokurowali, oni na nieszczęście zajęli się tego podtrzymywaniem. Wówczas łatwiej być zobojętniałym "peerelitą" niż czynnie działać na rzecz zmiany tak samego prl, jak i tego co działo się wokół niego.

Obecnie w stosunkach międzynarodowych tak Rosja jak i USA, Niemcy, Malta, Czechy i np. Kiribati przynajmniej starają sie szanować nasze zdanie czy pozycję. Oficjalnie istnieje kategoria tzw. polskiej racji stanu i w wypowiadaniu się na arenie międzynarodowej mamy te same prawa co i np. Niemcy. To nie ma nic wspólnego z faktyczną możliwością oddziaływania na to co na swiecie bo to zależy od potencjału gospodarczego, ludnościowego, terytorianego, stosunków z innymi państwami itp. Poza tym to nasze własne społeczeństwo decyduje o tym gdzie wstąpić, nie czyni tego władza (demokratycznie wybrana nie zainstalowana i podtrzymywana) otwarcie wbrew niemu. Wówczas ZSSR mógł po prostu machnąc ręką na to co my sadzimy o danej sprawie, a w przypadku problemów mógł nas skutecznie zaszantażować gospodarczo lub dobitniej za pomocą wojsk które u nas trzymał.


Kanapon
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #13

     
Kanapon
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 190
Nr użytkownika: 1.266

 
 
post 7/09/2004, 14:37 Quote Post

Konsekwencje działań płk...


By były jakiekolwiek negatywne konsekwencje "zdrady" musiałaby wybuchnąć wojna. I to byłaby w zasadzie ostatnia wojna Europy. Zważmy iz nie da się właściwie twierdzić iżby to NATO, nawet mimo lekkiej przewagi w najważniejszych strategicznie typach uzbrojenia dążyło do jej wybuchu. Natomiast plany UW były po prostu ofensywne. I to mnie nie dziwi, bo podstawowy aksjomat polityki Rosji od czasów wyzwolenia się spod władzy Złotej Ordy polegał zawsze na rozszerzaniu własnych stref wpływów, co w XX wieku określano eufemistycznie eksportem rewolucji, bądź tez gotowością do wojny o pokój. Po II W.Ś. zasięg wpływów tego państwa był największy w jego historii i do opanowania całej Europy "geograficznie" pozostało już właściwie bardzo niewiele. Parcie na zachód ZSRR potrafił sobie nawet połączyć z syndromem oblężonej twierdzy i trwał w tym dysonansie dziesiąt lat...

Zakładam więc że jeśli w ogóle wojna by wybuchła stałoby się to za sprawą ZSRR i jego sojuszników i tak jak wspomniałem w ostatecznym rozrachunku blado wypadlibyśmy walcząc po którejkolwiek ze stron. Oczywiście to tylko gdybanie, tak jak interwencja sowiecka w Polsce przy okazji stanu wojennego. Poza tym w obliczu wojny narzucony sojusznik (który w dodatku nigdy tak naprawdę nam nie ufał i nas ciemięzy) może okazać się też groźniejszy aniżeli narzucony przeciwnik.

Ponieważ trudno jednoznacznie i do końca stwierdzić co płk przekazał Amerykanom (to że niczego nie znał, że w sumie był pionkiem, powtarzają jak mantrę generałowie polscy - radzieccy są tu nieco bardziej powściągliwi), wg mnie nie da się się jednoznacznie i do końca twierdzić że jedynym (a nawet choćby przeważającym) skutkiem jego "zdrady" byłyby straty LWP. Wiemy że informacja o SW była jedynie marginesem i ułamkiem tego co dostarczył on USA. I dodam z miejsca iż co do informacji o stanie wojennym to CIA najpewniej tak "utajniła" swoje poczynania że "nie zdążyła" nawet poinformaować prezydenta Reagana o tym iż dysponuje kimś takim jak K. O wprowadzeniu SW prezyent USA dowiedział się zapewne w tym samym czasie co obywatele prl, a szczegóły otrzymał od CIA niedługo później, najpewniej wraz z materiałami i szczegółowymi wiadomościami o samym Kuklińskim. Może dzięki jego zdecydowanej i szybkiej reakcji, opartej na informacjach Kuklińskiego, skala i brutalność prześladowań aktywistów i członków Solidarności, a także zwykłych ludzi krytykujacych ustrój, były znacznie mniejsze niż mogłyby być. Chyba dobrze się stało że tak K., jak i później CIA nie udali się ze swą wiedzą bezpośrednio do KK "S". Nie uwierzono by im tam zapewne, ale takie rewelacje mogłyby spowodować tragicznie krwawy opór wobec licznej, uzbrojonej masy milicji i wojska.

Najważniejsza część działalności Kuklińskiego ogniskowała się więc najprawdopodobniej wokół planów agresji sowieckiej na Europę Zachodnią i to w czasie gdy ZSRR i UW dysponowały przewagą w broni konwencjonalnej i gdy obóz socjalistyczny był w ostatnim momencie w jakim miał zdolność wygrania konfliktu na kontynencie. Nawet jeśli jego wiadomości służyły głównie do weryfikacji to ich horyzont umożliwiał / ułatwiał stwierdzenie czy czasem ZSSR nie planuje cichcem jakiegoś pancernego rozwiązania kwestii Europa Zachodnia. Dzięki informacjom Kuklińskiego Amerykanie byli w stanie lepiej weryfikować uzyskiwane dane, to zaś ich nieco uspokajało i w zasadzie utrudniało wybuch gwałtownego konfliktu. Tak jak dla Rosjan konieczność zapobignięcia negatywnym skutkom działań pułkownika, tak i wzrost możliwości Amerykanów dzięki Kuklińskiemu raczej sprzyjały zachowaniu pokoju aniżeli zaostrzało sytuację. Kukliński najprawdopodobniej nie wywiózł do USA jednak żadnych informacji które powodowałyby jakieś dodatkowe zagrożenie dla Polski. Nasz kraj i tak był już dokładnie opisany na potrzeby armii NATO przez wywiady członków tego paktu. Wg mnie tym co K. mógł zdobyć i do USA najpewniej przekazał były m.in mapy sztabowe rozwinięcia logistyki Układu Warszawskiego a one są sporo wiecej warte niż same jego armie...

UW poznawszy się w końcu na roli pułkownika musiał jakoś na to zareagować. Watpliwe by liżąc rany wywiadowcze wojska UW z miejsca zabrałyby się do ataku na Europę Zachodnią. Tym bardziej wydaje mi się to wątpliwe w obliczu świadomości iż Amerykanie ze swymi Pershingami i Cruisami wiedzą o częsci tajnych punktów dowodenia UW. Zaradzenie takim stratom wymaga czasu a także i pieniedzy. Zmniejszając przewagę wywiadowczą Sowietów i ich sojuszników Kukliński wg mnie też w jakimś stopniu przysłużył sie utrzymaniu pokoju. I może to własnie Kukliński był jedną z postaci (czynników) który dał te kilkdziesiąt miesięcy NATO w ostatnim momencie kiedy ZSSR był w stanie skutecznie najechać zachodnią Europę.

Nie twierdzę że materiały jakie przekazał Kukliński zaszkodziły śmiertelnie UW. To nie wyklucza jednak twierdzenia że były poważną przeszkodą, zmuszającą do weryfikacji zagrożonych przekazaniem materiałów, a także podrywającą zaufanie do generałów-komunistów LWP. Nie twierdzę również by pułkownik mial po prostu dostęp do najtajniejszych dokumentow całego UW, czy ZSRR. Był szpiegiem a takowy ma to do siebie że zdobywa informacje, i to nie tylko te do których ma dostep "po prostu". Niestety pewności co do tego co przekazał Amerykanom nie ma nawet p. Szaniawski, tak jak i zapewne do końca nie wiedzą tego tak przełożeni pułkownika, jak i dowódcy sowieccy. A o ostatecznym użytku jaki uczynili z tych informacji Amerykanie dowiemy się pewnie koło 2025, bo mniej więcej 50 lat czeka się na rewelacje tego typu...

-----------------------------------------------------------



Prl był krajem niestety ściśle skoligaconym militarnie z UW i ZSRR i wg mnie nie da się dziś twierdzić iz pułkownik dysponwał "tylko i wyłącznie" naszym planem strategicznym bo ten był wkomponowany w realizację całościowej, narzuconej nam doktryny wojennej silniejszego sąsiada. Chcąc, nie chcąc, nasze terytorium było niestety najkrótszą droga dla rozwinięcia się 2 rzutu armii czerwonej w ew. ofensywie na zachód i pułkownik mógłby mieć w związku z tym styczność z materiałami dot w/w armii. Nie piszę również że informacje Kuklińskiego spowodowały zapaść gospodarczą ZSRR a jedynie akcentuję że były one kolejną kłodą rzuconą Sowietom pod nogi, ani nie tą pierwszą, ani nie ostatnią , ani nie przeważającą szalę.

Polski wycinek działań był po prostu tylko wycinkiem całości (niestety raczej ofensywnej) skomponowanej przez ZSRR, analogicznie jak czeski, wegierski, NRDowski... Jak bowiem np. armia Czechosłowacji mogła sobie samodzielenie, autonomicznie planować najazd (oczywiście "obronny") na Bawarię i dalej aż po Francję - [http://www.atominfo.org/raporty/warplan/index.html.] NATO nie miało oficjalnych planów ofensywnych rozwinięć jak wojska UW, natomiast cytowany dokument (mimo występujących w nim sprzeczności) wskazuje iż nawet mała Czechosłowacja, takim planem dysponowała. Sama ofensywnie działać nie mogła, również jej plan działań był jedynie częścią planu zajęcia Europy Zachodniej. Również zaplanowane działania naszego "frontu nadmorskiego" są typowo zaczepne, i również są częścią ofensywy sił UW, a jej kierunek, cele i przeciwnicy zostaly nam przecież wskazane, sami jej nie wybieraliśmy.

Surowość kary, dziwne tragiczne "zbiegi okoliczności", pieczołowitość z jaką pilnowali go Amerykanie, a także utajnienie większości uzasadnienia wyroku uniewinniającego pośrednio wskazują iż rola pułkownika była dużo większa niż się to wydaje i po prostu jest nieco niedoceniana. Same stwierdzenia o dostępie (a raczej jego braku) do materiałów padają, jak już wspomniałem, zresztą głównie z grona wyższych dowódców armii prl. Ich wiarygodność jest niestety wg mnie po prostu niska, i ten stan niestety się pogarsza im wyższa zdobyta w prl szarża.

Trudno mi przy tym stwierdzić jak "sprawnie" w tym kontekście (dostępności i okazji do zdobycia materiałów "dodatkowych) funkcjonował sztab WP, zwłaszcza gdy okazało się że to w jego łonie zalągł się szpieg. Przypuszczam że wszystko (a zwłaszcza dostęp do dokumentów) było tam poddane drobiazgowej kontroli dopiero po tym jak to się okazało. Miast dopilnować papierów skupiano się w sztabach choćby na indoktrynacji i dopilnowaniu by nikt nie mógł zostać oficerem bez aprobaty partyjnych politruków (dotyczyło to i Kuklińskiego, a i sam Kutuzow bez tej akceptcji byłby nikim), przyjęciu służalczej przysięgi (wówczas to gen. Jaruzelski był ministrem ON), udziale w zwalczaniu kontrrewolucji w Czechach oraz co gorsza u siebie i to zawsze w krwawy sposób (tu nawet nie narażano, tylko zabijano) i podobnej chluby nie przynoszącej aktywności...

Działalność pułkownika była w praktyce jedną z najefektywniejszych czasowo "jednoosobowych" (w zasadzie) metod osłabiania układu w który wtłoczył Polskę ZSSR i omamieni Stalinem alianci. Polsce naprwdę nie było na rękę pozostawanie w nieskończoność w obozie który w nadmiarze jedynie ograniczał suwerenność, prawa obywateli zamieszkujących go państw a jedynym wszechobecnym zjawiskiem obok zależności od ZSRR był kryzys. Charakterystyczne że dzięki K. poziom zaufania Kremla do Jaruzelskiego najpewniej znacząco się obniżył, a to może i wpłynęło na łatwość z jaką rozstaliśmy się z prl w 1989. To co piszę nie neguje tego iż uważam że główną rolę w obaleniu komunizmu odegrali zwykli szarzy obywatele (a podobno tenże ustrój miał być dla zwykłych szarych obywateli), a pułkownik mógł mieć zaledwie wpływ na jeden z newralgicznych odcinków zimnej wojny. On coś jednak wg mnie robił w sprawie polskiej niezależności i to konkretnie w tym celu, a Solidarność czyniła to pośrednio co nie niweczy faktu iż jej "masa" była w tym znacznie skuteczniejsza tak od samego pułkownika jak i choćby jej inteligenkich przybudówek w rodzaju KOR-u. Wiadomo że nic w tej sprawie nie robili generałowie prl, bo oni albo w ogóle nie wychodzili poza własne podwórko (i to było jeszcze w miarę), a jak już wyleźli to kończyło się to jak w 1970 albo w 1981. I jak się to miało do przysiąg składanych przez owych generałów?


Kanapon
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
Kanapon
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 190
Nr użytkownika: 1.266

 
 
post 7/09/2004, 14:39 Quote Post

Polityka a Kukliński


Jak wiemy na pogrzebie pułkownika nie pojawił się żaden oficjalny przedstawiciel władz III RP. Być może był to przypadek, ale chyba jednak raczej miał to być czytelny sygnał tak dla elektoratu jak i skonfundowanych działalnością pułkownika wyższych oficerów obecnego WP. Ci bowiem nawet słowa iż oni sami nie byli zdrajcami lecz jednak Kuklińskiemu należy oddać bohaterstwo traktują jak odbieranie im samym honoru, czci i wiary. Oni po prostu dogmatycznie przyjmują iż Kukliński "po prostu" zdradził, nawet jeśli zdradził przysięgę na wierność narzuconej Polsce władzy, wieczną przyjaźć z ZSSR i sojusz z jego "bratnią" armią. Własne postępowanie natomiast, będące właściwie posłusznym wykonywaniem mniej i bardziej ogólnych wytycznych Kremla ma być według ich samych w najgorszym razie "mniejszym złem".

O rehabilitacji Kuklińskiego przesądziły najprawdopodobniej naciski amerykańskie. Decyzję podjął L. Miller po to by RP mogła bez poślizgu znaleźć się w NATO. Pragmatyzm wymusił nawet na nim przełamywanie oporów w jego własnej formacji. Samej działalności Kuklińskiego, mimo umorzenia sprawy pułkownika, za słuszną nie uzanano, dając jednakże generalny posłuch sugestiom Amerykanów w tej sprawie. Rehabilitacja była tu czystym gestem politycznym, reakcją podyktowną realiami międzynarodowymi, a tak w rzeczywistości ani postkomunistyczna lewica, ani znaczna część wyższej kadry oficerskiej nie pogodziły się nigdy z pozytywną oceną postępowania Kuklińskiego.

Charakterystyczne jest że wspomniane środowiska zrezygnowały z publicznego potępiana jego czynu, poprzestając raczej na przemilczeniu tej sprawy, czy też znaczącej odmowie jej komentowania. Wynika to m.in z tego iż odpowiedź na ponownie publicznie postawione pytanie, czy Kukliński zdradził i wystąpił przeciw polskiej racji stanu, wymagałaby wcześniejszej publicznej odpowiedzi na pytanie, na ile i czy w ogóle ową rację realizowali ci, którzy rządzili prl-em. Pytanie o winę Kuklińskiego musiałaby również poprzedzić ocena roli, jaką w powojennej historii Polski pełniło ludowe Wojsko Polskie, którego mundur nosił Kukliński, w którym składał przysięgę i które potem zdradził. Tu już bezpośrednio zachaczamy o wspomniany w poprzednich postwach charakter prl i jego suwerenność a także o to kogo i cóż Kukliński zdradził.

Jeszcze wiosną 1990 gen. Jaruzelski roku zapewniał przywódcę ZSRR Gorbaczowa, że dawnej solidarnościowej opozycji nie uda się przejąć kontroli nad armią, ponieważ jej dowódcy są absolwentami radzieckich akademii. Jaki wpływ wywierają na polską armię owi "doświadczeni, normalnie wykształceni ludzie", po piętnastu latach od upadku komunizmu w Polsce?

W te zachowania wpisała się swego czasu niestety i postawa prezydenta L. Wałęsy. Jego najgorszą cechą było otaczanie się wątpliwej jakości doradcami i to im w znacznej mierze własnie prezydent zawdzięcza obecnie bardzo nieprzychylny odbiór w społeczeństwie (elyt nie liczę, bo te były na L.W. obrażone od początku). W wojskowości najbliższymi zausznikami prezydenta byli - Wilecki, Wawrzyniak, Kołodziejczyk, stare, zsowietyzowane "naczalstwo", które zapewne miało znaczący wpływ na postawę Wałęsy m.in właśnie wobec Kuklińskiego. Z dużą dozą pewności mozna stwierdzić iż to m.in dzięki nim Lech Wałęsa uznał fakt uniewinnienia płk. Kuklińskiego za "polityczną zagrywkę komunistów" i wciąż uparcie lansuje "ciszę nad tą trunmną" odnośnie działań pułkownika i samej jego osoby...

Ostatnio za sprawą ludzi którzy o tym co w Polsce "wiedzą najlepiej", a zawsze "przypadkowo" powiązanych w służbami specjalnymi okresu słusznie minionego pojawiają się rozliczne enuncjacje dotyczące Kuklińskiego jako podwójnego agenta. Ponieważ niezbyt mozna je zweryfikować (pierwszym autorem tej ploty, nie sprawdzonej do końca, więc może prawdziwej, a pewnie nie, był gen. Wasilij Ryliew bodajże...), traktuję je bardzo nieufnie, własnie ze względu na źródła z jakich pochodzą...


W przypadku pułkownika trzeba sobie też odpowiedzieć na pytanie o to jakie konkretnie straty DLA POLSKI (nie dla ustroju) spowodował Kukliński swą działalnością, jakie to konkretne razy zebrał polski żołnierz w związku ze zdradą płk (besztań sowieckich generałów wobec naszych "gienierałów" nie wliczam). Istotne jest także jak wybrnąć z sytuacji w której przysięga wojskowa wymusza "braterstwo" z państwem faktycznie Polakom wrogim i w praktyce jest sprzeczną z działaniem na rzecz niepodległości państwa polskiego. Zakładając iż działalność pułkownika przysłużyła się zachowaniu pokoju nalezy zapytać czy zmniejszając szanse na wybuch wojny i rozoczęcie jej przez LWP w szeregach UW Kukliński nie przysłuzył się wszystkim swym podwładnym i nam samym?

Jeśli prl (ustrojowo) to nie jest Polska, zdradę naszego kraju bardzo trudno jednoznacznie wykazać. Ówcześni rządzący tak naprawdę nigdy nie realizowali polskiej racji stanu (to pojęcie praktycznie wówczas nie wystepuje). Jeśli przyjmiemy że te pojęcia są tożsame to i tak należy "indywidualnie" rozpatrzyć każdy przypadek zdrady. Należy więc ustalić, co wspólnego miała PRL i Polska i czego zdradzić wolno nie było, a co "można było" i komu, dla dobra niepodległej ojczyzny właśnie...


Kanapon
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

147 Strony  1 2 3 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej