Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Kiedy uformował się język polski?
     
Pimli
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 773
Nr użytkownika: 103.187

 
 
post 14/11/2018, 15:00 Quote Post

Niby proste zagadnienie, jednak - z powodu ubóstwa źródeł pisania trudne do rozwikłania. Z jednej strony wnioskując po przebiegu misji św. Cyryla i Metodego na Wielkich Morawach w IX w. można wysnuć przypuszczenie, że jeszcze w tamtych czasach istniała słowiańska wspólnota językowa - świadczy o tym fakt, że obydwaj zakonnicy bez większych problemów porozumiewali się z mieszkańcami Wielkich Moraw w mowie której nauczyli się od Słowian mieszkających w okolicach Tesaloniki. Z drugiej strony, pierwsze zdanie w języku polskim zapisano dopiero w 1270 r. w Księdze henrykowskiej (słynne: Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai.

Pomiędzy misją św. Cyryla i Metodego a zapisem w księdze henrykowskiej upłynęło ponad 400 lat. Czy da się dziś wskazać moment, w którym pra-słowiańskie dialekty z terenów współczesnej Polski przekształciły się w wyraźnie odrębny język? Jak mogła brzmieć mowa pierwszych Piastów?
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
Radek8484
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.021
Nr użytkownika: 75.875

R-L1029
Stopień akademicki: magister
Zawód: IT
 
 
post 14/11/2018, 15:18 Quote Post

W X w. jezyk polski na tyle sie roznil od jezyka czeskiego, ze Swiety Wojciech podczas misji byl przez Polakow wysmiewany smile.gif

Fragmenty Tempore illo...
QUOTE
Św. Wojciech, zapaśnik Chrystusowy, widząc, że nie może pozyskać tam żadnej duszy, a nadzieja upragnionego męczeństwa oddala się odeń, zmienił swe szaty i odzienie i wyruszył w drogę do Polski, pragnąc jak najszybciej dostać się do stolicy owego kraju, zwanej Gniezdno. W drodze znalazł się przypadkiem w pewnej wsi, gdzie usilnie dopytywał, którędy mógłby dojść do wspomnianego miasta. Mieszkańcy jednak owej wsi, słysząc, że mowa jego pod wieloma względami różni się od polskiej, nie wstrzymali się od śmiechu i szyderstwa, zwłaszcza że widzieli go odzianego w strój zakonny, który, jako nie znany przedtem, wydał im się dziwaczny. Toteż, pomimo że sługa Boży po wielokroć ich pytał i błagał o odpowiedź, nie pokazali mu drogi ani (w ogóle) nie chcieli z nim mówić.

(...)

Słysząc to święty mąż i stwierdzając, że nie potrafi ich nawrócić, a zdecydowany potykać się dobrym potykaniem i dokonać zawodu S postanowił udać się do Prus, aby tam choć kilka dusz pozyskać dla Chrystusa i znaleźć śmierć męczeńską jako kres życia. Uprosiwszy więc o zezwolenie wspomnianego księcia na jego polecenie statkiem przewieziony został do Prus. (Tam) zatrzymał się u pewnego Prusa, który znał język polski, wkrótce go nawrócił i nauczył się od niego mowy pruskiej, naśladując apostoła, który mówił: "Wszystkim stałem się dla wszystkich, abym wszystkich pozyskał". Gospodarz jego tedy nawrócony przezeń ze czcią spełniał jego rozkazy i na jego polecenie do czasu ukrywał się ze swym chrześcijańskim wyznaniem.


A tu ciekawy fragment Kroniki Kosmasa o odrebnosci kulturowej Gieczan...
QUOTE
Wtargnąwszy zaś do ich stolicy Krakowa zniszczył [ją] zupełnie i wziął łupy; ponadto i stare skarby przez dawnych książąt w skarbcu ukryte zrabował, to jest nieskończoną ilość złota i srebra; podobnie i inne miasta ogniem spalił i aż do gruntu zniszczył. I gdy przybył do grodu Giecz, grodzianie oraz wieśniacy, którzy się tam schronili, nie czując się na siłach znieść uderzenia księcia, wyszli mu naprzeciw niosąc złotą gałązkę, co było znakiem poddania się, i pokornie prosili, aby ich w pokoju z ich trzodami i innymi przynależnościami przeniósł do Czech. Książę, dogadzając ich prośbom, skoro przeprowadził ich do Czech, dał im niemałą część lasu zwanego Cemin, ustanawiając jednego z nich ich zwierzchnikiem i sędzią, i postanowił, aby tak oni, jak ich potomkowie żyli na wieki według prawa, jakie mieli w Polsce, i od miasta, z którego się wywodzili, aż do dziś zwani są Gieczanami.
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
GniewkoSynRybaka
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.905
Nr użytkownika: 100.904

 
 
post 14/11/2018, 19:09 Quote Post

QUOTE(Radek8484 @ 14/11/2018, 15:18)
W X w. jezyk polski na tyle sie roznil od jezyka czeskiego, ze Swiety Wojciech podczas misji byl przez Polakow wysmiewany smile.gif

Fragmenty  Tempore illo...
QUOTE
Św. Wojciech, zapaśnik Chrystusowy, widząc, że nie może pozyskać tam żadnej duszy, a nadzieja upragnionego męczeństwa oddala się odeń, zmienił swe szaty i odzienie i wyruszył w drogę do Polski, pragnąc jak najszybciej dostać się do stolicy owego kraju, zwanej Gniezdno. W drodze znalazł się przypadkiem w pewnej wsi, gdzie usilnie dopytywał, którędy mógłby dojść do wspomnianego miasta. Mieszkańcy jednak owej wsi, słysząc, że mowa jego pod wieloma względami różni się od polskiej, nie wstrzymali się od śmiechu i szyderstwa, zwłaszcza że widzieli go odzianego w strój zakonny, który, jako nie znany przedtem, wydał im się dziwaczny. Toteż, pomimo że sługa Boży po wielokroć ich pytał i błagał o odpowiedź, nie pokazali mu drogi ani (w ogóle) nie chcieli z nim mówić.

(...)

Słysząc to święty mąż i stwierdzając, że nie potrafi ich nawrócić, a zdecydowany potykać się dobrym potykaniem i dokonać zawodu S postanowił udać się do Prus, aby tam choć kilka dusz pozyskać dla Chrystusa i znaleźć śmierć męczeńską jako kres życia. Uprosiwszy więc o zezwolenie wspomnianego księcia na jego polecenie statkiem przewieziony został do Prus. (Tam) zatrzymał się u pewnego Prusa, który znał język polski, wkrótce go nawrócił i nauczył się od niego mowy pruskiej, naśladując apostoła, który mówił: "Wszystkim stałem się dla wszystkich, abym wszystkich pozyskał". Gospodarz jego tedy nawrócony przezeń ze czcią spełniał jego rozkazy i na jego polecenie do czasu ukrywał się ze swym chrześcijańskim wyznaniem.


A tu ciekawy fragment Kroniki Kosmasa o odrebnosci kulturowej Gieczan...
QUOTE
Wtargnąwszy zaś do ich stolicy Krakowa zniszczył [ją] zupełnie i wziął łupy; ponadto i stare skarby przez dawnych książąt w skarbcu ukryte zrabował, to jest nieskończoną ilość złota i srebra; podobnie i inne miasta ogniem spalił i aż do gruntu zniszczył. I gdy przybył do grodu Giecz, grodzianie oraz wieśniacy, którzy się tam schronili, nie czując się na siłach znieść uderzenia księcia, wyszli mu naprzeciw niosąc złotą gałązkę, co było znakiem poddania się, i pokornie prosili, aby ich w pokoju z ich trzodami i innymi przynależnościami przeniósł do Czech. Książę, dogadzając ich prośbom, skoro przeprowadził ich do Czech, dał im niemałą część lasu zwanego Cemin, ustanawiając jednego z nich ich zwierzchnikiem i sędzią, i postanowił, aby tak oni, jak ich potomkowie żyli na wieki według prawa, jakie mieli w Polsce, i od miasta, z którego się wywodzili, aż do dziś zwani są Gieczanami.

*


Z Tempore illo jest ten problem, że to żywot bardzo późny bo powstał w wieku 12 albo 13. Stąd absolutnie NIE STANOWI On źródła dla wieku 10. Opiera się w całości na wcześniejszych znanych żywotach z własnymi dodatkami autora. Te w toku dyskusji naukowej nad dziełem łatwo oddzielono od reszty. To już zostało przedyskutowane i przyjęte w nauce. A co kwestii języka to właśnie bliskość językowa skłaniała pierwotnie Wojciecha i 5 Braci do misji wśród Lucicow. Rozwój fonetyki czeskiej np denazalizacja to wiek 11-12

Odrębność Gieczan w Czechach nie była tyle kulturowa co prawna. Brzetysław osadził ich jako wolnych ludzi na prawie polskim. Prawne odrębności powstają dużo szybciej niźli kulturowe. Trudno znaleźć bardzo konkretne odrębności kultury marterialnej pomiedzy Polską i Czechami w połowie wieku 11 zaś kultura duchowa była i tu i tam chrześcijańska. Czechy w wieku 11 nie były zresztą wiele bardziej rozwinięte niż Polska. U nas jednak po latach 30-tych niewiele zostało śladów świetności pierwszego państwa polskiego.

QUOTE
Paweł Czaplewski: ŚWIĘTY WOJCIECH I KSIĄŻĘ POMORSKI WRAZ Z ŻONĄ W LEGENDZIE „TEMPORE ILLO“

Genezie legendy około roku 1127 przeczą także sceny z życia i śmierci św. Wojciecha przedstawione na sprawionych wówczas drzwiach gnieźnieńskich:o, przeczy ponie­kąd także zbyt posunięty legendowy charakter tego źródła. Więc słuszności więcej przyznajemy Fijalkowi, który twór ten do dru­giej połowy XII wieku odnosi  i Voigtowi, który również na czas późniejszy go odkładaSi. Ponieważ z jednej strony terminus ad quem dla urodzin legendy na rok 1248 przypada, kiedy to wspomniany w niej specjalny post polski zniesiony został” , a z drugiej strony wiadomo, że autor żywota św. Stanisława już około r. 1230 z naszej legendy korzystał, zbliżymy się, jak sądzę, do prawdy, jeśli powstanie jej do początku XIII wieku prze­niesiemy.


QUOTE
CODE
Przemysław Hubert Dorszewski: Dzieje św. Wojciecha i benedyktynów w Trzemesznie. Między mitem a rzeczywistością

Przekaz znajduje się w źródle hagiograficznym (legenda brewiarzowa znana z rękopisu pasjonału z XIII/XIV wieku), składającym się z 20 krótkich rozdziałów, pod tytułem De sancto Adalberto episcopo, które rozpoczyna się od słów Tempore illo (Onego czasu). Po raz pierwszy utwór ten wydał Wojciech Kętrzyński z jedynego rękopisu Biblioteki Kapituły Krakowskiej w 1884 roku. Czytamy w nim: „Hoc audiens rex christianissimus ingenti repletus est gaudio, pretaxatum illis misit censum sicque sanctum corpus integre habuit, quod cum referrent, casu ad cenobium Cheremusen nomine prius peruenere, ubi concessione eiusdem regis tam diu sacrum corpus iacuit, donec exaustis carnibus nichil de illo preter ossa residuum fuit”90. Uwagę historyka przykuł ów klasztor trzemeszeński, cenobium Cheremusen, gdzie za zezwoleniem króla chrześcijańskiego (rex christianissimus), tj. księcia Bolesława Chrobrego, złożono ciało św. Wojciecha. Monarcha zapłacił za nie Prusom sumę, którą oni zażądali. W Trzemesznie miało ono spoczywać tak długo, póki nie zeschło się tak, że pozostały z niego jedynie same kości. Według legendy Tempore illo „starożytność” klasztoru trzemeszeńskiego nie podlega wątpliwości, zaś jasny przekaz o czasowym złożeniu w nim zwłok św. Wojciecha tylko umacnia jego fundację w czasach pierwotnego chrześcijaństwa w Polsce. Niestety, legenda ta budzi kilka wątpliwości.
Labuda doszedł do wniosku, że utwór ten powstał w dwóch etapach. Pierwsza jego wersja została spisana w XII wieku, gdzie podstawą źródłową był Żywot I Kanapariusza i Żywot II Brunona. Autorem tej części miał być arcybiskup Jakub ze Żnina, któremu przypisuje się rozwój kultu św. Wojciecha. Drugą wersję utworu zredagował kolejny autor, związany z klasztorem kanoników regularnych w Trzemesznie lub ich otoczeniem. Za postawieniem takiej tezy przemawia analiza nowych zdarzeń, których brakuje w poprzednich żywotach św. Wojciecha z X i XI wieku, a dopisanych dopiero w trzynastowiecznej redakcji utworu. Nastąpiło to przypuszczalnie po 1260 roku. Wydaje się mało prawdopodobne, aby po blisko 200 latach od śmierci Wojciecha wyszły na jaw jakieś nowe fakty, które nie były zapisane w żywotach oraz Pasji. Wskazuje to pośrednio na genezę trzemeszeńską utworu. Drugi autor Tempore illo wziął za podstawę pierwszą wersję dzieła i nasycił ją elementami legendarnymi. Szczególnie widać to w wątku wbicia głowy św. Wojciecha na pień drzewa ogołoconego z gałęzi i poćwiartowaniu ciała na części, które potem zebrał w całość gospodarz pruski. Wymysłem jest także skierowanie do króla chrześcijańskiego (Bolesława Chrobrego) poselstwa, które rzekomo ofiarowało wykupienie ciała męczennika za żądaną sumę. Pomijamy fakt, że Chrobry nie był wtedy jeszcze królem. Jednak najważniejszą fabulacją, którą należy przypisać drugiemu autorowi Tempore illo, było złożenie zwłok Wojciecha w klasztorze trzemeszeńskim. W rozdziale 19 mamy dalszy rozwój tego wymysłu. Gospodarz pruski, który gościł świętego u siebie, przybył do owego klasztoru w Trzemesznie i tam doznał cudownego uzdrowienia przy grobie męczennika. W wyniku tego wydarzenia miał on tam spędzić resztę swojego życia jako zakonnik. Późna metryka źródła, jego geneza i brak dalszych informacji o zakonnikach trzemeszeńskich w X i XI wieku przemawiają za tym, że wiadomości te
były zmyślone. Takich wątków w Tempore illo znajdziemy więcej. Kolejną fabulacją był przekaz, że „po pewnym czasie” podczas wojny Polaków z poganami, "król” Bolesław przeniósł relikwie apostoła dnia 6 listopada (VIII idus Novembris) do stolicy arcybiskupiej. Wątpliwy powód translacji z Trzemeszna do Gniezna ze względu na zagrożenie wojenne zwrócił uwagę wydawców legendy. Jak wskazują, motyw ten nie wygląda przekonywująco, jeśli
weźmie się niewielką odległość między Trzemesznem a Gnieznem, która wynosi około 15 km. Legenda Tempore illo z XII i jej późniejsza redakcja z XIII wieku jest przekazem późnym dla wydarzeń związanych z działalnością patrona Polski. Należy zwrócić uwagę na najstarsze źródła hagiograficzne, tj. oba żywoty i Pasję z Tegernsee, aby następnie skonfrontować je z przekazem legendy o złożeniu ciała w Trzemesznie. Żywot I Kanapariusza kończy się tylko zabójstwem biskupa praskiego, więcej informacji o tym, co dalej stało się z ciałem nie mamy. Żywot II Brunona daje nam następujące informacje: Prusowie pilnowali ciała, gdyż spodziewali się otrzymać wielkie pieniądze od księcia Bolesława, co następnie stało się faktem dokonanym. Warte podkreślenia jest to, że Bolesław tytułowany jest tu księciem, a nie królem. Trzecie źródło hagiograficzne do dziejów biskupa praskiego to Pasja z Tegernsee. Czytamy tam, że pewien podróżny zabrał głowę świętego i „podążył co prędzej do grodu zwanego Gnieznem”, w oryginalnym tekście łacińskim ad civitatem, Chnazina vocitatam. Ów podróżny stanął przed obliczem księcia Bolesława i opowiedział całą historię, którą potem potwierdzili świadkowie męczeństwa św. Wojciecha, czyli Radzim–Gaudenty i Bogusza–Benedykt. Ostatecznie reszta zwłok została sprowadzona do miasta i złożona „z wielką czcią w bazylice, którą mąż świętej pamięci Mieszko zbudował dla Pana”. Nie można mieć żadnych wątpliwości, że tym miastem, gdzie mieściła się bazylika zbudowana przez Mieszka I, było Gniezno, a nie Trzemeszno. Dla dopełnienia obrazu można przytoczyć także słowa Galla Anonima: „Postea vero corpus ipsius ab ipsis Prusis Bolezlaus auri pondere comparavit, et in Gnezna metropoli condigno honore collocavit”101. Źródła hagiograficzne dotyczące św. Wojciecha, oba żywoty i pasja, powstały pod koniec X i na początku XI wieku. Nie wspominają one nic o tymczasowym złożeniu ciała apostoła w Trzemesznie. Także Gall Anonim, piszący na początku XII wieku, nie zna tego faktu. Jest rzeczą naturalną, że źródła te mają dla nas większą wartość poznawczą, niż legenda Tempore illo z XII−XIII stulecia. Podobnie pisze Henryk Łowmiański: „Te i inne zmyślenia dyskwalifikują to źródło [Tempore illo] jako świadectwo historyczne do początków klasztoru trzemeszeńskiego, co więcej pozostaje ono w sprzeczności z danymi źródeł bliższych wydarzeniom w czasie”. Jeśli przypiszemy późniejszą kompilację dzieła Tempore illo środowisku kanoników regularnych z Trzemeszna, to uchwycić można źródłowe początki powstania lokalnej tradycji trzemeszeńskiej o złożeniu ciała św. Wojciecha w klasztorze. Podsumowując, powiązanie osoby św. Wojciecha z klasztorem trzemeszeńskim było wymysłem samych kanoników regularnych z XIII wieku. Po raz pierwszy informacja o tymczasowym złożeniu tam ciała biskupa praskiego pojawiła się w legendzie Tempore illo, gdzie przetrwała do naszych czasów.



QUOTE
CODE
Aleksandra Starowicz: Od biografii do legendy. O ekspansji motywów cudownych w średniowiecznych żywotach świętego Wojciecha

Kolejny utwór nosi tytuł De sancto Adalberto episcopo, którego incipit brzmi: Tempore illo. Tekst ten powstał prawdopodobnie w XII wieku. Autor – z całą pewnością duchowny – kreował wizerunek idealnego świętego, wyposażonego w kompletny zestaw cnót chrześcijańskich. Autor oparł się w głównej mierze na Vita altera; w tekście zawarł więcej motywów cudownych, tak więc czerpać musiał z tradycyjnych przekazów ludowych bądź też z własnej inwencji twórczej. Epizodem, który rozbudowuje relacje znane z poprzednich żywotów, a przy tym zawiera pierwiastek cudowny, jest ten o działalności misyjnej Wojciecha na Węgrzech. Wojciech nawracał „niezliczone rzesze tego ludu [...] gorliwym swoim nauczaniem i cudami, których wiele czynił”18. Jako przykład misjonarskiej mocy i odwagi Wojciecha podaje autor sytuację, w której ten, na oczach pogańskich kapłanów, pali bożka, „z którego często diabły udzielały odpowiedzi”. Epizod ten nieobecny jest w poprzednich żywotach, Brunon wzmiankuje jedynie, iż biskup „do sąsiednich Węgrów najpierw wyprawił swych posłów, potem sam się tam udał”19. Wprowadzenie wspomnianego wątku do Tempore illo miało na celu zapewne wyróżnienie znaczenia zasług Wojciecha i jego misjonarskiej pracy. Tam, gdzie autor Tempore illo widział pełen sukces („nawrócił [ich] na drogę prawdy”), Brunon wspominał o wpojeniu „słabego wyobrażenia chrześcijaństwa”, Kanapariusz zaś o węgierskich wydarzeniach nie wspomniał wcale. Autor musiał dostrzec we wzmiance o misji węgierskiej pole niewykorzystane w dotychczasowych biografi ach i uzupełnił je być może zgodnie z jakąś lokalną tradycją.

Następną sytuacją zupełnie nieznaną we wcześniejszych żywotach, mającą przy tym element nadprzyrodzony, był epizod rozgrywający się tuż po przyjeździe Wojciecha do Polski. Misjonarz, ubrany w strój zakonny, zapytał o drogę do Gniezna mieszkańców pewnej wsi. Ci zaś, słysząc jego czeską mowę, „nie wstrzymali się od śmiechu i szyderstwa”. Wrażenia dopełnił strój zakonny, który „jako nieznany przedtem, wydał im się dziwaczny”. Mimo powtarzanych pytań i gróźb mieszkańcy zignorowali wędrowca, w odpowiedzi na co Wojciech ukarał ich utratą mowy. W drugiej wiosce, do której się udał, spotkało go podobne przyjęcie, zaś mieszkańców ta sama kara. Jak jednak skwapliwie zauważa autor, Wojciechem nie kierowała chęć zemsty, gdyż był „nie uniesiony gniewem, ale zapalony Duchem Świętym, który przezeń czynił cuda”. Dopiero mieszkańcy trzeciej wioski „uprzejmie i po ludzku udzielili mu odpowiedzi”. Wątek ten jest szczególnie interesujący z kilku powodów. Po pierwsze, Polaków ewidentnie śmieszy mowa czeska, być może jest to pierwszy zapisany przykład obecnego wszak do dziś zjawiska. Wojciech ubrany w zakonne szaty, jakich okoliczni mieszkańcy z pewnością nigdy jeszcze nie widzieli, mówiący zabawnie brzmiącym językiem, mógł wywoływać wrażenie komiczne. Po drugie, interesującą kwestią jest motywacja, która kierowała autorem, gdy dodawał ten wątek do fabuły. Wyśmianemu świętemu nie przydaje splendoru nawet ukaranie sprawców




Literatura do Tempore illo
QUOTE
Ś m i g i e l , Gniezno 1992 s. 57-60. W. K ę t r z y ń s k i , Najdawniejsze żywoty świętego Wojciecha i ich autorowie, Rozprawy AU Hist.-Filoz., t. 37: 1899 s. 89-129, wydanie żywotu Tempore illo i Miracula sancti Adalberti w MPH t. 4 s. 206—221; J. F i j a l e k, Żywoty, pasje i cuda św. Wojciecha, w: Pamiętnik IV Zjazdu Historyków Polskich w Poznaniu 1925 roku, t. 1, sekcja IV, Lwów 1925 s. 1-7; J. K a r w a s i ń s k a , Studi krytyczne nad żywotami św. Wojciecha, biskupa praskiego, St.Źr. t. 2:1958 s. 49-79; t. 4:1959 s. 9-30; t. 9:1964 s. 15-43; t. 11:1966 s. 67-78; t. 18:1973 s. 37-44, edycja najstarszych żywotów w MPH sn., t. 4, fasc. 1, t. 4, p fasc. 2; prace zebrała T. Dunin-Wąsowicz: J. Karwasińska, Pisma wybrane. Święty Wojciech, Warszawa 1996; G. La b u d a , Święty Wojciech w literaturze i legendzie w: Święty Wojciech 997-1947. Księga pamiątkowa, red. Z. B e r n a c k i ., Gniezno 1947 s. 89-112, przedruk ostatnio w cennej publikacji pt. Święty Wojciech w polskiej tradycji historiograficznej, red. G. L a b u d a, Warszawa 1997 s. 212-226; T e n ż e , Żywoty św. Woj­ciecha, p SSS t. 7 s. 323-328; Tenże, Nad legendą o iw. Wojciechu Tempore illo. Ana­liza źródloznawcza, Poznań 1996; H. C h ł o p o c k a , Żywoty św. Wojciecha w świetle nowszych badań, „Studia Warmińskie” t. 30:1993 s. 61-79; G. G r o m a d z k i , Legenda de sancto Adalberto oraz Miracula sancti Adalberti — studium źródłoznawcze, RHum t. 37:1989 z. 2 s. 5-75; R. G r z e s i k , Św. Wojciech jako bohater „Tempore illo ”, w: Gniezno. Studia i materiały historyczne, t. 4 Gniezno 1995 s. 5-19; T e n ż e , Tempore illo — dwunastowieczny polski żywot św. Wojciecha, „Rocznik Gdański” t. 57:1997 z. 1 s. 57-74; T e n ż e , Uwagi o legendzie De sancto Adalberto episcopo, R Hist t. 63:1997 s. 139-148.


Ten post był edytowany przez GniewkoSynRybaka: 14/11/2018, 21:55
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
kmat
 

Podkarpacki Rabator
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 10.054
Nr użytkownika: 40.110

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 14/11/2018, 21:53 Quote Post

Pimli
CODE
Czy da się dziś wskazać moment, w którym pra-słowiańskie dialekty z terenów współczesnej Polski przekształciły się w wyraźnie odrębny język?

Zasadniczo za kres prasłowiańszczyzny uznaje się zanik jerów. W Polsce to okolice X wieku.
CODE
Jak mogła brzmieć mowa pierwszych Piastów?

Rz wciąż wymawiane jako miękkie r; ś, ź jak w rosyjskim; l, ł jak w rosyjskim; ć, dź jak miękkie t, d; itp. Generalnie fonetyka bardziej podobna do dzisiejszej rosyjskiej niż polskiej.
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej